Więzień Labiryntu - Re: Powró...

De LuciferMorny

6.5K 522 152

Thomas cieszy się, że udało im się uratować aż dwieście osób. Nowa kolonia Odpornych miała pozostawać bezpiec... Mais

P. I / TOMMY, TOMMY, TOMMY
P. II / TO SIĘ NIE ROZPIKOLIŁO OD TRZECH LAT
P. III / WYGLĄDA JAKBY CHCIAŁ SIĘ POPŁAKAĆ MAMUSI
P. IV / WIEDZIAŁ, ŻE PRÓBOWAŁEM SIĘ ZABIĆ
P. V / TO TERAZ TRZEBA GO TYLKO DOTASZCZYĆ DO CIAPY
P. VI / JESTEŚ JAK JEZUS?
P. VIII / TY TĘPA KUPO ZŁOMU
P. IX / PAMIĘTAM TOMMY, PAMIĘTAM
P. X / MIAŁ NAPRAWDĘ BRZYDKĄ TWARZ
P. XI / NIKT NIE POZWOLI CI WBIEC DO LABIRYNTU ŚWIEŻUCHU
P. XII / MYŚLĘ, ŻE TO CI SIĘ PRZYDA, GDY BĘDZIESZ GO OPEROWAĆ
P. XIII / TO MUSI BYĆ NASZA WSPÓLNA DECYZJA
P. XIV / CZYŚ TY PURWA NA GŁOWĘ UPADŁ?
P. XV / WŁAŚNIE TO ZROBIŁBY MINHO, GDYBY MÓGŁ
P. XVI / POWOLNE ODLICZANIE
P. XVII / NIE JEST TEGO WART
P. XVIII / NIEDŁUGO ZNOWU SIĘ ZOBACZYMY
P. XIX / JEŚLI NIE POTRAFISZ ZAUFAĆ JEMU, ZAUFAJ MNIE
P. XX / PRÓBA
P. XXI / ZMIANA WARTY
P. XXII / NARADA RUCHU OPORU
P. XXIII / SZEŚĆ SZCZEPIONEK
P. XXIV / POCZĄTEK PRACY
P. XXV / JESZCZE NIE JESTEŚMY DRESZCZEM
P. XXVI / WOLNY DZIEŃ
P. XXVII / OSTATNIA ODPRAWA
P. XXVIII / CHAOS KONTROLOWANY
P. XXIX / WYKŁAD THOMASA
P. XXX / PIERWSZE ODNALEZIONE ZAPASY
P. XXXI / MIŁOŚĆ DO PRYSZNICA
P. XXXII / OWSIANKA
P. XXXIII / POCZĄTEK ROZMOWY W KAFETERII
P. XXXIV / ABSURDALNIE IDIOTYCZNA KRADZIEŻ
P. XXXV / LISTA ZADAŃ
P. XXXVI / NAJMĄDRZEJSZE SŁOWA DANEGO DNIA

P. VII / STRACIŁEM ICH OBU

238 20 1
De LuciferMorny

Thomas przymknął oczy i oparł się nieco wygodniej o pieniek. Uśmiechał się lekko słysząc radosny gwar w tle. Naprawdę chciał ich wszystkich uratować. Czy wyrobił sobie syndrom mesjasza? To na pewno. Zastanawiał się tylko, jak silny on będzie. Nie musiał nawet otwierać oczu żeby wiedzieć, kiedy Newt przy nim usiadł. Brunet mógłby przysiąc, że potrafił wyczuwać obecność blondyna i pewnie jakieś ziarenko prawdy w tym było.

Newt spojrzał na względnie zrelaksowanego towarzysza. Niemal rozbolała go głowa, gdy przypomniał sobie niemal identyczną sytuację. Bo przypomniał sobie. Siedzieli w dokładnie tym samym miejscu, z piciem pędzonym przez Gally'ego i śmiali się, że Thomas naprawdę nadaje się na Zwiadowcę po tym, jak ładnie poradził sobie z walką z Gallym w czasie ogniska. Newt przypomniał sobie nawet, jak bardzo martwił się wtedy o Świeżynę, że jednak mogła stać mu się krzywda. Przez chwilę chłopak tak bardzo dał się porwać wspomnieniom, że aż wypuścił to, co aktualnie trzymał w dłoniach i dopiero dźwięk tłuczonego naczynia dał radę wyrwać Thomasa z zamyślenia.

Brunet spojrzał na przyjaciela ze zmartwieniem, cały automatycznie spięty. Przez chwilę zapomniał, że znajdują się w otoczeniu murów i że są względnie bezpieczni. Na Pogorzelisku przecież każdy, nawet najmniejszy hałas, mógł oznaczać Poparzeńca i ryzyko śmierci, więc jego ciało zareagowało niemal automatycznie i chłopak od razu, wciąż nawet na siedząco, gotowy był w pełni do walki.  Newt spojrzał na niego zaskoczony, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje, ale uśmiechnął się uspokajająco.

- Przepraszam, że Cię zestresowałem - oznajmił cicho i z wyraźnym zakłopotaniem podrapał się w tył głowy. - Po prostu przypomniałem sobie taką samą sytuację. Może bodźce działają jakoś tak bardziej pobudzająco na tamto życie?

- Może - zgodził się Thomas z lekkim wzruszeniem ramion, ale odwzajemniając uśmiech. Nie potrafił nie uśmiechać się przy swoim najlepszym przyjacielu. - Niedługo będziesz mógł przetestować tę teorię. Bo bodźców poza Labiryntem to Ci nie będzie brakować. Zdecydowanie nie. No i w Serum Bólu, który przyjedzie z Teresą znajduje się coś, co odświeża wspomnienia. Przynajmniej tak zadziałało, gdy ja go wziąłem, ale to była krytyczna sytuacja. I nie odzyskałem wtedy kompletu tylko kilka wyrywków, przez które czułem się jak śmieć, bo przypomniałem sobie, że to ja Was tu pilnowałem.

- Dlaczego zdecydowałeś się przestać nas pilnować? - spytał szczerze zaciekawiony Newt, przesuwając wszystkie naczynia nieco dalej i siadając tak blisko Thomasa, że ocierali się ramionami. - W sensie, po tamtej stronie musiało być jednak bezpieczniej, prawda? Niż tutaj z Bóldożercami i całym tym syfem.

- Nie wiem, czy było do końca bezpieczniej - odparł Thomas, przez chwilę zupełnie odpływając i zapatrując się w nieokreślony punkt przed sobą. W dłoniach obracał słoik, ale jego myśli bardzo szybko powędrowały do Oryginalnego Zarządu. - Z zewnątrz byliśmy bezpieczni. Żaden Poparzeniec nie miał szansy dostać się do środka, do tego trzeba było masy wejściówek i odcisków dłoni. Gorzej było, że mimo filtrowanego powietrza, zaraza i tak się dostała do środka. Dorośli zachorowali. Może i odseparowaliśmy ich w odpowiednio wczesnym etapie, ale ktoś musiał ich zabić, gdy stali się zbyt niebezpieczni. Dlatego tu czuję się lepiej. Tutaj tylko zawiodłem ludzi. Nie dałem rady ich uratować. Tam to ja pociągnąłem za spust.

- Więc wyrzuty sumienia? Dlatego tu przyszedłeś? - chciał upewnić się Newt.

- Zdecydowanie nie. Zarząd został wymieniony bardzo szybko. Sami wybieraliśmy członków. Zarząd Zastępczy. Pracowałem z nimi chwilę. Kanclerz Paige była nawet zadowolona z rezultatów - odparł Thomas, wciąż nie odrywając wzroku od tego jednego magicznego punktu.

- Więc dlaczego? - spytał zaskoczony blondyn, który wciąż próbował jakoś posklejać sobie historię chłopaka w myślach, tuż obok własnej.

- Dla Ciebie - odparł brunet, patrząc w końcu towarzyszowi bezpośrednio w oczy, co nieco go speszyło. - Widziałem, jak skaczesz. Jak Minho wyciąga Cię z tego pierdolonego Labiryntu. Pokłóciłem się wtedy z Zastępczym. I z Teresą. Oni stwierdzili, że mamy badać Waszą wytrzymałość fizyczną, a nie psychiczną, a ona, że jeden szczur laboratoryjny mniej to żadna strata. To przez nich uznałem, że może nie ma dla nas nadziei. Że może jeśli jedyni żyjący ludzie mają się tak zachowywać, to może lepiej żebyśmy wyginęli. Więc wysłałem współrzędne geograficzne do Mary. Do ruchu oporu. Wszystkie znane mi lokalizacje placówek DRESZCZu. Labiryntów, laboratoriów, biurowców, mieszkań. Wszystko, do czego miałem dostęp. Rebelia nigdy nie dostała pełnej listy. Teraz wiem, że i tak sporo im się to przysłużyło, ale Teresa zdołała zatrzymać przesyłanie mniej więcej w połowie. Tak jak zdołała wydać mnie Zastępczemu. A oni zdecydowali, że trzeba mnie tu zesłać.

- Skoro to dla Ciebie kara taka sama, jak dla nas, dlaczego aż tak się przejmujesz?

- Nigdy nie widziałem tego jako kary Newt. Wiedziałem, że muszę zrobić coś dużego kalibru żeby mnie tu zesłali. Nie mógłbym mieć bardziej wywalone na ruch oporu wtedy. Naprawdę. Wysłałem im tę listę tylko dlatego, że byłem pewny, że przez to wyląduję w Labiryncie. Z Tobą. Że będę mógł dopilnować, że więcej nie stanie Ci się krzywda.

Newt dosłownie zamarł. Na krótką chwilę, ale jednak. Cały czas wydawało mu się, że już zrozumiał głębię ich relacji, że musi tylko sobie przypomnieć i ich zrozumieć. A później pojawiał się Thomas i mówił coś, co brzmiałoby zupełnie zwyczajnie gdyby nie było tak niesamowite.

Brunet zauważył jego wahanie i zaśmiał się nieco nerwowo, obawiając się, że nieco przesadził z wyznaniami. Pochylił się nieco w stronę wciąż zszokowanego Newta, machając mu przed nosem dłonią. Newt był jednak jak w transie. Sam nie wiedział, co robi. Ani dlaczego to robi.  Tak jak nie dbał o to, że praktycznie każdy mógł ich wtedy zobaczyć. Po prostu poczuł, że to właściwe, mimo że znał bruneta przez całe dwa dni. Że może dlatego czuł się zazdrosny o chłopaka, którego prawie nie znał. A jeśli miałoby wyjść z tego coś nie tak to mógł tylko mieć nadzieję, że da radę zrzucić to na alkohol. Blondyn zapatrzył się w magnetyczne oczy Thomasa i nie potrafił oderwać wzroku. Ani nawet nie chciał. Powoli zbliżył się tak, że ich twarze dzieliło dosłownie raptem kilka centymetrów, a ramionami całkowicie się o siebie opierali. Thomas nie protestował w żadnym momencie tylko siedział jak zaczarowany obserwując poczynania przyjaciela. Zupełnie nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć i jak powinien się w związku z tym czuć.

Odmroziło go dopiero, gdy usta Newta spotkały się z jego. Przez krótką chwilę, która zdawała mu się wiecznością Thomas nie potrafił uwierzyć w to, że miłość jego życia właśnie z własnej woli go pocałowała, jednak delikatne usta i nieco szorstka dłoń na jego policzku ściągały go do przyjemnej rzeczywistości. Chłopak nie pozostał bierny. Oddał pocałunek, delikatnie z wyczuciem. W duchu modląc się żeby nie był to ostatni raz. W końcu marzył o tym od dłuższego czasu, ale bał się, że zostanie to tylko w sferze marzeń. Może nie rozumiał działań Newta, ale miał nadzieję, że to nie jest tylko forma żartu.

Gdy w końcu oderwali się od siebie, nie odsunęli jakoś wybitnie daleko. Thomas spojrzał pytająco na Newta, nie wiedząc, co powinien powiedzieć. Czy w ogóle powinien coś powiedzieć. Wyglądał na tak skołowanego, że blondyn aż zaczął się cicho śmiać z tymi cudownymi radosnymi iskierkami w oczach.

- Zgaduję, że nie tak wyglądała nasza relacja? - spytał szeptem, nie odsuwając się od chłopaka i wciąż patrząc mu w oczy, pełen szczęścia i motylków w brzuchu, że odważył się na ten krok.

- Pewnie mogłaby tak wyglądać. Pewnie nawet by wyglądała - odparł zadziwiająco spokojnie Thomas, ale w jego głosie dało się słyszeć ogrom smutku. - Taką przynajmniej miałbym nadzieję.

- To dobrze, bo przez sekundę pomyślałem, że przekroczyłem linię - oznajmił z ogromną ulgą Newt.

- Bo przekroczyłeś - wytknął mu Thomas. - To nie tak, że tego nie chcę - zaczął się bronić natychmiast, widząc zaskoczone i nieco zranione spojrzenie blondyna i delikatnie chwycił jego dłoń. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chciałem Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocham, gdy siedzieliśmy wtedy na tamtym dachu na Pogorzelisku. Tylko, że nie chcę tego pospieszać. To wszystko, nasza relacja, to jest dla mnie cholernie ważne. A ja mam całe nasze poprzednie życie doświadczenia. Ty tego nie pamiętasz. Mówisz, że coś czujesz, że może pamiętasz, ale to trochę za mało. Po prostu wolałbym żebyś był tego pewny - zakończył chłopak cicho, odwracając wzrok.

- Nie muszę niczego pamiętać żeby być tego jednego pewnym - odpowiedział Newt równie cicho. - Dla mnie liczy się to, że przy Tobie czuję się lepszy, spokojniejszy i szczęśliwszy. Że czuję, że mógłbym słuchać Cię godzinami, siedzieć i tylko wpatrywać się w gwiazdy. Że gdzieś tam w głębi wiem, że pamiętam naszą historię tylko muszę sobie ją przypomnieć. I rozumiem, że chciałbyś poczekać, ale żyjemy w takim świecie, że nikt nie wie, czy dożyjemy jutra. Nawet Ty ze swoją wszechstronną wiedzą. Co jeśli coś pójdzie inaczej? Co jeśli ta dziewczyna jutro nie przyjedzie? Jeśli Bramy będą się zamykać jak zawsze? Życie jest za krótkie tak czy siak.

Thomas uśmiechnął się smutno. Pomyślał o tym, jak jutro zamierza wbiec do Labiryntu. I jak bardzo nie ma pewności, że Bóldożercy będą przemieszczać się tymi samymi drogami. Jak bardzo założył, że po prostu wszystko potoczy się identycznymi szlakami. A przecież nie miał najmniejszego powodu żeby w to wierzyć. Równie dobrze mógł jutro zginąć. Dlatego też spojrzał na Newta, mając nadzieję, że w jego wzroku widać ten ogrom miłości i delikatnie przyciągając go do siebie, pocałował go o wiele namiętniej niż poprzednim razem. Newt poddał się chwili, czując te niesamowite motylki w brzuchu, ale gdy odsunęli się od siebie, nie oszczędził chłopakowi zaskoczonego spojrzenia.

- Może zacznę Cię słuchać raz na jakiś czas - mruknął Thomas, mając nadzieję, że jego strach nie uwidoczni się w jego głosie.

- Za dobrze Cię znam, coś się za tym kryje - odparł blondyn, a jego czujność maksymalnie wzrosła.

- Nic się za tym nie kryje. Po prostu cholernie długo na to czekałem - oznajmił cicho brunet i objął ukochanego ręką. 

Newt nie drążył tematu. Zamiast tego oparł głowę o ramię Thomasa i kontynuował rozmowę. Opowiadali sobie najróżniejsze, zazwyczaj błahe rzeczy. Newt głównie o tym, jak wyobraża sobie życie poza Strefą i jak wyobrażał je sobie zanim usłyszał, w jakim jest stanie, a Thomas mówił głównie o ich przygodach. Wzajemnie objęci pod spokojnym niebem, z dala od radosnego gwaru, który nikł z każdą chwilą. Nic nie mogło być bardziej perfekcyjne od tego.

 Ich dobre humory nie zniknęły nawet, gdy Thomas rzucił się na własny hamak z taką siłą i rozpędem, że sznury nieomal się poddały i dosłownie minimalnie większa siła sprawiłaby, że tyłek chłopaka w dość nieprzyjemny sposób przywitałby się z ziemią. Brunet rozłożył się jednak wygodnie, nieco przekrzywiając, przez co z boku wyglądał idiotycznie, z nogami i głową zwisającymi poza hamakiem i ciałem ułożonym na wskroś prosto rozciągniętego materiału. Newt uznał, że jemu wystarczy najzwyklejsze położenie się, więc zdecydowanie spokojniej podszedł do własnego spania. A przynajmniej próbował, bo w połowie drogi został przyciągnięty przez Thomasa i wylądował praktycznie na nim, przez co nie potrafił powstrzymać olbrzymiego rumieńca, dziękując bogom, że w nocy zbytnio nie widać takich rzeczy.

Kolejny dzień minął im po prostu perfekcyjnie. Newtowi nie zajęło zbyt dużo czasu by przekonać Alby'ego, że pod jego opieką Świeżyna jest jakaś taka spokojniejsza. Przez chwilę blondyn myślał, że ktoś ich przyłapał wczorajszego wieczora, ale nie dopatrzył się żadnych zmian w zachowaniu ludzi dookoła niego. Nawet fakt, że spali w jednym hamaku przeszedł bez większego echa, a jedynie z żartami, że powinni ograniczyć alkohol. Przepracowali grzecznie swoją część, choć tym razem Thomas darował sobie wypytywanie Newta o sposoby ucieczki, jak to miało miejsce za pierwszym razem. Tym razem po prostu nie musiał.

Ich humory znacząco się pogorszyły, gdy czekali przed Bramą, z niepokojem patrząc na pozycję słońca na niebie. Niedługo miały się zamknąć, a Alby'ego ani Minho nie było nijak widać. Thomas wiedział, kiedy się pojawią. Zastanawiał się nawet czy nie powinien wbiec wcześniej i pomóc Minho wnieść Alby'ego jeszcze przed nocą. Tyle że wtedy nie mieliby martwego Bóldożercy, a mocno go potrzebowali. A próba polowania na takiego mogła skończyć się tragicznie w każdym innym przypadku. Dlatego musiał zaryzykować. A jeśli umrze to cóż. Może znowu odrodzi się i ponownie znajdzie w Pudle.

Stanęli z Newtem w miarę z tyłu, z całej postury blondyna aż wyzierała niechęć do Labiryntu. Gdy jednak zobaczyli Minho niosącego Alby'ego, wszyscy zaczęli krzyczeć. A Brama zaczęła się zamykać. Thomas ścisnął mocniej dłoń Newta, ściągając na siebie jego uwagę. Pocałował go krótko i uśmiechnął się smutno.

- Przepraszam Newt. W razie czego postaraj się pamiętać, że Cię kocham - oznajmił spokojnie i z miejsca rzucił się biegiem w stronę wrót, nim do Newta w ogóle zdążyło dotrzeć, co się dzieje.

Thomas przecisnął się ostatkami sił, widząc tylko pełne niezrozumienia spojrzenie Minho i słysząc okrzyki dzieciaków stojących za nimi. Dał radę wyhamować i nie upadł na ziemię tak jak ostatnio tylko otrzepał ubranie i wyprostował się.

- Tak wiem, "gratulacje, właśnie się zabiłeś" - sparodiował słowa, które usłyszał od Minho ostatnim razem, gdy ten dalej stał jak wyryty. - A teraz rusz się, nie mamy czasu. Musimy wciągnąć Alby'ego na tamten bluszcz - Thomas wskazał ścianę, o którą dokładnie mu chodziło i uśmiechnął się nietypowym dla siebie, oschłym uśmiechem. - A jak Ci powiem, że masz zwiewać to zwiewaj. I biegnij tam, gdzie czujesz, że powinieneś. Ostatnim razem udało Ci się przeżyć. Spotkamy się w pewnym momencie, także na własną rękę musisz przeżyć tylko przez dość krótki czas.

Minho nie kłócił się. Zamiast tego patrzył jak świeżyna z zacięciem w oczach podchodzi do Alby'ego z drugiej strony, przekłada sobie jego rękę nad karkiem i pomaga mu przenieść go w odpowiednie miejsce, mimo ogromnych wyrzutów sumienia, które widocznie malowały się na jego twarzy. Bo Thomas odczuwał ogromne wyrzuty sumienia. W końcu zostawił Newta, mimo że obiecał, że tego nie zrobi. 

Po drugiej stronie muru Newt zdołał dokuśtykać do zatrzaśniętej Bramy. Blondyn uderzył parokrotnie pięściami w kamień i opadł na kolana z absolutną pustką w sercu. Nikt nie śmiał do niego podejść, mimo że wszyscy się o niego martwili. Pozostali Streferzy wkrótce zaczęli się rozchodzić, obstawiając, że uwięzieni wewnątrz Labiryntu i tak nie dotrwają do końca nocy, a Newt wytrwale siedział na piętach, opierając czoło o chropowatą powierzchnię i pozwalając łzom wsiąkać w ziemię, gdy przez jego myśli niczym mantra na około przechodziło jedno zdanie.

"Straciłem ich obu".

Continue lendo

Você também vai gostar

1.8K 156 10
W 2018 roku, w malowniczym regionie Montany, kult Bram Edenu, pod przywództwem charyzmatycznego Josepha Seeda, pogłębiał swe wpływy w sercach mieszka...
71.7K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
22.9K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
7.7K 337 21
Jeden głupi prank na osobach ze squadu zmienił relację pomiędzy dwoma najlepszymi przyjaciółmi. Czy gdy jeden z nich dowie się o uczuciach drugiego o...