Rozdział 13.

1.2K 61 3
                                    

Zrobiło mi się słabo. Czułam, jak powietrze zamiera mi w płucach i przez chwilę nie byłam w stanie oddychać. Jakbym zupełnie zapomniała, jak to się robi. Nic nie słyszałam, nic nie odczuwałam. Ale tylko przez chwilę. Potem wszystko wróciło i to ze zdwojoną mocą.

        - Phoebe? – Głos Liama był cichy, jednak ja słyszałam go bardzo wyraźnie. Jakby wykrzyczał moje imię tonem pełnym złości. – Co ty?…

        Rozejrzał się po pokoju, spojrzał na Petera, a potem znowu na mnie. Ale wtedy już w jego oczach nie dostrzegłam tej charakterystycznej iskry. Nie było w nich światła, które tak uwielbiałam. Były smutne, a jego mina zdradzała rozczarowanie i odrazę. I dopiero wtedy zorientowałam się, że stoję przed nim i panną Sophią Smith w rozpiętej sukience. Od razu sięgnęłam do ekspresu, mając nadzieję, że dzięki temu cokolwiek naprawię, ale było już za późno.

Sophia uśmiechała się dumnie, patrząc na mnie z pogardą. Dawała mi jasno do zrozumienia, że ich przyjście do tego pokoju nie jest kwestią przypadku. Jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, gdy tylko Payne odwrócił się do mnie plecami i wybiegł z pokoju.

- Liam!  - Zawołałam. I nim zdążyłam cokolwiek przemyśleć, rzuciłam się za nim biegiem. – Liam, poczekaj! 

Biegłam za chłopakiem, zupełnie nie przejmując się niebotycznymi szpilkami, ani tym, że ktokolwiek niepowołany może mnie usłyszeć. Nic mnie to nie obchodziło. Po prostu chciałam dogonić Payne’a i wszystko mu wyjaśnić. Wyjawić, że nie mogę przestać o nim myśleć.

- Liam! – Zawołałam, tym razem znacznie głośniej. – Zatrzymaj się, proszę! Liam!

Szatyn niespodziewanie przestał biec. Stanął na środku hotelowego korytarza i powolnym ruchem odwrócił się w moją stronę.

Przez dłuższą chwilę po prostu mi się przyglądał, nie odzywając się ani jednym słowem. I zapewne nie było nic gorszego niż ta głucha cisza. Wolałam wysłuchać jego pretensji nawet obelg. Byleby coś powiedział.

- To nie tak, jak myślisz – oznajmiłam. Dopiero w momencie, gdy te słowa opuściły moje usta, zdałam sobie sprawę, że użyłam najgłupszej, istniejącej wymówki.

Payne jedynie prychnął, pocierając czoło dłonią.

- Mogę ci wszystko wytłumaczyć – powiedziałam, starając się zdobyć jego uwagę. Ale on wciąż patrzył na mnie z tą wypisaną w oczach pogardą. – Proszę, powiedz coś.

- Tylko, po co, Lolly? – Jego głos był bez wyrazu. Cichy i przez to przerażający. Już chyba wolałabym, by krzyczał. Przynajmniej zdradziłby w ten sposób jakieś emocje. – Przecież nic nas już nie łączy. A ty jesteś zwykłą dziwką i możesz mieć każdego, czyż nie?

Zabolało. Wiedział, co powiedzieć, by trafić najgłębiej i zranić mnie najmocniej. I zrobił to bez mrugnięcia okiem.

- Liam! – Zawołała Sophia, biegnąc w naszym kierunku. Stukała dźwięcznie obcasami swoich niesamowicie drogich butów, a każdy jej kolejny krok wydawał się wbijać mocniej gwóźdź, który Liam dźgnął w moje serce.

- Och, kochanie – zawołała do niego. – Wszystko w porządku?

Liam pokręcił głową z dezaprobatą.

- Nie chcę was więcej widzieć - wydusił przez zaciśnięte zęby. – Was obu.

***

Szatyn nie zwracając uwagi na ludzi wokół siebie, wpadł do pierwszego lepszego pubu i zamówił setkę czystej wódki. Siedział przy barze i co kilka sekund przywoływał barmana prosząc o kolejną dawkę mocnego alkoholu. Musiał zagłuszyć głosy w swojej głowie, które ewidentnie z niego szydziły. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że tak perfidnie go oszukała.

The HookerWhere stories live. Discover now