Sto ukrytych pragnień

Door 100HiddenDesires

114K 2.6K 148

Minęło sporo czasu odkąd Veronica zdecydowała się odejść i rozpocząć nowe życie. Jednak ciągły powrót do dawn... Meer

1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
15 i 1/2
16
17
18
19
20
21
23
24
25
26
27

22

2.6K 73 5
Door 100HiddenDesires

Zostałam u Daniela na noc, nie chciałam wracać do pustego i zimnego domu oddalonego od jakiejkolwiek nadziei czy radości. Choć wszystko to, co działo się wokół mnie, wprawiło mnie w cudowny nastrój i na chwilę pozwoliło uwolnić się od ciężaru codzienności, miałam złe przeczucia. Nie były one sprecyzowane lub bezpośrednio z czymś związane. Jednak otwierając rano oczy czułam, jak coś czyha na mnie za rogiem i gdy tylko znajdę się na tym właśnie zakręcie, uderzy mnie.

Mieszkanie było zupełnie ciche i puste, z sypialni dobiegał jedynie ledwo słyszalny oddech śpiącego Daniela. Zamknęłam drzwi, by nie obudzić go i poszłam do kuchni. Z początku nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Włączyłam dzbanek z wodą, żeby zaparzyć kawę i zaczęłam się rozglądać. Oglądałam książki, na których spoczywała niewielka warstwa kurzu. To oznaczało, że ostatnimi czasy w jego życiu faktycznie pojawiło się nieco chaosu.

Każdy z tytułów był interesujący, każdy zawierał obietnicę niezapomnianej podróży po własnym świecie stworzonym jedynie w głowie za pomocą słów autora. Brałam w dłoń po kolei każdą książkę, otwierałam na losowej stronie i przebiegałam wzrokiem po kilku zdaniach.

,, Potem wychodzi z pokoju, a ja stoję tam sama; wraca jednak raz jeszcze, trzymając w ręku maść. Smaruje mi nią te miejsca na szyi, a potem je całuje, te miejsca, te zdradzieckie znamiona jego winy, która nie była przecież tylko jego winą"*. Zamknęłam ją i spojrzałam na okładkę z nagą kobietą siedzącą w trawie. ,, Kiedyś wszystko sobie opowiemy" głosił tytuł. Z tej historii bił niepokój, smutek i strata.

Wzięłam do ręki kolejną, którą od innych różnił większy niż zazwyczaj format i miękką okładka. Pachniała kilkoma latami zapomnienia i tuszem, który rozmazywał się na niektórych literach.

,, Podczas gdy ludzie i inne kręgowce mają szkielet wewnętrzny otoczony miękką tkanką ulegającą szybkiemu rozkładowi, owady pokrywa szkielet zewnętrzny. Ich miękkie tkanki wysychają wewnątrz, lecz otaczający je szkielet zewnętrzny pozostaje nienaruszony - zbroja rycerza, na której nie widać śladów zużycia długo po jego śmierci"**. Niektórzy z nas są więc jak owady. Umierają w środku, jednak dla otoczenia wciąż są tymi samymi ludźmi, którymi byli jeszcze niedawno. Martwi, tym samym wciąż żywi.

Zanim zdążyłam oderwać wzrok od liter i dać ulecieć tej refleksyjnej myśli, mój wzrok przykuła zupełnie czarna okładka z kilkoma czerwonymi różami. Sięgnęłam po nią nie odkładając poprzedniej historii o owadach, włożyłam ją jedynie pod pachę. Ciemna książka była ciężka, otworzyła się sama w moich dłoniach w miejscu, gdzie między dwie strony było włożone zdjęcie.

Wyjęłam je i odwróciłam w swoją stronę. Był na nim Daniel z kobietą. Obejmował ją i całował w kącik ust a ona, szeroko się uśmiechając, przytrzymywała ręką czerwony kapelusz. Była taka piękna, ciemne falowane włosy idealnie zgrały się z czerwoną sukienką i nakryciem głowy, jakby były jej ciałem. Być może nie było w niej nic nadzwyczajnego, ale ten szeroki, szczery i pełen radości uśmiech czynił z niej postać daleką od ludzkich standardów, jakby była na tej fotografii zupełnie poza rzeczywistością. Razem z nim, który obejmował ją i całował, tak jak ona szczerze szczęśliwy.

Patrzyłam na kolorowy obrazek przez jakiś czas, nie odczuwając nic szczególnego, czego się spodziewałam. Nie było żalu, smutku czy uczucia zdrady. Pozostałam nienaturalnie niewzruszona, może z wyjątkiem lekkiego poddenerwowania spowodowanego świadomością, że naruszyłam właśnie czyjąś prywatność, zakradłam się do czyjej intymności, zobaczyłam coś, czego miał nikt nie widzieć, coś co miało spoczywać w objęciu liter, pod ciężarem stron.

W lewym dolnym rogu czarnym markerem ktoś napisał, prawdopodobnie Daniel, rozpoznałam jego zniekształcone przez pośpiech pismo, Holy, czerwiec 2013.

Pokrywka dzbanka podskoczyła, dając znać, że woda się zagotowała. A ja podskoczyłam razem z nią, upuszczając obie książki i zdjęcie. Szybko pozbierałam je w strachu, że zaraz zjawi się obok mnie Daniel obudzony hałasem i zobaczy, że zakradłam się do jednej z jego tajemnic. Wcisnęłam wszystko na półkę na swoje miejsce i poszłam do kuchni. Ostrożnie wyjęłam kubek i nasypałam do niego kawy. Ręce trzęsły mi się. Wystrszyłam się nie samego odkrycia, którego dokonałam, ale tego, że on mógł to zobaczyć.

Za ścianą usłyszałam szelest pościeli, jednak Daniel nie obudził się w dalszym ciągu, co pozwoliło mi na chwilę odetchnąć z ulgą. Zanurzyłam nos w gęstej parze unoszącej się znad kubka i rozkoszowałam się przez chwilę zapachem kawy. Z przedpokoju dochodziło ciche brzęczenie mojego telefonu zagrzebanego na dnie torebki. Wtedy znów poczułam niepokój, ten sam, który towarzyszył mi zaraz po przebudzeniu.

Nie znałam numeru, który się wyświetlił, co tym bardziej mnie zaniepokoiło. Nacisnęłam na zielone kółeczko.

- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Veronicą Anderson? - odezwał się kobiecy głos i słychać w nim było delikatność, która miała pomóc mi przyjąć kolejne informacje.

- Tak, przy telefonie - wydusiłam z siebie po chwili.

- Dzwonię ze szpitala św. Augusta. Pani mama poczuła się gorzej, jeśli pani może...

- Zaraz tam będę - przerwałam jej nie tylko z powodu pośpiechu, ale także dlatego, żeby nie usłyszeć najgorszych wieści, których podświadomie bałam się od dawna.

Wbiegłam do sypialni i szybko obudziłam Daniela, w tym samym czasie ubierając się i dzwoniąc po taksówkę, przy czym pomyliłam adres, podając swój a potem prawie się rozpłakałam swoją bezradnością i Daniel musiał wziąć ode mnie telefon, żeby podać dobry adres. Potem usiłował mnie zatrzymać i dowiedzieć się, co się stało. Ale jedyne co byłam w stanie mu powiedzieć, to kilka chaotycznych słów, z których zrozumiał tylko szpital i mama. Ubrał się, choć w tym całym szaleństwie miałam na tyle świadomości, by powiedzieć mu, żeby został, że chcę jechać sama, że dam sobie radę, jednak uparł się i zanim się zorientowałam, siedzieliśmy w taksówce, jadąc do szpitala, w którym czekała tak ważna osoba.

Te kilka minut jazdy pozwoliło mi się opanować na tyle, że w pełni docierały do mnie bodźce zewnętrzne. Daniel trzymał mnie za rękę i co jakiś czas ponaglał kierowcę, jednak ten w odpowiedzi rzucał kilka zdań o przepisach i innych uczestnikach ruchu.

Choć analizując w głowie rozmowę z kobietą ze szpitala, nic takiego w gruncie rzeczy się nie stało, nie przekazała mi najgorszej wiadomości, to czułam, jakby to był już koniec. Skręcało mnie w żołądku, gdy tylko starałam się wyobrazić ją sobie tam, samą i taką bezsilną, ledwo łapiącą oddech.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że twoja matka jest w szpitalu? - w jego głosie dało się słyszeć typowe dla Daniela zdenerwowanie spowodowane brakiem kontroli, które w tamtej chwili pozwoliło mu opanować tylko dobre wychowanie i niesprzyjające okoliczności.

- Nie było okazji. Miałam ci powiedzieć na tej kolacji? Albo zaraz po niej? Nie myślałam wtedy, że to aż tak poważne - westchnęłam i wysunęłam palce z jego uścisku, żeby objąć się ramionami, nagle zrobiło mi się tak zimno.

Nie mówił już nic potem aż do momentu, gdy wysiedliśmy z taksówki. Wtedy to ja powiedziałam mu, że chcę iść sama.

- Pójdę z tobą - odparł i chwycił za klamkę szklanych drzwi. Zatrzymałam się, protestując.

- Masz tu zostać, chcę iść sama - ale widząc, że to nie zmienia jego postanowienia, dodałam:

- Nie chcę cię tam, to bardzo osobista sprawa, intymna sytuacja. To moja mama - westchnęłam i wyminęłam go, wchodząc do środka.

Znalazłam lekarza zajmującego się nią, który nie wydawał się ani zdenerwowany ani przejęty. Ta obojętność i chłód ze strony lekarzy przeszkadzała większość rodzin, denerwowała ich i odbierali ją jako bezduszność. Ale ja doskonale to rozumiałam i nie miałam im niczego za złe. Tragicznych przypadków było w ich codzienności całkiem sporo, przywiązanie i jednostkowe traktowanie pacjenta szybko wprowadziłoby ich do grobu.

Mama czuła się gorzej, jej stan pogorszył się i pilnie potrzebowała przeszczepu. By mogła żyć, ktoś musiał zginąć, nie było innej możliwości. Nie można dać serca i mieć serce. To o wiele bardziej skomplikowane. Można było jedynie czekać. Długa kolejka do operacji, w której była spowodowała pogłębienie się choroby i jednocześnie przerzuciła ją z tej listy na listę oczekujących na przeszczep.

Gdy weszłam do niej, spała. Była zupełnie nieruchoma, ozdobiona kolorowymi kabelkami. Tylko klatka piersiowa unosiła się lekko. Góra, dół, góra, dół. Czasem na kilka sekund zostawała dłużej w bezruchu. Choć chciałam wierzyć, że wszystko się ułoży, czułam, że to powoli koniec. Jedyna tak szczerze kochająca mnie osoba, jedyna troszcząca się o mnie.

Siedziałam przy niej do momentu, w którym się obudziła. Uśmiechnęła się na mój widok i uścisnęła moje palce delikatnie, na nic więcej nie miała siły. Pytała co u mnie, czy wszystko w porządku, jak sobie radzę bez niej w tym starym, cholernym domu. Zawsze nazywała go cholernym, mimo że była z nim związana i kochała go.

- Wiesz, że teraz jesteś na liście...- zaczęłam niepewnie, bałam się wypowiadać to na głos, także mając nadzieję, że gdy tego nie powiem, to rzeczywistość zmieni się, problem zniknie.

- Jest wiele osób, które potrzebują tego serca bardziej niż ja. - Ścisnęła moją dłoń mocniej. - Ja przeżyłam już dużą część dobrego życia. Byłam zakochana, mam ciebie - uśmiechnęła się. - Może nie wszystko wyglądało zawsze tak, jak należy...

W tym momencie do sali wszedł Daniel, niepewnie i ostrożnie, nie chcąc przerywać niczego ważnego, a jednocześnie nie mogąc się powstrzymać.

- Dzień dobry - ukłonił się lekko mojej mamie. - Musiałem się upewnić, czy wszystko w porządku - stanął za mną, kładąc mi dłoń na ramieniu.

Jego przyjście oznaczało dla mnie kilka nowych komplikacji, musiałam jej wytłumaczyć kto to, dlaczego z nim tu przyjechałam. Jeśli powiem, że zostałam u niego na noc, to nie będzie świadczyło o mnie dobrze, kłamiąc, że to on został u mnie, nic nie osiągałam. Tak czy owak w momencie, kiedy go zobaczyła, musiała się dowiedzieć, że jej córka sypia z tym mężczyzną. I to w dodatku jak zwykła dziwka. Wskakuje mu do łóżka już pierwszego wieczoru i powtarza to kolejnego.

- Mamo, to jest Daniel, mój przyjaciel - westchnęłam i nieznacznie odsunęłam się od niego, chciałam zwiększyć między nami odległość, żeby zachować pozory.

Zapadła niezręczna cisza. Wlepiłam oczy w biel pościeli i skubałam ją paznokciami, gdy ich spojrzenia napotykały stale na siebie, chcąc dowiedzieć się więcej. Każde z nich miało pytania, ale bało się je zadać.

Sypiasz z moją córką? Tak, właściwie to posuwam ją bez najmniejszych zobowiązań. To przez ciebie nie wyszła za mąż za Peter'a? Tak, zrobiłem jej dziecko, zgwałciłem ją i nie interesowałem się nią, ale w końcu zadzwoniła, więc zagrałem romantycznego i znów miałem okazję, żeby się z nią pieprzyć. Pani córka to zwykła dziwka.

- W takim razie nie będę przeszkadzał - powiedział uprzejmie, pożegnał się w kilku miłych słowach i wyszedł, oczyszczając atmosferę, zostawiając przestrzeń.

- Peter się nie odzywał? - zapytała zaraz po tym, jak wyszedł, jakby w ogóle go tam nie było. Nie miałam jej tego za złe. Zawsze go uwielbiała i tak liczyła na to, że się pobierzemy.

- Napisał do mnie niedawno, że się przeprowadza, to wszystko, nie mieliśmy kontaktu, nie chcę wracać do tego wszystkiego - westchnęłam i ścisnęłam palcami nasadę nosa, by nieprzyjemne pulsowanie i napięcie minęły.

- Może to ty powinnaś zrobić pierwszy krok, może udałoby się wam to jakoś naprawić, to taki dobry chłopak - uśmiechnęła się, ale widziałam w jej oczach, że gdyby tylko mogła, chwyciłaby za telefon, zadzwoniła do niego i zrobiła wszystko sama.

- Nie mamo, to już dawno się skończyło - jednak te słowa niezbyt do niej dotarły, nie przekonały jej. - Teraz spotykam się z Danielem - dodałam szybko.

Nie musiała wiedzieć dlaczego, od jak dawna ani na jakich zasadach. On był po prostu dobrą wymówką. I choć ja dałam się ponieść chwilowemu uniesieniu i uczuciu, to dla niego nie miałam być nigdy tą najważniejszą. Właśnie znalazłam się na tym zakręcie, który wzbudzał we mnie niepokój od rana. Dostałam czymś tępym w tył głowy i straciłam przytomność.

* Daniela Krien ,, Kiedyś wszystko sobie opowiemy''
** Edward O. Wilson ,,Mrowisko"

Ga verder met lezen

Dit interesseert je vast

84.4K 1.9K 27
Alexandra dowiaduje się o tym ze jej matka nie żyje i zostaje sama. Następnego dnia kiedy wraca z zakupów nie dociera do domu. Zostaje porwana. Tam t...
79.2K 2K 41
Nigdy za sobą nie przepadali, a jednak łączyła ich więź, o której nie mieli pojęcia. Czy są w stanie tą więź rozciąć? A może jeszcze bardziej pogłęb...
13.6K 439 20
Sophie, dziewczyna z domu dziecka, która niespodziewanie zostaje adoptowana przez szefa mafii i jego trzech enigmatycznych synów. Gdy Sophie odkrywa...
99.2K 5.1K 53
Druga część opowiadania "They dont know" Stacy żyje z nadzieją, że wreszcie się uwolniła. Razem z przyjaciółmi planuje ułożyć nowe, lepsze życie bez...