Zwycięskie Przywileje

By Antytosiek

28.3K 3.2K 1.5K

[Trzecia i ostatnia część "Ślizgońskich Praw"] "Muszę przyznać, że to zwyciestwo ma cierpki smak porażki, ale... More

istotna informacja!
~Prolog~
~1~ Przywilej spokoju
~2~ Przywilej odosobnienia
~3~ Przywilej zapomnienia
~4~ Przywilej posiadania autorytetu
~5~ Przywilej posiadania kontaktów
~6~ Przywilej życia
~7~ Przywilej ucieczki
~8~ Przywilej rozmowy
~9~ Przywilej głosu
~Epilog~
~Posłowie~

~10~ Przywilej wolności

1.2K 179 172
By Antytosiek

_________________________________
i kie­dy cia­ła nie zna­la­zł­szy nic,
od sie­bie od­su­wa­ją się roz­cza­ro­wa­ne;
i kie­dy lu­dzie, co się nie­na­wi­dzą,
spać mu­szą ra­zem - bar­dziej jesz­cze sami:

sa­mot­ność pły­nie ca­ły­mi rze­ka­mi.
_________________________________


Piętnaście lat to piekielnie dużo czasu, pomyślał Draco, patrząc tępo w ścianę swojej celi w Azkabanie. Mijał dopiero trzeci dzień, a on już miał zupełnie dość. Kiedy wyjdzie, będzie miał około trzydziestu czterech lat, więc może nie straci w więzieniu całej młodości, ale... Co mu z tego? Świat będzie wtedy zupełnie inny, całkowicie obcy i zapewne jeszcze bardziej nieprzyjazny, niż teraz.

A on? Ludzie będą patrzyli na niego wilkiem. Zawsze będzie odstawał.

Zasłużył sobie na to? Na pewno nie! Czym niby!? Przecież odkupił swoje winy! Pomógł w pokonaniu Lorda Voldemorta — opłacił to wielkim bólem. Jego grzechy były już zmyte! Jakim prawem go tu wsadzili!?

Nienawidził ich wszystkich. Na Merlina, jak on ich nienawidził. To przecież nie jego problem, że ten durny motłoch zwany opinią publiczną za nim nie przepada. To, że stracili bliskich — nawet, jeżeli to on ich zabił — to już wszystko było skończone! Dlaczego nie dawali mu spokojnie żyć!? Dlaczego chcieli, by odpowiadał za coś, co już go nie dotyczyło!?

Zupełnie ich nie rozumiał. Zresztą, nawet nie chciał. Zazdrościł im wolności i tego, że dostali po wojnie szansę na prowadzenie normalnego życia: posiadali głos, magię, zapewne pieniądze też i nie siedzieli w więzieniu.

Dlaczego los się tak na niego uwziął!? Przecież on nie wybrał sobie rodziny, w której się urodził! Nie wybrał zostania śmierciożercą! Taka Hermiona Granger to miała dobrze — nawet gdyby chciała przystąpić do Czarnego Pana, to by nie mogła, bo była szlamą! Była skazana na bycie po dobrej stronie! Harry tak samo — Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać usiłował go cały czas zabić, Potter musiał z nim walczyć. Nawet cholerni Weasleyowie byli odpowiednio ustawieni! A on!? Cały świat sprzysiągł się przeciw niemu! I czym on zawinił, oprócz urodzenia się!? Nie mieli prawa skazywać go na cholerne piętnaście lat!

W dodatku jakąś głupia strażniczka jakby na złość przejeżdżała swoją różdżką o kraty jego celi, powodując niewyobrażalny hałas. Co ona sobie w ogóle myślała!? Gdyby mógł, wyrwałby jej tę różdżkę i wyłupił jej nią oczy, ale gdy pierwszego dnia spróbował to zrobić, dostał Drętwotą prosto w pierś i leżał nieruchomo przez najbliższe pół godziny na środku celi, a ona jak na złość przechodziła obok jego drzwi dwa razy częściej, niż wcześniej. Miał ochotę ją zamordować.

Trzy dni! Cholerne trzy dni, a on wariował jak ostatni kretyn!

Ciekawe, jak jest teraz na wolności? Co robią jego znajomi? Poznają go w ogóle jak wyjdzie? Nie będzie ich widział tyle lat! Czy Potter zastanawia się teraz, jak go stąd wyciągnąć? Myśli o nim w ogóle? Martwi się? A co, jak zacznie inne życie? Jak go opuści? A może właśnie to powinien zrobić, zamiast rezygnować całkowicie z życia uczuciowego i czekać na niego piętnaście lat? Może Draco nie powinien go dla siebie zatrzymywać?

Mimo wszystko miał nadzieję, że ktoś mu pomoże, odwoła się od wyroku. Przecież proces był nieprawidłowy! Draco nie mógł spędzić tu piętnastu lat! Niech ktoś coś zrobi, nie musi nawet teraz! Niech poczeka na zmianę władzy, to jeszcze tylko cztery lata, ale nich nie skazuje go na piętnaście!

Mimo tych wszystkich przeżyć, jakich doświadczył na wolności, musiał przyznać, że życie w Azkabanie zdawało mu się być gorsze i przypominało raczej śmierć: godziny zlewały się ze sobą, on tracił poczucie czasu, siebie i swojego ciała i egzystował z dnia na dzień, bez żadnych planów. I przerażało go, że spędzi tu tyle lat, że gdy w końcu wejdzie z powrotem wśród zwykłych ludzi i będzie musiał normalnie żyć, nie będzie w stanie, bo jego psychika będzie już zbyt zniszczona.

Ale... w końcu po każdej nocy nadchodzi dzień, prawda?

~•~

Piętnaście lat to piekielnie dużo czasu, pomyślał Draco, patrząc że znużeniem w ścianę swojej celi w Azkabanie. Zostało mu jeszcze trzy dni, ale on już nie wytrzymywał tego czekania. Miał trzydzieści cztery lata, z których piętnaście spędził tutaj: w małym pomieszczeniu o kamiennych ścianach, z zakratowanym okienkiem, z którego rozpościerał się widok na resztę zamku. Był jeszcze dość młody, choć czuł się już nieco jak stuletni starzec: mała ilość ruchu w tygodniu i nikłe relacje międzyludzkie odcisnęły na nim swoje piętno.

Nie zawsze był w celi sam: była dwuosobowa. Przez łącznie jedenaście lat miał różnych współlokatorów: zazwyczaj byłych śmierciożerców, skądinąd często bardzo inteligentnych, wykształconych ludzi. Oczywiście, trafiło się parę mętów, prezentujących sobą całkowite dno intelektualne, ale nie siedzieli z nim w celi jakoś szczególnie długo — raptem parę tygodni lub miesięcy. Strażnicy zawsze prędko ich przenosili Merlin wie gdzie, jakby zdawali sobie sprawę, że wsadzenie do jednego pomieszczenia dwóch tak różnych osobowości może nie być najlepszym pomysłem.

Gdy wyjdzie, świat będzie zupełnie inny, całkowicie obcy i być może jeszcze bardziej nieprzyjazny, niż przed jego trafieniem tutaj.

A on? Ludzie będą patrzyli na niego wilkiem. Zawsze będzie odstawał.

Zasłużył sobie na to? Jak w ogóle można sprecyzować, że ktoś sobie na coś zasłużył? Jak to zmierzyć? Jak to określić? Jakie kryteria przyjąć?

Zawsze wydawało się mu, że intuicyjnie czuje, jaką cenę kto powinien zapłacić za wyrządzone przez siebie zło, ale paradoksalnie, im starszy był, tym bardziej zacierały mu się granice. Nie widział już czerni i bieli, raczej szerokie spektrum szarości. Siedział tu już tyle lat i spotkał tylu ludzi, że nie do końca był w stanie określić, czy faktycznie człowiek jest w stanie dobrać innemu odpowiednią karę i czy przede wszystkim ma do tego prawo. Wszystkie przypadki, z jakimi się stykał, były przypadkami bardzo indywidualnymi, motywowanymi czymś i im bardziej Draco się w nie wgłębiał, tym mniej był przekonany, że dana osoba zasługiwała na tak wysoką lub tak niską karę, jaką finalnie otrzymała. Przypuszczał, że w znacznej mierze jest to kwestia tego, że w końcu — z braku zajęcia — zaczął zajmować się próbami zrozumienia innych. Z początku jedynie zimno analizował, ale z czasem dołączyła się do tego także empatia i z każdym rokiem był mniej skory do oceniania.

Nie sądził też, żeby to była szczególnie dobra postawa: wpadał w pułapkę usprawiedliwania, a nie jedynie rozumienia czyichś czynów, ale chyba był już po prostu zbyt zmęczony sądzeniem czegokolwiek, bo to by oznaczało, że musiałby tych ludzi w pewien sposób znienawidzić, a choć w Azkabanie po wojnie nie było już dementorów, to on miał serdecznie dość negatywnych emocji, z którymi czasem ledwie sobie radził.

Zaprzyjaźnił się o dziwo z kilkoma strażnikami: czasami podrzucali mu aktualne gazety lub opowiadali o swoich rodzinach czy pracy, żeby następnego dnia przemycić kawałek tortu urodzinowego jednego ze swoich dzieci. To chyba oni dawali mu nikłą nadzieję na w miarę normalne życie: byli zwykłymi ludźmi, nie recydywistami, a traktowali go jak równego sobie. Było oczywiście paru takich, którzy szczerze nim pogardzali, ale znajdowali się w mniejszości i zazwyczaj nic do niego nie mówili, jedynie ciskali gromy z oczu, gdy musieli zajrzeć do jego celi. Draco zazwyczaj udawał, że tego nie zauważa, albo kpiąco unosił jedną brew.

Do niektórych zwyczajnie nie dało się dotrzeć i jedną z takich osób była przechadzająca się aktualnie po korytarzu strażniczka, niby przypadkiem zahaczająca swoją różdżką o kraty jego celi i powodując tym nieprzyjemny odgłos. Na początku swojego pobytu w Azkabanie Draco miał ochotę wydrapać sobie uszy, słysząc ten dźwięk, a ludzi pokroju tej kobiety niepomiernie to bawiło, więc starali się zrobić jeszcze więcej hałasu. Teraz Malfoy nie dawał po sobie poznać, że to go rusza: prawdę mówiąc, przyzwyczaił się już do tego na tyle, aby nie zwracać na to większej uwagi.

Gdyby nie był tak rozemocjonowany, zapewne by już spał, niezależnie od hałasu. Aktualnie niestety nie był w stanie zmrużyć oczu.

Trzy dni! Cholerne trzy dni, a on wariował jak ostatni kretyn!

Ciekawe, jak jest teraz na wolności? Ludzie bardzo się zmienili? A jego znajomi? Poznają go w ogóle? Nie widział ich od tylu lat... Czy Potter jeszcze w ogóle go pamięta? Nie widział go całe trzynaście lat! Ciekawe, czy wciąż czasami o nim myśli... Draco coś słyszał o tym, że Wybraniec ostatnio rozwiódł się że swoją drugą żoną, więc jego życie uczuciowe było chyba dość burzliwie. I ta trójka dzieci! Malfoy prawie parsknął śmiechem, gdy jeden ze strażników podał mu ich imiona: Ginny, Neville i Albus Severus. Jak można nazwać dziecko Albus Severus? Czy ten Potter całkowicie oszalał?

Cóż, może gdyby Draco po dwóch latach odsiadki nie kazał mu się wynosić ze swojego życia, to być może by wiedział, czy ze zdrowiem psychicznym Wybrańca jest wszystko w porządku. Nie chciał go jednak przy sobie trzymać. Harry zasługiwał na normalność, a z chłopakiem w Azkabanie raczej nie było to możliwe. W dodatku Malfoy miał serdecznie dość jego opowiadań o tym, co aktualnie działo się na wolności. Z perspektywy czasu sądził, że gdyby Potter przyszedł do niego jeszcze raz z takimi rewelacjami, to on, Draco, chybaby zwariował i musiano by przenieść go z Azkabanu do Świętego Munga.

Mimo tych wszystkich osób, jakie poznał w trakcie kary, musiał przyznać, że życie w Azkabanie bardziej przypominało śmierć: dni zlewały się ze sobą, on tracił poczucie czasu, siebie i swojego ciała i egzystował z dnia na dzień, bez żadnych planów. I przerażało go, że po tylu latach w końcu wejdzie z powrotem wśród zwykłych ludzi i zacznie normalnie żyć.

Ale w końcu po każdej nocy nadchodzi dzień, prawda?

______________________________
Rainer Maria Rilke, Samotność

Continue Reading

You'll Also Like

24.1K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
132K 6.8K 77
𝕲dzie Thomas pisze na instagramie do swojego idola aż ten mu w końcu odpisze czyli witam w niezbyt normalnym świece Thomasa Sangstera. ᴜᴡᴀɢɪ opowiad...
38.9K 2.1K 130
Witajcie czarodzieje i mugole ! Są to talksy o huncwotach oraz innych postaciach Wizard World. Miłego czytania! :)
11.6K 788 21
W 2005 roku Harry Potter, odnajduję swój stary pamiętnik jeszcze za czasów nauki w Hogwarcie. Podczas lektury, Harry, przypomina sobie te dobre i złe...