~1~ Przywilej spokoju

3.2K 384 118
                                    

_______________________________
Więc pokochałeś kruche, ciepłe ciało, które się w formach słowiczych ustało,
jak mleko płynie w szklanym smukłym dzbanie,
skrzypiec ma smutek i roślin śpiewanie.
Więc pokochałeś je.
____________________________

Harry Potter zamknął drzwi.

Harry Potter, zbawca czarodziejskiego świata, zamknął drzwi, ogradzając się od tegoż właśnie świata i z ulgą powitał prawie-że-domową atmosferę małego, dusznego mieszkanka na czwartym piętrze starego budynku.

— Cześć, Draco — rzucił miękko, jednak odpowiedziała mu cisza. Zawsze odpowiadała mu cisza. Z przyzwyczajenia jednak oczekiwał przez chwilę odpowiedzi, zanim nie orientował się, że jej nie otrzyma.

Draco wyłaniał się z pokoju dopiero po kilkudziesięciu sekundach, jakby specjalnie czekał na moment, w którym Harry zdąży już osadzić swój umysł w nowej, przykrej rzeczywistości, i w milczeniu kiwał doń głową, z niepokojem wypatrując jakichkolwiek oznak, że stało się coś złego.

Nie znajdował ich, więc jego ramiona rozluźniały się (do tego czasu nawet nie zdawał sobie sprawy, jak spięty był), a on sam kierował się do malutkiej kuchni, gdzie nastawiał wodę na herbatę.

"Co u ciebie?"

"Jak ci minął dzień?"

"Wszystko w porządku?"

"Dobrze cię widzieć"

"Kocham cię"

"Uwierzysz, że ten babsztyl spod szóstki znów wydzierał się na swojego męża? Merlinie, ci mugole doprowadzą mnie do szewskiej pasji!"

"Hej, do czego służy ten dziwny przedmiot, który znalazłem w kartonie z rzeczami poprzednich właścicieli?"

"Harry, serio, wracaj wcześniej, niepokoję się, gdy tak długo cię nie ma."

Mniej więcej to zawsze mówiłby Harry'emu Draco, gdyby był w stanie. Mniej więcej tyle rzeczy zdążyłby mu przekazać, zanim zagłuszyłby go gwizd czajnika i kotłowanie się wrzącej wody w blaszanym naczyniu.

Harry oczywiście udawałby, że słucha i potakiwał, będąc myślami gdzieś zupełnie indziej, duchem obecny w zatłoczonym holu Ministerstwa Magii, rozstrząsając, jak pomóc w odbudowie świata. Draco z kolei niby przypadkiem nie zauważałby nierozgarnięcia mężczyzny i mówił dalej, zupełnie bez sensu, plotąc trzy po trzy, byle tylko zapełnić czymś ciszę.

Ale tak nie było i jedyną wiadomością od Malfoya do Pottera było milczenie, świadczące o znużeniu zgarbione plecy blondyna, gdy ten pochylał się nad czajnikiem i niemalże chłodna, prawie że obojętna czułość w spojrzeniu, gdy podawał brunetowi kubek. Zyskiwał tym całkowitą uwagę Harry'ego, pochłaniającego każdy jego ruch, wpatrzonego w niego jak w obrazek.

Jakoś... jakoś żyli w tej ciszy, otuleni milczeniem. Draco nie mówił wcale, a Harry niewiele, nie widząc takiej potrzeby. Och, owszem, czasem zdarzyło mu się opowiedzieć o triumfie Ministerstwa lub wyjątkowo błyskotliwej ustawie czy akcji aurorów (Draco zawsze wtedy udawał, że nie wie tego wszystkiego z pojawiających się w zastraszającym tempie plotek), jednak takich sytuacji było mało: po wojnie nadszedł kryzys, w Ministerstwie panował chaos, a aurorzy nie byli w stanie poradzić sobie z zamachami przeprowadzanymi przez ocalałych śmierciożerców.

— Nadal nie znaleziono Alvy.

Zdecydowanie dobra informacja. Kącik ust Dracona drgnął, jakby w zapowiedzi uśmiechu, który nie nadszedł.

Alva zniknął na chwilę po tym, jak pomógł wyprowadzić Malfoya z Rezydencji i od tego czasu widniał w gazetach jako poszukiwany.

Poszukiwany zbrodniarz wojenny, gwoli ścisłości. Przewidziano dla niego dwadzieścia pięć lat więzienia, wyszedłby więc jako czterdziestolatek, ze spaczoną psychiką, brakiem rodziny i środków do życia, nie mając nawet podstawowego wyszktałcenia.

Zwycięskie PrzywilejeWhere stories live. Discover now