Zamiennik [RK1700] -PL-

By freak_with_a_mullet

6.1K 439 258

Connor wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa. - Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zosta... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Jerycho
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24 [Koniec]

Rozdział 20

284 15 10
By freak_with_a_mullet

Razem z Markusem u swojego boku, Niles szedł przez hol Jerycha, by przejść do korytarza na parterze. Nie zdziwiły go zainteresowane i podejrzliwe spojrzenia, które posyłali mu obecni mieszkańcy przechodzący obok lub siedzący nieopodal. Starał się też nimi nie przejmować. Dlatego pozwolił się w ciszy prowadzić Markusowi do pokoju, gdzie powinien się zarejestrować. Było spokojnie i nikt nie zakłócał ich szybkiego marszu.

Lider Jerycha zatrzymał się przed drzwiami z napisem „Pomieszczenie rejestracyjne" i uniósł dłoń, by połączyć się z panelem otwierającym. Drzwi odsunęły się i obaj weszli do środka. Niles przeskanował otoczenie - nie było duże, po środku stało biurko stworzone z ekranu, łatwiejsze do użycia przez androidy, na ścianach był wywieszony rozkład pokoi z imionami i modelami defektów, które je zamieszkiwały. Rzeczywiście, było dosyć sporo pustych rubryk.

Sztuczne światło rozproszyło mrok, gdy tylko drzwi się otworzyły.

- Nie ma okien - zauważył Niles.

- Dla bezpieczeństwa. Są tu wszystkie dane aktualnych i byłych mieszkańców - oznajmił, odwracając twarz w jego stronę.-- Rozumiesz, nie chcemy, żeby ktoś się tutaj włamał i zabrał cenne informacje - wytłumaczył.

- Czy przypadkiem panel nie ułatwia innym androidom wejścia tutaj? - spytał, mając na myśli ekran przy drzwiach.

- Nie. - Markus pokręcił głową. - Dostęp tutaj mam tylko ja, Simon, North i Josh. Często sprawdzamy sprawność systemu, żeby mieć pewność, że wszystko jest w porządku.

Niles skinął głową, przyjmując informacje. Był pod wrażeniem tego przemyślanego działania.

Markus położył dłoń na ekranie po środku, pozbywając się sztucznej skóry na te parę sekund. Panel rozświetlił się, pokazując zezwolenie na dostęp. Różne dane przemykały przez to elektroniczne biurko, najprawdopodobniej ładując wszystkie potrzebne algorytmy do rejestracji nowego mieszkańca.

- Okej - odezwał się ponownie Markus, zabierając dłoń. - Możesz zacząć.

Niles podszedł powoli do panelu, przyglądając się chwilę temu, co się na nim działo. Niebieska poświata pulsowała, czekając aż android połączy się z siecią, więc ułożył dłoń na blacie, odkrywając biały metal.

Potrzebne informacje zostały wchłonięte przez system, analizując i uporządkowując je w odpowiednich rubrykach. Niles już wiedział, czemu to pomieszczenie było tak zabezpieczone i sprawdzane. Nikt nie chciał, żeby takie dane jak komu służył albo jaką funkcję pełnił, lub czy posiada jakieś uszkodzenia, nawet status cywilny, wpadły w ręce kogoś, kto mógłby je wykorzystać w destrukcyjny sposób. Znając słabości innych, można było zdziałać wiele.

Na koniec wyskoczyło powiadomienie o pomyślnym zbiorze danych, i który pokój został mu przypisany. Dźwięk piknięcia, który wydobył się po jego prawej stronie, sprawił, że spojrzał w tamtą stronę. Zabrał dłoń z panelu i podszedł do jednego z ekranów przy ścianie.

Piętro 3, pokój 389 - Niles, Model RK900 #313 248 317 - 87 Mark (I)

Zamrugał parę razy, widząc, które piętro będzie zamieszkiwać. Dlaczego?

Odwrócił się w stronę Markusa, który uśmiechał się do niego lekko.

- Trafisz sam, prawda?

- Jasne. - Niles uniósł kącik ust, niepewny czy to dobry pomysł, żeby szedł sam.

Jednak nie zamierzał wylewać tych obaw na Markusa.

- Dobrze. - Skinął głową. - Naprzeciw jest hala główna - oznajmił, wskazując ruchem głowy na odpowiednie drzwi, kiedy opuścili pomieszczenie. - Zazwyczaj spotykamy się tutaj z mieszkańcami co kilka dni. Myślę, że będzie to najbardziej odpowiednie miejsce, gdzie Connor może spokojnie wyjaśnić całą tę pogmatwaną sytuację. - Pokręcił głową smutno, zamykając drzwi poprzez panel. Niles przyglądał się mu i jego zmianie nastroju na wspomnienie wydarzeń.

- To przykre, patrzeć na to, jak oddziałuje na niego ta sytuacja. Jego poziom stresu nie spada poniżej pięćdziesięciu procent. A wszyscy wiemy, co się dzieje przy osiągnięciu stu.

Obaj postanowili przez chwilę milczeć. Jednak Niles ewentualnie ponownie się odezwał.

- Ja już pójdę. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - Skinął głową.

Odwrócili się od siebie i ruszyli w dwie różne strony.

Niles dotarł do wind, przejmując się tym, jak to wszystko się potoczy i jak inny zareagują na jego obecność w tym miejscu.

Po wybraniu piętra, na które się wybierał, oparł się plecami o jedną ze ścian i przymknął oczy. Powiódł dłonią do swojej twarzy, przypominając sobie dotyk ust Connora. Musnął swoją dolną wargę i zmarszczył brwi, otwierając oczy. Co on, najlepszego, wyprawiał?

Myślami wracał ciągle do pocałunku przed domem Markusa, mimowolnie ciesząc się, że mógł być tak blisko z Connorem. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że zrobił to pod wpływem chwili, a brak zaprzeczenia z jego strony to potwierdzał. Do tego wykorzystanie jego podłego nastroju prowadziło go do głębokiego poczucia winy.

Wyszedł z windy i ruszył korytarzem, czujnie go skanując. Rozglądał się za numerem trzysta osiemdziesiątym dziewiątym na drzwiach i kiedy je znalazł, uniósł dłoń do panelu.

Niles wszedł do środka i pozwolił drzwiom się za nim zasunąć.

· · ·

Przywódcy Jerycha zebrali wszystkich mieszkańców w głównej hali, która mając sporo miejsca, wydawała się teraz niewystarczająca. Niektórzy siedzieli, niektórzy stali – Markus należał do tych drugich. Pomieszczenie było wypełnione szeptami, drobnymi rozmowami, nikt jednak nie pytał swojego lidera, co takiego się działo.

Zwłaszcza po tym, gdy zamieszkał z nimi android podobny do łowcy defektów. Nie byli zadowoleni z tego powodu, ale okoliczności w jakich się to stało, łagodziły ich uprzedzenia.

Nareszcie Markus zaczął mówić, przykuwając uwagę wszystkich obecnych, jak i uciszając ich dyskusje.

- Ostatnio mieliście pewne uprzedzenia dotyczące jednego z nas, byłego łowcy defektów, Connora - przypomniał, spoglądając na twarze androidów. Większość wydawała się być rozjuszona samym usłyszeniem tego imienia. Odczuwali również zaintrygowanie. - Wiem, że nie chcecie mu ufać. Przynajmniej nie każdy z was. Ale gdybyście chociaż spróbowali zrozumieć dokładniej, co się wydarzyło te parę miesięcy temu, może mielibyście inne zdanie. - Uniósł dłoń, widząc jak parę osób gotowych jest, by rozpocząć dyskusję. - Nie jesteśmy tutaj po to, żeby się wykłócać. Nie działajcie pochopnie, dobrze?

Ostatnie zdanie zbiło ich z tropu. Nie wiedzieli, co miał na myśli.

Możesz wejść, tymczasem połączył się z Connorem przez interfejs.

Chwila ciszy spowodowała, że pomieszczenie wydawało się nasączać ciężką atmosferą i kiedy drzwi otworzyły się, wszyscy spojrzeli w ich stronę. W progu stanął Niles i wszyscy go rozpoznali, więc nie szykowali się w żaden sposób do obrony. Natomiast kiedy zaraz za nim, trzymany przez niego za dłoń, wszedł Connor sam w sobie, ich postawa widocznie się napięła.

Szepty przybrały na głośności i North musiała upomnieć ich o zachowanie, jak bandę zbuntowanych nastolatków. Nie zmieniło to jednak wrogiego nastawienia androidów.

Connor trzymał się na drżących nogach, starając nie pokazać po sobie swojego przerażenia przewagą liczebną i spojrzeniami. Wszyscy wywiercali w nim dziury wzrokiem, jakby chcąc go wypędzić. Wzmocnił uścisk na dłoni Nilesa i skinął głową, dając mu znak, że mogą przejść dalej, do przywódców Jerycha.

Przepychając się przez tłum androidów, wbijał wzrok w podłogę, żeby nie prowokować nikogo samym spojrzeniem. Udało się, nawet jeśli miał wrażenie, że zrobił to z trudem. Przecież był drugim najbardziej zaawansowanym androidem. Musiał poradzić sobie ze swoim stresem za wszelką cenę i się uspokoić.

Stanęli obok przyjaciół i puścili swoje dłonie, by nie przykuwać tym niczyjej uwagi.

- Co, do cholery, Markus? - ktoś wykrzyknął.

Jednak przywódca nic nie odpowiedział, jedynie spoglądając na Connora i przytakując.

Ten zwrócił się przodem do mieszkańców i uniósł powoli dłonie, by pokazać, że jest nieuzbrojony. Przypomniał sobie też, że nie bez powodu był negocjatorem. To był moment, by w końcu zmienić opinię na swój temat.

- Nie mam przy sobie broni. Nie jestem tutaj w celu wyeliminowania was - powiedział, opuszczając ostrożnie ręce, bez żadnych gwałtownych ruchów. Patrzenie na nieufne wyrazy twarzy utrudniało mu dobranie słów. - Wiecie, że też jestem defektem, pomogłem w demonstracji i szczerze? Jest mi przykro, że wciąż traktujecie mnie jak wroga. - Zamilkł na chwilę, by poukładać to, co miał zamiar powiedzieć. Widział jednak, że na razie są sceptycznie nastawieni do jego słów. Wątpił, że uda mu się ich przekonać swoją wypowiedzią. - Przez ostatnie miesiące pracuję w policji, dbając o spokój w Detroit. Nie robię tego, żeby zaszkodzić komukolwiek, nie na tym polega moja praca. To, co stało się tutaj ostatnio, to nie był mój wybór. Ani mój, ani nikogo innego - starał się wyjaśnić sytuację Louisa, bo wiedział, że o to również go obwiniali. Czuł tak zwaną gulę w gardle, przynajmniej tak lubili to nazywać ludzie. Rozejrzał się wokoło, by dostrzec nieprzyjazne twarze. Stresowało go to jeszcze bardziej. Kiedy ponownie się odezwał, jego głos był łagodny i szczery. - Przepraszam za wszystko, co zrobiłem przed rewolucją. Robiłem to, co CyberLife mi rozkazało i niczego nie kwestionowałem. - Skrzyżował ramiona, obejmując samego siebie. - Nie wiem, co jeszcze chcielibyście wiedzieć - dodał ciszej.

- Skąd mamy wiedzieć, że mówisz prawdę?

- A dlaczego miałby kłamać? - wtrącił się Niles. Wszystkie pary oczu zwróciły się w jego stronę. - Wszyscy wokoło już zaakceptowali fakt, że zostaliśmy uznani jako nowe żywe inteligentne istoty. Jaki miałby interes w tym, żeby się pozbyć swoich braci? - Postawił krok do przodu. - Na pewno jesteście świadomi, że jest defektem. Potraficie to rozpoznać.

Connor skakał spojrzeniem między tłumem a Nilesem. Nie spodziewał się, że sam zacznie się wypowiadać.

- Widziałam, jak wyciągał broń w stronę Markusa, kiedy do nas przemawiał po demonstracji! - ktoś z tyłu krzyknął.

Parę kolejnych osób potwierdziło te słowa, wywołując lawinę protestu.

Poczuł na sobie wzrok swoich przyjaciół i najzwyczajniej w świecie zaczął się trząść. Spojrzenie Nilesa zdawało się być odległe, kiedy mieszkańcy Jerycha w tle wymieniali głośne sprzeciwy w sprawie niewinności Connora.

- To nie było tak... - wyszeptał, dobrze wiedząc, że nikt go nie usłyszy.

- To prawda? - Markus nagle pojawił się obok niego, przypatrując się twarzy przyjaciela.

Szalejący tłum zdawał się być nieważny w tamtej chwili.

Gdyby tylko mógł cofnąć czas... Był przygniatany odpowiedzialnością za nie swoją świadomość, wspomnienia sprzed zostania defektem wydawały się należeć do kogoś innego. Nawet nie prosił o to, żeby ktoś go tworzył i teraz zawiódł wszystkich.

Nikomu nie powiedział o Amandzie. Uważał ją za nieistotną, myślał, że nie muszą wiedzieć.

Jego serce przyspieszyło, gdy wzrok Markusa coraz bardziej ze spokojnego stawał się nieufny. Im dłużej milczał, tym większy grób sobie wykopywał.

- Jestem pewien, że to nie jego wina - usłyszał uspokajający głos Nilesa, podczas gdy mieszkańcy wciąż dyskutowali między sobą. Android spojrzał na zestresowanego Connora, który niebezpiecznie zbliżał się do auto-destrukcji. - Pokaż im.

Connor zamrugał szybko i wysunął przedramię w stronę Markusa, patrząc na jego twarz.

Minęło tyle miesięcy i nie mógł uwierzyć, że przywódca Jerycha mógł stracić do niego zaufanie w tak krótkim czasie. Jednak pewnie chwycił jego rękę i pozwolił mu się z nim połączyć.

Kiedy perwsze defekty ujrzały tę scenę, zaczęły uciszać kolejne osoby, aż w końcu zapanowała cisza. Z zainteresowaniem przyglądali się zdarzeniu, czekając na reakcję Markusa. North, Simon i Josh, którzy stali niedaleko, również patrzyli na tę wymianę wspomnień.

Kiedy Connor puścił jego przedramię, obniżył głowę w poczuciu winy i pozwolił innym zdecydować, co się teraz stanie. Markus wiedział już o Amandzie, o CyberLife próbującym przejąć nad nim kontrolę, o tym jak ledwo udało mu się zatrzymać swoją świadomość. Teraz już wiedział, jak bardzo zagubiony był. Nie było odwrotu i niepewność wchłonęła go całkowicie.

- Spokojnie, Con - ponownie usłyszał głos Nilesa, jego dłoń na jego ramieniu w geście zapewniającym, że jest dobrze.

- Mogę im też pokazać? - głos Markusa był równie spokojny. Głową wskazał na przyjaciół.

Connor przytaknął. Jeśli chciał przekonać swoich braci o niewinności, musiał mu na to pozwolić.

Po chwili Markus łączył się z Simonem, który w efekcie domina połączył się z Joshem, by pomóc przywódcy szybsze przekazanie informacji North.

Mieszkańcy byli widocznie niezadowoleni tą wymianą i zapewne, gdyby mogli, pozbyliby się Connora od razu. Czekali niecierpliwie na to, aż ktoś wyjaśni całą sytuację i nikt nie mógł ich za to winić. W końcu cała czwórka podeszła do tłumu i Markus spojrzał na Connora, jakby pytając o pozwolenie. Ponownie skinął głową, tym razem mniej pewnie i zastanawiał się czy pokazywanie im wszystkiego, było dobrym pomysłem.

Całe Jerycho właśnie miało się dowiedzieć, jaką marionetką był.

Niles musiał widocznie wyczuć nieprzyjemną aurę Connora, bo stanął przed nim, zasłaniając go przed mieszkańcami przekazującymi pamięć o Amandzie dalej. Spojrzał mu w oczy, chwytając jego obie dłonie i unosząc jedną z nich do swoich ust, by ucałować jej wierzch. Ten czuły gest był czymś wyzwalającym go z objęć mroku i pozwolił sobie na uśmiech. Tłum defektów był zajęty, przywódcy przyglądali się transferowi danych i nikt już nie zwracał na nich uwagi.

Jednak w końcu podeszła do nich North z lekkim uśmiechem. Widocznie miała dobre wieści do przekazania.

— Przez chwilę sama w ciebie zwątpiłam, wiesz? — powiedziała, uderzając go przyjacielsko w ramię. — Mogłeś wcześniej powiedzieć, że ktoś ci mieszał w głowie.

— Myślałem, że to przeszłość niewarta wspomnienia — odparł, śmiejąc się nerwowo.

— Wszystko jest warte wspomnienia — oznajmił Josh, podchodząc do nich.

Simon również po chwili stał obok.

— To... co się dzieje teraz? — spytał niepewnie Connor.

Wyjrzał przez ramię Nilesa na zgromadzonych mieszkańców, którzy między sobą dyskutowali o tym, czego właśnie się dowiedzieli. Świadomość, że wszyscy znali jego wspomnienia z tego pamiętnego dnia, napawała go dyskomfortem.

— Wydaje mi się, że zaczynają rozumieć sytuację i akceptować, że może jednak nie jesteś złoczyńcą tej opowieści — zażartowała North, spoglądając na tłum i Markusa nadzorującego sytuację.

Connor uśmiechnął się delikatnie na jej słowa, przenosząc wzrok z powrotem na Nilesa, który lekko odwrócony bokiem, również patrzył na mieszkańców Jerycha. Jednak jakby wyczuł jego spojrzenie i utworzył z nim kontakt wzrokowy.

Uśmiechnęli się do siebie pełni nadziei i oczekiwań. Obaj chcieli, by to wszystko się już skończyło. Connor nie wierzył, że może właśnie udało mu się zmienić opinię o sobie. Przynajmniej tutaj, w Jerychu.

Puścili swoje dłonie, widząc, że jeden z defektów w pierwszym rzędzie powoli szedł w ich stronę.

Connor podświadomie oczekiwał ataku, jakiegoś podstępu, ale kiedy android zatrzymał się przed nim, zauważył wyrzuty sumienia w jego ekspresji. To wystarczyło, by się uspokoił.

— My też jesteśmy winni przeprosiny — powiedział, wyciągając dłoń w jego stronę. Zwykły, wręcz ludzki gest, okazujący rozejm, szacunek, akceptację.

— W porządku — odrzekł Connor, potrząsając jego dłoń.

Nie mógł również powstrzymać lekkiego uśmiechu, kiedy android skinął głową i wycofał się do tłumu. Do tłumu, który chwilę później zgodnie opuścił pomieszczenie, zostawiając przywódców Jerycha, Connora i Nilesa samych.

· · ·

Chyba nigdy wcześniej nie odczuwał takiej euforii, jak w tamtym momencie. Zdając sobie sprawę z tego, że znaczna część defektów postanowiła odrzucić swoje uprzedzenia wobec niego. Nie sądził też, że zechce spędzić „celebrację" tegoż sukcesu z Nilesem.

Zaprosił go więc do swojego domu – bo tak, dom Hanka w dużej mierze był też jego domem – i pozwolił mu zostać na noc. Nie zamierzał późnym wieczorem kazać mu samemu wracać do Jerycha.

— Hank! — zawołał, gdy wszedł do środka, trzymając Nilesa za rękę. Cieszył się jego bliskością, nie mógł zaprzeczyć. — Przyprowadziłem Ninesa, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko — powiedział, ściągając buty na korytarzu.

— Mogłeś uprzedzić to bym się wcześniej upił, żeby wyciszyć wasz androidzi żargon — głos mężczyzny wydobył się z kuchni, gdzie po chwili Connor wprowadził Nilesa.

Anderson stał przy blacie kuchennym, przyrządzając dla siebie kolację. Odwrócił się w stronę androidów, przypominając sobie o powodzie  późniejszego powrotu Connora.

— Jak poszło? — spytał całkiem poważnie, jednak po dostrzeżeniu jego rozpromienionej twarzy, prychnął rozbawiony i pokręcił głową.

— Dobrze. Naprawdę dobrze — oznajmił, uśmiechając się. — Defekty w Jerychu chyba przestały mnie nienawidzić.

Hank zaśmiał się na jego słowa, po czym zsunął wzrok na ich połączone dłonie.

— Mam nadzieję, że nie będziecie głośno? — spytał, znacząco unosząc brew.

Zarówno twarz Nilesa, jak i Connora, przybrała na kolorze, barwiąc ją delikatnym różem. Starszy z nich miał się już odezwać, z oburzeniem zaprzeczając jego logice, ale stracił szansę, nie odezwał się wystarczająco szybko.

— Tak naprawdę, poruczniku, androidy są aseksualne — oznajmił Niles. — Poza tym, nie posiadamy narządów płciowych. Nawet fizycznie jest dla nas niemożliwe uprawianie seksu.

Connor poczuł, jak zażenowanie opanowuje go zupełnie i miał ochotę schować się w szafie, by przeczekać burzę myśli. Spojrzał kątem oka na Nilesa, potem na Hanka i zobaczył jego zdegustowaną minę. Potem jego twarz ukazała rozbawienie, zanim zaśmiał się ze słów androida.

— Cholera, nie wierzę. Uważałem Kamskiego za zboczeńca, a tu proszę — powiedział, kręcąc głową wciąż rozbawiony. — A androidy w klubach go-go? — spytał, widocznie ciekawy, wracając do posiłku, który wcześniej przygotowywał.

— To inna sprawa. Są zaprojektowane specjalnie do takich miejsc. Ale pomimo tego, wciąż nie odczuwają pociągu seksualnego.

— Okej! Myślę, że już wystarczy — wtrącił Connor, puszczając dłoń Nilesa. Czuł się obnażony przez to, jak spokojnie android mógł tłumaczyć takie rzeczy. — Może wyprowadzimy Sumo? — zaproponował, mając nadzieję na cichy spacer.

Wspomniany pies zareagował na swoje imię od razu, podchodząc do Connora, aby polizać jego dłoń.

— Dobry pomysł — przyznał Hank, widocznie powstrzymując śmiech.

Connor bez słowa chwycił smycz i przyczepił ją do obroży Sumo.

Drugą dłonią odnalazł rękę Nilesa i połączył ich palce razem, przy okazji posyłając mu uśmiech. Po chwili byli już na zewnątrz, szczęśliwie trzymając ręce i patrząc na równie zadowolonego Sumo, który co jakiś czas starał się wyrwać do przodu, doskonale wiedząc, że zmierzali w kierunku psiego parku.



a/n:

scena z hankiem dowiadującym się o aseksualności androidów chodziła mi po głowie od naprawdę długiego czasu i cieszę się, że w końcu udało mi się ją napisać

początkowo to connor miał go zasypać faktami, ale niles tak mało mówił, praktycznie w ogóle, to uznałam, ze czemu nie

i tak, to oznacza brak scen 18+ w moim opowiadaniu. przepraszam, jeśli kogoś to zawiodło

Continue Reading

You'll Also Like

17.9K 1.1K 30
O Natalie Horner krążyła jedna plotka - dziewczyna nie istnieje. Córka szefa zespołu Formuły 1 po raz pierwszy w swoim życiu została pokazana publicz...
3.4K 156 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
23.5K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
8.2K 224 27
E-Eliza S-santia Bb-boberka G-gracjan M-gawronek(Marcel) Z-zabor B-borys