Póki śmierć nas nie rozłączy...

By Alexandra_Walker11

4.9K 1.2K 545

Louis to mężczyzna po przejściach, pochodzący z bardzo bogatej rodziny prawniczej. Robiąc nie tylko na przekó... More

Początek - część 1 - Powrót
Początek - część 2 - Nieoczekiwane spotkanie
Początek - część 3
Początek - część 4
Początek - część 5 - Czy to wszystko prawda?
"Pierwsza randka" - cz. 1 - Bardzo zaskakująca niespodzianka
"Pierwsza randka" - cz. 2 - Bo mogłoby być inaczej...
"Pierwsza randka" - cz. 3
"Pierwsza randka" - cz. 4 - Park
"Pierwsza randka" - cz. 5 - Kolacja
"Pierwsza randka" - cz. 6 - Wesołe miasteczko
Witamy w domu - cz. 1
Witamy w domu - cz. 2
Witamy w domu - cz. 3
Witamy w domu - cz. 4
Witamy w domu - cz. 5
Witamy w domu - cz.6
Witamy w domu - cz. 7
Witamy w domu - cz. 8
Witamy w domu - cz. 9
Wycieczka - cz. 1
Wycieczka - cz.2
Wycieczka - cz. 4
Wycieczka - cz. 5
Wycieczka - cz. 6
Wycieczka - cz. 7
Wycieczka - cz. 8
Wycieczka - cz. 9
Wycieczka - cz. 10
Wycieczka - cz. 11
Wycieczka - cz. 12
Wycieczka - cz. 13
Wycieczka - cz. 14
Puste słowa - cz. 1
Puste słowa - cz. 2
Puste słowa - cz. 3
Puste słowa - cz. 4
Puste słowa - cz. 5
Puste słowa - cz.6
Puste słowa - cz. 7
Puste słowa - cz. 8
Puste słowa - cz. 9
Puste słowa - cz. 10
Puste słowa - cz. 11
Puste słowa - cz. 12
Puste słowa - cz. 13
Bal - cz. 1
Bal - cz. 2
Bal - cz. 3

Wycieczka - cz. 3

66 23 11
By Alexandra_Walker11

— Co to? — spytała Vanessa, widząc, że przyjaciółka obraca w dłoniach jakiś przedmiot.

— Co? — odparła Alexandra pytaniem na pytanie, ale już po chwili zdała sobie sprawę z tego, o co pyta brunetka, gdy tylko podniosła na nią wzrok. — A, to... Dostałam od Davida. To zwykła bransoletka.

Ramirez podniosła do góry przedmiot i podała Vanessie. Brązowooka przyjrzała się podarkowi, a na jej ustach wykwitł uśmiech. Po kilku sekundach oddała bransoletkę Alexandrze.

— Załóż ją — powiedziała entuzjastycznie Vanessa, ale ta druga pokręciła głową

Dziewczyny stały w korytarzu pociągu, który miał za chwilę ruszyć w kilkugodzinną trasę. Ramirez cieszyła się na ten wyjazd, bo była to jedna z nielicznych okazji, kiedy to będzie mogła zobaczyć coś więcej niż sam Nowy Jork. Nawet jeśli nie jechali na drugi koniec świata, a w góry, które były oddalone od miasta o kilkaset kilometrów. Była to dla niej coś nowego i zarazem ekscytującego. Mimo wszystko nie potrafiła cieszyć się tym, tak jakby tego chciała. Bynajmniej nie w tej chwili. Jej głowę zaprzątały przeróżne myśli, począwszy od zaplanowania tego, co powinna powiedzieć Louisowi, na zastanawianiu się, czy dobrze postąpiła z Davidem, skończywszy.

Co prawda Alexandra czuła, że w ten sposób postąpił właściwie, szczególnie że wciąż bardzo mocno go kochała, ale nie zmieniała to faktu, że odnosiła wrażenie ogromnej straty. Rezygnując z Louisa, mogła przecież zaprzepaścić swoją szansę na lepszą przyszłość. Chciała jednak postąpić uczciwie. Nie mogła ciągnąć tego dłużej, nie byłaby też w stanie grać na dwa fronty. Nie należała do tego typu osób. Nie tak do końca, bo częściowo tak postąpiła, spotykając się z Louisem, a jednocześnie przeciągając danie szansy Davidowi. Nie powinna była tego robić, ale czasu nie mogła cofnąć. Pozostało wiec skupić się na tym, co musiała zrobić teraz. Zaraz po powrocie z wycieczki.

Słysząc słowa przyjaciółki, roześmiała się. Nie zamierzała zakładać tej bransoletki. Nie pasowałaby jej zupełnie do niczego. Nie była też niczym cennym. Ot zwykły kawałek materiału z przeciętnymi, nic niewartymi metalowymi ozdobami.

— Przestań, to zwykły kawałek szmaty — mruknęła pod nosem.

— Jak możesz? — zapytała Vanessa.

Russell spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzaniem.

— O co Ci chodzi? — Alexandra uniosła brew.

— To podarunek od ukochanego. Każdy byłby wniebowzięty, gdyby dostawał prezenty od swojej drugiej połówki. To taki miły gest — odpowiedziała brązowooka. — Czasami mam wrażenie, że interesują Cię tylko błyskotki.

— Tak, wiem. Liczy się gest. — Przewróciła oczami. — Nie chodzi o to. Po prostu dla takich jak Ty to zwyczajny przedmiot. O to mi chodziło.

— Kochana, nie powinnaś przejmować się takimi rzeczami. Poza tym, mnie się bardzo podoba. Jest naprawdę śliczna. Sama chętnie, bym taką nosiła. Szczególnie, gdyby była od mojego ukochanego.

— Nie przejmować się... Jasne. — Ramirez wzruszyła ramionami — Najpierw musiałabyś go mieć.

— To było złośliwe — skomentowała Vanessa.

— Wiem. Przepraszam... To nie mój dzień.

— Coś się stało?

Vanessa pomimo słów przyjaciółki nie była na nią zła, może tylko trochę urażona. Znała ją jednak na tyle, że wiedziała, iż ta czasem coś powie, a dopiero później pomyśli. Uważała, że dziewczyna nie robi tego celowo. W gruncie rzeczy była bardzo dobrą osobą, która po prostu broniła się przed atakami innych, choć czasami przesadzała. Na przykład w takich sytuacjach. Teraz miała przecież do czynienia z przyjaciółką, a nie z wrogiem.

— Nic, po prostu. Niektórym wszystko przychodzi tak łatwo, podczas gdy drudzy muszą wybierać i czasami poświęcać to, co kochają, żeby zyskać coś lepszego w życiu. To nie sprawiedliwe — mruknęła Ramirez.

— O czym Ty mówisz, kochana? — Russell uniosła obie brwi ku górze.

Zaintrygowało ją to. Nie miała pojęcia, co ma na myśli przyjaciółka, mówiąc o poświęceniu. Vanessa chciała wiedzieć, co trapi Alex i dlaczego ta w ogóle mówi o czymś takim, jak poświęcenie. Owszem, rozumiała, że biedni ludzie czasami muszą zmagać się z różnymi wyrzeczeniami, ale przyjaciółka nie brzmiała, jakby mówiła o tym, a zupełnie o czymś innym, szczególnie że użyła słów o poświęceniu tego, co się kocha. Właśnie to nie było zrozumiałe dla panny Russell i tym zamierzała z nią porozmawiać.

— O niczym. I tak nie zrozumiesz. — Alexandra ponownie wzruszyła ramionami.

Nie zamierzała się tłumaczyć, choć była świadoma tego, że Vanessa może nie odpuścić. Tylko dlatego zaczęła już układać w głowie, to co jej powie i oczywiście, w jaki sposób obróci wszystko na swoją korzyść. Tak w razie potrzeby, gdyby kiedyś jednak musiała zmienić zdanie. Alexandra bowiem, mimo ogólnego zdecydowania, co do danej Davidowi szansy, musiała się też jakoś zabezpieczyć. Tak na wszelki wypadek. Nadal nie wiedziała tylko, jak to zrobić. Nie mogła jednak tak całkowicie stracić Louisa. Co to, to nie. Dlatego musiała obmyślić dobry plan strategiczny i chyba miała już nawet pewien pomysł.

— Alex... Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć. — Brązowooka nie zamierzała odpuszczać.

— Nie tutaj. Chociaż w przedziale też chyba nie pogadamy, bo siedzimy z kimś jeszcze — odpowiedziała Ramirez.

Najchętniej odwlekłaby ten wywiad, jak najdłużej się dało, a przynajmniej do momentu, aż znajdą się na miejscu i będą w swoim pokoju. Chociaż tam też mogły nie mieć okazji, by porozmawiać. W każdym pokoju pensjonatu, który został przydzielony uczniom, były z tego, co wiedziała, po trzy łóżka, więc naturalną koleją rzeczy szło za tym rozumowanie, że będą w nim jeszcze z kimś. Alexandra miała jednak nadzieję, że będzie to ktoś, kogo w miarę toleruje. Chociaż jeśli lista faktycznie szła nazwiskami, to nie powinno być tak źle.

— To chodź! — zawołała Vanessa i zanim Alex się zorientowała, została wciągnięta do pobliskiej toalety.

— Idealne miejsce na rozmowy, kochana, idealne — mruknęła z rozbawieniem.

Jak na pociąg średniej klasy, nie było to takie najgorsze miejsce. No może prócz zielonego koloru ścian, wszystko inne wyglądało dość znośnie. Było miejsce także na umywalkę, a przestrzeń między kabiną i pozostałymi elementami mogła śmiało pomieścić cztery do pięciu osób, także one dwie mogły stać tu w miarę swobodnie, bez większego ścisku.

— Ważne, że możemy być same. Mów, o co chodzi! — nalegała ta druga.

— W porządku. — Ramirez wzięła głęboki oddech i zaczęła. — Widzisz... Chodzi o to, że poznałam kogoś i David może tego nie zrozumieć.

— Mów dalej, mów — zachęciła Vanessa.

Teraz tym bardziej chciała wiedzieć, szczególnie że Alex wspomniała o poznaniu kogoś innego i widoczne było, że nie kwapi się jakoś specjalnie, do powiedzenia, o co dokładnie chodzi. Miała kogoś na boku, czy co? Chociaż akurat o to, Russell nie podejrzewałaby przyjaciółki, ale mimo to, miała wrażenie, że coś jest na rzeczy. Dziewczyna skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej i zaczęła intensywnie wpatrywać się w tą drugą, zupełnie, jakby żądała od niej konkretnych wyjaśnień, a tak w gruncie rzeczy właśnie było.

— Dobra. Powiem Ci. Louis jest prawnikiem, ale zmienił profesję i będzie uczył. Niemniej rozmawiałam z nim i on chce mi pomóc. Od słowa do słowa, zaoferował mi u siebie praktykę, ale... Właśnie w tym może być problem. David jest okropnie zazdrosny i boję się, że mógłby robić mi sceny. Wiesz, jak jest. W życiu nie ma nic za darmo. My wiemy o tym szczególnie dobrze, ale Louis wydaje się być naprawdę szczery.

— Czekaj, czekaj. Powoli, bo nie wiem, czy dobrze rozumiem. Poznałaś Louisa tak? I on ogólnie ma być nauczycielem, ale z zawodu jest prawnikiem i chce Ci pomóc...? To trochę naciągane, nie uważasz? — Vanessa zarzuciła ją pytaniami.

— Owszem, mnie też się tak wydawało, ale sprawdziłam tego gościa od deski do deski. No, tak jakby. Ponoć to niezły kobieciarz, a przynajmniej tak głoszą plotki, ale nie zagłębiałam się w to. Skupiłam się na podstawowych informacjach. Gość faktycznie ma fortunę, inaczej nie mógłby sobie pozwolić na taki tryb życia. Poza tym wiedziałam jego samochód. Mówię Ci, pierwsza klasa. Jeden z najnowszych, więc raczej nie z wypożyczalni. Takich tu nie mają. Ma brytyjski akcent, ponieważ lata spędził za granicą, z tego, co mówił, wynika, że w Londynie. Rozmawialiśmy i od słowa do słowa zeszło na to, że chcę być prawnikiem. On wtedy zaproponował mi swą pomoc. Zgodziłam się — wyjaśniła pokrótce.

Alexandra celowo pominęła kilka szczegółów, takich jak na przykład ich pocałunek. Nie zamierzała o tym mówić. To mogłoby jedynie zaszkodzić jej samej, a tego nie chciała. Zdawała sobie sprawę z tego, jak naciąga fakty na swoją korzyść, ale uznała to za konieczność. Nie mogła przecież zdradzić, że rozważała spotykanie się z Morningstarem, tylko dla osiągnięcia lepszego statusu życia. Vanessa należała do osób, które nie pochwaliłyby takiego zachowania, a Ramirez nie zamierzała ryzykować utraty jedynej przyjaciółki, jaka jej pozostała.

— I zaoferował Ci tą pomoc za nic? — Russell była widocznie zaskoczona.

— Cóż... Nie do końca za nic — przyznała w końcu Alexandra i celowo w tym momencie zrobiła dramatyczną pauzę. — Chce, żebym z nim pracowała. Oczywiście po studiach, chociaż w ich trakcie mogę mieć u niego praktykę, jak już mówiłam.

— Nie nadążam. Mówiłaś, że będzie uczył? — Vanessa spojrzała pytająco na przyjaciółkę. — A zaoferował Ci pomoc i praktykę. Tylko, że Ty chcesz być prawnikiem, więc jak mogłoby Ci to pomóc?

— Louis powiedział, że może otworzyć kancelarię. To byłaby dla mnie ogromna szansa. Zwłaszcza, że dzięki temu mogłabym iść na prywatny uniwersytet. Oczywiście, gdyby dobrze mi płacił, ale myślę, że mogłabym się z nim dogadać w tej kwestii. W zamian za moją pracę mógłby przecież opłacać mi czesne. — Ramirez wzruszyła ramionami.

Jej zdaniem to był bardzo dobry pomysł. Musiała tylko porozmawiać o tym z Louisem i przyznać się do tego, ile naprawdę ma lat oraz z jakiej rodziny pochodzi. Częściowo mężczyzna i tak znał już prawdę o niej. Poza tym sam powiedział, że pieniądze nie mają dla niego znaczenia, więc mimo ich braku i tak byłby w stanie kontynuować tą znajomość. Alexandra mimo to, w pewnym stopniu bała się przed nim przyznać do wszystkiego, ale musiała tak postąpić. Nie mogła przecież ciągnąć tej farsy w nieskończoność, ponieważ nie zamierzała zmarnować danej jej szansy. Taka okazja mogła się więcej nie powtórzyć.

— To dość sporo, jak na kogoś, kto oczekuje tylko pracy w zamian...

Vanessa wciąż była sceptyczna, co do tego wszystkiego, ale słowa Alex brzmiały dość szczerze. Nie miała też powodów sądzić, że mężczyzna, o którym opowiadała, był nieprawdziwy. Przyjaciółka zawsze mówiła jej prawdę i o to w ogóle się nie martwiła. Martwiła się jednak o coś zupełnie innego. A mianowicie o samą Alexandrę. Chociaż była świadoma tego, że dziewczyna nie zrobiłaby niczego złego, by skorzystać z takiej pomocy, ale nigdy nie można było przewidzieć tego, czego można się spodziewać po starszym mężczyźnie. Russell z góry bowiem zakładała, że skoro miał on skończone dwa kierunki studiów to musiał być po trzydziestce.

— Też mi się tak wydawało, ale Louis jest uczciwy. Przynajmniej tak mi się wydaje. Zresztą spotkałam się z nim, byliśmy na kolacji i omówiliśmy szczegóły. Nawet gdyby chciał czegoś więcej, to wie na czym stoi i nie nalega na nic. To mi się w nim właśnie podoba, ale wiesz... Główny problemem w tym wszystkim może być właśnie David. Jeśli się dowie, że pomaga mi obcy mężczyzna to nie będzie zadowolony. Dlatego wcześniej mówiłam o poświęcaniu, tego, co się kocha — wytłumaczyła.

— Nie możesz mu nie powiedzieć. David ma prawo wiedzieć, jeśli jest coś na rzeczy z tym drugim. Zresztą, nawet jeśli chodzi tylko o tą pomoc, to powinnaś mu powiedzieć. Nie sądzę, aby był zazdrosny o coś takiego. Poza tym zawsze możesz poznać go z tym... Louisem i problem z głowy. Bo z tego, co mówisz i jak się tym przejmujesz, przypuszczam, że dałaś szansę Davidowi? — spytała dziewczynę Vanessa.

Alexandra spodziewała się, że to pytanie padnie, prędzej czy później. Większym szokiem był jednak dla niej pomysł Vanessy dotyczący zapoznania ze sobą tej dwójki, co zresztą sprawiło, że dziewczyna przewróciła oczami. Ramirez nie zamierzała dopuścić nawet do ich przypadkowego spotkania, a co dopiero jeszcze samej ich sobie przedstawić. To by było zbyt problematyczne. Chociaż zdawała sobie sprawę, że kiedyś ten dzień i tak nadejdzie, to zamierzała odwlec go w czasie jak najdalej.

— Nie zamierzam ich ze sobą poznawać — odparła drwiąco, ale już po chwili ton jej głosu stał się o wiele milszy. — Powiem Davidowi, w odpowiednim czasie, ale uwierz mi, nie mogę ich sobie przedstawić. Może później, ale nie teraz i tak... Dałam mu szansę, chyba. Nie wiem.

Ramirez nie zamierzała przyznawać, że podjęła decyzję. Chciała być z Davidem, kochała go i pragnęła, jak nikogo innego na świecie, ale ważniejsze było dla niej stworzenie pozoru. Przedstawienie odpowiedniej historii, gdyby jednak coś poszło nie tak.

— A ten Louis? Jaki jest? — dopytywała ją przyjaciółka.

— Jaki jest? Nie umiem jeszcze zbyt dobrze odpowiedzieć na to pytanie, bo dopiero co go poznałam. Mogę Ci jednak powiedzieć, że jest niezwykle szarmancki. Każdy facet mógłby brać z niego przykład. Poza tym, jak już mówiłam, jest bardzo bogaty, a ten jego brytyjski akcent...

— Brytyjski akcent? Mówicie o naszym nowym nauczycielu? — Dziewczyny usłyszały za sobą wścibski głosik, który przerwał ich rozmowę.

Żadna z nich chyba się tego nie spodziewała, ale Alexandra zorientowała się właśnie, że nie zamknęła za sobą drzwi. To najwidoczniej skusiło los, by podsunąć jej osobę, której nie chciała widzieć, szczególnie teraz.

— Nie, nie mówimy o nowym nauczycielu. Mamy w ogóle nowego nauczyciela? — Vanessa była wyraźnie zaskoczona.

Nie tylko ona zresztą. Sama Ramirez miała dość zaintrygowaną minę. Owszem, już wcześniej było wiadome, że pojawi się ktoś nowy w szkole, w zamian za ich starego nauczyciela angielskiego, który przeszedł na emeryturę, ale nie to ją zaskoczyło. Bardziej było to zasługą wzmianki o akcencie.

— Powinniśmy mieć. Profesor Reyers wspominał o tym, ale chyba nas coś ominęło — mruknęła niebieskooka, przenosząc swój wzrok na intruza.

Sasha wygląda na zachwyconą sytuacją. Wszak przyłapała te dwie na obgadywaniu kogoś i mogła wtrącić swoje trzy grosze. Zamierzała też utrzeć nosa Alexandrze, a właśnie nadarzała się do tego idealna okazja. Widząc przedmiot trzymany przez tamtą w dłoni, natychmiast jej go wyrwała i zaczęła się mu przyglądać z politowaniem.

— Tak, to prawda. Chociaż raz się z Tobą zgodzę Ramirez. Reyers o tym mówił na naszych ostatnich zajęciach — Wzruszyła ramionami Sasha. — Powiem wam, że jest niczego sobie, takiego można by śmiało zaciągnąć do łóżka i pofiglować. Wysoki, wydaje się wysportowany, a ten akcent... Zaszalałabym z takim.

— Już sobie znalazłaś nową maskotkę? — zażartowała Russell.

W gruncie rzeczy nie wyczuwała kłopotów w tym momencie. Chociaż zachowanie dziewczyny, która wtargnęła im do łazienki, podczas rozmowy mogło wskazywać na coś innego. Szczególnie że wyrwała Alexandrze bransoletkę, czego brązowooka starała się po prostu nie komentować i poczekać na rozwój wypadków. W razie czego, byłaby przecież w stanie zainterweniować. Nie lubiła takich sytuacji. Sama nie miała nic do Sashy, ale nie była w stanie przełknąć tego, w jaki sposób traktuje ona jej przyjaciółkę. To właśnie je poróżniło i nie zapowiadało się na to, by sytuacja zmieniła się zbyt szybko.

— Oddaj to — warknęła Ramirez i szybko zabrała dziewczynie swoją własność. — Figluj sobie, z kim chcesz, to i tak nie sprawi, że ktoś będzie chciał być z Tobą dłużej.

Alexandra puściła tej drugiej oczko.

— Dziewczyny... Proszę was... — Westchnęła Vanessa.

— Oj, no weź. Dlaczego mi to zabrałaś, chciałam zobaczyć, co tam masz. — Sasha zrobiła niewinną minę. — Wiesz, wolę z kimś zaszaleć niż udawać cnotkę, jak Ty. Poza tym, spójrz na siebie. Tandetne ciuchy, beznadziejne buty, jeszcze ta tania rzecz. Kto by Cię chciał? Jak Cię ktoś przeleci za jakiś czas, to będzie cud. Chociaż... ten Twój chłoptaś taksówkarz, idealnie do Ciebie pasuje. Ta sama ranga, to samo zero.

Moore zaśmiała się na wypowiedziany przez siebie komentarz. Uwielbiała szydzić z biednych, ale z tej dziewczyny szczególnie. Wiedziała przecież, że ta cała Ramirez to jedynie pozerka. Dodatkowo skrzywdziła jej brata.

— Lepszy taksówkarz niż Twój brat. Jest bogaty, ale nie ma w sobie nic więcej. Zero mózgu, tak samo, jak Ty. Potraficie się tylko przechwalać pieniędzmi, albo tym, kto z kim spał. Co więcej, masz do zaoferowania, kochana, oprócz własnej...? Nie będę kończyć tego zdania. Nie zniżę się do Twojego poziomu wątpliwej inteligencji.

— Alex... — mruknęła jedynie Russell, ale nie mogła nawet dokończyć zdania, gdy odezwała się druga z dziewczyn.

— Z moją inteligencją jest wszystko w porządku. Z Twoją chyba jednak nie bardzo. Naprawdę związałaś się z takim byle kim? Widziałam, jak gruchaliście sobie pod stacją, ale darowałam sobie podejście, jeszcze bym się czymś zaraziła. Ta szmatka pewnie jest od niego hm? Nie dziewie się, że jeszcze jej nie nosisz. Pewnie Ci wstyd.

— Sasha! — Vanessa w tym momencie stanęła pomiędzy Alexandrą a tą drugą dziewczyną.

Najmniej w tym momencie brakowało jej, by te skoczyły sobie do gardła. A wyraźnie było widać, że właśnie do tego zmierza cala ta sytuacja. Nienawiść pomiędzy tymi dwiema była teraz aż za bardzo widoczna.

— Spokojnie Van. Nie musisz mnie bronić. Ja znam swoją wartość, ale jak widać, nie każdy to potrafi. Nie muszę chodzić z kimś do łóżka, żeby zwrócono na mnie swoją uwagę. W przeciwieństwie do Ciebie. Niczym nie jesteś w stanie zaskoczyć mężczyzny i każdy, który jest z Tobą, wolał by mnie. Dziwię się, że jeszcze nikt nie pomylił Twojego imienia w łóżku z moim. Choćby ten Twój ostatni... Jak mu było? William? Spławiłam go, więc poszedł do Ciebie, ale chyba dość szybko Cię zostawił, prawda? Dziwne... A za mną zaczął latać jak piesek. — Alexandra puściła blondynce oczko. — I mylisz się, nie jest wstyd. Po prostu nie zdążyłam jeszcze jej założyć.

Ramirez w tym momencie zarzuciła rzemyk na rękę i zapięła go. Zrobiła to bardzo teatralnym gestem, nie odwracając przy tym swojego spojrzenia od Sashy. Oczywiście chciała jej w ten sposób pokazać swoją wyższość i to, że nie wstydzi się tego, kim jest, ani skąd pochodzi. Nawet jeśli nie była to do końca prawda. Ta wymiana zdań skutecznie odciągnęła myśli brunetki zarówno od Louisa i Davida, jak i od ich nowego nauczyciela, którego opis był lekko znajomy. Mimo wszystko nie znała dokładnego opisu osoby, tego profesora i nie mogła wysnuć żadnych wniosków. Zresztą nie była w stanie teraz myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, w jaki sposób jeszcze bardziej dopiec Sashy.

Vanessa w tym momencie stała jak wryta w ziemię. Nie była w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Nie spodziewała się po Alexandrze takiego ataku. Chociaż nie raz dziewczyna nie szczędziła w dogryzaniu tej drugiej, ale tym razem w te słowa włożyła naprawdę wiele nienawiści. Było to wyraźnie widać i słychać. Twarz Ramirez nie wyrażała zupełnie żadnych emocji. Była zimna, wręcz lodowata. Jej zaciśnięte usta i dumny wzrok mogły się wydawać przerażające.

— Zamknij się! — warknęła Sasha. — Zniszczę Cię, szmato!

— Próbuj. Wiesz, że ze mną nie wygrasz. Jestem dla Ciebie zbyt inteligenta, moja droga. Chociaż próbując mnie zniszczyć, powinnaś też pomyśleć o tym, że kiedyś ja mogę zniszczyć Ciebie. A kiedy będziesz potrzebować mojej pomocy, palcem nie kiwnę.

Tym razem to Alexandra się śmiała i był to wyjątkowo złośliwy śmiech.

— Ja mam potrzebować pomocy od takiego biedaka? Dobre sobie... Ale macie szczęście, zostawię was dziewczynki, bo znudziła mi się ta rozmowa.

Sasha, chociaż pozornie była bardzo spokojna, opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami. Choć przyszła tu w konkretnym celu, to wolała poczekać, aż te dwie opuszczą to miejsce. Nie miała zbytnio wyjścia. Nie zmierzała też okazywać, że słowa Ramirez w jakikolwiek sposób ją zdenerwowały, a nawet zmartwiły. Nie była do końca pewna, do czego tamta jest w stanie się posunąć i wolała, póki co się o tym nie przekonywać.

— Alex... — odezwała się w końcu Russell, ale widać było po niej, że nie bardzo wie, co ma powiedzieć.

— Wiem, przesadziłam, ale sama tego chciała. Mam już po prostu dosyć. Chodźmy stąd.

Ramirez nie czekała na jakikolwiek znak od przyjaciółki. Po prostu sama opuściła pomieszczenie i poszła do przedziału, który miały zajmować. Vanessa dołączyła niedługo potem, choć reszta podróżny minęła im dość ponuro. Alexandra rozpogodziła się lekko, dopiero pod sam jej koniec. Jeden z profesorów znów sprawdzał obecność, a inni uczniowie zaczynali się już kręcić po korytarzu, więc nie zamierzała pokazywać, że coś jest nie tak. Pod sam koniec zaczęła wreszcie rozmawiać z przyjaciółką. I nawet wyszła z przedziału na kilka minut. Nie udało jej się jednak spotkać, tego nowego nauczyciela, o którym mówiła Sasha, więc kompletnie przestała zawracać sobie tym głowę.

Wkrótce pociąg wreszcie się zatrzymał, a wicedyrektor zrobiła zbiórkę. Do pensjonatu miały zawieść ich dwa, dość spore busy. I tak też się stało. Brunetka nie zwracała jednak zbyt szczególnej uwagi na otoczenie. Teraz za bardzo była skupiona na podziwianiu widoków niż na czymkolwiek innym. Starała się bardzo przestać skupiać na złości, choć przychodziło jej to naprawdę z trudem. Kiedy w końcu dotarli do miejsca, w którym mieli się zakwaterować i spędzić kilka następnych nocy, poczuła, że telefon wibruje jej w kieszeni, ale zignorowała to. Dwóch nauczycieli, którzy jechali z nią i resztą tej części grupy, udzieliło im konkretnych instrukcji. Mieli pół godziny na obejrzenie pokoi i resztę związanych z tym spraw. Po tym czasie wraz z resztą, która miała dojechać dosłownie za kilka minut, mieli spotkać się w bufecie na kolacji. Każdy z nich potwierdził, że zrozumiał i po chwili wszyscy udali się w stronę pokoi, rozglądając się przy tym na wszystkie strony.

Dopiero będąc w swoim pokoju, Alexandra wyciągnęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Widząc, że jest to wiadomość od Louisa, uśmiechnęła się, ale najpierw odstawiła walizkę i zdjęła płaszcz, a dopiero później odczytała jej treść. Ta sprawiła z kolei, że dziewczyna zupełnie zamarła.

Louis:

Pokój numer 13. Jak najszybciej.

Continue Reading

You'll Also Like

101K 5K 13
2 część dylogii „Lost" ~16.10.2023~
80.2K 5.7K 24
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
462K 24.3K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
25.7K 3.5K 15
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...