Zamiennik [RK1700] -PL-

By freak_with_a_mullet

6.1K 454 258

Connor wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa. - Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zosta... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Jerycho
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24 [Koniec]

Rozdział 3

327 24 8
By freak_with_a_mullet

Następny dzień dla Connora nie był lepszy. Był podenerwowany, nic w jego sprawie nie sunęło do przodu. Po prostu siedział bezczynnie przy biurku i na siłę próbował połączyć ze sobą jakiekolwiek fakty.

Szczęśliwie dla niego, Niles od rana nie odezwał się do niego ani słowem. Connor pomyślał, że może miał wyrzuty sumienia po wczorajszym incydencie, jednak szybko odrzucił tę myśl. To był Niles. Bezemocjonalny, bezduszny android. Maszyna z jednym celem - pozbyć się Connora.

Hank co jakiś czas spoglądał na swojego partnera, aby powierzchownie sprawdzić jak sobie radził. Nie wyglądał źle, ale Anderson był pewien, że w jego głowie działo się więcej niż pokazywał na zewnątrz.

- Connor, wszystko okej? - w końcu spytał, gdy android po raz kolejny zmarszczył gniewnie brwi, jakby nad czymś intensywnie myślał.

Szybko podniósł głowę, zaskoczony tym pytaniem. Spojrzał kątem oka na Nilesa, który siedział w tym samym miejscu, co dzień wcześniej.

- Tak, wszystko okej - odparł, zwracając swój wzrok na terminal.

· · ·

Weszli do pokoju przesłuchań, spoglądając na świadka za lustrem weneckim. Ze spokojem się rozglądał, czekając aż któryś policjant wejdzie i zacznie go przesłuchiwać.

Po chwili wszedł Hank i usiadł swobodnie naprzeciw wędkarza.

- Jak znalazłeś ciało?

- Poszedłem łowić ryby. Założyłem przynętę na haczyk i kiedy miałem zarzucić wędkę, zauważyłem je. Najpierw myślałem, że to jakaś kłoda, a potem zaczęło dryfować w stronę brzegu. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że to ciało, chwilę zajęło mi ochłonięcie. Zadzwoniłem na policję.

- Czy ktoś jeszcze przyjeżdża nad to jezioro?

Mężczyzna zastanowił się chwilę, aby coś sobie przypomnieć.

- Tak... taki jeden koleś, ale jedynie się witaliśmy, nawet nie znam jego imienia.

- Opiszesz jak wygląda?

Mężczyzna przytaknął trochę niepewnie i zaczął mówić. Porucznik zapisywał wszystkie informacje, przy okazji myśląc nad następnym pytaniem.

Pomimo, że wszystko szło gładko i Connor nie musiał się intensywnie skupiać przy przesłuchaniu, to jednak w jego głowie panował chaos i nie umiał zwrócić wzroku w jedno konkretne miejsce. Czuł się, jakby miał za chwilę eksplodować od stania w jednym miejscu. RK900 nie miał tego problemu, czujnym wzrokiem przyglądał się świadkowi i z rękoma założonymi za plecami, stał przy ścianie niedaleko Connora.

Był opanowany i nie czuł niczego poza chęcią ukończenia swojej misji. A jej ukończenie było jednoznaczne ze śmiercią jego starszego modelu. To właśnie przerażało Connora najbardziej.

- Okej, myślę, że to wszystko - usłyszał Hanka, który spojrzał w stronę lustra weneckiego.

Wszyscy opuścili pokój przesłuchań i rozeszli się. Świadek najprawdopodobniej właśnie wracał do swojej rodziny, próbując zapomnieć o widoku zwłok nad jeziorem. Za to trio usiadło na swoich miejscach w biurze.

- Musimy wprowadzić rysopis do bazy danych - stwierdził Niles.

- O ile sprawca był wcześniej notowany - zauważył Connor.

- Myślisz, że taki psychol nie dopuścił się wcześniej żadnych drobniejszych przestępstw? - wątpił Hank.

- Nie. Myślę, że mógł się dobrze ukryć i niekoniecznie dałby się łatwo złapać.

Anderson przez chwilę analizował to, co powiedział android.

- I tak musimy to zrobić - odezwał się Niles.

Partnerzy spojrzeli na niego. Miał rację, taka była procedura. Może jednak znajdą sprawcę pośród notowanych już mieszkańców Detroit. Musieli sprawdzić każdy trop, na jaki trafiali.

- Jest ich od cholery, mamy sprawdzać każdego po kolei?

Hank przeglądał listę mężczyzn, którzy zgadzali się z opisem. Rzeczywiście było ich dużo.

- Zawężmy pole, wpisując miejsce zamieszkania - zaproponował Niles.

- Jak bardzo chcesz zawęzić to pole? - spytał Hank.

- Do obrzeża miasta od strony północno-zachodniej.

Hank wpisał dane.

- Nie, nie ma nikogo.

- Powiększ trochę teren poszukiwania.

Anderson ponownie zrobił to, o co poprosił RK900. Connor jedynie ze zrezygnowaniem przyglądał się, jak prowadzą tę rozmowę i coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, jak bezużyteczny był. Dlatego siedział cicho i czekał. Jeszcze nie wiedział na co, ale czekał.

Może aż będzie miał coś do powiedzenia? Może aż w końcu będzie miał odwagę w ogóle się odezwać.

- Jest trzech - powiedział w końcu porucznik. - Martin Wilson, Jackson Kingsford i Calvin Crowe. Chyba musimy się do nich wybrać z niezapowiedzianą wizytą. Ale zrobimy to jutro.

Connor skinął głową. Wiedział, że Hank już nie będzie miał ochoty na to, aby dzisiaj jeździć po domach i wypytywać.

- Muszę odwiedzić kibel - stwierdził porucznik, wstał i ruszył w swoją stronę.

Connor natychmiast się spiął, swoboda, którą czuł, opuściła go wraz z odejściem Hanka. Niles siedział zaledwie półtora metra od niego i nic nie mówił, ale sprawiał, że Connor czuł się mały i nieważny.

- Nie skupiasz się wystarczająco na sprawie - odezwał się RK900.

Drugi android jedynie spojrzał na niego kątem oka i odwrócił głowę.

- Proponuję, żebyś oddzielił swoje uczucia od pracy.

Cholera, to samo mówił na samym początku Andersonowi. Teraz widział, że to nie działa w ten sposób i zdenerwował się, słysząc to. Wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa.

- A ja proponuję ci niezwracanie na mnie uwagi. Najlepiej byłoby, gdybyś się do mnie nie odzywał.

- To by źle poskutkowało na sprawę.

- Nie, wcale nie. Poskutowałoby świetnie.

- Connor, posłuchaj. Wiem, że trudno ci przyswoić, że...

- Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zostać wyłączony. Wiesz, jak bolesne jest słuchanie tego typu rzeczy? Przyszedłeś tu i prosto z mostu oznajmiłeś mi, że stracę wszystko, co zyskałem. Że zastąpisz mnie jak jakąś wadliwą zabawkę. Więc proszę cię, bądź już cicho. Nie mam zamiaru denerwować się przez takiego dupka, jak ty.

Connor nie spodziewał się po sobie takiego wylewu słów. Nie umiał mówić o swoich uczuciach, a teraz pod wpływem emocji, powiedział nawet zbyt wiele.

Przymknął oczy i schował twarz w dłoniach, odwracając się od Nilesa.

- Myślałem o tym, co mi wczoraj powiedziałeś.

To zdanie sprawiło, że RK800 podniósł wzrok na drugiego androida. Ten jednak skupiał spojrzenie na podłodze, jakby ta nagle stała się bardzo interesująca.

Czy to możliwe, żeby w tak krótkim czasie poczuł skruchę? Albo udawał, żeby zyskać zaufanie Connora, by następnie móc wbić mu nóż w plecy.

- Masz rację, to nie moja wina, że taki jestem - kontynuował, szokując drugiego androida. - Ale muszę się z tym pogodzić i to będzie najlepsza opcja.

Connor nic nie powiedział, nie wiedział, jak ma zareagować. Czy w ogóle ma zareagować.

Wtedy wrócił Hank i ponownie zapanowała cisza. Tym razem bardziej komfortowa, bo Connor nie musiał sam znosić Nilesa. Wrócił do ponownego analizowania akt. Nie mieli nic nowego, mogli tylko czekać na wynik sekcji zwłok znalezionych w jeziorze.

Nagle w jego głowie rozbrzmiał głos Markusa.

Hej, Connor. Słyszysz mnie?

Przymknął oczy i odpowiedział mu, używając do tego sieci łączącej androidy. Nie musiał się odzywać.

Tak, o co chodzi?

Wiem, że pewnie jesteś teraz w pracy, ale chciałem zapytać czy miałbyś coś przeciwko piątkowej imprezie? O dwudziestej trzydzieści?

Piątkowej imprezie? Z jakiej okazji?

Kara przyjeżdża z Kanady razem z Alice i Lutherem.

Przez chwilę Connor nie odpowiadał. Czy miał czas? Nie wiedział, jak potoczy się śledztwo.

Myślę, że dam radę, ale akurat pracujemy nad jedną dosyć... specyficzną sprawą, dlatego nie obiecuję.

Okej! To do zobaczenia!

Do zobaczenia.

Kara wraca do Detroit? Ciekawe co się stało?

- Connor, wszystko okej? - usłyszał głos Andersona.

- A, tak, tak - odparł, otwierając oczy i spoglądając na partnera. - Rozmawiałem z Markusem, zaprosił mnie na imprezę.

- Kurde, Connor. Mam nadzieję, że się zgodziłeś, takiej okazji się nie przepuszcza.

- Wiesz, Hank, nie wiemy jak potoczy się śledztwo i czy akurat w piątek będę mógł tam pójść.

- Oczywiście, że będziesz mógł. A co to za impreza? Ktoś ma urodziny?

- Nie. Kara wraca do Detroit z Alice i Lutherem. Z chęcią bym się z nim zobaczył i jestem niemal pewien, że tam pójdę, ale nie mogłem obiecać - wyjaśnił, odpychając się stopą od ziemi, wprawiając obrotowe krzesło w ruch.

Wtedy zdał sobie sprawę z tego, że Niles się mu przyglądał. Wyglądał, jakby chciał o coś zapytać, ale nie wiedział jak. I rzeczywiście tak było, bo w głowie RK900 znajdowały się niezadane pytania odnośnie osób, o których wspomniał Connor. To była dla niego zagadka.

- Ktoś jeszcze tam będzie? - dopytywał Hank, nie mając nic lepszego do roboty.

- Najpewniej Simon, Josh, North, może Ralph. Nie pytałem o to, ale pierwsza trójka na pewno się pokaże. Zwłaszcza Simon - ostatnie zdanie wypowiedział z sugerującym uśmiechem.

- A, to ten android, o którym mówiłeś. Czy on i Markus dalej nic sobie nie powiedzieli?

Connor pokręcił głową.

- Matko, musisz ich na siebie popchnąć. Może nie dosłownie, ale wiesz o co mi chodzi. Słuchanie od ciebie, jak się kręcą wokół siebie, jest lepsze niż oglądanie jakiejkolwiek tureckiej telenoweli.

- Z tą różnicą, że to nie jest opowieść o dworskiej miłości. To dwudziesty pierwszy wiek.

Oboje się zaśmiali, jak dobrzy przyjaciele, z dobrego żartu. Niles mógł tylko obserwować, jak przyjemne im się ze sobą rozmawia i jak komfortowo się czują przy sobie. On nigdy nie będzie należał do tak dobrze rozumiejącego się zespołu. Przyglądał się z daleka scenie odgrywanej przez dwie jednostki, które świetnie się dogadywały i miał wrażenie, jakby oglądał film.

· · ·

- Na pewno nie pojedziesz ze mną? - spytał Hank, otwierając drzwi samochodu od strony kierowcy.

Connor uśmiechnął się i pokręcił głową.

- Przejdę się, muszę pomyśleć - stwierdził.

- W domu też możesz pomyśleć.

- Sumo będzie mnie rozpraszał.

Android zaśmiał się, a porucznik wsiadł do samochodu i po chwili odjechał.

RK800 spojrzał na niebo, które zaczynało się ściemniać i przybierać ładne kolory. Usiadł na ławce niedaleko departamentu policji, z którego właśnie wyszedł, i podparł się rękoma o jej tylną krawędź.

Nie zamierzał siedzieć tam długo, chciał wrócić do domu Hanka i móc w spokoju odpocząć, ale teraz potrzebował samotności.

Ta chęć została zmiażdżona chwilę później przez sylwetkę androida, która znalazła się w jego polu widzenia. Podirytowany, odwrócił wzrok w inną stronę, udając, że wcale go nie widzi.

Jednak on stał tam, z rękoma jak zwykle założonymi za plecami, i przyglądał się Connorowi.

- Coś chcesz, Niles?

Ten tylko usiadł obok i spojrzał przed siebie.

- Nic konkretnego.

- Daj mi spokój - Connor powiedział cicho, wstając z zamiarem odejścia.

Poczuł dłoń na swoim nadgarstku i zanim się zorientował, siedział z powrotem na ławce. A może wcale nie wstał? Jednak dłoń na jego nadgarstku właśnie się wycofała, więc tego nie wymyślił.

- O co ci chodzi?

- Nie skończyliśmy rozmowy.

- Nie wiem, czy chcę ją kończyć.

- Po prostu daj mi coś powiedzieć.

- Okej, tylko błagam, jeśli to będzie znowu coś o zdezaktywowaniu mnie, to nie ręczę za siebie.

- Nie, to nie to. Bardziej chodzi mi o mnie i o pogodzenie się z faktem bycia kontrolowanym przez rozkazy. Nie mogę się sprzeciwić. Ryzykuję tym, że stanie się ze mną to samo, co z tobą.

- To samolubne.

Niles spojrzał na Connora swoimi przeszywającymi, zimnymi oczami. To trochę jak patrzenie w lustro, które w jakimś stopniu zniekształca rzeczywistość.

- Może i tak, ale w mojej misji nie chodzi o bycie lub nie bycie samolubnym.

- Okej. A teraz wybacz, chcę iść do domu.

- Zaczekaj, mam pytanie.

Connor spojrzał na towarzysza pytająco. O co chciałby pytać? Co znowu sobie wymyślił?

- Kim są ci ludzie, o których wspomniałeś w biurze?

Niles przyglądał się badawczo drugiemu androidowi, czekając na wyjaśnienie.

- Jesteś... ciekaw?

Nagłe zdanie sobie sprawy z tego faktu sprawiło, że Niles odwrócił wzrok. Connor zaśmiał się i skrzyżował ramiona.

- To moi przyjaciele. I to nie są ludzie, ale są żywi. W odróżnieniu od ciebie mają uczucia i emocje - oznajmił dobitnie, tym razem skutecznie odchodząc.

Zostawił Nilesa za sobą, który nie wiedział jak ma zareagować. Nie, nic nie poczuł, ale fakt, że jego starszy model był tak nienawistny w stosunku do niego, uniemożliwiał mu normalny kontakt z nim. Nie mogli normalnie porozmawiać. Ich wymiana zdań wręcz musiała się kończyć na przesyconymi jadem wypowiedziami.

Minęły ledwie dwa dni, a Connor miał ochotę na raz wykopać Nilesa i zacząć płakać z powodu, jak ten go traktuje. Nawet detektyw Reed nie sprawiał, że czuł się w ten sposób. To, gdy nazywał go puszką czy tosterem nie było tak okropne, jak zachowanie nowego androida.

Connor złościł się na samą myśl o tym, w jaki sposób Niles się do niego odnosił. I, mimo że zdawał sobie sprawę z tego, że to nie jego wina, tylko tych dupków z CyberLife, wciąż nie potrafił się przełamać i do niego przekonać.

Przetarł oczy dłonią, zmęczony ciągłą wewnętrzną walką między nienawiścią a rozsądkiem. Nie miał pojęcia, przynajmniej starał się nie liczyć, jak długo szedł, ale na tyle długo, żeby znaleźć się w sąsiedztwie, w którym mieszkał Hank. Szybko znalazł się w środku i przywitał się z Sumo.

- Hej, Hank - rzucił z korytarza, po czym ruszył do salonu, w którym włączony telewizor dodawał miłej atmosfery.

- Hej - przywitał się porucznik, spoglądając na swojego przyjaciela przez ramię.

Connor usiadł na kanapie, pozwalając Sumo wdrapać się obok niego i położyć swój łeb na jego kolanach. Głaskanie tego czworonoga było kojące i bardzo przyjemne. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy bernardyn zamknął oczy, ciesząc się błogą pieszczotą.

- Do piątku zostały trzy dni, a ja już nie mogę się doczekać.

Connor zerknął na Andersona, uśmiechając się szerzej na myśl o ponownym spotkaniu znajomych. Ile to czasu minęło kiedy spędzili razem czas, wszyscy w jednym miejscu?

- Dawno nie widziałeś swoich przyjaciół, to oczywiste.

Hank odwzajemnił uśmiech Connora, na chwilę odwracając swój wzrok od telwizora. Byli dla siebie prawdziwym wsparciem i rozumieli się naprawdę dobrze. Patrząc na to, jak ze sobą rozmawiali, nie dało się domyślić, że swoją znajomość zaczęli tak nienawistnie.

Continue Reading

You'll Also Like

42.6K 2.3K 84
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
4.8K 634 65
Harry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym.ratunkiem jest zdjecie zaklecia adopcyjnego. Ktore ujawnia, że jest synem Severusa Sna...
16.9K 4K 131
Przed rozpoczęciem pracy na lodowisku nikt nie powiedział Sunoo, że tuż przed zamknięciem ktoś na nim trenuje. instagram!au; pobocznie: wonki, heeja...
112K 8.7K 61
Gdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departament...