GRUSZKI NA WIERZBIE

By Le_osia

9K 225 59

Jest to projekt dwóch szalonych pisarek amatorek. Czy dwa punkty widzenia mogą się spotkać w jednej książce... More

Wojna o papierosa
Zawiodłem
Zeszyt
Fajki i makulatura
Nie tylko mirinda
Bić czy nie bić?
Korki
Kabel
Zima mi nie straszna!
Mroźna wywiadówka
Ostatni papieros
Przewinienia i pochwały
Wynik 2:1
Kłopoty na stacji
Wizyta u Wylęgałów
Zapalenie oskrzeli

Zimny prysznic.

992 17 13
By Le_osia

                                               -------FABIAN--------


       Kolejny dzień zaczął się tak jak poprzedni – zastrzykiem w dupę. Potem to już śniadanie, lekarstwa i przeprowadzka do salonu na legowisko. Pilnowałem się, żeby mieć na stopach kapcie. Zdaniem mojego taty palenie papierosów i kłamstwa są najgorszą zbrodnią, podobnie jak chodzenie po domu bez kapci... Nie nadążam za tym człowiekiem.

       Tata siedział w kuchni przy kompie w zasięgu mojego wzroku. Niby był zajęty pracą, ale to nie przeszkadzało mu w kontrolowaniu tego, co robię. Co jakiś czas zerkał w moją stronę. W końcu zaczaiłem się na niego. Wpatrywałem się w niego tak długo, aż nasze spojrzenia się zeszły.

- Mam cię! – zawołałem gwałtownie, a po chwili dostałem takiego ataku kaszlu, że myślałem, że płuca wypluję.

- Wychodzi twoje wczorajsze chodzenie na boso – musiał mi dogryźć, bo inaczej rozchorowałby się.

         Przykryłem się kołdrą pod samą szyję i wziąłem do ręki pilot. Tak, jak myślałem, w telewizji o tej porze nic sensownego nie leci, więc po krótkotrwałych zmaganiach z pilotem, wyłączyłem telewizor i wsunąłem głowę pod kołdrę. Po nieudanej próbie samobójczej wziąłem do ręki podręcznik z angola. Dawniej lubiłem język angielski. Nauczenie się stu słówek zajmowało mi piętnaście minut. Nie wiem, czemu się ostatnio opuściłem w nauce, ale z tego, co widzę będę musiał się trochę podciągnąć, bo tata i tak mi nie odpuści.

       Przeczytałem kilka razy zadany tekst. Pouczyłem się też słówek, nie planowałem tego. Samo tak jakoś wyszło... Tata wciąż mnie podglądał. Trochę mnie to wkurzało. Poszedłby do siebie do biura i miałbym go z głowy... Pewnie uczyłbym się dalej, bo poznawanie nowych słówek nawet mi się spodobało, ale znowu dostałem ataku kaszlu. Męczyła mnie ta choroba a im więcej czasu spędzałem pod kołdrą, tym bardziej zmęczony się czułem. Pomyślałem, że może warto trochę rozchodzić to moje przeziębienie. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do taty – oczywiście w kapciach na nogach.

- Tata, a może byśmy zobaczyli w necie te perkusje, co? – zagadnąłem.

- No, chodź – odpowiedział.

        Podsunąłem sobie krzesło i usiadłem obok taty, który szybko wyszukał w google jakąś muzyczną stronę internetową. Ceny perkusji mieściły się w przedziale od dwóch do sześciu tysięcy. No, głupio mi się trochę zrobiło, bo ja w ostatnim czasie naprawdę porządnie dałem się ojcu we znaki, a on chce mi kupić taki drogi prezent. Uśmiechnąłem się do niego życzliwie, a on pogłaskał mnie po włosach i pokazał mi w necie, jak wygląda perkusja zbliżona do tej, którą zamierza mi kupić.
 

      Tak nam czas zleciał przy tym kompie, że ani się obejrzeliśmy a z dwunastej zrobiła się godzina pierwsza. Tata zabrał się za robienie obiadu a ja za jego zgodą pograłem sobie trochę na kompie. Musiałem tylko owinąć się kocem, bo tata nie mógł patrzeć jak siedzę przy stole w cienkiej piżamie.

Na obiad miała być pomidorowa, ale jak się okazało, w domu nie było makaronu.
 

- To może ją skoczę do sklepu, co? – odezwałem się.

- Wykluczone. Jesteś chory a miejsce chorego jest w domu a najlepiej w łóżku – tu przyłożył mi rękę do czoła. – Wracaj do łóżka – dopowiedział. Zrobiłem o co prosił, przykryłem się kołdrą pod samą szyję a potem tata narzucił na mnie jeszcze ten koc, którym byłem owinięty, gdy siedziałem przy kompie.

       Tata pojechał do tego sklepu. Patrzyłem przez okno jak wyjeżdża autem z podwórka. Tyle bym dał, żeby móc iść na dwór, rzucać się z chłopakami śnieżkami, zjeżdżać na sankach albo robić inne fajne rzeczy. Niestety, jedyne co było mi w tym momencie dane to siedzenie w domu i umieranie z nudów.

    Jakieś dziesięć minut po tym, jak tata wyjechał autem spod domu podniosłem się z tej kanapy. Nie, żebym był głodny... Po prostu chciałem przekąsić coś z nudów... Otworzyłem lodówkę a tam tak... mleko, masło, margaryna, jajka i jakaś wędlina. Żadnego jogurtu, żadnej mlecznej kanapki... Bez namysłu chwyciłem w rękę karton mleka, no napiłem się. Zimne było jak nie wiem co. Ledwo się wzdrygnąłem, a oto w salonie pojawił się tata. Spojrzałem w dół. Kurcze! Stałem boso! Wsunąłem mleko z powrotem do lodówki i jak wystrzelony z orbity wskoczyłem do łóżka pod kołdrę.

Tata spojrzał na mnie groźnie.

- A co to za wędrówki? Nawet na chwilę nie można cię spuścić z oka? – odezwał się zdejmując kurtkę.

- Pić mi się chciało... – odpowiedziałem obruszony. Ledwo wszedł do domu, a już mnie się czepia.

- To albo było na mnie poczekać, albo założyć kapcie, nalać sobie mleka do szklanki i zagrzać w mikrofali. Ty w ogóle nie myślisz nad tym co robisz!

- Dobra, nie krzycz – szepnąłem. Myślałem, że tata tego nie usłyszy, ale usłyszał. O dziwo, nie wkurzył się na mnie.

- Dobrze, nie będę się unosił, ale na drugi raz pamiętaj, albo powtórzymy wczorajszą lekcję, jasne?

Pokiwałem głową.

- No, będę pamiętał – odpowiedziałem, a tata wszedł do kuchni, wziął w rękę ten sam karton mleka, który przed chwilą był w moim władaniu, wyciągnął z szafki mały garnek. Już chciałem mu powiedzieć, że nie musi grzać dla mnie mleka, bo przecież się napiłem, ale nim otworzyłem usta, odezwał się tata.

- Zrobię ci kakao – rzekł. Nawet się ucieszyłem, bo chodziło za mną dzisiaj słodkie.

     Parę minut później tata przyniósł mi kubek gorącego kakao. No, takie coś to mi się podoba. Znów przyłożył mi rękę do czoła.

- Nie masz ty gorączki? Dziwnie ci z oczu patrzy...

        Podał mi leżący na stoliku termometr. Szybko wsunąłem go sobie pod pachę, wypiłem kakao a potem tak mnie zmuliło, że położyłem się na boku i przymknąłem powieki. Tak więc nie wiem, ile miałem tej gorączki.

       Kiedy się obudziłem w domu był już Olek. Tata podgrzał mi zupę, ale nie byłem za bardzo głodny. Coś tam podziamdziałem, żeby tata się mnie nie czepiał. Potem on pojechał na wywiadówkę do szkoły Olka, a ja i mój brat zostaliśmy w domu sami. Wziąłem sobie laptop taty na łóżko, ułożyłem się wygodnie, a Olek rozłożył się przy stole z lekcjami.

- Nie chcę cię straszyć, ale ja po ostatniej wywiadówce przez trzy dni nie mogłem na dupie siedzieć – odezwałem się do Olka.

Mój brat uniósł na mnie wzrok znad książki.

- Mi to raczej nie grozi, oceny mam dobre, a o uwagach mówiłem tacie na bieżąco – odpowiedział. – Chcesz żelki? Mam w plecaku...

- No – kiwnąłem głową.

      Olek rzucił we mnie nienapoczętą paczką moich ulubionych misi Haribo. Rozgryzłem opakowanie zębami i wyjadłem wszystkie czerwone miśki zaczynając od głów a kończąc na nogach. Biedny Olek, męczył się nad fizą podczas kiedy ja zajadałem się żelkami. Pomyślałem, że mój braciszek ucieszy się, jak go poczęstuję. Rzuciłem w niego żelkiem.
Ale miałem frajdę, jak zobaczyłem minę Olka.

- Co mi rozrzucasz moje żelki? Ja tego sprzątał nie będę – burknął na mnie a ja nic nie odpowiedziałem. Wziąłem kolejnego żelka, zielonego, i rzuciłem nim w Olka. Gdyby nie zasłonił się ręką, dostałby w twarz. Cela to ja mam.

      Olek to jednak świnia jest. Obślinił tego żelka i rzucił nim we mnie. Wkurzyłem się. Podniosłem się z łóżka. Rozejrzałem się po salonie. Czym by tu go rzucić? Pilot wydawał się spoko. Wziąłem zamach. Pilot zatrzymał się w ręku Olka. Kurcze, no!
Mój brat podniósł się z krzesła.

- Dobra! Zgoda! – zawołałem wracając do łóżka.

- Debil – burknął pod nosem. Uśmiechnąłem się tylko. Wziąłem kolejnego żelka, zjadłem mu głowę.

- Atak zombie! – krzyknąłem i rzuciłem w niego tym bezgłowym zombiakiem.

      No, teraz to Olek wstał z tego krzesła. Podleciał do mnie, złapał poduszkę i się zaczęła prawdziwa bitwa. Podniosłem się i chwyciłem koc. Chciałem narzucić to na Olka a potem, potem to nie wiem. Nie miałem aż tak sprecyzowanego planu taktycznego.

       Oberwałem kilka razy poduchą. Próbowałem wyrwać ją z rąk Olka, ale nie dawałem rady. Olek jest jednak trzy lata starszy ode mnie, a co za tym idzie, silniejszy. Ostatecznie w moim posiadaniu zalazł się podręcznik od języka angielskiego. Trzepnąłem nim Olka przez dupę. Ale było śmiechu, bo to wszystko było niby na serio ale i na żarty. W zasadzie to żarty skończyły się, kiedy przez nieuwagę podczas walki z Olkiem strąciłem z kanapy laptop taty.

    Łzy stanęły mi w oczach. Jak zobaczyłem, że wyświetlacz jest pęknięty to już wiedziałem, że jak tata wróci z wywiadówki to podzielę los misia zombiaka.

- Ja tego nie zrobiłem! – zawołałem patrząc na Olka. – Ja spałem. Obudziłem się, bo mnie hałas obudził. Ty to zwaliłeś! – krzyknąłem wybuchając płaczem.

- Chyba śnisz! Obaj siedzimy w tym gównie – odparował Olek, a ja poczułem jak po policzkach spływa mi kolejna fala łez.

     Wsunąłem laptop ojca pod kanapę i wlazłem pod koc. Próbowałem się uspokoić, ale się nie dało. Olek też był przerażony. Zwinął książki ze stołu i poszedł z plecakiem do siebie. Poleciałem za nim.

- Olek, musimy coś wymyśleć... – szepnąłem wchodząc do jego pokoju.

- Co niby? Jesteśmy w czarnej dupie, Fabian. Nic nie wymyślisz. Wiesz, ile ten komp kosztował? Tata ma na nim swoje ważne programy... – machnął ręką.

- Olek, weź to na siebie, co? – błagałem go.

- Chyba żartujesz! Nie mam zamiaru za ciebie obrywać.

- Ale to ty zaatakowałeś mnie poduszką!

- A ty mnie żelkiem!

      Z Olkiem nie da się normalnie gadać. Trzasnąłem drzwiami od jego pokoju i poleciałem na dół. Wysunąłem ten komp spod łóżka. Odpaliłem go, ale ekran wciąż był czarny, nic się nie włączyło... Miałem ochotę rwać sobie włosy z głowy. Nie działa, no, nie działa. Wsunąłem laptop z powrotem pod łóżko. Położyłem się, wysmarkałem nos... A po chwili usłyszałam, że tata wchodzi do domu. Szybko się położyłem. Udawałem, że śpię.

      Chociaż miałem zamknięte powieki, wszystko słyszałem. To, jak tata ściąga buty, kurtkę... To, jak odkłada klucze na komodę, a potem przechodzi obok kanapy, na której leżę... Poszedł na górę. Odetchnąłem z ulgą. Przewróciłem się na drugi bok... Coś jednak nie dawało mi spokoju. Zszedłem z łóżka i wepchnąłem laptop głębiej. Nie chciałem przecież, aby tata go znalazł.

     Ledwo wszedłem z powrotem pod koc, gdy w salonie pojawili się tata i Olek. Tata był mega, mega wkurzony, a Olek mega, mega przybity.

- Wstawaj, Fabian! Mamy do pogadania! – krzyknął tata. Łzy cisnęły mi się do oczu. Spojrzałem na niego ze strachem. Usiadłem na rogu łóżka ze zwieszoną nisko głową. – Powiesz mi, co się stało z moim laptopem? – zwrócił się do mnie. Zacisnąłem powieki.

- Niech Olek powie – szepnąłem.

- Olek mi już powiedział swoją wersję – rzekł tata siadając przy stole. – Chcę to usłyszeć od ciebie – dopowiedział, a ja przełknąłem głęboko ślinę.

- A co ci Olek powiedział? Co powiedziałeś tacie? – odezwałem się patrząc to na tatę, to na Olka.

 - Olek powiedział, że wygłupialiście się na kanapie i zrzuciłeś wtedy laptopa, ale że on też nie jest bez winy. Tak było? – rzekł tata, a po moich policzkach popłynęły kolejne łzy. Otarłem je szybko. Kiwnąłem głową, że tak.

      Nastała trzysekundowa chwila ciszy. Nie śmiałem spojrzeć na tatę, ale widziałem, że podnosi się z krzesła. – Za bezmyślność zostaniecie ukarani – powiedział. Przestraszyłem się. No, spojrzałem na tatę, a on jednym ruchem ręki wyciągnął ze spodni ten skórzany pas, którego tak nienawidziłem. Zacisnąłem powieki, a tata wyciągnął ku mnie rękę i powiedział – Fabian, proszę na moje kolana.

- Przecież nie chciałem zwalić tego kompa, no! – krzyknąłem. Wstałem jednak z kanapy i ze zwieszoną głową podszedłem do taty, który siedział już w fotelu.

- Przekładaj się – powiedział.

- Tata, no, ja cię przepraszam... – szepnąłem. – Naprawdę przepraszam – rozkleiłem się, ale tata był nieugięty.

- Przyjmuję przeprosiny, ale wiesz, że nawaliliście. Kładź się – bałem się lania, ale z drugiej strony chciałem mieć już to za sobą. Kiwnąłem głową i położyłem się na kolanach taty. Momentalnie poczułem, jak moje spodenki od piżamy lądują, że tak powiem piętro niżej. Nie przejmowałem się już tym, że świecę gołym tyłkiem przed tatą i Olkiem. Czekałem na lanie, a po policzkach płynęły mi łzy. Ja naprawdę nie chciałem rozwalić taty laptopa...

       No i spadł pierwszy pas. Bolało niemiłosiernie. Zapiszczałem a po chwili poczułem kolejne uderzenie, i kolejne. Nie mogłem z bólu. Wraz z trzecim pasem mój pisk przemienił się w ryk. Nie umiałem nad tym zapanować. Tata bił dalej, zaprzestał mnie bić po piątym pasie. Podciągnął mi spodenki i pomógł mi się podnieść, a po chwili chwycił mnie za ramię i podprowadził do kanapy. Strasznie płakałem, ale tata nie wyglądał jakby było mu mnie żal.

- Już przestań dramatyzować – powiedział, a ja na nowo wybuchnąłem płaczem. Palący ból tyłka był nie do zniesienia. Z trudem położyłem się na kanapie, głośno płakałem.

      Przyszła kolej na Olka. Mój brat nie dostał przez kolano tak jak ja. To mnie tata traktuje ostatnimi czasy jak gówniarza. Olek dostał prawdziwe lanie, przy stole. Musiał spuścić spodnie i bokserki. Zrobił to bez sprzeciwu. Nie chciałem na to patrzeć. To ja zwaliłem komputer. Ja, nie Olek. Mój brat stale przeze mnie obrywa. Gdybym nie rzucił w niego tym żelkiem, on nie walnąłby mnie poduszką... Laptop taty by się nie roztrzaskał i nie dostalibyśmy lania. To wszystko moja wina.

      No i Olek dostał lanie. Siedem pasów, liczyłem. Tata zbił go naprawdę mocno. Oleś płakał, ja też.

      Po laniu Olka tata zapytał nas, gdzie jest ten rozwalony laptop. Powiedziałem, że pod łóżkiem. Bolała mnie dupa, naprawdę nie miałem ochoty się jeszcze schylać po ten komp. Niechby tata sam sobie go sięgnął. Tak też zrobił. Położył komputer na stole.

        Olek poszedł do siebie, na górę. A ja zostałem z tatą sam. Trochę się uspokoiłem, ale od tego płakania zaschło mi w gardle, chciało mi się pić. Nie śmiałem poprosić taty o herbatę. Poza tym ojciec był zajęty, sprawdzał, co z laptopem. Poszedłem do łazienki napić się wody z kranu, oczywiście w kapciach.

      Gdy wróciłem do salonu, tata przywołał mnie gestem ręki. Podszedłem do niego natychmiast. Ze smutkiem spojrzałem na komputer taty.

- Macie więcej szczęścia niż rozumu – odezwał się do mnie. - Wygląda na to, że tylko matryca jest do wymiany i powinienem zamknąć się z tym w trzech stówach, bo jakbym musiał wymieniać płytę główną to plany o twojej perkusji spłonęłyby na panewce.
Spuściłem głowę. Było mi naprawdę przykro z powodu tego kompa, a tata jeszcze mi dokładał.

- Nie podoba mi się, że nie szanujecie moich rzeczy i moich ciężko zarobionych pieniędzy. Olek chciał łyżwy, dostanie łyżwy. Ty chciałeś perkusję, dostaniesz perkusję chociaż nie mamy żadnej okazji. Dostajecie to, co chcecie, a ja was tylko proszę żebyście szanowali pieniądz, czy to tak dużo? – utkwił we mnie wzrok.

- Tata, ja przepraszam – szepnąłem. Naprawdę nie wiedziałem, co jeszcze mógłbym w tej sytuacji powiedzieć. Nie chciałem przecież rozwalić tego kompa i wiem, że nie zasłużyłem na to, żeby dostać perkusję. Dostaję złe oceny, uwagi, biję się z kolegami, palę fajki a jakby tego było mało rozwaliłem tacie komputer. Teraz to ja już sam nie wiem, czy chcę tą perkusję.

- Fabian – głos taty wyrwał mnie z zamyślenia. - Wiem, że nie chciałeś zepsuć tego komputera, że to przez nieuwagę, ale właśnie o tą nieuwagę mi chodzi. Musisz zwracać uwagę na to co cię otacza, bo chwila nieuwagi i katastrofa gotowa. Będziesz ostrożniejszy?

- Tak – pokiwałem głową i przysunąłem się bliżej taty.

- No to dobrze mój ty mały buntowniku – rzekł tata spokojnie. – Chodź – dopowiedział biorąc mnie na kolana. Objął mnie ramieniem. Potrzebowałem tego. Przytuliłem się do taty naprawdę mocno, a on pogłaskał mnie po plecach. – Fabiś, mój mały Fabiś – szepnął. Te słowa podziałały na mnie kojąco. Otarłem ostatnie łzy z policzków i wziąłem kilka głębokich oddechów. – Jak się czujesz? Nie masz ty gorączki? – odezwał się do mnie tata.

- Nie mam – szepnąłem.

- Nie masz? A ja widzę, że masz – odparł przykładając mi rękę do czoła. – A jak pupa? Bardzo boli? – zapytał po chwili.

- Trochę boli – szepnąłem, a tata popatrzył na mnie smutno. – Wskakuj do łóżka.
Pokiwałem głową i poszedłem na kanapę. Przykryłem się kocem. Patrzyłem jak tata szykuje kolację. Nie byłem głodny. Olek pewnie też nie... I tata pewnie też nie był głodny... Przytuliłem się do poduszki i zasnąłem.

       Wgryzłem się zębami w poduszkę. Czułem jak igła wbija się w mój obity paskiem taty pośladek. Bolało, bardzo bolało. Myślałem, że poszczam się z bólu, a później było już tylko gorzej. Szczypało tak, że nie mogłem wytrzymać.

- Fabi, już kończę... Wytrzymaj jeszcze chwilę – rzekł tata, a ja trzymałem się rękoma oparcia od kanapy i piszczałem wykręcając się z bólu na boki. Tata zrobił pierwszy zastrzyk, a ja wybuchnąłem płaczem. Zabrałem się za podciąganie spodenek.

- Muszę do łazienki – szepnąłem schodząc z łóżka. Tata popatrzył na mnie smutno, wsunąłem kapcie na nogi i poleciałem do kibla. Zamknąłem się, usiadłem na kiblu. Nie dam się więcej razy kuć. To tak bardzo boli. Nie jestem dzielny, a na perkusję i tak nie zasłużyłem.

      Oparłem się tyłem głowy o ścianę. Otarłem łzy. Pomyślałem, że wrzucę sobie dywanik i ręczniki do wanny i się tu prześpię. Nie wyjdę z łazienki choćby nie wiem co.
Po kilku minutach usłyszałem, jak tata puka do drzwi. – Fabian, wszystko dobrze?

- Nic nie jest dobrze. Nie chcę więcej zastrzyków. To boli! – odpowiedziałem.

- Fabian, wyjdź i tak musimy zrobić ten zastrzyk – mówił tata. - Miejmy to za sobą. Zaraz będzie po wszystkim.

Nie chciałem tego słuchać, więc zatkałem uszy rękoma.

- Na, na, na! Nie słucham cię! – zawołałem.
Tata nie dawał za wygraną.

- Fabiś, otwórz, bo będę musiał wyważyć drzwi, nic złego się nie dzieje. Zrobię Ci herbatkę, obejrzymy jakiś film, ale musisz mnie wpuścić.


Podszedłem do drzwi. Chwyciłem jedną ręką za klamkę.

- Tata, ja otworzę... Ale nie godzę się na zastrzyk, dobra?
Miałem nadzieję, że tata pójdzie mi na rękę. Przecież dostałem już jeden zastrzyk. Jejku, po co mi drugi? Tata nie dawał za wygraną. Był naprawdę uparty.

- Fabiś, słońce, musimy go zrobić – mówił. - Obiecuję, że uporam się z tym najszybciej jak się da a później spędzimy miło resztę wieczoru...

     Poddałem się. Otworzyłem te drzwi... Tata wszedł do łazienki, przykucnął przy mnie i wziął mnie na ręce. 


– No już, cichutko. To niezdrowo tak się denerwować – odezwał się głaszcząc mnie po plecach. Trochę się uspokoiłem. Przytuliłem się do taty, a on przeniósł mnie na kanapę. Zabrał się za szykowanie kolejnego zastrzyka. Położyłem się na brzuchu i spuściłem portki do połowy pośladków. Dotarło do mnie, że zastrzyk i tak mnie nie ominie.

I znów to samo – bolesne ukłucie a po chwili nasilające się szczypanie. Znów wgryzłem się w poduszkę. Kiedy te cholerne zastrzyki się skończą? Uroniłem kilka łez.

- No, już po wszystkim – rzekł tata podciągając mi spodenki. Odwróciłem się w jego stronę i wyciągnąłem do niego ręce. Wziął mnie na kolana i przytulił.

- Tatuś, ja nie będę już oglądał dzisiaj filmu... Będę spał – szepnąłem i wówczas uświadomiłem sobie, że pierwszy raz od dawien dawna zwróciłem się do swojego ojca „per tatuś". Chyba zrobiło mu się z tego powodu miło, bo pogłaskał mnie po czole.

- Będzie tak, jak chcesz, słonko – odpowiedział.

     Wsunąłem kapcie na nogi i poszedłem do sypialni. Raz, że byłem zmęczony, dwa, że cierpiałem z powodu obitego i pokłutego tyłka, trzy, że chyba miałem gorączkę... To był naprawdę wyczerpujący dzień...

 Położyłem się do spania, zgasiłem nocną lampkę.

- Dobranoc mami – szepnąłem, przytuliłem się do poduszki i zasnąłem.

      I znów zastrzyk, na szczęście tym razem tylko jeden. Nie bolało tak bardzo jak wczoraj, ale uroniłem kilka łez. Chwilę po śniadaniu tata oświadczył mi, że jedzie do miasta kupić matrycę do komputera. Spytał, czy mam jakieś specjalne życzenia. Poprosiłem jedynie o paczkę truskawkowo-waniliowych pianek. Nigdy ich nie lubiłem, ale Oleś za nimi przepada. Chciałem dać mu je na zgodę, bo naprawdę mi głupio, że oberwał wczoraj przeze mnie od taty lanie.

     W książce od angielskiego mam taką świetną, kolorową zakładkę na której jest tabelka z odmianą wszystkich czasowników nieregularnych. Kiedyś je umiałem. Pomyślałem, że jeśli sobie je kilka razy przeczytam, to może się ich nauczę i w poniedziałek poprawię pałkę. Nie chciałem mieć jedynki z angola na semestr. Przecież umiem gadać po angielsku, nawet MENU w telefonie kiedyś sobie przerobiłem na język angielski, żeby się nauczyć podstawowych zwrotów. Za czytankę, pracę domową i czasowniki nieregularne dostanę trzy pozytywne oceny i babka  będzie musiała mi postawić dwóję na semestr.

     Trochę się pouczyłem, odrobiłem też wczorajsze lekcje. Tak się złożyło, że jak spałem to Adi przysłał mi na Messengera fotki swoich zeszytów. Pomyślałem, że jeśli to wszystko sobie przepiszę to popołudnie będę miał wolne. Czego chcieć więcej?

      Tata wrócił do domu jakoś około dwunastej. Zrobił sobie kawę, dla mnie herbatę i zabrał się za naprawienie kompa. Pomyślałem, że to dobra sposobność, żeby z nim pogadać. Od dawna szykowałem się do tej rozmowy, ale dotychczas nie miałem odwagi na konfrontację z tatą. Zszedłem z kanapy, wsunąłem klapki na nogi, podszedłem do lodówki, zdjąłem z niej taty tabelkę i usiadłem naprzeciw niego przy stole.

- Fajna tabelka – pochwaliłem go. Spojrzał na mnie pytająco. – Nie będzie ci już do niczego potrzeba. Podrę ją, okej?

- Fabian ona jest po to, żebyś wiedział, że masz się dobrze zachowywać, odwieś ją na miejsce – rzekł tata. Wziąłem głęboki oddech. Postanowiłem nie dać się zagiąć. Miałem w głowie całe mnóstwo argumentów przemawiających za tym, że ta tabelka to samo zło. Postanowiłem zawalczyć o swoje.

- Wywalę ją jednak... – odparłem bacznie obserwując reakcję taty.

- Powiedziałem, że masz ją odwiesić na miejsce – powiedział patrząc na mnie.

      Zrobiłem złą minę. Wkurza mnie to, że on nawet nie posłucha tego, co chcę mu powiedzieć. Zawsze musi być na jego. Wstałem z nerwami od stołu i odwiesiłem tę tabelkę z powrotem na lodówkę. Powiedziałem sobie jednak, że od teraz nie będę słuchał taty. On ma mnie w dupie, więc i ja będę mieć w dupie jego. Wymyślił durną tabelkę, która przypomina mi o tym, co mnie czeka w sobotę. Widać znęcanie się nade mną i Olkiem sprawia mu frajdę.

- Idę na górę. Nie chce mi się na ciebie patrzeć – odezwałem się ruszając w kierunku schodów.
Tata uniósł brwi w górę. Moja odważna postawa chyba go zaskoczyła.

- Wracaj na kanapę, chory jesteś, masz leżeć! – zawołał, ale ja miałem go w dupie. Wkurzył mnie.

- Na górze będę sobie leżał – powiedziałem nie przerywając marszu.

- Na górze nie masz pościeli, bo ci jej jeszcze nie zmieniłem – odpowiedział. Myślał, że mnie przechytrzył. Okej. Podszedłem do kanapy. Tata był pewnie przekonany, że zaraz wejdę pod kołdrę, ale nie tak prędko. Wziąłem poduszkę i koc i ruszyłem w stronę schodów. Nic się nie odezwałem. Patrzył na mnie zszokowany.

Miałem już iść na górę, ale tata zdecydował się jednak do mnie odezwać.

- Fabian, dlaczego nie możesz robić tego o co cię proszę? Gdzie jest ten wspaniały dzieciak, którym wczoraj byłeś? – te słowa wywołały chyba rumieńce na moich policzkach. Odwróciłem się w stronę taty. Patrzył na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Bo mnie nie słuchasz – powiedziałem siadając na dole schodów. Przykryłem się kocem a pod głowę włożyłem sobie poduszkę.

No i się chyba pogrążyłem. Miał się tata tłumaczyć, a wyszło tak, że to ja się będę musiał przed nim tłumaczyć...

- Nie słucham cię? – zapytał. - Miałem wrażenie, że zawsze cię słucham tylko nie zawsze zgadzam się z tym co mówisz. Co takiego chciałeś mi powiedzieć a ja cię nie wysłuchałem?

- No z tą tabelką – odparłem. - Dobra, nieważne! – dodałem krzyżując ręce. Nerwy miałem na niego, bo wywraca kota ogonem.

- Chyba jednak ważne skoro tak cię to złości – rzekł.

Wziąłem głęboki oddech, podniosłem się z tych schodów i podszedłem do taty. Usiadłem obok niego na sąsiednim krześle. Zastanowiłem się, co powiedzieć.

- Tato, zniszczę tą tabelkę, co? Nie będzie żadnych głupich plusów i minusów. Będzie tak, że jak się nabroi to będzie szlaban, jak dawniej... Szlaban na wychodzenie z domu, na komp... Co?
Głupi byłem. Myślałem, że pójdzie mi na rękę, ale nie.

- Fabiś, ale na ciebie szlabany nie działają, przykro mi ale tylko laniem mogę cię jakoś przywołać na właściwe tory – powiedział a mi łzy stanęły w oczach.

- Tata, nieprawda! – krzyknąłem na niego. - Ja będę się słuchać twoich szlabanów... Słowo. Zniszczę tą tabelkę, co?

Byłem roztrzęsiony.

- Fabian, dziecko uspokój się – powiedział tata. Objął mnie, ale ja odepchnąłem go. Chciałem pobiec na górę, wziąć ze sobą po drodze ten koc i poduszkę. Chciałem być sam. Tak się jednak niefortunnie zdarzyło, że gdy tylko odepchnąłem tatę, on mnie złapał. Już myślałem, że dostanę przez kolano jak ostatnio, ale nie. Podprowadził mnie na kanapę.

- Jesteś chory, masz siedzieć pod kołdrą i zero wędrówek po domu! – powiedział podniesionym głosem. Zrobiłem obrażoną minę i obróciłem się do niego tyłem. Nie chciałem na niego patrzeć, bo jest despotą i zawsze musi być na jego.


Leżałem sobie bez słowa, obrażony.

- Fabian, podnieś się. Poduszkę masz – odezwał się do mnie po chwili.
Wziąłem te poduchę i podłożyłem ją sobie pod głowę. Nie odezwałem się jednak ani słowem. 

Byłem zły na tatę. Zasnąłem.

     Gdy się obudziłem tata kończył przygotowywać obiad, a chwilę później w salonie zjawił się Olek. Tata zaprosił nas obu do stołu. Zjedliśmy obiad w spokojnej atmosferze. Olek opowiadał co w szkole. Ja się tam nie odzywałem, bo wciąż mi głupio przed Olkiem z powodu kompa i przez to, że oberwał przeze mnie wczoraj lanie.

     No, zaraz po obiedzie podszedłem do taty. Zapytałem go, czy kupił mi te pianki. Podał mi paczkę, zaznaczył, żeby nie jeść wszystkich pianek od razu. Wyjaśniłem mu, że chciałem zrobić prezent Olkowi i poleciałem na górę do pokoju brata.

- Oleś, bo wczoraj dostałeś przede mnie od taty – odezwałem się. – Mam dla ciebie pianki twoje ulubione...

Olek spojrzał na mnie znad książki.

- Dzięki Fabian, nie musiałeś. Razem się przepychaliśmy na tej kanapie – powiedział.
Trochę mnie to uspokoiło, ale i tak uważałem, że moja wina była w tym wszystkim większa niż wina Olka.

- Mogę pograć na twoim kompie? – zapytałem siadając przy jego biurku.

- Jasne, ale tata pozwolił Ci już nie leżeć w łóżku? – zapytał.

Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.

- Kto by się tam go słuchał? – powiedziałem odpalając swoją ulubioną grę na jego kompie.

- Głupek, haha! A później się dziwisz, że cię dupa kilka dni boli! – zaśmiał się bezczelnie.

- Olek, bo w trąbę zarobisz – powiedziałem nie odrywając wzroku od kompa.

- Tymi chuderlawymi łapkami to ty mi możesz naskoczyć! – myślał, że mnie przegada.

- Ujmę to tak. Umiem zwalić komp na podłogę więc lepiej ze mną nie zadzieraj – pocisnąłem mu z grubej rury.

- Ty już lepiej nic nie zwalaj na podłogę, bo nie mam ochoty mieć problemów z siadaniem! – wystraszył się mnie. Hah. I dobrze. Dla żartu uniosłem w górę monitor od jego kompa.

- Złapiesz? – spytałem udając, że robię zamach.

Olek to baba. Wystraszył się na maksa.

- Fabian odstaw to, bo jak ojciec wejdzie będziemy mieli przesrane! – zawołał przejęty.

- My? Chyba ty! To twój komp – odparłem odkładając monitor na miejsce. – Olek, ty w ogóle nie masz jaj... Baba z ciebie jest nie chłop – pocisnąłem mu.

- A ty taki hojrak, że jak przychodzi co do czego to tą chudą, bladą dupą trzęsiesz się przed ojcem! – krzyknął śmiejąc mi się w twarz.

Wkurzyłem się. Wstałem z tego krzesła i wsunąłem je pod biurko kopnięciem z półobrotu. Stanąłem przed Olkiem, zrobiłem najgroźniejszą minę jaką tylko potrafię zrobić. To jest taka mina, że jedną brew mam w górze, oczy przymrużone i jadowite.

- Ciekawe, co powie Werka, jak jej zdam relacje z twojego ostatniego lania, jak stałeś z gołą, wypiętą w moją stronę dupą i ryczałeś, jak gówniarz! – wydarłem się.
Teraz to Olek się wkurzył.

- Jak gówniarz to ty wyłeś przełożony prze kolana taty jak panienka, ja chociaż dostałem po męsku! Ale spróbuj to powiedzieć Werce a ci nogi z dupy powyrywam!

- Jasne, że powiem. Masz to jak w banku! – odparowałem.

- To ja powiem twoim kumplom, że dostajesz lanie przez kolano!

- Nie bądź śmieszny, Olek! Nikt ci w to nie uwierzy! Tylko się skompromitujesz! Prawda jest taka, że masz już piętnaście lat a świecisz przed tatą gołym tyłkiem! Jak ci nie wstyd?

- Moja wersja jest bardziej prawdopodobna od twojej! I nie fikaj młody, bo przy najbliższej okazji powiem ojcu, że fajki w ukryciu popalasz i pewnie wpadnie w taką furię, że się w gacie zlejesz ze strachu! Dopiero będę miał co na podwórku opowiadać!

     Wkurzyłem się, ale nie dałem tego po sobie poznać. Spojrzałem w stronę drzwi, że niby mam go w dupie i sobie idę... Nie spodziewał się, że mu przylutuję w pysk. Dostał z piąchy w lewy policzek. Jednak moje szczęście nie trwało długo.

- Tato! – krzyknął Olek.


Momentalnie łzy stanęły mi w oczach.

- Olek, no co ty? – szepnąłem przerażony. Jejku, przecież jeśli on powie tacie, że ja popalam... 

Jejku, przecież tata uwierzy jemu a nie mnie...

- Przeproś mnie i obiecaj, że nie powiesz nic Werce to na ciebie nie nakabluję – rzekł tryumfalnie. Jeszcze tego brakuje, żebym go przepraszał. W życiu go nie przeproszę! Za co niby?

- Niech ci będzie, nie powiem nic Werce. Słowo – powiedziałem spoglądając w stronę drzwi. Trząsłem się ze strachu, bo w każdej chwili do pokoju mógł wejść tata.

Olek spojrzał na mnie dumnie.

- O czymś zapomniałeś – rzekł.

- Olek, przecież wiesz, że ja nie palę... No! – wydarłem się.

- Co miałeś powiedzieć?!

- Nie wiem. Przypomnij mi...

- Tato! – zawołał. Spanikowałem.

- Przepraszam cię, debilu! – wydarłem się na niego. Miałem chęć plunąć mu w twarz, ale tego nie zrobiłem i całe szczęście, bo w tym momencie do pokoju Olka wszedł tata. Jakby zobaczył mnie w takiej akcji to miałbym przerąbane.

- Coś się stało? Olek dlaczego mnie wołałeś? – odezwał się tata.

- Fabian chyba ma gorączkę – rzekł Olek. Nie wiedziałem, czego się po nim spodziewać. Bałem się, że mnie wsypie z tymi fajkami, a ja przecież naprawdę rzuciłem ten jak to mówi tata „wstrętny nałóg".

- Tak? Fabiś pokaż czoło – rzekł tata przykładając swoją rękę do mojego czoła.

- Jak mam gorączkę to przez niego! – powiedziałem wskazując ręką na Olka. – Oddaj te pianki. Jednak ci ich nie daję!

Niepotrzebnie tak gwałtownie zareagowałem. Tata spojrzał na mnie surowo.

- Fabian, a co to za nerwy? Mówiłem, żebyś nie chodził po domu, od razu ci temperatura skoczyła. Idziemy na dół, musisz leżeć – powiedział.

    Olek zaśmiał się w moim kierunku. Gdyby w pokoju nie było taty, mój brat po raz kolejny dostałby ode mnie w twarz. Wkurza mnie. Zabrałem mu te pianki, chociaż sam ich nie lubię. Wyrzucę je do kosza na śmieci. Olek na pewno ich nie dostanie!

- To pójdę do siebie do pokoju. Przykryję się kocem, żebyś się mnie nie czepiał – zwróciłem się do taty. – Chciałem sobie pograć u Olka na kompie, ale z nim nie da się wytrzymać w jednym pomieszczeniu, więc pójdę do siebie na komp.

- Fabian, koniec tych wędrówek! Idziemy na dół! – rzekł tata chwytając mnie za przedramię.

     I przez kogo? Przez Olka! Musiałem znowu iść do salonu, a naprawdę ostatnią rzeczą, na którą miałem ochotę było leżenie w łóżku. Nim wlazłem pod koc, poszedłem wyrzucić do śmietnika te pianki. Tacie się oczywiście to wielce nie spodobało.

- Fabian, dlaczego ty wyrzucasz te cukierki? – zapytał, gdy otwierałem szafkę.

- To nie cukierki tylko pianki – odparłem.

- Co za różnica, powiesz mi dlaczego najpierw prosisz mnie żebym Ci kupił te pianki a później je wyrzucasz? Mówiłam Ci już coś o szanowaniu pieniędzy.

- Dużo nie kosztowały – odpowiedziałem chyba bezczelnie.

- Fabian, ile by nie kosztowały tak się po prostu nie robi! Chciałeś je dać Olkowi więc proszę daj mi je, pójdę mu zaniosę.

- Olek nie zasłużył. To debil jest.

- Jak ty mówisz o bracie?

Dobra, do świętego spokoju rzuciłem w tatę tymi piankami. Niech da je Olkowi albo zrobi z nimi co tam chce.

Tata złapał pianki, odłożył je na stół i spojrzał na mnie tym wzrokiem, którego się trochę boję.

- Jak ty się zachowujesz!? Podejdź do mnie natychmiast! – krzyknął. Ogólnie mój tata jest raczej spokojnym człowiekiem. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, w których podniósł na mnie głos. W tym krytycznym momencie dotarło do mnie, że przegiąłem.

- Dobra, przepraszam! – krzyknąłem wciąż zdenerwowany. Nie ruszyłem się jednak z miejsca. Miałem nadzieję, że tata za moment karze mi wejść do łóżka i tyle.

Tata podszedł do mnie. Złapał mnie za ramię i spojrzał mi w oczy.

- Fabian, dziecko co się z tobą dzieje? Raz jesteś potulny jak baranek a w jednej chwili zmieniasz się w małego buntownika. Co cię tak wyprowadziło z równowagi? – zapytał spokojnie.

Spuściłem głowę na dół, a tata chwycił mój podbródek i uniósł go w górę, bym na niego patrzył.

- Tata, no... Bo ja naprawdę już nie palę... – szepnąłem. – A Olek powiedział, że powie tobie, że ja wciąż popalam i, że się mega wkurzysz... – dodałem.

- Dlaczego ci tak powiedział? – zapytał tata, a ja poczułem jak po raz kolejny tego dnia wali mi się grunt pod nogami.

- Bo to debil – odpowiedziałem. – Poszedłem do jego pokoju z tymi piankami, bo mi było przykro, że oberwał wczoraj przeze mnie... Bo to ja zwaliłem ten komp – tu spuściłem głowę na dół. – Dobra, wejdę już do tego łóżka... – dodałem. Miałem nadzieję, że tata nie będzie drążył tematu. Pewnie wkurzyłby się, jakby mu Olek powiedział, że dałem mu z piąchy w pysk.

- W takim razie Olek dostanie minusa i idę z nim sobie porozmawiać – rzekł tata, a ja chwyciłem go obydwiema rękoma za przedramię.

- Dobra, nie idź! – zawołałem. – Wpisz mi i jemu po minusie i załatwione – dorzuciłem uśmiechając się do taty niewinnie.

Tata dobrze mnie zna. Nie dał się nabrać na mój miły uśmiech.

- Fabiś, co ty przeskrobałeś? – zapytał.

- Nic... – spojrzał na mnie a po chwili w kierunku schodów. – Czekaj, nie idź... No, bo ja tak żartowałem sobie z Olka a on bierze wszystko na serio, w ogóle nie zna się na żartach... Śmiałem się, że powiem Werce, że dostaje lanie... Ale on pierwszy zaczął!

- Ty mały, przebrzydły robaku – rzekł tata uśmiechając się do mnie, zaczął mnie łaskotać po brzuchu, nie mogłem ze śmiechu. - Cieszę się, że mi powiedziałeś – dodał po chwili głaszcząc mnie po włosach. - Dlatego, że byłeś szczery to żaden z was nie dostanie minusa, ale musisz wiedzieć, że to co dzieje się w domu zostaje w domu. Jak dowiem się, że powiedziałeś komuś, że twój brat dostaje lanie to przy najbliższej okolicy spuszczę ci portki i przełożę przez kolano przy twoich kolegach. Rozumiemy się?

- Nie będę nikomu o tym mówił – odpowiedziałem. – Ale pod warunkiem, że tabelka ląduje w koszu na śmieci – dopowiedziałem ciągnąc tatę za rękę w stronę lodówki.

- Fabian, jak ona ci tak przeszkadza to mogę ją przewiesić do mnie do gabinetu, ale zasady w tym domu się nie zmieniają – powiedział krótko i na temat.

- Czyli dostanę jutro lanie? – zapytałem.

- A byłeś grzeczny przez cały tydzień? – odparł.

Spuściłem głowę na dół. Zacisnąłem zęby. Nic nie odpowiedziałem. Tata zastanowił się przez chwilę.

- Fabiś, od paru dni jesteś bardzo grzeczny, ale na początku tygodnia trochę dałeś mi w kość. Jak będziesz dalej taki grzeczny to zastanowię się nad złagodzeniem kary – powiedział na co pokiwałem głową i przytuliłem się do niego.

- Będę się dobrze zachowywał – powiedziałem tuląc się do taty. – Słowo...

- Moje słoneczko... Już dobrze – rzekł tata głaszcząc mnie po plecach. Poczułem, jak schodzi ze mnie złość na Olka i na tę durną tabelkę. – Wskakuj pod kołdrę, bo chyba nie chcesz brać zastrzyków dłużej niż to konieczne – dopowiedział. Podprowadził mnie pod samą kanapę, wskoczyłem pod kołdrę a tata zrobił ze mnie naleśnik. - Chcesz herbaty albo kakao? – zapytał po chwili.

- No, kakao – odparłem biorąc w rękę książkę od anglika. Pomyślałem, że warto pouczyć się trochę na oczach taty. Jak będzie widział, że się staram, to pewnie odpuści mi to lanie jutro. Bardzo sobie tego życzę. Wiem, że w niedzielę i w poniedziałek byłem nieznośny. Pyskowałem tacie, ta akcja na stacji też była masakryczna, potem bójka z Tomkiem i Piotrkiem. Faktycznie trochę nawywijałem, ale teraz wszystko się zmieni. Dostanę perkusję i chłopaki będą błagać na kolanach o to, żebym się z nimi zadawał. Już widzę, jak mówię Piotrkowi, żeby spadał na drzewo.

    Pouczyłem się czytanki na angielski, wypiłem z tatą kakao, a potem zadzwonił dzwonek do drzwi. Tata poszedł otworzyć. Wpuścił do domu Tomka. Ale się ucieszyłem. Tomek uścisnął mi rękę dwa razy, raz na przywitanie i raz na zgodę.


    Tomek opowiedział mi o tym, co się działo przez ostatni tydzień, jak nie chodziłem do szkoły. Moja wychowawczyni miała wypadek autem, jest na zwolnieniu lekarskim i do szkoły został sprowadzony jakiś nauczyciel. Trochę się przeraziłem, bo Michalską miałem owiniętą wokół palca. Dali nam pewnie za wychowawcę jakiegoś starego zgreda i będzie nas męczył gramatyką i dyktandami z ortografii.

    Poza zmianą wychowawcy niewiele się zmieniło. Tomek gada z Piotrkiem, ale ma mu za złe, że wrzucił ten filmik do Internetu. Ogólnie to Piotrek już ten filmik usunął, bo Michalska zrobiła burzę w szkole, i dobrze!

     Tomek był ciekaw, czy pójdę w poniedziałek do szkoły. Powiedziałem mu po cichu, żeby tata nie słyszał, że nie będę już jeździł do budy autobusem tylko tata będzie mnie autem woził. Tomek mi bardzo z tego powodu współczuje, ale ja wiem, że ta sytuacja nie będzie trwała bez końca. Tacie się w końcu sprzykrzy kursowanie samochodem w tę i z powrotem.

    Powiedziałem Tomkowi, że biorę zastrzyki i, że zwaliłem taty komp, ale że nic wielkiego się nie stało, że jedynie matryca pękła, ale tata już sobie założył nową. Tomek powiedział, że jemu też kiedyś zbił się wyświetlacz ale od komórki no i, że wystarczyło wymienić szybkę i działa jak ta lala.

    Umówiłem się z Tomkiem, że zobaczymy się w niedzielę na stacji tak, jak zawsze. A potem Tomek musiał sobie iść, bo na dworze było już ciemno a miał zapowiedziane, że o widoku ma wrócić do domu.

    Powtórzyłem sobie słówka z angola. Taty nie było w salonie. Zwlokłem się więc z łóżka i z tymi nieszczęsnymi piankami poszedłem na górę. Rzuciłem nimi w Olka.

- Powinieneś mi podziękować, bo gadałem z tatą. Dzięki temu, że powiedziałem mu prawdę nie dostałeś minusa! – oświadczyłem.

- Jakbyś nie odwalał to by nam żaden minus nie groził! – odpowiedział.
Skrzyżowałem ręce.

- A tak poza tym, to tata wie, że nie palę i wierzy mi a nie tobie!

Olek zaśmiał się bezczelnie.

- Może i ci wierzy, ale mam dużo więcej haków, które mogę mu przedstawić.

Teraz to ja wybuchnąłem śmiechem.

- Dobre! – zawołałem siadając przy jego kompie. – Jakie ty możesz mieć na mnie haki? Z dupy wyssane!

- Ciekawe, co tata powie na twoje zachowanie w szkole. Ja wiem wszystko od Werki, która wie od siostry. Więc nie fikaj młody, bo cię zniszczę! – zawołał, a ja poczułem, jak rośnie we mnie złość.

- Laura to debilka! Kto by ją słuchał?! – odparowałem włączając na kompie Olka swoją ulubioną grę. Chciałem, żeby myślał, że mam w dupie jego groźby.

- Laura to piątkowa uczennica, jej tata bardziej uwierzy niż tobie!

Wkurzał mnie już Olek tymi swoimi mądrościami.

- Stul mordę, psie – powiedziałem klikając myszką na START.

- Mówiłem ci, żebyś nie fikał smarkaczu! – krzyknął podbiegając do mnie. Myślał, że się przestraszę. Jego niedoczekanie!

- Możesz się przesunąć? Zasłaniasz mi monitor – odezwałem się, ale Olek nie zamierzał się odsuwać.

- Wracaj na kanapę, bo zaraz po ciebie ojca zawołam – powiedział.

- I kto teraz fika? Olek, weź wyluzuj... Odsuń się, bo gram, a ty mi zawadzasz... Grzecznie cię proszę, debilu...

Olek się na mnie wkurzył.

- Nie będziesz mnie wyzywał w moim własnym pokoju! – krzyknął chwytając mnie za ramię. Chciał wywalić mnie z pokoju debil jeden.

- Olek, weź się, co?! – wydarłem się na niego.

- Wypad, bo naprawdę na ciebie ojcu nakabluję!

    Wywalił mnie za drzwi, dupek jeden. Mnie! Fabiana Nowakowskiego! Wkurzyłem się, ale co mogłem zrobić? Bić się z debilem? Zleciałem na dół i wskoczyłem pod kołdrę, a do Olka napisałem wulgarnego smsa pełnego obraźliwych słów. Cóż, poniosło mnie.

    Olek mi nie odpisał, za to po około pięciu minutach do salonu wszedł tata. Akurat siedziałem na łóżku i grałem w grę na swoim tablecie. Tata usiadł obok mnie. Przyjrzał mi się badawczo. O co mu znowu chodzi?

- Co mi przed chwilą obiecywałeś? – odezwał się do mnie. – Miałeś być grzeczny.

- No i jestem – odpowiedziałem. – Gram sobie tylko. Nie widzisz?
Tata wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon.

- To było grzeczne? – zapytał pokazując mi smsa, którego wysłałem do Olka. Mój brat to łajza! On przesłał tacie smsa, którego mu wysłałem. – Kto cię tak zdenerwował, że takich słów używasz w jego kierunku? – ciągnął dalej tata a mi w oczy rzuciły się wszystkie te wyrazy zaczynające się na litery K, H, P... W zasadzie pisząc tego smsa wyłowiłem najgorsze znane sobie przekleństwa, a teraz przyszło mi się z tego tłumaczyć.

- Tata, ja nie napisałem tego smsa! – postanowiłem się bronić. – Pewnie Olek ci go wysłał, że niby ja mu go wysłałem. Chce mnie wrobić, bo wie, że mu powiedziałem, że chciał ci nakłamać, że palę!

- Fabian! Co ja ci mówiłem o kłamaniu?! To SMS z twojego numeru! – krzyknął, że aż podskoczyłem.

- Może Olek wziął mój telefon i ci to wysłał, żeby było na mnie – szepnąłem już bez hojrakowania.
Tata chyba się domyślał, że nie mówię mu całej prawdy.

- Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie ty wysłałeś tego smsa! – powiedział. Wiedziałem, że jeśli przyznam, że go okłamałem będę miał przesrane bardziej za kłamstwo niż za te wszystkie przekleństwa. Postanowiłem iść w zaparte. Spojrzałem tacie w oczy, jak prosił.

- No, to nie ja napisałem – szepnąłem zaciskając powieki na słowie „napisałem".

- Zła odpowiedź! – tata się mega wkurzył. - Dobrze wiesz, że za kłamstwo zapowiedziałem ci natychmiastowe lanie, plus dochodzą do tego jeszcze te wszystkie wyzwiska, które nadal nie wiem w czyim imieniu były skierowane. Wybieraj, albo dostajesz dwa minusy czyli będziesz miał łącznie 6 co skutkuje 11 pasami albo tu i teraz ściągasz portki i lądujesz na moich kolanach! – krzyknął.

    Nie miałem pojęcia jak się z tego wybronić. Spojrzałem na tatę błagalnie. Czemu on musi być taki do mnie? Postanowiłem improwizować. Miałem nadzieję, że jak tata zobaczy u mnie skruchę to trochę zmięknie.

- Tata, ja przepraszam – szepnąłem łamiącym się głosem. – Nie przemyślałem tego.

- To jest właśnie twój problem! Że nie myślisz! – powiedział zdenerwowany. - Nie odpuszczę ci 

Fabian. Dzisiaj coś za bardzo kombinujesz. Jaka jest twoja decyzja?

   Zrobiłem obrażoną minę. Najchętniej w ogóle bym się nie odezwał, ale tata patrzył na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Pomyślałem, że głupio jest dać się dzisiaj zlać, bo może tacie do jutra złość minie i całkiem mi się upiecze.

- Jak już to jutro bym wolał – wyszeptałem przez zaciśnięte zęby.

- Dobrze, będzie jak chcesz – rzekł. – A teraz powiedz mi, kogo chciałeś tak zwyzywać? – zapytał.

- Nie twój interes – odpowiedziałem bez namysłu. Nerwy miałem.

- Odwołuje to, co przed chwilą powiedziałem, jednak nie masz wyboru. Zapraszam na moje kolana! – powiedział.

Łzy stanęły mi w oczach. Szybko przeniosłem się w głąb kanapy.

- Tata, nie można odwołać tego, co się powiedziało! – krzyknąłem wybuchając płaczem. – Do Olka to napisałem!

- Tylko świnia nie zmienia poglądów. Lanie i tak masz już jak w banku! Na moje kolana powiedziałem! – krzyknął wstając z kanapy. Wyciągnął ze spodni pasek, a ja zeskoczyłem za kanapę i pobiegłem w kierunku łazienki.

- Olek! Olek! Ratuj mnie! – wydarłem się na całe gardło.
Tata ruszył za mną w pościg.

- Fabian, nie rób sobie żartów! Wracaj tu natychmiast! – krzyknął.

Gonił mnie przez chwilę dookoła stołu, a potem wbiegłem do łazienki. Nie zdążyłem jednak się zamknąć, bo tata był tuż za mną. Wlazłem do wanny.

- Tata, przepraszam! – krzyknąłem trzęsąc się ze strachu przed laniem, ale moje przeprosiny nie zrobiły na tacie absolutnie żadnego wrażenia. Wciąż chciał mnie zbić. Sięgnąłem po ostateczność. Wziąłem w rękę słuchawkę od wanny i puściłem wodę na maksa. Tata oberwał lodowatą wodą prosto w twarz, a po chwili złapał mnie za ramiona i wyciągnął z tej wanny. Wybuchnąłem płaczem, a tata zakręcił wodę, wytarł twarz ręcznikiem, a potem szablonowo, spuścił mi z tyłka spodenki, musiałem oprzeć się o wannę.

- Fabian, jeszcze nigdy nie przesadziłeś tak jak teraz. Zapowiadam ci, że będziesz tarł dupą o podłogę. Ja już cię nauczę szacunku! – krzyknął wymierzając mi pierwszego pasa.
Bolało niesamowicie. Tata bił mnie naprawdę mocno. Krzyczał na mnie, że jestem niewychowanym bachorem, że nie szanuję ojca, że nikogo nie szanuję, że on mnie nauczy pokory. Nic się nie odzywałem, tylko ryczałem. Po którymś pasie nie wytrzymałem, poczułem, że mocz mi leci po nogach. W tym samym momencie tata przestał mnie bić.

- Do wanny, myć się – powiedział.

Zaryczany, zasmarkany i oszczany wlazłem do tej wanny. Mimowolnie spojrzałem w stronę drzwi. Olek stał w salonie i gapił się na mnie. Był przerażony. Po chwili do łazienki wrócił tata. Położył na automacie czysty ręcznik i piżamę. Odkręcił mi wodę.

- Za dziesięć minut widzę cię w łóżku - powiedział. Wciąż był wpieniony. Nigdy, powtarzam nigdy nie widziałem go w takim stanie. Bałem się, że jak się wykąpie i pójdę do pokoju to dostanę poprawkę lania.

     Nie siadałem w wannie. Umyłem się na ukucku. Dokładnie obejrzałem w lustrze swój czerwony tyłek. Miałem odciśnięty przez środek pośladków gruby pas. Bolało mnie to bardzo. Zaryczany sięgnąłem z szafki maść jak twierdziłem na siniaki. Wysmarowałem sobie nim całą dupę. Darłem się przy tym jak nienormalny, ale naprawdę mnie to bolało.
Gdy się trochę uspokoiłem, umyłem zęby i poszedłem do sypialni w mokrych klapkach. Położyłbym się w salonie, ale w salonie był tata. Nie chciałem na niego patrzeć.
Położyłem się. Zwykle kilka minut po laniu dupa przestawała tak bardzo boleć, ale nie dzisiaj. Z każdą chwilą czułem nasilające się pieczenie. Nie mogłem wytrzymać. Wgryzłem się zębami w poduszkę i płakałem. Za co mnie to spotkało?
Nie mogłem zasnąć. Płakałem coraz żałośniej. Po jakimś czasie do sypialni wszedł tata. Trzymał tacę a na niej kanapki z serkiem homogenizowanym, który tak lubię, herbata i pokrojone w plasterki jabłuszko. Tata usiadł obok mnie.

- Potrzebne ci to było? Byłeś taki grzeczny. Zapowiadał się miły weekend, a teraz będziesz cierpiał przez ból tyłka na własne życzenie – rzekł pogrążając mnie jeszcze bardziej.

Odwróciłem się w jego stronę. Popatrzył na mnie smutno.

- Bo... bo... boli mnie... – jęknąłem. Po policzkach popłynęły mi kolejne łzy, na nowo wybuchnąłem płaczem. Tata przytulił mnie. Miałem do niego żal o to, jak mnie potraktował, ale nie miałem śmiałości go odepchnąć. Ryczałem coraz głośniej, a on zaczął mnie głaskać po plecach. Nie mogłem się jednak uspokoić.

- Pokaż mi tą masakrę – powiedział tata po chwili. Powoli przewróciłem się na brzuch. Wciąż płakałem. Tata spuścił mi spodenki i westchnął głęboko, a po chwili wyszedł. Domyśliłem się, że polazł po igły i strzykawki. Nie chciałem się jednak już jemu sprzeciwiać. I tak byłem już w czarnej dupie.

     Po chwili tata wrócił do sypialni. Trzymał w ręku tę maść, którą posmarowałem swoje obrażenia. Widocznie zostawiłem ją przez nieuwagę na widoku w łazience. Tata zapytał się mnie, czy smarowałem sobie tym pupę. Normalnie bym zaprzeczył, ale nie... Już zawsze będę mówił prawdę, chociaż nie wiem co!

- Tak... Posmarowałem, ale tylko troszkę, żeby nie bolało... – pisnąłem.
I znów usłyszałem głęboki oddech ojca. Usiadł obok mnie.

- Fabian, to jest maść rozgrzewająca. Chodź, zmyjesz ją... – powiedział pomagając mi podnieść się z łóżka.

    Znów musiałem iść do łazienki. Jeszcze nigdy mycie się nie zadało mi takiego bólu, co tego wieczoru. Ubrałem czystą piżamę, bo na tej sprzed chwili było trochę maści. Jak tylko spłukałem z siebie to świństwo od razu poczułem ulgę. Miałem już wyjść z łazienki, ale w drzwiach pojawił się tata.

- Czekaj Fabian – powiedział, a po chwili sięgnął z szafki jakąś inną maść. Umył ręce i nałożył sobie na palce sporą ilość tego żelu. – Odwróć się, to ci pomoże. Już się wystarczająco nacierpiałeś – odezwał się.

- Tata, ja sam – szepnąłem. Nie chciałem, żeby tata dotykał ręką mojego tyłka.

- Ty już dziś pokazałeś, że nie potrafisz sam – powiedział. Odwróciłem się, zacisnąłem zęby i spuściłem spodenki. Gdyby mnie tak mocno nie bolało, nie rozebrałbym się przed tatą, ale naprawdę mnie mocno bolało i jedyne o czym marzyłem to to, żeby już po prostu zasnąć, żeby ten koszmarny dzień się w końcu skończył.

    Tata posmarował mi tyłek tym specyfikiem, a potem znowu umył ręce i zaprowadził mnie do sypialni. Tam moje portki po raz kolejny powędrowały w dół. Zastrzyki bolały mnie bardzo, płakałem. Dopiero po kilku minutach po zastrzykach zjadłem kawałek chleba i wziąłem lekarstwa.

- To teraz kładź się i śpij. – odezwał się do mnie tata.

Spojrzałem na niego wzrokiem zbitego psa.

- Tata... Ile pasów jutro dostanę? – jakoś przeszło mi to przez gardło.

- Miało być 11 ale, że dostałeś dziś lanie to masz 4 minusy czyli 7 pasów – odpowiedział. - Przesadziłeś dzisiaj, wiesz o tym?

- Tata, ja przepraszam cię z całego serca... Ja się zdenerwowałem...

- Wiem słonko, ale kto się tak zachowuje?

- Bo... Bo Olek wygnał mnie z pokoju i ja mu napisałem tego smsa... A ty się zdenerwowałeś na mnie...

- Może chciał mieć trochę prywatności. Jak się nudziłeś było przyjść do mnie, coś byśmy porobili a nie od razu wpadłeś w złość – powiedział ze spokojem.

- Bo chciałem sobie pograć w grę, a on mi zagrodził dostęp do kompa i mnie wygnał... Tata, niech nie będzie jutro lania. Ja tego nie przeżyję – szepnąłem błagalnym głosem.

- Dam ci jutro kabel. Jak nie będziesz tak kasłać to będziesz mógł pograć u siebie. Synuś i co ja z tobą mam? Zobaczymy, jak będziesz bardzo grzeczny to zamienimy pas na rękę dostaniesz parę klapsów, żebyś pamiętał że masz się ładnie zachowywać, może tak być?

- A jak będę naprawdę grzeczny to w ogóle nie będzie lania? – spytałem błagalnym głosem.

- A uważasz, że nie zasłużyłeś? – zapytał.

- Tata, no... Zasłużyłem na szlaban a nie na lanie...

- Za wyzywanie nauczycielki, Olka, akcję na stacji, kłamanie u pana Wylęgały, bójkę, naprawdę sądzisz że nie zasłużyłeś?

- Jeszcze dodaj, że za papierosy – szepnąłem.

- No właśnie, zastanów się czy przy tym co nawywijałeś naprawdę jestem dla ciebie taki okropny?

- No, jesteś... Chyba, że podarujesz mi jutro to lanie... Tata, ja już naprawdę będę się dobrze zachowywać... No, przysięgam ci to.

- Fabiś, obiecywałeś mi to parę godzin temu i co z tego wyszło?

- Ale wtedy obiecywałem, a teraz przysięgam. Tata, słowo Fabisia, pamiętasz?

     Tacie łzy stanęły w oczach. Jak byłem mały, jak żyła jeszcze moja mama i tata z mamą mnie o coś pytali to ja im odpowiadałem a potem mówiłem „słowo Fabisia". Śmiali się wtedy, specjalnie prowokowali takie sytuacje, żebym to powiedział. Miałem wtedy trzy, cztery lata.

No, udało się. Złamałem tatę.

- Dobrze, ale jak złamiesz dane mi słowo, przysięgam że dostaniesz lanie stulecia za wszystkie twoje ostatnie występki – rzekł, a ja rzuciłem się tacie na szyję.

- Tata, ale Olek dostanie na dupę?

- Z tego co wiem on ma tylko dwa minusy, dostanie pewnie szlaban na komputer, chyba że coś jeszcze wywinie.

- Fajnie jakby dostał, co nie?

- Fabian, to nie ładnie cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia.

- Ale z nieszczęścia Olka można się cieszyć...

- Fabian, bo zaraz odwołam to co powiedziałem i dostaniesz jutro w dupę przy Olku. Jesteście braćmi macie się wspierać a nie jeden drugiemu rzuca kłody pod nogi.

Kiwnąłem głową. Wiedziałem, że tata ma rację.

- Ja tak tylko żartowałem – szepnąłem. – Tata, ja będę już spał, dobra?
Tata uśmiechnął się.

- Jasne. Dobranoc synku – powiedział. Cmoknął mnie w czoło. Przytuliłem się do poduszki.

     To był naprawdę porąbany dzień. Wiem, że muszę się w najbliższym czasie pilnować. Przysięgłem tacie, że będę zachowywał się jak należy i muszę dotrzymać słowa... W końcu to nie byle jakie słowo... To słowo Fabisia.

    Sobota zaczęła się tak samo jak wtorek, środa, czwartek i piątek – zastrzykiem w dupę. Zaraz po śniadaniu tata przyniósł mi kabel od kompa. Zastanawiałem się nad tym, czy mam mu powiedzieć, że mój komp od jakichś pięciu dni już jest podłączony i mam do niego pełen dostęp, ale ugryzłem się w język. Grzecznie podziękowałem tacie za kabel i zaniosłem go do siebie do pokoju. Będę go miał na czarną godzinę.

    Prosto od siebie poleciałem do Olka. Mój starszy brat robił porządki u siebie w pokoju. Wywalał jakieś stare książki i zeszyty. Usiadłem na jego łóżku i patrzyłem na to, co robi.

- Olek, ile masz minusów? – zagadnąłem.

Spojrzał na mnie z byka.

- Wydaje mi się że dwa. I to oba przez ciebie – powiedział.

- A ja mam cztery, ale nie dostanę lania. Załatwiłem sobie u taty immunitet – pochwaliłem się. – Dasz na zgodę? – spytałem po chwili uśmiechając się do niego naprawdę życzliwie.

- Jasne, przecież jesteś moim małym braciszkiem głupolu – powiedział. Przybiliśmy sobie piątki.

- Wiesz za co wczoraj tak oberwałem? Powiedzieć ci? – zapytałem.

- No dajesz, nie mogę sobie wyobrazić co się musiało stać, że aż się oszczałeś – powiedział ze współczuciem.

    Wstałem z łóżka. Zamknąłem drzwi. Nie chciałem, żeby tata przypadkiem usłyszał naszą rozmowę. Wróciwszy na łóżko, uśmiechnąłem się do brata.

- Właściwie to twoja wina – zacząłem. Olek zrobił duże oczy. – Wczoraj jak mnie wywaliłeś z pokoju to napisałem do ciebie wylewnego smsa – wyjaśniłem lekko zawstydzony. – Zamiast do ciebie SMS poszedł do taty...

- Hahaha, nie wierzę, że aż taki ułomny jesteś. Co ty w tym smsie napisałeś, że tata tak się wkurzył? Że zabijesz mnie jak będę spał?
Uśmiechnąłem się do Olka i dałem mu w rękę swój telefon.

- Masz, sobie przeczytaj – powiedziałem.

Olek utkwił wzrok w moim smartfonie a po chwili jego oczy zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe niż przed chwilą.

- Jacie... Nie wiedziałam, że ty takie słowa znasz. Ale dlaczego tata lał cię w łazience? – zapytał.

Postanowiłem, że mu wszystko opowiem. Niech ma chłopak trochę rozrywki.

- W sumie tata za tego smsa chciał mi dać tylko minusa... No i drugiego za kłamanie... Bo nie było mi na rękę się przyznać, że to ja napisałem tego smsa... Zwaliłem winę na ciebie... No, ale w końcu się wszystko wydało a tata się uparł, że mam mu powiedzieć, do kogo miał iść ten SMS. A ja mu na to pocisnąłem NIE TWÓJ INTERES... Tata za pasek, ja w nogi. Chciałem się ukryć w tej łazience, ale mnie dogonił... Widziałeś, jak dostał ode mnie wodą w twarz?

- Widziałem, myślałem, że zabije cię na miejscu – odparł spoglądając na mnie.

- Olek, nie mów nikomu, że się poszczałem, okej? Jak powiesz to Werce, Werka powie Laurze i cała szkoła będzie to wiedzieć...

- Nie powiem, ojciec już mi wczoraj zapowiedział, że jak coś co się dzieje w domu wypłynie na wierzch to narobi mi wstydu w szkole, więc ciesz się bo cię ojciec kryje.
Uśmiechnąłem się lekko. Położyłem się na łóżku Olka. Ma wygodniejsze łóżko od mojego. Taki ma materac miękki, fajny.

- Oleś, a jakie haki na mnie masz? – zwróciłem się do niego po chwili.

Popatrzył na mnie z sympatią.

- Niech to zostanie moją tajemnicą, ale na razie nie mam ich zamiaru wykorzystywać młody – powiedział.

     Kiwnąłem głową. Wiem, że nic na mnie nie ma. W szkole jestem wzorowym uczniem. Heh.
Zostawiłem Olka i poszedłem na dół. Wlazłem do łóżka. Postanowiłem, że we nie będę się dzisiaj narażać tacie. Zamiast tego planowałem zarobić u niego kilka plusów. Przepisałem do zeszytów wczorajsze lekcje, a potem z książką i zeszytem od matmy podszedłem do taty i usiadłem przy stole.

- Tata, ty czaisz o co chodzi z tym twierdzeniem Pitagorasa? – zagaiłem.

Spojrzał na mnie zza laptopa.

- Jasne smyku, chcesz żeby ci wytłumaczyć? – zapytał.

Kiwnąłem głową i przysunąłem się bliżej niego.

- Jakbym był w szkole to pewnie bym to umiał... Nowy dział się zaczął i nie mam pojęcia o co tu chodzi... – szepnąłem, a tata zamknął swój laptop i zaczął mi tłumaczyć wszystko po kolei. To twierdzenie Pitagorasa to prościzna. Szybko zakumałem o co chodzi i z pomocą taty zrobiłem lekcje z matmy. Pewnie i tak mnie to nie wyratuje przed jedynką na semestr, ale chociaż nie będę do tyłu z materiałem. Kiedyś lubiłem matmę. Na koniec czwartej klasy miałem czwórę z matmy, a na koniec klasy piątej, trójkę...

     Z polaka też miałem dobre oceny... Z ortografii wiadomo, same pały, ale za lektury to miałem same czwórki i piątki. Od września sobie pofolgowałem i teraz mam... Sześć zagrożeń na semestr. Normalnie bym się pewnie tym nie przejmował, ale tabelka taty straszy. Za jedynki będą minusy, za minusy, wiadomo co.

- Tata, a czy ja mogę wyjść na dwór trochę? – odważyłem się spytać, gdy lekcje z matmy miałem już odrobione.

- Nie ma opcji Fabiś, chory jesteś, nadal bierzesz zastrzyki. Jak wyzdrowiejesz to weźmiemy Olka i pojedziemy na łyżwy a na razie masz siedzieć w domu – odpowiedział.
Nie było mi to na rękę, ale kiwnąłem głową.

- A ile dni jeszcze będę dostawał zastrzyki, bo na jutro się umówiłem z Tomkiem na stację. Będę mógł iść?

- Dziś wieczorem masz ostatni zastrzyk a w niedzielę rano przyjedzie ciocia i ona oceni czy już jesteś zdrowy – odpowiedział.

- Dobra tata, będzie jak zechcesz – powiedziałem składając książki ze stołu. Poszedłem na kanapę. Włączyłem sobie film, a tata zabrał się za robienie obiadu.


Continue Reading

You'll Also Like

127K 5.2K 66
➽Just short love stories...❤ ⇝❤️. ⇝🖤. ⇝♥️. ⇝💙. ⇝🩷. ⇝🤍. ➽💛 Going on. [Ignore grammatical mistakes. I will improve my writing gradually.]
146K 2.4K 65
Just some short stories about my favorite Ninjago couple, Jay and Nya. This book contains canon oneshots. I have a second book called "The Jaya Chro...
323K 1.1K 44
🔞🔞🔞 warning sex!! you can cancel if you don't like it.This is only for the guys who have sensitive desire in sex.🔞🔞
29.4K 658 4
عائله مباح فيها كل شي حتى النيك و الجنس مباح بين بعض 🫦👅