Łatwo zabić

By xFighter27x

227K 13.4K 3K

Dwa tomy Próba normalnego życia kończy się fiaskiem i Blake musi wrócić na stare śmieci. Zmieniły się rządy... More

1. Jednym strzałem
2. Jesteś zatrzymana
3. No cóż, lata praktyki
4. Odbezpieczyć, wymierzyć, strzelić
5. Cholera, ktoś sypnął
6. Odciski palców
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Rozdział 39.
Rozdział 40.
Rozdział 41.
Rozdział 42.
Rozdział 43.
Rozdział 44.
Rozdział 45.
Rozdział 46.
Rozdział 47.
Rozdział 48.
Rozdział 50.
Rozdział 51.
Rozdział 52.
Rozdział 53.
Epilog
Podziękowania
NEXY ROSS
Ważne!
Info o DRUGIEJ CZĘŚCI
Złamałam zasadę. Mam coś do stracenia.
2.1 Lily, co przeskrobałaś?
2.2 Trochę szacunku, panowie.
2.3. Najpierw kawa.
2.4. Szmata.
2.5. Tuż koło tętnicy.
2.6. No to deal.
2.7. Profesjonalna robota
2.8. Na worek, Lily
2.9. Pieprzona moja krew
2.10. Sam jesteś dzidzia!
2.11. Praktyka czyni mistrza.
2.12. Kupiłaś mleko?
2.13. I to dosłownie deadline.
2.14. Umiesz strzelać?
2.15. Ja mam wnuczkę?
2.16. No tak, gangsterka.
2. 17. Muszę wreszcie zniknąć.

Rozdział 49.

2.6K 162 19
By xFighter27x

Kolejne dni mijały dość szybko, a my zbytnio nie ruszyliśmy się do przodu. Poza kilkoma nowymi informacjami, które okazały się gówno warte, udało nam się jedynie założyć podsłuchy na telefonach Grive'a i Grubego. Jednego z płotek w organizacji. 

Siedzieliśmy właśnie z Nathanem w jego pokoju, próbując coś w końcu wymyślić, bo cała sytuacja zaczęła być mocno irytująca. Kiedy siedziałam z zamkniętymi oczami oparta o wezgłowie łóżka, ktoś wszedł do pomieszczenia.

- Chwilę zastanawiałem się czy wejść, bo chłopak i dziewczyna w waszym wieku, sami w pokoju, mogą robić różne nieprzyzwoite rzeczy - zarechotał Scorpion. - Ale widzę, że jedynie tu wegetujecie.

- Chyba humor ci dziś dopisuje... - odparł obojętnie Nathan.

- Szkoda, że tylko tobie - dodałam.

- A co wy tak jak na pogrzebie? - zdziwił się. - Jeszcze dwudziestu lat nie mają i tacy to poważni - znów się zaśmiał.

- Chciałeś coś? Czy przyszedłeś pieprzyć o głupotach - prawie warknęłam.

- Tak, muszę pogadać z Nate'm. A ty nie powinnaś dzisiaj ogarnąć swoich podopiecznych? 

Miał na myśli oczywiście dilerów, których rekrutowałam, więc posłusznie wstałam z głośnym westchnieniem i udałam się do drzwi.

- Nate, w miarę możliwości siedź na podsłuchu - rzuciłam wychodząc, a chłopak mi przytaknął.

Scorpion co prawda wiedział, że zajmujemy się swoimi sprawami związanymi z wojskiem, ale nie znał szczegółów, bo ufał synowi.

Co do ostatniej akcji z Sashą, to ja dostałam opieprz, no i oczywiście tą pieprzoną karę. Scorpion był zły, ale Nate mu wszystko wytłumaczył. Każdy wiedział, po której stronie była wina, a narkotykowy boss tylko poprosił swoją wybrankę, żeby nie odwalała więcej takich akcji bez jego wiedzy. To się właśnie nazywa pieprzona ironia losu.

I miłości... Zapatrzony w nią jak w diament, a to zwykła szumowina jest przecież.

Ugh.

To ona powinna wisieć w tym magazynie.

I najlepiej tam zdechnąć.

Tak, owszem. Nie lubiłam jej.

Ruszyłam do pierwszego z liceów. Miałam nadzieje, że dzisiaj wszyscy będą mieli hajs, bo naprawdę nie byłam w cudownym humorze. Na szczęście, dla Ricka oczywiście, utarg z pierwszej szkoły się zgadzał. W kolejnych również nie było większych problemów, maksymalnie brakowało małych sum za kilka gramów, więc skończyło się na groźbach. Po dwóch godzinach roboty, stałam już przed ostatnim budynkiem. Na spotkanie wyszła mi moja ulubiona Daggie.

- Cześć Sue - zaczęła, ale była lekko zdenerwowana, co mnie zdziwiło.

- Hej - odparłam, bo była jeszcze za daleko, żeby przejść do interesów. Po kilku sekundach przystanęła w dość bezpiecznej odległości. - Powiedz, że nie chodzi o to o czym myślę, bo mam dziś naprawdę parszywy humor.

- Jak bardzo mam przejebane? - spytała lekko przestraszona. - Nie chcę trafić do magazynu, nie chce umrzeć. Zlitujesz się nade mną? - spytała poważnie. 

- Ugh - westchnęłam. - Najpierw się wytłumacz.

- Ostatnio gliny zrobiły nalot na szkołę. Na szczęście byłam chora. Musiałam wprowadzić nowe środki ostrożności i zmienić miejscówki i nie miałam aż tyle czasu...

- Ile hajsu ci brakuję?

- Prawie połowy - westchnęła. - Ale mam ten towar i sprzedam go jak najszybciej.

- Kurwa, połowy? - zdenerwowałam się lekko. Kupa pieniędzy.

- Tak wiem, nie będę się nawet usprawiedliwiać. Zjebałam - rzuciła. - Bardzo będzie bolało? - spytała ciszej. Chyba jako jedyna dzielnie pytała wprost, a nie jak reszta błagała o litość robiąc z siebie idiotę.

- Daggie masz szczęście, że cię lubię. Przyjadę jutro, idź na jakąś imprezę i sprzedaj jak najwięcej. Ale mam nadzieję, że to ostatni raz.

- Oczywiście Sue, jesteś naprawdę w porządku. Nie wiesz jaka ci jestem wdzięczna - rozweseliła się. Była dobrym dilerem i ją lubiłam. Była też mega uczciwa, więc nie będę się przecież nad nią znęcać. 

- Następnym razem będzie bolało - zagroziłam i wsiadłam do samochodu, pospiesznie odjeżdżając.

Pojechałam do willi, bo chciałam sprawdzić czy Nate znalazł coś nowego, ale niestety chłopaka nie było. Skorzystałam z okazji i przekazałam kasę Scorpionowi, bo skoro już tu byłam, to nie było sensu jechać do B9 i dawać ją Harry'emu, który potem musiałby tu przyjechać i dać ją szefowi. 

- Nie ma wszystkiego - stwierdził boss po przeliczeniu sumy pieniędzy.

- Reszta będzie jutro. I nie patrz tak na mnie, bo po pierwsze taki wzrok na mnie nie działa, a po drugie to wcale nie zależy ode mnie - odparłam obojętnie.

- To twoi dilerzy i twoja odpowiedzialność, więc... - zaczął groźnie, ale mu przerwałam.

- Skończ pierdolić, nie mam czasu, reszta będzie jutro, cześć.

Wyszłam z gabinetu w towarzystwie jakiś tekstów, że jeszcze kiedyś mi coś zrobi, jednak nie przejęłam się tym i po wzięciu swojego laptopa z pokoju chłopaka, udałam się do B9.

Szczerze mówiąc po tych kilku tygodniach spędzonych w tym miejscu, przyzwyczaiłam się trochę do wszystkiego. Poznałam kilkunastu nowych ludzi i nieźle mi się tu żyło.

Co wcale nie zmienia faktu, że muszę ich jakoś udupić i się stąd wydostać.

Ale aktualnie mam większe zmartwienia.

Głos w mojej głowie pokierował mnie do kuchni. W sumie to byłam głodna, bo ciągła nerwówka naprawdę oddziałuje na żołądek. 

- Mam pizzę - powiedział Danny kiedy weszłam do pomieszczenia, ale tego nie skomentowałam. - Dla ciebie - rzucił.

- Dzięki, ale nie musiałeś - odparłam dość oschle. W zasadzie po tej akcji w magazynie nasza relacja się mocno spartoliła...

- Jak zjesz to mamy do pogadania - wkurzył go mój ton. - Raczej nie masz nic teraz do roboty, więc mi nie uciekniesz - dodał siadając naprzeciwko i świdrując mnie wzrokiem.

Kiedy tylko ostatni kęs wpadł do moich ust, chłopak dość brutalnie szarpnął mnie za rękę. Chciałam się wyrwać, ale on zrobił coś kompletnie niespodziewanego. Skuł nasze ręce kajdankami. Zamurowało mnie i przez jakaś sekundę dosłowne stałam w osłupieniu. 

- Co kurwa? - otrząsnęłam się w końcu i popatrzyłam na moją lewą rękę. - Czy ty jesteś pojebany?! Masz trzy sekundy na rozpięcie tego dziadostwa, albo ci coś zrobię. Raz... Dwa...

Nie skończyłam niestety, bo Danny wyszedł na korytarz ciągnąc mnie za sobą. Czemu on musi tyle ważyć? Nie będę się przecież z nim siłować jak idiotka. Powlókł mnie do swojego pokoju i obracając się, rzucił na łóżko.

- Przeginasz - warknęłam, próbując się uwolnić, ale na darmo, bo łysy cały czas się ruszał.

- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie porozmawiamy. Więc nie utrudniaj. 

- Czego chcesz do cholery?

- Bądź tak miła, zamknij ten pieprzony ryj i mnie posłuchaj! - prawie wrzasnął. - Nie mam już jebanej siły przepraszać cię na każdym kroku! To jest moja praca, czy ci się to podoba czy nie. Powinna mi wisieć znajomość z tobą, ale tak nie jest bo mi, kurwa, zależy. Więc bądź tak łaskawa i też zacznij coś robić w tym kierunku. Możesz dać mi nawet w mordę jeśli ci to pomoże, ale myślę, że mi się za ten jebany nóż odwdzięczyłaś, więc o co ci dalej chodzi?!

- O to chodzi, że przesadziłeś. Jesteś pieprzonym psychopatą.

- A rozumiesz znaczenie słowa kara? Wiesz jaki jest jej cel?! Chodzi o to, żeby dać nauczkę na przyszłość i żeby się to więcej nie powtórzyło. 

- Ale to nie była moja wina! - wydałam się wkurzona.

- Ale ja tego nie wiedziałem! - odkrzyknął.

- Dobra, rozkuj nas do cholery.

- Obiecaj, że się postarasz.

- Zdejmij mi to!

- Obiecaj - zażądał.

- Zastanowię się i MOŻE kiedyś ci wybaczę - odparłam akcentując kluczowe słowo. Może i miał racje i zachowywałam się aktualnie jak jakiś bachor albo zwykła nastolatka z fochem, ale po tym ile w życiu przeszłam, nie ufam tak łatwo osobom, które mnie zawiodły.

Kiedy chłopak odpiął nam w końcu te pieprzone kajdanki, pierwsze co zrobiłam, to zwaliłam go na łóżko, usiadłam na nim i zaczęłam okładać po twarzy. Nie jakoś mocno. Dość przeciętnie. Tak dla zasady. Próbował jakoś reagować, ale najpierw był zbyt zdziwiony, a ja po krótkiej serii przestałam. 

- Tak na przyszłość - fuknęłam. - Nie wymyślaj takich akcji z kajdankami.

Wyszłam z jego pokoju i udałam się do "salonu". Jakoś nie miałam ochoty być sama. Bardzo entuzjastycznie przyjęłam fakt, że na jednej z kanap siedział sobie Aaron i przeglądał coś na telefonie. Podeszłam do niego i zasłoniłam mu oczy, a on niespodziewanie chwycił mnie i przewrócił, tak że wylądowałam obok niego w jakiejś dziwnej pozycji. Zaczął się śmiać widząc moją skwaszoną minę.

- Pachniesz męskimi perfumami - stwierdził podejrzliwie.

- Czy kiedy facet zaczyna z kimś chodzić to włącza mu się jakiś radar? - parsknęłam nie dowierzając w to co mówi. 

- Otwarły ci się rany na knykciach. Biłaś się - rzucił. - Emily... - Jego ton zaczął być ostrzejszy.

- Uderzyłam tylko kilka razy pewnego idiotę. - przewróciłam oczami.

- A te perfumy?

- To jego. 

Chwilę później do pomieszczenia wszedł łysy z woreczkiem lodu pod okiem. Uśmiechnęłam się lekko w duchu, a w oczach mojego chłopaka, któremu leżałam na kolanach, zobaczyłam błysk zrozumienia.

- Czy on ci coś znowu zrobił? - lekko zerwał się z miejsca Rhoads.

- Nawet jeśli, to rozmawialiśmy o tym, że to moje sprawy - odparłam dobitnie.

- No dobra. To może masz ochotę iść do mnie, żeby na niego nie patrzeć? - zapytał po chwili, a ja popatrzyłam na jego głupkowatą minę.

- Zależy czy potrafisz mnie przekonać - uśmiechnęłam się zalotnie, a on szybko wpił się w moje usta.

Po dość krótkim lecz namiętnym pocałunku, wylądowaliśmy w jego łóżku. 

***

- Wstawaj! Muszę ci coś pokazać! - ktoś zaczął krzyczeć mi do ucha, szarpiąc mnie jednocześnie za ramię.

- Nienormalny jesteś? Jest... - popatrzyłam na zegarek. - Czwarta nad ranem?!

Nathan przewrócił oczami.

- Wstawaj, no - pospieszył mnie, więc podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy, a potem szybko zamknęłam je uderzona okropnym światłem laptopa.

Po chwili przyzwyczaiłam się i spojrzałam raz jeszcze.

- To zapis rozmowy sprzed czterech godzin - poinformował mnie chłopak. - Pogrzebałem w internecie i te oznaczenia to... - nie dokończył, bo mu przerwałam.

- Bomba jądrowa - wydukałam przerażona. 

- Skąd wiesz? - zdziwił się.

- Mniejsza o to - odparłam szybko. Widziałam gdzieś kiedyś takie oznaczenia, bo jako małe dziecko znalazłam się w złym miejscu o złym czasie, ale potem ojciec wytłumaczył mi co to jest. - Mamy problem. Jeśli oni chcą to sprzedać to przecież mogą zacząć trzecią wojnę światowa! Z o wiele groźniejszymi skutkami niż dwie poprzednie... 

- O Boże. Bomby chemiczne, biologiczne, promieniowania, które doszczętnie zniszczą Ziemię i cywilizację.

- Nie poradzimy sobie sami, Nate.

Nastała cisza i trwała nieprzerwanie przez kilka bardzo długich minut.

- Jest jedna osoba, która mogłaby pomóc, ale za wysoką cenę... - zaczął cicho chłopak. 

- Kto? I o co chodzi.

- Facet, który ma możliwości i na pewno możemy mu zaufać, bo zawsze jest za stroną prawa, bez względu na wszystko... Tylko, że istnieje mały problem... 

- Jaki? - spytałam dalej nie rozumiejąc.

- To dyrektor FBI, ten sam, który od kilku lat za cel życiowy stawia sobie rozwalenie gangu Scorpiona i aresztowanie wszystkich jego członków. 

- To niedobrze - zaczęłam ten bardzo delikatny temat. - Wiem, że to trudne, ale zważając na fakt, że jeśli wojna wybuchnie prawdopodobnie zginiemy, albo będziemy żyć w napromieniowanym świecie to poświęcenie twojego ojca... Wiem, że łatwo mi mówić, sama nie wiem co bym zrobiła na twoim miejscu, ale... Po prostu ostrzegałam, że w końcu będziesz musiał dokonać wyboru - westchnęłam.

- Kurwa, dlaczego ja? - odezwał się po kilku minutach tępego patrzenia w ścianę.

- To nasz jedyny ratunek - szepnęłam cicho.

- Dobra, porozmawiamy z facetem, ale delikatnie, badając sytuacje. Bez ryzyka. Zobaczymy czy będzie w stanie w ogóle nam pomóc...

Wiem, że po strasznie długiej przerwie, ale rozdział jest. Nie będę się wam tłumaczyć, bo po prostu mam swoje życie. Postaram się, aby rozdziały pojawiały się bardziej regularnie, ale wątpię, że uda mi się wstawiać, aż trzy razy w tygodniu. Po prostu czekajcie na następny i mogę obiecać, że pojawi się raczej w tym tygodniu. Rozdział sprawdzony pobieżnie, jak będę miała więcej czasu to postaram się dokonać korekty tych ostatnich dziesięciu, piętnastu niesprawdzonych.

Miłego poniedziałku!

Continue Reading

You'll Also Like

11.8K 501 16
Leon wpływowy syn Dona z Las Vegas i polki z bogatej rodziny, mieszka w Polsce, jego życie jest trudne, pełne przemocy, niebezpieczeństwa i komplikac...
229K 6.8K 51
19-letnia Karen po ciężkich przejściach, przeprowadza się z małego miasteczka w stanie Idaho do Nowego Yorku, aby rozpocząć nowy rozdział. Niestety d...
43.2K 1.5K 29
Nessa Wilson 17 letnia dziewczyna, która uwielbia korzystać z życia. Robi wszystko na co ma ochotę, nie interesują ją problem, i szkoła, lecz jej ro...
29.9K 1.8K 120
➜ TYTUŁ: Undercover chaebol high school (Tajna szkoła średnia w Chaebol) ➜ AUTOR: ? ➜ TŁUMACZENIE NA POLSKI PRZRZ: @Kircia666 - Wattpad+Discord ➜ GAT...