[T] The Gloriana Set | Dramio...

By MeMyselfAndVeraVerto

203K 5.7K 1.9K

Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby r... More

Rozdział 1: Mój
Rozdział 2: Tłumaczenia
Rozdział 3: Mieszanka nastrojów
Rozdział 5: „Walka ze złem to zabawa!"
Rozdział 6: Srebrny znicz
Rozdział 7: Ślizgońskie nabory
Rozdział 8: Fiducia
Rozdział 9: Impreza u Gryfonów, Część I
Rozdział 10: Impreza u Gryfonów, Część II
Rozdział 11: Kac
Rozdział 12: Obiad z Wężami
Rozdział 13: Uroki
Rozdział 14: Kłótnia
Rozdział 15: Odgłosy Piskliwych Myszek
Rozdział 16: Mrugoziele
Rozdział 17: Prawda i jej konsekwencje
Rozdział 18: Gryffindor kontra Slytherin
Rozdział 19: Powrót do zdrowia
Rozdział 20: Urodziny Hermiony
Rozdział 21: Hogsmeade
Rozdział 22: Niespodzianki
Rozdział 23: Złożona groźba słowna
Rozdział 24: Irytujący, ale okazjonalnie przydatny
Rozdział 25: Kolacja z Teodorem
Rozdział 26: Bezwstydny
Rozdział 27: Unikanie i czmychanie
Rozdział 28: Maska się zsuwa
Rozdział 29: Zaklęty

Rozdział 4: Codex Runicus

4.1K 239 42
By MeMyselfAndVeraVerto

Hermiona nic nie powiedziała, po prostu stała i patrzyła na niego. Kiedy tego ranka sporządzała listę rzeczy, na które warto dziś czekać, numerem szóstym z pewnością nie było „Potajemne spotkanie z Draconem Malfoyem w opuszczonej klasie". Zresztą, czy on potrafił zachowywać się jak człowiek przez dłużej niż pięć minut?

Znowu ją ignorował, z powrotem skupiając się na księdze zaklęć. Jedynym dźwiękiem rozbrzmiewającym w pomieszczeniu było trzaskanie okien i przewracanie kolejnych stron przez Malfoya. Jego włosy lśniły, niczym jedna z lamp w pokoju.

Hermiona podeszła do biurka, żeby się z nim zmierzyć.

— Więc?

Jego szare oczy oderwały się od czytanej strony. Nawet siedząc na biurku, wciąż był od niej wyższy.

— Cierpliwości, Granger.

— Nie mam całego wieczora. Jest już po ciszy nocnej, wiesz o tym.

Malfoy parsknął i przewrócił kolejną stronę trzymanej książki.

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie mogła po prostu usiąść przed nim przy biurku – wtedy wyglądałoby to, jakby on był nauczycielem, a ona uczennicą – więc znalazła stół po drugiej stronie sali i rozłożyła na nim pracę domową z numerologii. Teraz oboje mogli grać w tę grę.

Spędzili w ten sposób równe pół godziny, podczas gdy Hermiona udawała, że robi zadanie na numerologię, a Malfoy udawał, że czyta o urokach. W pewnym momencie w końcu odłożył książkę i rozprostował nogi.

— To jest niedorzeczne, Granger. Na litość Merlina, podejdź tutaj.

— To bardzo wygodny stolik. Nie mam najmniejszego powodu, żeby się stąd ruszać.

— Nie? — Malfoy wyciągnął z torby kwadratowe, białe zawiniątko. Położył je na biurku, a następnie ułożył obok niego kolejny przedmiot tego samego rozmiaru, jednak bardziej zaokrąglony. — Myślę, że masz dwa powody, żeby tutaj podejść, Granger.

Kurcze. Miał ją. Hermiona westchnęła i wstała, zabierając swój runiczny esej, mugolski zeszyt i długopis. Malfoy obserwował ją, gdy do niego podchodziła. Zjechał ją wzrokiem od góry w dół, z lekkim uśmiechem na ustach. Poczuła ciepło rumieńców na swoich policzkach.

Podeszła do biurka i dotknęła kwadratowego zawiniątka, zerkając na chłopaka, szukając pozwolenia w jego spojrzeniu. W końcu te artefakty należały do niego, bez względu na to, jak straszliwym sposobem mogły zostać zdobyte. Skinął głową, a ona odłożyła swoje rzeczy na bok i rozwinęła biały materiał.

Wypuściła oddech, nie będąc do tej pory nawet świadoma, że przez cały czas go wstrzymywała, gdy spod materiału wyłonił się rękopis. Był zdobiony ruchomymi postaciami i przesuwającymi się runami.

— Codex Runicus — szepnęła. — Z trzynastego wieku.

— Magiczny Codex Runicus — poprawił ją Malfoy. — Jeden z pięciu istniejących egzemplarzy.

— Jak w ogóle udało wam się go zdobyć?

Wzruszył ramionami.

— Nikt nie wie. Jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.

Prawdopodobnie nawet gdyby wiedział, to i tak by mi nie powiedział, pomyślała, przesuwając dłonią po welinie. Jak wspaniale było stanowić część czarodziejskiej historii? Ciekawe, jak by to było urodzić się w takiej rodzinie, praktycznie magicznej rodzinie królewskiej, a potem...

— O co chodzi? O czym myślisz? — zapytał nagle.

— Wy, Malfoyowie... — odpowiedziała z roztargnieniem, swoim spojrzeniem wręcz pożerając leżący przed nią rękopis. — Tyle niesamowitej magicznej historii, bogactwa, starożytnych artefaktów. A jednak gromadzicie swoje dziedzictwo niczym smoki, ziejąc płomieniami, widząc wokół siebie tylko wrogów, niszcząc swoją reputację i dusze. Szkoda.

Twarz Malfoya zbladła, a jego dłonie zacisnęły się w pięści, jednak Hermiona tego nie zauważyła. Jej oczy były skierowane na Codex, a umysł podążał własnym tokiem myśli.

— Mów dalej — powiedział nierównym szeptem. — O czym myślisz?

— O przyszłości, Draco. O tym, co mógłbyś zrobić z takim dziedzictwem.

— Moje dziedzictwo jest niczym innym niż czystym złem — odparł. — Nasze dłonie pokryte są krwią, a nazwisko zostało zhańbione.

Spojrzała na niego, ujęta czymś w jego głosie.

— Nie musi tak być — powiedziała prosto.

Malfoy patrzył na nią przez chwilę, po czym płynnym ruchem zeskoczył z biurka. Jednym machnięciem różdżki zwinął manuskrypt, a oba zawiniątka wtoczyły się do jego torby.

— Cisza nocna — powiedział krótko. Zarzucił torbę na ramię i szybko wyszedł z sali.

Hermiona westchnęła i zebrała swoje rzeczy. Wyszła z klasy, oświetlając sobie drogę różdżką. Popatrz, co zrobiłaś, masz w sobie tyle wrażliwości, co głodny Ron Weasley. Nie była pewna, co bardziej ją zmartwiło: odejście Malfoya czy fakt, że zabrał ze sobą manuskrypt i kamień runiczny.

***

O szóstej następnego poranka Hermiona była już na nogach, starając się przelać myśli na strony dziennika. Pięć rzeczy, na które warto dziś czekać: 1) Ponownie, śniadanie. 2) Odwiedziny u Hagrida, bo nie zrobiłam tego wczoraj. 3) Poznanie nowego nauczyciela obrony przed czarną magią. 4) Spacer dookoła jeziora. I jeszcze jedno... Cóż, ten ostatni punkt był podchwytliwy. W końcu jednak napisała: 5) Malfoy – runy?

Rozmyślała o punkcie piątym podczas porannego prysznica, przygotowań na zajęcia, wygładzania włosów i skręcania ich w gruby warkocz. Czy znowu z nią porozmawia? W kilku zdaniach rozszarpała całą jego rodzinę na strzępy, a potem jeszcze rzuciła mu zadaniem niemal niemożliwym do wykonania. Ona, szlama, Hermiona Granger, po sześciu latach wrogości i dokładnie jednym dniu ograniczonego moralnego dyskursu. Kto ci dał prawo do mówienia o takich rzeczach? Myślisz, że rzeczywiście należysz do tego świata? wyszeptał cichy głosik w jej głowie.

Hermiona prychnęła. Nie chciała myśleć w ten sposób. Nie miała zamiaru zacząć cenzurować samej siebie przez jakiegoś czystokrwistego dupka. Jeśli nie mógł tego znieść, to była tylko jego wina. Całe to ostrożne krążenie wokół siebie i tak było wystarczająco niedorzeczne – nie byli przyjaciółmi, ani nawet znajomymi.

Wzdychając, oparła czoło o zimną szybę okna i spojrzała na boisko do quidditcha. Jej serce podskoczyło – oto był, ten sam latający cień, majaczący w blasku wschodzącego słońca. Pełen niesamowitej gracji. Kto to taki? Postać była zbyt smukła i szczupła, by być Ginny. No i ona nigdy nie latała w tak skomplikowanych sekwencjach. Gdyby nie fakt, że go tu nie było, Hermiona pomyślałaby, że to Harry.

Została przy oknie, patrząc, jak postać goni malutkiego, srebrnego znicza. Siedziała tak, dopóki różdżka Ginny nie zawyła w porannym alarmie. Wtedy Hermiona chwyciła torbę i wyszła.

***

— Coś nie tak, Hermiono? — zapytała ją Ginny podczas śniadania. Hermiona posłała przyjaciółce słaby uśmiech i przesunęła widelcem kawałek pomidora na swoim talerzu. Malfoy nie pojawił się na posiłku. Nie żeby ją to obchodziło.

— Nic. Jak wasze nabory do drużyny quidditcha? — zapytała. Może powinnam go przeprosić. Ale za co? Za wyrażenie swojego własnego zdania?

— Znakomicie — zawył Ron. — Nadchodzą nowe, gorące talenty!

— Bliźnięta Lundy to świetni pałkarze — powiedziała Ginny.

Hermiona przesunęła swoją kiełbaskę bliżej tosta. Czy Malfoy w ogóle przyjąłby przeprosiny?

— Brat i siostra. Są niemal tak dobrzy jak Fred i George! — Ginny nagle się zakrztusiła i spojrzała na swój talerz.

Hermiona uniosła wzrok na wzmiankę o bliźniakach i położyła dłoń na ramieniu Ginny.

— To świetnie, Ginny — powiedziała cicho.

— Jutro wieczorem są nabory do drużyny Slytherinu — dodała rudowłosa. — A pierwszy mecz będzie między Gryffindorem a Slytherinem. Przyjdziesz na niego, prawda?

— Nie przegapiłabym tego. — Uśmiechnęła się do przyjaciół, gdy wstała.

Spróbuje porozmawiać z Malfoyem – nie żeby przeprosić, w końcu sam kazał jej mówić, co myśli – ale żeby zapewnić go, że nie jest on dla niej jakimś charytatywnym projektem.

Całą drogę do klasy starożytnych run spędziła na zastanawianiu się, co powinna powiedzieć. Wszystko jednak poszło na marne, ponieważ nie zastała Malfoya pod drzwiami. Przybył na zajęcia w ostatnim momencie, zgrabnie wślizgując się na swoje miejsce po drugiej stronie sali, ignorując ją.

Ignorował ją również na eliksirach, więc pracowali w ciszy, dodając składniki do swojego Wywaru Spokoju. Slughorn najwyraźniej sam potrzebował spokojnego dnia. Niemal zadziałało. Lavender trajkotała radośnie, otrzymując kilka uprzejmych odpowiedzi od Malfoya i całe zajęcia minęłyby bez żadnych incydentów, gdyby nie Ron.

Ron wkroczył do sali ze swoimi jak zwykle zmarszczonymi brwiami, ale gdy stało się jasne, że Hermiona i Malfoy nie rozmawiają, jego twarz się rozjaśniła. Spojrzał na nich z radością, szatkując korzeń kozłka żwawym ruchem noża.

— A więc, Hermiono — powiedział, kładąc dłoń na jej ramieniu i przyciągając ją bliżej. — Też nie możesz się doczekać Hogsmeade? Wiesz, że ja tak.

— Tak, lubię odwiedzać wioskę — odparła chłodno, mieszając eliksir i wdychając jego parę, by złagodzić nagłą irytację.

— A ja lubię odwiedzać wioskę z tobą — mruknął Ron prosto w jej włosy.

Rzuciła mu spojrzenie, które wyraźnie mówiło „cofnij się". Ron odsunął się, wciąż z uśmiechem. Jednak ta mała dygresja rozproszyła go na tyle, że zapomniał zamieszać w swoim kociołku na czas. Hermiona otworzyła usta, chcąc mu o tym powiedzieć, jednak szybko je zamknęła.

— Chyba powinnaś teraz wymieszać swój eliksir, Lavender — powiedział cicho Malfoy, wymawiając wyraźnie każdą sylabę imienia dziewczyny. Użył dłoni, by poprowadzić rękę Lavender do jej łyżki, po czym szybko się cofnął. Policzki Gryfonki poczerwieniały od tego lekkiego dotyku.

Ron spojrzał gniewnie na Malfoya, wrzucając niedbale posiekane korzenie do kociołka, a następnie podkręcając ogień. Zły ruch – Wywar Spokoju powinien gotować się na wolnym ogniu, a nie bąbelkować i wrzeć. Hermiona nic nie powiedziała, tylko wlała syrop ciemiernika do własnej mikstury.

— Dziękuję — wyszeptała Lavender, rumieniąc się i pochylając lekko w stronę Malfoya.

— Cała przyjemność po mojej stronie — odparł z powolnym uśmiechem. Kosmyk jasnych włosów wpadł mu do oczu, lekko skręcony przez srebrzyste opary eliksiru. — W dzisiejszych czasach każdemu przydałoby się trochę spokoju, prawda?

Hermiona parsknęła lekko. Jakby Malfoy kiedykolwiek przyniósł komukolwiek spokój. Ron zaciekle mieszał wywar przed sobą, wywołując na jego powierzchni coraz więcej bąbelków, ale Lavender nawet nie patrzyła na swój eliksir, tylko na Malfoya.

— Twój wywar pachnie bosko — powiedziała do Ślizgona.

— Uważam, że dodatkowe kolce jeżozwierza zwiększają jego potencje — powiedział.

Lavender zarumieniła się na ostatnie słowo, które Malfoy oczywiście przeciągnął w jak najbardziej sugestywny sposób. Ron upuścił łyżkę z brzękiem, a Hermiona odsunęła się od mikstury jego i Lavender, z której zaczęły wydobywać się zielone iskry. Podniosła różdżkę i kępkę azjatyckich smoczych włosów, które trzymała pod ręką na wypadek takiej sytuacji. Źle warzony Wywar Spokoju potrafił być niebezpieczny.

— Jak wszystko inne, właściwa produkcja eliksirów wymaga cierpliwości — mruknął Malfoy, nieświadomy tego, co się dzieje w kociołku obok. — Cierpliwości i pewnej ręki.

Hermiona była rozdarta. Zarówno Ron, jak i jego eliksir, wyglądali na gotowych do wybuchu – co było w sumie całkiem zabawne – ale wybryki Malfoya sprawiły, że jeszcze mocniej zacisnęła dłoń wokół własnej różdżki, gotowa lada moment z niej skorzystać. Czy nikt inny nie zauważył charakterystycznego braku pary? Czarnego pierścienia pośrodku wywaru? Wzięła głęboki oddech i poluzowała uchwyt na swojej różdżce.

— Ron, twój eliksir — powiedziała ostro, a wszyscy wokół stołu cofnęli się, gdy wywar Rona i Lavender wydał z siebie złowieszczy trzask. Hermiona dorzuciła do środka smocze włosy i machnęła różdżką, rzucając ciąg niewerbalnych zaklęć, gdy eliksir wyskoczył z kotła.

Lavender wrzasnęła. Eliksir wystrzelił prosto w górę, wirując pod postacią wielkiej kuli i zmieniając kolor na pomarańczowy, po czym spadł prosto na głowę Malfoya. Chłopak chwycił się za twarz, szeroko otwierając oczy, widząc eliksir kapiący z jego włosów.

— Ty! — warknął do Hermiony. — Mogłaś mnie zabić! Okaleczyć mnie na całe życie!

— Och, Draco! — wykrzyknęła Lavender, chwytając za ręcznik. — Czy wszystko w porządku?

— Nie, dzięki niej — powiedział Malfoy, wciąż wpatrując się w Hermionę, gdy wycierał swoją twarz.

— Przestań się śmiać, Ron — warknęła Hermiona. — To twoja wina, bo pozwoliłeś Malfoyowi sprowokować się w ten sposób. Wszyscy mogliśmy zostać poważnie poparzeni.

— Jesteś poparzony, Draco? — zapytała Lavender, ciągnąc go za szatę.

— Oczywiście, że nie jest. Teraz to tylko eliksir do włosów.

Była w tym ekspertem, bo różnica między prostym eliksirem do włosów a małym bałaganem Rona-Frankensteina była znikoma. Bardzo skuteczny był również jej niewerbalny urok chłodzący. Włosy Malfoya mogą mienić się pomarańczowym blaskiem przez kilka godzin, ale będzie żył.

— Halo, halo, co tu się wyprawia? — Slughorn w końcu zauważył zamieszanie i podszedł do ich stolika, mrugając na widok wciąż ociekającego eliksirem Malfoya.

— To wina całkowitej niekompetencji Weasleya — oznajmił Malfoy. — Czy mógłbym już wyjść, profesorze?

— Oczywiście, mój chłopcze. Ach... — powiedział Slughorn, spoglądając do pustego kociołka Rona i Lavender, który nadal lekko dymił. — Co za paskudna sprawa. Mogła być katastrofalna w skutkach. Panie Weasley i panno Brown, będziecie musieli przyjść po zajęciach, by ponownie uwarzyć ten wywar. — Powąchał kociołek przed Hermioną. — Dobra robota, panno Granger. Proponuję wszystkim napić się odrobinę świeżego eliksiru po takim strachu. — Po tych słowach profesor odszedł w głąb sali, a reszta klasy wróciła do pracy nad własnymi eliksirami.

— Warto było — powiedział Ron. — Wszystko było tego warte. Wspaniała, pomarańczowa fretka!

— Zamknij się, Ron — syknęła Lavender. — Teraz już nigdy mnie nie polubi!

— I dobrze — odwarknął do niej.

— Proszę was, oboje — powiedziała Hermiona, podając im małe metalowe kubki wypełnione Wywarem Spokoju, sama biorąc łyk. — Wypijcie to.

— Koniec zajęć! — Slughorn zawołał tonem pełnym ulgi na koniec tej burzliwej lekcji. — Zostawcie swoje podpisane i oznakowane fiolki na stołach!

Machnięciem różdżki Hermiona zdematerializowała eliksir jej i Dracona, po czym włożyła książki do torby. Poczuła się dziwnie niezadowolona ze swojego zachowania. Kiedy opuszczała klasę, w jej umyśle wciąż rozbrzmiewały słowa Lavender: „Teraz już nigdy mnie nie polubi".

Continue Reading

You'll Also Like

54.3K 2.3K 40
Pewna dziewczyna Alex Malfoy zaczyna swój 5 rok nauki. Zmienia szkołe , znajomych i samą siebie. Przeżyje dużo przygód wraz z bratem i przyjaciółmi a...
675K 24.7K 36
Malfoya i pannę Granger nie łączyło absolutnie nic wyjątkowego. I może ich chłodna relacja taką by pozostała, gdyby dom Salazara zwyczajnie nie zwari...
13.3K 614 24
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
3K 132 32
Dzień dobry! Przychodzę do was z fascynującym fan fiction w kiczowatym stylu „Zmierzchu", który przez lata zdobył sporą rzeszę fanów (głównie wśród n...