Kink

By DzikiMesjasz

3.9K 73 16

Miejsce, w którym będę zamieszczać wszystkie smuty, które tkwią mi gdzieś w głowie, jednak nie chcę rozwijać... More

Niedługo!
Niech widzą {TaeKook}

Madonna Inn {YoonJin}

1.6K 37 5
By DzikiMesjasz


{Bardzo chciałam napisać księżniczkowatego Jina i uniżonego adoratora Yoongiego. Sorry.

W sumie to nie }. 

(W rozdziale: księżniczkowaty Jin, sex z ex, damska bielizna, pończochy.)

Jin cenił słodkości cukierkowy róż i stare filmy. Bywał prawdziwą księżniczką w kwiecistym peniuarze i szaloną drama queen nieprzewidywalną w swoim zachowaniu. Większość wieczorów spędzał, oglądając stare musicale, zachwycając się pięknymi strojami bohaterek, piosenkami, jak i cudownie kiczowatą scenerią. To była jego estetyka, którą, póki co ukrywał w fantazyjnych pudełkach pod łóżkiem i gdzieś na samym dnie minimalistycznej szafy.

W samotności uwielbiał zakładać efektowne stroje, patrzeć na swoje odbicie w ogromnym lustrze i snuć fantazje o uroczym chłopaku, który będzie go podziwiał i całował po każdym centymetrze wypielęgnowanego ciała.

Lubił myśleć o tym, jak miły chłopiec zatapia swoje kolana w puszystym dywanie, by całować go po kostkach, by z namaszczeniem kierować swoje dłonie wyżej i wyżej, ale tylko wtedy, gdyby Jin pozwoliłby mu na to. Jeśli nieszczęśnik na dywanie miałby szczęście, Jin dałby mu dotknąć zapięcia od swojej pończochy, a nawet zachwycić się chłodem jedwabiu na jego skórze.

Bycie adorowanym musiało być naprawdę miłe.

O ironio, większość znała Jina jako uroczego kujona. Tego, z okrągłymi okularami nieustannie zsuwającymi się z  nosa. Codziennie nosił nudziarskie sweterki, które regularnie dostawał od swojej babci i zwyczajnie nie rzucał się zbytnio w oczy. Było kilka dziewczyn wzdychających do niego, jednak żadna z nich nie była na tyle odważna, by zrobić pierwszy krok. A on? 

Nawet tego nie zauważył, na każdej przerwie zajmowały go małe książeczki z epokowymi romansidłami, które chował w swoich podręcznikach. Chodził własnymi ścieżkami, a te przez długi czas nie chciały się przeciąć z tymi Yoongiego.

To, że teraz leżeli wspólnie na łóżku z różowym baldachimem, mogłoby wywołać niemały szkolny skandal. Blondyn składał czułe pocałunki na szyi Jina, a jego dłoń delikatnie gładziła koronkę białej podwiązki. Być może Yoongi był właśnie tym szczęśliwcem, który mógł nie tylko dotknąć jedwabiu na pośladkach Jina, ale nawet posmakować jego słodkiej skóry.

Właściwie to Jin często zastanawiał się nad tym, co lubi Yoongi. W szczególności w te dni, kiedy jego rodzice wyjeżdżali na weekendowe zlecenia, a on mógł bez obaw zaprosić chłopaka do domu. Na te wizyty przygotowywał się naprawdę długo. Wylegiwał się w wannie i bez skrępowania nakładał na siebie wiele pachnących specyfików w ślicznych tubkach.

Dla Jina istotne były takie — wydawałoby się — małe rytuały. Lubił szukać przyjemności w codziennych czynnościach, rzeczach i smakach. Dlatego te długie chwile w wannie, które poświęcał na dbanie o swoją skórę, sprawiały mu prawdziwą radość. Czekał na nie cały tydzień i z utęsknieniem wskakiwał do gorącej wody z rozpuszczoną kulą kąpielową. To było tak przyjemne.

Z namaszczeniem usuwał każdy niechciany włosek, szorował skórę szczotką, a potem nakładał balsam z drobinkami. Tych miał w swojej kolekcji kilka, w zależności od nastroju. Później osuszał swoje ciało ulubionym puchatym ręcznikiem i wyciągał spod łóżka tajemne pudełko z bielizną.

Za każdym razem, gdy to robił, miał ochotę dziękować niebiosom, że jego rodziców nie obchodziło, na co wydawał kieszonkowe i zarobione pieniądze. Co więcej, chwała stwórcy/stwórcom/komukolwiek za to, że jego rodzice nigdy nie wpadli na to, by naruszyć jego prywatność i sprawdzić, co się kryje w jego pokoju.

To pudełko mogłoby ich doprowadzić do zawału. Satyna, koronka, pastele, kwiaty, brokat, cekiny i hafty. Paski do pończoch, gorsety z fantazyjnymi wiązaniami, półprzezroczyste szlafroki, szpilki w kolorze wina i złota, a także pończochy, ale tylko te ze szwem z tyłu.

Dla Yoongiego zamieniał się w Rose Loomis i kochał to.

To nie miało znaczenia, że Yoongi nie miał pojęcia, kim jest Rose Loomis.

***

Jin całkowicie różnił się od swojego chłopaka, który w pokoju prezentującym się jak kadr z retro filmu wyglądał, niczym przybysz z kosmosu. Jego skórzana kurtka została bezwstydnie rzucona na puchaty różowy dywan, zakłócając słodki ład w pomieszczeniu. Rozłożony na łóżku Yoongi też wyglądał raczej jak typ spod ciemnej gwiazdy, niż uroczy chłopak, który dobrze dopasowałby się do takiego miejsca. Jinowi jednak to się podobało.

Byli z innych bajek, choć Jin odkrył, że to nie ma większego znaczenia. Yoongi nie rozumiał wszystkiego, każdego pomniejszego dziwactwa Jina, ale nie przeszkadzało mu to w adorowaniu go z pełnym zaangażowaniem. Z prawdziwą czułością, oddaniem i byciem na każde, nawet najmniejsze skinienie. Po prostu był tu i teraz, akceptujący, wspierający i biorący dokładnie to, co dawał mu Jin.

Wszystko zaczęło się na pewnej idiotycznej imprezie, na którą ani jeden, ani drugi nie chciał iść. Yoongi wolał spokojne spotkania w gronie najbliższych kolegów, a Jin... Cóż, nie był wtedy duszą towarzystwa. Zdziwienie nastąpiło, gdy zadziałały procenty, a oni po latach unikania się w szkole zaczęli w końcu rozmawiać. Z nudów, z racji tego, że i tak siedzieli na jednej kanapie i nie mieli nikogo innego, do kogo mogliby się odezwać. Jedyne co ich łączyło w tym momencie? To, że alkohol skutecznie rozsupłał im języki.

Jaka to była rozmowa! Szybko okazało się, że są prawdziwymi bojownikami, bo błyskawicznie przeszli do ofensywy, spierania się o najmniejszą rzecz, a z racji tego, że żadnemu z nich nie kończyły się argumenty, Yoongi zniecierpliwiony pocałował Jina, by ten w końcu się zamknął. Być może nie był to jedyny powód, dla którego to zrobił.

Nie sądzili, że po kilku minutach skończą, obściskując się w łazience, a po paru dniach wstydu i unikania się w szkole ich ścieżki powoli zaczną się krzyżować. Nagle Yoongi coraz częściej pojawiał się w kawiarni, w której dorabiał Jin. Był niezręczny, gdy dopytywał o ulubioną kawę Jina, a potem zawsze zamawiał dwa kubki.

Prawie zawsze wybiegał z kawiarni ze wściekle czerwonymi końcami uszu, a Jin popijał swoją kawę, próbując śmiać się bardzo cicho z adoratora, by nie spłoszyć go jeszcze bardziej. Nieszczególnie zależało mu na tym, bu go upokorzyć.

Powoli Yoongi wywalczył sobie miejsce w sercu Jina. Stał się jego radością i powiernikiem wszystkich sekretów. Do czasu, gdy w ostatniej klasie powiedział mu beznamiętnie, że to koniec. To było tak niespodziewane, że Jin po prostu zaczął się śmiać, traktując to jak jeden z dziwnych żartów Yoongiego.

Mama Jina mówiła, że był grzecznym chłopcem. Dla innych jawił się jako wzór uprzejmego i radosnego chłopaka, dlatego, gdy po ataku śmiechu, na oczach wszystkich uderzył z całej siły w szkolną szafkę i wyszedł  z uniesioną głową i krwawiącymi knykciami, wszyscy zamarli, patrząc w szoku na Yoongiego, który zwyczajnie odwrócił się na pięcie i tyle go widzieli. Nikt nie odważył się do niego nawet podejść.

Kto wie, może Jin oszalał?

Kilka miesięcy tak wyglądało. Targał nim smutek po rozstaniu, a wieść, że Yoongi zaraz po zerwaniu zwyczajnie wyprowadził się z rodzicami z miasta, doprowadzała go do większego szaleństwa. Poczuł się oszukany, że Yoongi po prostu normalnie z nim o tym nie porozmawiał, że zachował się tak idiotycznie, niczego mu nie wyjaśniając i po prostu znikając z jego życia w tak żałosny sposób. Jin nigdy by nie związał się z kimś tak żałosnym, więc dlaczego Yoongi tak się zachował?

Czyżby Jin tak naprawdę nic dla niego nie znaczył?

***

Ukończył liceum, a potem prawie doprowadził rodziców do zawału, gdy obwieścił, że chce zamieszkać w Kalifornii. Co z tego, że ledwie mówił po angielsku? Wiedział, że się nauczy. Choć nikt szczególnie mu w to nie wierzył i każdy po cichu obawiał się, Jin wróci z podkulonym ogonem, to tak się nie stało.

Jin zadomowił się w Stanach. Skończył studia, a potem przypomniał sobie o swoim dawnym uwielbieniu do kiczu, gdy tylko zobaczył ogłoszenie pracy w Madonna Inn. Praca w motelu nie brzmiała do końca, jak spełnienie marzeń, jednak nie miał jeszcze doświadczenia, a fucha początkującego managera (typu przynieś, podaj, pozamiataj i odwal brudną robotę) przecież nie była zła.

Tak właśnie znalazł się w tym punkcie i miejscu, kiedy przeglądając coś na komputerze w pracy, zobaczył, że mają rezerwację na nazwisko Min Yoongi. Na początku po prostu zmarszczył brwi i zaśmiał się do siebie, bo przecież świat nie jest aż tak mały. Nie na tyle, by spotkać swoją miłość ze szkoły w motelu w Kalifornii, prawda?

Mimo wszystko dla własnego psychicznego bezpieczeństwa udał się do szefa z zamiarem symulowania bólu brzucha i proszenia o wolny wieczór. Ten jednak go wyprzedził, stałą historyjką o tym, że jego dziecko jest chore i Jin jako odpowiedzialny pracownik przed awansem musi sobie ze wszystkim sam poradzić.

Cóż.

Z tym Jin nawet nie miałby, jak polemizować, chociaż wiedział, że to dziecko miało 25 lat, nazywało się Tina i zabawiało się z szefem zawsze wtedy, gdy jego żona była daleko. Przemilczał to. Nie trudno było dostrzec, że próbowali się wzajemnie wykiwać. Zamiast tego wrócił do komputera, by sprawdzić, jaki pokój zarezerwował Min Yoongi.

Pokój 183, Love Nest.

Czy to działo się naprawdę? Yoongi wybrał różowy pokój, z puchatym dywanem i spiralnymi fuksjowymi schodami? Całość była skąpana w cukierkowych odcieniach, pełna motywów florystycznych i tego specyficznego dusznego zapachu, pełnego piżma i duszności egzotycznych kwiatów. Czyżby to był nowy styl buntowniczego Min Yoongiego?

Przez głowę przemknęła mu naiwna myśl, że może Yoongi za nim tęsknił, stąd taki wybór? Po chwili jednak skrytykował się za taki pomysł. Minęło tyle lat, Yoongi pewnie nawet go nie pamiętał. Nie był taki jak Jin, któremu analizowanie dawnych dramatów dawało chorą satysfakcję.

Skoro Jin nie mógł wymigać się od pracy, to postanowił, chociaż skutecznie zminimalizować pokazywanie się i rozdać zadania tak, by nawet nie zauważyć, kiedy Yoongi pojawi się, jak i zniknie z jego królestwa kiczu. 

To, co należy do przeszłości, lepiej tam zostawić?

Poprawił pastelową koszulę z haftowanymi kwiatami na kołnierzyku i udał się na ostatnią kontrolną wycieczkę po hotelu. Wpadł do kuchni, by zobaczyć, jak wszyscy krzątają się przy szykowaniu Sylwestrowego menu, sprawdził czystość zarezerwowanych pokojów, a potem usiadł przy barze i zamówił sobie kolorowego drinka.

Szef nie czepiał się spożywania rozsądnej ilości alkoholu w pracy, a Jin postanowił to wykorzystać. Zresztą to był ten dzień w roku, kiedy było to jak najbardziej dozwolone.

Ostatnio nieco tracił rachubę czasu, odkąd wkręcił się w mindfulnes i treningi uważności. Analizował smak ginu poziomkowego z sokiem z cytryny, truskawką, ananasem i cukrem trzcinowym, patrzył na pomieszczenie z lekko przygaszonymi światłami, wygodnymi lożami i parkietem. Na tyle uroczym, że czasami zdarzało mu się tam samemu zatańczyć.

Rozmyślał, że może powinien zadzwonić do rodziny, zapytać co tam u nich, a także odkurzyć w mieszkaniu, bo z przerażeniem stwierdził, że nie pamiętał kiedy ostatnio to robił. Zapuścił korzenie w Madonna Inn na tyle, że gabinet stał się jego pierwszym domem.

— Rose Loomis? — usłyszał za plecami i zdał sobie sprawę, że ucieczkę szlag trafił. Odwrócił się tylko zirytowany i zmierzył znajomą postać taksującym spojrzeniem.

Właściwie to Yoongi nie zmienił się specjalnie. Jin z satysfakcją stwierdził, że nie urósł od liceum. Stracił nieco pucołowatości z policzków, a zamiast spodni z dziurami i za dużej koszuli miał na sobie dopasowany garnitur i błyszczące buty. Dorosły Yoongi, to doprawdy ciekawy widok.

 Tak przebrzydle ugrzeczniony.

— Chyba mnie pan z kimś pomylił — odparł Jin, odkładając szklankę.

— Nie wydaje mi się.

— Życzę miłego pobytu — zakończył wymianę zdań i udał się do swojego gabinetu. Yoongi nie musiał widzieć, jak ledwie oddycha, opierając się o zamknięte drzwi.

***

W Madonna Inn była pewna tradycja Sylwestrowa. Przed północą wszyscy pracownicy spotykali się na parkiecie i bawili się minimum do 3 w nocy z gośćmi hotelowymi. O ile do tej pory nie przeszkadzało to Jinowi, to teraz było mu niedobrze na samą myśl. Spodziewał się, że Yoongi mu nie odpuści, zwłaszcza po tym, jak się do niego zwrócił. Bezczelnie nawiązał do ich dawnej relacji, która przecież poszła z dymem wiele lat temu!

Od tego czasu sporo się zmieniło. Jin stał się pewniejszy siebie, bardziej świadomy tego, czego oczekuje od partnera i życia. Nie był już nastolatkiem z szalonym fetyszem, tylko dorosłym mężczyzną, który dalej uwielbiał piękną bieliznę, obcasy i uniżoną adorację.

Usłyszał odliczanie i zachwycone okrzyki, jakby powitanie Nowego Roku było czymś szczególnie wyjątkowym. Najwyższy czas, by wyszedł, wypił jeszcze jednego drinka, rozdał dyspozycje innych pracownikom i w spokoju oddalił się do swojego skromnego gabinetu.

(Choć marzyło mu się dębowe biurko i wielki obrotowy fotel prezesa, to z tego pakietu miał najtańsze biurko z czegoś dyktopodobnego i fotel, na którym bał się odchylić do tyłu, by czasem nie wylądować na podłodze. Jednak dalej to był jego gabinet! Był z tego dumny, nawet jeśli ten wyglądał jak schowek na miotły.)

Osobisty schowek na miotły w hotelu słynącym z kiczu w Stanach Zjednoczonych.

Nie zdążył zamówić kolejnego drinka, gdy poczuł dłoń na swoim ramieniu i usłyszał znajomy głos.

— To, co zrobiłem było beznadziejne.

— Które?

— Wszystko — mruknął niski blondyn.

— Wszystko to jak nic. Konkretniej? — Jin uznał, że skoro Yoongi chciał przeprosić, to niech to zrobi porządnie.

— Zniknąłem bez słowa, a teraz po latach, zamiast normalnie się do ciebie odezwać, to odwalam takie podchody.

— Cały ty — zaśmiał się Jin. Nie potrafił zbyt długo być poważny.

— Zamówić ci coś? — zaproponował Yoongi, cały czas przyglądając się Jinowi. Trochę zbyt natarczywie. — Cosmopolitan?

— Nie wiem. Weź mi coś z malinami albo wodą różaną.

— W porządku.

Jin obserwował, jak Yoongi dość nieudolnie próbuje zwrócić na siebie uwagę przy zatłoczonym barze. Po kilku próbach udało mu się i wracał niosąc coś różowego oraz szklaneczkę z whisky i lodem.

— Od kiedy jesteś korposzczurem? — zaczął Jin, lekko muskając metalową słomkę palcem. Podobało mu się, że w Madonna Inn, mimo kiczu i stylu z innej dekady szybko zrezygnowali z niepotrzebnego plastiku.

— Od kiedy wyrwałem się z domu — westchnął.

— Co z marzeniami o muzyce?

— Mam czas tylko po pracy, ale powoli się rozwijam. Pewnie, gdybym mógł się temu poświęcić w całości, byłbym w zupełnie innym punkcie niż teraz, jednak dziwnym trafem nikt nie zgłosił się, by mnie utrzymywać. — zaśmiał się i wypił spory łyk whisky.

— To smutne. A przecież powinien pojawić się las rąk!

— Brzmisz, jak nauczycielka od angielskiego.

— Wiem. Moja matka miała podobne teksty. — matka Jina mimo średniego wieku zawsze brzmiała dość...epokowo. O ile, w okresie dorastania Jin się z tego nabijał, czasem przedrzeźniając ją z Yoongim, to potem stwierdził, że to w pewien sposób urocze.

— Pamiętam, jednak wiele można jej było wybaczyć, bo nieziemsko gotowała!

— Oj tak, tęsknie za jej jedzeniem. Na początku cieszyłem się wizją nieograniczonej ilości steków, jednak teraz nie mogę na nie patrzeć. Zresztą są kurewsko drogie.

— Jin, przepraszam.

— To nie twoja wina, że dobrej jakości mięso tyle kosztuje.

— Wiesz, że nie o to mi chodzi.

— Wiem.

— A mimo to, próbujesz mnie zbyć.

— Bo nie chcę, by zrobiło się zbyt sentymentalnie.

— Chyba już jest. Byłem głupim nastolatkiem.

— Ja też.

— Gówno prawda, byłeś inteligentniejszy już wtedy.

— Wiem, ale mniejsza o to. Nie marnujmy Sylwestra na takie smętne gadki, co Yoongi? Zabawimy się? Chyba że jesteś tutaj z kimś innym, wtedy udajmy, że nie było tej propozycji.

— Jestem sam.

— To dopijaj whisky i idziemy na parkiet.

— Wiesz, że tego nie lubię — jęknął Yoongi, na co Jin miał ochotę powiedzieć, że w sumie ma to w dupie, jednak postanowił być nieco bardziej uprzejmy.

— Daj się skusić. — poprosił, a Yoongi wniósł tylko oczy do góry, by podziwiać bogato zdobione żyrandole, które z pewnością przypadłby do gustu Jayne Mansfield.

***

Dziwna noc. Poczuł się tak, jakby cofnęli się do czasów, gdy byli nastolatkami. Bawili się, jak szaleni, mimo tego, że niekoniecznie było im po drodze ze świetną koordynacją ruchową. Jin miał satysfakcję widząc swojego byłego, który podrygiwał do Work B**ch.

— Puszczam to sobie, gdy ćwiczę — próbował przekrzyczeć muzykę Jin.

— Wstydliwy sekret?

— Niekoniecznie, skoro właśnie to głośno wykrzykuję.

— Pewnie i tak tylko ja to słyszę.

— Może. — mruknął Jin. To była doprawdy absurdalna sytuacja, w której mieszała się gorycz z radością. Zobaczył Yoongiego i to naprawdę go ucieszyło, bo nagle dotarło do niego, jak bardzo za nim tęsknił. Uświadomił sobie, że przez ostatnie lata niekoniecznie pogodził się z tym, jak Yoongi od niego odszedł. 

Teraz był szczęśliwy przez to spotkanie, jednak z drugiej strony za chwilę znowu ich drogi się rozejdą. Może o to w tym chodziło, by spotkali się kilka razy i po prostu dobrze bawili? Czy to było złe?

Jin stwierdził, że to dobry moment, by ponownie złamać sobie serce, dla chwili przyjemności. Kto mu zabroni? Może po prostu już był zbyt pijany, by jego myśli miały jakikolwiek sens? Bądź po prostu to była dobra wymówka.

— Yoongi, nie chce mi się już tu siedzieć.

— Och — wydukał Yoongi z żalem. — Rozumiem, może cię odprowadzę?

— W porządku — odparł i pokierował go do swojego gabinetu — Muszę jeszcze coś wziąć.

Jin zastanawiał się, czy Yoongi na serio myślał, że on już idzie do domu? Jeśli tak, to dlaczego nie robił zupełnie nic, by zmienić ten scenariusz? Tak łatwo mu odpuścić sobie go, kolejny raz?

W końcu raz to zrobił. Miał pewną wprawę.

Właściwie nie jest pewny, czy to przez alkohol, ale nawet nie czuł się śmiesznie, ani żałośnie w tym momencie. Jedyne co miał w głowie, to że chce Yoongiego tu i teraz, nawet jeśli miałby następnego dnia obudzić się z kacem i bólem serca.

Dlatego gdy tylko weszli do pomieszczenia, od razu złapał mniejszego mężczyznę za krawat i przyciągnął do siebie. Przypomniał sobie, jakie to było słodkie całować Yoongiego i lekko się schylać do jego ust. Brakowało mu tego.

Yoongi zachowywał się tak, jakby wcale nie był zdziwiony rozwojem sytuacji. Dosłownie zrywał z niego koszulę, a Jin tylko próbował zaczerpnąć powietrza, gdy chłopak zwiększał intensywność pocałunku, popychając go w stronę biurka.

— Powiedz, że masz — wymruczał mu do ucha, a Jin mimowolnie się zaczerwienił.

— Co mam? — dopytał, jednak zaraz potem poczuł, jak jego pośladki opadają na biurko, a dłoń Yoongiego zaciska się na jego udzie. Chwilę później Yoongi przywarł do jego szyi, delikatnie ją muskając. Jakby nagle zmienił swoją taktykę.

— Jesteś tak nieprzyzwoicie seksowny, jak to jest możliwe? I jeszcze te podwiązki, kurwa, dalej to nosisz.

— Noszę. A ty wyglądasz, jakbyś potrzebował święconej wody — Jin nie mógł się powstrzymać od tego stwierdzenia, gdy patrzył na bardzo rozgorączkowanego Yoongiego. To mu schlebiało. Nie pamiętał, kiedy jakikolwiek jego kochanek tak na niego reagował, a bardzo tego potrzebował.

Uniżona adoracja to dobra rzecz. 

— Potrzebuję cię bez tych spodni.

— To je sobie zdejmij.

— Nic się nie zmieniłeś. — mruknął, a Jin tylko patrzył, jak odpina jego pasek od spodni, potem zamek, a na koniec przy jego małej pomocy ściąga mu zbędny element garderoby i bez szacunku rzuca gdzieś w kąt.

Szkoda, bo Jin naprawdę przykładał się do ich prasowania.

Teraz siedział na biurku, dotykając częściowo odkrytymi udami zimnego blatu. Yoongi tylko patrzył na niego wygłodniałym wzrokiem, gdy kokieteryjnie założył nogę na nogę i przegryzł wargę, lekko się odchylając.

Wiedział, że w czerwonych pończochach, przymocowanych do skórzanego pasa wyglądał jak milion dolarów. Jego wycięte figi także były niczego sobie, ale tego Yoongi jeszcze nie zauważył. Być może efekt byłby lepszy, gdy miał na stopach swoje ulubione szpilki, ale jego nogi broniły się nawet bez nich.

Było doskonale. Napawał się wzrokiem chłopaka, świadomością tego, jak bardzo jest seksowny otulony w czerwień i zdecydowany zapach swoich perfum przełamanych nutą słodkiej figi. To, że był nieco pijany, wcale nie tłumiło jego zmysłów — wprost przeciwnie — miał nadzieję, że tylko je wzmacnia.

— Zdejmij marynarkę — rzucił, patrząc na Yoogiego stojącego kilka kroków przed nim. Blondyn posłusznie ją zdjął i odwiesił na wieszak stojący przy drzwiach gabinetu. Jin rozbierał tak swojego byłego chłopaka powoli, zachwycając się coraz większą niecierpliwością i rosnącym wybrzuszeniem w jego spodniach. Nie przewidywał jednak ani odrobiny litości.

— Mogę już zdjąć spodnie? — dopytywał Yoongi, z nadzieją w głosie.

— Przecież wiesz, że nie.

— Mogę cię dotknąć?

— Tak, ale wiesz jak to zrobić, prawda?

— Przez wiele lat śniło mi się to po nocach — jęknął Yoongi, powoli opadając na kolana przed Jinem i delikatnie całując jego kostkę. Wiedział, że na razie może tylko tyle. Dlatego angażował się całym sobą w to, co aktualnie jest mu dane. Zachwycał się smukłymi kostkami w tych nieprzyzwoitych pończochach i co jakiś czas spoglądał na niego z dołu. Czekał, aż Jin pozwoli mu przejść dalej.

— Dłonie za siebie — zarządził Jin, a Yoongi z westchnieniem wykonał polecenie. Jin obserwował go z wrednym uśmieszkiem, gdy wstał i zbliżył się do niego, a potem powoli położył stopę na kroczu Yoongiego i przycisnął piętą do jego erekcji.

W pierwszym odruchu Yoongi pragnał go dotknąć czy przytulić się chociażby do jego nogi w czerwonej pończosze, ale usłyszał tylko chłodne:

— Dłonie za siebie Yoongi.

— Pragnę cię, pragnę, pragnę — jęczał, gdy Jin tak okrutnie się nim bawił. Yoongi bał się, że zaraz dojdzie od samego uczucia stopy na swoim kroczu. Nie chciał tego. To by było za bardzo upokarzające. — Proszę Jin...

— O co Yoongi?

— Chcę cię podziwiać Jin. Chcę, by było ci dobrze, chcę, byś poczuł się, jak księżniczka.

— Księżniczka?

— Tak.

— Miałeś na myśli królowa? — dopytał, siadając na podłodze i pocierając penisa Yoongiego tym razem dwiema stopami. Bardzo leniwie.

— Tak, królowa, cesarzowa, co chcesz.

— A ty?

— Będę kim zechcesz.

— Lubię tę odpowiedź — mruknął Jin i przestał pastwić się nad kroczem Yoongiego. — Zdejmij te spodnie.

Yoongi z radością pozbył się swoich spodni, jak i czarnych bokserek, które już teraz były już nieco wilgotne. Gdzieś przez myśl mu przemknęło, że chociaż tej porażki Jin nie zauważy. Nie ważne, co jeszcze z nim zrobi. Póki co tylko patrzył.

— Mamy tu wiele kiczowatych pokojów pełnych puchatych dywanów, na których mógłbyś mnie pieprzyć — zaczął.

— Mogę to zrobić — zgodził się Yoongi skwapliwie. Był nieco zażenowany, jak łatwo Jin robił z nim to, co tylko chciał.

— Nie skończyłem.

— Przepraszam.

— Duże wanny z jacuzzi i różanymi olejkami. Sam wybierałem. Jednak wiesz co? Zbrzydło mi to. Wiesz czego chcę? — zapytał, wstając, odwracając się i powoli ściągając swoje wycięte figi. Yoongi dopiero teraz zauważył, że jego pończochy mają szwy z tyłu. Wziął tylko głębszy wdech, boleśnie zaciskając pięści.

— Zrób to na tej podłodze. Mocno. Chcę zedrzeć sobie kolana — mówił powoli układając swoje ciało w pozycji na klęczkach. Opadł klatką piersiową na podłogę, dotykając jednym policzkiem szorstkiego dywanu.

— Jin...

— Gdy mocniej położysz rękę na moim karku będzie trochę bolało, ale chcę tego. Możesz też złapać za moje ręce i przyciągnąć mnie do siebie w trakcie. Pozwalam na to. Nie próbuj mnie jednak nigdy obrażać — kontynuował, układając swoje ręce złączone na plecach.

— Nie zrobiłbym tego.

— Wolę to przypomnieć.

Yoongi na moment zamarł. Wpatrywał się w swojego byłego chłopaka, który leżał przed nim w tej cholernie uległej pozie i nie mógł nic zrobić ze swoim narastającym podnieceniem.

Jasne, to nie było nic nowego. Jin miewał różne zachcianki, a Yoongi z chęcią im się podporządkowywał. Niezależnie od tego, czy to on stawał się stroną dominującą, czy też nie. Z Jinem wszystko było ekscytujące. Choć jego zmienność w niektórych kwestiach niegdyś doprowadzała go do szału, to teraz myślał o tym ciepło.

Od czasów ich ostatniego spotkania Jin wyglądał jeszcze piękniej. Nie był już tak szczupły, jak za czasów nastoletnich, za to jego ciało było dalej zachwycające, z tymi długimi nogami, szerokimi barkami, wąską talią i uroczym tyłkiem. Pończochy podkreślały linie jego smukłych łydek i ud, a pas z zapinkami ściskał wąską talię i jeszcze bardziej podkreślał kontrast między nią a barkami. Opadł na kolana, by ułożyć swoje dłonie biodrach Jina i czuł się jak skończony desperat. Nie chciał jednorazowego seksu, nie chciał do końca tego tak, jednak wiedział, że nie ma nawet prawa marzyć o czymś innym ze strony Jina.

Ale chciał czegoś więcej. 

Ledwie dotknął Jina, musnął jego delikatną skórę, złożył pierwsze pocałunki, pogładził dłonią jego miękkie udo, ledwie zaczął całować go po linii kręgosłupa, wytyczać nowe ścieżki na jego ciele, gdy usłyszał rozkazujące:

— Zrób to już.

— Zrobię, ale tak jak ja uważam za stosowne — mruknął, na co Jin zaczął się śmiać.

— No proszę, dorosły Yoongi nie jest już taki grzeczny, kto by... — przerwał, gdy Yoongi pociągnął go mocno za skrzyżowane na plecach ręce i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.

— Kontynuuj Jin, dlaczego przestałeś?

— Jesteś bezczelny. Podoba mi się. Właściwie to... — jęknął, opierając się mocniej na nim.

— Ciii, otwórz usta i weź to, co ci daje.

— Poproś.

— Poproszę Jin — mruknął, dotykając dwoma opuszkami jego pełną wargę. Wyczuł, że usta Jina wykrzywiają się w małym uśmiechu, a potem otwierają. Tak grzecznie wystawił koniuszek języka, by zwilżyć palce Yoongiego, nim te wsunęły się głęboko. 

Yoongi próbował zachować trzeźwość umysłu, gdy czuł język i pulchne usta Jina, zajmujące się jego palcami z prawdziwym zaangażowaniem, robiąc niezły bałagan, wzdychając przy tym cicho i kręcąc się w tej pozycji, jakby niemożność dotknięcia się w trakcie doprowadzała go do szału. Yoongi dobrze znał słabe punkty Jina i postanowił wykorzystać kilka z nich.

— Wystarczy — Yoongi wysunął palce i przez kilka sekund patrzył na nitki śliny i odrobinę połyskliwego różu ze szminki Jina. Na tyle subtelnej, że nawet jej wcześniej nie zauważył.

Delikatnie opuścił Jina do poprzedniej pozycji, uprzednio całując jego kark i zbierając za to kilka cichych westchnięć. Chwilę później zasłużył już na głośniejszy jęk, gdy zbliżył opuszek palca i powoli sunął nim pomiędzy pośladkami Jina, co jakiś czas przyciskając do jego zaciśniętej obręczy mięśni.

— Jak chcesz mnie wkurzyć, to jesteś na dobrej drodze — wyrwało się mężczyźnie, który nawet nie musiał nic mówić. Yoongi czuł, jak wypycha pośladki w stronę jego dłoni, jednak skutecznie do tej pory to ignorował.

Nie czekał, aż Jin powie coś jeszcze, tylko powoli wsunął pierwszy palec, czując naprawdę duży opór. Jin był tak piekielnie ciasny, że Yoongiemu po prostu zakręciło się w głowie. Jakim on niby cudem chciał uprawiać seks bez przygotowania, gdy jeden palec to było dla niego za dużo? 

Wsuwał się i wysuwał, starając się myśleć o wszystkim, tylko nie o tym, jakie to będzie uczucie wbić się pomiędzy te pośladki, przycisnąć jego kark do ziemi i słuchać jego jęków oraz odmawiając mu dotknięcia siebie. Testując jego cierpliwość, a potem przedłużając orgazm do momentu, kiedy cały opadnie na ziemie bez sił.

— Jin, czy masz tutaj...

— Pod kanapą

— Serio? — zdziwił się Yoongi i sięgnął dłonią we wskazane miejsce. Ten gabinet był tak mały, że nie musiał nawet wstawać, czy przesuwać się, by zdobyć buteleczkę lubrykantu. Oczywiście bezzapachowego, bo Jin nie lubił na swoim ciele wielu zapachów, które idealnie by ze sobą nie współgrały. Yoongi o tym rozmyślał, nalewając trochę zimnego żelu na swoje dłonie, a dopiero potem powoli wsunął drugi palec. Jin jęknął, zaciskając palce u stóp.

— Jin, czy wszystko w porządku?

— Tak, tak po prostu, trafiaj w to miejsce.

— Rusz swój słodki tyłek — polecił Yoongi, a Jinowi nie było trzeba dwa razy powtarzać. Podniósł się nieco, by podpierać się na dłoniach i zaczął wychodzić naprzeciw jego palcom. Yoongi patrzył, jak zahipnotyzowany, gdy Jin utrzymywał dość szybkie tempo, wzdychając głośno i pojękując. Jego nogi drżały coraz mocniej. — Jin chcesz tak dojść? Tylko od moich dwóch palców? Tylko od tego, nawet ani razu się nie dotykając?

— Och Boże, tak, tak chcę dojść, Yoongi, pomóż mi... — jęczał, ruszając biodrami coraz bardziej chaotycznie. Yoongi unieruchomił jedną ręką jego biodra, co spotkało się z mruknięciem oburzenia, a potem zaczął wbijać się w niego tak szybko, że Jin po prostu położył się na podłodze, zostawiając biodra w górze i dając zrobić ze sobą wszystko, o czym tylko marzył Yoongi. Przycisnął go do ziemi, tak jak wcześniej chciał. Uznał również, że przecież prócz palców ma także i język, którym warto byłoby się wspomóc.

— Kurwa, kurwa!! Yoongi! — wykrzykiwał Jin, a jego ciało napięło się, gdy Yoongi złapał jego penisa i doprowadził na szczyt kilkoma ruchami.

W ostatniej chwili złapał go za talię i powoli ułożył zdyszanego mężczyznę na tym cholernie szorstkim dywanie. Czekał, aż Jin złapie oddech i zacznie się rządzić tak, jak ma to w zwyczaju.

— Przenieść mnie na kanapę — rozkazał, a Yoongi ledwie podniósł go z podłogi. Zawsze starał się, by zrobić to delikatnie, jednak jego siła fizyczna nie należała do tych rodem z siłowni. 

Jin tak pięknie leżał na kanapie, cały czerwony, z mokrym brzuchem pokrytym własną spermą i śmiał się z niego. Tak, bezczelnie śmiał się z Yoongiego, który zawsze się starał, by sprawić mu przyjemność. 

Wredny.

— Jesteś słodki Yoongi — mruknął i się przeciągnął. Yoongi był zachwycony Jinem. Jego zaczerwienionymi kolanami, błogim wyrazem twarzy, pozaciąganymi pończochami i rumieńcem na policzkach — Pewnie cię boli — kontynuował Jin.

— Da się przeżyć — skłamał Yoongi, próbując nie patrzeć ani nie myśleć o swoim pulsującym penisie.

— Nie wierzę — odpowiedział i powoli wstał z kanapy. Jego ruchy były ospałe, wolniejsze niż zazwyczaj, ale i to tak bardzo Yoongiemu się podobało. Położył delikatnie dłonie na talii Jina, gdy mężczyzna pochylił się na nim i pocałował go. Słodko. 

Yoongi nie potrafił tego wyjaśnić, ale uwielbiał to, że Jin musiał się do niego schylać. Kochał fakt, że gdy on chciał go pocałować, stawał na palcach, albo popychał Jina na pierwszy lepszy fotel lub kanapę, by uzyskać odpowiednią wysokość i kąt. Kręciło go, gdy dominował, albo gdy Jin go ujeżdzał, a on tylko zatapiał się w jego szerokich ramionach, czując błogą przyjemność i ciepło jego ciała. 

To miłe.

Jin jakby mu czytał w myślach.

— Usiądź. Domyślam się, że nie możesz się mnie doczekać, prawda? — zapytał, popychając go ponownie w stronę kanapy. Yoongi nawet nic nie mówił, tylko patrzył na Jina, chcąc jak najlepiej zapamiętać ten moment, tak by wyrył się w jego pamięci, by został z nim na zawsze, gdy już będą musieli się rozstać.

— Jin, ja...

— Cicho — mruknął Jin siadając na Yoongim i wygodnie układając swoje miękkie uda po dwóch stronach jego ciała. — Użyj swoich ust do czegoś innego.

— Dobrze — odpowiedział i przyciągnął Jina do siebie. Przegryzł — wcale nie tak lekko — skórę na jego obojczyku, a Jin tylko mocniej wcisnął go w swoją klatkę piersiową, gładząc po włosach. Yoongiemu wymsknął się mały pomruk zadowolenia.

— Pamiętasz, jak zmuszałem cię do wspólnych kąpieli? — zaśmiał się Jin, dalej przeczesując jego włosy.

— Yhym. To było przyjemne i miałeś wtedy obsesję na punkcie odgrywania sceny z Pożegnania z Afryką.

— Pamiętam! Podobało ci się?

— Bardzo.

— Mycie włosów jest cudowne— rozmarzył się Jin, odrywając się trochę od Yoongiego i ocierając się o jego członka. — Tak samo miłe są długie kąpiele w wannie pełnej olejków.

— Mogę cię zabrać do mojego pokoju, zrobię ci kąpiel i.. kurwa! — Jin zaśmiał się bezczelnie, zakładając mu prezerwatywę bez zapowiedzi, a potem opadając na Yoongiego z małym grymasem bólu.

— Ach, cholera jasna — warknął, zatrzymując się i dysząc. — O kurwa — westchnął, gdy powoli podniósł biodra i zaczął rytmicznie podnosić się i opadać.

— Jesteś tak ciasny Jin do cholery.

— Cicho.

— Tak ciasny dla mnie. — jęknął Yoongi, być może już majacząc.

— Wypraszam sobie, że to dla ciebie.

— Chcę cię przytrzymać i wbijać się w twój piękny tyłek aż zaczniesz krzyczeć, mogę? — Yoongi pragnął pomóc Jinowi. Tak rozpaczliwie wypychał swoje biodra do góry, gdy poczuł tylko drżące uda mężczyzny.

— Tak. Nazwij mnie swoją królową zwyczajny... nie...wolniku — wydyszał Jin, pozwalając, by Yoongi przyciągnął go do siebie i unieruchomił jego biodra.

— Zrobię wszystko, co królowa sobie zażyczy.

— Dobrze. Zatem rusz się! — rozkazał, a Yoongi zrobił to z prawdziwą gorliwością. Jin był na tyle wrażliwy, po poprzednim orgazmie, że balansował na skraju przyjemności starając się wytrzymać jak najdłużej, gdy Yoongi nadzwyczaj celnie trafiał w jego prostatę. Dlatego Jin po prostu wycisnął się w jego klatkę piersiową i próbował pamiętać o oddychaniu.

— Jin? 

— Ooo kurwa! O cholera — mamrotał, w ogóle nie słysząc, że Yoongi coś do niego powiedział. Właściwie to już płakał, czując to błogie napięcie i dochodząc pomiędzy ich ściśnięte klatki piersiowe. — Yoongi — wzdychał, gdy ten wykonał jeszcze kilka mocnych ruchów sam goniąc za swoim orgazmem. 

— Jin? — ponowił Yoongi. — Ja tutaj jestem dla ciebie. 

— Hmm... — westchnął. — W jakim sensie? 

— Jeśli nikogo nie masz i chciałbyś spróbować, to ja... 

— Co? 

— Chcę zaprosić cię na randkę. Kupic ci piękny bukiet kwiatów i dużo czekoladek. — Yoongi był tak podekscytowany taką wizją! Z początku nie planował nawet tego zaproponować, bo bał się, że Jin go zabije. Dalej trochę się tego obawiał, ale czuł małą przewagę, gdy mężczyzna leżał na jego klatce piersiowej i co jakiś czas składał mały pocałunek na jego szyi. 

— Dobrze. —mruknął, lekko się przeciągając. — Zabierzesz mnie do swojego kiczowatego pokoju? Chcę poleżeć w wannie. 

— Z chęcią. Nasza dynamika nie zmieniła się od pierwszego spotkania. — Yoongi westchnął z udawanym ubolewaniem. 

— Niewolniku milcz i głaszcz mnie po plecach. 

— Oczywiście. 

Yoongi z chcęcią podjąłby się bycia uniżonym adoratorem.

Ba, będzie w tym najlepszy!


Continue Reading

You'll Also Like

458K 24.2K 47
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
100K 5K 13
2 część dylogii „Lost" ~16.10.2023~
88.6K 2.8K 33
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...
73K 5.3K 23
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...