You're the one

By kasieczna16

227K 10.3K 73.6K

Louis Tomlinson jest nieco zbyt dużo imprezującym studentem trzeciego roku architektury wnętrz na Florida Int... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
18.
II część
!WAŻNE! - You're still the one

17.

9.5K 460 1.5K
By kasieczna16

Ważna informacja pod rozdziałem! 

28 maj, 2014.

- Louis!

Oderwał się od notatek.

Egzaminy kończące jego trzeci rok zbliżały się wielkimi krokami, a on miał nieco zaległości, więc od razu po powrocie z pod namiotów porządnie wziął się za nadrabianie wszystkich materiałów, by wyrobić się do połowy czerwca, kiedy to miał mieć miejsce pierwszy z egzaminów. Tak więc od niemal tygodnia jego dni wyglądały podobnie. Wykłady, zajęcia, nauka, jedzenie, spanie i tak dzień w dzień.

Harry spoglądał na niego z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Co się stało? - zapytał z samoistnie rosnącym uśmiechem na widok tak zadowolonego z czegoś chłopaka.

- Dostałem pracę!

Zmarszczył brwi.

- Szukałeś pracy?

- Właściwie to nie. - potrząsnął głową, opadając na miejsce na przeciwko. - Rano, kiedy miałem zajęcia w pracowni muzycznej, podeszła do mnie jakaś dziewczyna, pytając o to czy nie chciałbym sobie dorobić. Stwierdziłem, że czemu nie, pieniądze zawsze się przydadzą, prawda?

Przytaknął, kiwając głową.

- Więc okazało się, że Emma, ta dziewczyna, pracuje w jednym z barów, gdzie co wieczór odbywa się karaoke. - kontynuował. - I tak jakoś wyszło, że słyszała jak śpiewam, a akurat kierownik tego baru szuka kogoś, kto mógłby dwa lub trzy razy w tygodniu występować, więc.. dała mi numer do swojego szefa, zadzwoniłem do niego i właśnie wracam ze spotkania.. i za dwa dni mam pierwszy występ! - był tak rozentuzjazmowany, że aż podskakiwał na materacu, rozrzucając wszędzie dookoła jego notatki, ale jak mógł się złościć, kiedy jego chłopak będzie mógł występować przed małą, ale jednak publicznością? Wiedział, że to zawsze było jego marzeniem.

- To świetnie. - ujął jego dłonie, przyciskając usta do knykci. - Cieszę się. - oznajmił i autentycznie to robił. Może nawet był z niego dumny, ale tę informację pozostawił dla siebie. - O której będziesz miał ten występ?

- O ósmej wieczorem, ale najlepsze jest to, że oprócz coverów będę mógł też wykorzystać moje teksty!

- Woah. - wyszczerzył się. - Oczami wyobraźni już widzę ten tłum fanek ustawiających się w kolejce po Twój autograf. - zaśmiał się, zaraz jednak krzywiąc. Ta wizja wcale nie była taka zabawna, co Harry najwyraźniej dostrzegł, bo od razu go pocałował.

- Ale to Ty jesteś moim ulubionym fanem. - wymamrotał.

- Mam nadzieję. - uniósł kąciki ust. - Tylko, żeby Ci sodówka do głowy nie uderzyła. - parsknął.

Wywrócił oczami, zbierając notatki, które wcześniej zrzucił z materaca.

- To tylko występy w barze.. to znaczy to oczywiście świetna okazja, bo od czegoś trzeba zacząć, prawda?

- Prawda. - przyznał mu rację. - Ale nie zapominaj, że za dwa tygodnie zaczynają się egzaminy.

- Tak, tak, wiem. - pokiwał głową. - Muszę jeszcze tylko zrobić listę piosenek, które mógłbym śpiewać. - oznajmił, rozsiadając się obok z laptopem na kolanach.

- To nie będzie problem, znasz mnóstwo piosenek.

- Mhm. - mruknął, zatapiając się w swoim świecie, prawdopodobnie przeglądając swoje playlisty na Spotify.

Więc i on wrócił do notatek, chociaż Harry zmieniający co chwilę piosenkę nieco utrudniał mu to zadanie. Nie mógł skupić się na tym, co czytał, więc w końcu zrezygnował. Harry był zbyt zachwycony, a nie chciał psuć mu tego dobrego humoru skoro mógł pouczyć się w każdym innym momencie.

Ułożył się obok, opierając o jego ramię ze zdziwieniem obserwując jak dodaje kawałek po kawałku do osobno utworzonej playlisty do której pewnie odeśle swojego nowego szefa. Swoją drogą miał nadzieje, że to jakiś starszy i niezbyt przystojny mężczyzna.

- Naprawdę potrafisz zaśpiewać I Will Always Love You? - zmarszczył brwi, spoglądając na niego z dołu.

- Mhm.

- Czekaj, czekaj. - zatrzymał jego dłoń, gdy kursorem najechał na kolejną z piosenek. - Zaśpiewaj to. - poprosił, wskazując na ekran.

- Teraz?

Kiwnął głową.

Harry uśmiechnął się nieznacznie, poprawiając pozycję i odchrząkując.

- Mam zacząć od początku?

- Jak będzie Ci lepiej. - wzruszył ramionami.

- Okej. - zanucił, tym razem odkasłując.

Parsknął śmiechem, ale zamknął się już w momencie, gdy brunet zaczął śpiewać, uderzając dłonią o swoje udo, co prawdopodobnie miało mu pomagać w trafianiu w dźwięki, nawet jeśli śpiewał bez żadnego podkładu.

The scars of your love remind me of us,

They keep me thinking that we almost had it all.

The scars of your love, they leave me breathless,

I can't help feeling

Musiał się podnieść, bo nie wierzył, że Harry'emu tak dobrze szło śpiewanie piosenki Adele. Ich głosy były kompletnie inne, a mimo to chłopak dawał radę.

Ale to podczas refrenu szczęka opadła mu do samego materaca.

We could have had it all

Rolling in the deep,

You had my heart inside of your hand,

And you played it to the beat.

Ciarki na jego plecach i przedramionach mówiły mu, że Harry jest kurewsko uzdolniony.

Najwyraźniej wciąż nie przymknął ust, bo kiedy chłopak odwrócił się w jego stronę, wciąż śpiewając, zrobił to za niego, podkładając dwa palce pod jego podbródek.

Baby, I have no story to be told,

But I've heard one on you

And I'm gonna make your head burn,

Think of me in the depths of your despair,

Making a home down there as mine sure won't be shared

- Kłamstwo. - wyszeptał, całując go krótko.

Zaśmiał się, układając dłonie po obu stronach jego głowy.

- Wow, to było.. wow.

- Cieszę się, że tak uważasz. - parsknął. - Ale to nie było wystarczająco dobre.

- Żartujesz?! - zawołał. - To było kurewsko dobre! Będziesz gwiazdą, nie ma opcji, że nie. - pokręcił głową.

- Mhm.. i kupimy sobie wielki dom z ogrodem, basenem, siłownią, dwa koty i może psa, dopóki nie zdecydujemy się na dzieci.

- Hej, hej, wrócić na ziemię. - poklepał go po policzku, chociaż to wyobrażenie dużego domu gdzieś na przedmieściach Londynu wcale nie było takie złe. Tylko te koty mu nie pasowały. - Nie lubię kotów.

Brunet zaśmiał się głośno, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, ale w końcu z niezbyt zadowolonym jękiem, powrócił do dalszego przeglądania tysiąca playlist.

30 maj, 2014.

Jako fan numer jeden wraz z ich przyjaciółmi stał zaledwie dwa metry od małej sceny na którą za chwilę miał wejść Harry. Chłopak trochę się stresował, dlatego przez dobre pięć minut powtarzał mu, że jest do tego stworzony i naprawdę był. Scena go kochała i był pewny, że w ciągu jednego wieczoru wszyscy zgromadzeni w barze ludzie również go pokochają.

Na ten pierwszy występ Harry przygotował kilka dość popularnych piosenek, które coverował przy jednej nawet grając na gitarze, ale jak sam powtarzał, nie był w tym najlepszy, wciąż się uczył i wolał nie ryzykować, że zepsuje coś jednym nietrafionym dźwiękiem. Na samym początku faktycznie mógł wyczuć lekki stres, który jednak uchodził z niego z każdą kolejną minutą na scenie aż w końcu zniknął całkowicie. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo kiedy tylko do nich zszedł, stwierdził, że dłonie drżały mu przez cały czas.

- Daj spokój, Hazz, byłeś genialny. - oświadczył wszem i wobec. - Zaśpiewałeś Summer Of '69 lepiej od samego Bryana Adamsa. - zaśmiał się.

- Tak, to zdecydowanie było kurewsko dobre, więc teraz proponuję wznieść toast! - zawołał Niall, wciskając każdemu po kolei po jednym kieliszku wódki. - Za Harry'ego i jego zdecydowanie świetlaną karierę muzyczną!

Nie mógł odmówić takiego toastu, więc od razu przechylił kieliszek. Napój palił jego gardło, ale i tak wypił jeszcze jeden kieliszek, żeby się krzywo nie chodziło, jak to ujął Zayn. Po tym podszedł do nich szef bruneta, który okazał się być starszym, siwiejącym już mężczyzną, przez co - musiał przyznać - odetchnął z ulgą, bo choć Harry gustował w starszych, to z pewnością nie aż tak starych. Uspokajała go także informacja o żonie i dwójce dzieci, którą posiadał Andrew, bo tak właśnie nazywał się ów mężczyzna.

07 czerwiec, 2014.

Posłał mały, dodający otuchy uśmiech Liamowi, który wyglądał nieco blado dzisiejszego dnia. A wszystko dlatego, że chłopak wreszcie zdecydował się powiedzieć o swoich planach pozostałym chłopakom i Zoey oczywiście.

Razem z Cheryl uzgodnili, że Liam przeniesie się do Los Angeles już podczas lata, zaraz po wizycie w Anglii podczas której zamierzał odwiedzić swoją rodzinę i przy okazji powiedzieć im o tym, co zamierza. Z tego co wiedział to również spędzało mu sen z powiek i wcale się nie dziwił. Czekało go naprawdę mnóstwo zmian, ale wiedział, że chłopak sobie poradzi. Zawsze doskonale sobie radził, nawet w trudnych sytuacjach, a ta właśnie taka była. Nie tylko dla niego samego, ale także dla Cheryl, która okazała się być świetną, wiedzącą czego od życia chce kobietą i nie mógł ukrywać tego, że dla ich szóstki to również była spora zmiana. Liam już nie będzie ratował ich tyłków i z pewnością odczują jego nieobecność. Prawdopodobnie będą za nim tęsknić bardziej niż sam aktualnie zdaje sobie z tego sprawę. Jak to mówią - docenisz, gdy stracisz. Oczywiście nie tracili go na zawsze. Mieli przecież telefony i inne rzeczy, które pomogą zostać im w stałym kontakcie, ale mimo wszystko - to już nie będzie to samo.

- Okej, więc.. - zaczął, nieco drżącym głosem - .. podjąłem pewną ważną dla mnie i podejrzewam, że również dla was decyzję.

- Liam prosto z mostu. - wtrącił mulat, który na ten moment wydawał się być rozbawiony postawą zestresowanego szatyna.

- Przenoszę się do Los Angeles.

To faktycznie było prosto z mostu. Tak bardzo prosto z mostu, że wszyscy zamarli, wpatrując się w Liama szeroko otwartymi oczami.

- Co? - wydukał Niall.

- Przenoszę się na trzeci rok do Los Angeles. - powtórzył. - Do Cheryl. I tak, jestem tego pewny, więc mam nadzieje, że zrozumiecie moją decyzję. Wyjeżdżam od razu po egzaminach. Najpierw do Anglii, potem do Kalifornii. - poinformował cicho, nie spuszczając wzroku z Zayna, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywał się w swoje kolana.

Wszyscy wyglądali co najmniej tak jakby Liam wyjeżdżał na koniec świata, jakby już nigdy więcej mieli go nie zobaczyć, czego nie do końca rozumiał. Owszem, to dla nich wszystkich nie była najlepsza informacja, ale ta pogrzebowa atmosfera była przesadą.

- Zayn.. - brązowe tęczówki niezmiennie i dość błagalnie wbijały się w mulata, który chwilę później zerwał się z kanapy i nim ktokolwiek zdążył interweniować, wbiegł po schodach.

Musiał przyznać, że nie do końca rozumiał całą sytuację. Ilość dramatyzmu zaskoczyła nawet jego. Nie spodziewał się, że chłopak zareaguje w ten sposób.

Musiał wkroczyć do akcji.

- Dajcie spokój. - odezwał się, podchodząc do stojącego po środku salonu, zagubionego szatyna. - Owszem, to dość szokujące, ale przecież znamy Liama, tak? On zawsze wie co robi i jeśli podjął taką decyzję to znaczy, że jest jej pewny. Dajmy mu żyć po swojemu, przecież będzie nas odwiedzał, prawda Payno?

Chłopak pokiwał głową, ale nie umknęło mu jego uciekające w kierunku schodów spojrzenie.

Westchnął, klepiąc go po ramieniu.

- Pójdę do niego.

Liam posłał mu słaby uśmiech, co uznał jako niemą zgodę, więc udał się na górę, od razu naciskając klamkę, która jednak nie ustąpiła.

- Zaynie. - zapukał. - To tylko ja, otwórz.

Nie usłyszał odpowiedzi, ani nawet kroków, które miałyby świadczyć o tym, że jednak mu otworzy.

- Zayn? - spróbował jeszcze raz.

Na nic.

Westchnął, przykładając czoło do drewnianych drzwi.

- On chce tylko być szczęśliwy, postaraj się go zrozumieć. - i z tymi słowami zostawił go samego.

Kiedy pojawił się w salonie, Liam prowadził rozmowę z Alexem, Zoey i Harrym, ale gdy tylko go zobaczył, przerwał, wbijając w niego pytające spojrzenie.

Uśmiechnął się smutno, kręcąc głową.

- Zamknął się w pokoju. - poinformował. - Najwyraźniej nie chce rozmawiać. - wzruszył ramionami, siadając na podłokietniku fotela na którym miejsce zajmował Harry.

- Może ja spróbuję? - zaproponował wracający z kuchni blondyn.

- Ciebie najprędzej do siebie dopuści. - stwierdził.

Niall był jego chłopakiem, więc liczył, że Zayn się złamie i z nim porozmawia, ale blondyn wrócił z powrotem w ciągu dwóch minut podobnie jak i on kręcąc głową.

- Nie odezwał się nawet słowem. - oznajmił. - Powinniśmy dać mu czas.

Pokiwał głową, bo innego wyjścia nie mieli. A właściwie mieli, ale nie uśmiechało mu się wyłamywanie drzwi. Zayn w końcu przecież będzie musiał wyjść do łazienki czy chociażby po coś do jedzenia, więc obstawiał, że Liamowi jeszcze dziś może udać się go złapać i zmusić do rozmowy. Niestety dobrze wiedział jak uparty potrafi być jego przyjaciel. Ale takie zachowanie zdecydowanie nie było u niego normalne. Zayn zawsze wolał zrobić awanturę niż wycofać się i zamknąć w pokoju. Musiało chodzić o coś, o czym nie wiedział. Ale o co?

16 czerwiec, 2014.

- Harry, masz egzamin o dziewiątej rano. - przypomniał, kiedy brunet już czwarty raz w tym tygodniu stroił się na swój występ, ale na te słowa wywrócił oczami. 

- Wrócę przed dziesiątą, więc jeszcze zdążę się pouczyć. - zapewnił, zapinając guziki koszuli. - Nie martw się. - schylił się, cmokając go krótko w usta.

Nie wiedział kiedy dokładnie stał się odpowiedzialniejszym studentem niż brunet i to trochę go niepokoiło. Harry coraz częściej występował w barze, a co za tym idzie kompletnie olewał naukę i nie miał pojęcia jakim cudem uda mu się zaliczyć egzaminy do których uczył się może godzinę w porywach do dwóch. I to nie tak, że szef chłopaka zmuszał go do dodatkowych występów, nie. Harry sam rwał się do tego, a Andrew było to na rękę, bo brunet każdego wieczoru przyciągał w tamto miejsce coraz większą publikę, a co za tym idzie - Andrew miał dwukrotnie, a może nawet i trzykrotnie lepszy utarg niż do tej pory. I to nie byłoby takie złe, gdyby faktycznie nie odłożył nauki na bok. I może gdyby miał dla niego troszkę więcej czasu.

Harry wyszedł, przedtem jeszcze raz powtarzając mu, że wróci najpóźniej o dziesiątej, a on opadł na poduszki, wpatrując się z grymasem na twarzy w sufit.

Występy Harry'ego, tłum jego wielbicielek, a także wielbicieli i ta cała sprawa z Liamem i Zaynem, który wciąż unikał szatyna jak ognia, a z nim nie chciał nawet rozmawiać na ten temat, nie ułatwiały mu skupienia się na egzaminach. Ostatnie dni były wręcz szalone i trudno było mu wygospodarować czas na naukę, więc zazwyczaj zarywał noce, ale wiedział, że w ten sposób nie pociągnie zbyt długo nawet jeśli był uparty. Chciał mieć już z głowy trzeci rok, bo wiedział, że ten ostatni, czwarty będzie o dużo łatwiejszy. Dlatego też nie rozumiał Harry'ego. Przecież im prędzej skończy studia tym lepiej. I nie miał znaczenia fakt, że to był dopiero jego pierwszy rok. Lepiej nie musieć go powtarzać.

Tak mocno zatracił się w notatkach i zbyt grubej książce, którą musiał chociaż przejrzeć, że nim się zorientował wybiła północ, co oznaczało, że Harry powinien wrócić dobre dwie godziny temu.

- Idiota. - syknął, przykładając telefon do ucha.

Nie odebrał.

Ani za pierwszym, ani za drugim, ani za piątym razem.

- No idiota. - powtórzył, kręcąc głową.

Nie pozostało mu nic innego jak wziąć prysznic i położyć się spać. On również miał egzamin i to o ósmej trzydzieści. I naprawdę, naprawdę miał ogromną nadzieje, że uda mu się go zdać za pierwszym razem. Nie zamierzał utrudniać sobie życia bardziej niż to konieczne.

Kiedy wyszedł z łazienki mniej więcej pół godziny później, Harry leżał na materacu. Wciąż miał na sobie ubranie i w dodatku swoim ciałem gniótł jego notatki, których wcześniej nie zdążył uprzątnąć.

- Jestem padnięty, Lou. - wymamrotał, spoglądając na niego z dołu z na w pół uchylonymi powiekami.

Prychnął pod nosem, wyciągając kartki spod jego ciała.

- Na własne życzenie. - mruknął. - Dziwię się, że nie zostałeś tam do rana, przesuń się.

Chłopak wykonał jego polecenie, turlając się na swoją stronę, przy ścianie.

- Było świetnie. - uśmiechnął się szeroko. - Żałuj, że Cię nie było. Dostałem co najmniej dwieście dolarów napiwku. - oświadczył. - Podoba mi się ten pomysł z rzucaniem banknotów na scenę i.. hm, zabiorę Cię do jakiejś super restauracji, co Ty na to?

- Wystarczy mi McDonald's.

- Oh, trochę luksusu nam nie zaszkodzi. - zaśmiał się.

- Wybacz, Harry, ale nie jestem specjalnie luksusowym chłopakiem. - westchnął. - Lepiej powiedz mi jak chcesz zdać egzamin skoro praktycznie się nie uczyłeś?

- A Ty znowu o tym. - wywrócił oczami. - Daj spokój, najwyżej go poprawię.

- Najwyżej. - prychnął, wślizgując się pod kołdrę. - Najwyżej nie spędzimy całych wakacji razem.

- Co?

- Jeśli nie zdasz, będziesz musiał wrócić tu końcówką sierpnia na poprawkę. - oświadczył, układając się plecami do niego. - Dobranoc.

W odpowiedzi usłyszał ciche przekleństwo, później lejącą się pod prysznicem wodę, a na koniec szelest kartek i kolejne przekleństwa. Miał ochotę roześmiać się w głos, ale nim to zrobił, zasnął, budząc się przez dzwoniący budzik.

Siódma trzydzieści nigdy nie była dobrą porą na pobudkę, ale akurat dziś nie mógł zignorować budzika, więc wyłączył go i ziewając, podniósł się do siadu.

Cały materac wyścielany był przez notatki Harry'ego, a sam chłopak spał z kilkoma na swojej piersi. Parsknął śmiechem na ten widok i nim zniknął w łazience, pozbierał papiery, układając je na kupce obok materaca.

Była ósma dziesięć, kiedy postanowił obudzić bruneta.

- Hazz. - szepnął, odgarniając z twarzy kilka zbłąkanych loczków. - Harry. - powiedział już głośniej uśmiechając się lekko na widok zmarszczonych brwi. - Hej. - pochylił się, składając delikatny pocałunek na jego ustach. - Masz egzamin za pięćdziesiąt minut. - poinformował, kiedy uchylił powieki, wpatrując się w niego zaspanym i nic nie rozumiejącym wzrokiem. - Uczyłeś się całą noc?

- Mm, tak? - wychrypiał. - Nie wiem, chyba zasnąłem w trakcie. - oznajmił, sięgając dłonią do kołnierzyka jego białej koszuli. - Wyglądasz seksownie. - wymruczał, przyciągając go do pocałunku.

- Harry. - parsknął, odsuwając się nieznacznie. - Muszę zaraz iść, zobaczymy się po Twoim egzaminie, tak?

- Może.. - przygryzł wargę - .. pójdziemy dziś na randkę?

- Może. - uśmiechnął się, jeszcze raz go całując. - Wymyśl coś.

- Zrobię to.

- Okej. - szepnął. - Idę.

- Powodzenia.

- Tobie też. - nie mógł się powstrzymać po raz kolejny dociskając do siebie ich usta. - Wstawaj już, bo zaśniesz.

- Mhm, pa.

- Do zobaczenia. - pożegnał się, wychodząc z pokoju.

Egzamin nie okazał się być tak trudny jak zapowiadał profesor, ale wiedział, że jeśli idzie zbyt łatwo, prawdopodobnie zrobił większość źle, dlatego nie cieszył się na zapas woląc poczekać na oficjalne wyniki.

- Payno! - krzyknął, widząc wychodzącego z sali na przeciwko Liama.

Wyglądał jak siedem, a może nawet osiem nieszczęść z podkrążonymi oczami, rozwianymi włosami i nieco pogniecioną koszulą.

- Cześć, Lou. - przywitał się, posyłając mu blady uśmiech.

- Egzaminy wykańczają, hm?

- Zayn wykańcza. - skrzywił się.

- Wciąż nie chce z Tobą rozmawiać. - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Ta, unika mnie jak ognia.

- Mnie też zbywa za każdym razem, gdy zaczynam ten temat. - westchnął. - Coś mi tu śmierdzi. - przyjrzał się uważnie chłopakowi, który od razu spuścił wzrok, drapiąc się nerwowo po karku.

Zdecydowanie coś mu nie grało.

- Jest może coś, o czym chcesz mi powiedzieć? - spytał delikatnie.

- Uh, wiesz co.. mam za godzinę kolejny egzamin, więc.. cóż, tak, muszę lecieć, cześć! - i tyle go widział.

Zmarszczył brwi, odprowadzając go wzrokiem. Teraz już był pewny, że jest coś o czym nie wie. Tyle, że to nie była jego sprawa, więc skoro sam nie chciał powiedzieć to nie zamierzał wyciągać tego siłą.

Dochodziła jedenasta, więc postanowił zaryzykować i udać się po Harry'ego licząc, że uda mu się go złapać pod salą. Brunet należał do tych osób, które podczas egzaminów siedzą do samego końca, a o ile się nie mylił - miał jeszcze dziesięć minut. Szczęście mu sprzyjało, bo po trzech minutach zobaczył go wychodzącego z sali wykładowej, obdarowując go szerokim uśmiechem.

- Co tu robisz? - zagaił, obejmując go ramieniem.

- Pomyślałem, że moglibyśmy pójść na lunch. - poinformował. - Jestem głodny. - wydął dolną wargę w którą Harry po chwili go ucałował.

- Więc chodźmy. - splótł razem ich palce, ruszając w kierunku wyjścia z budynku. - Myślałem o naszej randce.

- Mhm i co wymyśliłeś? - zainteresował się.

- Kino? - zaproponował.

- Nawet nie wiem co teraz grają. - skrzywił się. - Całe wieki nie byłem w kinie.

- Sprawdzałem i Szybcy i Wściekli 6 mogą Cię zainteresować.

- O cholera, nawet nie wiedziałem, że jeszcze to grają!

- Grają. - przytaknął.

- Ale Ty nie lubisz takich filmów. - jęknął.

- Daj spokój, potrafię docenić dobre kino akcji. - wywrócił oczami. - Seans z tego co pamiętam jest o szóstej.

- Więc idziemy. - postanowił radośnie. - Potem możemy wstąpić na sushi, hm?

- Nigdy nie odmawiam sushi. - wyszczerzył się.

Czas do seansu minął szybko, nawet zbyt szybko. Kiedy wrócili po lunchu w jednej z pobliskich knajpek do pokoju, zdążyli się trochę pouczyć, wziąć prysznic i już z powrotem wychodzili po drodze mijając się z biegnącym nie wiadomo gdzie Niallem, który wykrzyczał w ich stronę coś, co brzmiało 'wcale mnie tu nie widzieliście!'. Obaj wymienili jedynie krótkie spojrzenia, ale w żaden sposób tego nie skomentowali. Zdawali sobie sprawę, że blondyn bywał czasem naprawdę dziwny i prawdopodobnie znów coś nabroił. Jego przypuszczenia sprawdziły się, gdy dwie minuty później drogę zagrodził im wkurzony Zayn pytając czy przypadkiem nie widzieli Nialla. Mulat był wręcz wściekły, więc dla bezpieczeństwa blondyna - skłamali, że nikogo o tym imieniu wcale nie mijali. Musiało chodzić o coś poważnego skoro chłopak znalazł się w takim stanie, ciskając we wszystkich piorunami, ale teraz był czas tylko dla ich dwójki. Randka była priorytetem. Mogli się jedynie modlić, żeby Niall w tym czasie nie stracił życia.

Miejsca w ostatnim rzędzie zawsze czekały specjalnie na niego, a biorąc pod uwagę fakt, że film w kinach pojawił się dobre kilka miesięcy wcześniej, czekały tym bardziej. Nie było zbyt wiele osób na tym seansie, więc nie miał też za bardzo w kogo rzucać popcornem podczas trwających reklam. Rzucał więc w Harry'ego, który w końcu zdenerwował się na tyle, że postanowił go czymś zająć. Chłopak zaczął po prostu go całować aż zupełnie zapomniał o popcornie, a nawet i o tym, że znajdują się w kinie i zdecydowanie nie powinni pożerać swoich twarzy nawzajem.

Kiedy Harry wreszcie się odsunął, potrzebował dłuższej chwili, by pozbyć się czarnych plamek sprzed oczu, a gdy wreszcie mu się to udało, zaczął się film.

Musiało minąć trzy czwarte filmu, żeby zorientował się jak naturalne było trzymanie dłoni Harry'ego. Na tyle naturalne, że czasem unosił ją do swoich ust, całując krótko jej wierzch, co na dobrą sprawę zarejestrował dopiero po intensywnie obserwujących go zielonych tęczówkach. Nawet na niego nie patrząc uniósł kąciki ust, po chwili zostając obdarowanym mokrym buziakiem w policzek. Zachowywali się teraz jak typowa, przesłodzona para dlatego otarł policzek, krzywiąc się i wydał z siebie bezgłośne 'bleh'. Ale brunet i tak zaśmiał się cicho i powtórzył ten ruch, od razu potem wracając do oglądania filmu.

Za nim wyszli zdążyło się już ściemnić, a oni od razu postanowili udać się na sushi do typowo japońskiej restauracji siadając przy ladzie, gdzie ich zamówienia dopływały do nich niewielkim strumieniem wody wyrzeźbionym w blacie.

- Zdecydowanie powinniśmy bywać tu częściej. - stwierdził.

- W najbliższym czasie chyba nie będzie okazji. - skrzywił się. - Wyjeżdżamy za dziesięć dni, co swoją drogą sprawia, że robię się nerwowy. - westchnął. - Musisz jeszcze raz pokazać mi swoje rodzeństwo, nie chciałbym pomylić imienia żadnej z Twoich sióstr.

- Więc sprawdźmy Cię. - wyszczerzył się. - Najstarsza jest..

- Charlotte.

- Jeśli nazwiesz ją w ten sposób prawdopodobnie stracisz głowę. - zaśmiał się. - Nienawidzi swojego pełnego imienia.

- Więc.. Lottie?

Przytaknął.

- Lottie ma.. szesnaście lat, potem jest dwa lata od niej młodsza Fizzy i bliźniaczki.. - zmarszczył brwi - .. dziesięcioletnie Daisy i Phoebe. Jak do cholery mam je odróżnić? One są identyczne! - oburzył się.

- To nie takie trudne. - parsknął. - Ale jeśli będziesz miał z tym problem, przykleję im karteczki z imionami. - zacisnął usta, by na widok miny bruneta nie wybuchnąć śmiechem.

- A teraz Twoja mama urodzi kolejne bliźniaki.

- Tak jest, dziewczynkę i chłopca jeśli ginekolog się nie myli. - uśmiechnął się szeroko.

- Wreszcie będziesz miał brata, cieszysz się, hm?

Pokiwał entuzjastycznie głową.

- Już zwątpiłem, że to się stanie, ale jednak.

- Dobrze mieć taką dużą rodzinę. - stwierdził.

Wzruszył ramionami.

- To ma swoje plusy i minusy. Kiedyś okropnie działały mi na nerwy z tym swoim dziecięcym entuzjazmem do wszystkiego i niekończącą się energią, ale kiedy wyjechałem okazało się, że brakuje mi tych dzikich wrzasków i budzenia mnie o szóstej rano przez skaczące po mnie bliźniaczki. - uniósł kąciki ust, przypominając sobie te czasy. - Nawet jeśli chciałem je sprzedać.

- Co? - wypluł, krztusząc się własną śliną.

- Czasem były naprawdę irytujące. - westchnął. - Więc któregoś razu po tym, jak pomalowały mi ścianę szminką mamy, pojechałem na targ pytając wszystkich napotkanych ludzi czy przypadkiem nie chcieliby tanio kupić identycznych bliźniaczek. - parsknął, zaraz jednak się krzywiąc. - Kiedy mama się o tym dowiedziała, zrobiła mi taką awanturę, że już nigdy nie przyszło mi na myśl, żeby próbować sprzedać swoje siostry.

- O mój Boże, jesteś okropny. - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Ja też ciągle kłóciłem się z Gemmą, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, by ją sprzedawać.

- Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że mam cztery siostry, co oznacza, że miałem cztery razy gorzej niż Ty. - wyszczerzył się.

- Niech Ci będzie. - wywrócił oczami, spoglądając gdzieś nad jego ramieniem. - Ale mam nadzieje, że mnie nie będziesz próbował sprzedać.

- Czas pokaże. - puścił mu oczko, odwracając się, by zobaczyć co tak zainteresowało bruneta, którego wzrok cały czas uciekał gdzieś w tamtym kierunku.

Przy jednym ze stolików młody chłopak namawiał jakąś parę na kupno jednej z róż, które trzymał w ramionach.

Ponownie przeniósł wzrok na Harry'ego, który wciąż obserwował poczynania chłopaka. Westchnął, bo to było tak oczywiste.

Bez słowa zeskoczył ze swojego stołka, ruszając w tamtym kierunku.

- Cześć. - przywitał się. - Po ile sztuka?

- Pięć dolarów. - oświadczył z wpływającym na usta szerokim uśmiechem.

Pięć dolarów za jedną czerwoną różę to zdzierstwo, ale jako, że czuł na swoich plecach spojrzenie zielonych tęczówek, wyjął portfel, wręczając blondynowi pięć cholernych dolarów i przejmując całkiem sporych rozmiarów różę, podziękował i wrócił do Harry'ego.

- Nie musiałeś..

Wywrócił oczami.

- Oh, nie udawaj, że nie chciałeś. - parsknął, wręczając mu różę w bonusie cmokając krótko pulchne usta teraz rozciągnięte w uśmiechu.

- Dziękuję. - przygryzł wargę, wciskając nos w czerwone płatki.

Pokręcił głową, śmiejąc się cicho.

Jedna róża, a tyle radości.

- Nie wiem jakim cudem, ale jesteś jedynym chłopakiem, który z tymi wszystkimi kwiecistymi rzeczami wygląda cholernie dobrze. - westchnął. - Poczekaj tutaj, pójdę zapłacić.

- Nie. - zatrzymał go, zaciskając palce wokół nadgarstka. - Zapłaciłeś za bilety, więc teraz ja zapłacę za jedzenie.

- Daj spokój, to przecież.. - został uciszony ustami bruneta i za nim się zorientował, chłopak już był przy kasie, cały czas z dumą dzierżąc w dłoni swoją różę.

I nie mógł się nie uśmiechnąć.

- Powinniśmy zajść do bractwa sprawdzić czy wszystko tam w porządku? - zapytał, kiedy zmierzali w stronę kampusu.

- Lepiej to zróbmy. - pokiwał głową.

Bractwo świeciło pustkami. W salonie nie było żywej ani nawet umarłej - Niall - duszy, co było już wystarczająco dziwne, więc obaj wbiegli po schodach, próbując dostać się do zamkniętego pokoju mulata.

- Zayn, wiem, że tam jesteś. Otwieraj. - powtórzył po raz szósty, a może szesnasty. Powoli tracił rachubę. - Zadzwoń do Nialla, a ja idę do Payne. - zwrócił się do stojącego obok bruneta i wymijając go, ruszył na koniec korytarza tam, gdzie swój pokój miał Liam.

Drzwi były uchylone, więc zajrzał do środka widząc szatyna siedzącego na łóżku obok w połowie wypełnionej walizki, co było zrozumiałe jako, że wyjeżdżał już za kilka dni. Nie zrozumiałe było jednak to, że jego ramiona były przygarbione, a twarz chował w swoich dłoniach.

Rozejrzał się po wnętrzu, orientując, że wszystkie półki świeciły pustkami, a szafa była już w połowie opróżniona. Nieprzyjemne dreszcze przebiegły przez jego ciało, a żołądek zacisnął się w ciasny supeł. Chyba dopiero teraz docierało do niego, że Liam naprawdę znikał z ich życia. A przynajmniej poniekąd znikał.

- Liam? - odezwał się wreszcie, wchodząc do środka.

Chłopak poderwał głowę, spoglądając na niego zmęczonymi i nieco przekrwionymi oczami.

- Cześć, Lou. - przywitał się, pocierając swoje uda.

- Stało się coś? - zapytał niepewnie, siadając na podłodze, tuż przy jego nogach. - Zayn był wściekły kilka godzin temu, wiesz coś o tym?

- Taa. - westchnął, przeczesując zmierzwione włosy. - Niall najwyraźniej miał już dość zachowania Zayna, więc postanowił zamknąć nas w jednym pokoju, żebyśmy wreszcie ze sobą porozmawiali, ale.. cóż, nie wyszło najlepiej.

- Nie chciał rozmawiać? - dopytał.

Pokręcił głową, uśmiechając się smutno.

- Wolał wezwać kogoś, kto podstawił pod balkon drabinę zamiast przebywać ze mną w jednym pokoju. - wyjaśnił. - Zakładam, że był wściekły na Nialla za to, że zamknął nas w pokoju.

- To wszystko jest popieprzone. - stwierdził. - Takie zachowanie nie jest do niego podobne.

- Niall żyje i jest u siebie. - oznajmił brunet, wchodząc do pokoju. Zatrzymał się w pół kroku, z małym grymasem rozglądając po wnętrzu, a w końcu usiadł na łóżku obok Liama.

- Wszystko z nim dobrze?

- Pokłócił się z Zaynem, ale po za tym chyba tak. - kiwnął głową.

- Dobrze. - westchnął, ponownie spoglądając na przybitego Liama, który chwilę później wyszedł na balkon zapalić papierosa. - Coś jest na rzeczy. - oznajmił cicho, by szatyn nie mógł go usłyszeć.

- Co masz na myśli? - zmarszczył brwi.

- Zayn nie zachowywałby się w ten sposób. - poinformował. - To nie w jego stylu, chyba, że.. miałby jakiś powód, a umówmy się, że sam fakt, że Liam wyjeżdża nie jest powodem, by odstawiał taki cyrk.

- Obawiam się, że nic z tym nie zrobimy.

Pokiwał głową, bo i on zdawał sobie z tego sprawę. Skoro do tej pory nie udało mu się dotrzeć do Zayna nie sądził, by w ogóle się udało.

- Chcesz żebyśmy pomogli Ci z tym pakowaniem? - zagaił do szatyna, kiedy ten wrócił do pokoju.

- Nie, dzięki. - pokręcił głową. - Poradzę sobie. - zapewnił.

- Okej. - westchnął, podnosząc się z podłogi. - Zadzwoń, gdybyś jednak potrzebował pomocy. - poprosił. - W czymkolwiek. - dodał, za nim oboje opuścili pokój. 

Od autorki: No to został nam ostatni rozdział.. 

Okej, nie będę was dłużej torturowała.

Kolejny rozdział nie będzie końcem tej historii. Będzie jedynie końcem pierwszej części. ;) 

Nie wierzę, że nikt się nie domyślił! 

Nie zamierzam też robić dłuższej przerwy między pierwszą, a drugą częścią, bo ta jest już skończona i grzecznie czeka na publikacje. Dlatego po wrzuceniu ostatniego rozdziału w czwartek, pierwszy rozdział drugiej części pojawi się już w poniedziałek. ;) 

Więcej informacji w czwartek. 

Mam nadzieje, że się cieszycie! 

Continue Reading

You'll Also Like

8.9K 608 32
Tajemnice łączą się z cierpieniem, a cierpienie łączy się z miłością. Trzeba tylko rozsądnie wybrać, a czy to przypadkiem nie jest najtrudniejsze? Ab...
174K 10.3K 39
Harry Styles i Louis Tomlinson są w jednej klasie od lat. Harry należy do najlepszych uczniów w szkole, a Louis wręcz przeciwnie. Oboje unikają siebi...
18.3K 1.5K 18
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
19.1K 3.3K 21
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...