Rozdział 16.

53 4 2
                                    

   Ashton niewiele rozumiał z tego, co właśnie działo się w jego domu. Stał oniemiały z boku i przypatrywał się, jak Ibbie wtula się ufnie w bok jakiegoś mężczyzny. Dopiero po chwili dotarło do niego, że musiał być jej ojcem. Uświadamiając sobie ten fakt chwycił się za głowę i odetchnął głęboko. Nie tak wyobrażał sobie pierwsze spotkanie z tatą Ibbie. Przecież kilka minut temu obściskiwał się z dziewczyną na kuchennym blacie. Fakt, że jego mama mogła ich nakryć był niczym w porównaniu do tego, iż ojciec Ibbie mógłby być świadkiem tej uroczej scenki, jaka miała miejsce w kuchni. Łapiąc oddech, którego zaczynało mu niemiłosiernie brakować oparł się plecami o ścianę.

-Nie mówiłeś, że wracasz, Dominic - usłyszał stwierdzenie swojej matki, która przysiadła na stole i wpatrywała się w uśmiechem w swojego przyjaciela. - Wy mężczyźni, macie jakąś tendencję do niezapowiedzianych powrotów - spojrzała na syna, który w tym momencie był blady, jak ściana.

   Zanim Ashton zdążył uciec, gdzie pieprz roście, a przynajmniej wyjść z tego pomieszczenia, Anne obdarowała go bardzo uważnym spojrzeniem.

-Dominic, poznaj mojego syna. To Ashton - powiedziała, przez co chłopak stał się centrum uwagi. Spojrzał błagalnie na Ibbie, która z triumfalnym uśmiechem wyczekiwała jego reakcji.

   Jeszcze chwilę temu to ona panikowała, ponieważ Anne o mały włos nie nakryła ich w dwuznacznej sytuacji. Teraz role odwróciły się, a Ashton musiał stawić czoła jej ojcu. Chodziło tylko o zwykłe przywitanie się i zapoznanie z przyjacielem jego matki. Ashton jednak wyglądał, jakby zobaczył ducha. W końcu jednak wyciągnął w jego stronę drżącą dłoń przedstawiając się.

-Ashton - niemal pisnął, a Ibbie musiała mocno zagryźć wargę, aby nie wybuchnąć śmiechem. Tak, to zdecydowanie zwróciłoby niepotrzebną uwagę ich rodziców na i tak dziwne zachowanie ich dzieci. - Pójdę się ubrać - oznajmił słabo spoglądając na swoją rodzicielkę, a ona skinęła głową.

-Może napijesz się kawy? Masz ochotę coś zjeść? Pewnie jesteś zmęczony - wymieniała Anne podchodząc do torby z zakupami.

-Potrzebuję kawy. Nie spałem całą noc - przyznał siadając przy stole. - Ibbie nie sprawiała problemów? - zapytał spoglądając na córkę, chociaż oczekiwał odpowiedzi od właścicielki domu. Dziewczyna zaprzeczyła głową wyciągając z toreb zakupy.

-Nie, Ibbie była kochana, przez cały ten czas - zapewniła Anne podchodząc do dziewczyny i obejmując ją ramieniem.

-Cieszy mnie to. Mam nadzieję, że już więcej nie będziesz musiała mieszkać poza swoim domem - powiedział podpierając twarz na dłoni.

-Tak? - zapytała Ibbie - Obiecujesz? - spojrzała znacząco na ojca.

-Mam dobre wieści - zaczął uśmiechając się szeroko. - Zakończyłem ten projekt i od dzisiaj biorę mniej zleceń. Co prawda będę nadal musiał pracować, ale nie ruszę się z Sydney ani na jeden dzień.

-Naprawdę? - zapytała zdziwiona Anne, a Ibbie podskoczyła ze szczęścia i podbiegła do ojca obejmując go za szyję.

-Jeżeli złamiesz słowo, nie odezwę się do ciebie...

-Nawet nie kończ - poprosił uśmiechając się do córki. - Co ze studiami? - wypalił nagle, a Ibbie spojrzała na niego.

-Porozmawiamy o tym w domu - powiedziała, a Dominic wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Anne.

-W takim razie idź się spakować, a ja wleję w siebie trochę kofeiny.

   Ibbie od razu posłuchała ojca i opuściła kuchnię. Biegiem ruszyła na piętro przemierzając co dwa stopnie odległość. Wpadła do pokoju z uśmiechem na ustach, a gdy tylko zauważyła w środku Ashtona zaśmiała się głośno.

Nothing stay the same | irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz