Born to die

By Mesmissa2001

480 48 15

Camilla Johnson jako członkini domu węża i arystokratycznej rodziny, o czystej krwi, musi z wielką precyzją o... More

Rozdział 1.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5
Rozdział 6

Rozdział 2.

92 9 2
By Mesmissa2001


Do Hogwartu dotarli wczesnym wieczorem. Droga była dla Camilli dosyć nudna, ale umiała to docenić. Pomimo tego, że Pansy i Beatrice nie poruszyły żadnego tematu, który według niej byłby wartościowy, to mogła odetchnąć nie martwiąc się o trzymanie właściwej postawy. Tak, musiała udawać, przy nikim nie była sobą, ale akurat ta część jej roli była całkiem prosta. Zrelaksowała się, na tyle na ile była w stanie.

Dowiedziała się o wszystkich najnowszych rewelacjach miłosnych, zdobyła informacje dotyczące wschodzących trendów modowych najbliższej zimy i udało jej się dowiedzieć jaka cena amortencji jest najbardziej opłacalna. Pomyślała, że to cudownie, bo w końcu bez tych rewelacji jej życie nie miałoby sensu. Obronimy się przed gniewem Voldemorta podając mu podstępem eliksir miłosny. Przez chwilę miała ochotę lekko się uśmiechnąć na tę myśl, ale szybko się powstrzymała. Skarciła się w duchu za to, że w ogóle coś takiego przyszło jej do głowy. Nie ma dobrej pory na żarty, nie dla niej.

Zdawała sobie sprawę, że Pansy i Tracey nie miały pojęcia o tym, że Czarny Pan powrócił, tak naprawdę wiedzieli o tym nieliczni, włączając w to Pottera, któremu i tak w rezultacie nikt nie uwierzył oraz cały wewnętrzny krąg, do którego należeli między innymi jej rodzice i prawdopodobnie niedługo zażądają także jej członkostwa. Na tę myśl poczuła się dziwnie. Zrobiło jej się niedobrze i spłynęła na nią fala niepokoju, przez chwilę miała wrażenie, że jej ciało zaczyna drżeć.

Nie! Stop!

Nie mogła pozwolić sobie na słabości, przed oczami zaczęły pojawiać się obrazy, wspomnienia. Wzięła dwa głębokie wdechy i odgoniła od siebie te myśli, a o dreszcze posądziła chłodny wieczór.

Gdyby ktoś obserwował to wszystko z boku, nie zauważyłby żadnej zmiany na jej twarzy, ten sam wyraz utrzymywał się tam przez cały czas. Może dostrzegłby jedynie lekki grymas, który znikł po mniej niż sekundzie, ale według Camilli i tak było to karygodnym niedopatrzeniem.

***

Stały właśnie przy szerokiej alejce porośniętej sosnami i czekały na wóz, który miał dostarczyć je pod sam zamek. Większość uczniów już odjechała w tamtą stronę, a nieliczni wygrzebywali się jeszcze z pociągu. Na niebie nie było ani jednej chmury, a powoli wschodzący księżyc był doskonale widoczny.

Po chwili dołączył do nich Adrian Pucey ze swoimi kolegami. Camilla zaklęła w duchu.

- Cześć dziewczyny – powiedzieli prawie równocześnie, a dziewczynie przyszli na myśl bliźniacy Weasley, którzy z pewnością nie powstydziliby się takiej synchronii.

Pansy od razu podchwyciła rozmowę, w końcu Adrian był obiektem jej głębokich uczuć już od początku trzeciej klasy. Za każdym razem gdy pojawiał się w pobliżu zaczynała wariować i według Camilli zniżała się do poziomu, mniej więcej siedmiolatki. Tracey ostentacyjnie ich ignorowała, udając, że właśnie zauważyła coś ciekawego gdzieś między drzewami, a ona stała ze swoim zwyczajnym wyrazem twarzy i uważnie przysłuchiwała się rozmowie.

- Camilla, a tobie jak minęły wakacje? – Adrian skierował pytanie w jej stronę, co niewątpliwie zakuło Pansy, nieudolnie starającą się to ukryć i kontynuować rozmowę z jego kolegami. Chłopak nie był brzydki, ale nie interesował jej w żadnym stopniu. Zresztą nikt nie interesował jej w jakimkolwiek stopniu, a przynajmniej nie w takim sensie. Nie lubiła go, był dla niej jak dziecko, w dodatku pusty i kompletnie pozbawiony inteligencji. Jego taktyką był jedynie szybki seks, bez zobowiązań.

Ślizgonka nie rozumiała jak Pansy mogła w ogóle o nim myśleć. Jego sława „zdobywcy" była znana wszystkim w całej szkole, a dziewczyny i tak śliniły się, gdy przechodził obok.

- Bajecznie – odparła. – przynajmniej przez dwa miesiące nie musiałam oglądać tych wszystkich Gryfonów – „i was też" - przemknęło jej przez myśl i przez chwile wahała się czy nie wypowiedzieć tego na głos, ale ostatecznie zostawiła tę uwagę dla siebie. Może innym razem. – A tobie Adrian? Jak się ma twój brat? – spytała i z satysfakcją obserwowała jak chłopakowi zrzedła mina. Wiedziała, że nienawidzili się, brat chłopaka, odnosił ogromne sukcesy w nauce jak i w sporcie, stała przed nim otwarta droga to międzynarodowej kariery w quidditchu, natomiast Adrian ledwo mógł sprostać wymaganiom na Zadowalający. Jednym słowem był tym gorszym w rodzinie i cierpiał na kompleks starszego brata.

- Umm dobrze – powiedział. – wyjechał teraz do Francji, ma tam treningi.

Na szczęście dalszy ciąg tej niezręcznej konwersacji został przerwany przez nadjeżdżające powozy, zaprzęgnięte w testrale.

- Ciekawe jakie zaklęcie zostało na nie rzucone. – Nagle odezwała się Tracey, która przez dłuższą chwilę pozostawała w ciszy. Teraz z zainteresowaniem przyglądała się pojazdom. Camilla wiedziała, że jako jedyna z nich, widzi magiczne stworzenia, mogły je zobaczyć jedynie osoby, które były świadkami czyjejś śmierci, dla innych pozostawały niewidzialne. Nie było jednak sensu aby informować o tym pozostałych, więc czym prędzej wsiadła do wozu stojącego bardziej na przodzie i usadowiła się w nim wygodnie.

- Chodźcie szybciej – ponagliła ich znudzona, miała szczerą ochotę znaleźć się jak najszybciej w zamku, było jej zimno i czuła, że dopada ją zmęczenie, a przed nimi jeszcze ceremonia przydziału pierwszorocznych i uczta.

***

Wielka Sala jak zwykle przesiąknięta była magią, podobnie jak cały zamek. Pod sufitem unosiły się zaczarowane świece, które powoli balansowały między sobą. W monumentalnych oknach powieszone zostały, masywne połacie materiału, z wyszytymi herbami wszystkich czterech domów. Całe pomieszczenie mieniło się złotawym blaskiem. Stoły, które ciągnęły się od wielkich mahoniowych wrót, aż pod sam stół nauczycielski, sprawiały, że wydawało się ono jeszcze dłuższe niż było w rzeczywistości. Prawie wszystkie miejsca były już zajęte i pozostały tylko te, na których wkrótce mieli spocząć nowi uczniowie.

Atmosfera podekscytowania unosiła się w powietrzu, a najbardziej dotknięci nią byli pierwszoroczni, których Mcgonagall sprawnie poprowadziła pod sam podest, na którym czekało już słynne krzesło i Tiara Przydziału. Zachwycali się każdym detalem i jedni ze strachem, a inni z zafascynowaniem przyglądali się duchom, które co i raz wyłaniały się z różnych miejsc na ścianach.

Starsze roczniki z zaciekawieniem wypatrywały wśród pierwszaków znane sobie twarze. Gwar, który powstał na wskutek prowadzonych wszędzie rozmów, zamienił się teraz w jeden wielki szum i z trudem można było usłyszeć cokolwiek. Przy stole nauczycielskim panował harmider.

Camilla wchodząc do Wielkiej Sali, w myślach zakpiła sobie ze wszystkich, którzy wyrażali swoją ekscytacje. Zajęła swoje miejsce przy stole Slytherinu, obok Pansy i z niecierpliwością czekała na przemówienie dyrektora szkoły. Chciała jak najszybciej znaleźć się w dormitorium.

Po chwili wszystkie głosy ucichły i skierowały się na Dumbledora, który podszedł do miejsca, z którego zwykle przemawiał.

Pierwszy punkt programu stanowiła Ceremonia Przydziały, która zakończyła się całkiem sprawnie. Slytherin zyskał dziewięciu nowych uczniów, chociaż nie powitał ich tak hucznie jak miał to w zwyczaju Gryffindor.

Następnie rozpoczęła się mowa, która prawie niczym nie różniła się od tych poprzednio rocznych. Uwzględniono wszystkie zakazy Filcha i ewentualne możliwości śmierci, na wskutek ich złamania. Hogwart bądź co bądź był jednak niebezpiecznym miejscem.

W końcu nadeszła pora na przedstawienie uczniom nowych nauczycieli, w których znalazła się pamiętna profesor Dolores Umbridge, która miała objąć stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Już na samym początku przyciągnęła uwagę całej sali. Nie dało się jej nie zauważyć, pod tą warstwą różu, którą na siebie włożyła. Prawdopodobnie nawet dla Barbie byłaby to przesada. Wszystkie elementy jej garderoby, były w tym samym odcieniu tego wściekłego koloru, który niemiłosiernie kłuł w oczy.

Camilla miała tę wątpliwą przyjemność, poznać kobietę wcześniej, na balu bożonarodzeniowym, który dwa lata temu wyprawiała jej rodzina. Dlatego też wiedziała, że była ona niezwykle okrutna i protekcjonalna. Pod jej pozornie przyjaznym uśmiechem „dobrej cioci" kryła się jedynie chytrość. Pracowała dla ministerstwa i była tutaj żeby kontrolować Dumbledora i prawdopodobnie Pottera.

Dziewczyna wiedziała, że Umbridge będzie dla Hogwartu niezwykle uciążliwa, jej działania będą się skupiały na wykryciu jak największej ilości nieprawidłowości, tak aby można było podważyć dyrektorstwo Dumbledora. On sam z pewnością o tym wiedział, w końcu był jednym z najpotężniejszych czarodziei swoich czasów, musiał jednak grać według zasad Ministerstwa.

Była rodzajem osoby, która idzie po trupach do celu i zrobi wszystko aby właściwie wykonać swoją pracę. Jej niezwykła wścibskość, idealnie pasowała do miana Wielkiego Inkwizytora Hogwartu.

Prawdopodobnie sam Voldemort chciałby mieć ją u boku, podczas niewątpliwie zbliżającej się wojny (trzeba było tylko poczekać, aż wreszcie dotrze do wszystkich, że Czarny Pan naprawdę powrócił, a Potter - nadzieja czarodziejskiego świata - nie zwariował).

Camilla nienawidziła tej kobiety, a na widok jej ubrań chciało jej się wymiotować. Ten pozornie dziecięcy i niewinny kolor, tak bardzo nie pasował do jej charakteru.

Rzuciła szybkie spojrzenie w kierunku Snape'a i stwierdziła, że on ma podobne odczucia. Umbridge zajmowała miejsce po jego prawej stronie, a ich stroje w niezwykły sposób kontrastowały między sobą. Camilla widziała niesmak na twarzy Mistrza Eliksirów i w duchu cieszyła się, że to nie ona musi siedzieć obok tej jędzy.

Kobieta podeszła do mównicy przy, której stał Dumbledore i zajmując jego miejsce, zaczęła wygłaszać przemowę na temat bezpiecznego sposobu nauczania. Camilla przypatrywała się jej, kiedy nagle poczuła coś dziwnego. Umbridge w kilka sekund, jakby przybliżała się do niej, pomimo iż dalej pozostawała w tym samym miejscu. Ślizgonka poczuła, że robi się jej niedobrze, zakręciło jej się w głowie, a przed oczami zaczęły pojawiać się wspomnienia...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, chociaż jak na razie nie dzieje się nic szczególnego. Wspomnienia w nastęnym rozdziale. Ciągniemy pewnego rodzaju wstęp, który jak wiadomo jest jednak dosyć istotny :) Proszę o informacje o błędach, jeśli ktoś jakieś znajdzie.

Miłego dnia!

ROZDZIAŁ EDYTOWANY!

Continue Reading

You'll Also Like

133K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
10.3K 593 33
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...
67.9K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
8.2K 224 27
E-Eliza S-santia Bb-boberka G-gracjan M-gawronek(Marcel) Z-zabor B-borys