Dom Z Papieru- Trochę inna hi...

By Lia8Mia

4.7K 309 68

Zapytacie, czy praca pod przykrywką jest trudna? Nie odpowiem wam na to pytanie. Zapytajcie, czy praca w gr... More

Prolog
1
2
4
5
6
7
8
9
10
11
12

3

364 26 2
By Lia8Mia

Wstałam i rozprostowałam moje obolałe kości. Nie wiem ile czasu zajęło mi to wypełnianie raportów, ale zdecydowanie za dużo. Wyciągnęłam się stając na palcach. Cały kręgosłup i kark zdrętwiały mi od długiego siedzenia. Zabrałam papiery z blatu i wyszłam z bocznego pokoju. Rozejrzałam się po namiocie. Wszyscy pracowali w pocie czoła. Mogłabym umieścić teraz jeszcze jeden podsłuch. Może umieszczę go bliżej wyjścia? Albo gdzieś pośrodku namiotu?

Raquel i jej przyjaciel Angel stali przy jednym ze stolików i o czymś rozmawiali. Wyglądali jakby się kłócili.

-Raquel-powiedziałam, kiedy do nich podeszłam- idziemy na zewnątrz? Muszę zapalić.

Każdy z nas potrzebuje jakiegoś sposobu na odstresowanie. Moim są papierosy. Raquel tak samo. Angel natomiast woli się zajadać co widać po jego ciele. Nie oszukujmy się, chudy to on nie jest.

- Tak, pewnie- odpowiedziała moja koleżanka.

Zabrała paczkę z biurka i zaczęła kierować się na zewnątrz. Na dworze było już całkowicie ciemno. Spojrzałam na zegarek. Była godzina pierwsza trzydzieści siedem. Według profesora niedługo powinno nadjechać wojsko, które będzie próbowało dostać się do środka.

- Niezłe bagno, co? - powiedziałam odpalając papierosa. Raqel spojrzała na mnie niepewnie, jakby nie rozumiała o co mi chodzi.- Cały ten napad. Ktoś kto to zrobił, musi mieć niezłe bagno w głowie. Nie uważasz?

Odwróciłam się bokiem do niej i spojrzałam na centrum zamieszania. Cała mennica była oświetlona. Muszę przyznać, że budynek sam w sobie jest śliczny, a to co da się w nim wyprodukować sprawia, że lśni jak diament. Zastanawiałam się co ludzie w środku właśnie robią. Czy są już gotowi na dalsze działanie? Czy mają jakieś problemy z zakładnikami, albo sami ze sobą?

Pogoda mimo późnej pory była bardzo ładna. Lekki wietrzyk otulił moją twarz i rozwiał moje włosy. Mimo zamieszania jakie tutaj jest, panuje w tej chwili totalna cisza i spokój. W takie dni jak ten, najchętniej leżałabym na plaży z drinkiem w ręku i zapomniała o wszystkich problemach. Które są, były i będą zawsze.

- Masz rację, Ana. - do rzeczywistości, przywrócił mnie głos Raquel. - Całe życie to jedno wielkie bagno. Nic dziwnego, że niektórzy robią takie rzeczy. Może chcą się oderwać od rzeczywistości? Nie wiem, nie jestem psychologiem.- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie na siłę.

- Wiesz, od kiedy pracuję w policji, zastanawiam się czy ja byłabym w stanie takie coś zrobić. - mówię i odwracam się w jej stronę.- Chciałabym się dowiedzieć co oni czują, podczas takiego napadu, albo kiedy zabijają bez wyrzutów sumienia. - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy.

Och Raquel... gdybyś tylko zdawała sobie sprawę z tego, że wiem jakie to uczucie... Jakie to wspaniałe uczucie, kiedy do kogoś celujesz i widzisz narastający strach w jego oczach. I wiesz, że jego myśli szaleją. Strzeli? Czy może nie strzeli? Normalnie jak gra w rosyjską ruletkę.

W tym samym momencie zza drzew widać było światła nadjeżdżających pojazdów. Zaczęło się. Profesor miał rację. Teraz tylko trzeba zapanować nad Murillo, żeby ich tam wysłała.

- Co oni tu kurwa robią?- usłyszałam wściekły głos koleżanki z pracy. Wyrzuciła końcówkę niedopalonego papierosa, po czym zaczęła kierować się z powrotem do namiotu. Od razu ruszyłam za nią. Weszła do środka i natychmiast poszła w stronę pułkownika Prieto.

-Co tu robią wozy pancerne?- zapytała wściekle chwytając go za ramię.

- Wchodzimy. Pełna parą. -odpowiedział Prieto.

- Jeśli wydam taki rozkaz. Ja tu dowodzę, a tego nie zrobiłam. - powiedziała wściekła Raquel. Wiedziałam, że ona nie będzie chciała, aby tam wchodzili.

- Raquel, daj spokój. - skierowałam się w ich stronę. Starałam się zachować jak najspokojniejszy głos.- Muszą tam wejść. W środku jest Alison Parker, pomyśl co będzie jeśli jej ojciec, ambasador, dowie się, że nie wszczęliśmy żadnych kroków, aby ją uratować- dodałam.

- Właśnie, nie możemy zwlekać- powiedział Prieto- oni na razie nie wiedzą, iż mają tam córkę ambasadora Wielkiej Brytanii, a jak się dowiedzą, to właśnie ona będzie ich głównym celem. Tego chcesz? - zapytał surowo.

Nastała chwila ciszy. Raquel patrzyła się na mnie i na Prieto. Wiedziałam, że szybko się złamie, mimo iż była wściekła.

- Wchodzimy - powiedział pułkownik Prieto do Suáreza.

Ja i Raquel szybko podeszłyśmy do monitorów, aby kontrolować sytuację. Włożyłam ręce do kieszeni i złapałam ostrożnie ostatni podsłuch. Myślę, że teraz będę miała dobrą okazję do przyklejenia go gdzieś.

Na monitorze widziałam grupę uzbrojonych policjantów, którzy szli w kierunku bocznego wejścia do mennicy. Zaczęli wiercić mała dziurę w dużych drzwiach, aby wsadzić tam kamerkę.
Widziałam, iż wszyscy ze strachem i zaciekawieniem, uważnie patrzyli na poczynania sił bezpieczeństwa. Tylko mnie przepełniał spokój i radość. Musiałam się pilnować, aby nie okazywać tego na zewnątrz.

- Umieścić kamerę - powiedział Suárez.

W tym momencie, wszyscy zobaczyliśmy obraz ze środka. Około piętnastu ludzi, w takich samych strojach i maskach. Wszyscy mieli broń. Na środku stał spory karabin.

- Raquel! Mamy połączenie z mennicy, z telefonu Alison Parker. - krzyknął nagle Angel. - Zadzwoniła do radia!

- Zrób głośniej- powiedziałam odchodząc od stolika do negocjacji i kierując się bardziej w głąb namiotu. Angel spojrzał się na mnie spod byka i podkręcił głośność. Wymusiłam uśmiech i zapytałam cicho:

- Masz może do mnie jakiś problem, Angel?

- Może i tak, a co cię to obchodzi? - odpowiedział wrednie.

Gdybym mogła, chyba dałabym mu teraz w pysk i nastraszyła, ale muszę zachować pozory. Tutaj jestem grzeczną Aną, nie Julią.

- Myślę, że to nie jest dobry czas na niesnaski. Wyjaśnicie to sobie później - wtrąciła Raquel

-Oj tak, wyjaśnimy- powiedziałam, obrzucając go chłodnym spojrzeniem.

Przesunęłam się trochę i zrobiłam miejsce, aby Raquel stanęła między mną, a nim.

- Nazywam się Alison Parker, jestem córką ambasadora Wielkiej Brytanii. Zostałam porwana. Dzwonię z Mennicy Królewskiej... - mówiła dziewczyna. Po jej głosie, słychać było, że jest zapłakana.

- To jest na żywo! Natychmiast przerwać połączenie!- wrzasnął Prieto.

- Poczekaj! - krzyknęłam, próbując go powstrzymać.

- Przebrali nas w stroje porywaczy, policja nie będzie w stanie odróżnić nas od nich, nie wchodźcie... - szlochała Alison.

- Niech Pan przerwie akcje, natychmiast! - powiedziałam stanowczo patrząc mu w oczy.

-... Błagam nie wchodźcie... - w tle słychać było prośby Alison.

Prieto był rozdarty, widziałam że nie wiedział co robić. Jedynym rozsądnym wyjściem jest przerwanie akcji i tyle. Nie ma innej opcji.

- Przerywamy akcję, wracajcie- powiedział zrezygnowany i oparł się rękami o biurko.

I tym oto sposobem, wygraliśmy naszą pierwszą bitwę.

***

Weszłyśmy do pobliskiego baru. Dochodziło do godziny szóstej trzydzieści rano. Szczerze, byłam wykończona. Usiadłyśmy przy najbliższym stoliku.

- Ale Prieto mnie denerwuje... - zaczęła Raquel- zawsze wpieprza się w nie swoje sprawy.

- No, podejmuje dość pochopne decyzje... - odpowiedziałam, ale Raquel mi przerwała.

- A ty poparłaś te jego, jak to powiedziałaś, "pochopną" decyzję- odpowiedziała z wyrzutem.

Byłam zmieszana. Przecież dzięki tej akcji dowiedzieli się jak wygląda sytuacja w środku... Co z tą kobietą jest nie tak?

- Chyba nie masz mi tego za złe Raquel- zapytałam marszcząc brwi- Według mnie to było konieczne, przynajmniej wiemy, jak daleko możemy się posunąć z naszymi działaniami. - spojrzałam na nią badawczo.

Kobieta tylko wzruszyła ramionami i zapytała:

- Co chcesz do picia?

- Niech będzie zielona herbata- odpowiedziałam patrząc jak idzie w stronę baru.

Muszę się ogarnąć i nie mogę się wdawać z nikim w kłótnie, bo to utrudni sprawę. Nie mogę zapomnieć, że teraz jestem opanowaną, uczciwą, pracowitą i grzeczną Aną, a nie porywczą, zawziętą, arogancką i wredną Julią jak do tej pory.

Do baru wszedł jakiś mężczyzna. Miał ciemne włosy i okulary na nosie. Wydawało mi się, że go znam. Zaraz... Czy ja mam zwidy? Przecież to Profesor!

Czułam jak moje tętno się podnosi. Ze zdenerwowania zagryzłam wnętrze policzka tak mocno, aż poczułam krew w ustach. Co on tu do cholery robi?! Czy on jest jakiś nienormalny?!

Mężczyzna usiadł na stołku przy barze zaraz obok Raquel. Poczułam przeszywające gorąco. Wystraszyłam się nie na żarty.

-Ana, - zwróciła się do mnie Murillo. - mogę użyć twojego telefonu? Mój się rozładował, a chcę zadzwonić do mamy.

-Jasne - powiedziałam i zaczęłam go szukać w torebce, ale telefonu nigdzie nie było.- Cholera- szepnęłam wściekle pod nosem. - Musiałam zostawić go w namiocie. Nie mam go w torebce. Przepraszam...

- Jeśli to ważne- usłyszałam głos mężczyzny siedzącego za Raquel, przez co z nerwów straciłam na chwilę oddech.
- może Pani zadzwonić z mojego telefonu. - powiedział profesor, wyciągając rękę z komórką.

- Dziękuję bardzo- zabrała telefon z jego ręki, uśmiechając się przy okazji.

Wykręciła numer swojej mamy i zadzwoniła. Wydaję mi się, że nagrywała się jej na pocztę głosową. Wzrok mój i profesora spotkał się ze sobą. Jego twarz była spowita totalnym spokojem, jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Ja natomiast cała w środku buzowałam ze zdenerwowana, zachowując kamienną twarz na zewnątrz. W końcu uczyłam się od najlepszych.

-Dziękuję- powiedziała Raquel, oddając telefon.

W tle było słychać grający telewizor. Spojrzałam się na niego. Na ekranie byłam akurat ja, Raquel i Angel.

-To panie, prawda?- zapytał brunet.

-Tak to my- uśmiechnęłam się do niego.-Ana, miło mi- wyciągnęłam rękę w jego stronę.

***

Szesnastoletnia Julia siedziała na ławce w parku Retiro. Dziewczynka już od pół roku przychodziła tutaj, żeby zagrać na skrzypcach i zarobić jakieś grosze na życie. Pieniędzy wystarczyło jej akurat na jedzenie, a czasami na ubrania. Ojciec Julii przestał pracować, rok po tym jak żona go zostawiła. Wtedy babcia Julii zabrała ją do siebie, lecz gdy trzy lata później ukochana krewna dziewczyny zmarła, Julia zmuszona była wrócić do domu rodzinnego. Od tamtego czasu mężczyzna całe dnie spędzał na kanapie w salonie z butelką piwa w ręku. Nie interesowało go to, iż jego córka chodziła głodna. Dlatego ona sama musiała o siebie zadbać.

- Ładnie grasz młoda. - usłyszała głos chłopaka.

Wyglądał na bardzo miłego, dlatego Julia uśmiechnęła się i nieśmiało podziękowała mężczyźnie. Blondyn stał dalej i patrzył uważnie na grającą dziewczynę, co nieco ją peszyło. Nie lubiła, kiedy ktoś ją obserwował, a zwłaszcza tak natrętnie. Speszona nawet nie zauważyła, jak mężczyzna szybkim ruchem zamknął kufer na skrzypce, w którym były jej pieniądze i zaczął z nim uciekać.

-Hej!-wstrząsnęła- Oddawaj to, to moje!- krzyczała rozpaczliwie dalej, ale chłopak się nawet nie odwrócił w jej stronę.

W oczach szesnastolatki zaczęły zbierać się łzy. Czuła się bezsilna, wyczerpana i zdenerwowana. Ciężko było zarabiać pieniądze grając na instrumentach. Wszystkie te trudności ją przytłaczały. W swoich myślach, rzucała na mężczyznę każde przekleństwo, jakie tylko znała. Czuła jak po jej policzkach zaczynają lecieć łzy, ale nic nie mogła na to poradzić. Usiadła na chodnik i zakryła twarz rękoma.

Wszystko przez nią! Wszystko przez tą cholerną, egoistyczną babę- myślała- Gdyby nas nie zostawiła, nie musiałabym przechodzić przez to piekło...

Przez uchylone lekko oczy, zobaczyła przed sobą dwie pary męskich butów. Podniosła wzrok i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Przed nią stał jej przyjaciel Jorge, trzymając za ubranie mężczyznę, który przed chwilą uciekł z jej pieniędzmi.

- Wstawaj młoda- powiedział jej przyjaciel ostrym głosem, a ona wykonała jego polecenie.- Odłóż te gówniane skrzypce na ławce i przestań ryczeć.

Dziewczyna posłusznie zrobiła co kazał. Jorge podobał jej się już od ponad roku, ale wstydziła się mu to wyznać. W końcu on był od niej dwa lata starszy, i bardzo lubił wdawać się w różne konflikty, a ona jeszcze wtedy była jego totalnym przeciwieństwem.

-A teraz, uderz go- kontynuował Jorge.

Julia się zmieszała. Jeszcze nigdy nikogo nie uderzyła. Nie chciała tego zrobić.

-Jorge... przecież wiesz, że nie mogę... nie umiem... nie chcę...- tłumaczyła się dziewczyna, patrząc mu w oczy.

- Albo to zrobisz i odzyskasz swoje pieniądze, albo puszczę go i już nigdy więcej ci nie pomogę- powiedział zaciskając zęby.- Nie udawaj, aż tak głupiej.- kontynuował.- Naprawdę myślisz, że brzdękając na tym coś zarobisz?- brunet zaśmiał się głośno. - Oj Julia, Julia... zrób to co ci każę, a pokaże ci jak zarobić prawdziwe pieniądze.

Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Z jednej strony nie chciała robić nikomu krzywdy, ale z drugiej strony chciała odzyskać swoje pieniądze.

-Dalej!- krzyknął Jorge.

Dziewczyna podeszła do mężczyzny trzymanego przez jej przyjaciela. Zacisnęła swoje pięści oraz zęby. Wahając zrobiła zamach i uderzyła mężczyznę w szczękę. Poczuła przeszywający ból ręki.

-Jeszcze raz.

Ponownie go uderzyła. Z nosa mężczyzny zaczęła lecieć krew. Julia zamachnęła się jeszcze raz i kolejny, i kolejny. W końcu przestała liczyć ile razy to zrobiła.

-Julia- usłyszała głos przyjaciela- Wystarczy. A ty spierdalaj- warknął Jorge do zakrwawionego blondyna. - dobrze się spisałaś, jestem z ciebie dumny- powiedział do niej przyjaciel, po czym przytulił dziewczynę i pocałował ją w czoło.- Zapamiętaj sobie, że musisz umieć walczyć o swoje. A i mam dla ciebie pewną propozycję...

I wtedy zaczęły się wszystkie nieszczęścia dziewczyny. Przepadła na dobre.

Continue Reading

You'll Also Like

211K 4.9K 55
❝ i loved you so hard for a time, i've tried to ration it out all my life. ❞ kate martin x fem! oc
53.3M 379K 66
Stay connected to all things Wattpad by adding this story to your library. We will be posting announcements, updates, and much more!
99.3K 1.4K 50
𝐈𝐭𝐬 𝐭𝐡𝐞 𝐟𝐢𝐫𝐬𝐭 𝐝𝐚𝐲 𝐛𝐚𝐜𝐤 𝐭𝐨 𝐬𝐜𝐡𝐨𝐨𝐥 , 𝐀𝐚𝐥𝐢𝐲𝐚𝐡 𝐢𝐬 𝐧𝐨𝐰 𝐢𝐧 𝟏𝟎𝐭𝐡 𝐠𝐫𝐚𝐝𝐞, 𝐰𝐡𝐢𝐥𝐞 𝐬𝐡𝐞𝐬 𝐭𝐡𝐞𝐫𝐞 𝐬𝐡...
23.9K 1.3K 34
Y/N is reincarnated in HI3rd as her/his favorite character, Houraiji Kyuushou. She finds herself in Nagazora, and starts to explore it, trying to fin...