Loved You First ✔

By Paskuda_

6.6K 525 563

Nazywam się Beatrice Prior. Mam siedemnaście lat, pochodzę z Chicago. Takie są fakty. Reszta to domysł... More

Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog

Rozdział 1

1K 31 51
By Paskuda_

Tobias

W zamyśleniu przyglądam się jej spokojnej twarzy, ściskając równocześnie jej drobną dłoń. Skupiam się na blond włosach, rozsypanych na poduszce i cieple jej skóry. Staram się nie zwracać uwagi na stojącą obok aparaturę i siedzącego po drugiej stronie łóżka Caleba. Unikam go, kiedy tylko mogę, jednak czas wizyty jest tak krótki, że właściwie nie ma dnia, w którym nie siedzimy tu razem. Kiedy w końcu udaje mi się zostać sam na sam z Tris mówię do niej cicho, staram się jakoś do niej dotrzeć.

Leży tu od tygodnia. Siedem cholernych dni. Matthew i Cara - jedyni dostępni nam w tej chwili lekarze, nie licząc kilku zaufanych, ściągniętych z Chicago Erudytów - ustalili, że pomimo swojej odporności na serum, ciało Tris musi zwalczyć dużą dawkę trucizny, której nawdychała się w drodze do laboratorium i poradzić sobie z ubytkiem krwi - efektem postrzału.

Oczywiście poza mną i Calebem przychodzi też Christina, która jednak większość czasu spędza z Uriahem - chłopak obudził się dwa dni temu, za co jestem niesamowicie wdzięczny losowi. To jak kilka samotnych promieni słońca, przebijających się przez stale zachmurzone niebo. Czeka go jednak ciężki okres - całe dnie w szpitalu, w towarzystwie szalonego brata.

Od czasu do czasu pojawia się też Peter - niezbyt często, ale jednak. Kiedy przychodzę spóźniony o kilka minut, siedzi na moim krześle i rozmawia z Calebem. Wychodzi, gdy tylko mnie zauważa. Wciąż jest na mnie zły o pewien drobny wypadek, który przytrafił się nam w mieście; fiolka, w której było serum pamięci, rozbiła się, przez co szansa na odebranie sobie przez niego wspomnień przepadła. Właściwie nic nie stało na przeszkodzie, by zabrał trochę serum z zapasów Agencji, ale chyba w końcu puściły mu nerwy i stchórzył.

Kto wie, może tak jest lepiej.

- Koniec wizyty - oznajmia pielęgniarka, wysoka kobieta przed czterdziestką.

Ja i Caleb bez gadania opuszczamy salę. Na początku próbowaliśmy z nią dyskutować, ale w końcu dotarło do nas, że to bezcelowe.

- Obudzi się - mówi chłopak, zanim rozstajemy się na korytarzu. Nie wiem, czy powiedział to do mnie, czy bardziej do siebie. Dziwi mnie, że w ogóle się odezwał, zwykle porozumiewa się z innymi za pomocą niewiele znaczących pomruków, chyba, że rozmawia z Peterem. Najwyraźniej obaj są takimi samymi kanaliami i bez problemu odnaleźli wspólny język.

- Nie denerwuj mnie - burczę tylko w odpowiedzi, po czym ruszam w stronę sali, w której leży Uriah.

Staram się nie być cały czas przy którymś z nich - Uriahu lub Tris - bo kiedy tylko opuszczam szpital dopadają mnie wyrzuty sumienia, wątpliwości i strach.

To przeze mnie życie chłopaka było zagrożone. Powinienem być tutaj, z Tris, zamiast jechać do Chicago. Cały czas w mojej głowie tkwi myśl, że każda moja wizyta w szpitalu może być tą ostatnią, że kiedy tylko zamknę za sobą drzwi Uriah znów straci przytomność, a Tris umrze. Zupełnie, jakby patrzenie na nich utrzymywało ich przy życiu.

Zaciskam na sekundę powieki. Co do jednego Caleb musi mieć rację - ona się obudzi. Na pewno.

Nadzieja matką głupich.

- Cztery! - woła Uriah, wyrzucając radośnie obie ręce w górę, kiedy tylko zauważa moją twarz.

Gdy jego stan się poprawił, został przeniesiony na większą salę, gdzie oprócz niego znajdowało się jeszcze kilku pacjentów, a prywatność zapewniały jedynie stojące przy każdym łóżku parawany. Przywodzi mi to na myśl szpital w Nieustraszoności.

- Cześć. - silę się na uśmiech i przysuwam sobie krzesło. - Gdzie reszta?

Zawsze, gdy do niego przychodzę spotykam Zekego z matką lub Christinę, czasem nawet wszystkich naraz, ale dzisiaj po raz pierwszy nie ma nikogo.

- Na obiedzie - chłopak wskazuje podbródkiem na mój zegarek. - Nie wydajesz się być zbyt dobrze osadzony w rzeczywistości.

Opuszczam wzrok i wzdycham. Nie da się ukryć, że od dłuższego czasu nie bardzo wiem, co się dzieje. Zamiast jeść razem z innymi na stołówce, wykradam żarcie, które z kolei Zeke wykrada z kuchni i chowa w szafce przy swoim łóżku we wspólnej sypialni, przez co nie orientuję się zbytnio w porach dnia, wszystko zlewa się dla mnie w jedno.

Podnoszę wzrok orientując się, że Uriah cały czas  mi się przygląda. Nie miałem jeszcze okazji, żeby porozmawiać z nim o tym co zaszło i cały czas bałem się tej rozmowy.

- Nie musisz mu mówić - powiedział Zeke, kiedy razem opuszczaliśmy pokój jego brata w dniu, kiedy się obudził.  - On nie musi...

- Ma prawo wiedzieć - odparłem. - A ja nie zamierzam go okłamywać i udawać, że wszystko jest w porządku.

- Okłamywać? - powtórzył chłopak z niedowierzaniem. - A co właściwie zamierzasz mu powiedzieć? Że to wszystko twoja wina?

Już otwierałem usta, kiedy Zeke uderzył mnie delikatnie w policzek.

- Milcz! - nakazał, a ja z trudem stłumiłem śmiech na dźwięk jego władczego tonu. - Wiem, że tak. W każdym razie, możesz to zrobić, tym razem wyjątkowo nie dam ci szlabanu, ale to na pewno nie jest "prawdziwa wersja wydarzeń".

- Co z Tris? - Głos Uriaha wyeywa mnie z rozmyślań.

- Dalej bez zmian - mówię, a potem opieram łokcie na kolach i odrobinę zniżam głos. - Muszę ci coś powiedzieć - wypalam w końcu. Jeśli nie zrobię tego teraz, to pewnie się już na to nie zdobędę.

- Nie musisz - chłopak macha ręką. - Już wszystko wiem.

- Co?! - odsuwam się od niego gwałtownie. - Od kogo?

- spokojnie, i tak sam się już domyśliłem. Nie mam nic przeciwko pedałom i akceptuję twój związek z Zeke, chociaż nie wiem, co na to Shauna - po tych słowach kładzie mi rękę na ramieniu. - Macie moje błogosławieństwo.

Odpychaj jego rękę, na co on wybucha śmiechem. W tej chwili bardzo przypomina swojego brata.

- Mówię poważnie. Chcę ci powiedzieć coś ważnego i proszę, nie przerywaj mi.

Uriah w końcu poważnieje i kiwa głową. Tym akurat różni się od Zekego, który nigdy nie potrafi być poważny.

W skrócie opowiadam mu o rebeliantach i swojej współpracy z Nitą, udaje mi się nawet wspomnieć o tym, że nie znałem prawdziwego planu, ale staram się, tego nie podkreślać, żeby chłopak nie pomyślał, że się usprawiedliwiam.

Kiedy kończę, między nami zapada cisza.

- Aha - odzywa się w końcu Uriah. Nie potrafię nic wyczytać z jego twarzy. - No rzeczywiście, stary, powiem ci, że to faktycznie jest coś, za co powinienem cię natychmiast znienawidzić. Wspaniałomyślnie jednak postanawiam ci wybaczyć, że mnie nie zabiłeś, chociaż nie chciałeś i nie wiedziałeś, że Nita nie będzie chciała mnie celowo zabić.

Odzyskuję głos dopiero po kilku sekundach.

- Co?

- Nie wiem - chłopak macha ręką. - Zeke gada tak cały czas i jakoś wszyscy go rozumieją.

- Po pierwsze: wątpię. Po drugie... i tak nie mamy wyjścia.

- Bo ja to ja, a ty to ty - Ezekiel wchodzi do pokoju, dzieląc się z nami tym niesamowitym przemyśleniem.

- Serio? - unoszę brwi.

- Toster to toster? - odzywa się Uriah. - Ta wiedza zmieniła moje życie. Zawsze myślałem, że ja to ja, a ty to ty.

- No widzisz, całe życie w kłamstwie - podsumowuje Zeke, a ja wymieniam z drugim chłopakiem porozumiewawcze spojrzenia. Zorientuje się za trzy, dwa, jeden...

- Czekajcie, co?

Witam Wszystkich (tzn. Tych Którzy To Czytają, A Więc Także Ciebie)

w moim nowym opowiadaniu!

Jest parę spraw, które chciałabym tutaj poruszyć:

1. Opowiadanie jest Petris, ale nie mam pojęcia, jak się potoczy, więc nie gwarantuje wam takiego zakończenia. Tris może być na koniec z Christiną, a Peter z Tobiasem. Zobaczymy.

2. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO protekta !Dziekuję za wszystkie twoje komntarze i gwiazdki! Jesteś w elicie czytelników tego opowiadania!

3. blackhorses24 co prawda nie masz dziś urodzin, ale to opowiadanie jest również dla ciebie!

4. MaryStylesEaton - W podziękowaniu za to, ile ze mną wytrzymujesz otrzymujesz dostęp do ściśle tajnych spoilerów, za które pewnie kiedyś mnie w końcu zabijesz!

5. 23. 07. 2010 o godzinie 20:22 został założony zespół One Direction (ONI MAJĄ PRZERWĘ!). Tytuł opowiadania to tytuł jednej z ich piosenek. ❤

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CHŁOPAKI!!!!¡

6. Miłego czytania 😇

7. To nie jest moje pierwsze opowiadanie i absolutnie nie proszę o wyrozumiałość. Konstruktywna krytyka i szczera opinia mile widziane 😊

Continue Reading

You'll Also Like

48.9K 777 44
Książka o Natalii i Kubie z gliniarzy🙊
2.4K 256 10
❝Oboje wiedzieli, że rozsądnie Adrastos nic złego nie zrobił. Mimo to, Gianna nie mogła nie czuć się porzucona, a Adrastos nie mógł pozbyć się poczuc...
87.1K 3K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
15.8K 417 11
-Syriuszu Orionie Black - szepcze- Będę o tobie zawsze pamiętać... * Fabuła zostanie zmieniona *