|| Dead Inside | jjk + pjm ||

By Virio-n

17.9K 1.2K 565

~Życie zaskakujące bywa, prawda? Wszystko może okazać się zupełnie Inne, niż z możliwych wersji każda. Zła ma... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
[przerwa na reklamy, czyli bonus na 10 rozdziałów]
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
[przerwa na reklamy, czyli bonus na 20 rozdziałów]
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45

Rozdział 35

255 20 3
By Virio-n

Witajcie! Powiedzmy sobie szczerze, że próbowałam ten rozdział napisać pięć razy i za każdym razem efektem była cholerna sieczka, mieszanka wszystkiego, co mogło mi wpaść do głowy w trakcie tego opowiadania. Nie to, że nie wiem, jak poprowadzić wątki, ale kuźwa, naliczyłam w jednym rozdziale poruszenie dobrych pięciu wątków. Zmierzanie w stronę zakończenia opowiadania jest takie trudne, że to jest jakaś masakra. 

Nie oszukujmy się, jesteśmy w takim momencie, że lada chwila wszystko może wymknąć się spod kontroli. To jest takie paraliżujące, że boję się, że coś spieprzę. Wprawdzie zakończenie opowiadania mam opracowane od grudnia zeszłego roku, ale omg, głupia Sunmi depcze mi po piętach, a sieczka w głowie Jungkooka jest coraz gorsza.

No nic, trzeba wyjść ze zdenerwowania spowodowanego złym zachowaniem postaci, które sama wymyśliłam. Bawcie się dobrze.

Enjoy Chrupki!

~•~•~•~•~•~•~•~

Prowadzenie wywiadów było fajną zabawą, o ile nie słyszało się, że ktoś już był i pytał o to samo. Ze zdziwieniem przechodziłem ze stanowiska na stanowisko, szukając osób, które chciałyby odpowiedzieć na kilka pytań do gazetki. Każda osoba odpowiedzialna za dane miejsce na boisku odprawiała mnie z pobłażliwym uśmiechem. Jakby chcieli mi powiedzieć, że sam mógłbym być ciągłą sensacją. Nienawidziłem tego uczucia. Dlatego wolałbym mieć przy sobie Jungkooka. Wtedy nikt nie spojrzałby na mnie krzywo, a co ważniejsze - nikt nie spróbowałaby mnie trącić ramieniem, a to zdarzyło mi się już parę razy. Niechęć do samego siebie tego dnia była okropna.

- Jimin oppa! - zawołała za mną jakaś dziewczyna. 

Zdążyłem dojrzeć Yeowoo, nim ktoś życzliwy strącił mi okulary z nosa. Spanikowany runąłem na kolana i pomimo tego, że ktoś co jakiś czas się o mnie przewracał, czy chociaż deptał mnie po dłoniach, szukałem przedmiotu, dzięki któremu widziałem cokolwiek. Nim Yeowoo się do mnie przecisnęła, czyjś but, mniej lub bardziej, złośliwie nadepnął mnie na palec tak dotkliwie, że aż usłyszałem chrupnięcie, pomimo wszechobecnego gwaru rozmów. Zacisnąłem ręce z bólu i tym razem usiadłem na ziemi, mając gdzieś wszystkich przechodniów. Po prostu miałem dość.

Nagle ktoś wsunął na mój nos okulary.

- Dziękuję - mruknąłem przez zaciśnięte zęby.

- Boli cię coś, oppa? - zapytała zatroskana. - Wyjdźmy stąd - zakomenderowała, kiedy pokazałem jej sugestywnie rękę. Chwyciła mnie pod pachy i postawiła na nogach, żeby po chwili wyprowadzić z tłumu za wszystkie stoiska. - Pokaż to.

Niechętnie pokazałem jej dłoń. Nie spodziewałem się jednak, że będzie chciała sprawdzić, czy wszystko z nim było w porządku. Przyglądała się uważnie, jakby miała rentgen w oczach.

- Stało się coś? - Zainteresowała się Yoona, która pojawiła się znikąd.

- Znowu się zaczyna. - Yeowoo westchnęła ciężko. - Wystarczy, że książę Jeon Jungkook gdzieś na chwilę się zgubi, a jego księżniczka znowu jest w opałach.

- Nie jestem w opałach - próbowałem jakoś się bronić, jednak syknąłem z bólu, kiedy dziewczyna ścisnęła troszeczkę mocniej mój palec. - To przez przypadek.

- Tak jak to, że typ z drugiej klasy strącił ci okulary - dorzuciła swoje trzy grosze Yoona w złośliwy sposób. - Co jest grane? Wy też macie tak, że zewsząd was wypraszają, bo ktoś już podobno od nas był?

- Miałem robić wywiady - zacząłem, kiedy uwolniłem obolałą dłoń z uścisku Yeowoo - udało mi się tylko w klasie Jungkooka pogadać z Yoongim. Później praktycznie wszędzie ktoś był. 

- To pewnie Sunmi - rzuciła Yoona oskarżycielskim tonem. - Nie było jej w klubie od jakiegoś czasu. Raz jej powiedziałam, że w dupę ma sobie wsadzić swoje domysły a propos zniknięć, czy jak kto woli: porwań. Nie chciałam pozwolić na opisanie tego w gazetce, bo po co komu plotki i ploteczki.

Schowałem dłoń pod pachę, próbując bronić się przed nadopiekuńczą Yeowoo. Nie wiem dlaczego, ale coś mi podpowiadało, że Sunhi, której tata Jungkooka pomógł zdobyć detektywa też miała w tym jakiś udział. 

- No dobra, ale przecież nie może stworzyć drugiej gazetki - powiedziała Yeowoo, bawiąc się dwoma palcami dolną wargą. - To jest cholernie głupie.

- Kto to był? - zapytałem, gdy przypomniałem sobie o czymś. Obie dziewczyny spojrzały na mnie wybite z głębokich rozmyślań.

- Ale co? - odpowiedziały obie.

- Ten, kto mnie strącił moje okulary.

- A bo ja wiem? Ktoś z klasy Yeowoo.  - Yoona wzruszyła ramionami. - Ale spokojnie, jak pokażę jej kto to, to się z nim rozprawi, co nie Woo?

- No pewnie. Nie będzie mi nikt mojego Jimina zaczepiał.

Gdybym wiedział, że obie są takie waleczne, nie ukrywałbym tego całego gnębienia wcześniej. Aż mi się głupio zrobiło, że tak wiele trzymałem w sobie dopóki nie pojawił się Jungkook.

- Jakiego mojego? - zapytał chłopak, jakby moje myśli właśnie go przywołały. Spojrzałem ponad ramię Yoony. Jungkook szedł z wymuszonym uśmiechem. Coś ściągało go na prawą stronę. Znałem to rozproszone spojrzenie.

Szybko przecisnąłem się między dziewczynami, żeby go przytulić. Wiedziałem co oznaczał ten stan, z kolei dziewczyny nie musiały o tym wiedzieć. Wręcz nie mogły.

- Ach, księżniczka pognała do swojego księcia, który zawsze rozwiąże wszystkie problemy - zaświergotała radośnie Yeowoo.

- Stul dziób - uprzedziła mnie druga koleżanka. - Idziemy poszukać Sunmi, która na pewno nam to wszystko wyjaśni.

- Mam numer do Sunhi. - Właściwie nie przedstawiłem im swoich podejrzeń, ale wyraźnie nastała na to idealna pora. - Sunmi zajmuje się sprawą zaginięć, a Sunhi to siostra Hyunkiego. Z detektywem szuka swojego brata. Może połączyły siły.

- Sunhi miałaby porzucić klub siatkarek? - Zdziwiła się Yeowoo. - Myślałam, że tak, jak brat będzie kapitanem do końca szkoły. Myślisz, że porzuciłaby coś takiego?

- Jak na moje oko już to zrobiła, kiedy zaczęła pracować na zlecenie mamy Jimina - wtrącił Jungkook. - Ale zabawne, jej brat szczycił się tym stanowiskiem do samego końca, a ona tak po prostu porzuciła damską formację siatkareczek.

Już przełknąłem jego słowa dotyczące mamy. W końcu była jego mamą bardziej, niż moją, ale jak mógł powiedzieć coś tak nierozważnego? Popatrzyłem tylko po dziewczynach, żeby upewnić się, że niczego nie zrozumiały.

- Hm, więc dzwoń do Sunhi. - Yeowoo wręcz nakazała. 

Bez namysłu wsunąłem rękę do kieszeni, żeby wyciągnąć telefon, ale zapomniałem o swoim bolącym palcu. Znów syknąłem z bólu.

- Co się stało, Jiminie? - Zainteresował się Jungkook. Jego ręka niespodziewanie spoczęła na moim biodrze w tak delikatny sposób, że przeszył mnie niespodziewany dreszcz. - Kto cię skrzywdził? - zapytał poważniej.

- Nikt, spadły mi okulary i ktoś mnie przypadkiem nadepnął. - Wzruszyłem ostrożnie ramionami. - To ja może zadzwonię do Sunhi, co?

- Wolałabym ją znaleźć. Widziałam, jak stała przy stoisku swojej klasy. W razie czego się rozłączy, a tak to mi nie ucieknie - powiedziała Yoona z miną, jakby wystarczyło jedno słowo, a wybuchnie. Nie mogłem jej zatrzymać, więc pozwoliłem jej odejść razem z Yeowoo, która pokazywała mi, że trzyma kciuki. 

Odetchnąłem trochę. Bóg wie dlaczego wciąż stałem przytulony do Jungkooka. Cała scena okiem przyjaciółek musiała wyglądać dziwnie, ale co ja mogłem na to poradzić? Chciałem tylko zamknąć strach w ramionach jedynej osoby, którą tak mocno kochałem. 

Jungkook nie odezwał się ani razu, odkąd Yoona z Yeowoo zostawiły nas samych. Ja zresztą też nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć. Bałem się zapytać o to, co się wydarzyło. Nie chciałem wiedzieć, a jednocześnie pragnienie wiedzy były wręcz duszące. Na moment umknęło mi to, że byliśmy narażeni na niechciane spojrzenia. Po prostu wtuliłem się w wyższego i próbowałem zapomnieć o otaczającym mnie świecie, o tym kim byłem ja, kim był Jungkook, kim byliśmy razem. Podjęta próba okazała się fiaskiem w momencie, gdy chłopak odezwał się w końcu.

- Nie pamiętam, czy mówiłem ci o głosach - zaczął mówić cicho - ale pojawił się trzeci. Tak bardzo się tego boję, Jiminie.

- Nie wiem, jak mógłbym ci pomóc - mruknąłem. Lubiłem, gdy dotykał mnie tak delikatnie. Chciałbym, żeby jego słowa były nieprawdą.

- Namjoon zabił kogoś. Nie zdążyłem go powstrzymać. Ten głos mówił, że się boi... Czy to możliwe, że ten dziecinny głosik był mój? Przecież ja się nie bałem... Nie, bałem się, ale byłem też zazdrosny, bo Aidan mnie wybrał jako pierwszego.

- Bełkoczesz - powiedziałem niezbyt pewny siebie.

- Wiem. - Jego ton głosu znacznie się obniżył. Teraz był niemalże uwodzicielski. - Mogę cię pocałować? - Odsunął mnie na moment od siebie, żeby móc spojrzeć na moją twarz. - Chociaż chyba to nie miejsce na to.

- K-ktoś jeszcze nas zobaczy - zająknąłem się. Widziałem w jego oczach pożerającą mnie bez reszty czarną dziurę. Chciałem dać się pochłonąć, ale resztka rozsądku kierowała mnie właściwą ścieżką. - Możemy pójść w jakieś ciche miejsce. - Może nie do końca właściwą? Chłopak, który ledwo przeszedł dość wczesną mutację, miał tak melodyjną barwę i przyjemną dla ucha barwę głosu, że mogłem zrobić dla niego wszystko. Wystarczyła jedna niższa nuta, grająca w jego słowach... - Do jakiejś pustej klasy? - zapytałem mniej pewnie, gdy tak pożerał mnie spojrzeniem. Cholera, to wymykało się spod mojej kontroli.

•••

Nie wiem jakim cudem tak szybko znaleźliśmy się w klasie. Kiedy tylko Jungkook zamknął za nami drzwi kluczem, który skradł z pokoju gospodarczego sprzątaczek, zostałem przyparty do najbliższej ściany. Rozumiałem wieczorne igraszki, ale na litość boską, byłem wręcz pewien, że na pocałunku się nie skończy. Zdołałem otrzeźwić umysł, nim na mnie naparł. Później czekało na mnie tylko zatracenie. 

Znów byłem tylko ja i on w przestrzeni, która nie miała dla mnie najmniejszego znaczenia. Jego usta muskały natarczywie moje, a ja próbowałem za nim nadążyć, co wydawało się cholernie podniecające. Tempo pocałunku wcale nie przekładało się na to, co robił dłońmi. Powoli i delikatnie przesuwał dłonie tam, gdzie lubił mnie dotykać... Nie, tam gdzie ja lubiłem być dotykany. Mogłem oddać dosłownie wszystko za to, by na dłużej zatrzymał dłoń na moim pośladu. Kochałem gdy dotykał mnie w ten sposób. Wtedy prąd rozchodzący się po moich lędźwiach było jednym z najpiękniejszych uczuć, jakie mogły mnie opanować. 

Gdzieś tam w podświadomości miałem myśl, że znowu wykorzystuje mnie, żeby odreagować swoje emocje, ale podświadomość nie jest ważna, kiedy świadomie mogę dotykać co tylko zechcę. Kiedy próbowałem zmienić naszą pozycję, Jungkook źle postawił nogę i wylądował na pierwszej ławce. Zostaliśmy rozdzieleni na moment. Tylko na moment, bo sam zbliżyłem się do niego.

Chroniłem swój bolący palec jak tylko mogłem przed tym, żeby nie został skrzywdzony, co mogło skutkować zrujnowaniem atmosfery. Dlatego zamiast powrócić do czegoś tak dzikiego, uklęknąłem przed nim z zamiarem dobrania się do rozporka. Po co to robiłem? Nie miałem najmniejszego pojęcia. Oparłem się o jego twarde od napinania uda i już wtedy poczułem, że coś było nie tak, ale nie mogłem zrozumieć co. Trochę mniej pewnie, drżącą dłonią rozpiąłem jego spodnie. Poczułem wibracje na jednym łokciu. Telefon Jungkooka. Dostał wiadomość, która rozproszyła go.

- To Aidan - odezwał się w końcu. Nawet nie musiał sprawdzać... Nie, nie mogłem o tym myśleć.

Zdrową ręką powstrzymałem go przed wyciągnięciem zawartości kieszeni. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie, dlatego zabrałem się za jego nie do końca postawioną męskość. Rzuciłem mu niepewne spojrzenie. Poczułem strach, dlatego spojrzałem w górę na twarz Jungkooka, szukając czegoś, co pozwoliłoby mi przekroczyć granicę. Własnie przygryzał dolną wargę, jakby czekał na spełnienie marzeń... Albo raczej na drogę ucieczki dla jego niechcianych emocji.

Mimo to przekroczyłem swoją granicę. Podjąłem próbę uszczęśliwienia go, nawet jeśli był naćpany. Na początku robiłem to językiem i... Na początku zakończyłem to, co zacząłem. Co z tego, że wydobywałem z Jungkooka ciche pomruki zadowolenia. Nie mogłem tego zrobić. Po prostu nie i tyle. Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco, ale on jakby tego nie zauważył. chwycił mnie za bolącą dłoń i mimo mojego stęknięcia pełnego bólu, przyciągnął mnie do pocałunku. Nie podobało mi się to.

- Jungkook - spróbowałem przerwać to, do czego dążył, ale to było na nic. - Jungkook! - powtórzyłem głośniej. Dopiero wtedy się ocknął. - Nie podoba mi się to. Nie wiem co się dzieje z tobą.

- Co? - zamrugał kilkakrotnie. Patrzył na mnie przez chwilę pustym spojrzeniem, po czym otrząsnął się. Niemal od razu wstał ze stolika, schował penisa do bokserek i zapiął szczelnie spodnie. - Przepraszam, Jiminie - zaczął bardziej trzeźwo. 

- Wiem, ja to zacząłem, ale. - Niestety nie potrafiłem dokończyć. Po prostu nie znalazłem odpowiednich słów. Całe napięcie uleciało ze mnie z tak głupiej przyczyny.

- Przepraszam, że to poszło w tę stronę. Szukałem pocieszenia - stanął wyprostowany. Nawet nie próbował się do mnie zbliżyć. - Powinienem zabrać cię do pielęgniarki, a nie marzyć o przyjemnościach.

- Dałem się ponieść, a potem przerwałem, bo poczułem się z tym źle.

Ten temat nigdzie nas nie prowadził. Wychodzenie z nowymi argumentami na własną winę było bez sensu, szczególnie w momencie, gdy wina leżała w dużej mierze po jego stronie. Gdyby chciał się ze mną przespać, nie paląc wcześniej trawki, pewnie zareagowałbym inaczej. 

- Nie, Jiminie - próbował protestować Jungkook, ale musiałem mu przerwać.

- Okej, wina leży po stronie nas obu. Sprawdź co Aidan do ciebie napisał.

To jedyne co przyszło mi do głowy, żeby wyciągnąć nas z tej gównianej atmosfery, którą sam stworzyłem. Raju, ale byłem głupim człowiekiem. Gdyby mój rozum był choć trochę odporny, zostalibyśmy na szkolnym boisku i dowiedlibyśmy kto sprzątnął nam robotę sprzed nosa. Znów dałem się ponieść.

Jungkook niezbyt pewnie wyciągnął starą komórkę z kieszeni i otworzył wiadomość. To dziwne, że miał taki telefon, ale wolałem nie wnikać.

- Aidan chce, żebym pozbył się naszego szofera - powiedział cicho, nie mogąc oderwać spojrzenia od świecącego na pomarańczowo ekranu. Czy dostał taki nakaz, bo poprosiłem, żeby szofer śledził Aidana tamtego dnia? Jeśli tak to... Dobry człowiek umrze z mojej winy. - Nawet o tym nie myśl. - Chłopak zbliżył się do mnie, choć bardzo delikatnie, i objął mnie. - To zachcianka Aidana, rozumiesz?

- A my musimy za tym podążać - powiedziałem, próbując pokonać drżenie głosu. - I po co to wszystko?

- Po to, żeby żyć.

- Żeby żyć, trzeba zabić - pociągnąłem nosem - to bez sensu. Ta sytuacja jest bez sensu. Przyszliśmy tu w innym celu... - Nagle usłyszałem dźwięk powiadomienia z własnego telefonu. Po chwili przyszło drugie, a za chwilę zaczął dzwonić, nie dając Jungkookwi dojść do słowa.

Wyciągnąłem telefon zdrową ręką i odebrałem połączenie od Soyeon.

- Halo? - odezwałem się cicho.

- Ta suka Sunmi założyła klub dziennikarski! - Krzyczała do słuchawki. -  Ma jakieś pisemko od dyrektora, że przejmuje połowę gazetki szkolnej! Popierdolona szprota współpracuje z Sunhi i jeszcze paroma pierwszoklasistami! 

- I-i co ja mam z tym zrobić? - zapytałem niemal przez łzy. Tego było za dużo jak na jeden dzień.

- Nie wiem! Zabić to za mało - warknęła. Jungkook to słyszał i wyraźnie mina mu zrzedła. - Musimy iść do dyrektora. Gdzie jesteś?

- Idę do pielęgniarki, bo mam chyba stłuczony palec - wyjaśniłem najspokojniej, jak mogłem. Nawet jeśli to było kłamstwo, musiałem jakoś uratować sytuację.

- Skoro stłuczony, to może zaczekać. Poczekaj no, dyrektorku! Widzimy się za parę minut przed jego biurem.

Chciałem jakoś się bronić przed władczością Soyeon, ale Jungkook wyrwał telefon z mojej ręki. Zaczął mówić, ciągle na mnie patrząc.

- Noona, idziemy do pielęgniarki. Jak tylko palec zostanie opatrzony, pojawimy się przed gabinetem. - Nawet nie próbował jej słuchać, choć ciągle coś mówiła. - My też cię kochamy, noona, do zobaczenia! - Rozłączył się.  - Więcej problemów nie da się zrzucić na moją głowę?

- Sunmi współpracuje z Sunhi i detektywem. Próbują odnaleźć zaginione osoby.

- To było pytanie retoryczne. - Westchnął, oddając mi telefon z powrotem. Znów usłyszałem nutkę dawnego, złośliwego Jungkooka, przez co poczułem się odrobinę... Spokojniejszy? 

Dlaczego Jungkook nie mógł zachowywać się w typowy dla siebie sposób? Jego fazy i wyskoki kompletnie mnie dekoncentrowały. Kiedy wszystko miałem na swoim miejscu, nagle układana przeze mnie układanka rozsypywała się na kawałki, przez co wracałem do punktu, w którym nie wiedziałem nic, choć teoretycznie wiedziałem wiele.

Ten dzień to istna sieczka bez ładu i składu.

Continue Reading

You'll Also Like

9.5K 531 35
"Co ze mną nie tak?" czyli o tym jak JK próbuje zrozumieć swoje nie koniecznie już dziecinne uczucia. zdecydowanie treści +18 #smut #no-au (bts ist...
49.4K 1.9K 42
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
12.3K 702 19
O tym jak Kookie po prostu chciał żyć szczęśliwie u boku ukochanego... I o tym jak Jimin chciał by było idealnie... Jikook~ Top! JM
126K 9.4K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...