Nuriel. Czas Mroku

By AnotherDaydreamer-

4.1K 514 2.8K

Po wojnie między krainami paktu trwającej blisko dwadzieścia lat, w królestwie zwanym Saraenem nastaje pokój... More

Wstęp
Karty postaci
Początek
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Q&A
Rozdział 4
Rozdział 19 cz. 2
Rozdział 5
Rozdział 20
Rozdział 6
Rozdział 21
Rozdział 7
Rozdział 23
Rozdział 8
Rozdział 24
Rozdział 9
Rozdział 25
Rozdział 10
Rozdział 26
Rozdział 12
Posłowie
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15 cz. 1
Rozdział 15 cz. 2
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19 cz. 1
Rozdział 22

Rozdział 11

94 16 107
By AnotherDaydreamer-

Kieran uchylił powieki, nie wiedząc, gdzie właściwie się znajdował. Dopiero, gdy spostrzegł leżącą obok siebie kobietę o rudych włosach, zorientował się, iż wczoraj pozwolił sobie wypić więcej niż zazwyczaj. Pod wpływem alkoholu uległ jej niezwykle przekonującemu urokowi i wspólnie trafili do jej komnat. Zmarszczył brwi, wypominając sobie, że obiecał, że zakończy romans z Eiliss.

Kobieta coraz częściej dawała mu do zrozumienia, iż liczyła na poważny związek, dzięki któremu miałaby pewność, że to ona była dla niego najważniejsza. Dla mężczyzny zaś stanowiłoby to bardzo niekorzystne położenie. Westchnął ciężko, zwlekając się z przestronnego łoża, po czym wciągnął na siebie spodnie. Rudowłosa musiała to usłyszeć, gdyż zbudziła się i wstała, okrywając się szczelnie pościelą.

Posłała mu uwodzicielskie spojrzenie, lecz Kieran prędko odwrócił wzrok. Spotykali się już od dłuższego czasu, a on czuł, że potrzebował kogoś nowego. Nie myślał o stałym związku, skacząc z kwiatka na kwiatek, gdyż było to dla niego znacznie wygodniejsze niż wiązanie się z jedną osobą.

- Czemuż tak ci spieszno do rozstania ze mną? - spytała niskim głosem, podchodząc do niego. Nachyliła się do pocałunku, lecz Kieran prędko ją wyminął.

Wciągnął ze świstem powietrze. Gdyby nie jej charakter oraz marzenie o rodzinie, byłby w stanie ciągnąć to dalej, gdyż Eiliss była kobietą, która przyciągała wzrok każdego mężczyzny w pałacu. Rude włosy spływały po jej plecach, kontrastując z bladą skórą, która pokryta była piegami. Niebieskie oczy patrzyły na niego, zdawałoby się, że zupełnie niewinnie. Jednak wbrew pozorom Eiliss wcale nie należała do niewinnych kobiet i to mu się w niej podobało.

Czuł na sobie jej palące, pełne wyrzutów spojrzenie. Zerknął na nią. Założyła ręce na piersi, zaś w jej oczach iskrzył się gniew. Przeczesał rozwichrzone włosy w geście zmęczenia i zrezygnowania. Chyba powinien był zrezygnować z ich schadzek już dawno.

- Eiliss... Jesteś wspaniałą kobietą. - Na jej twarzy pojawiła się satysfakcja oraz nadzieja, które zostały zgaszone przez jego następne słowa. - Jednak nie mogę się z tobą związać. Nie pragnę stabilizacji czy rodziny.

- Nie mówisz tego, co myślisz naprawdę. – Roześmiała się lekko, chcąc pozbyć się napiętej atmosfery. Kieran pokręcił głową z politowaniem.

- Oboje wiemy, że mówię prawdę. Jako dwórka od początku musiałaś zdawać sobie sprawę z historii, jakie o mnie krążą. I nie mów, że jest inaczej - dodał prędko, gdy zobaczył jej oburzony wyraz twarzy.

Widział, że z trudem przychodziło jej powiedzenie czegokolwiek, ale nie wierzył, że wdała się z nim w romans, nie wiedząc, iż był kobieciarzem. Szczególnie, że damy dworu znały każdą plotkę, od nowej służby w pałacu po tym, kto kogo zdradzał i z kim.

Gdy rudowłosa usiadła na otomanie i zwiesiła głowę, westchnął cicho. Poczuł ukłucie wyrzutów sumienia, ale tylko przez chwilę. Wolał nie myśleć o rzeczach, na które nie miał wpływu, gdyż to przyczyniało się wyłącznie do zszarganych nerwów.

- Nie chcę rozstawać się w gniewie...

- Zatem należało pomyśleć o tym wcześniej, draniu - przerwała mu kobieta. - Wynoś się i nigdy nie zdradź nikomu, że cokolwiek nas łączyło. - Rzuciła pościel z powrotem na łoże, a sama sięgnęła po elegancką suknię. Kieran odwrócił się od niej i opuścił pomieszczenie, w duchu ciesząc się z tego, że miał za sobą to, co było nieuniknione.

Nie wiedział, czym powinien się zająć, lecz nim zdążył się nad tym zastanowić, uznał, że najlepiej zrobi, wpierw kierując się do kuchni. Nie pamiętał, kiedy ostatnio miał coś w ustach, a kucharki za każdym razem raczyły go najlepszymi smakołykami.

Idąc korytarzami pałacu, zupełnie zapomniał o Eiliss i wszelakich zmartwieniach. Nigdy nie martwił się niczym, bowiem taka była jego natura, a on nie potrafił jej zmienić, choćby chciał. Nie miał pojęcia, po kim mógł to odziedziczyć, ale dzięki temu żyło mu się znacznie łatwiej.

Poza tym od kiedy ujrzał Catrionę, nie potrafił myśleć o innych kobietach. Jak dotąd żadna z nich nie oczarowała go tak jak ona, a miał w swym życiu mnóstwo kochanek. Wiedział, iż ona również musiała mu ulec. Nie wierzył, że mogłoby się stać inaczej, choć było to nader aroganckie podejście.

Przekroczywszy próg pałacowej kuchni, dotarły do niego zapachy ziół, najlepszych mięs, warzyw i owoców. Odetchnął głębiej, a następnie zgarnął z jednego z blatów okrągły owoc o intensywnie niebieskiej barwie. Nie dało się znaleźć go nigdzie indziej poza Saraenem, a i tu należał do towarów luksusowych. Nazywano go rvienem. Charakteryzował się niezwykle słodkim smakiem, lecz w zbyt dużych ilościach mógł okazać się szkodliwy dla kogoś o słabej odporności.

Odgryzł kawałek, krocząc przez spore pomieszczenie. Kucharki oraz nieliczni kucharze rzucali mu zirytowane spojrzenia, lecz zważając na jego wyższą pozycję, nie mogli mu nic wygarnąć.

Kieran z samozadowoleniem rozglądał się wkoło i słał uśmiechy co ładniejszym młodym dziewkom. W duchu śmiał się z rumieńców, jakie wykwitały wówczas na ich twarzy. Dostrzeganie uwielbienia na ich twarzach sprawiało mu niebywałą przyjemność. Takie życie było dla niego wygodne i nie chciał nic w nim zmieniać.

Nie musiał się martwić o wykarmienie żony oraz dzieci, nikt nie miał prawa nic mu zarzucić ani skarżyć się. W centrum jego życia był on sam i jego zachcianki. Nic innego się nie liczyło.

Wiedział, że ludzie oddani bogom uznawali, iż istniało na świecie coś takiego jak bratnia dusza. Tak jak Hessan i Azer mieli być nimi dla siebie, tak każdy człowiek mógł odnaleźć ją tutaj. Ta koncepcja wydawała mu się zupełnie niemożliwa, ponieważ nawet relacje wyglądające na trwałe ostatecznie się rozpadały.

Nigdy nie wierzył w szczere i bezgraniczne uczucie, które według niego było niczym więcej niźli mrzonką. Ot, wymysłem ludzi, który miał dać im nadzieję, iż w przyszłości nie będą wcale samotni. Nie pojmował, dlaczego niektórzy wierzyli w ten absurd. Nic nie trwało wiecznie, taka była niepodważalna prawda. Stworzenia umierały, by odstąpić miejsce na ziemi nowym, krainy zawierały sojusze, po czym je zrywały i wszczynały wojny. Tak samo zdaniem mężczyzny było z uczuciami. Pojawiały się nierzadko zupełnie znienacka, ogarniając człowieka wszechmocnym płomieniem, ażeby potem wygasić się i zostawić po sobie pustkę.

Rozejrzał się po kuchni, rozpoczynając polowanie. Jednakże nim udało mu się wybrać zdobycz, tuż przed nim stanęła naczelna kucharka. Brigid, bo takie nosiła imię, była potężną kobietą, której wzrok zdolny był zabijać. Założyła ręce na piersi i zaczęła tupać nogą. Kieran spojrzał na nią z beztroskim wyrazem twarzy.

- Czy ostatnim razem nie wyraziłam się dostatecznie jasno? - zapytała niskim, twardym głosem. Kieran już wiedział, że nici z łowów.

- Jestem tu, bo byłem głodny. Głodnemu jeść nie wolno? - rzekł, próbując ją udobruchać. - Nic nie kombinuję...

- Nie wierzę. Już to słyszałam, a potem w magiczny sposób miałam mniej rąk do pracy. - Zmarszczyła brwi ze sceptycyzmem. Mężczyzna westchnął z irytacją, lecz uznał, że dalsze spieranie się nie miało sensu.

- Już wychodzę - powiedział oschle.

Odwrócił się tyłem do nielubianej kucharki i zmierzał do wyjścia z pomieszczenia.

Opuściwszy kuchnię, odetchnął. Przemierzając korytarze w pewnym momencie wyraźnie usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami, a gdy ujrzał księcia Orgorna, posłał mu szeroki uśmiech.

Skłonił mu się, tak jak wymagała tego etykieta i jak zwykle zobaczył na jego twarzy irytację. Byli przyjaciółmi od wielu lat i Orgorn za każdym razem prosił go, aby zrezygnował z bicia mu pokłonów. Mężczyzna jednak był zdania, że akurat Orgornowi szacunek się należał jak nikomu innemu. Choć był księciem, pracował ciężko, by samemu uzyskać szacunek.

- Przestań zachowywać się przy mnie tak formalnie, proszę. Jako mój przyjaciel jesteś zwolniony z tego obowiązku - rzekł spokojnie Orgorn. - Ale w tej chwili to mało ważne. Szukałem cię.

Kieran zmarszczył brwi w geście konsternacji i spoważniał. Nie wątpił w to, że musiało to być coś ważnego dotyczącego nadchodzącej wojny.

- Nie możemy rozmawiać tutaj. Chodźmy do mego gabinetu. - W jego głosie pobrzmiewała powaga oraz zniecierpliwienie.

Kiedy dotarli na miejsce, książę opadł z rezygnacją na jeden z foteli. Kieran poszedł w jego ślady i spojrzał nań pytająco, oczekując wyjaśnień.

- Jako wojownik dobrze wiesz, iż nadchodzi wojna. Niemożliwym jest, byśmy jej uniknęli. Regent Husanu oraz władca Mirrienor od początku  do tego dążyli - mówił spokojnie i powoli jak gdyby nigdy nic.

Jednak znał Orgorna od lat i nie umknął mu niepokój w jego oczach oraz nerwowe stukanie palcami o fotel. Mężczyznę ciężko było wyprowadzić z równowagi, dlatego Kieran czuł, że sprawa była ogromnej wagi, tylko nie miał pojęcia, do czego on sam miałby się przydać. Wszak nie posiadał wiedzy, w jaki sposób zażegnać wojnę, która ku absurdowi stanowiła jego żywioł.

- Jednakże nie poprosiłem cię o rozmowę, aby wylewać przed tobą żale. Wiem, jaki jest twój stosunek do wiary w bogów, więc nie będę o tym mówić. - Wojownik zmrużył powieki, nie pojmując, do czego zmierzał Orgorn. - Dlatego musisz to zobaczyć na własne oczy.

Nim Kieran zdążył cokolwiek rzec, otoczenie zmieniło się i nie był już w Srebrnej Twierdzy. Na niebie widniało słońce, które oświetlało i grzało ziemię swymi promieniami. Wokół było mnóstwo drzew pnących się w górę. Kieran prędko uzmysłowił sobie, że znalazł się w niedalekim od zamku lesie.

Przed nim rozciągało się jezioro, a obok niego stała kobieta. Nie widział jej twarzy. Powolnym, ostrożnym krokiem podszedł do niej. Po paru minutach usłyszał za sobą szelest, na co odwrócił się w tył i ujrzał księżniczkę Arisse. Zdawała się być zdenerwowana, ręce się jej trzęsły. W momencie, gdy ujrzał twarz nieznajomej wzdrygnął się. Jej turkusowe oczy zdawały się przeszywać człowieka na wskroś, tak jakby samym spojrzeniem była zdolna wejrzeć w ludzką duszę.

Przysłuchiwał się rozmowie dwóch kobiet, niedowierzając. Od zawsze wiadomym było, iż znakiem rozpoznawalnym Azer były wyjątkowe oczy, ale on nie zdołał tego połączyć. Trwał w stanie zamrożenia, chłonąc słowa kobiet. Gdy ich niespodziewane spotkanie dobiegło końca, wszystko wkoło rozmyło się, a mężczyzna poczuł się, jakby bezpieczny grunt usunął mu się spod nóg.

Z trudem uchylił powieki i z początku nie widział nic poza mroczkami. Potrząsnął głową, chcąc pozbyć się tego irytującego uczucia. Gdy wreszcie mu się to udało, spojrzał na księcia z szokiem wypisanym na twarzy. Istniało coś, co mogłoby ich uratować i tym czymś był magiczny kamień. Pamiętał, że w dzieciństwie słyszał tą historię, lecz nie potrafił wierzyć, że to miałoby okazać się prawdą. Rzecz jednak komplikowała się, skoro nikt nie znał obecnego położenia Nuriel. Przeczesał włosy.

- Co planujesz? - zapytał Kieran z uniesioną pytająco brwią. Domyślał się odpowiedzi przyjaciela i czuł, jak narastała w nim ekscytacja.

- Nie mogę zostawić Arisse samej. Obiecałem, że wyruszę wraz z nią. Ale jeszcze kilka osób nam potrzeba. - Wbrew powadze sytuacji uśmiechnął się do niego, tak jak za dawnych lat, kiedy wspólnie broili. Kieran natychmiast odwzajemnił uśmiech, już ciesząc się na myśl o przygodzie, jaką przyjdzie im przeżyć. Dopiero po chwili spoważniał, marszcząc brwi i zastanawiając się.

- Powiedziałeś kilka osób? Kto? – zapytał wojownik, wpatrując się w nieokreślony punkt. Do takiego zadania potrzeba było kogoś kompetentnego, kto umiał poradzić sobie w każdej sytuacji i miałby niezwykle dobrze opanowaną umiejętność walki. Skoro ci ludzie mieli chronić królewską parę, nie mógł być to byle kto.

- Rzecz jasna ty, ponieważ nikomu nie ufam bardziej. Poza tym walczysz w armii i gdy chcesz potrafisz być niewidoczny dla otoczenia. Z pewnością będziesz przydatny - odparł Orgorn.

- Cieszę się, słysząc to, bowiem powoli miałem dość mego przełożonego. – Orgorn parsknął śmiechem tak jak nie przystoi to następcy tronu. Pokiwał głową z politowaniem, a Kieran uznał, że gdyby nie on mężczyzna byłby straszliwie poważnym człowiekiem.

- Poza tobą, najważniejszą z osób, które muszę przekonać do tego planu jest Catriona. Sama jej reputacja wzbudza strach. Prawdą jest również, że nie ma ona sobie równych w walce. - Te słowa szczególnie zainteresowały Kierana, który wiedział już, że to będzie jego szansa. - Jeśli zdołamy ją przekonać, może pójdzie z nami choć jeden z jej wojaków. Zdają się lojalni, słuchają jej.

Kieran pokiwał głową ze zrozumieniem. Czymś oczywistym było, że im więcej ludzi udałoby im się zebrać, tym większe szanse na powodzenie miała ich misja. A biorąc pod uwagę, iż mieli pod ręką jednych z najlepszych wojowników między krainami wierzył, że mogło im się udać.

Rozpierała go duma, że to właśnie on miał przyczynić się do uratowania tysiąca istnień. Jeśli zdołaliby odnaleźć kamień i postawić go w świątyni, tam, gdzie jego miejsce okryliby się chwałą. Każdy znałby imiona bohaterów, którzy na powrót zaprowadzili pokój, a przyszłe pokolenia układałyby o nich pieśni. Wreszcie byłby kimś, a nie tylko podrzędnym wojownikiem, którego nikt nie docenia.

Czuł, że to będzie coś wielkiego. Nie tylko mieli przyczynić się do odegnania śmierci, ale również stać się rozpoznawalni. Rzecz jasna książę Orgorn oraz Arisse już teraz byli w świecie kimś znaczącym i zapewne zamierzali wypełnić misję im daną z poczucia obowiązku wobec poddanych. On jednak nie mógł zaprzeczyć, iż sława kusiła go jak nic innego. To było coś, o czym marzył od dawien dawna w głębi duszy. Dotąd jednakże nie miał pojęcia, w jaki sposób osiągnąć swój cel. Nie był głupi i wiedział, że ich droga na każdym kroku pełna będzie niebezpieczeństw, a śmierć mogła oczekiwać tuż za rogiem. To jednak nie wprawiało go w przerażenie. Wręcz przeciwnie miał wrażenie, że to będzie najlepszym, co przeżyje.

Po chwili ciszy książę odchrząknął, by wyrwać z zamyślenia przyjaciela. Kieran spojrzał na niego spod zmarszczonych brwi, zastanawiając się, cóż jeszcze usłyszy.

- Zastanawiałem się nad czymś, choć zapewne w ogóle nie powinno mi to przejść przez myśl... Nim wyruszymy, chcę na własne oczy zobaczyć najbliższe miasto. - Wojak posłał mu spojrzenie, jak gdyby był niespełna rozumu.

- Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł. - Orgorn prychnął z irytacją i uniósł głowę do góry. – Zrozum, że im bliżej wojny, tym więcej niebezpiecznych ludzi kręci się po drogach i targach. Poza tym to nie miejsce dla kogoś takiego jak ty.

- Nie mów mi, co mi wolno. - W jego głosie pojawiła się ostra nuta, której używał nader rzadko. - To absurd, że jestem przyszłym królem, a tylu rzeczy nie powinienem czynić - stwierdził z rezygnacją.

Kieran nic na to nie odpowiedział, bowiem zdawał sobie sprawę, że najprawdopodobniej tylko pogorszyłby nastrój księcia. Dobrze rozumiał jego pragnienie wolności.

Ich sytuacja życiowa jawiła się zupełnie inaczej, lecz mężczyzna nie mógł sobie wyobrazić, jak on by się czuł na miejscu Orgorna. Zapewne któregoś dnia zbuntowałby się i opuścił zamek.

Choć jego życie nie zawsze jawiło się w jasnych barwach, nie mógł na nie narzekać. Nikt nie mógł mu narzucić, w jaki sposób należy żyć, nie musiał podejmować decyzji dotyczących poddanych, a i finansowo jakoś sobie radził.

Przyszły władca kilka razy odetchnął głęboko, aby uspokoić się i zapanować nad tym, co miał do powiedzenia. Wiedział o wszystkim, o czym mówił Kieran. Jakżeby mógł nie wiedzieć?

Jego rodzice, doradcy, a nawet służba traktowali go niczym jajko, które poprzez najmniejsze trącenie mogłoby się stłuc. Tylko dlatego, że był jedynym dziedzicem rodu i pretendentem do tronu.

Mężczyzna westchnął. Poniekąd to właśnie do niego należała ochrona księcia. Poza rodziną nie posiadał innych przyjaciół, a Kieran zawsze był w pobliżu.

Poczuwał się do odpowiedzialności jeśli szło o jego bezpieczeństwo, gdyż był niczym brat. Tylko jemu ufał naprawdę, bo miał świadomość, iż żaden z nich nie dopuści się zdrady. Nigdy, nieważne, co by się wydarzyło.

- Dobrze wiesz, że nie do mnie należy wydawanie nakazów i zakazów. Od tego są twoi rodzice. - Roześmiał się, a Orgorn uśmiechnął się lekko. - Zatem kiedy chcesz wybrać się do miasta? - zapytał rzeczowo.

- Choćby zaraz. Czy dobrze rozumiem, że również się wybierasz? - Jak zwykle książę zrozumiał jego myśli bez żadnych słów.

- Gdzie ty, tam i ja, bracie. - Wstał i skierował się do wyjścia. - Rozkażę osiodłać nasze konie.

- Niechaj służba przygotuje trzy konie - rzekł po chwili namysłu, na co Kieran uniósł brew z niezrozumieniem. - Arisse również pragnie ujrzeć miasto i poznać panujące nastroje.

Wojownik zacisnął usta w wąską kreskę, lecz mimo niezadowolenia skinął głową. Wiedział, że jego prośbami niczego nie zdołałby wskórać. Nie podobało mu się jednak to, iż kobieta miała jechać z nimi. Liczył, że będzie mógł swobodnie rozmówić się z Orgornem, lecz przy jego przyszłej małżonce to nie mogło być możliwe.

Nie poznał jeszcze Arisse, jednak miał wrażenie, że jest wyniosłą damą, która mogła do niego żywić tylko pogardę. Nie potrafił zmienić swego stosunku do bogatych kobiet, które wydawały mu się zimne i oschłe lub nadmiernie delikatne niczym kwiaty.

Z drugiej jednak strony ona nie mogła być taka zła. Orgorn często mu o niej mówił w ciągu ostatnich dwóch tygodni i to same dobre rzeczy. Wiedział, że nie powinien oceniać jej przez pryzmat pochodzenia. Wszak Orgorn również wychował się w zbytku . W duchu zdecydował, że powinien był wpierw ją poznać, potem dopiero oceniać.

- Dobrze. Lecz oboje musicie przywdziać coś, co nie będzie wskazywało na wasz status - rzekł spokojnie, po czym opuścił komnaty należące do jego przyjaciela.

Upłynęła godzina, gdy Kieran czekał już przed królewską stajnią. Obok rżał ze zniecierpliwienia jego kary koń. Dobrze go rozumiał, gdyż również nie należał do grzeszących cierpliwością. Kiedy ujrzał nadchodzących Arisse oraz Orgorna, odetchnął z ulgą. Podróżowanie pod osłoną nocy nie należało do najbezpieczniejszych.

Z niemałym zdziwieniem zauważył, iż książę dostosował się do jego przykazu. Mężczyzna miał bowiem na sobie wypłowiałą pelerynę w barwie granatu, zaś jego towarzyszka beżową. Nie musiał szczycić się inteligencją, by wiedzieć, że poprosili o nie swą służbę.

Podeszli do niego. Orgorn posłał mu uśmiech, po czym spojrzał na Arisse. W jego oczach czaiło się coś, czym nigdy dotąd nie obdarzył żadnej kobiety. Uwielbienie oraz bezgraniczne zaufanie. W tym momencie był w stanie uwierzyć w wyjątkowość księżniczki Fidylli. Z drugiej jednak strony, jeśli ona w przyszłości złamałaby mu serce, to mógłby być jego koniec.

To było dziwne uczucie. Myśleć, że jego przyjaciel miał szansę na miłość, choć Kieran w nią nie wierzył. Między tą dwójką jednak niezaprzeczalnie coś było i z każdym dniem stawało się silniejsze.

Zastanawiając się nad tym, spojrzał na Arisse. Pojmował, co widział w niej książę, jeśli szło o wygląd. Cudowne oczy o barwie wody okolone wachlarzem rzęs, brązowe loki oraz pełne usta, wręcz stworzone do pocałunków.

Natychmiast skarcił się za te myśli. Ta kobieta niedługo zostanie żoną jego przyjaciela i on nie miał do niej prawa. Poza tym miał już pewną zdobycz na oku, która wydawała mu się tysiąckrotnie piękniejsza.

- Wasza wysokość. - Mężczyzna skłonił się.

- Proszę nie mówić do mnie w ten sposób. Przyjaciele Orgorna są moimi przyjaciółmi, Kieranie - zapewniła z olśniewającym uśmiechem.

Wojownik ledwo powstrzymał się przed otworzeniem szeroko ust, gdyż byłoby to wbrew obowiązującej etykiecie. Lekko odwzajemnił ten gest i w o wiele lepszym humorze wsiadł na swego konia.

- Oczywiście - zgodził się bez wahania. Orgorn posłał mu wdzięczne spojrzenie, ponieważ obawiał się, jak będzie wyglądała relacja między jego niemal bratem i narzeczoną. - A teraz powinniśmy ruszać, póki słońce jest wysoko na niebie - ponaglił ich Kieran, na co oboje mu przytaknęli.

Wsiedli na swe konie i ruszyli przed siebie. Nie galopowali, bowiem nie było takiej potrzeby. Ciepły wiatr przyjemnie ich otulał.

***

Wiem, że długo nie było rozdziału, ale mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zje. Trzymajcie się!

Continue Reading

You'll Also Like

26.4K 2.8K 35
Loki pozbawiony pamięci zostaje pojmany przez handlarzy niewolników. Nieświadom zagrożenia jakie go czeka usiłuje bezskutecznie przypomnieć sobie kim...
10.7K 1.1K 30
Jest Dalia. Jest babcia. Są Święta Bożego Narodzenia i cała ich magia. Jest i kufer na stryszku, który za pomocą cudownego zapachu lawendy przenosi...
133K 7.4K 101
Wejdź w słodki świat słodkiej gry i odkryj słodkie informacje. Oto Słodki Flirt Zodiacs! start «10.09.16r.» stop «06.07.17r.» #75 w Losowo || «15.11...
3.7K 121 21
Postacie z Avatar i Avatar: istota wody +Jake Sully +Greace Augustine +Trudy Chacon +Miles Quaritch +Lyle Wainfleet +Sean Fike +Zdinark +Miles 'Spid...