Otwieram oczy. Mrugam parę razy, by przyzwyczaić się do światła wpadającego przez wąskie okno tuż pod sufitem. Musi być ranek, światło pada prosto na moją twarz. Pochylam w miarę możliwości głowę, by nie widzieć oślepiającego słońca. Odwrócić się nie mogę, moje ciało jest zbyt odrętwiałe. (...) Powinienem się stąd wydostać. Być może uda mi się dotrzeć w jakieś bezpieczniejsze miejsce, zanim ona wróci. Znaleźć kogokolwiek kto mógłby mi pomóc. Nie mogę tu zostać. Nie mogę przecież zginąć.