Uciekłam. Nareszcie po tylu latach. Szybkim krokiem oddalałam się od Więzienia. Więzienia, czyli wielkiego szklanego budynku, który kształtem przypominał połowę bańki mydlanej. Mieszkałam tam od ... no od zawsze, nigdy nie wychodziłam na dwór. I teraz nareszcie byłam wolna, wystarczyło tylko ukraść kluczyki - dziecinnie łatwe - i przegryźć bransoletkę, która miała nadajnik namierzający - przegryzienie tego nie było takie łatwe, ale udało się. Odwróciłam się, za mną połyskiwała okrągła, szklana kopuła Więzienia. Uśmiechnęłam się i głęboko odetchnęłam świeżym powietrzem. Tak to powietrze było prawdziwe a nie pobieranie z zewnątrz i przefiltrowywane ze wszystkich niedogodności. Nazywam się Wera albo Weronika. Do teraz mieszkałam w laboratorium gdzie małym dzieciom wszczepiano cudze DNA, albo karmiono sterydami by były super silne. Ja jestem właśnie takim „wyrobem", najprawdopodobniej ja mam w swoim DNA cudze DNA, ponieważ na sterydy mam uczulenie. Mam także 14 lat i inteligencję na tym poziomie, albo i trochę wyższym. Dla was, normalnych, to takie zwykłe ale Obiekty Badań- jak nas nazywano - często mają inteligencję nie przekraczającą inteligencji 7 latka.