Dramione- Zaopiekuj się mną.

By Bylam_XYZ

132K 5.1K 1.9K

Czy mały chłopiec i jego pragnienie matczynej miłości będzie w stanie stopić lód i przełamać mur nienawiści... More

Prolog.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
Epilog.

8.

5.2K 204 59
By Bylam_XYZ

Jasne promienie słońca leniwie wlewały się do pokoju, nieustępliwie zalewając kobiecą twarz swoim blaskiem. Światło poranka dotarło przez zamknięte powieki do jej umysłu, zmuszając do otwarcia oczu.

Była tak zmęczona, że nie pamiętała nawet, jak i o której dotarła do domu, ale musiała w nim przecież być, wyraźnie wyczuwała pod sobą miękkość materaca. Walcząc z resztkami snu, niechętnie zmusiła swoje powieki do uniesienia się. I wtedy przyszło zdezorientowanie...

Nie spała w swoim łóżku, nie była nawet w swoim domu. Ciągle miała na sobie wczorajszą sukienkę, a bordowa pościel, w którą była zaplątana z całą pewnością nie była jej znana. Podobnie, jak reszta pokoju. Miała mgliste wrażenie, że kiedyś już pobieżnie oglądała to miejsce, ale jej rozespany mózg nie umiał przywołać dokładnego wspomnienia.

Czując jak dezorientacja zalewa ją falami, usiadła na łóżku rozglądając się za butami. Nie było ich ani przy łóżku, ani nawet w zasięgu wzroku. I nagle, kiedy z bezradnością rozglądała się za integralną częścią swojej garderoby, zupełnie niczym zimny prysznic spłynęło na nią zrozumienie.

Dokładnie pamiętała, że zostawiła swoje pantofle obok fotela w pokoju Scorpiusa. Nogi za bardzo ją bolały, żeby wkładać buty w czasie usypiania chłopca. A potem chciała tylko trochę odpocząć zanim wróci do domu i...
- O Merlinie, zasnęłam u Malfoya - szepnęła że zgrozą, nagle uświadamiając sobie, że znajduje się w sypialni gościnnej, którą Scorpio pokazywał jej pierwszego dnia pracy. - Tylko jak ja się znalazłam w tym pokoju? - zapytała sama siebie, kiedy w dużym lustrze wiszącym obok drzwi, próbowała ujarzmić zburzoną po nocy fryzurę.

Czując się jak intruz, pomału otwarła drzwi pokoju i zajrzała na korytarz. Było cicho, więc na palcach ruszyła do dziecięcego pokoju. Przecież nie mogła stąd wyjść na boska.

Delikatnie uchyliła drzwi i zajrzała do pokoju. Scorpio spał w najlepsze, rozkopany tak, że zastanawiała się po co mu w ogóle ta pościel i wyglądał uroczo, jak w sumie każde śpiące dziecko. Szybko też odnalazła wzrokiem swoje trzewiki i już po chwili opuszczała pokój ze zgubą w dłoniach. Nie chciała zakładać ich tutaj, bo obcasami narobiłaby hałasu na schodach i w holu. Miała nadzieję, że jeśli skompletuje swój strój już na ganku, to nikt jej nie usłyszy i nie zauważy, że spędziła tutaj noc.

Schodząc do holu czym prędzej sięgnęła po swoj płaszcz i przewieszając go przez ramię już wyciągała rękę w stronę klamki, kiedy za jej plecami odezwał się tak dobrze znany jej ostatnio głos.
- Nie ładnie wymykać się z samego rana, nawet bez przywitania - blondyn stał w drzwiach od salonu trzymając w dłoniach kubek z kawą i opierając się nonszalanco o framugę. - Takie zachowanie rani ludzkie uczucia...
- Chyba nie mówisz o swoich, co? - odgryzła się. No i szlag trafił jej angielskie wyjście.

- Granger, nie raz wymykałem się z czyjegoś domu nad ranem, ale przynajmniej zostawiałem kartkę z informacją, że było bosko - zakpił sugestywnie i poruszył brwiami w ten maloyowy sposób. Ewidentnie czuł się już dużo lepiej. - Kawy? - zapytał, a ona bardzo musiała się pilnować, żeby jej szczęka nie uderzyła o posadzkę.

- Proponujesz mi kawę? - upewniła się. Może jeszcze nie było z nim aż tak dobrze, jak myślała.
- Większość ludzi pije ją o poranku - wzruszył ramionami i wyciągnął w jej stronę kubek, który trzymał w dłoniach. - To tylko kawa, kobieto! - westchnął widząc jej niepewność.
- Dz.. dziękuję, chyba? - odpowiedziała na pół twierdząc na pół pytając, a on jedynie pokręcił głową.

- Mam nadzieję, że nie umrzesz, kiedy zaproponuje jeszcze śniadanie? - zapytał że śmiechem odwracając się do salonu.
- Nie wytrzeźwiałeś jeszcze, prawda? - zapytała po tym, jak odłożyła swoje buty i płaszcz.
- Przeciwnie, jestem trzeźwy, świeżutki i radosny, jak skowronek - odpowiedział już z kuchni, gdzie właśnie wrzucał na patelnię porcję bekonu.
- W takim razie pewnie uderzyłeś się wczoraj w głowę - zawyrokowała mierząc go bacznym spojrzeniem. I wcale nie podobało jej się to, że jej pierwszą myślą było, jak dobrze wygląda w szarych dresowych spodniach, zielonej koszulce i z bosymi stopami.

- Czy ty choć raz mogłabyś nie pyskować i przyjąć do wiadomości, że po prostu próbuję być miły? - zirytował się rzucając jej piorunujące spojrzenie znad kuchenki.
- Ty? Miły? Dla mnie? - wyrzucała z siebie nieskładne pytania. - Słyszysz sam siebie, jak to brzmi? - upewniła się siadając na wysokim stołku przy kuchennym barze.

Po jej ostatnich słowach mężczyzna oderwał się od wykonywanej czynności i pomału podszedł z drugiej strony wyspy.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę tego powtarzać - zaczął nachylając się do niej przez blat. Był tak blisko, że wyraźnie czuła, jak jego oddech pachnie pitą przed chwilą kawą. - Nie przychodzi mi łatwo przyznanie tego, ale mam u ciebie dług wdzięczności - wyrzucił z siebie, a ona ze zdziwieniem odkryła, że nie powiedział tego z ironią. - Miałaś wczoraj wolne i wcale nie musiałaś nawet odbierać tamtego telefonu - przypomniał jej, a ona zagubiła się bez reszty w jego oczach. Nigdy wcześniej nie zauważyła, że stalowe tęczówki ma poprzetykane siecią błękitnych plamek.

Musiała bardzo skupić się na powrocie do rzeczywistości, żeby móc wysłuchać dalszej wypowiedzi.
- A ty nie tylko tu przyszłaś, ale jeszcze przyniosłaś eliksir, który postawił mnie na nogi - kontynuował, jakby zupełnie nie zdając sobie sprawy z rozkojarzenia kobiety. - Wiec teraz Granger, bardzo cię proszę, siedź na tyłku i delektuj się swoją kawą, a kiedy młody wstanie zjemy wszyscy razem śniadanie - zakończył i nie czekając na jej reakcję odwrócił się od niej.

Kiedy tylko Malfoy stanął z powrotem przy patelni, ona poczuła jakby jakaś niewidzialna siła zmniejszyła nacisk na jej ciało. Musiała to przyznać, czy jej się to podobało, czy nie, ten cholerny ślizgon po prostu przyszpilił ją w miejscu samą tylko siłą swojego magnetycznego spojrzenia. No i zrobił doskonałą kawę, dodała po chwili, kiedy w końcu upił a łyk ze stojącego przed nią kubka.

Od tamtego czasu zapadła między nimi cisza. Hermiona idąc za radą mężczyzny istotnie skupiła się na swoim napoju, on zaś bez reszty oddał się robieniu śniadania. Usmażył już bekon i jajecznicę, po czym rzucił na nie zaklęcie, aby nie traciły ciepła i zabrał się za mieszanie twarożku z wędzonym łososiem. Robił to tak naturalnie, jakby sprawiało mu to wręcz przyjemność, a ona zaś miała przyjemność z rzucania mu ukradkowych spojrzeń. Mogła go nie lubić, ale na Godryka, nie była przecież z kamienia i potrafiła docenić seksowny męski zadek. Zwłaszcza jeśli bezczelnie podrygiwał jej przed oczami.

- Trzymaj, spróbuj i powiedz, czy jest dobrze doprawione - nagle jakby z nikąd pojawiła się przed jej twarzą łyżka z porcją twarożku, który dotąd Draco tak pieczołowicie przyrządzał.

Niepewnie nachyliła się w jego stronę i pozwoliła, żeby umieścił serek w jej uchylonych ustach. Nie miała pojęcia, że równocześnie z nią, on również pomyślał o tym, że do czego to doszło, Draco Malfoy karmi Hermionę Granger.

- Mmmmm.... to jest naprawdę pyszne! - pochwaliła. I naprawdę tak było. Dokladnie wyczuwała smak ryby i delikatne aromaty koperku i cytryny, których dodał. A wszystko odpowiednio uzupełnił solą i pieprzem tak, że smak był wyrazisty. Całość dosłownie rozpływała się na języku.
- To dobrze, bo trzeba cię trochę dokarmić - zawyrokował odwracając się od niej. - Wydaje mi się, że masz trochę niedowagi - rzucił od niechcenia.

- Ty się od mojej wagi odpierwiastkuj! - warknęła zaskoczona jego uwagą. - Ważę tyle ile powinnam! - fuknęła urażona.
- Ja ci powiedziałem, że ważysz za mało, a ty się wściekasz, jakbym cie conajmniej od grubasa wyzwał - zaśmiał się. I weź tu człowieku zrozum te kobiety...
- Moja waga to moja sprawa! Poza tym, jakie TY możesz mieć o tym pojęcie? - prychnęła.

- A jak myślisz, jak się dostałaś do łóżka w nocy? - zapytał unosząc brew i mierząc w nią nożem, którym kroił ogórka. - No chyba, że miałem ci pozwolić na spędzenie nocy na tym bujanym fotelu, to wtedy sorry - zironizował ciągle mierząc ją wzrokiem. Podobało mu się, jak się zmieszała. Jej wzrok nie był już taki twardy, a policzki delikatnie się zarumieniły.
- Ty mnie przeniosłeś? - zapytała zbita z tropu. Tego się nie spodziewała, a już na pewno nie po nim.
- Nie, użyłem zaklęcia lewitującego - zakpił przekornie.- Jasne, że cię przeniosłem.

- Ale czemu? - zapytała. Takie gesty nie mieściły się w ramach ich znajomości.
- A czemu ty okryłaś mnie tym paskudnym kocem wczoraj? - odbił piłeczkę, obserwując jak jej oczy rozszerzają się w zdziwieniu. - Nie patrz tak na mnie. To musiałaś być ty, bo po pierwsze Scorpio nie sięgnąłby go z wysokiej półki, a po drugie doskonale wie, że nie trawię tej szmaty - wyjaśnił. I faktycznie była to prawda, dostali ten koc w prezencie od teściowej, kiedy Astoria była już bardzo chora, a on z miejsca go nie polubił. Wydawał mu się za bardzo infantylny z tymi swoimi długimi kłakami, no a poza tym, kto by lubił prezenty od teściowej...

Od odpowiedzi na te krępujące pytania uratowało ich pojawienie się w salonie Scorpiusa. Dziecko natychmiast podbiegło do Hermiony, żeby się przywitać i wyrazić zdziwienie jej obecnością. Draco wyjaśnił mu, że wczoraj było już za późno, żeby wracała i dlatego została na noc i teraz zje z nimi śniadanie. A kiedy w końcu całą trójka usiedli do stołu, aby zjeść posiłek dziecku buzia wręcz się nie zamykała. Koniecznie chciał streścić ojcu wszystko, co robił wczoraj ze swoją opiekunką i zapewnić, że chciałby, żeby częściej zabierała go na takie wycieczki.

- To może dziś ja zabiorę cię na jakąś wyprawę?- zaproponował synowi, kiedy tylko jego opowieść dobiegła końca. - Może wybierzemy się poszukać Nessie? - rzucił niewinnie. Syn od dłuższego czasu wiercił mu dziurę w brzuchu o wyjazd do Szkocji.
- Loch Ness? - młody aż otworzył buzię. - HURRA!!! - wrzasnął.
- No, jak będziesz się tak wydzierać, to Nessie z pewnością się nie pojawi - upomniał syna jednocześnie czochrając jego fryzurę. - A teraz jedz, bo głodny nie będziesz miał siły na poszukiwania.

Syn natychmiast spełnił jego wymaganie, ładując do buzi wielką porcję jajecznicy. Przez chwilę słychać było jedynie dźwięki sztućców uderzajacych o talerze. Hermiona zastanawiała się właśnie, kiedy powinna się z nimi pożegnać, żeby nie wyjść na niewdzięczną, kiedy ponownie odezwał się chłopiec.

- Tato, a czy Hermiona może pojechać z nami? - zapytał przymilnie, a ona poczuła, jak ciężki kamień opada jej do żołądka. Mówiąc o tej sytuacji krępująca, to spore niedopowiedzenie.
- To jej musisz zapytać, bo teoretycznie ma dziś wolne i może mieć jakieś plany - zaczął mężczyzna, a ona posłała mu wzrok bazyliszka. - Osobiście nie mam nic przeciwko - zakończył i próbował się nie zaśmiać na widok totalnego osłupienia gryfonki, jednak zdradziły go drgające kąciki ust.

- Hermiono? - zapytało dziecko robiąc maślane oczy.
- No nie wiem, nie wolisz pobyć z tatą? - zapytała z rezerwą.
- Chcę być z tatą i z tobą!- upierał się maluch, a ona szukała wzrokiem ratunku u jego ojca. No przecież nie może podobać mu się wizja spędzenia z nią całego dnia...

Kiedy tak mierzyli się wzrokiem Malfoy nagle zrobił coś, czego w życiu by się po nim nie spodziewała. Mrugnął do niej i delikatnie skinął głową dając jej sygnał, że jak najbardziej nie ma nic przeciwko jej obecności w trakcie wycieczki.
- To masz w końcu jakieś plany, czy nie? - zapytał ubawiony. Jeśli się zgodzi, to może być całkiem ciekawy dzień... No, ale oczywiście robił to przede wszystkim dla dziecka.
- Niby nie...- odpowiedziała cicho i niepewnie.
- No, to ustalone! - zawyrokował Malfoy, a uradowany Scorpio natychmiast pobiegł do swojego pokoju, żeby się szykować. - Przypuszczam, że będziesz chciała się przebrać - stwierdził. - Choć nie powiem, w tej sukience wyglądasz nadwyraz korzystnie - rzucił komplementem, a jej oczy zwężyły się podejrzliwie.

- W co ty pogrywasz, Malfoy? - zapytała szybko, rozglądając się, czy gdzieś w pobliżu nie ma Scorpiusa. - Od kiedy jesteś taki chętny, żeby spędzać że mną czas?
- Tobie naprawdę nie można powiedzieć komplementu, żebyś zaraz nie zaczęła węszyć spisku?- zakpił, naprawdę nie wiedział, jak ma się do niej odzywać, żeby nie odbierała tego, jako atak. - W nic nie pogrywam - odpowiedział jednak na jej pytanie. - Jak powiedziałem wcześniej, mam u ciebie dług -przypomniał. - No i może pora już też przestać zachowywać się, jak dzieci w przedszkolu, a neutralny grunt to najlepsze miejsce do poznawania nowych ludzi - wyjaśnił wzruszając ramionami.

- I co? Może nagle zacząłeś mnie lubić? - zakpiła, a on spojrzał na nią twardo tymi swoimi niesamowitymi oczami.
- Nie, Granger, absolutnie nie - skłamał. No, ale przecież jej się nie przyzna, że pół nocy i cały poranek myślał tylko o niej i o tym, jak można roztopić nieco ten lód między nimi. - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś ty polubiła mnie- uśmiechnął się zadziornie.
- Chyba w twoich snach!- odgryzła równie słodko, co kłamliwie.
- Nie wykluczam, Granger. Może kiedyś...- zripostował się nieco złośliwie, a ona miała wielką chęć wspomnieć mu o wczorajszym popołudniu, kiedy jego stanowisko wyglądało zgoła inaczej. - Ale dość tych czułości - dodał nagle, a ona znów spiorunowała go wzrokiem.
- Ty naprawdę uderzyłeś się w głowę - prychnęła, jak rozjuszony kocur.
- A ty naprawdę zaraz pojedziesz w tej kiecce - przedrzeźnił ją i wymownie zerknął na zegarek.

Chwilę później już w bardziej cywilizowany sposób umówili się, że kobieta szybko przeniesie się do swojego domu i za maksymalnie pół godziny wróci gotowa do drogi. Draco zaś w tym czasie postanowił posprzątać po śniadaniu i przygotować prowiant na później. O ile dobrze pamiętał, to przy jeziorze szansa na zjedzenie czegoś była jedynie w okresie letnim. Szykując kanapki słyszał, jak Scorpio szykuje się na górze i pomału zaczynało go zastanawiać, czemu to tak długo trwa.

Tajemnica rozwiązała się chwilę później, kiedy jego syn wpadł do kuchni obwieszczając, że jest gotowy. Draco natomiast niemal usiadł w miejscu, kiedy go zobaczył. Jego syn bowiem ubrał na siebie przebranie mugolskiego żołnierza, na głowę założył olbrzymią latarkę czołową, którą kupił mu, gdy młody bał się ciemności, zaś przez jedno ramię przewiesił zabawkowe łuk i kołczan ze strzałami, przez drugie zabawkowy karabin, a przy pasku drewniany miecz. W dłoniach zaś dumnie dzierżył siatkę na motyle. Na pytanie ojca, po co mu właściwie to wszystko, odparł ze śmiertelną powagą, że nie pozwoli, aby coś go zaskoczyło.

Chwilę trwało zanim Draco namówił go na przebranie się w swoje zwykłe ubranie i przekonał, że w zupełności wystarczą mu jedynie lornetki, bo po pierwsze Nessie w ogóle nie pojawi się, jeśli wyczuje tyle niebezpiecznej broni, a po drugie, nawet jeśli to zrobi to bardzo daleko od brzegu i z pewnością miecz na nic mu się wtedy nie przyda. Pięciolatek uparł się jednak, że mimo wszystko zabierze że sobą łuk i strzały, tak na wszelki wypadek. I z tym mężczyzna postanowił już nie polemizować, tylko samemu iść przygotować się do drogi.

Kiedy dziesięć minut później wyszli na zewnątrz, Hermiona już siedziała na ganku. Przebrała się w granatowe, obcisłe dżinsy, czarna bawełnianą bluzkę z krótkim rękawem, szarą bluzę z kapturem, która teraz była rozpięta, a na ramieniu trzymała jeszcze sportową kurtkę. Na nogach miala buty do chodzenia po górach, a włosy spięła w zagiętego kucyka. Z całą pewnością była gotowa do dalekiej podróży. Draco też zrezygnował z biurowej elegancji na rzecz traperów, spodni bojowek, szarej koszulki z długim rękawem i czarnej sportowej bluzy. Wyglądali jak rasowi turyści, no może poza ekwipunkiem jego syna, który kobieta właśnie zmierzyła zdziwionym wzrokiem.
- Nie pytaj... - mruknął, a biorąc syna na ręce i sadzając na lewym przedramieniu, wyciągnął do niej swoją prawą dłoń.

Hermiona przez chwilę patrzyła na wyciągniętą rękę, jednak po głębszym oddechu pewnie uchwyciła jego chłodne palce. Skoro chce być przewodnikiem, to niech mu będzie...

Rozległ się trzask i zanim ktokolwiek zdążyłby mrugnąć, cała trójka zniknęła, aby niemal natychmiast pojawić się w miejscu oddalonym o setki mil od Londynu.

Continue Reading

You'll Also Like

9.1K 110 14
#rodzinamonet #tonymonet
10.8K 506 20
Kiedy rodzina Madison Monet ginie w wypadku samochodowym młoda dziewczyna dowiaduję się, że ma 5, jak się później okazuje młodszych braci, o których...
39.5K 1.2K 44
Edward zerwał z Bellą, jednak on i jego rodzina nie wyjechali. Zapraszam do czytania!
15.5K 394 22
Co by było, gdyby Tom Marvolo Riddle, znany też jako Lord Voldemort, miał młodszą siostrę? I szukałby jej przez większość swojego życia? Wciel się w...