Wycieczka - cz. 4

69 25 7
                                    

Louis nie był do końca zadowolony tym, że nie miał już okazji sprawdzić obecności po raz kolejny. Nie miał jednak w tej sprawie zbyt wiele do powiedzenia, ponieważ decydował głos pracodawcy. Mężczyzna przeszedł się zatem korytarzem pociągu, ale nie zaglądał do przedziałów. Kilkakrotnie za to udał się na papierosa. Zamienił też jeszcze kilka słów z Rene i dowiedział się od niej, że jego siostra będzie później, ponieważ miała jakieś komplikacje z dojazdem i nie zdążyła na pierwszy pociąg. Z jednej strony było mu to na rękę, ponieważ uniknął zbędnych pytań. Zdawał sobie bowiem sprawę, że kto, jak kto, ale Katherine potrafiła wyczytać z niego emocje, nawet gdy nie mówił o nich głośno. W końcu, jakby jej to wytłumaczył? „Och, siostra, nie przejmuj się, ja się tylko zamartwiam tym, czy kobieta, którą ostatnio poznałem, i która podoba mi się na tyle, że chciałem ją zaliczyć, ale teraz myślę, że mogłoby wyjść z tego coś więcej, jest moją uczennicą?" Na pewno nie wywołałby tym paniki u kobiety, wcale, ani trochę.

Mężczyzna westchnął cicho. Szczerze mówiąc, liczył już tylko na to, że ta podróż jak najszybciej dobiegnie końca i będzie mógł, wysiadając z pociągu dokładnie przyjrzeć się każdemu uczniowi. Wtedy na pewno rozwieje swoje wątpliwości. Morningstar miał też ochotę napisać do Alexandry już teraz, ale wiedział, że to nie ma sensu. Mógł wyjść przecież na skończonego idiotę, gdyby to wszystko okazało się jedynie zbieżnością nazwisk. Musiał poczekać i choć z reguły bywał cierpliwy, tak w tym wypadku nie był. Mało było sytuacji, których nie mógł przeczekać ze spokojem, a ta właśnie do takich należała.

Kiedy w końcu pociąg zaczął się zatrzymywać, Louis czuł, jak jego serce jeszcze bardziej przyspiesza bicie. Kilka minut od momentu, kiedy maszyna przestała toczyć się po szynach, wszyscy zaczęli zbierać swe rzeczy. Pod stacją miały czekać na nich busy, które zabiorą ich do pensjonatu. Rene podzieliła nauczycieli na dwie grupy. Ona, Morningstar i pan Reyers mieli się zająć uczniami z pierwszej połowy listy, natomiast pozostałych dwóch, tymi z jej końca. To znaczyło, że to nie on będzie pilnował osób, w których gronie była tajemnicza panna Ramirez, ale nie miał zbytniego wyboru. Zresztą to akurat w niczym mu nie przeszkadzało, tak naprawdę. Jako pierwszy wyszedł z pociągu i zatrzymał się przy odpowiednim busie. Już tam zaczął się rozglądać dokoła, uważnie wypatrując znajomej twarzy.

I wtedy właśnie ją dostrzegł. Ciemnowłosą dziewczynę, odwróconą w jego stronę profilem. Szła do drugiego busa, zdając się zaprzątnięta swoimi sprawami. Rozmawiała z kimś chwilę, a później szła już sama. Blondyn patrzył się w jej stronę, dopóki nie zniknęła mu z oczu. Stał jak otępiały. Nie do końca chciał wierzyć swoim oczom, ale wiedział, że się nie myli. To była ona. Zresztą wystarczyłoby mu jedno, krótkie spojrzenie na same jej pośladki, figurę. Nawet z daleka byłby w stanie ją rozpoznać. Nie musiał widzieć jej twarzy, choć to, że chwilę temu wyraźnie zauważył jej część, jedynie utwierdziło go w przekonaniu, że to naprawdę ona, jego Alexandra.

— Chodź stary — powiedział ktoś do niego i klepnął go w ramię.

Był to Dean Reyers, który zaraz po tym, mignął Louisowi przed oczami. Mężczyzna miał wrażenie, że wszystko wokół niego dzieje się, jak w filmie. Obok przechodzili jacyś ludzie, rozmawiali, ktoś go wołał, a on po prostu nie potrafił się ruszyć. Jego serce zamarło na dobrych kilkanaście sekund. Po chwili jednak ruszył się z miejsca. Zaczął iść, powolnym krokiem, w stronę swojego busa. Widok, jaki się przed nim rozpościerał, był przepiękny. W innych okolicznościach mężczyzna, pewnie skupiłby się całkowicie na otaczającym go pejzażu, ale teraz nie był w stanie.

Kiedy już każdy uczeń zajął swoje miejsce, trójka nauczycieli, również mogła to zrobić. Morningstar zajął miejsce na uboczu. Nie miał ochoty wdawać się z nikim w rozmowy. Nawet z Rene, choć wywiązała się między nimi nić sympatii. Blondyn musiał po prostu pomyśleć. Zastanawiał się nad tym, co powinien zrobić w takiej sytuacji. Wiedział jednak, że nie może patrzeć na Alexandrę, jak na kobietę, z którą mógłby się związać. Była na to zbyt młoda, chociaż zachowanie dziewczyny dodawało jej wieku. Przez to z góry założył, że dziewczyna jest starsza, a ona nie wyprowadziła go z błędu. Nie wiedział, dlaczego tak się stało. Okłamała go. Kolejna osoba, którą chciał dopuścić do swojego życia, oszukała go.

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IWhere stories live. Discover now