Zamiennik [RK1700] -PL-

By freak_with_a_mullet

6.1K 439 258

Connor wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa. - Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zosta... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Jerycho
Rozdział 14
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24 [Koniec]

Rozdział 15

177 15 1
By freak_with_a_mullet

Uczucie niepewności chłonęło Nilesa, kiedy siedział na tylnym siedzeniu obok Gavina, w samochodzie porucznika. Mieli po raz drugi tego dnia odwiedzić Martinę, a to na pewno nie wpłynie dobrze na jej psychikę. Dlatego martwił się. Mimowolnie.

I nie wiedział czy był zły z tego powodu, czy cieszył się, że przynajmniej coś czuł. Wyglądał przez okno, gdzie panował dzień, jak co dzień, słońce świeciło wysoko na niebie, częściowo przysłonięte przez chmury. Siedział zaraz za Connorem, więc nie mógł na niego bezpośrednio spojrzeć. Chciał się upewnić, że wszystko było dobrze, bo na razie poziom jego stresu wynosił trzydzieści sześć procent i podnosił się za każdym razem, gdy dostrzegał za oknem jakiegoś androida.

Do świadka wydarzenia ze sklepu dojechali dosyć szybko, bo już po około dziesięciu minutach. Hank zaparkował przy chodniku przed niewielkim domem, który wyglądał na naprawdę zadbany i jego sąsiedztwo wydawało się spokojne, następnie wszyscy wysiedli z pojazdu i ruszyli do drzwi frontowych. Dzwonek rozbrzmiał, gdy Connor nacisnął przycisk przy framudze.

Drzwi otworzył młody mężczyzna, który na widok oficerów uniósł brwi i przyjrzał się ich twarzom. Na pewno rozpoznał Andersona i Connora.

— Porucznik Anderson, detektyw Reed, Connor i Niles od DPD — prawie wyrecytował Hank.

— Coś się stało? — spytał zdezorientowany świadek.

— Chcieliśmy się dowiedzieć więcej na temat androida, którego pan dziś widział — wyjaśnił porucznik.

Mężczyzna tylko skinął głową i wpuścił wszystkich czterech policjantów.

— Pamięta pan może coś szczególnego, co przykuło pana uwagę w androidzie? — zapytał Connor, gdy stali w korytarzu.

Przechodzenie do salonu czy gdziekolwiek dalej mijało się z celem, potrzebowali tylko paru informacji. Zza rogu wyłoniła się młoda dziewczyna, która spojrzała na oficerów z lekkim zaciekawieniem.

— Dzień dobry...? — powiedziała cicho, najwidoczniej speszona.

— Katy, wróć do pokoju — powiedział świadek, którego Niles zidentyfikował jako Warren Gott.

Dziewczyna, która na jego słowa skinęła głową i wróciła z powrotem gdziekolwiek była wcześniej, była jego młodszą siostrą.

Warren spojrzał z powrotem na Connora, który zadał wcześniejsze pytanie. Posłał im też przepraszający uśmiech.

— Wydaje mi się że miał niebieską czapkę z daszkiem, spod której wystawało jego LED.

— A ogólny ubiór? — tym razem spytał Hank.

Gott musiał się chwilę zastanowić. Zmarszczył brwi, myśląc.

— Miał na sobie brązowy płaszcz poplamiony krwią — wydusił w końcu.

Nikt nie musiał notować zeznania, androidy zapamiętały od razu każdy szczegół tej rozmowy. Zaoszczędzali dzięki temu czas.

— Dobrze, dziękujemy i przepraszamy za ponowne najście — powiedział porucznik, ruszając w stronę wyjścia.

Warren skinął głową i odprowadził ich ten niewielki kawałek.

Chwilę później byli w drodze do szpitala, w którym powinna znajdować się Martina Harper. Niles zerknął na Gavina, który był w widocznie podłym humorze i chciał coś zrobić, żeby jego partner czuł się lepiej. Jednak nie wiedział co, poza tym Reed nie doceniłby jego starań.

Detektyw odwrócił głowę w jego stronę i prychnął, widząc wzrok androida.

— Znowu mnie skanujesz, puszko? — spytał w taki sposób, by ci na przednim siedzeniu nie zaczęli się interesować.

— Nie muszę, bo na pierwszy rzut oka widać, że coś jest nie tak — odparł tym samym tonem.

Wtedy samochód zatrzymał się, więc obaj zgadli, że znajdowali się na miejscu, postanowili nie mówić nic więcej. Wszyscy czterej ruszyli do budynku.

Detektyw i porucznik prowadzili do właściwego pokoju. Niles i Connor podążali za nimi w ciszy, ramię w ramię.

· · ·

Można było powiedzieć, że Connor czasem zachowywał się dziecinnie. Chociaż, czy nie każdy w życiu miał takie momenty? Nikt nie miał czasu, żeby się nad tym zastanawiać, tak jak Connor nad tym, gdy idąc obok Nilesa, musnął jego dłoń swoją ręką i spojrzał na niego niepewnie kątem oka. Reakcja androida była natychmiastowa, bo zerknął w stronę Connora zaskoczony. Nie pytał, nie było na to teraz miejsca, ale uśmiechnął się lekko, zyskując tym samym uśmiech od swojego poprzednika.

Kiedy dotarli, zastali puste łóżko. Był to powód do niepokoju, bo przecież dziewczyna nie miała gdzie się podziać, ale z drugiej strony nikt jej nie zabraniał wychodzenia do, na przykład, toalety. Dlatego Niles podszedł do pielęgniarki, która przechodziła korytarzem.

— Dzień dobry, wie pani, gdzie jest dziewczyna z tego pokoju? Nazywa się Martina Harper.

Pielęgniarka zerknęła na androida i na ich trzech towarzyszy.

— A kim panowie są?

— Porucznik Anderson, detektyw Reed od DPD — powiedział Hank, razem z Gavinem wyciągając odznaki.

Kobieta skinęła głową wyraźnie uspokojona.

— Ta pacjentka została wypisana — wyjaśniła. — Ktoś z rodziny wziął ją ze sobą.

Po czym odeszła, zostawiając ich pytania dla nich samych. Prawdopodobnie nie miała pojęcia, że podjudziła tylko zaniepokojenie policjantów.

— Cholera, kto mógł ją zabrać? — odezwał się Reed, zirytowany przez komplikację.

Uznali, że nie warto stać w miejscu, więc postanowili opuścić szpital i nie robić sztucznego tłoku na korytarzu. Stanie w miejscu nie miało sensu, nic by w ten sposób nie osiągnęli.

Wtedy coś kliknęło i Niles zwrócił się do Reeda.

— Harrisowie przyjechali chwilę po nas, gdy tu byliśmy — powiedział. — Możemy sprawdzić u nich.

— Nawet niegłupi pomysł — przyznał.

Hank westchnął widocznie zmęczony całym tym zamieszaniem, jednak świadomy w jakim celu robili do wszystko.

— Okej, podajcie mi adres — powiedział, kiedy wsiedli do samochodu.

Porucznik odpalił silnik, kiedy Niles mu odpowiedział. Droga we wskazane miejsce miała trwać jedynie parę minut, ale każdy wiedział, że pod presją każda sekunda wydłużała się trzykrotnie. Tak, odczuwali presję, bo z każdą kolejną minutą ich podejrzany mógł być coraz dalej.

W końcu przyjechali pod wskazany adres.

Niles i Gavin pierwsi podeszli do drzwi frontowych. Detektyw zadzwonił dzwonkiem, kulturalnie czekając na kogoś, kto by je otworzył. W progu stanęła pani Harris, która po rozpoznaniu dwóch mężczyzn, skinęła głową na powitanie.

— Dzień dobry. Czy jest tu może Martina? — spytał Niles, zanim ktokolwiek mógł się odezwać.

Connor spojrzał na jego przejętą twarz, która wróciła do swojej spokojnej ekspresji po słowach, które wypowiedziała kobieta.

— Tak, tak, proszę wejść — powiedziała, otwierając drzwi szerzej. — Przepraszam, że nic nie wspomnieliśmy, to była spontaniczna decyzja — wyjaśniła, zamykając drzwi.

Pod jej oczami widoczne były cienie, i nie było to nic dziwnego, opłakiwanie zmarłego syna dodało jej parę lat do wyglądu. Pan Harris nie wyglądał lepiej, zresztą tak jak Martina, która w salonie siedziała owinięta w puchaty koc.

— Pomyśleliśmy, że byłoby dla niej lepiej zostać u nas, niż leżeć w szpitalu — odezwał się pan Harris.

Wszyscy trzej wyglądali na wyczerpanych i bez jakiejkolwiek chęci do czegokolwiek. Wyprani z wszelkiego szczęścia, wspierali się wzajemnie swoją obecnością. Było to jedyne, co im zostało.

— Martino — zaczął Niles, ostrożnie stając obok niej. — Potrzebujemy paru informacji, dobrze?

— Okej — powiedziała cicho, podnosząc swój wzrok na androida.

Cień uśmiechu zawitał na jej ustach, widząc znajomą i przyjazną twarz Nilesa. Harrisowie usiedli po obu stronach dziewczyny, na co policjanci zajęli miejsce naprzeciw nich.

Telewizor świecił kolorowymi obrazami, jednak głośników nie opuszczały żadne dźwięki. Żałoba była okropnym przeżyciem. Connor nie mógł sobie wyobrazić rozpaczy, którą przeżywali.

— Czy pamiętasz coś szczególnego w ubiorze tego androida?

Dziewczyna opuściła wzrok na podłogę, zastanawiając się. Zaglądanie w zakamarki pamięci z tak niedawnego i okropnego wydarzenia wyglądało na bolesne.

— Miał może niebieską czapkę i brązowy płaszcz? — odezwał się Connor, chcąc naprowadzić Martinę.

— Tak... — Podniosła wzrok na androida. — Tak był ubrany — potwierdziła i zdumienie pojawiło się w jej oczach. — Ale... skąd wiecie?

Wszyscy czterej spojrzeli na siebie znacząco, wymieniając się swoimi przemyśleniami niewerbalnie.

— Złapaliście go? — spytała z nadzieją pani Harris.

Anderson spojrzał na kobietę, kręcąc głową.

— Na razie sprawdzamy pewną poszlakę, ale wygląda na to, że mieliśmy rację — odpowiedział, wstając. — To wszystko, dziękujemy za wasz czas.

Harrisowie skinęli im na pożegnanie.

Martina wstała szybko z kanapy i podążyła za nimi. Złapała Nilesa za przedramię, kiedy szedł pewnym krokiem do wyjścia.

— Ale złapiecie go, prawda? — spytała cicho, zyskując jego uwagę.

Wypuściła jego przedramię i odsunęła się lekko, spoglądając na niego.

— Jasne — odpowiedział. — Na tym polega nasza praca — dodał.

Dziewczyna przytaknęła i pożegnała ich.

I ponownie, po chwili siedzieli w samochodzie. Wydawało się, jakby przemierzyli naprawdę wiele kilometrów tego dnia.

Connor myślał o Martinie, o tym jak Niles wydawał się w jakiś sposób emocjonalnie przywiązany do losu tej dziewczyny. Oczywiście, jemu również było jej szkoda, przykro było patrzeć na to, co ją spotkało. Starał się jednak oddzielić swoje uczucia do tej sprawy.

— Może Markus znał tego androida — zasugerował Niles, spoglądając na każdego z osobna.

— Czy to byłoby w ogóle możliwe? — wątpił Gavin.

— Jeśli rodzina Taylor pozbyła się go przed rewolucją, istnieje szansa, że znalazł drogę do Jerycha — wyjaśnił.

— Chwila, nie mówiliście nic o tym, że to był ich android — odezwał się Hank, wciąż skoncentrowany na drodze.

Niles zerknął na prawy profil twarzy Andersona.

— Wydawało nam się, że nie ma to większego znaczenia, poza tym, że mógłby to być motyw — odpowiedział Reed.

Porucznik zacisnął usta w cienką linię, po czym westchnął. Nie mógł ich za to winić, wszystko do tej pory było jedną wielką niewiadomą.

— Mogę porozmawiać z Markusem na ten temat — powiedział Connor, odwracając głowę w stronę porucznika. — Mogę to zrobić nawet teraz, jeśli podrzucisz mnie pod jego dom. Nie musimy wszyscy razem do niego iść — dodał.

Hank skinął głową i pokierował auto w dobrze mu znaną stronę.

— Dobrze będzie jeśli i tak ktoś z tobą pójdzie — stwierdził.

Connor skinął głową i odwrócił się do tyłu, by spojrzeć na Nilesa.

— Pójdziesz ze mną?

Wybór był prosty.

Rozmowa zapowiadała się na długą – Hank nie zostawiłby swojego samochodu z Gavinem i Nilesem w środku, a Reed sam raczej nie chciałby wchodzić do domu przywódcy defektów.

— Jasne.

Wymiana uśmiechami wydawała się w tamtym momencie właściwa. Wywołała również falę gorąca, która wpłynęła na poliki Nilesa, zmieniając ich barwę początkowo na róż, potem na błękit. Connor na szczęście zdążył usiąść z powrotem prosto i nie mógł zobaczyć jego reakcji. Żeby uniknąć również komentarza ze strony Gavina, odwrócił wzrok za okno.

Dojechali na miejsce i wysiedli. Niles widział, jak Reed przesiadał się na przednie siedzenie. Pomimo swojej niechęci do Hanka, na pewno nie pozwoliłby sobie tkwić na tylnym siedzeniu, w końcu był dorosłym facetem.

Kiedy Anderson odjechał, Connor poprowadził do frontowych drzwi domu Markusa, gdzie Niles miał nieprzyjemność wcześniej już być. Bynajmniej nie odbyło się to w momencie, w którym ktokolwiek by chciał. Wspomnienie zostało zagłuszone, kiedy Connor otworzył drzwi po uprzednim zapukaniu i sam siebie wpuścił do środka. Niles uniósł brwi na ten gest, jednak nie pytał i również wszedł.

— Hej, Markus! — zawołał Connor, idąc dalej korytarzem.

Markus wyjawił się zza rogu i spojrzał na androidy. Jego wzrok przeskakiwał między nimi, jakby próbował się przystosować do widoku dwóch niezmiernie podobnych do siebie twarzy.

— Hej, Connor — przywitał, gestem dłoni zapraszając go w głąb. — I cześć, Niles — dopowiedział, kiedy weszli do salonu, skąd Markus wyszedł.

Zastali tam również Simona, który uśmiechnął się do nich. Wszyscy zajęli miejsca przy stoliku kawowym. Niles czuł się odrobinę nieswojo, ale prowadził sprawę, więc musiał odsunąć to uczucie na bok.

— Dobrze wiedzieć, że jesteś cały — powiedział blondyn.

Connor uśmiechnął się z wdzięcznością.

— Chcecie się może czegoś napić? — zaproponował Markus.

— Tak właściwie to jesteśmy tu służbowo — powiedział Niles.

Simon spojrzał na każdego po kolei.

— Coś się stało?

— Prowadzimy śledztwo w sprawie morderstw — mówił Connor — których dopuścił się android. Model MP800, rodzina pozbyła się go przed rewolucją, więc pomyśleliśmy, że może znalazł drogę do Jerycha i go znaliście.

Markus zacisnął usta w cienką linię, opuszczając wzrok na podłogę. Potrząsnął głową, jakby pozbywając się natrętnych myśli.

— Był ubrany w brązowy płaszcz i miał niebieską czapkę. Przynajmniej w trakcie przestępstw — dodał Niles.

— Tak, pamiętam go. Dotarł do nas, rozmawiałem z nim — oznajmił Markus. — Mówił o rodzinie, która go wyrzuciła i był naprawdę wściekły. Powiedział nawet o tym, że się zemści, ale nie sądziłem... — Podniósł spojrzenie na Connora. — Próbowałem go przekonać, że zemsta nie będzie miała sensu i przysporzy mu tylko problemów.

— Widocznie początkowo wziął sobie twoje słowa do serca, skoro zwlekał tyle czasu po rewolucji, żeby się zemścić.

— Szkoda, że nie miał na tyle silnej woli, żeby trzymać się tego przekonania do końca.

Simon, który przysłuchiwał się dokładnie tej wymianie zdań, odezwał się, gdy wszyscy inni zamilkli.

— Co konkretnie się stało?

Connor zamrugał szybko na to pytanie i otworzył usta lekko zaskoczony. Zwrócił wzrok na swoje kolana.

— Tak właściwie to dostaliśmy dwa osobne zgłoszenia. Pierwsze dziś rano o morderstwie rodziny Harper...

— Connor — powstrzymał go Niles ostrzegawczym tonem, kiedy zdał sobie sprawę z jego zamiaru.

Android spojrzał na niego i zmarszczył brwi.

— Nines — powiedział ostro. — To moi przyjaciele, którym ufam. Nikomu nie zaszkodzi, jeśli im powiem szczegóły. Znali sprawcę.

Niles poczuł ciarki, ale nie dał po sobie tego poznać. Connor dawno nie używał tego tonu głosu w stosunku do niego. Odwrócił wzrok i skinął głową, pozwalając mu kontynuować.

— Ale Niles ma rację, nie powinienem był pytać — powiedział zmieszany Simon.

— To nie problem — zapewnił Connor.

I zaczął wyjaśniać, co dokładnie się wydarzyło, nie omijając żadnej istotnej rzeczy. Mimo że Niles był przeciwny, siedział tam cicho i przysłuchiwał się temu, co mówił android. Zdecydował mu zaufać i mieć nadzieję, że była to rozsądna decyzja. Opowiedzenie sytuacji nie trwało długo, więc androidy już po chwili były zapoznane ze śledztwem.

— Ta dziewczyna miała ogromne szczęście — stwierdził Markus. — Jeśli chodzi o androida, miał na imię Louis. Mieszkał razem z tymi, którzy też nie mieli gdzie się podziać, więc możecie się wybrać do Nowego Jerycha, żeby ich wypytać. Może będą coś wiedzieć.

Connor skinął głową, mówiąc:

— Okej, dzięki.

— Uważaj tam na siebie, dobra?

Niles podniósł wzrok na Markusa, który z wręcz braterską troską patrzył na swojego przyjaciela. No tak, Connor w skupisku defektów albo wyjdzie cały i bez kolejnego urazu w psychice, albo skończy z atakiem paniki. Na pewno miał mnóstwo obaw, ale udawanie, że się nie przejmował wychodziło mu pierwszorzędnie.

Continue Reading

You'll Also Like

23.7K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
52.8K 2K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
62.7K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
26.7K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...