[T] The Gloriana Set | Dramio...

MeMyselfAndVeraVerto tarafından

203K 5.8K 1.9K

Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby r... Daha Fazla

Rozdział 1: Mój
Rozdział 2: Tłumaczenia
Rozdział 3: Mieszanka nastrojów
Rozdział 4: Codex Runicus
Rozdział 6: Srebrny znicz
Rozdział 7: Ślizgońskie nabory
Rozdział 8: Fiducia
Rozdział 9: Impreza u Gryfonów, Część I
Rozdział 10: Impreza u Gryfonów, Część II
Rozdział 11: Kac
Rozdział 12: Obiad z Wężami
Rozdział 13: Uroki
Rozdział 14: Kłótnia
Rozdział 15: Odgłosy Piskliwych Myszek
Rozdział 16: Mrugoziele
Rozdział 17: Prawda i jej konsekwencje
Rozdział 18: Gryffindor kontra Slytherin
Rozdział 19: Powrót do zdrowia
Rozdział 20: Urodziny Hermiony
Rozdział 21: Hogsmeade
Rozdział 22: Niespodzianki
Rozdział 23: Złożona groźba słowna
Rozdział 24: Irytujący, ale okazjonalnie przydatny
Rozdział 25: Kolacja z Teodorem
Rozdział 26: Bezwstydny
Rozdział 27: Unikanie i czmychanie
Rozdział 28: Maska się zsuwa
Rozdział 29: Zaklęty

Rozdział 5: „Walka ze złem to zabawa!"

3.6K 235 106
MeMyselfAndVeraVerto tarafından

Lunch był dla Gryfonów dość burzliwym wydarzeniem, kiedy to Ron raczył każdego dookoła historią katastrofy z zajęć eliksirów. Wszyscy słuchali, jak Ron mówił, że celowo sabotował eliksir swój i Lavender, by upokorzyć Malfoya, co dało efekt tak spektakularny, że bez wątpienia było to warte dodatkowej pracy. Słowa „pomarańczowa fretka" zajmowały bardzo ważne miejsce w całej opowieści. Nikt nie chciał słuchać obronnych wyjaśnień Hermiony, a ona sama zdążyła pożałować, że nie pozwoliła, by ten cholerny eliksir wybuchł i zabił ich wszystkich.

Lavender przez cały czas rozglądała się po Wielkiej Sali w poszukiwaniu Malfoya, który tego dnia się w niej nie pojawił. Hermiona westchnęła i napiła się tego nieszczęsnego soku dyniowego. Prawie zrobiło jej się żal Malfoya, chociaż wcześniej nie sądziła, żeby kiedykolwiek było to możliwe. Minęły zaledwie dwa dni, a ona już dwukrotnie ugodziła go w naprawdę czułe punkty: dziedzictwo i włosy.

Chlubiący się swoim zwycięstwem Ron trzymał się przy niej w przerwach między zajęciami, co rusz kładąc dłoń na jej plecach. Takie zachowanie znacznie osłabiło entuzjazm Hermiony co do ich sobotniej kolacji i wahała się nad jej odwołaniem. Może sama, z dala od Malfoya, mogłaby dotrzeć do Rona i nakierować ich przyjaźń na bezpieczny grunt. Tak, poczeka cierpliwie do soboty, a potem w końcu zaczną zachowywać się jak dorośli.

— Przestań się tak unosić, Ron! — wrzasnęła, kiedy ponownie dotknął jej łokcia na korytarzu. — Jestem w stanie samodzielnie chodzić!

Cóż, nie trwało to długo. Ron wyglądał na zranionego, a potem jego wzrok pociemniał. Czy zdążą dotrwać bez kłótni chociaż do weekendu?

Była tak zirytowana, że zapomniała o nowym nauczycielu obrony przed czarną magią, dopóki nie dotarła do drzwi klasy. McGonagall stworzyła specjalne seminarium dla wybranych „weteranów wojennych" z siódmego i ósmego roku, z ich własnym nauczycielem. Hermiona zaczęła się zastanawiać, kto to może być. Nie była pewna, czy ktokolwiek mógłby ją odpowiednio nauczyć tego przedmiotu. Może za wyjątkiem samej McGonagall lub ducha Snape'a.

— Czy mamy po prostu wejść? — zapytał Neville, lekko szurając nogami. Reszta grupy milczała. Ron i Ginny wzruszyli ramionami, Lavender wyglądała na przestraszoną, a Luna tylko spoglądała na sufit korytarza, licząc ględatki niepospolite, czy coś w tym stylu. Nawet Prefekt Naczelny Ernie Macmillan nie wyglądał na chętnego do działania.

Cóż, nie ma sensu czekać. Hermiona wkroczyła do klasy, a wszyscy zatrzymali się i obserwowali jej działania. Pokój został przekształcony w kwiecistą łąkę bez biurek, tablic i książek. Miękkie fotele i pufy tworzyły pośrodku ciasny pierścień, a gigantyczne stokrotki kołysały się na nieistniejącym wietrze wzdłuż ścian. Na środku stała mała kobieta.

Hermiona uświadomiła sobie, że ich nauczycielka nie była zwykłą kobietą, ale wróżką, choć całkiem sporą jak na wróżkę. Rozmiarami dorównywała mniej więcej czteroletniemu dziecku, miała złote włosy, twarz lalki i różowe skrzydła. Ubrana była w zwiewną, srebrzystą sukienkę, a jej jedynym ustępstwem dla roli nauczyciela był złoty szal z herbem Hogwartu na obu końcach.

— Witajcie! — pisnęła, klaszcząc w dłonie. Jej stopy zawisły około pół metra nad podłogą, a skrzydła lekko zatrzepotały. — Nazywam się profesor Dzwonek i witam na mojej łące! Proszę, usiądźcie!

Hermiona i Ron wymienili szybkie spojrzenia i zajęli miejsca obok siebie, tymczasowo zjednoczeni w szoku. Pozostali również wybrali swoje pufy. Po drugiej stronie Hermiony usiadła po chwili Luna.

— O nie, kochanie, proszę usiądź tutaj przy mnie! — Dzwonek zawołała do niej ze swojego własnego żółtego pufa. — Żadne gnębiwtryski nie będą cię tu rozpraszać! — Luna chętnie dołączyła do wróżki, zostawiając pustą torbę obok Hermiony.

— Kogo brakuje? — zapytała wróżka. — Ach, oto śliczny chłopiec! Wejdź, kochany!

Śliczny chłopiec w drzwiach okazał się być Malfoyem wślizgującym w ostatniej chwili do sali. Hermiona przygryzła wargę. Naprawdę starała się być miła, a Ron i tak pośmiał się dzisiaj już wystarczająco. Malfoy wyglądał na niewzruszonego, choć lekko podupadłego na duchu. Z gracją usiadł na pomarańczowym pufie po lewej stronie Hermiony, zachowując się, jakby rzeczywiście był „cudownym chłopcem", jak nazwała go przed chwilą ta niespełna metrowa wróżka. Hermiona nie potrafiła się z tym nie zgodzić.

— Zamknij się, Ronaldzie! — syknęła.

— Och, wszyscy jesteście uroczy! — zawołała profesor Dzwonek, uśmiechając się do Rona. — Masz taki melodyjny śmiech, mój drogi chłopcze. A twoje włosy są niczym letni zachód słońca! — zaświergoliła. Śmiech Rona przycichł, jakby chłopak się przydusił.

Hermiona ułożyła się wygodnie na pufie, wyciągając nogi. Oparła się pokusie wyciągnięcia różdżki i wydłużenia swojej plisowanej, mundurkowej spódnicy. Ron z lekkim uśmiechem leniwie spoglądał na jej nogi, a na jego twarzy i szyi pojawił się lekki rumieniec. Jego dłoń znajdowała się zaledwie kilka cali od jej uda. Jeśli mnie dotknie, przeklnę go.

— Aksamitka, dyrektor McGonagall, była tak miła, że zaprosiła mnie w tym roku do nauczania was zaawansowanej obrony przed czarną magią — kontynuowała profesor Dzwonek. — Jestem zaszczycona! Moja filozofia obrony jest dość prosta i można ją podsumować jednym zdaniem.

Machnęła dłonią w stronę tablicy, na której pojawił się różowy napis: Obrona Przed Czarną Magią — Walka Ze Złem To Zabawa!

— Wiem, że wszyscy macie już trochę doświadczenia w walce z czarną magią – dobra robota! Aksamitka prosiła mnie o... tak, kochanie, masz pytanie? Tak szybko? Moja droga, nie musisz podnosić ręki!

Hermiona opuściła dłoń, próbując nie przeszyć wróżki piorunującym spojrzeniem. Najwyraźniej wszystkie tegoroczne zajęcia miały zostać opanowane przez totalną anarchię.

— Tak, pani profesor...

— Dzwonku, proszę.

— Tak, Dzwonku... kim jest Aksamitka?

— Panią dyrektor McGonagall, oczywiście!

— Ale imię pani dyrektor to Minerwa — powiedział Ernie.

— Ach, tak — przytaknęła Dzwonek. — Ale wasza urocza dyrektorka jest Przyjaciółką Wróżek, mój drogi chłopcze.

— Przyjaciółką Wróżek? — powtórzyła Hermiona.

— O tak — oznajmiła sennie Luna. — Zauważyłam to już na pierwszym roku. Ma nad głową pierścień z małych bukiecików.

Dłoń Rona zbliżyła się do uda Hermiony, co skłoniło ją do odsunięcia się i przypadkowego trącenia w ramię Malfoya siedzącego po drugiej stronie. Czy te pufy muszą stać tak blisko siebie? Odwróciła się, zerkając na blondyna, którego oczy były niczym kruszony lód. Ciepłe słońce... droga woda kolońska... Hermiona odchrząknęła i spojrzała podejrzliwie na nauczycielkę.

— Tak, w rzeczy samej, moja Księżycowa Dziewczyno — zaćwierkała Dzwonek. — Aksamitka jest pięknym duchem, słodkim jak poranna rosa. — Zapadła krótka chwila ciszy, a cała klasa gapiła się na wróżkę. — Teraz czas na wasze pierwsze zadanie — kontynuowała jakby nigdy nic. Machnęła ręką, a na kolanach każdego z uczniów pojawił się zwój pergaminu.

— Chcę, żebyście wszyscy pomyśleli teraz o miłości — ciągnęła. — Miłości do rodziny, przyjaciół, miejsc i rzeczy, i tak, również o miłości romantycznej. — Siedząca naprzeciwko Hermiony Lavender spuściła wzrok i zarumieniła się. — Chciałabym, żebyście wszyscy dziś pisali w tym duchu. O miłości. Każdy z was ma na swoim zwoju czyjeś imię – zanotujcie po trzy rzeczy, które kochacie w tej osobie, a ta osoba z kolei napisze coś, co kocha w was. Luno, kochanie, my napiszemy o sobie nawzajem.

Hermiona otworzyła swój zwój i prawie zemdlała z ulgi: Lavender Brown.

Ron podskoczył.

— Co?! To musi być jakiś chory żart! — wykrzyknął, machając pergaminem, na którym wyraźnie widniało: Draco Malfoy.

Hermiona nie zdążyła zakryć ust, zanim głośny chichot wyrwał się z jej gardła. Ron wyglądał na gotowego wspiąć się na najbliższą stokrotkę i wyskoczyć przez okno. Rzuciła kolejne spojrzenie w stronę Malfoya, którego twarz była pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu.

— Już, już, kochanie — powiedziała Dzwonek, zachęcając Rona do powrotu na jego pufa. — Każda osoba ma jakieś urocze cechy. Chciałbyś, żebym ci pomogła? Powiedz mi, co sądzisz o uśmiechu pana Malfoya? Jestem pewna, że ma bardzo miły uśmiech, chociaż jeszcze go nie widziałam... Czy kiedykolwiek rozmawialiście o...

Hermiona pokładała się ze śmiechu. Wątpiła, żeby w tym roku nauczyli się na tych zajęciach czegokolwiek poza absolutnymi bzdurami, ale nie oznaczało to, że równocześnie nie mogły stać się one jej ulubionymi. Reszta klasy zwijała się w chichocie, a Neville powoli zsuwał ze swojego pufa, siadając po turecku na podłodze. Spojrzenie Hermiony, nie mogąc się oprzeć, ponownie powędrowało ku Malfoyowi. Wydawało jej się, że chłopak z całych sił próbował się nie uśmiechnąć.

— Ja... Ja nie potrzebuję pomocy — powiedział Ron, iście przerażony. Wrócił do swojego pufa z twarzą czerwoną niczym dorodna czereśnia. — Hermiona — szepnął. — Pomóż!

— Jego oczy — powiedziała głośno — niczym wzburzone morze....

— To nie jest śmieszne! — warknął i odwrócił się od niej.

Hermiona szybko skończyła swoje zadanie i zwinęła pergamin lekkim stuknięciem różdżki. Co zaskakujące, Malfoy skończył prawie tak samo szybko, po czym rozłożył się na swoim pufie niczym rzymski cesarz, wyglądając na bardzo zadowolonego z siebie.

— Koniec czasu! — ogłosiła Dzwonek. — Teraz przeczytajmy na głos zawartość naszych zwojów! To świetna zabawa! Ja zacznę...

Wróżka poetycko opowiadała o urodzie, wrażliwości i swobodnym duchu Luny, a Luna opowiedziała równie grzecznie o Dzwonku. Ernie i Ginny wymienili uprzejme komplementy, a Lavender wyczytała jedynie trzy rzeczy, w których Hermiona była świetna.

— Uwielbiam to, że Lavender jest odważna — oznajmiła Hermiona. Jeśli ktoś coś robił, zawsze warto było zrobić to dobrze. — Uwielbiam to, że Lavender zawsze wierzy w ludzi. Uwielbiam to, że Lavender nie przywiązuje uwagi do starych urazów.

W przeciwieństwie do niektórych osób, które znam, pomyślała, patrząc znacząco na Rona.

Dzwonek wyglądała na zadowoloną.

— A pan Weasley?

Ron pokręcił głową, krzyżując ramiona na piersi.

— Nie. Nic.

— Z pewnością jest coś w tym uroczym chłopcu...

— Nie.

Dzwonek wyglądała na zasmuconą.

— Dobrze, w takim razie pan Malfoy?

Blondyn z rozmachem rozwinął swój pergamin.

— Uwielbiam to, jak Weasley uważa, że nawet szokująco niskie standardy, których się od niego oczekuje, są niemożliwe do osiągnięcia. Uwielbiam sposób, w jaki Weasley myśli każdą częścią swojego ciała za wyjątkiem mózgu. Uwielbiam to, jak Weasley wpada we wściekłość, kiedy czegoś nie rozumie, co oznacza, że jest wściekły praktycznie przez cały czas.

Blondyn spokojnie rozejrzał się po pokoju.

— Czy tyle wystarczy? Zawsze mogę napisać więcej.

Ron zerwał się na równe nogi.

— TY DRANIU! Ty pieprzony śmierciożerco... — Kwiecista lina natychmiast wystrzeliła w jego stronę i owinęła wokół ciała, szybko go wiążąc i wysyłając z powrotem na pufa.

— Oczywiście, wasza relacja jest czymś, nad czym wszyscy będziemy musieli popracować — powiedziała spokojnie Dzwonek.

— To te nargle — oznajmiła Luna. — Kręcą się wokół nich przez cały tydzień.

— Niewątpliwie, kochanie. Cóż, pozwolimy panu Weasleyowi odpocząć do końca zajęć, a potem on i pan Malfoy będą mogli ponownie spróbować wykonać to zadanie. Na następnych zajęciach.

Twarz Rona, teraz ledwo widoczna zza pnączy kwiatów oplatających jego usta, była blada jak ściana. Malfoy wyglądał na niewzruszonego.

Hermiona uniosła lekko rękę, po czym ją jednak opuściła.

— Dzwonku — powiedziała chłodno. — Nie rozumiem, jak takie ćwiczenia mają stanowić skuteczną obronę przed czarną magią.

— Nie? — zapytała wróżka. — Spodziewałam się więcej od najlepszej przyjaciółki Harry'ego Pottera. Co uratowało go, kiedy był dzieckiem, a później jeszcze wiele razy? Miłość matki, miłość przyjaciół. Miłość wsiąkła w jego kości. A co z panem Malfoyem? Miłość jego matki również uratowała Harry'ego Pottera, prawda? Pan Malfoy nie byłby tu z nami dzisiaj, gdyby nie miłość jego rodziców.

Ponownie machnęła ręką w stronę tablicy, na której pojawiło się więcej słów, tym razem jasnożółtych: Kochajcie się nawzajem albo przepadnijcie.

— Miłość jest jedyną obroną przed czarną magią — dodała łagodnie. — Myślę, że wasza klasa wie o tym lepiej niż ktokolwiek inny.

Zapadła cisza. Łzy spływały po twarzy Ginny. Draco patrzył na swoje stopy, a jego policzki były lekko zaróżowione. Nawet Hermiona poczuła się trochę zawstydzona. Ta logika była oczywiście niepodważalna. I pochodziła od wróżki. Kto by pomyślał.

— I to wszystko na dziś! — pisnęła radośnie Dzwonek. Podniosła się z pufa. — Na następne zajęcia spodziewam się od was eseju. Czternaście cali pergaminu, na których omówić macie kwestię siły miłości w sytuacjach zagrażających życiu. Życzę wam miłego dnia!

Malfoy wstał i szybko wyszedł z sali. Pnącza wokół ciała Rona zniknęły, a ten w mgnieniu oka zrobił się czerwony na twarzy. Hermiona podeszła do Ginny i przytuliła ją.

— Chodź — powiedziała. — Zaprowadzę cię do dormitorium.

— Moje książki — zapłakała Ginny.

— Ja mam twoje książki — powiedział stojący za nimi Neville.

Wszyscy uczniowie wypłynęli na korytarz, za wyjątkiem Rona wciąż siedzącego na swoim pufie, oszołomionego. Hermiona obejrzała się i zobaczyła unoszącą się przed nim wróżkę.

Może ona da radę mu pomóc, pomyślała. Ja z pewnością zawiodłam. Ale czy rzeczywiście próbowałam?

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

75.9K 8K 56
TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 2 tom Wiele rodzin arystokratycznych czarodziejów ceni sobie czystość krwi. Kiedy córka głowy rodu Trevelyan rodzi...
66.8K 3.6K 123
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
83.2K 6.2K 31
Dopiero po podarowaniu Neville'owi Longbottomowi i jego nowej dziewczynie Hannie Abbott bazyliowo-truskawkowego biszkoptu, wręczeniu Lunie i Ksenofil...
22.4K 1.2K 43
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...