Rozdział 1

403 40 234
                                    

— Cornelio, błagam cię, skończ wyć — jęknąłem z niezadowoleniem, próbując zapiąć wypchaną po brzegi walizkę. — Czego byś nie powiedziała, to nie zmieni mojej decyzji.

Najpierw usłyszałem serię szlochów, potem wrzasków poprzeplatanych najróżniejszymi przekleństwami, by ostatecznie wszystko zmieniło się w ciche pochlipywanie oraz spojrzenia pełne wyrzutu. Gdybym spoglądał w zaczerwienione oczy Cornelli pierwszy raz, uwierzyłbym jej we wszystko i próbował pocieszyć. Nie byłem jednak głupi. Wiedziałem o wszystkim, co zrobiła, już od dawna.

— Tobias proszę, przemyśl to jeszcze — załkała, wyciągając dłoń w moją stronę. Odruchowo odsunąłem się, by nie mogła mnie sięgnąć. — Przecież wiesz, że ta noc z Calebem nic nie znaczyła.

— Tak samo ta z Larrym, Michaelem i małym Gregiem. — Zacząłem wyliczać na palcach. — Aczkolwiek, ten ostatni widocznie wcale nie jest taki mały, skoro spałaś z nim aż trzy razy w każdym tygodniu.

— To nie moja wina! — zapewniła histerycznie.

— A czyja? — mruknąłem znudzony, krzyżując dłonie na piersi.

— Alkoholu! — wykrzyknęła. — Dobrze wiesz, że mam słabą głowę i szybko mi się urywa film. Stacy zawsze mi go podsuwa w ogromnych ilościach... Sprowadza mnie na złą drogę podczas każdej imprezy!

— To brzmi tak absurdalnie, jak pogłoski o tym, że syrenki istnieją. Nie możesz winić alkoholu za wszystko, co robisz. Wystarczy go nie pić. — Cornelia już otworzyła usta, żeby się odezwać, ale uniosłem palec i kontynuowałem: — To, że Stacy cię namawia, nie oznacza, że musisz się zgodzić.

— Dlaczego ty zawsze musisz być taki? — fuknęła.

A więc obrała nową strategię? Teraz to ja byłem tym złym?

— To znaczy?

— Taki sztywny! Nudny! Nie potrafisz się bawić! Ciągle tylko siedziałeś w pracy, a jak już wracałeś, to siadałeś na fotelu z książką i nie chciałeś się nigdy ruszyć! Jesteś jak jakiś stary dziad!

— W takim razie czas najwyższy, żeby ten stary dziad trochę zaszalał i coś zmienił. — Wzruszyłem od niechcenia ramionami. — Zacznę od zmiany otoczenia oraz wyrzucenia śmieci ze swojego życia.

Posłałem jej najsłodszy uśmiech, na jaki było mnie stać, po czym chwyciłem walizkę i ściągnąłem ją z łóżka. Wyszedłem z sypialni, kierując się do wyjścia. Cornelia momentalnie pobiegła za mną.

— Przestań żartować! Tobias?! Nie zostawiaj mnie!

Pomachałem swoją parą kluczy przed jej nosem, po czym odłożyłem je na szafkę obok lustra.

— Żegnaj, Nelly. Teraz całe mieszkanie jest twoje. Możesz tu założyć dom publiczny i zapraszać Caleba, Larry'ego, Michaela oraz małego Grega o każdej porze dnia czy nocy.

Dumnym krokiem wyszedłem na klatkę schodową, zamknąłem drzwi i pobiegłem w dół po schodach. Dopiero gdy upewniłem się, że Cornelia mnie nie widzi, pozwoliłem dłoniom drżeć, sercu mocniej bić, a skórze poczerwienieć z emocji. Choć całą scenę odegrałem z poker face'em godnym hollywoodzkiego aktora, wewnątrz byłem jak przerażony chłopczyk, który czeka, aż mama wróci z wywiadówki i okrzyczy za złe stopnie.

Jeśli tak czuje się ptak uwolniony z klatki, to zamknijcie mnie z powrotem!

Mój zdrowy rozsądek podpowiadał mi jednak, że podjąłem dobrą decyzję. Zbyt długo tkwiłem w monotonii, codziennie harując w pracy, a potem wracając wieczorem do dziewczyny, z którą nie łączyło mnie praktycznie nic. Cornelia stanowiła jeden z punktów stabilizacji w moim życiu, ale odkryłem, że miałem już dość. Każdy dzień wyglądał tak samo, więc postanowiłem wreszcie coś zmienić.

Nigdy WięcejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz