IV

83 11 8
                                    

< +18 >

Dean przebudził się i przetarł swoją twarz dłońmi. Jego zarost był znacznie dłuższy niż zwykle, ale nie miał ochoty się golić, ot co, zwyczajnie mu się nie chciało. Nie było obok jego anioła, zatem od razu zmarszczył brwi. Miał nadzieję, że nie próbował robić mu śniadania, ostatnio skończyło się to małym pożarem w kuchni i zakupem nowego prochowca.

Podniósł się i przeciągnął, kilka kości nieprzyjemnie zachrzęściło. Starzał się. Czuł to i widział za każdym razem gdy zerkał do lustra. Wciągnął na siebie szlafrok, gdy na jego piegowatej skórze pojawiła się gęsia skórka, spowodowana chłodem panującym w bunkrze.

Nie lubił zimna. Jedyne dobre zimno, jakie uznawał, to piwo prosto z lodówki. Nasunął na stopy kapcie i poszedł do kuchni.

- Cześć - przywitał Sama i Casa, siedzących przy stole. Wyglądali na zdenerwowanych - Co tam?

Nalał sobie kawy do kubka i napił.

- Dean... Tylko nie bądź zły - jego anioł się odezwał. Zielonooki pokręcił głową i zacisnął usta. Zrozumiał, że prawdopodobnie poruszą jakiś bardzo istotny temat.

- Jack sprowadził Gabriela - oznajmił Sam.

- Przecież on nie żyje, Sammy - parsknął i przyglądał się im jeszcze chwilę - Czekaj, mówisz serio?

Jack nieśmiało wychylił się zza progu kuchni i wszedł do niej.

- Usłyszałem po prostu krzyk pewnej nocy. Nie wiedziałem na początku, że to Gabriel. Błagał o pomoc. Chciałem...

- Gdzie on jest? - łowca od razu zapytał.

- ...Coś było z nim nie Tak, Dean - oznajmił Sammy -ktoś go musiał torturować. Nie wiem.. on wyglądał... Miał zaszyte usta, rozumiesz? Jest cały w ranach i bliznach.

Starszy brat zauważył dziwne zmartwienie, gdy młodszy mu przedstawił sytuację.

- Gdzie teraz jest? - spojrzał na Castiela.

- Śpi - oświadczył i łapiąc go za dłoń, przeniósł do pokoju, gdzie Gabriel wciąż spał. Nie spodziewał się takiego widoku. Zielonooki westchnął, nie mógł dłużej patrzeć, ponieważ wyobrażał sobie, że to zawsze mógł być Cas. Pozwolili mu spać dalej, wracając do kuchni. Dean podszedł do Jacka, który bawił się palcami.

- Skąd go sprowadziłeś?

- Nie wiem. To miejsce... było po prostu nieczyste. Chciałem mu pomóc.

Łowca zrezygnowany pokręcił głową. Ten chłopak był tak niesamowicie nierozważny i lekkomyślny.

- Jack, do cholery, nie możesz tak robić. Skoro zabrałeś go od kogoś, kto był na tyle silny, by pojmać pieprzonego archanioła, to możemy mieć nieźle przejebane - nie przebierał w słowach.

- Dean, on żałuje swojej lekkomyślności - Cas próbował go udobruchać.

- Zbadamy sprawę, teraz przynajmniej mamy kogoś silnego po naszej stronie - dodał Sam.

Starszy łowca pokręcił głową i wyszedł z kuchni, nie dowierzając, że oni wszyscy zachowywali się tak bezmyślnie. Niesamowicie! Gabriel, za którym też specjalnie nie przepadał pojawił się w jego domu! Ciekawe kogo jeszcze tutaj sprowadzą? Nie, Dean Winchester nie będzie słuchał tych idiotyzmów.

Głodny i wkurzony wrócił do swojego pokoju.

Nie lubił Jacka. Ciężko mu z tym było i nie chciał tego przyznawać przez Castielem. Nie chciał by było mu przykro z tego powodu, ale wiedział, że to widać.

*zawieszone* &quot;Cas?&quot; | DESTIEL&SABRIELWhere stories live. Discover now