Nuriel. Czas Mroku

By AnotherDaydreamer-

4.1K 514 2.8K

Po wojnie między krainami paktu trwającej blisko dwadzieścia lat, w królestwie zwanym Saraenem nastaje pokój... More

Wstęp
Karty postaci
Początek
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Q&A
Rozdział 4
Rozdział 19 cz. 2
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 21
Rozdział 7
Rozdział 23
Rozdział 8
Rozdział 24
Rozdział 9
Rozdział 25
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 26
Rozdział 12
Posłowie
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15 cz. 1
Rozdział 15 cz. 2
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19 cz. 1
Rozdział 22

Rozdział 20

90 9 77
By AnotherDaydreamer-

Nad Saraenem zapadła niezmącona i cicha noc. Niebo przywdziało granat usłany gwiazdami i zaświecił jasny księżyc. Kompania zamierzała wrócić do gospody, wiedząc, że nie mogli pozwolić sobie na zmęczenie, ruszając w dalszą drogę następnego dnia. Catriona rozejrzała się po mieście po raz ostatni.

Ludzie i inne ziemskie istoty wracały już do swych domów oraz rodzin. Ulice pustoszały, aż w końcu tylko oni stali na drodze. Chłodny wiatr muskał delikatnie ich twarze, lecz Catrionę przeszedł dreszcz, który nie był wywołany zimnem. To wszystko wydawało się jej dziwne. Z dnia na dzień zmieniło się wszystko, co znali. Kto wie, czy wojna nie zakończy się końcem ich świata? A wszak to dopiero początek ich długiej, pełnej trudów wyprawy. Westchnęła cicho, nie spodziewając się, iż ktoś ją usłyszy.

Kieran spojrzał na nią troskliwie i położył dłoń na ramieniu. Catriona potrząsnęła głową. Nie chciała mówić na głos o swych rozterkach. Wówczas niechybnie mogłyby stać się prawdą. Nie przyznałaby się do tego, ale cieszyła się, że nie była sama w tym wszystkim.

– Chodźmy już, Catriono – rzekł mężczyzna. – Jest późno, a jutro ruszamy z samego rana.

Catriona skinęła głową. Obejrzała się ostatni raz za siebie. Targ, za dnia tętniący życiem, i drewniane, małe domy przypominały jej miasto, gdzie mieszkała w dzieciństwie wraz z rodzicami. Często udawała się z matką i ojcem na targ, by uzupełnić zapasy żywności. Zawsze kupowali jej jakiś drobiazg. Raz była to ręcznie robiona bransoleta, a innym razem szmaciana lalka. Była wtedy tylko małą dziewczynką i nie rozumiała, jak działał ten świat. Wówczas każda sprawa wydawała się prostsza, a każdy problem miał rozwiązanie. Może i Catriona osiągnęła wiek dorosłości, ostatnimi czasy jednak czuła się jak niczego nieświadome dziecko, zagubione we mgle i własnych, głupich wyobrażeniach. Gdyby mogła, bez wahania przeniosłaby się do tych beztroskich czasów. Byle tylko nie czuć przygniatającej odpowiedzialności na swych barkach.

Przekroczyli próg karczmy i poza gospodynią nie zastali nikogo na dole. Najwidoczniej każdy z gości udał się na spoczynek lub miał do załatwienia ważne sprawy w osadzie. Po kolei weszli po schodach na górę i spojrzeli na Aidana.

– Podaj nam liczby pokoi, a potem idziemy spać – zakomenderowała Catriona.

– Jest pewien problem... Było tylko pięć wolnych pokoi.

Kieran usłyszawszy to odwrócił się w stronę Catriony i posłał jej jednoznaczne spojrzenie. Kobieta niemal zakrztusiła się śliną.

– Kieranie, wybij to sobie z głowy – wycedziła przez zęby Catriona, a Arisse uniosła brew.

– Ja i Randhal możemy zająć jeden pokój. Zmieścimy się – Wzruszył ramionami Aidan. Catriona prędko podchwyciła ten pomysł. Aidan rozdał klucze i wskazał odpowiednie pomieszczenia.

Życzyli sobie dobrej nocy, po czym rozeszli się do pokoi. Catriona przekroczywszy próg, uniosła brew. Zdawała sobie sprawę, iż na czas podróży musieli pożegnać się z luksusami i wygodami. Spodziewała się jednakże więcej niż ciasnej klitki, w której ledwo mieściło się podwójne łoże, etażerka i wiszące na ścianie lustro. Odłożyła zardzewiały klucz i skierowała się do łazienki. Rozpuściła warkocz, po czym zamoczyła dłonie w wodzie znajdującej się w balii. Była ona mętna i szarawa, ale Catriona nie zwróciła na to uwagi.

Po chwili zza niedomkniętych drzwi usłyszała czyjeś kroki, a potem drzwi od przydzielonego jej pokoju zostały zamknięte. Wyjęła sztylet z pochwy, ciesząc się, że wzięła go ze sobą. Opuściła pomieszczenie. Widząc Kierana w jej sypialni, zdziwiła się. Prędko jednak jej twarz wykrzywiła się w grymasie. Zauważyła bowiem, że mężczyzna trzymał w dłoni klucz i uśmiechał się chytrze.

– Możesz mi wyjaśnić, co chcesz zrobić? – Uniosła brew pytająco. – I czy ty zamknąłeś drzwi?

Kieran upuścił klucz, po czym kopnął go tak, że znalazł się na korytarzu.

– Przynajmniej będzie zabawnie.

Uśmiechnął się, ukazując białe zęby, a Catriona dyszała ze wściekłości. Podeszła do mężczyzny i zaczęła okładać go pięściami, choć był wyższy. Kieran ziewnął, a gdy znużyło go zachowanie Catriony, przyciągnął ją do siebie.

– Dlaczego nie chcesz dać się temu ponieść? – zapytał chrapliwym głosem.

Catriona przełknęła ślinę, niepewna tego, co się działo. Nie pamiętała, kiedy ostatnio znajdowała się w ramionach mężczyzny.

Z jednej strony to była kusząca perspektywa. W głębi serca pragnęła być z Kieranem, cały czas jednak obawiała się, że dla niej będzie miało to inne znaczenie niż dla niego. Nie dało się zaprzeczyć, iż między nimi istniało to dziwne i niesamowite przyciąganie. Rozum jednak nadal podpowiadał jej, że on ją wykorzysta, a później odejdzie, zostawiając samą i ze złamanym sercem. Wbrew rozsądkowi nie odsunęła się od niego.

– Raz uwierzyłam w istnienie miłości i to nie skończyło się dobrze. – Odwróciła wzrok od Kierana, który uparcie wpatrywał się w nią. – Dla ciebie byłaby to tylko zabawa, a ja... –Uśmiechnęła się krzywo.

Kieran ujął jej dłoń i złożył na niej lekki pocałunek, przez co na policzkach kobiety wykwitły rumieńce.

– Nie wierzę w to, co widzę, ty się rumienisz. – Roześmiał się z niedowierzaniem. Catriona przecząco pokiwała głową i uderzyła go w rękę.

– Nieprawda – zaprzeczyła, choć fakty były inne. Gdy znów ujrzała uśmiech na twarzy mężczyzny, zmarszczyła brwi. – Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.

– Cóż, nie ma tu na tyle miejsca, by któreś z nas spało na podłodze – rzekł niskim głosem. Catriona spojrzała na niego, gromiąc go wzrokiem, a jego oczy lśniły od radosnych iskierek. Westchnęła zirytowana jego infantylnym zachowaniem.

Pochwyciła materiałowy wór, w którym znajdowały się jej ubrania. Odnalazła strój nocny i skierowała się do łazienki. Kieran nie pozostawił jej wyboru, wyrzucając klucz i musiała go znosić aż do momentu, gdy ktoś odnajdzie klucz i uwolni ich.

– I jeszcze jedno. Ja nie chcę złamać ci serca, Catriono – oznajmił zaskakująco łagodnym tonem. Catriona zatrzymała się wpół kroku, nie wiedząc, co powinna odpowiedzieć.

Znów weszła do łazienki, a następnie upewniła się, czy dobrze zamknęła drzwi. Wiedziała, do czego zdolny był Kieran, wolała więc nie ryzykować, nawet jeśli powoli zaczynała mu ufać. Zdjęła ciężki, skórzany pas z bronią, a następnie jasną koszulę z szerokimi rękawami. Wdziała na siebie cienką koszulę nocną. Gdyby nie to, że jej ubranie było ubrudzone piachem, zapewne nie przebrałaby się.

Wróciła do sypialni, gdzie Kieran leżał już na łożu. Bardziej zdziwiło ją to, że nie miał na sobie koszuli. Zapewne przyglądała mu się zbyt długo. Odwróciła wzrok lekko speszona.

– Naprawdę nie możesz sobie oszczędzić tych gierek? – spytała Catriona.

– Błagam cię, czynisz to samo. – Wskazał na jej ubiór dłonią, więc objęła się ramionami. Usiadła na łożu, które teraz wydawało jej się o wiele za małe. Kieran roześmiał się głośno. –Czyżby generał się czegoś obawiała? Powiedz mi jedną rzecz. Czy ty boisz się złamanego serca, czy samych uczuć i tego, że ktoś może stać się dla ciebie ważny? – spytał poważnie, siadając obok niej. Kobieta przechyliła głowę, po czym ukryła twarz w dłoniach.

Pamiętała, jak się czuła, będąc zakochana. To była ślepa miłość, która całkowicie ją uzależniła. Uczucie radości, że również liczyła się dla kogoś i myśl, że nigdy nie będzie samotna. A potem nagłe zderzenie z brutalną rzeczywistością.

Poznała Lairda tuż po wstąpieniu do wojska. Niemal natychmiast odnaleźli wspólny język i prędko się zaprzyjaźnili. Teraz Catriona wyrzucała sobie, iż zbyt szybko pozwoliła mu się zbliżyć i obdarzyła zaufaniem. Nadal tkwiła w niej młodzieńcza naiwność, entuzjazm i wiara w dobro. Przyjaźń w ciągu dwóch lat przekształciła się w miłość, przynajmniej ona tak to postrzegała. Już wówczas Catriona osiągała sukcesy w armii i pięła się po szczeblach. Gdy stała się generałem jednego z oddziałów, mężczyzna był tylko podrzędnym szeregowym, choć nie walczył wcale najgorzej.

Oddała mu wszystko, co miała, pieniądze odziedziczone po rodzicach, swoje serce i całą siebie. Pewnego dnia oznajmił, iż miał dla niej niespodziankę. Catriona pełna nadziei myślała, że poprosi ją o rękę. Nie stało się tak jednak. Okazało się, że Laird podłożył do jej komnaty w pałacu nielegalne zioła, które działały odurzająco i wezwał króla, poprzednika Dallasa. Ona została zdegradowana, a jej pozycję zajął Laird. Jak się później okazało, miał również narzeczoną oraz naręcze kochanek.

– Ktoś, kogo kochałam, zdradził mnie na każdy możliwy sposób – odezwała się niespodziewanie, na co Kieran podniósł głowę. – Myślałam, że jest tym jedynym. I tak, byłam głupia i naiwna. Pewnie mnie teraz wyśmiejesz.

W jej jasnych oczach zebrały się łzy, które desperacko powstrzymywała. Nie rozumiała, co się z nią działo. Nie powinna pozwolić sobie na słabość. Wyznając Kieranowi prawdę o sobie, wręczyła mu do rąk broń. Od odejścia Lairda co dzień przywdziewała maskę chłodu. Jednakże udawanie nie oznaczało, iż było dobrze. Unikała spojrzenia mężczyzny, obawiając się, że ujrzy w nich pogardę.

Kieran dłonią otarł łzy z jej twarzy. Catriona niepewnie na niego spojrzała. W jego oczach wcale nie było pogardy, a zrozumienie i smutek, czego kobieta się nie spodziewała.

– Poza tobą i Aidanem nikt o tym nie wie. Proszę, nie rozpowiadaj tego wszem i wobec. – Pociągnęła nosem. Kieran oburzył się na te słowa.

– Za kogo mnie masz? – powiedział, na co usta Catriony uniosły się w delikatnym uśmiechu. – Skoro już rozmawiamy szczerze, to ja również jestem ci coś winien. – Zmarszczył brwi i odgarnął odrobinę za długie włosy. – Byłem kiedyś zakochany tak jak ty. Ale tylko raz. Ona była mądra, piękna i dzięki niej moje życie nabrało sensu. – Catriona otworzyło szeroko oczy. Czyżby naprawdę sprawa była bardziej skomplikowana i niegdyś Kieran miał narzeczoną? – Po twoim wyrazie twarzy widzę, że znasz plotki, jakie o mnie krążyły. – Catriona skinęła głową. –To była moja narzeczona i zdradziła mnie – rzekł Kieran bez emocji w głosie.

Był silny, a na pewno udawał lepiej niż Catriona. A może rzeczywiście nie czuł już nic do dawnej narzeczonej? Catriona przygryzła wargi, zastanawiając się nad tym. Odwróciła się do mężczyzny, chcąc jeszcze o coś zapytać, lecz jej twarz prawie dotknęła jego. Oddech kobiety przyspieszył. Poczuła bijący od niego zapach cedru, który zawrócił jej w głowie. Kieran odsunął się od niej nie bez żalu. Zacisnęła wargi, kryjąc rozczarowanie.

– Nie powinienem cię traktować w ten sposób. Nie jesteś zdobyczą, którą chcę upolować. – Westchnął ciężko. – Dawno nie czułem się tak przy żadnej kobiecie. Jesteś dla mnie tajemnicą i choć bywasz podła, masz w sobie coś, co mnie do ciebie przyciąga. Ale nie chcę cię wykorzystać. Pragnę cię poznać, jeśli tylko mi na to pozwolisz.

Catriona spojrzała na niego z czającym się na twarzy uśmiechem. Kieran naprawdę musiał czuć do niej coś, skoro postawił sprawę jasno. Jeszcze dwa tygodnie temu miałaby wątpliwości co do jego prawdomówności. Teraz zaś dostrzegała wszystko w jego oczach, sympatię, zmartwienie oraz nadzieję.

– Dobrze – rzekła powoli, kiwając głową, a Kieran wyglądał jakby pragnął przyciągnąć ją do siebie. – I lepiej, byś mówił prawdę, gdyż mam przy sobie broń i nie zawaham się jej użyć. A teraz idziemy spać.

Położyła się na łóżku, owijając się skórami oraz kocami. Odwróciła się plecami do Kierana, lecz jeszcze przez moment czuła na sobie jego wzrok.

– Miłych snów, królowo lodu. – Usłyszawszy to, Catriona w odpowiedzi tylko prychnęła.

Przymknęła oczy i zaskakująco prędko zapadła w sen głęboki i spokojny, co nie zdarzyło się od wielu tygodni. Nie nawiedzały jej koszmary dręczące ją od śmierci rodziców. Gniew, który tkwił w niej od tajemniczego ataku sił wyższych, gdzieś zniknął.

Zbudziły ją promienie słońca wpadające przez małe okno. Ze zdziwieniem zauważyła, że Kieran trzymał dłoń na jej biodrze. Zacisnęła wargi i natychmiast odsunęła rękę mężczyzny od siebie. Wzięła ubrania i skierowała się do łazienki. Ubrana rozczesała dłońmi lśniące włosy. Po wykonaniu rutynowych czynności postanowiła obudzić Kierana.

– Wstawaj, Kieranie – rzekła głośno Catriona.

Gdy mężczyzna zachrapał, przewracając się na drugi bok, Catriona szturchnęła go. Natychmiast otworzył oczy i się podniósł.

– Niedługo ruszamy – oznajmiła kobieta, na co on tylko skinął głową.

Opuściła pokój z zamiarem udania się na śniadanie. Zanim jednak zeszła po schodach, zatrzymał ją Aidan. Miał zmierzwione włosy, lecz był już ubrany i gotowy do drogi. Zaciskał usta, niepewny, co powinien powiedzieć.

– Wszystko dobrze, Aidanie? – Zmarszczyła brwi. Aidan należał do ludzi, którzy nie zwykli się martwić, a na jego twarzy zawsze gościł uśmiech. Stanowił jedną z najbliższych jej osób i martwiła się o niego.

– Tak. Tylko... Wczoraj ci czegoś nie powiedziałem. Gdy poszedłem do stajni, by sprawdzić, czy nasze konie na pewno tam są, ktoś próbował ukraść Gaję – rzekł, a Catriona zmrużyła oczy, nienawidziła bowiem ludzi, którzy zarabiali na cudzym nieszczęściu. – Chciałem wyzwać tego złodzieja na pojedynek, ale okazało się, że to kobieta. Nie jestem pewien, dlaczego to zrobiłem, lecz zaproponowałem jej przyłączenie się do nas – powiedział prędko, obawiając się reakcji Catriony.

Catriona uniosła brwi, a kąciki ust uniosły się do góry. Wyglądała, jakby chciała się roześmiać. Ponownie spojrzała na przyjaciela, chcąc upewnić się, czy to był żart. W jego oczach tkwiła jednak powaga, nie rozbawienie, którego się spodziewała. Westchnęła głęboko, kiwając głową.

– Jaką mam gwarancję, że ta dziewka jest godna zaufania? – wycedziła przez zęby. – Czy ty w ogóle zastanowiłeś się, jakie mogą być konsekwencje przyjęcia jej do naszej kompanii? To nie jest zabawa, Aidanie. To misja, którą musimy wykonać, nim wojna rozpęta się na dobre.

Aidan przewrócił oczami. Kochał Catrionę niczym siostrę i nie dałby jej skrzywdzić. Nie mógł jednakże znieść tego, że niekiedy traktowała go jak dziecko. Odetchnął, próbując się uspokoić.

– Catriono, posłuchaj. Ta kobieta nie ma z czego żyć, dlatego ucieka się do kradzieży. Jestem jednak przekonany, że nie jest złym człowiekiem. – W jego głosie brzmiała stanowczość. – Przecież sama wiesz, że czasem dobrych ludzi spotyka mnóstwo złych rzeczy. I to pcha ich do takich czynów. Zaufaj mi.

Catriona odwróciła wzrok, przygryzając wargę. Wiedziała, że mężczyzna miał rację, ale w jej głowie tliły się wątpliwości. Czy mogli sobie pozwolić na kolejnego towarzysza? Nie mieli dodatkowego konia, więc ktoś będzie zmuszony jechać we dwójkę. Poza tym nie znali jej. Wszystko, co rzekła Aidanowi, mogło być kłamstwem.

– Zgoda, ale pod jednym warunkiem. – Aidan spojrzał na nią z nadzieją i uśmiechnął się lekko. – Będziesz za nią odpowiedzialny, masz ją pilnować. Wystarczy jeden numer, a zostawię ją na pastwę losu, choćby w górach Husanu. I następnym razem, jak zobaczysz piękne oczy, spróbuj się hamować, dobrze?

Aidan prychnął, ale przygarnął ją do siebie. Catriona prędko wykręciła się z uścisku i skierowała na dół. Czuła się, jakby nie jadła nic od kilku dni. Jak na zawołanie jej brzuch zaburczał głośno. Zauważyła Randhala, siedzącego przy stole, który zajęty był spożywaniem chleba maczanego w mleku. Podeszła wpierw do lady, a gospodyni niemal natychmiast podała jej suchy chleb.

Godzinę później wszyscy byli już gotowi do drogi. Catriona weszła do stajni jako ostatnia. Widząc przy boku Aidana nieznajomą kobietę, zmrużyła oczy.

– Jak masz na imię? – zapytała wojowniczka bez zbędnych konwenansów. Nie zamierzała silić się na uprzejmość wobec kogoś, kto mógł im zaszkodzić.

– Esyld – odpowiedziała kobieta.

Catriona przyjrzała się uważnie dziewczynie. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia wiosen. Wychudzona sylwetka zdradzała, iż dawno nie miała w ustach normalnego posiłku. Wojowniczka uniosła brwi, widząc w jej oczach strach.

– Ja mam na imię Catriona i jestem pierwszym generałem Husanu. – Zdawało się, że na te słowa Esyld zbladła jeszcze bardziej. Kieran prychnął ostentacyjnie. – Wystarczy jeden przekręt, a nie będzie dla ciebie miejsca wśród nas. Witaj w drużynie. – Uśmiechnęła się zimno.

Aidan rzucił jej spojrzenie pełne wyrzutów, a Catriona westchnęła poirytowana. Musiała pokazać Esyld gdzie jej miejsce. Przyszła znikąd, nie mogli natychmiast jej zaufać. Catriona wiedziała, że lepiej pozostać ostrożnym i mieć oczy dokoła głowy. A Aidan choć był dorosłym mężczyzną, czasem wydawał się naiwny jak cielątko.

– To jest Arisse, Orgorn, Kieran oraz Randhal. – Aidan przedstawił Esyld wszystkich. – Pojedziesz ze mną na koniu – oznajmił, na co Esyld skinęła głową.

Za moment jednak spojrzała wpierw na Arisse, potem na Orgorna. Otworzyła szeroko oczy, uświadomiwszy sobie, iż miała do czynienia z przyszłymi władcami Saraenu.

– Na wyprawie nie ma czegoś takiego jak tytuły – rzekł cicho Orgorn.

Kolejno każde z nich wyprowadziło konie ze stajni, po czym zajęli miejsca w siodłach. Prędko wyjechali z osady. Każdy z nich zdawał sobie sprawę, że podążanie często uczęszczanymi traktami nie było najlepszym rozwiązaniem. Wówczas zwracaliby na siebie niepotrzebną uwagę, a jak powiadali: strzeżonego bogowie strzegli.

Kraj Saraenu stanowił rozległy teren, a do granicy kompania planowała dostać się poprzez lasy oraz knieje. Wieści szybko się rozchodziły i istniała możliwość, iż czarna magia pochodząca najprawdopodobniej od Varii, prędzej czy później ich dosięgnie. Catriona nie wierzyła, że zdołają ukryć się przed boginią. Ona miała w swych posiadaniach moce, o którym im, śmiertelnikom, się nie śniło. Z pewnością nie obawiała się rozlewu krwi, a może nawet zacierała ręce na samą o tym myśl.

Nie jechali szybko, by nie zmęczyć zbytnio koni Arisse oraz Orgorna. Catriona była jednak zmuszona przyznać sama przed sobą, iż najchętniej puściłaby się galopem. I nie chodziło o to, że wolna jazda ją nużyła. Nie mogła znieść oczekiwania i niepewności, która obecnie dręczyła ją jak nigdy dotąd. Pragnęła spojrzeć niebezpieczeństwu w oczy i zmierzyć się z nim. Wpierw jednakże zagrożenie to musiało nabrać konkretnego kształtu i przeobrazić się w materię. Przygryzła wargi, mając świadomość, że martwienie się nic im nie pomoże, a tylko zaćmi umysły.

Na horyzoncie przed nimi majaczył las. Wysokie drzewa pięły się wzwyż, chcąc sięgnąć słońca. Ich liście zaś szczyciły się soczystą zielenią, ale na niektórych dało się dostrzec dotyk jesieni. Z knieji docierał do uszów wędrowców śpiew ptaków. Krajobraz zdawał się baśniowy, a jednak Catriona poczuła ukłucie niepokoju. Niektóre miejsca na świecie dawały wędrowcom pozorne poczucie bezpieczeństwa, by potem chwycić je w swe sidła i nigdy nie wypuścić.

– Co to za las? – Catriona zerknęła na Arisse oraz Orgorna. – I przede wszystkim, czy możemy bezpiecznie się tędy przeprawić?

– Nie ma innej drogi. Moglibyśmy okrążyć las, lecz to zajęłoby sporo czasu, gdyż rozciąga się on na wiele mil. Dniem z pewnością jest tu bezpieczniej niż po zmierzchu. – Catriona skinęła głową, choć wcale jej to nie uspokoiło. – Byłem tu tylko raz, gdy zmierzałem wraz z rodzicami do Galienu. To dziwne miejsce, przepełnione pierwotną magią przyrody. Podobno jeśli próg lasu przekroczy ktoś o nieczystym sercu, knieja zwodzi go na manowce.

– To wszystko to stare legendy, ale nie próbujcie zrywać kwiatów i owoców. Dla lasu jest to niemała zniewaga i mści się za to. Czytałam gdzieś, że to dom wróżek oraz rusałek, a one nie przepadają za obcymi – rzekła Arisse.

Catriona nienawidziła wróżek, które kojarzyły jej się raczej ze złośliwymi chochlikami. Jako mała dziewczynka natknęła się na ich chmarę w husanskim lesie. Jedna z nich, o słodkiej jak miód twarzy, ugryzła ją w dłoń, twierdząc, że to nauczy ją, by nie zapuszczała się tam, gdzie nie należało. Inne oczywiście zawtórowały wróżce i wyśmiały dziecięce łzy Catriony. Tego dnia przybiegła z płaczem do domu i wtuliła się w matkę. Nic takiego się nie stało, ale wrodzona duma kazała jej znienawidzić cały gatunek.

Nie tylko ona wyglądała na zaniepokojoną. Arisse zacisnęła usta, wpatrując się uważnie w las. Catriona spojrzała na Orgorna, ale on wydawał się pewien, iż to najlepsza droga.

Catriona westchnęła, zastanawiając się, czy nie przyjdzie im za to zapłacić...

Z dedykacją dla Vivi, która niezachwianie wierzy, że to, co piszę, jest dobre. Bardzo dziękuję, Viv! Koniecznie wpadajcie do jej historii ("Dusza Claire Johnson"), ponieważ to jest najprawdziwsze złoto.

Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał, bo przyznaję, że sama mam bardzo ambiwalentne uczucia co do niego. 


Continue Reading

You'll Also Like

187K 13.7K 126
Oryginalny tytuł: "사실은 내가 진짜였다" (czyt. "Sasil-eun Naega Jinjjayeossda") Tytuł angielski: "Actually, I Was The Real One" Polski tytuł: "Prawdę m...
9K 272 11
ZAKOŃCZONE Wojna dobiegła końca. Większość śmierciożerców trafiła do azkabanu. Część z nich, w tym również Draco Malfoy i jego matka wybronioli się c...
Mate By GS

Fantasy

360K 15.5K 42
- Skąd wiesz? - Wykrztusiła wreszcie, po pięciu minutach pustego wgapiania się we mnie. Miała duże orzechowe oczy poplamione jasną zielenią. Były hip...
882K 54.8K 191
Zostałam oskarżona o próbę zabicia mojej młodszej siostry. Nikt we mnie nie wierzył, nikt nie przyszedł mi pomóc. Nawet moja własna rodzina. Byłam...