PROLOG

426 20 10
                                    

- Myślisz,że Lucyfer pozwoli ci przyjść ? - zapytał Luke i wydmuchał smużkę dymu z ust.

- I tak bym nie poszedł. - podniosłem ramiona w olewającym geście i nadal patrzyłem w Tamarę, która właśnie miała swój drugi w życiu trening piłki nożnej. - Zresztą ojciec się wściekł po tej akcji z Annabelle i umówił mnie znowu na randkę. Dawaj Tami ! - wstałem i zacząłem klaskać,żeby trochę podbudować siostrę. Mała kopia mojej matki obróciła się do mnie i posłała mi swój słynny uśmiech. Wyglądała komicznie odkąd wypadł jej środkowy ząb.

- To masz przerąbane. Z kim tym razem ? - odezwał się mój przyjaciel i oparł się ręką o drewniane trybuny.

- Pamiętasz tę laskę co gada o makijażu cały czas ?

- Noo coś tam wspominałeś kiedyś.

- No to ona. Ojciec podpisuje jakiś kontrakt z jej starym i chce,żebym się trochę z nią pobujał.

- Masakra,że się tak dajesz. - prychnął kumpel i posłał mi współczujące spojrzenie. - Ominie cię taka impreza.

- Już ci mówiłem,że nie idę. Na stówkę będzie tam Sky. A ja nie mam zamiaru jej teraz widzieć.

Grayson Lucius, przywódca naszego gangu,  organizował dużą imprezę wakacyjną, a jego dziewczyna Annabelle Sky, w której z niewiadomych przyczyn zakochałem się, chociaż w życiu, bym nie pomyślał,że to zrobię, z pewnością również na niej będzie. Niestety dziewczyna dała mi ogromnego kosza i teraz muszę iść na randkę z kobietą od makijażu. Nie sądziłem również,że Grayson pozwoliłby mi przyjść na imprezę, po tym jak mu nawrzucałem. 

- Stary będziesz się musiał z nim kiedyś pogodzić, zresztą ze Sky też, wiesz,że Lucius ci jej nie odpuści.

- Zamknij mordę. - wkurzyłem się i rzuciłem w Luka nachosem, którego właśnie miałem zamiar zjeść.

- No co, mówię serio.

Wiedziałem o tym,że z mojego  związku z Ann nic nie będzie, ale byłem chyba naiwnym głupkiem i nadal miałem jakąś malutką nadzieję,że moje słonko się opamięta i zostawi  Luciusa.

- Drake widziałeś, widziałeś !!! - obróciłem się w stronę mojej siostry, która na swoich krótkich nogach biegła w moją stronę. - Prawie trafiłam !

Gdy do mnie podbiegła podniosłem ją na ręce. Tami miała dopiero siedem lat, a już była bardzo żywiołowym dzieckiem.

- Luke zobacz, chyba rośnie nam tu przyszła mistrzyni piłki nożnej.

Na buzi Tamary pojawił się szeroki uśmiech, od razu przytuliła się do mojej klatki piersiowej w podzięce.

- Widziałem, brawo mała. - patrzyłem jak kumpel wystawia rękę i przybija z siostrą piątkę.

- To teraz lody ? - zapytała Tami i znowu wyszczerzyła się udając niewiniątka.

- A czy nie jadłaś rano lodów ? - zapytałem i uniosłem brew.

Tamara zniżyła głowę w dół i zaczęła trzeć palec od palec.

- Nie jadłam dzisiaj lodów. - powiedziała te słowa wolno i tak jakby sama w nie nie wierzyła.

Kłamała.

- Czyli jak zaglądnę do zamrażalnika to znajdę tam twoje ulubione lody truskawkowe ?

Tamara miała na ich punkcie szajbę, szczególnie w okresie letnim i jadła ich na kopy.

- Nie, bo taka jedna pani je zjadła. - nadal miała spuszczoną głowę w dół.

Już to wiem Where stories live. Discover now