Rozmowa z Vincent'em

269 11 8
                                    

Obudziłam się w salonie Livia'i, przypomniało mi się co się stało. Zobaczyłam że w około mnie jest moje rodzeństwo, rozmawiali z policjantami. Will trzymał mnie za rękę, ale zobaczył że się obudziłam.

- Dobrze że się obudziłaś malutka.- powiedział Will. Każdy spojrzał na moją osobę, a ja usiadłam na kanapie.

- ile byłam nie przytomna?- zapytałam.

- trzydzieści minut.- odezwał się nieznajomy brunet z policji.

- gdzie Livia? Nie umarła, prawda?- zapytałam natychmiast. Każdy wpatrywał się we mnie. Podszedł do mnie Tony.

- przykro mi, mała.- powiedział Tony. Will mnie przytulił, a ja się rozpłakałam i schowałam się w białej koszuli Will'a.

-musimy cię przesłuchać, dziewczyno.- powiedziała policjantka.

- za chwilę, dobrze?- odpowiedział Will.- widzicie przecież że jest załamana.- płakałam, i dusiłam się swoimi łzami. Tak samo jak dowiedziałam się że mama mi zmarła, tylko że teraz miałam wsparcie nowej rodziny. Will mnie mocno przytulał i pozwolił mi się wypłakać.- ma atak paniki.

- Możemy pojechać do szpitala, ale myślę że Tola kolejny raz nie chce składać tam wizyty.- powiedział Vincent. Zaprzeczyłam głową.- tak myślałem.

- czy masz na tyle siły żeby porozmawiać z policją?- zapytał mnie Will. Pokiwałam głową, odsunęłam się. Blondyn nadal mnie przytulał.

- miała na imię Livia.- powiedziałam.- ja byłam raczej nie śmiała, a ona szalona.- zrobiłam przerwę.- widziałam czasem ją, gdy paliła pod szkołą, skarżyła się na swoje problemy, a ja z tym nic nie zrobiłam.- wpatrywałam się w moje towarzystwo.- nie piła.- bawiłam się własnymi palcami.- i zadzwoniła do mnie rano. Była smutna.- spojrzałam na mężczyznę, który wszystko notował w notatniku. Później spojrzałam na rodzeństwo. Vincent był skupiony i wpatrywał się we mnie z kamienną twarzą. Will przytulał mnie i patrzył na mnie z troską. Dylan stał styłu kanapy, i wysłuchiwał mnie. Shane był spięty, widziałam po nim to. A Tony jak zawsze palił, i to jeszcze w pomieszczeniu.- i powiedziała.- spłynęły mi łzy. Opowiedziałam co mówiła, i co ja mówiłam ze szczegółami. Policja podziękowała, i powiedziała kiedy będzie pogrzeb.

Ja już byłam w pokoju i próbowałam zasnąć. Ale niestety nie mogłam, bo mnie to bolało i wykończyło. Całe godziny próbowałam chociaż zasnąć, tę godzinę jedyną. Zobaczyłam na godzinę, była trzecia. Ruszyłam do kuchni, po wode. Nikogo naszczęście nie było, zamiast wody wzięłam bandaż i wode utlenioną. Zawinęłam to wszystko, odpuszczając wodę. Usiadłam przy biurku w swoim pokoju i rozkręciłam ostrze. Spoglądałam chwile na ostrze i zrobiłam pięć głębokich kresek na nadgarstku. Odłożyłam zakrwawione narzędzie na biurko i opłukałam ranę wodą. Po chwili owinęłam bandażem nadgarstek i schowałam ostrze do szuflady od biurka. Posprzątałam po sobie i założyłam biało-czarny sweter w paski. Wyszłam na balkon się przewietrzyć, zapatrzyłam się w las. Po dziesięciu minutach postanowiłam, zejść na dół i zrobić sobie kawy, bo tak nie potrafiłam już zasnąć. Zauważyła Will'a tym razem w kuchni. Spojrzał na mnie ze zmartwieniem.

- tak wcześnie wstajesz malutka? Jest czwarta.- powiedział ze zdziwieniem.

- obudziłam się i nie mogę już zasnąć, więc przyszłam zrobić sobie kawę.- powiedziałam. Włączyłam kawomat.

- będziesz piła kawę?- zapytał ponownie Will. Pokiwałam głową.

- cóż, szkoła czeka dziś.- powiedziałam. Stałam tyłem do niego, więc mogłam się spodziewać że patrzy na mnie ze zdziwieniem i niewie co zrobić, w takiej sytuacji. Naszczęście na ratunek mu przybył Vincent, jak zawsze w garniturze. Dla mnie niestety to nie był żaden ratunek. Nalewałam właśnie kawy, gdy przy moim boku znalazł się Vincent. Vincent spojrzał na Will'a mroźnym spojrzeniem i wyczytał co się dzieje z wyrazu twarzy jego brata blondyna.

Rodzina Monet| Moje marzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz