Rozdział 15 cz. 1

68 10 123
                                    

Cały pałac zdawał się oszalały przez panujące przygotowania. Służba uwijała się niczym w ukropie, ponieważ dziś wieczorem księżniczka Arisse oraz książę Orgorn mieli połączyć się na zawsze przed bogami. Gdziekolwiek nie poszłaby Catriona, czuła na sobie niezadowolone spojrzenia.

Pojmowała, że to ważny dzień nie tylko dla przyszłej pary królewskiej, lecz również dla całego ludu. Od Arisse dowiedziała się, iż prości, niezamożni ludzie również świętowali zaślubiny młodej pary. Wychodzili na ulice, tańczyli, a po zachodzie słońca składali bogom modły oraz ofiary. Wówczas również wszyscy pozwalali wznieść się ręcznie robionym lampionom w niebo. Miało to zapewnić parze królewskiej szczęśliwą przyszłość.

Catriona rozmyślała o tym, że w Husanie wyglądało to zupełnie inaczej. Ślub w dynastiach królewskich był wydarzeniem narodowym tak jak w Saraenie, lecz zwykle od razu po uroczystości następowała koronacja. Po niej zwykle odbywał się turniej, który stanowił rozrywkę dla arystokracji. Dopiero potem udawano się na wystawną ucztę wraz z tańcami.

W Husanie ślub w wyższych warstwach społecznych nie był sprawą miłości i głębszych uczuć. Niewiele osób z zamożnych, znanych rodów mogło zaznać szczęścia. Zazwyczaj to głowa dynastii podejmowała decyzje o małżeństwie, a córki czy synowie nie mieli możliwości przeciwstawienia się mu. Catriona czuła ulgę, że mogła samodzielnie podejmować decyzję i nie musiała słuchać niczyich rozkazów.

Czasem brakowało jej miłości i zastanawiała się, jakby to było mieć rodzinę. Samotność doskwierała jej coraz bardziej. Z drugiej strony nie była jednak pewna, czy była w stanie pokochać kogokolwiek. Miała również świadomość, że małżeństwo najprawdopodobniej wykluczyłoby ją z pozycji generała. Nie miała pojęcia, kim miałaby być bez odznaki. Wojna w pewien niezrozumiały sposób stanowiła sens jej życia. Walkę za ojczyznę stawiała ponad wszystko inne i kobieta wiedziała, że nie umiałaby inaczej. Porzucić armię, oznaczałoby dla niej utratę siebie samej. Podjęła walkę w słusznej sprawie, więc nie powinna była mieć wątpliwości.

Otrząsnęła się z marazmu, wyrzucając sobie, że znów analizowała panującą sytuację. To wszystko było dla niej zwyczajnie trudne. Zdawać by się mogło, że jako pierwszy generał Husanu była niezniszczalna. Niestety, prawda wyglądała inaczej. Człowiek na zawsze pozostanie tylko człowiekiem i będzie miał słabości.

Praktycznie wbiegła po schodach, nie zważając na oburzone spojrzenia przechodzącej służby. Nigdy nie przejmowała się zbytnio opinią innych, a obecnie to była ostatnia rzecz, którą należało się martwić.

Otworzyła drzwi do swej komnaty. Ku jej zaskoczeniu na łóżku siedział Kieran. Zdumienie prędko zamieniło się w irytację. Na widok Catriony Kieran podniósł się.

- Nie zapraszałam cię tu - rzekła chłodno, wpatrując się w niego uważnie. Mężczyzna wyglądał, jak gdyby zupełnie nie ruszała go jej złość. Uśmiechnął się tylko w charakterystyczny dla siebie sposób, co sprawiło, że Catriona zacisnęła wargi. Kieran spojrzał na nią drwiąco.

- Właśnie dlatego tu przyszedłem. - Catriona na te słowa założyła dłonie na piersi. - Spokojnie, pragnę tylko o coś zapytać. Jeśli wtedy nadal będziesz chciała, bym zniknął ci z oczu, to tak uczynię. - Catriona uniosła brew, po czym niemal niezauważalnie skinęła głową. - Pójdź ze mną na bal.

- Sądziłam, iż to miało być pytanie. A na przyszłość dowiedz się, że nie wykonuję cudzych rozkazów. Nigdy. - Jej głos zdolny był by ciąć powietrze. Gdyby kto inny znajdował się w komnacie z pewnością wycofałby się jak najszybciej. Jednakże dla Kierana to była świetna zabawa i wyzwanie. Podszedł do niej na tyle na ile mu pozwoliła.

Nuriel. Czas MrokuWhere stories live. Discover now