Rozdział 26

3.4K 114 54
                                    

Katrina

Minęły dwa dni, od ostatnich wydarzeń. Po tym jak Adrien wyszedł z mojego pokoju, odbyłam długą i mało przyjemną rozmowę, z Iwanem i Gabrielem. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, a przynajmniej większość. Można powiedzieć, że jestem teraz...jakby pogodzona z nimi.

Tego samego nie mogę powiedzieć o Adrienie. Od tamtego czasu nie odzywam się do niego, a on specjalnie mnie też nie zagaduje, co dla mnie jest na plus.A jeszcze z takich dobrych rzeczy, to to, że Kelly wróciła.

Do wczoraj byłam uziemiona. Kazali mi się nie ruszać z łóżka, bo w przeciwnym razie zamkną mnie w pokoju, do póki się nie położę. W dodatku, co dwie godziny przychodziła Kelly z jedzeniem, i wręcz  zmuszała mnie do spożywania tego, co mi przyniosła.  

Przez moment czułam się jak więzień.

Na szczęście dziś to się skończyło, a ja mogę spokojnie chodzić po willi, nie martwiąc się, że ktoś mnie upomni, mówiąc, bym zapierdalała do łózka.

Aktualnie jem śniadanie, pod uważnym okiem kobiety, która pilnuje mnie, czy aby na pewno wszystko zjadłam. Trochę marudzę, ale jeśli dobrze zrozumiałam, to ma okres, więc wolę jej nie denerwować.

-...dlatego to zrobiłam. - kończę, biorąc ostatni kęs tosta z serem.

Kiedy Kelly dowiedziała się, że byłam nie przytomna, przyjechała jak najszybciej, tłumacząc się, cytuję "nie będziecie jej faszerować niesprawdzonym jedzeniem. Zaraz będę, to coś jej ugotuję, a do tego czasu ma nawet nie drgnąć." Według mnie trochę dramatyzuję.

- Chryste dziecko... - zasłania usta dłonią, po czym podchodzi do mnie i mocno mnie obejmuje.-  gdybym wiedziała jaki z niego fiut, to bym z nim nie spała. - szepcze mi do ucha, przez co ja trochę się śmieje.

Ty wiesz jaki fiut.

Powiedziałam sobie w myślach, ale również ją przytuliłam. Mimo mojej postawy, lubiłam takie momenty. Nagle słyszę czyjeś kroki. Odrywam się od niej, gdy do kuchni wchodzi nie kto inny, niż w dupę ruchany Adrien. 

- Dzięki za śniadanie. - zwracam się do kobiety, po czym wstaje i  wychodzę.

- Możemy pogadać? - słyszę głos Adriena, który podąża za mną. Nie odpowiadam. - Długo będziesz mnie jeszcze ignorować? - pyta, a ja w dalszym ciągu nie odpowiadam. - Dobra, chciałem się pogodzić, ale skoro nie, to nie. - mówi, po czym jego kroki się oddalają.

Wchodzę do pokoju, od razu rzucając się na łóżko. Kocham je, ale ostatnio za dużo spędzałam na nim czasu, aby teraz przedłużać na nim chwilę. Wstaje  i podchodzę do okna, które od razu otwieram. Świeże powietrze od razu dochodzi do moich nozdrzy. Kocham zapach lasu i skoszonej trawy, a na moje szczęście, ogrodnicy dziś to zrobili.

Rozkoszuję się chwilę tym uczuciem, do momentu, kiedy ktoś puka do moich drzwi. Przewracam oczami, a mimo to zapraszam do środka, jak się okazało, Iwan'a. Wchodzi, po czym zamyka za sobą drzwi.

- Co? - pytam.

- Pakuj się. Masz godzinę. - mówi, po czym wychodzi. 

Stoję na środku pokoju, oszołomiona jego słowami.

Czy... czy on jednak stwierdził, że jestem zbyt pojebanym dzieckiem, i jednak nie chce się mną zajmować?

Na tę myśl, zrobiło mi się trochę przykro. Prawdą jest, że mnie wkurzają, doprowadzają do załamań wszelkiego rodzaju, ale lubię ich. A co jeżeli zaadoptuje mnie ktoś inny? Gorszy? Jak ojciec? A może stwierdził, że skoro nie potrafię dogadać się z Adrien'em, to nie powinnam tu mieszkać?

Zaadoptowana przez mafiozówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz