Let's drink it! || jikook/koo...

By Han_mericano

9.9K 895 968

[zakończone] fluff/angst ale bardziej fluff Jeongguk prawie codziennie wybierał się do klubu razem z Yoongim... More

1.Advice
2.Mistake
3.Trouble
4.Help
5.Sadness
6.Hoodie
7.It hurts
8.Just friends
9.Fair Hair Again
11.Disappoint
12.Memories of youth
13.It was him!
14.Just a moment
15.Best Friends
16.Take my hands now
17.Sea
18.Stress
19.Not today, babe
20.Unfortunate accident
21.Warmth
22.Why was i so stupid?
23.Pinky promise
24.Help me
25.Endless waiting
26.Kiss me, please
Epilog

10.Pain

334 38 26
By Han_mericano

Bywały dni, kiedy wszystko powracało. Każdy obraz z przeszłości wracał do niego i uświadamiał, jak bardzo Yoongi mu pomógł. Nie wytrzymałby tego długo. Pomimo swojego zaparcia i chęci normalnego życia, inni mu to utrudniali. Miał chwile zwątpienia. Czy to wszystko ma sens? Brak ojca. Częściowy brak matki, która po stracie męża wolała przepić żale, nie zwracając uwagi na swoje dziecko, które cierpiało. Dniami i nocami. Nie tylko z powodu braku uwagi, ale i tego co działo się w szkole. Nie chciał do tego wracać, a jego umysł sam plątał mu figle.

©©©

– Część, młody. Nie widzieliśmy się jeszcze dzisiaj – zakpił jeden z chłopaków. – Dawaj pieniądze, albo skończysz jak ostatnio – warknął, trzymając ofiarę za koszulkę. Po jego policzkach spływały pierwsze łzy.

– Dawaj! Czego nie rozumiesz? – krzyknął drugi, przygniatając go do ściany.

– Nie! Nie mam... Przepraszam – odrzekł przez łzy. – Zostawcie mnie, proszę – powiedział bezsilnie. Sam nie wierzył, że dadzą mu spokój.

– Czyli wybierasz taką karę – odpowiedział, śmiejąc się szyderczo. Sięgnął po wielki kubeł zimnej wody i wylał go wprost na młodszego. Reszta zebrała się i zadawała mu kolejne ciosy. Pamiętał już tylko, jak zostaje na posadzce cały mokry i we krwi.

©©©

Szatyn wszedł do klasy, spuszczając głowę w dół. Podejrzliwy wzrok ludzi przepalał go na wylot. Słyszał, jak jakaś dwójka śmieje się cicho. Przywykł już do tego. Usiadł tam, gdzie zawsze, w pustej ławce na samym końcu klasy. Wiedział, że wyszydzają go palcami. To była dla niego norma. Norma, że każdy ostrzega nowych, aby nie siedzieć koło tego szatyna. Tak, całe lata siedział sam. Był skazany na brak kogokolwiek. Nie miał taty. Mamy prawie też. Został sam sobie z szkolnymi problemami, o które nikt nie dbał. Nikt nie wiedział, co robią mu inni, gdyż za każdym razem ukrywał to pod grubą warstwą makijażu, żeby nic nie miało prawa ujrzeć światła dziennego. Matka nigdy o to nie wypytywała, będąc pod wpływem alkoholu, albo po prostu nie zwracała na taki "szczegół" uwagi.

Wiedział co go spotka po skończeniu tej lekcji, tym samym ostatniej dzisiaj. Jako pierwszy wydostał się z klasy, mając małą nadzieję na litość ze strony prześladowców. Chciał wyjść z tąd jak najszybciej, chcąc uciec zanim tamci go dorwą. Na co on liczył...? Tuż po przekroczeniu wielkich drzwi, został pociągnięty za kołnierz i usadzony na ziemi za szkołą. Bał się. Jak zawsze.

– C-czemu mi to robicie? Sprawia wam to radość? – zapytał, krztusząc się już łzami. – Czemu...

– Mam do tego pełne prawo, więc zamknij się, młodziaku – warknął, zadając pierwszy cios w twarz szatynowi. Ten jęknął boleśnie, znów czując ten okropny ból i strach.

– Pieniądze. Dawaj kasę, albo skończysz jak ostatnio!

– Nie mam... Nie mam z czego wam dać – powiedział osłabionym głosem.

– Wiesz, co cię czeka – odpowiedział, śmiejąc się.

Znowu poczuł jak znowu spływa po nim zimna woda, a potem mocne uderzenia w brzuch. Następne. Kolejne. I tak przez dziesięć minut. Bronił się jak zwykle. Próbował to zrobić. Nigdy się nie udało. Jego słabe kości i brak mięśni nie pozwalały mu na wydostanie się pośród pięciu napastników. Wiedział bardzo dobrze, że kiedyś mogą posunąć się do dużo gorszych czynów, ale mu to było obojętne. Jego życie nie miało dla niego już sensu. Wolał znaleźć spokój poza ziemią, niż cierpieć na niej.

Poczuł jak leży na zimnej posadzce, całkowicie sam. Nie miał siły wstać. Łapczywie wdychał powietrze, czując jego brak w płucach. Oddychał niespokojnie przez kilka następnych minut, czekając jak jego jakiekolwiek siły powrócą i będzie mógł udać się do domu, aby doprowadzić się do lepszego stanu.

Zamknął oczy, chwilę później czując delikatny dotyk na swoim ramieniu. Przerażony otworzył szeroko oczy, napotykając zmartwiony wzrok jakiegoś chłopaka.

– Co się stało? – wykrztusił, nie dowierzając w jakim stanie jest szatyn obok niego.

– To co zwykle. Pomóż mi, proszę – jęknął błagalnie, czując ból w plecach. – Oni... Oni nie chcą przestać. Boję się ich – powiedział z łzami. – Proszę...

– Nie zostawię cię – przyrzekł, zabierając młodszego z ziemi i prowadząc do swojego domu.
– Jak masz na imię?

– Jeongguk. Jeon Jeongguk. A ty? – zapytał słabo. Po tej dawce bólu był już w stanie zaufać przypadkowej osobie.

– Min Yoongi. To ty jesteś tą plotką szkoły... Nigdy nie mogłem słuchać jak mówią o tobie, ale... Czemu oni są dla ciebie tacy okrutni?

– Nie wiem... Znaleźli sobie ofiarę, która nie umie się obronić i trafiło na mnie – westchnął, oddychając płytko. Yoongi niósł go dalej powoli, aż w końcu ułożył chude ciało Jeona na swoich ramionach, żeby móc go spokojnie przytrzymać. On już nie kontaktował, więc brunet przyspieszył kroku, aby nie okazało się za późno na wszystko.

Otworzył pospiesznie drzwi, wchodząc do środka i zamykając je na klucz. Posadził młodszego na krześle tak, aby nie spadł z niego.

– Poczekaj na mnie tu chwilę – rzucił, biegnąc do łazienki po apteczkę. Po chwili wrócił, opatrując każda ranę szatyna.

– Jeongguk... Tego jest bardzo dużo, wiesz o tym? Te wcześniejsze... To okropne. Czemu dajesz się im tak traktować?

– Każdy ma mnie gdzieś. Taty nie ma. Mama jest, ale tak naprawdę jej nie ma. Ma mnie gdzieś. Nie widzi tych ran. Nikt nie chcę mi pomóc. Tkwię w tym. Nie mam już na to siły. Panicznie boję się ich. Boję się szkoły. Chcę spokoju... Chcę śmierci.

– Pomogę Ci. Obiecuję. Porozmawiam z twoją mamą. Jest pewnie zagubiona i potrzebuje rady. Zostanę z tobą na dobre i złe – powiedział, wylewając wody utlenionej na kolejne małe, niezagojone ranki.

©©©

Obudził się ze łzami w oczach, czując ponownie to wszystko. Ten strach. Strach przed tym, co czeka go. To wszystko. Kolejne słone krople spływały po jego policzku, aż w końcu wybuchł płaczem, trzęsąc się na całym ciele. Wiedział, że teraz pomoże mu tylko jedna osoba. Chwycił jak przez mgłę, tym razem z łez, po telefon i wykręcił dobrze znany mu numer.

– Yoongi... Pomóż – powiedział słabo.

– Biegnę – starzy nie dopytywał nawet, dobrze zdając sobie sprawę z tego, co dzieje się teraz u Jeongguka. Słyszał ten błagalny głos tyle razy. Z każdym razem powodowało to u niego ogromny ból. Po drodze do młodszego zadzwonił do Jimina, wiedząc, że przyda się do uspokojenia szatyna. Pomimo, że znali się krótko, to wiedział już, że pomiędzy nimi jest to coś. Czekał tylko na rozwinięcie sytuacji, a był pewien, że będą razem.

Wyciągnął zapasowy klucz do mieszkania Jeongguka i otworzył drzwi na oścież, dostrzegając trzęsącą się kulkę na kanapie. Trzasnął drzwiami, podbiegając do chłopaka. Przykucnął przy nim, patrząc z bólem na niego.

– Znowu ten sam sen? – zapytał, gładząc go przez materiał kocyka.

– Tak... – pociągnął nosem, zwijając się mocniej z kłębuszek. – Przytul mnie, proszę... Hyung.

Starszemu nie trzeba było powtarzać i po prostu zamknął go szczelnie w swoich niezbyt dużych ramionach, jednak starał się jak mógł.

– Zaraz przyjdzie Jimin. Poprosiłem go o to. Mam dzisiaj ważna sprawę, dlatego on zostanie z tobą, dobrze? – zapytał, mając nadzieję, że ten zgodzi się na to.

– Dobrze – powiedział z chrypą.

Po chwili usłyszeli dzwonek do drzwi, a Yoongi krzyknął, że jest otwarte, zostawiając Jeona samego i zdając się na Jimina. Nigdy nie zostawiłby go w takim momencie, ale rozmowa o pracę była dla niego naprawdę ważna.

– Jeonggukkie... Jestem już – powiedział cicho z uśmiechem, przybliżając się do zawiniątka. – Nie wiem co się stało, a ty mi pewnie nie wytłumaczysz, co? – zaśmiał się cicho, próbując dodać otuchy szatynowi.
– Zostanę ile tylko chcesz.

– Podejdz, proszę – wypowiedział te słowa błagalnie. Starszy usiadł na materacu obok Jeongguka, gładząc go delikatnie po włosach, a następnie przytulając delikatnie jego drżące ciało.

– Spokojnie. Jestem już przy tobie. Jak będziesz gotowy to mi powiesz, tak? Teraz zrobię ci herbaty, a potem posiedzimy, okej? – spytał, gładząc bok szatyna.

– Okej – wykrztusił, ściskając mocniej koc. Jimin zagotował wodę, a następnie przyrządził owocowy napój. Podał kubek młodszemu, patrząc czy da radę samemu wypić to z trzęsącymi dłońmi. Pomógł mu delikatnie, samemu upijając łyk ze swojego kubka. Jeon przytulił się do jego boku, oplatając go lekko ramionami. Potrzebował bliskości, a starszy mu ją zapewniał.

– Oglądniemy jakiś film, dobrze? – szatyn kiwnął głową, zamykając oczy i kładąc głowę na kolanach Jimina. Blondyn włączył telewizor, odpalając to co chciał i siedział tak przy Jeongguku przez całe popołudnie oraz wieczór.

¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦¦

Będę bardzooo wdzięczna za zostawienie gwiazdeczki, gdyż bardzo mnie motywują do dalszej pracy nad tym opowiadaniem🌟☀️

Dziękuję za ponad 800 wyświetleń! ♡♡

Continue Reading

You'll Also Like

102K 3.6K 41
Jungkook to najprzystojniejszy chłopak w całym liceum. Do tego kapitan drużyny sportowej. Każda dziewczyna chce z nim chodzić lecz on nie jest zainte...
38.7K 3.4K 18
''Jungkook, co ty chciałeś przez to osiągnąć? Jeżeli wiedziałeś, co ja będę przez ciebie czuł, to faktycznie musiałeś mnie nienawidzić.'' Pairing: Ji...
2K 150 27
Jimin pracuje od dawna jako model pewnego dnia przychodzi nijaki Jungkook który zawraca mu w głowie,ale Jimin próbuje nie mieć z nim żadnej stycznośc...
8.1K 672 5
Jak zdenerwować Park Jimina? 1. niech skręci kostkę 2. dajcie mu zwolnienie na trzy tygodnie i zakaz jeżdżenia na łyżwach 3. upewnijcie się, że Jungk...