Śmierć Motyla [Demo] ✔

By BlueOls

87.9K 5.7K 1.2K

Pierwsza wersja Śmierci Motyla z 2018 roku. Aktualnie pisany jest remake. W 2045 roku spokój zwykłych szarych... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Epilog

Rozdział 7

2.6K 241 51
By BlueOls

       Propozycja Victora zdziwiła dziewczynę. W prawdzie Lily z chęcią by z niej skorzystała, ale kompletnie go nie znała. Pojawiły się wątpliwości, które rozwiała myśl o nadchodzącej apokalipsie. Przypomniała sobie mężczyznę w szpitalu, jego zniszczone ciało, tęczówki zalane czernią. Był jak opętany, rzucał się na wszystkie strony. Teoria Lily o chorobie wreszcie zaczęła mieć logiczny sens. Zarażeni tracili kontrolę nad sobą, zmieniali się. Oddech ciemnowłosej znów przyśpieszył.
       — Co jeśli ja też tak skończę, zmienię się w potwora? — spytała, ignorując ofertę Victora. Ścisnęła w dłoniach kubek już zimnej herbaty, której zapach wciąż unosił się w powietrzu. Chłopak wyczuł niepokój w jej głosie.
       — Rozwiążemy to, nie martw się. Jeśli poczujesz, że coś się dzieje, zamknę cię w piwnicy — zażartował.
       Lily uśmiechnęła się pod nosem.
      — No dobrze, zostanę tutaj. Nie powinni mnie szybko znaleźć, tak myślę.

       Do południa Lily sprawdzała nowe informacje w Internecie, nie wychodziła z kuchni i tylko wpatrywała się w ekran laptopa. Zaginionych osób było coraz więcej, pojawiały się też teorie spiskowe o mordowaniu ludzkości w celu zmniejszenia populacji lub że ludzie są porywani przez kosmitów do eksperymentów. Nie było żadnych śladów, niczego, co pomogłoby policji. W telewizji pojawiały się komunikaty o kolejnych przypadkach, wysyłano wiadomości, aby nie wychodzić z domu. Jednak w innych częściach świata nic się nie działo. Manhattan okazał się tym, który to wszystko zapoczątkował. Ale zaginięć wcale nie było tak dużo, jak się zdawało. Każdego dnia znikały może z dwie osoby, ale dopiero po paru dniach było to zgłaszane, takie było prawo - dzieci i starcy po dniu, a dorośli dopiero po trzech. Przepis ten oczywiście miał parę wyjątków, którymi były choroby. Wtedy policja rozpoczynała poszukiwania wcześniej. Lily nie pamiętała jak długo była w szpitalu, nie wiedziała też od kiedy ludzie zaczęli znikać. Może było to dużo wcześniej, ale na tak małą skalę, że nie było potrzeby o tym głośno mówić.
       — Odpocznij, palce cię będą boleć od ciągłego pisania – odezwał się Victor. Opierał się o framugę i trzymał w dłoni czarny kubek z herbatą. Lily wstała od stołu i skierowała się w stronę chłopaka. Podał jej gorący napój i wskazał drzwi do jego pokoju.
       — Muszę ją znaleźć, muszę — powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza.
       — I znajdziesz — pocieszył.
       Lily skierowała się do sypialni. Była mała, w barwach szarości i zieleni. Niewielkie łóżko, obok szafa i stolik. Ogromne okno, przez które wpadało tyle światła, że lampy były niepotrzebne. Ciemnowłosej przeszkadzał fakt, że będzie spać w łóżku człowieka, któremu i tak już zawdzięcza dach nad głową, miała ogromne poczucie winy, ale wiedziała, że nie może się kłócić o miejsce do spania, kiedy nie to było najważniejsze. Jej celem stało się znalezienie matki, głęboko wierzyła, że kobieta zdołała uciec. Lily zastanawiała się też czy prawdą były słowa lekarza, że Claris ją odwiedzała. Zbyt podejrzane było to, że wtedy zawsze spała i mama nie chciała jej budzić. „Czy ten lekarz wie, że jest zarażony? A może właśnie tego chciał." Dziewczyna zasnęła pod ciepłą kołdrą, która przesiąkła zapachem Victora.

       Lily obudziła się w środku nocy wtulona w poduszkę. Ból głowy minął, ale piszczało jej w uszach. Wstała i spojrzała na dno kubka po herbacie. Cicho westchnęła, kiedy zobaczyła, że jest pusty. Ruszyła w stronę kuchni. Drzwi do salonu naprzeciwko były otwarte i kusiły, by zajrzeć do środka. Nastolatka długo się nie zastanawiała i zerknęła w głąb pokoju. Victor spał na czarnej kanapie okryty brązowym kocem, który zsuwał się z jego pleców. Ciemnowłosa podeszła do niego i poprawiła tkaninę. Przyjrzała się twarzy chłopaka. Mimo tego, że spał, nie zdjął przepaski z oczu. Nie potrafiła wyobrazić sobie, jak wielka i oszpecająca musi być blizna, skoro nawet w nocy chciał ją ukryć. Musnęła opuszkami palców jego ciemne brązowe włosy po czym obróciła się i poszła do kuchni. Powoli otworzyła lodówkę tak, by nie obudzić chłopaka i wyjęła karton z sokiem jabłkowym. Z szafki obok wyciągnęła podłużną szklankę i nalała sobie połowę. Piła, kiedy usłyszała stukanie w okno. 

       Bicie jej serca momentalnie przyśpieszyło, bała się odwrócić, w ciągu paru sekund wymyśliła z pięć potwornych scenariuszy, gdzie w trzech kończyło się śmiercią domowników, a w pozostałych powoli wykrwawiali się lub byli torturowani. Kiedy stukanie powtórzyło się, Lily ścisnęła szczękę tak mocno, że poczuła ból. Odłożyła szklankę na miejsce i powoli zaczęła obracać głowę w stronę okna, całe jej ciało zaczęło drżeć na widok stojącego mężczyzny z podniesioną dłonią gotową, by zapukać ponownie. Ich oczy spotkały się ze sobą i błysnęły niebieskim światłem. Jej całkowicie pochłonęła czerń, jego - tylko tęczówki. Strach znikł jak za pstryknięciem palcem, Lily powoli podeszła do ogromnego okna, mężczyzna nie ruszył się. Wyciągnęła do niego rękę i przyłożyła do szyby, prostując palce dłoni. Obcy zrobił to samo. Lily, jakby tracąc rozum, otworzyła okno i wyszła na dwór, by stanąć tuż przed człowiekiem, który nie wystraszył się jej ruchu. Dziewczyna poczuła zimno i wilgoć trawy na bosych stopach, ale nie było to istotne. Byli naprzeciw siebie, nie spuszczając wzroku. Delikatny wiatr mierzwił włosy obojga. Kiedy księżyc wyjrzał za chmur, Lily była w stanie przyjrzeć się twarzy mężczyzny. Był młody, mógł mieć z dwadzieścia lat. Jego skóra była blada, posiniaczona, w niektórych miejscach miał rany, z których sączyła się krew. Miał jasne włosy, które w ciemności wydawały się być wręcz platynowe. Ubrany w szarą koszulkę z długimi rękawami, poplamioną szkarłatem i dziurawe brązowe jeansy, widocznie smutny. Trząsł się z zimna, cierpiał, co wywołało w dziewczynie współczucie. Podniosła dłoń, by okazać wsparcie właściwie jeszcze chłopcu, który dopiero zaczął dorosłe życie. Czuła, że przegrywa z chorobą, wykańcza go, sprawiając ból. Zarażony skierował wzrok w stronę jej ręki i wyciągnął swoją. Ich palce splotły się, Lily poczuła zimno jego skóry, jakby w jego ciele przestała krążyć krew, nie odsunęła się, chwyciła go mocniej. Spostrzegła czarną łzę spływającą po jego bladym policzku, po czym sama uroniła jedną. W jednej chwili usłyszała strzał, a klatka piersiowa chłopaka zalała się czerwienią. Ich dłonie rozłączyły się, kiedy ten upadł na ziemię. Jej oczy wróciły do dawnej postaci.
       — Nie! — jęknęła i rzuciła się w stronę leżącego. Uklękła przy nim i dotknęła jego policzka. Ostatkiem sił zdołał lekko uśmiechnąć się do dziewczyny. Odpowiedziała płaczem i przytuliła się do niego, lekko stykając się czołami. Drugą rękę trzymała na świeżej ranie, próbując powstrzymać krwawienie, ale było już za późno. Serce stanęło, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Lily odwróciła się w stronę okna. Stał w nim Victor, trzymający pistolet, z którego jeszcze wydobywał się dym. Bez żadnych emocji poprawiał ciemną przepaskę.
       — Lily...
       — Coś ty zrobił?!
       — Wchodź do środka — rozkazał. — Zajmę się nim jutro.
       — Ale...
       — Nie dyskutuj ze mną.
       Obrócił się i wszedł w głąb kuchni. Dziewczyna ostatni raz spojrzała na martwe ciało chłopaka, otarła łzy i poszła za Victorem. Usiadła przy stole, podążając za nim wzrokiem.
       — Nie musiałeś tego robić — syknęła. Nie ukrywała złości.
       — Jesteś naiwna.
       — Słucham?
       — Naiwna — powtórzył. — Jeszcze wczoraj opowiadałaś mi o szalonym człowieku, takim jak ten. – Wskazał palcem na miejsce, gdzie leżał. — A dzisiaj wychodzisz na dwór i stoisz sobie z nim, trzymając się za ręce? Postradałaś wszystkie zmysły? Mógł cię zabić! Jak myślisz, dlaczego tu przyszedł, na herbatkę i ciastko? To była pułapka. Czekał tylko aż całkowicie stracisz czujność, by zaatakować. Nie można im ufać, to nie są już ludzie, zrozum to. Potrafią doskonale udawać, sprawić, że uwierzysz w ich dobre intencje. Są cierpliwi, jak lwy polujące na zajadającą się trawą antylopę. A kiedy wyczują, że nadszedł dobry moment... Zabiją cię.
       — Skąd tyle o nich wiesz. — To nie było pytanie. Jej ton był rozkazujący, który jasno dawał do zrozumienia, że nie zostawi tego bez odpowiedzi. Słowa Victora całkowicie wytrąciły Lily z równowagi.
       — Miałem osiemnaście lat. Siedziałem w domu i grałem na komputerze. Mama siedziała w kuchni i pisała artykuł do gazety, była dziennikarką. Był to dzień, w którym mój ojciec miał wrócić z Włoch, pracował tam. Bardzo się ucieszyłem, spędziliśmy razem cały dzień. Po kilku dniach wrócił ze spotkania z kumplami totalnie schlany. Byłem wtedy w pokoju, kiedy usłyszałem krzyk mojej matki. Szybko pobiegłem do kuchni. Ojciec stał nad mamą z zakrwawionym nożem w ręku. Leżała na ziemi i trzymała się za brzuch. Dźgnął ją jeszcze z pięć razy zanim zdobyłem się na odwagę i powstrzymałem go. Wtedy odwrócił się w moją stronę i rzucił na mnie. Miałem pod ręką nóż do mięsa, który został po kolacji na stole. Wbiłem go w jego szyje i patrzyłem jak się wykrwawia. Wbił we mnie wzrok tymi czarnymi, obłąkanymi ślepiami. Powiedział „Victor, pomóż mi", usłyszałem w nim głos mojego taty, jakby na chwilę wróciła mu świadomość. Zbliżyłem się do niego, a ten ostatkiem sił przejechał nożem przez moją twarz. Teraz nie widzę na jedno oko, a drugim rozpoznaje jedynie kształty. Przepraszam, że ci o tym nie powiedziałem, nie chciałem do tego wracać.
       — Victor... — Tylko to potrafiła z siebie wydusić. Wstała od stołu i podeszła do chłopaka. Objęła go bardzo mocno, a ten odwzajemnił uścisk, wtulając się w jej szyję. 

Continue Reading

You'll Also Like

8.3K 744 8
Marinette ma tylko stary notes, na który kiedyś wylała herbatę, ołówek z IKEI i światło rzucane przez latarkę w telefonie. To wszystko, aby przelać ł...
19.3K 697 30
Nie mam pojęcia, czemu wchodzisz w tą książkę. Większość "ciekawostek" stąd nie przyda Ci się w życiu. No ale okej, każdy popełnia w życiu błędy i wy...
2.4M 185K 69
W internecie pojawia się nowa aplikacja do czatowania z przyjaciółmi, zwana FRIEND... FRIEND w pierwszym miesiącu zyskuje ponad milion pobrań... Nikt...
1.9K 62 5
Lektura "Makbet" Williama Szekspira