|| TMNT || Porwana || Zakończ...

By Czarna_Kocia

2.4K 102 62

Jestem Justine Primere , jako dziecko zostałam sierotą i właśnie w taki sposób poznałam moich przyjaciół, ga... More

Wstęp albo jak kto woli prolog
》1《
》2《
》3《
》 4 《
》 5 《
》 6 《
》 7 《
》 8 《
》 9 《
Zakończenie albo jak kto woli Epilog

》 10 《

168 8 2
By Czarna_Kocia

Sprinter nie potrafił im powiedzieć prawdy. Stał obok ciał,  nagle poczuł ciepły powiew wiatru. Zamknął oczy , pogrążył się we własnych myślach. Nie słyszał jak jego dzieci coś mówiły. Otworzył oczy , przed nim stał Donatello i trzymał Justine za rękę. Nic nie mówili ale się uśmiechali, w pewnym momencie za plecami szczur poczuł bardzo zimny wręcz lodowaty powiew wiatru. Cały obraz się zmienił,  zobaczył ją i jego całych poranionych , wszędzie była krew. W końcu zobaczył jak jego syn i Ona dokonali swojego żywota. Z jego oczu zaczęły wypływać łzy. Czuł jak jego ojcowskie serce zaczęło się kruszyć.

-Tato co oni ? -to pytanie całkowicie go wyprowadziło z myśli.

-Moje dzieci -rozpoczął,  po czym usiadł na ziemi.

- Usiądźcie -poprosił.

Każdy bez wyjątku usiadł na ziemi, przeleciał ich wzrokiem.

-Moje kochane dzieci,  właśnie dziś doswiadczyliśmy największego bólu jaki Shredder mógł nam zadać. Zadawał już bardzo duże ciosy,  a co niektóre nas bardzo bolały. Tylko że teraz zadał nam największe cierpienie. Wasz brat Donatello jak i Justine....nie żyją....zginęli z jego ręki,  pokaże wam co On im zrobił -po tych słowach,  zaczął im pokazywać ile bólu oraz cierpienia oni doświadczyli.

-T-to s-straszne -powiedział Mikey przez łzy.

-Istotnie dlatego zabierzmy ich ciała do domu -odparł szczur.

-Leonardo weź ciało Donatello na swoje ręce,  tylko zrób to ostrożnie -poprosił.

Lider cały zalany łzami,  podniósł ciało brata i wziął je na ramiona. Zaczął płakać,  jego łzy zaczęły spadać na martwe ciało Donatello.

-Raphael'u proszę weź ciało Justine -poprosił ponownie.

Zielonooki podniósł jej ciało z ziemi , położył ją na swoje ramiona,  sam również zaczął płakać.

Udali się do wyjścia,  Emilly była wściekła. Powolnym i smentnym krokiem opuścił ową kryjowke. Illy chwyciła zapałki do ręki, odpaliła je od swojej broni i wrzuciła je do środka. Od razu cały budynek zaczął płonąć.

Rozpoczęli drogę powrotną do domu. W oddali było widać łunę płonącego budynku. Szli bardzo powoli, słone krople ich łez spadały na ziemię. W przypadku Raphael'a i Leonardo łzy spływały na martwe ciała ich bliskich. Cały czas milczeli, nie mogli uwierzyć w to że ich brat oraz jego dziewczyna zostali zabici. W sercu Raphael'a zrodziła się chęć zemsty. Lider był za zwyczaj opanowany ale tym razem tak nie było sam chciał odpłacić Shredder'owi za to co zrobił. Jako jednym który był spokojny ale właśnie w sercu ukrywał olbrzymi ból i smutek był Mikey. On nie okazywał uczuć,  chodź jego błękitne tęczówki były pełne łez. Nie myślał o niczym jak tylko o swoim ukochanym bracie. Szkoda że jego dwaj bracia tacy nie byli,  ich serca  ogarnęła już chęć podłej zemsty.

Nie liczyli czasu aż doszli do kryjówki. Dwójka która niosła ciała udała się do Dojo. Tam położyli ciało Donatello i Justine. Ułożyli ich na macie,  opuścili pomieszczenie milcząc.

Obydwaj usiedli na kanapie, patrzyli się na siebie.

-Leo to wszystko twoja wina -zaczął Raph.

-Nie , bo to twoja wina - odparł Leo.

-Pamiętasz jak cię ostrzegałem że " nie chcesz mieć Jego i jej na sumieniu " i co spełniło się to co ci wtedy powiedziałem.

-Nie to nie prawda, a przepraszam bardzo kto znalazł kryjowke gdzie oni byli i tak nagle nie mógł sobie tego przypomnieć, to byłeś ty Raph.

-A kto zamiast szukać brata , spędzał czas z Emilly i się nią opiekował.

-Ha , zazdrościsz mi tego że ja mam kim się zająć a ty nie.

-Wcale ci nie zazdroszczę,  ja mam Lize jakbyś zapomniał , a po za tym to ty olałeś brata. Dla ciebie  Emilly  była  ważniejsza niż własny brat.

Te słowa bardzo mocno uderzyły w  Leonardo. Nigdy nawet by nie śmiał tak pomyśleć. Zaczął ukrywać to że łzy napływały mu do oczu.

- Skoro tak to "Zapamiętaj sobie że gdy nie Ty to Donatello i Justine by żyli"....oni nie żyją tylko przez ciebie!

Po tych słowach Raphael zamilkł,  właśnie jego serce pękło,  jak jego własny brat mógł mu coś takiego powiedzieć. Tak w ogóle to jak takie słowa mogły mu przejść przez gardło.

W jego zielonych oczach pojawiły się łzy, starał się to ukryć. Tylko jak spojrzał na Leo to aż chciał płakać.

-Leo....-ledwo co powiedział, milcząc wstał z kanapy i udał się w stronę swojego pokoju.

-Raph..Raph!-krzyknął po chwili,  właśnie zorientował się co mu powiedział.

Raphael w tym czasie, stał pod drzwiami do swojego pokoju. Jednak tam nie wszedł,  oddalił się  od nich i udał się do pokoju swojego najmłodszego brata. Lekko pociągnął za klamkę i wszedł do środka.

-Mikey? 

-Raph!-był zszokowany.

-Mogę?-zapytał.

-Tak -odparł , na co jego brat usiadł na łóżku.

-Widzę że chcesz- nie musiał nic więcej mówić, jego młodszy brat mocno się w niego wtulił i zaczął płakać? Nie on zaczął ryczeć. Buntownik położył swoje ręce na jego skorupie tym samym go objął i przytulił do swojego ciała.

-Czemu Donny nie żyje? -zapytał przez łzy jego brat.

-Najwyraźniej los tak chciał.

-Raph'ie?

-Tak Mikey'uś

- Nie można cofnąć czasu i sprawić by żył.

-Nie braciszku tak się niestety nie da.

-Jak się nie da , przecież Renet może cofnąć czas.

-Ehh Mikey  nawet gdyby to zrobiła, to prędzej czy później Donny by musiał zostać zabity. To by i tak na jedno wyszło.

-Tęsknię za nim.

-Wiem Mikey to nie jest łatwe bo mi też  go bardzo brakuje-mówiąc te słowa łzy zaczęły mu spływać po policzkach.

Przysunął się bliżej ściany , tak że jego skorupa się o nią opierała. Jego brat położył swoją głowę na jego skorupę. Cały czas na niego patrzył. Zielonooki przybliżył się do niego , po czym go wtulił w swoją skorupę. On siedział jego brat leżał aż do momentu jak pogrążyli się we śnie.

W tym czasie Leonardo siedział na kanapie,  akurat dosiadła się do niego Emilly.

-Stało się coś? 

-A co niby miało się stać

-Nie kłam przecież widzę że jest coś nie tak -powiedziała.

-Pokłociłem się z Raphem

-O co poszło? 

-No obwiniłem go o śmierć Donatello i Justine

-Leo , to przecież nie jego wina. Każdy z nas jest winny

- Tak ale -przerwała mu.

-Nie ma żadnego "ale " , wszyscy ponosimy odpowiedzialności za to co się stało. Czego tu nie rozumiesz

-Wszystko rozumiem,  tylko przepraszam bardzo to on zapomniał gdzie jest kryjówka. To on wymknął się z Dojo by ich poszukać i co...i ich nie znalazł

- Do cholery jasnej Leo ty nic nie rozumiesz,  mówiąc mu te słowa to tak naprawdę tylko go dobiłeś. Nie przyszło ci do głowy że On sam się za to obwinia. No pewnie że nie bo ty nigdy nic nie widzisz,  taki z ciebie lider , nie dostrzegasz tego że inni cierpią dla ciebie tylko  ty jesteś najważniejszy.

- Teraz przegiełaś, wcale taki nie jestem!

-Oj jesteś,  jesteś...wiesz kim jesteś

-No słucham kim do cholery jestem!

-Pieprzonym egistiom...oto kim jesteś, myślisz tylko o sobie !

-Emilly !-krzyknął i w tym momencie przylał jej w policzek.

W jej oczach pojawiły się łzy,  szybko wstała i wręcz pobiegła do swojego pokoju.

-Emilly wracaj ! -krzyknął.

Po chwili do niego dotarło , że  właśnie podniósł rękę na swoją dziewczynę.

-Emilly....-szepnął pod nosem.

Ciągle siedział na kanapie,  po jego policzkach spływały łzy. Postanowił ją przeprosić. Wstał i poszedł do jej pokoju.

-Emilly -zapukał do drzwi.

-Emi...-zapukał ponownie.

W końcu pociągnął za klamkę i wszedł do środka,  zobaczył że leżała na łóżku i płakała.

-Emilly

-Czego chcesz?

-Chciałem cie przeprosić -powiedział nie pewnie.

-Teraz to trochę zap.... to zaczy co mówiłeś.

-Przepraszam,  nie powinienem ciebie uderzyć

-A ja nie powinnam mówić tego co powiedziałam.

- Wybaczysz mi ?

-Tak

Nic nie powiedział , tylko ją przytulił.

-Pamiętaj że musisz przeprosić jeszcze jedną osobę

-O nie , nie zamierzam go przepraszać

-Leo musisz to zrobić,  a ponoć zrozumiałeś to co zrobiłeś.

-Bo tak jest zrozumiałem.

-To go przeproś albo

-Albo ?

-Z nami koniec,  nie będę twoją dziewczyną

-Ale Emi

-Żadnych "Ale" , to jak będzie.

-Zgoda ale jutro

-Nie, Leo dziś albo

-No dobrze-westchnął, wstał z łóżka. Opuścił jej pokój i udał się do pokoju Rapha.

-Raph-zapukał

Cisza

-Raphael -zapukał ponownie.

Dalej cisza

Postanowił pociągnąć za klamkę,  otworzył drzwi do jego pokoju ale tam go nie było. Pomieszczenie było puste. Zamknął drzwi , chciał wrócić do pokoju ale drogę zagrodziła mu Emilly.

-A ty dokąd? 

-Do pokoju

-A sprawdzałeś czy nie ma go u Mikey'ego? 

-Nie

-No to ciebie właśnie tam zapraszam -mówiąc te słowa chwyciła go za końce bandany i zaprowadziła pod pokój najmłodszego brata.

Zapukał do drzwi ale nikt nie odpowiedział więc pociągnął za klamkę,  lekko otworzył drzwi i wszedł do środka. Od razu zamknął je za sobą. Swój wzrok skierował na łóżko,  zobaczył tam Rapha jak śpi i tuli do siebie Mikey'ego który też śpi. Nic nie mówiąc usiadł na podłodze obok nich , wyjął N-fona i zaczął przeglądać zdjęcia. Znalazł te na których był Donatello. Patrząc na nie zaczął cicho płakać.

W tym czasie,  Sprinter udał się do Dojo,  ułożył zarówno ciało Donatello jak i Justine na białej tkaninie którą położył na macie. Układając jej ręce,  dostrzegł że na prawej dłoni miała pierścionek zaręczynowy. Dlatego też zdecydował że pochowa ich w strojach ślubnych. Po czym wstał z podłogi , wyszedł z dojo i udał się na przechadzkę po kryjówce.

Emilly wróciła do pokoju,  położyła się na łóżko i zasnęła.

Leonardo siedział w pokoju najmłodszego,  cały czas cicho płakał,  jego oczy zaczęły się same zamykać.

-Raph'ie przepraszam....-w tym momencie usnął.

Raph usłyszał co jego brat właśnie powiedział,  mimo iż spał to swoją rękę położył na ramię brata i się uśmiechnął.

Spriter chodził od pokoju do pokoju. Wszedł do pokoju Emilly,  zobaczył że zasnęła wiec ją przykrył. Zamknął drzwi i poszedł dalej,  sprawdził pokój Leonardo i Raphael'a ale nikogo tam nie było,  udał się do pokoju swojego najmłodszego synka. Lekko otworzył drzwi,  wszedł do środka. Bardzo ujął go widok który zobaczył a mianowicie Raphael'a który obejmuje Michelangelo oraz Leonardo na którego ramieniu spoczywała ręką jego brata.

-Gdzieś tu były...o już je mam -powiedział pod nosem.

Po czym przykrył każdego kocem,  delikatnie pocałował. Po cichu wyszedł z pokoju,  zamknął delikatnie drzwi.

Sam usiadł na kanapie,  przykrył się kocem i siedział tak do póki nie usnął.

Witajcie wiem że długo nic nie było ale w końcu napisałam ten rozdział...o boziu jaka sweet końcówka mi wyszła. Myślę że rozdział przypadnie wam do gustu....specjalnie nie daje tutaj żadnej piosenki bo nic mi tu nie pasuje * szczerość *... dobra to pora się wam wytłumaczyć czemu nic nie dodałam. No więc tak miałam brak weny *wiem głupia wymówka * tylko że prawdziwa. Nie za bardzo chciało mi się cokolwiek pisać,  jakby to ująć przez pracę nie miałam czasu bo byłam tak zmęczona że nie miałam ochoty pisać albo miałam coś na głowie itd. Wiem beznadziejna wymówka,  tylko że tak było , sorry jest ale postaram się to zmienić i zacząć wrzucać rozdziały coraz częściej. A co do opka to zostanie już tylko Epilog do napisania , jak się uda to jutro skończę te książkę.... nie pisze do nexta tylko do Epilogu...

Ps. Dziękuję wszystkim którzy mnie nakręcili do napisania tego rozdziału  * nie będę ich wymieniać,  te osoby wiedzą o kim mówię *

... Dobranoc...Dzień Dobry...Dowidzenia...Dobry wieczór...

Cz_K...

Continue Reading

You'll Also Like

73.2K 3.8K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
23.7K 2.1K 72
Jakie rodzaje smoków mogą czyhać na ciebie? Tu poznasz ich różne piękne i straszne rodzaje... Ziemia, Ogień,Powietrze, Woda, Mrok i Światło - typ...
17.7K 1.2K 36
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae