Zasady

1.1K 32 2
                                    

Rodział III

,,Zasady"

~

~~~~~~~
Chłopaki wyszli a ja zdjęcie włożyłam w ramkę i położyłam na szafce nocnej. Tak aby od razu wstawać i na nie spojrzeć. Nie miałam co robić więc zasnęłam. Obudziłam się o osiemnastej i wstałam. Uczesałam włosy, ubrałam jakieś dresy i wyszłam z pokoju. Postanowiłam pójść do biblioteki przeczytać coś ciekawego. Weszłam i szukałam jakieś odpowiedniej. Znalazłam i usiadłam na kanapie. Po trzydziestu minutach ktoś wszedł. To był chyba Vincent. Był ubrany w białą koszulę, I w elegancki garnitur. Oczy miał niebieskie, mogłam powiedzieć że nawet są lodowate.

- dzień dobry, drogie dziecko.- przywitał się.

- dzień dobry.- odpowiedziałam.

- moglibyśmy porozmawiać? O zasadach.- powiedział, a wraz z tym spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem.

- no jasne.- usiadłam wygodniej.

-najpierw ci się przed stawie, Vincent Monet.- przedstawił się- No to teraz zaczniemy od zasad. Zacznijmy od chłopaków. Chciałbym żebyś się z nimi nie zadawała, dla twojego bezpieczeństwa.- powiedział.

- Nie mam żadnych przyjaciół w płci męskiej, no może jednego ale z nim kontaktu raczej już nie będę miała.- powiedziałam smutno.

- Jesteś dzielna Tola, dasz rade. Jeśli chciałabyś żebym zapisał cię do psychologa, to mów śmiało.- spojrzałam na niego i zauważyłam że kąciki ust mu poszły w górę, a w jego oczach ujrzałam iskierkę. Później mi mówił o używkach i kiedy pójdę do szkoły. Do szkoły miałam pójść za dwa tygodnie. Mówił też, gdzie nie mogę chodzić w rezydencji, tam gdzie ma biuro a najlepiej w tym korytarzu.

- do widzenia Tola.- powiedział Vince.

- do widzenia.- powiedziałam i wyszedł, a ja zaczęłam dalej czytać tą książkę którą zaczęłam. Czytałam przez dwie godziny aż była dwudziesta. Postanowiłam że pójdę do swojego pokoju. Nic nie jadłam więc było mi słabo.
Położyłam się i zasnęłam. O czwartej w nocy obudziłam się z silnym bólem głowy. Zwijałam się z bólu, nie dało się zasnąć, bolało mocno. Moim szczęściem był Will który zapewne przechodził korytarzem.

- Will...?- powiedziałam słabo.

-Tak? Malutka co się stało?- powiedział ze zmartwieniem.

- głowa mnie strasznie boli.- powiedziałam słabo.

- czekaj idę po tabletkę.- powiedział Will, i wyszedł a po chwili wrócił.- masz malutka.- podał mi szklankę wody i tabletkę. Od razu połknęłam.

- dziękuje.- powiedziałam.

- proszę malutka. Idź dalej spać. Rano pogadamy.- powiedział a ja zasypiałam. Obudziłam się o dziesiątej. Już mnie nic nie bolało. Wstałam, i poszłam się ogarniać. Nie było łatwo bo mi się kręciło w głowie od tego że nic nie jadłam. Ubrałam się w dres i uczesałam włosy.
Zeszłam na dół ale nie tak prędko, jak schodziłam po schodach miałam mroczki. I nastała ciemność.

PERSPEKTYWA TONEGO*

Właśnie wychodziłem z pokoju i zobaczyłem że Tola spada na schodach. Szybko podbiegłem do niej i ją złapałem. Była cała blada. Wyglądała dosłownie jak bałwan.
Przytrzymywałem ją, aż przyszedł Dylan.

- Co jej się stało!?- powiedział Dylan z przerażeniem.

- chyba zemdlała.- powiedziałem.

- zanieś ją na kanapę a ja idę po Vincenta!- powiedział Dylan. A ja zaniosłem ją na kanapę.

PERSPEKTYWA TOLI*

Obudziłam się w salonie. Nie wiedziałam co się dzieje. Moi bracia stali w około kanapy. Will rozmawiał z Vincentem.
Shane z Tonym. A Dylan trzymał mnie za rękę. Otworzyłam oczy. Wszyscy się na mnie spojrzeli, trochę się przestraszyłam.

- Malutka co się stało?- powiedział Will.

- nie wiem za bardzo. Może to przez moje serce?- powiedziałam.

- Droga Tola a czy to się nie stało przez to że nic nie jesz?- powiedział a mnie zamurowało. Nic nie jadłam od śmierci mamy.

- co!?- powiedział Tony

- uspokój się. Tola potrzebuje odpowiedzi.- powiedział Vincent tym swoim lodowatym wzrokiem.

-eh.. no.. może.., przejęłam się śmiercią mamy, że nie skupiłam się na jedzeniu..- powiedziałam ze strachem.

- malutka ale też coś trzeba jeść. Zrobię ci naleśniki.- powiedział Will.

- dobrze, dziękuję.- powiedziałam.

Rodzina Monet| Moje marzeniaWhere stories live. Discover now