*zawieszone* "Cas?" | DESTIEL...

By krushnicbae

463 68 30

Druga część jednej z moich książek "Dean?" More

I
II
III
V

IV

83 11 8
By krushnicbae

< +18 >

Dean przebudził się i przetarł swoją twarz dłońmi. Jego zarost był znacznie dłuższy niż zwykle, ale nie miał ochoty się golić, ot co, zwyczajnie mu się nie chciało. Nie było obok jego anioła, zatem od razu zmarszczył brwi. Miał nadzieję, że nie próbował robić mu śniadania, ostatnio skończyło się to małym pożarem w kuchni i zakupem nowego prochowca.

Podniósł się i przeciągnął, kilka kości nieprzyjemnie zachrzęściło. Starzał się. Czuł to i widział za każdym razem gdy zerkał do lustra. Wciągnął na siebie szlafrok, gdy na jego piegowatej skórze pojawiła się gęsia skórka, spowodowana chłodem panującym w bunkrze.

Nie lubił zimna. Jedyne dobre zimno, jakie uznawał, to piwo prosto z lodówki. Nasunął na stopy kapcie i poszedł do kuchni.

- Cześć - przywitał Sama i Casa, siedzących przy stole. Wyglądali na zdenerwowanych - Co tam?

Nalał sobie kawy do kubka i napił.

- Dean... Tylko nie bądź zły - jego anioł się odezwał. Zielonooki pokręcił głową i zacisnął usta. Zrozumiał, że prawdopodobnie poruszą jakiś bardzo istotny temat.

- Jack sprowadził Gabriela - oznajmił Sam.

- Przecież on nie żyje, Sammy - parsknął i przyglądał się im jeszcze chwilę - Czekaj, mówisz serio?

Jack nieśmiało wychylił się zza progu kuchni i wszedł do niej.

- Usłyszałem po prostu krzyk pewnej nocy. Nie wiedziałem na początku, że to Gabriel. Błagał o pomoc. Chciałem...

- Gdzie on jest? - łowca od razu zapytał.

- ...Coś było z nim nie Tak, Dean - oznajmił Sammy -ktoś go musiał torturować. Nie wiem.. on wyglądał... Miał zaszyte usta, rozumiesz? Jest cały w ranach i bliznach.

Starszy brat zauważył dziwne zmartwienie, gdy młodszy mu przedstawił sytuację.

- Gdzie teraz jest? - spojrzał na Castiela.

- Śpi - oświadczył i łapiąc go za dłoń, przeniósł do pokoju, gdzie Gabriel wciąż spał. Nie spodziewał się takiego widoku. Zielonooki westchnął, nie mógł dłużej patrzeć, ponieważ wyobrażał sobie, że to zawsze mógł być Cas. Pozwolili mu spać dalej, wracając do kuchni. Dean podszedł do Jacka, który bawił się palcami.

- Skąd go sprowadziłeś?

- Nie wiem. To miejsce... było po prostu nieczyste. Chciałem mu pomóc.

Łowca zrezygnowany pokręcił głową. Ten chłopak był tak niesamowicie nierozważny i lekkomyślny.

- Jack, do cholery, nie możesz tak robić. Skoro zabrałeś go od kogoś, kto był na tyle silny, by pojmać pieprzonego archanioła, to możemy mieć nieźle przejebane - nie przebierał w słowach.

- Dean, on żałuje swojej lekkomyślności - Cas próbował go udobruchać.

- Zbadamy sprawę, teraz przynajmniej mamy kogoś silnego po naszej stronie - dodał Sam.

Starszy łowca pokręcił głową i wyszedł z kuchni, nie dowierzając, że oni wszyscy zachowywali się tak bezmyślnie. Niesamowicie! Gabriel, za którym też specjalnie nie przepadał pojawił się w jego domu! Ciekawe kogo jeszcze tutaj sprowadzą? Nie, Dean Winchester nie będzie słuchał tych idiotyzmów.

Głodny i wkurzony wrócił do swojego pokoju.

Nie lubił Jacka. Ciężko mu z tym było i nie chciał tego przyznawać przez Castielem. Nie chciał by było mu przykro z tego powodu, ale wiedział, że to widać.

Siedział na łóżku dobre kilka minut, zastanawiając się nad tym wszystkim.

- Dean - anioł przeniósł się do jego pokoju z małym pakunkiem w ręku. Była to papierowa torba -przyniosłem Ci kurczaka i frytki z KFS.

- To jest KFC z "c" na końcu, Cas - parsknął, biorąc od razu torbę i zaczął jeść. Umiał go przekupić.

Niebieskooki mu się przyglądał wiedział, że Jack nie jest mu bliski. Postanowił zacząć rozmowę dopiero, gdy Dean się naje.

-Dobra. Mów co masz mówić - zaczął zielonooki. Wiedział już o co chodzi. Spojrzał w jego oczy.

- Przestań Dean. Ta sytuacja w kuchni... trochę przesadziłeś. Nie z takimi rzeczami sobie radziliśmy. Pamiętasz apokalipsę na przykład? Damy radę.

- Może masz rację - przyznał ostatecznie - ale na cholerę mi archanioł w jednym budynku z nefilimem i aniołem? Brakuje tylko Maryi i Józefa w stajence. No, i trzech królów...

Wziął głęboki oddech i po prostu pocałował łowcę. Znał doskonale Biblię, więc nie potrzebował przypomnienia. Był ostatnio trochę nerwowy, a Cas dopiero teraz zatrybił, że może to frustracja seksualna ogarnęła Deana.
On nie miał siły się opierać. Odwzajemnił pocałunek wzdychając w usta anioła. Uniósł dłoń i objął szorstki policzek. Rzeczywiście ostatnio był nerwowy.

Cas zsunął że swoich ramion płaszcz i wcisnął się na kolana Deana. Rozbawiło go to trochę, ale zaraz objął mężczyznę, przyciskając bardziej do siebie. Potrzebował tego.

Dłonie zawędrowały na jego biodra, gdzie chwycił koszulę i zaczął wysuwać ją z garniturowych spodni. Aniołowi się to spodobało. Pociągnął wargę Deana w swoją stronę, w zamian usłyszał sapnięcie. Uśmiechnął się nieco. Czuł, że łowca się rozluźnia, wtedy złapał go za kark i znacznie pogłębił pocałunek. Z karku przeniośł dłonie na tors swojego chłopaka i zaczął odpinać te małe przeklęte guziczki od białej koszuli. Pomyślał, że Castiel nosi zdecydowanie zbyt wiele warstw ubrań i to skomplikowanych do zdjęcia. Całe szczęście miał zwinne palce, a koszula po chwili znalazła się na podłodze. W końcu mógł dotknąć jego skóry.

Anioł nie pozostał mu dłużny i złapał go za górną część szlafroku, ciągnąc za rękawy. Odkrył jego piegowate ramiona i nie mógł się powstrzymać od pocałowania ich. Cas bardzo lubił te małe kropeczki, w których Dean był po prostu skąpany. Uważał je za piękne, choć ich właściciel nie darzył ich jakimikolwiek uczuciami. Następnie ucałował jego szyję i podgryzł ucho, aż zielonooki po prostu zachichotał.

- Lubię Cię takiego, Dean - wyszeptał i spojrzał w jego oczy.

- Jakiego? - zapytał, dotykając z czułością jego policzka.

- Hm... takiego beztroskiego - wyjaśnił - Lubię słyszeć Twój chichot.

Przygryzł wargę i zerknął krótko na jego usta.

- Zbyt męsko to nie brzmi.

- Nie musi. Jesteś wtedy bardzo autentyczny - przyznał i bez zastanowienia znów go pocałował.

Dean chwycił go i przewrócił w taki sposób, że Cas teraz leżał na jego łóżko. Górował nad nim, szczerząc się.

- Zrobimy to? - anioł cicho zapytał, dotykając jego ramienia.

- Cas, proszę, nie pytaj mnie o takie rzeczy. Jeśli masz na coś ochotę to po prostu to rób.

- Ale Ty również powinieneś tego chcieć... -zmarszczył brwi i nieco się zmieszał.

Miał ochotę wywrócić oczami, ale wiedział, że to może urazić jego ukochanego.

- Pragnę tego.

A to ucieszyło go i od razu przyciągnął mężczyznę do pocałunku za kark. Dean sięgnął dłonią do jego spodni. Naprawdę, po co on nosił tyle tych ubrań? Musiał się nieco odsunąć, by odpiąć pasek. Wtedy Cas pociągnął mocno za sznur od szlafroka i pozbył się go. Czas się zatrzymał.

* * *

Samuel wciąż czuwał przy śpiącym Gabrielu. Przyglądał się mu. Prawie spadł z krzesła, gdy złotooki się poruszył.

- Gabe?

Mężczyzna zerknął na łowcę, który siedział przy łóżku. Usiadł, choć z wielkim trudem. Rozejrzał się.

- Mogę... wody? - zapytał słabym głosem.

Sam od razu pobiegł do kuchni po butelkę wody. Przyniósł ją Gabrielowi. Chwycił niewielkimi dłońmi szklankę, do której łowca nalał wody. Napił się. Nie miał zbyt wiele siły, przez co nieco się oblał.

- Ostrożnie - wyciągnął ku niego rękę, by odebrać szklankę. Jednak Gabe po prostu ją złapał.

- Jesteś prawdziwy? - przechylił nieco głowę, dotykając starannie dłoni, którą trzymał, jakby próbował ją zbadać.

Zdziwiło go takie pytanie. 

- Oczywiście, że jestem prawdziwy.

- Mogę coś do jedzenia? - zmieszał się, puszczając dłoń łowcy. Nie potrafił spojrzeć w jego oczy. 

- Tak Gabe, co Ci przynieść? Batonika? Kawałek czekolady?

Archanioł aż zadrżał. Czekolada? Ile minęło odkąd nie miał w ustach czegoś innego niż psia karma? 

- T-tak, ja... bardzo chętnie zjem czekoladę.

Sam znowu zatem pobiegł do kuchni. Zebrał różne łakocie jakie udało mu się znaleźć. Ciasteczka, kawałek placka Deana, czekolada i kilka batoników. Gdy wręczył je Gabrielowi, szczerze mógł przyznać, że nie widział szczęśliwszej osoby dotychczas. Zajadał się jakby nigdy tego nie miał, aż w końcu spojrzał na Sama.

- Tak bardzo się cieszę, że mnie uratowałeś - szepnął, patrząc mu prosto w oczy.

- To niestety nie ja, Gabe. Ja tylko się Tobą zająłem.

- Okej... to... bardzo się cieszę, że... - usłyszeli jakieś uderzenia w bunkrze. Archanioł się bardzo wystraszył i zakrył głowę kołdrą. Po chwili rozbrzmiały również jęki. Sammy od razu się domyślił, ale zmartwił się reakcją Gabe'a. 

- Spokojnie, to tylko Dean i Cas.

Nieśmiało wychylił głowę.

- Boję się - wyznał szeptem. Młodszy Winchester zmarszczył brwi. Czego się bał? - Mógłbyś mnie... przytulić?

Tego się nie spodziewał, ale wolno skinął głową. Wpierw jedynie przysiadł na brzegu łóżka, ale Gabriel wciąż czekał, aż wygodnie się usadowi. Gdy tylko łowca zdjął buty i się położył, złotowłosy wtulił się w niego. 

Poczucie bezpieczeństwa było czymś, czym łaknął od wielu lat.

* * *

Ich ciała rozgrzewały siebie nawzajem. Pozbyli się już zbędnych warstw ubrań, błądząc po nagiej skórze w tę i z powrotem. Dean zasięgnął już dłonią do imponującej męskości Casa, poruszając nieco nią w górę, w dół. Zaróżowione policzki partnera rozczulały go i jednocześnie niesamowicie podniecały. 

Cas pragnął go równie mocno, co Dean jego.

Łowca odsunął się na chwilę, wcześniej darując mu mocny pocałunek, by wydobyć z szafki odpowiednie narzędzie. 

- Co robisz, Dean?

- Widzisz Cas... Jako mężczyźni potrzebujemy czegoś, co pomoże, ehm... w odbyciu stosunku - starał się wyjaśnić - To jest lubrykant. Coś w rodzaju... smaru.

- I co się z nim robi? - pytał dalej. 

- Spójrz. Wylewam trochę na palce - powiedział i zrobił to. Cas przyglądał się niesamowicie zainteresowany - Następnie robię tak - sięgnął dłonią pomiędzy jego nogi i nieco okrążył jego wejście. 

- T-to przyjemne - przyznał.

- Zaraz będzie lepiej.

I rzeczywiście, miał rację. Podobało mu się, gdy Dean wsunął w niego palec, a co dopiero, gdy były już w nim dwa. Takiego uczucia Cas nie znał. Ciągnęło go z bólu, ale tylko delikatnie, jego chłopak wykazał się dużą czułością wobec niego. Nie chciał go skrzywdzić, ani zrazić do seksu z mężczyzną, choć sam robił to po raz pierwszy.

- Chcę... Chcę więcej, Dean! - nagle mocno się wygiął i machnął ręką, przez co zrzucił z nocnej szafki łowcy kilka talerzy, książek i pustych opakowań po pizzy, powodując niemały huk. Coś chyba również się stłukło.

- Shhh, Cas, bo nie jesteśmy sami - parsknął, znowu się rozczulił. Jak to w ogóle się działo? Czasem pluł sobie w brodę, że zbyt długo bagatelizował uczucia do takiego promyka jak Cas.

Anioł zaraz przeprosił. Zielonooki wyciągnął spod materaca prezerwatywę.

- Jaki Ty przygotowany - Castiel musiał to skomentować.

- Od dawna Cię pragnę.

I naciągnął ją na siebie, rozrywając zębami, nie wiedział właściwie, czy jest to kwestia konieczna, ale to jedyna rzecz o którą zawsze tak dbał. Gumka musiała być zawsze. Był tylko człowiekiem i nigdy nie wiadomo co mogło go spotkać, gdy sypiał z byle kim. Poprosił czarnowłosego, by wygodnie się ułożył, co ten wykonał. 

Powoli zaczął się w niego wsuwać, uprzednio nawilżając się lubrykantem. Gdy widział choćby malutki grymas - wstrzymywał się. Ich pierwszy raz miał być idealny. 

Gdy Cas nieco się rozluźnił sprawa nabrała zupełnie innego światła, bowiem Dean mógł zacząć płynniej poruszać swoimi biodrami. Robił to, całując szyję swego chłopaka, swego anioła, gdzieniegdzie przyozdabiając go o malinki, które wiedział, że Castiel może w sobie uleczyć w ciągu milisekundy, ale robił to, bo go kochał. 

Anioł trochę poznał się już na zwyczajach ludzi, zatem taki mały siniak na jego szyi był dla niego zaszczytem, wiedział co oznacza.

Dean nie był wcale ostry, wręcz przeciwnie, czuły, aż romantyczny, oddający pełnię swych uczuć w drugą osobę, całując, pieszcząc, głaskając. Umieścił sobie w pewnym momencie jego łydki na swoich ramionach i złapał go za uda. Wtedy znacznie przyśpieszył, oczywiście uważając, by nie być zbyt brutalnym wobec anioła. Szczyt zbliżał się bardzo szybko i nie potrafił nawet określić, kiedy do niego dotarł. Cas doszedł chwilę przed nim, nie mogąc wyjść z podziwu jak dobre jest to, co teraz robią. 

Zielonooki opadł na tors drugiego mężczyzny ciężko sapiąc. 

- Dean.... To było niesamowite - odezwał się dopiero po dłuższej chwili, gdy był w stanie już mówić. 

Piegowaty uśmiechnął się kątem ust i zdjął z siebie prezerwatywę, wyrzucając ją gdzieś na podłogę.

- To było zajebiste - poprawił go jedynie, a po chwili zaatakował jego usta namiętnym pocałunkiem.

__________________________________________

Okej, to była moja pierwsza scena seksu opisana publicznie tak naprawdę, natomiast nie chciałam zrobić tego jakiegoś taniego pornola, ani czegoś takiego. To miało być czułe, nie do końca oczywiste i miała zadziałać wasza cudna wyobraźnia. Co myślicie? Jak się podobało? 


pozdrawiam i dziękuję za komentarze i gwiazdeczki ^^

Continue Reading

You'll Also Like

110K 884 20
|𝐉𝐔𝐉𝐔𝐓𝐒𝐔 𝐊𝐀𝐈𝐒𝐄𝐍 𝐗 𝐅𝐄𝐌 𝐑𝐄𝐀𝐃𝐄𝐑| ~•𝐉𝐮𝐣𝐮𝐭𝐬𝐮 𝐊𝐚𝐢𝐬𝐞𝐧•~ ~•𝐎𝐧𝐞 𝐬𝐡𝐨𝐭𝐬•~ ~•𝐘/𝐧 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐝𝐢𝐟𝐟𝐞𝐫𝐞𝐧𝐭 𝐜𝐡𝐚...
162K 4.7K 64
Daphne Bridgerton might have been the 1813 debutant diamond, but she wasn't the only miss to stand out that season. Behind her was a close second, he...
252K 16.5K 21
"you might not be my lover, but you still belong to me" "crazy, you don't even love me but you want to claim me as yours? have you lost your mind jeo...
663K 24.2K 99
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...