Więzień Labiryntu - Re: Powró...

Da LuciferMorny

6.5K 522 152

Thomas cieszy się, że udało im się uratować aż dwieście osób. Nowa kolonia Odpornych miała pozostawać bezpiec... Altro

P. I / TOMMY, TOMMY, TOMMY
P. II / TO SIĘ NIE ROZPIKOLIŁO OD TRZECH LAT
P. III / WYGLĄDA JAKBY CHCIAŁ SIĘ POPŁAKAĆ MAMUSI
P. IV / WIEDZIAŁ, ŻE PRÓBOWAŁEM SIĘ ZABIĆ
P. V / TO TERAZ TRZEBA GO TYLKO DOTASZCZYĆ DO CIAPY
P. VI / JESTEŚ JAK JEZUS?
P. VII / STRACIŁEM ICH OBU
P. VIII / TY TĘPA KUPO ZŁOMU
P. IX / PAMIĘTAM TOMMY, PAMIĘTAM
P. X / MIAŁ NAPRAWDĘ BRZYDKĄ TWARZ
P. XI / NIKT NIE POZWOLI CI WBIEC DO LABIRYNTU ŚWIEŻUCHU
P. XII / MYŚLĘ, ŻE TO CI SIĘ PRZYDA, GDY BĘDZIESZ GO OPEROWAĆ
P. XIII / TO MUSI BYĆ NASZA WSPÓLNA DECYZJA
P. XIV / CZYŚ TY PURWA NA GŁOWĘ UPADŁ?
P. XV / WŁAŚNIE TO ZROBIŁBY MINHO, GDYBY MÓGŁ
P. XVI / POWOLNE ODLICZANIE
P. XVII / NIE JEST TEGO WART
P. XVIII / NIEDŁUGO ZNOWU SIĘ ZOBACZYMY
P. XIX / JEŚLI NIE POTRAFISZ ZAUFAĆ JEMU, ZAUFAJ MNIE
P. XX / PRÓBA
P. XXI / ZMIANA WARTY
P. XXII / NARADA RUCHU OPORU
P. XXIII / SZEŚĆ SZCZEPIONEK
P. XXV / JESZCZE NIE JESTEŚMY DRESZCZEM
P. XXVI / WOLNY DZIEŃ
P. XXVII / OSTATNIA ODPRAWA
P. XXVIII / CHAOS KONTROLOWANY
P. XXIX / WYKŁAD THOMASA
P. XXX / PIERWSZE ODNALEZIONE ZAPASY
P. XXXI / MIŁOŚĆ DO PRYSZNICA
P. XXXII / OWSIANKA
P. XXXIII / POCZĄTEK ROZMOWY W KAFETERII
P. XXXIV / ABSURDALNIE IDIOTYCZNA KRADZIEŻ
P. XXXV / LISTA ZADAŃ
P. XXXVI / NAJMĄDRZEJSZE SŁOWA DANEGO DNIA

P. XXIV / POCZĄTEK PRACY

109 11 2
Da LuciferMorny

Przejęty najgorszymi możliwymi myślami Minho zeskoczył z łóżka, zauważając, że jest sam w pokoju. Chłopak nie raczył nawet jakkolwiek się przebrać tylko w białym podkoszulku, szarych dresowych spodniach i na boso zaczął przemierzać korytarze, zupełnie ignorując przechodzących obok niego byłych pracowników DRESZCZu. Niektórzy z nich uciekali od niego wzrokiem i starali się sprawiać wrażenie, jakby ich tam po prostu nie było, niektórzy pozdrawiali go z szacunkiem, niektórzy mu dziękowali. Nikt po prostu zwyczajnie nie przeszedł obok, co powoli zaczynało irytować Azjatę. Nie żeby sam poranek miał zbyt łatwy czy coś, ale zdecydowanie dodatkowa, zupełnie niepotrzebna dawka złości na pewno mogła mu pomóc.

Minho nawet nie zauważył, kiedy przestał iść, a zaczął biec. I to nie jakimś zwykłym truchtem czy jakimś spokojnym rytmem. O nie. Minho biegł tak szybko, jak tylko potrafił, ledwie przytrzymując się krawędzi ścian żeby jakkolwiek wyrobić na zakręcie. Po jakimś czasie nawet ludzie nauczyli mu się schodzić z drogi, bo Azjata wpadł w taki trans, że nawet gdyby zderzył się z kimś czołowo, na pewno by tego nie zauważył. Jego myśli za bardzo przejęte były niepokojem o Thomasa. Był tak przerażony faktem, że nie znalazł chłopaka rano w łóżku, że nie potrafił nawet logicznie myśleć i tylko cały czas wracał do tej jednej nieszczęsnej sytuacji z nadbrzeża, od której zaczął się cały ten kocioł.

Pierwszym miejscem, w które zajrzał Azjata były laboratoria. Jakaś jego część obawiała się, że Thomas znowu zlekceważył zalecenia wszystkich i poszedł oddać więcej krwi, bo jego kompleks Mesjasza działał na pełnych obrotach przez dwadzieścia cztery na siedem. Na całe szczęście znalazł tam tylko lekarzy pracujących nad szczepionką. I choć nie do końca podobało mu się to, że parę szczepionek zostało przekazanych stricte pod badania, a nie do zaszczepienia ludzi, to potrafił zrozumieć, że dzięki temu istnieje minimalna szansa, że znajdą inny sposób na pozyskiwanie Leku i przestaną wykorzystywać Thomasa.

Ignorując protesty lekarzy Minho wbiegł do sfery medycznej, gdzie natychmiast podbiegł do łóżka Newta. Tak na dobrą sprawę to było pierwsze miejsce, o którym pomyślał. Założył, że skoro Tommy tak bardzo chciał iść do Newta, gdy był ledwie przytomny to, że gdy wstanie wypoczęty pewnie tam właśnie się skieruje. Po prostu sprawdzenie laboratoriów uznał za logiczniejszy ruch, bo jakby nie patrzeć, gdyby Thomas planował coś głupiego, miałby chociaż cień szansy żeby go powstrzymać. Jednak poza gorączkującym, bladym Newtem w sali nie było żadnego sztamaka, więc Minho z duszą na ramieniu ponownie rzucił się biegiem przez korytarze. Sztamaków i przede wszystkim bladego Thomasa z podkrążonymi oczami znalazł niedaleko głównego wyjścia, tuż przy głównej sali konferencyjnej i paru laboratoriach, w których pracowali ludzie. Jakaś część Azjaty nie potrafiła opędzić się od myślenia, że dookoła Thomasa po prostu zawsze muszą kręcić się ludzie. Że chłopak nie może być sam, bo jest jak latarnia, która przyciąga do siebie po prostu wszystkich.

Wszyscy spojrzeli na Minho zaskoczeni i z pewną dozą rozbawienia, gdy ciężko oddychając zatrzymał się dopiero tuż przy Thomasie, niezbyt delikatnie kładąc mu rękę na barku. Tommy, w białej koszulce i ciemnych dresach, z poczochranymi w każdą stronę włosami i z zadziwiająco zimną skórą patrzył tylko na przyjaciela, zastanawiając się co jest nie tak i od razu zakładając najgorsze. Że coś stało się Newtowi. Próbował jednak nie pokazać po sobie przerażenia. Wiedział, że jako lider nie miał takiego luksusu. Zwłaszcza, gdy drugi z liderów odwalał absolutną manianę. A jednak przełknął cicho ślinę i w jego wzroku bezproblemowo dało się wyczytać nurtujące go pytanie.

- Z Newtem wszystko w porządku - zapewnił go z miejsca Minho, doskonale wiedząc, jakimi torami pójdą myśli sztamaka.

Coś w jego głosie zdecydowanie wszystkim nie pasowało. I to Leo wychwycił to jako pierwszy, delikatnie zgarniając sztamaków i zamykając ich wszystkich razem w pobliskim laboratorium, gdzie udawali, że bardzo zainteresowali się naprawą kolektorów słonecznych i że wcale ukradkiem nie rzucają zmartwionych spojrzeń w stronę dwójki przyjaciół, która została sama w przestronnym holu. Thomas nijak nie pospieszał Minho tylko czekał, aż Azjata zbierze na spokojnie wszystkie słowa i myśli.

- Myślałem, że będziesz  przy nim siedział. Przy Newcie w sensie - oznajmił jeszcze spokojnie Minho, choć dało się wyczytać w jego tonie pewną irytację i stres.

- Siedziałem - odparł spokojnie Thomas. - Tylko lekarz powiedział, że Newt nie obudzi się jeszcze przez parę ładnych godzin. Chciałem przy nim zostać, ale poczułem się głupio, że sztamaki coś robią, a ja siedzę na czterech literach jak skończony klump. Zwłaszcza, że nijak nie mogę pomóc organizmowi Newta w tym żeby szybciej się sam poskładał, a tu realnie jestem w stanie coś zrobić.

- Wiesz, nikt nie miałby Ci za złe jak wziąłbyś jeden dzień wolnego. Świata też w jeden dzień nie uratujesz, więc nikt by na tym źle nie wyszedł - uświadomił go Minho, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Wiesz, że to raczej nie do końca mój styl działania - przypomniał mu Thomas z lekkim uśmieszkiem.

- A może właśnie powinien purwa być? - spytał Azjata ze złością, gdy całkowicie puściły mu hamulce.

Thomas spojrzał na niego zaskoczony, oczekując jakiegokolwiek wyjaśnienia. To nie tak, że Minho był zły na przyjaciela. Pogodził się już z tym, że brunet to i świętego w zawodach by przepuścił tylko dlatego, że chciałby mu tym sprawić radość. Bo normalnie mógłby wygrać. Po prostu widok z rana przypomniał mu o tym pikolonym klifie i nie potrafił tego wyrzucić z pamięci. Tak, jak słyszał w myślach dźwięk wystrzału za każdym razem, gdy tylko tracił przyjaciela z oczu.

- Czy mógłbyś raz na jakiś czas ruszyć mózgownicą we właściwą stronę? - spytał Minho, patrząc na przyjaciela z absolutną złością.

- Przepraszam Minho, po prostu, nie chciałem Cię budzić, a z nawyku wstałem, gdy usłyszałem hałas - wytłumaczył się spokojnie Thomas, uśmiechając się lekko, sądząc, że na tym pewnie polegał problem. - Chłopaki niby zachowywali się cicho, ale wiesz jak to jest. Za dużo czasu na Pogorzelisku i człowiek już nawet głęboko nie potrafi zasnąć.

- Następnym razem masz mnie purwa obudzić. Nie jestem pikoloną Śpiącą Królewną - zaperzył się Minho po czym odetchnął ciężko i kontynuował już nieco spokojniej. - Zrozum. Nie mogę Cię znowu stracić. Po prostu nie mogę. I to nie dlatego, że jesteś pikolonym wybawicielem całego świata. W poważaniu mam cały świat. Równie dobrze moglibyśmy zabrać Newta, sztamaków i ruszyć z plecakami przed siebie, zupełnie nie martwiąc się o ludzkość.

- Przecież jesteśmy w Obiekcie. Jesteśmy tutaj bezpieczni. A mnie nic nie jest - próbował uspokoić przyjaciela Thomas.

- Może tak. Może nie. Nie wiem. Ważne jest to, że gdy ostatni raz straciłem Cię z oczu to strzeliłeś sobie w banię jak pikolony idiota - syknął Minho. - Ja wiem, że dopiero niedawno odzyskałem pamięć i ostatnimi czasy nie byłem dla Ciebie za miły, chociaż to głównie przez to, że Cię nie znałem. Ale śnią mi się koszmary po nocach, jak łapię Twoje martwe cielsko. Jak mam Twoją krew dosłownie wszędzie. I po prostu boję się, że to się stanie znowu.

- Chciałbym móc Ci obiecać, że to się więcej nie stanie, ale to byłoby kłamstwo - odparł spokojnie Thomas. - Sam nie wiem, ile razy jeszcze umrę zanim ogarniemy wszystko ze światem. Zakładam, że nie raz. I świadomość, jak niewiele znaczy moja śmierć mnie po prostu dobija. Ale teraz przynajmniej masz zawsze pewność, że wrócę.

- Mam? - odpowiedział mu powątpiewającym tonem Azjata. - A co jeśli to ma jakieś ograniczenia? Co jeżeli coś się stanie i Ty umrzesz tak ostatecznie? Wiesz, jak to wpłynie na mnie czy na Newta? Pomyślałeś o tym?

- Wbrew pozorom to jedna z najczęstszych rzeczy, o jakiej myślę - oznajmił cicho Thomas, a Minho natychmiast poczuł się głupi przez słowa, które wypowiedział.

- Po prostu chcę Ci powiedzieć, że przepraszam, okay? Tak serio. Przepraszam, że na Ciebie naskoczyłem. Przepraszam, że nie było mnie przy Tobie, gdy mnie potrzebowałeś. I przepraszam, że się spóźniłem - oświadczył tylko Minho, nie potrafiąc nawet przez chwilę spojrzeć na przyjaciela.

- Przecież nic się nie stało - zbył jego troski Thomas z lekkim uśmiechem. - Najważniejsze, że jesteś teraz. I że dostaliśmy wszyscy kolejną szansę. I po prostu spróbujmy wykorzystać ją najlepiej. Minho, jesteś dla mnie jak brat. Od bardzo dawna. Ale nawet gdybyś zachował się wtedy wzorcowo, ja i tak bym odszedł. Rzeczywistość bez Newta nie za bardzo mi się podobała. Może to cholernie egoistyczne podejście, ale taka jest prawda. Zresztą, zrobiłem wszystko, co tylko mogłem żebyś mnie znienawidził. Myślałem, że dzięki temu będzie Ci się łatwiej pogodzić z moją śmiercią. Bo wtedy jednak myślałem, że będzie ostateczna. Więc może po prostu zostawmy to za sobą i skupmy się na życiu, które mamy teraz?

- Brzmi jak plan klumpie - przyznał Minho po czym przyciągnął Thomasa do krótkiego, braterskiego uścisku.

I gdy wchodzili do laboratorium, niemal dało się odczuć, jak wszyscy oddychają z ulgą, że Minho i Thomas się nie pokłócili. Żaden z chłopców tego nie skomentował, ale ich uśmieszki świadczyły same za siebie. Wszyscy jednak zadziwiająco chętnie wróciliby do pracy, gdyby nie powstrzymał ich głos Azjaty.

- Tak w sumie Tommy... Od kiedy Ty się znasz na elektryce? - spytał zaskoczony Minho, dopiero po dłuższym czasie łącząc wątki.

- Absolutnie się nie znam - odparł na to ze wzruszeniem ramion Thomas, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- Więc jakim cudem uznałeś, że na cokolwiek się tutaj przydasz? - kontynuował z drobną złośliwością Opiekun Zwiadowców.

- Bo ktoś inny naprawi kolektory, ktoś inny wyniesie je na dach, a ja tylko zaznaczę na rzucie, gdzie i pod jakim kątem trzeba je ustawić żeby zoptymalizować ilość energii, którą możemy w ten sposób uzyskać - wytłumaczył mu spokojnie Thomas, ponownie rozwijają tablet i stukając w niego cienkim rysikiem.

- Wrócił do Obiektu i nagle jest najmądrzejszy - mruknął tylko Minho, absolutnie w żartach i absolutnie zdając sobie sprawę z tego, że co jak co, ale wiedzę Thomas ma sporą. A nawet, gdy czegoś nie wiedział, błyskawicznie się tego uczył. - Chodź Leo wyniesiemy to na górę - dodał z ciężkim westchnięciem Azjata, opuszczając teatralnie ramiona w wyrazie załamania, będąc doskonale świadomym, że jego siła fizyczna była w tamtym momencie jego największym atutem. - Które są sprawdzone?

- Te, które stoją przy wyjściu z laboratorium - odparł Thomas, uśmiechając się lekko i nie komentując drobnej tyrady przyjaciela.

Kilku inżynierów zostało w laboratoriach by aktywować kolejne kolektory. O dziwo większość z nich wciąż działała i tylko nieliczne wymagały poważniejszych napraw. Przy drobnym oszczędzaniu energii na początku byli absolutnie w stanie wykazać się pełną niezależnością energetyczną, co było o tyle ważne, że w każdym innym przypadku DRESZCZ mógłby ich kontrolować. Zwiadowcy, którzy nie zostali jeszcze zaszczepieni, a chcieli pomóc, zabrali się za przenoszenie kolektorów z piwnic i warsztatów do laboratorium, które chwilowo zostało przerobione właśnie na warsztat. Początkowo zastanawiano się, czyby nie skorzystać z pomieszczeń naprawczych, które już istniały, jednak wiązałoby się to ze zbyt dużą stratą energii, więc woleli wykazać się nieco tężyzną fizyczną.

Zaszczepieni Zwiadowcy i paru inżynierów kursowało wciąż po nowe, gotowe kolektory, zabierając je na zewnątrz obiektu. Thomas uważnie sprawdzał każdego, kto wychodził, upewniając się, że wszyscy zostali zaszczepieni. Chodził też z chustą zawiniętą dookoła głowy i twarzy, instruując ludzi, gdzie i jak mają ustawić i podłączyć kolektory. I może wyglądał przez to nieco idiotycznie, ale dla osłabionego organizmu chłopaka ciepło, które panowało na zewnątrz mogło okazać się dosłownie zabójcze, więc wolał zrobić z siebie pośmiewisko, ale przeżyć, niż zrobić to na odwrót. Po wielu godzinach walki z elektryką, gorącym powietrzem, kolektorami słonecznymi, własnym zmęczeniem i potem, uznali, że na jeden dzień wystarczy. Jasne, zamontowali mniej, niż jedną dziesiątą wszystkich kolektorów, które mieli w posiadaniu, ale przecież mieli czas i nie chcieli się przepracować.

A przynajmniej takie było oficjalne oświadczenie. Nieoficjalne było takie, że Newt się obudził, więc Thomas stał się absolutnie bezużyteczny jeśli chodziło o pracę, bo jego myśli wciąż biegły do ukochanego. Minho pożartował sobie z niego z tego powodu, ale obserwował przyjaciela z uśmiechem, szczerze ciesząc się z jego szczęścia. Choć musiał przyznać, że nie spodziewał się takiego rozwoju relacji Thomasa i Newta. Jasne, zawsze ciągnęło ich ku sobie, ale były to raczej drobiazgi, przez które okazywali sobie wsparcie i przyjaźń, a nie otwarcie miłość. I Minho z jednej strony był cholernie ciekawy tego, jak do tego koniec końców doszło, a z drugiej był absolutnie pewien, że to nijak nie jest jego interes. Tylko, że ta pierwsza strona zawsze jakoś wygrywała.

Continua a leggere

Ti piacerà anche

4.8K 302 13
12 Dobrze znanych sobie ludzi (humanoidów) Każdy z nich jest inny Każdy z nich nosi skafander innego koloru Pośród nich jest 10 niewinnych i 2 morder...
5.5K 1K 7
༑ ࿐ྂ Bo właśnie we śmierci najłatwiej znaleźć ukojenie, którego tak desperacko pragnie się za życia Seokjin opowiada terapeucie o swojej grupce znaj...
7.7K 337 21
Jeden głupi prank na osobach ze squadu zmienił relację pomiędzy dwoma najlepszymi przyjaciółmi. Czy gdy jeden z nich dowie się o uczuciach drugiego o...
103K 6.8K 60
Karol - gangster najważniejsza osoba z gangu Hubert - niewinny chłopak który nie wie co może go czekać