[T] The Gloriana Set | Dramio...

By MeMyselfAndVeraVerto

202K 5.7K 1.9K

Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby r... More

Rozdział 2: Tłumaczenia
Rozdział 3: Mieszanka nastrojów
Rozdział 4: Codex Runicus
Rozdział 5: „Walka ze złem to zabawa!"
Rozdział 6: Srebrny znicz
Rozdział 7: Ślizgońskie nabory
Rozdział 8: Fiducia
Rozdział 9: Impreza u Gryfonów, Część I
Rozdział 10: Impreza u Gryfonów, Część II
Rozdział 11: Kac
Rozdział 12: Obiad z Wężami
Rozdział 13: Uroki
Rozdział 14: Kłótnia
Rozdział 15: Odgłosy Piskliwych Myszek
Rozdział 16: Mrugoziele
Rozdział 17: Prawda i jej konsekwencje
Rozdział 18: Gryffindor kontra Slytherin
Rozdział 19: Powrót do zdrowia
Rozdział 20: Urodziny Hermiony
Rozdział 21: Hogsmeade
Rozdział 22: Niespodzianki
Rozdział 23: Złożona groźba słowna
Rozdział 24: Irytujący, ale okazjonalnie przydatny
Rozdział 25: Kolacja z Teodorem
Rozdział 26: Bezwstydny
Rozdział 27: Unikanie i czmychanie
Rozdział 28: Maska się zsuwa
Rozdział 29: Zaklęty

Rozdział 1: Mój

10.4K 314 257
By MeMyselfAndVeraVerto


Stacja ziała pustkami – krótki odcinek drewniano-kamiennej platformy, budynek o spadzistym dachu i skrzypiący, obdrapany znak: HOGSMEADE. Hermiona wylądowała na peronie, uderzając obcasami o jego deski, trzymając w jednej ręce swój kufer, a w drugiej transporter dla kota.

Nigdy tak naprawdę nie zwróciła uwagi na wygląd stacji, na platformę, szyny, obdrapany i skrzypiący znak, czy drewniane ławki, pomalowane na przemian w kolorach czerwieni, zieleni, błękitu i żółci. Zawsze przyjeżdżała tutaj pociągiem, zbyt zajęta sprawdzaniem swojej torby i szaty, zbierając zabłąkane cukierki, pióra i karty, których Ron zapomniał lub zgubił. Potem zostawała wepchnięta w mknący tłum nastolatków, niesiona bezradnie jego siłą w stronę powozów, po czym odjeżdżała w stronę szkoły. Ani razu nie spoglądając przez ramię na stację, jej oczy zawsze skierowane były przed siebie, podczas gdy serce biło z ekscytacji.

Tym razem wybrała jednak teleportację wprost na peron, aby uniknąć pociągu i znajdujących się w nim tłumów. Przybyła ukończyć swoją edukację i zasiąść do Owutemów, a nie ponownie przeżywać swoje hogwarckie doświadczenie. Nie czuła się już jak uczeń, ani nawet jak ósmoklasistka, czyli członek specjalnego rocznika utworzonego przez nową dyrektorkę dla powracających zeszłorocznych siódmoklasistów. Zazdrościła Harry'emu, który wybrał karierę aurora zamiast powrotu. Ron próbował podążyć tą samą drogą, jednak jego oceny były zbyt niskie – potrzebował zdać Owutemy, aby się zakwalifikować. Całymi dniami dąsał się z powodu listu otrzymanego z Ministerstwa. Hermiona dla odmiany nigdy nie miała ochoty zostać aurorem, mimo że otrzymała osobisty list od Shacklebolta z zaproszeniem do programu szkoleniowego.

Usiadła na pobliskiej ławce, stawiając obok kufer i transporter z kotem, po czym obróciła twarz w stronę słońca. Zadziwiające, jak przejrzyste było dziś powietrze. Zupełnie jak nie w Szkocji. Dziwnie było tak siedzieć na stacji Hogwart, samotnie, w zbyt ciężkiej szacie i mundurku, ciesząc się jesiennym ciepłem i ciszą.

Głośne pstryknięcie przerwało jednak ten spokój, a Hermiona zerwała się na nogi z wyciągniętą różdżką i szeroko otwartymi oczami. Kolejny uczeń, również w mundurku, również trzymający u swego boku wielki kufer. Stał zwrócony do niej plecami, z twarzą skierowaną w stronę torów, jego głowa była lekko pochylona, a dłonie zaciśnięte. Znała profil tej twarzy, te nieskazitelnie białe włosy i smukłą sylwetkę. Przez chwilę jedynym dźwiękiem na stacji było skrzypienie znaku i urywany oddech przybyłego chłopca, a właściwie już mężczyzny.

Sapnęła, co spowodowało, że teraz to on podskoczył i stanął na baczność z dzikim spojrzeniem i wyciągniętą przed siebie różdżką. Szare oczy natychmiast spoczęły na niej, po czym przewróciły się dramatycznie. Hermiona była w stanie jasno odczytać jego myśli, jakby właśnie wypowiadał je na głos: „Oczywiście, że to ona, oczywiście tutaj, bo oczywiście nie zasługiwał nawet na kilka sekund z samym sobą..." Prawie mu współczuła, bo w tym momencie odczuwała dokładnie to samo. Nie aportowała się tu przed czasem właśnie po to, by móc stanąć na peronie w Hogsmeade twarzą w twarz z Draconem Malfoyem.

Lekka górska bryza nagle wzrosła na sile, niosąc słaby gwizd nadjeżdżającego pociągu. Hermiona odwróciła głowę, by zobaczyć, jak szkarłatna lokomotywa wyłania się z tunelu i wjeżdża na stację z zawrotną szybkością. Słabe uderzenia skrzydeł dochodzące z przeciwnego kierunku zmusiły ją do zwrócenia wzroku ponownie w stronę Malfoya. Ich dwójka w ciszy przypatrywała się czarnemu szeregowi szkieletowych testrali obniżających swój lot, ciągnących za sobą nisko zawieszone czarne powozy.

Kolejny dźwięk gwizdka pociągu był niemal ogłuszający, a Hermiona poczuła nagłą potrzebę ulotnienia się z peronu w ucieczce przed nadciągającym tłumem uczniów. Zeszła z platformy, obojętnie mijając Malfoya, lewitując za sobą transporter z kotem. Swój kufer zostawiła na stacji, aby został zabrany z innymi bagażami uczniów wprost do szkoły. Powozy ciągnięte przez testrale stały ustawione wzdłuż torów. Wypatrzyła sobie jeden, najmniejszy ze wszystkich. Miała nadzieję, że zapełni się jako pierwszy i bez większego zamieszania pojedzie jak najszybciej do zamku.

Jednak nie tylko ona miała taki pomysł. Długie nogi Malfoya wyprzedziły ją i chłopak jednym płynnym ruchem wskoczył do upatrzonego przez nią powozu. Odchylił się, z ręką przewieszoną przez oparcie siedzenia, nieznośnie zadowolony z siebie, patrząc na nią znad złożonego dachu powozu. „Mój", mówiły jego tak znajomo pociemniałe oczy. „Mój. To wszystko jest moje, wszystko, czego chcę, zawsze będzie moje, nawet po wojnie, nawet po porażce, zniszczeniu, nienawiści, nadal jesteś szlamą, a ja nadal jestem Malfoyem, wciąż jestem wolny i cokolwiek tylko zechce, będzie moje."

Hermiona zamarła, a jej poczucie wrażliwości natychmiast się rozpaliło. Była tu pierwsza! Celowo wepchnął się przed nią, aby podkraść jej ten powóz! Nagle wszystko, czego dokonał ten człowiek, horror i tragedia, do których osobiście doprowadził, zbladło w obliczu tego, co właśnie zrobił. Była tu pierwsza! Teraz została zmuszona pospieszyć do innego powozu. Z wypiekami na twarzy wynikającymi ze słusznego oburzenia, bo właśnie to czuła Hermiona Granger, zdecydowała nie zniżać się do jego poziomu...

Ale potem wróciły wspomnienia. Pamiętała. Pamiętała uwięzionego w słoiku żuka, obdarzoną bliznami dziewczynę, niewinne małżeństwo pozbawione pamięci i wygnane za zbrodnię kochania jej. Malfoy, nie masz pojęcia, na co teraz mnie stać.

Wyraz jej twarzy musiał się gwałtownie zmienić, bowiem oczy Malfoya znacznie się rozszerzyły. Hermiona niezgrabnie wskoczyła do małego powozu, siadając naprzeciwko chłopaka, a jego zaskoczenie napełniło jej serce satysfakcją. Transporter z Krzywołapem opadł na miejsce obok niej. Mogła usłyszeć znajomy pomruk swojego futrzastego towarzysza. Mądry kotek. Otworzyła transporter, a puszysty pomarańczowy łeb wyłonił się ze środka z sykiem.

— Maniery, Krzywku — szepnęła, gładząc futro zwierzaka. — Nie ma się tu czego bać, mój sierściuszku.

— Wynoś się — odezwał się Malfoy, a jego warknięcie przypominało koci pomruk.

— Słyszałeś coś, Krzywołapku? — zapytała Hermiona, wygrzewając się w blasku furii Malfoya. — Czyżby ktoś ważny coś powiedział? Nie, nie sądzę, mój puci-puci-kiciusiu.

Pociąg zatrzymał się z buchem pary i skrzypieniem hamulców, a pierwsza fala uczniów pospieszyła w kierunku powozów. Hermiona siedziała tyłem do stacji, jednak wyraźnie słyszała westchnienia i krzyki za sobą.

— Patrzcie! To Granger! I Malfoy! W ostatnim powozie!

Wiadomość przemknęła przez tłum niczym błyskawica, a ich nazwiska złączone ze sobą, powtarzane z niedowierzaniem, odbijały się echem w ich uszach. Hermiona wykrzywiła twarz w grymasie, skupiając wzrok na trzymanym na kolanach kocie. Może jednak nie do końca przemyślała ten krok?

Po chwili kolejne nazwisko przebiegło przez usta zaciekawionego tłumu.

— To jest Weasley! Ron Weasley! Weasley!

Hermiona powstrzymała się przed odwróceniem głowy – czemu miałaby to zrobić? Tylko po to, żeby patrzeć, jak Ron kroczy ścieżką, promieniejąc z dumy, że jest jednym ze Złotego Trio, które uratowało Czarodziejski Świat? Zaryzykowała i spojrzała na Malfoya, który wyglądał na wyraźnie zadowolonego z siebie.

— Hermiona! — Ron był na tyle wysoki, że bez trudu mógł zajrzeć do wnętrza powozu. — Zwariowałaś? Co ty tutaj z nim robisz?! To niebezpieczne!

— Nonsens, Ronaldzie, nie widzę tutaj żadnego zagrożenia — odpowiedziała.

— Jesteś pewna, Granger? — wtrącił Malfoy, przesuwając się na sam środek swojej kanapy, rozciągając nogi i opierając jedną ze stóp o czubek buta dziewczyny.

— Odczep się od niej! Hermiono, wychodź stamtąd! — Ron spłonął rumieńcem.

— Słyszałaś coś, Granger? — zapytał Malfoy. — Czyżby ktoś ważny coś powiedział?

Hermiona parsknęła z rozbawienia.

— Nie wysiadam, Ronaldzie.

— Cóż, ja nie siedzę razem z nim! — warknął Ron. — Nikt nie będzie siedział ze śmierciożercą! Hermiono!

Oczy Malfoya rozbłysły, a pięści mocno zacisnęły. Hermiona z całej siły próbowała nie westchnąć. Ron faktycznie trafił swoimi słowami w najczulszy punkt. Malfoy był śmierciożercą dla większości uczniów i zdrajcą krwi dla wszystkich pozostałych. Klątwa uciekiniera „ostatniej chwili" zniesławiła go po obu stronach. Hermiona co prawda nie darzyła go współczuciem, ale teraz tylko tracili czas.

— Masz rację, Ronaldzie — powiedziała. — Ten powóz można uznać za pełny.

Jej głos rozbrzmiał przy ostatnim zdaniu niczym rozkaz, a ciągnące powóz testrale natychmiast uniosły się w powietrze, siłą odlotu wciskając Hermionę w głąb siedzenia i wywołując oburzony pomruk u Krzywołapa. Malfoy podparł się nogami, żeby na nią nie spaść, a Hermiona spojrzała w dół na szybko kurczącego się Rona. Jego otępiała twarz zwrócona była w górę, gdy powóz przeleciał nad linią drzew w kierunku jeziora.

***

— Hermiona!

— Och, Hermiono!

— Ty żyjesz!

— Oczywiście, że żyję — prychnęła, podchodząc do stołu Gryffindoru. — Czy wy mnie w ogóle znacie? Umiem znieść przejazd jednym powozem z Draconem Malfoyem.

— Ale czemu miałabyś chcieć? — zapytał Ron, kiedy opadła na siedzenie zaraz obok niego. — To Malfoy!

Kto? — zapytała.

— Mal... — Ron urwał i spojrzał na nią. — Dlaczego nie było cię w pociągu?

Hermiona wzruszyła obojętnie ramionami.

— Zaspałam.

Ostatnie miesiące po klęsce Voldemorta spędziła z rodzicami, pomagając im ponownie przystosować się do życia w Anglii. Podczas gdy udało jej się odwrócić większość zaklęć zapomnienia, które na nich rzuciła, w ich umysłach wciąż istniały luki i niejasności, dotyczące głównie rzeczy związanych z magią. Co było jednak najważniejsze, wrócili do swojej dawnej praktyki dentystycznej i nie sprzeciwiali się powrotowi Hermiony do Hogwartu.

Kolejna fala szeptów wstrząsnęła stołem Gryffindoru. „Hermiona zaspała?", „Na pierwszy dzień szkoły?", „Nasza Hermiona?". Wyrazy twarzy jej przyjaciół praktycznie graniczyły ze zdradą. Ciężar spowodowany brakiem pośród tłumu tych, którzy polegli w czasie bitwy, czy widok wciąż zrujnowanych części zamku były niczym przy fakcie, że Hermiona Granger nigdy wcześniej się nie spóźniła.

Ułożyła serwetkę na kolanach, próbując powstrzymać westchnienie. Znowu. Rozumiała, naprawdę rozumiała. Chcieli ukojenia, bezpieczeństwa i pokoju, poczucia normalności, czymkolwiek to w tym momencie było. Czy danie im tego by ją zabiło?

— Czytałam do późna nowy podręcznik do eliksirów — skłamała. — Proszek z Soli Ziemi może tymczasowo zniwelować magię, dzięki...

Dookoła rozległy się westchnienia ulgi. Ron uśmiechnął się i pokiwał głową. To była ich Hermiona. Zarywająca noce przez nieustanną naukę. Tak jak zwykle. Pogaduszki i przekomarzania uczniów rozbrzmiały na nowo, a Hermiona spojrzała w głąb swojego kielicha. Naprawdę nienawidziła soku dyniowego.

— Ron — westchnęła Romilda Vane, przysuwając się bliżej boku rudzielca, zarzucając zamaszyście swoimi długimi, czarnymi włosami. — Wspaniałego wywiadu udzieliłeś Prorokowi ostatnio. — Podczas nieobecności Harry'ego, Vane była gotowa podbijać do kolejnego bohatera wojennego. — Wszyscy zasługujemy na prawdę.

Hermiona prychnęła cicho. Ten wywiad ujawniał tylko część wydarzeń, które nawet nie były do końca prawdziwe, bo znacznie wywyższały czyny Rona, minimalizując rolę Hermiony, a nawet samego Harry'ego, nie wspominając już o Neville'u. Spojrzała Neville'owi w oczy, spodziewając się, że zobaczy w nich zranienie, jednak chłopak rozmawiał właśnie z Ginny, czarując ją swoim uroczym uśmiechem. Ktoś z pewnością wydoroślał w ostatnim czasie. Chłopak był daleki od swojej wersji z pierwszego roku, kiedy to szukał wraz z Hermioną zagubionej ropuchy po przedziałach pociągu. Poczuła niemal matczyną dumę. To był dzień, który zmienił wszystko – dzień, w którym nauczyła Harry'ego i Rona bzdurnych zaklęć, pomogła Neville'owi szukać ropuchy po przedziałach Hogwart Expressu, po raz pierwszy napotkała szyderczy, pełen kpiny uśmiech Malfoya, który pozostał wymalowany na jego ustach przez tyle cholernych lat.

Skierowała swój wzrok na blondyna, siedzącego nieco na uboczu stołu Slytherinu, spodziewając się, że dostrzeże u niego ten sam szyderczy uśmieszek. Jednak chłopak po prostu siedział, wygodnie wyciągnięty na ławce, kompletnie ignorowany przez resztę członków swojego domu. Upokorzenie tego człowieka wymagało więcej niż totalnej ostracyzacji. Nawet krwiożerczy smok nie byłby w stanie podołać temu zadaniu. Hermiona poczuła się całkiem usatysfakcjonowana tym widokiem – utemperowany Malfoy był tak niezwykłą atrakcją, jak nieodpowiedzialna Granger. Być może nie tylko Gryfoni pragnęli normalności.

Cała Wielka Sala zaklaskała na widok niekończącej się linii nowych uczniów – pierwszego rocznika, a także grupki mugolaków, którym zakazano uczęszczania do szkoły w zeszłym roku – podążających za Hagridem przez środkową nawę sali. Tiara Przydziału odśpiewała długą pieśń o pokoju, przyjaźni i jedności, po czym zaczęła przydzielać zebrane dzieci do ich domów. Gryfoni jęczeli i buczeli za każdym razem, kiedy Tiara przydzielała kogoś do Slytherinu. Ron buczał najgłośniej ze wszystkich, co bardzo irytowało Hermionę.

— Przestań, Ronaldzie! — syknęła. — To tylko dzieci!

— Ale są Ślizgonami! — zawył Ron.

— Mają zaledwie jedenaście lat. — Teraz myślą, że cała szkoła ich nienawidzi! — Głos Hermiony przeciął bełkot tłumu. — Potrzebują naszego wsparcia!

Ron zmrużył podejrzliwie oczy.

— Nagle wydajesz się bardzo lubić Ślizgonów. Czyżbyś zapomniała, że...

— O niczym nie zapomniałam, ale do czego ty dążysz? Co chcesz osiągnąć? Stworzyć nowe pokolenie zawistnych węży?

— Oni zabili Colina — warknął Dennis Creevey, a Hermiona odwróciła się, aby lepiej mu się przyjrzeć. Wciąż był niski i drobny, ze zbyt długą grzywką wpadającą mu do oczu wypełnionych czystą nienawiścią.

— Te dzieci... — powiedziała, wskazując na grupkę zestresowanych malców, usadowionych po obu stronach znudzonego Malfoya. — Nikogo nie zabiły. A wy chcecie traktować je jak kryminalistów...

— Hermiono! — zawył Ron, najwyraźniej przekonany, że jeśli będzie powtarzał jej imię wystarczająco często, to nagle zaakceptuje ona każdą bezsensowną opinię, jaka wypłynie mu z ust.

— Ona ma rację — wtrącił Neville. — To tylko dzieci.

Dennis i Ron spojrzeli na niego gniewnie, ale przynajmniej się zamknęli, a jęki podczas kolejnych przydziałów uczniów do domu węża były nieco bardziej stłumione. Hermiona zaryzykowała kolejnym zerknięciem w stronę Malfoya, który teraz zabawiał się, lewitując dzbanki z sokami poza zasięg rąk pierwszorocznych, kompletnie ją ignorując.

Dyrektorka McGonagall wstała i wygłosiła mowę powitalną, przyciągając wzrok Hermiony w stronę stołu nauczycielskiego. Twarz Slughorna ukryta była za wielkim, srebrnym pucharem. Obok niego stało puste krzesło, zapewne należące do kolejnego nauczyciela obrony przed czarną magią. Pani Hooch, nowa opiekunka Gryffindoru, siedziała po prawej stronie McGonagall. Nadal miała białe, nastroszone włosy, kolorowy strój do quidditcha, przebijający spod czarnej nauczycielskiej szaty. Miała również jasnoczerwoną opaskę na jednym oku. Straciła je podczas Bitwy o Hogwart, gdy przelatywała nad rzucanymi z ziemi klątwami, które strąciły ją z miotły. Profesor Hooch nie była jedyną nauczycielką z widocznymi pamiątkami tego wydarzenia. Profesor Sprout posiadała szeroką, czerwoną bliznę na środku czoła, a sama McGonagall wciąż kulała. Hermiona pomyślała o bladych, srebrnych liniach na swojej szyi i czerwonych literach na ramieniu, o Lavender, która w cudowny sposób przeżyła atak Fenrira, a nawet o Malfoyu i jego Mrocznym Znaku. Wszyscy zostali obdarzeni bliznami, zarówno nauczyciele, jak i uczniowie.

Powitalna przemowa McGonagall przeistoczyła się w wywód o jedności domów. Hermiona wiedziała, że gdy Hogwart wpadł na ten pomysł, nauczyciele bez wahania go poparli. Wielu uczniów, zwłaszcza Ron i Dennis, wierciło się na swoich miejscach, rumieniąc ze złości, jednak pojawienie się uczty ochłodziło ich rozgrzane temperamenty.

Po wszystkim udało jej się uniknąć towarzystwa Rona w chaotycznym wyścigu do dormitoriów, jednak w pokoju wspólnym złapał ją za rękę i przyciągnął do szerokiego parapetu.

— Hermiono — powiedział szorstko, wolną dłoń wplątując w jej długie loki. — Tęskniłaś?

Spojrzała na niego. Przespanie się z nim kilka dni po ostatniej bitwie, kiedy dręczył ich smutek i poczucie winy, było bardzo impulsywnym posunięciem. Oszukali śmierć, a stare zasady i morale zdawały się nie mieć żadnego zastosowania. Seks był dobrym sposobem na poprawę samopoczucia, co w przypadku Rona zdecydowanie zadziałało. Jego rozpacz i łzy spowodowane utratą Freda zniknęły, jakby za jednym machnięciem magicznej różdżki (cóż, nie tylko magicznej), tylko po to, by pojawiły się ponownie, gdy potrzebna była dodatkowa zachęta do stosunku. W końcu jednak wyrwała się z tej relacji, mówiąc, że jest zbyt smutna i przytłoczona zamartwianiem się o rodziców i nie ma czasu na poważny związek. Jednak dla Rona powrót do Hogwartu najprawdopodobniej oznaczał, że wszystko wróciło do normy.

Hermiona wiedziała, co sobie myślał. Że oni (on) wygrali wojnę i przyszedł czas na łupy, bohaterowie będą wygrzewać się w blasku chwały, otoczeni kobietami, a pokonani Ślizgoni będą leżeć u ich stóp. Czekało go jednak brutalne wybudzenie z tego snu, a ona nie mogła doczekać się, aż to wreszcie nastąpi. (Szczerze mówiąc, czy naprawdę nie było nikogo innego, gotowego go o tym uświadomić?) Doskonale wiedziała, co go czeka. Publiczne uwielbienie nieuchronnie umrze i nawet Medal Merlina Drugiej Klasy nie będzie w stanie zmienić złego wyniku Owutemów, stąd żaden ze Ślizgonów nie wyglądał dziś na szczególnie załamanego.

— Nie, Ronaldzie — powiedziała, odsuwając się od niego. — Rozmawialiśmy o tym.

— Wiem, że tego chcesz — wydyszał. — Pamiętasz... — Przycisnął ją do krawędzi parapetu. — Pamiętasz mugolską chatę mojego taty?

Cóż, pamiętała. Wziął ją na popękanej, łuszczącej się, drewnianej podłodze, w otoczeniu zepsutych zegarów i blenderów, z głową opartą o odkurzacz. Pamiętała to rozgrzanie, podniecenie i szum krwi w żyłach – na kilka krótkich sekund dotyk Rona przywrócił te wspomnienia, tę bezsensowną potrzebę. Jej dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku. Ale potem wszystko się skończyło, a ona zobaczyła jego zszokowaną twarz przy powozie na stacji, gdy żądał, aby porzuciłą towarzystwo tego wielkiego, złego mężczyzny i jego wielkie, złe buty, aby powrócić w ochronne objęcia swojej rudowłosej miłości.

— Nie, Ronaldzie — powtórzyła. Szczerze mówiąc, nie musieli się już nawet kłócić, wystarczyłoby im powtarzanie swoich imion w tę i z powrotem. — Idę do łóżka — oznajmiła głośno, odsuwając się niezbyt wdzięcznym ruchem, gdy ręka Rona wystrzeliła, aby ją zablokować.

Stawał się tak cholernie gwałtowny, kiedy coś nie szło po jego myśli. Harry w takiej sytuacji wyglądałby prawdopodobnie na zdruzgotanego, ale starałby się ją zrozumieć, a Neville pewnie padłby na kolana z żalu. Cóż, może nie do końca, choć Neville z pewnością nie chwytałby tak dziewczyny próbującej mu uciec. Nie mogła sobie nawet wyobrazić, że Malfoy by tak zrobił – takie działanie i gesty byłyby poniżej jego godności. Nie, Malfoy pewnie po prostu uniósłby brwi w niemym geście mówiącym coś w stylu „Taka nieśmiała, smutna dziewczyna, tylko odmawiająca sobie przyjemności".

Hermiona zachichotała na tę ostatnią myśl, gdy pospieszyła w stronę schodów prowadzących do dormitoriów dziewcząt, machając do reszty przyjaciół zebranych w pokoju wspólnym. Ron wkrótce się pozbiera – tłumy dziewcząt tylko czekały, aby przespać się z bohaterem wojennym. Mogły go sobie wziąć.

Zakopana w pościeli, w piżamie w tańczące pingwiny i Krzywołapem zwiniętym w kłębek przy boku, Hermiona obserwowała światło księżyca przebijające się przez zasłony, na długo po tym, jak reszta jej współlokatorek poszła spać. Powiew wiatru wstrząsnął okiennicami. W końcu wyciągnęła różdżkę spod poduszki i zaciągnęła kotary wokół łóżka, odgradzając się od wszelkich potencjalnych intruzów. Stare nawyki ciężko było wytępić. Może ósmy rok nie będzie taki zły – miło byłoby chociaż raz być odpowiedzialną tylko i wyłącznie za siebie. Już zdążyła odrzucić ofertę McGonagall o zostanie tegoroczną Prefekt Naczelną – Padma Patil z pewnością świetnie sprawdzi się w tej roli. Hermiona nawet nie chciała być Prefektem. Zrobiła już swoje dla Czarodziejskiego Świata i teraz zamierzała zająć się tylko sobą.

Continue Reading

You'll Also Like

675K 24.7K 36
Malfoya i pannę Granger nie łączyło absolutnie nic wyjątkowego. I może ich chłodna relacja taką by pozostała, gdyby dom Salazara zwyczajnie nie zwari...
Królestwo By Jaskółka

Historical Fiction

22.3K 1.1K 56
XII wiek. Era krucjat, wojen, rycerzy i królów. W Królestwie Jerozolimskim zapanował chaos. Jedyny dziedzic korony ginie, a aktualny młody król choru...
54.3K 2.3K 40
Pewna dziewczyna Alex Malfoy zaczyna swój 5 rok nauki. Zmienia szkołe , znajomych i samą siebie. Przeżyje dużo przygód wraz z bratem i przyjaciółmi a...
13.2K 613 24
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...