Władcy Emocji

By Marzyciel821

167 11 4

Co może wyniknąć z możliwości podróżowania po zaświatach? Oczywiście bez konieczności umierania. Odważysz się... More

Rozdział pierwszy

PROLOG

117 8 1
By Marzyciel821


        Nazywam  się  Varad  Radak, ale  nie  jest  to  imię z czasów, gdy  byłem  jeszcze  człowiekiem. Moja historia, zresztą jak wiele innych, bo jak się miało później okazać nie wszystkie, zaczyna się w dniu narodzin. Na chrzcie dostałem Tomasz, zapewne to  imię  było popularne na początku lat osiemdziesiątych  dwudziestego  wieku, chociaż  rodzice  uparcie  powtarzali, że  to  po  świętym Apostole. Sceptyku. Co akurat by się zgadzało, tylko nie wiem, czy to tak działa.

        Należałem do pokolenia, które zaczęło się dusić w ciągle malejącym świecie.  Do pokolenia, które urodziło się za późno, by móc  skosztować  prawdziwej  wolności, podróżując  w nieznane jak Kolumb, Cortez, Magellan, czy inni wielcy odkrywcy. Do pokolenia  urodzonego  za  wcześnie na podbój kosmosu, kiedy historia odkryć zatoczy koło przebijając dokonania swoich sławnych poprzedników.  Pokolenie  bez  celu. Zawieszeni. Jednak  tamtego  pamiętnego  dnia  stałem  w Nowym Świecie, pełny nadziei na równi z obawą, co mogę tu znaleźć.

        Od początku.

        Pominę dzieciństwo i szkołę, ponieważ nie są istotne w tej opowieści. Zacznę od momentu, gdy  uporczywy   dzwonek  budzika  przypominał   o   konieczności   spełnienia  tych  wszystkich oczekiwań  społecznych  z  pracą  na  czele.  Ślady   na   śniegu   w  pobliżu   skrzynki   pocztowej zwiastowały  nadejście  przesyłki. Z  Ameryki  w trzy tygodnie. Program  do  dłubania  w  mózgu marki TMI. Znalazłem w Internecie, a zaczęło się jeszcze wcześniej.

        Umarłem.

        Nie tak od razu na zawsze. Serce nie biło tylko dwie minuty. Tak powiedzieli lekarze, ale dla mnie  to  była  wieczność. Mówili,  że  to  tryb  życia, przemęczenie, depresja, myślę, że  nikt  nie wiedział naprawdę. Trafiłem do szpitala  w fatalnym stanie, na  granicy agonii z trudnościami w oddychaniu.   Później,  zaczęły   szwankować  nerki, wątroba  aż  stanęło  serce.  Szpitalna  sala, świetlisty tunel, Bóg, aniołowie... Bzdury. Zapadłem  się  w nicość. Trwałem  w  ciemności, aż w końcu,   wśród   błysków   i   trzasków,  prawa  fizyki  nagle  oszalały.  Byłem  widzem,  aktorem  i krytykiem naraz. Filmem było moje życie, a najgorsza w tym wszystkim, perspektywa zamkniętego rozdziału. Paskudne uczucie. Tyle chciałem zrobić. Zawsze miałem wszystko, by zrealizować swój pomysł na życie, a teraz... To koniec. Przegrałem, a huśtawka emocji na karuzeli wspomnień, dopiero się rozkręcała. Kolejne epizody. Te wszystkie ważne rzeczy. Praca, pozycja, pieniądze... Ile to warte po śmierci? Dużo ważniejsze były z pozoru błahe, dobre uczynki. Kilka groszy dla żebraka, pomoc w problemach, zwykła ludzka życzliwość, dająca pamięć przesyconą szczerym podziękowaniem. Prawdziwa siła. Krok po kroku odkrywałem, co jest ważne w życiu człowieka, a tempo wciąż wzrastało. Było mnie tysiące. Tylu, ile dokonałem wyborów. Myślałem, że umrę po raz drugi, kompletnie rozbity. Wtedy poczułem uderzenie, potem następne. Wszystkie puzzle złączyły się w całość. Wróciłem.

        – Takie rzeczy się zdarzają – Lekarz rozłożył ręce.

        W każdym razie na przekór wszystkim dość szybko doszedłem do siebie. Dziś wiem, że to był początek. Żar nadchodzących zmian, rozpalił ogień. Zapłonęła ciekawość, postanowiłem znaleźć odpowiedź. Co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Pominę wierzenia, bo jest tego naprawdę dużo, a to nie jest religijno-teologiczna opowieść. Pominę również, pomysły na klucz do zaświatów w postaci widelca włożonego do kontaktu. Takie rzeczy nie wchodzą w rachubę. Szukałem naprawdę długo. Czego to ludzie nie wymyślą, by zarobić parę groszy. Pomijam wiec również, internetowych guru, którzy z holistycznym przesłaniem bezinteresownej miłości, biorą tysiąc dwieście brutto za kurs doskonałości.

        W końcu znalazłem. Uwierzyłem w opowieść człowieka, którego wiarygodność opierałem na solidnych podstawach. Miał wiele do stracenia. Mimo wysokiej pozycji społecznej, narażając się na drwiny, ogłosił, że stworzył technologie umożliwiającą kontakt z zaświatami. Założył instytut.

        The Milwaukee Institute. Program: Otwarcie bramy. Sesja pierwsza.

        Połóż się wygodnie, zamknij oczy i sprawdź, czy słuchawki są poprawnie założone. Niekoniecznie w takiej kolejności, ale grzebanie we własnej głowie, wymaga zachowania pewnych zasad bezpieczeństwa. Ogólny schemat działania, technologii dudnień różnicowych, opiera się o naprzemienny dźwięk o określonej amplitudzie, który wywołuje aktywność fal mózgowych, mającą za zadanie, synchronizować połączenie między półkulami. Reszta nagrania to głos lektora, który jak terapeuta, posługując się hipnozą, prowadzi nas za rączkę po zakamarkach umysłu. To dosyć ważne, ponieważ zachowanie równowagi, wpływa na wypracowanie innego sposobu myślenia. Nie bądźmy pół mózgami. Nazwałem to odmiennym spojrzeniem, a o konsekwencjach zmiany w postrzeganiu, miałem dowiedzieć się znacznie później.

        Szło topornie, ale do przodu. Co prawda zaangażowanie zmalało, aczkolwiek lubiłem relaksować się przy dźwiękach muzyki, opartych o technologie dudnień różnicowych. Wtedy, wczesnym wieczorem, słuchając nagrania, odpłynąłem. Uleciała świadomość, a gdy powróciła, nie mogłem się ruszyć. Byłem sparaliżowany, a po powierzchni mojego mózgu wesoło tańczyły, rytmicznie trzaskające elektryczne impulsy, ale mi nie było do śmiechu. Poczułem szarpnięcie, jakby ktoś złapał mnie za kark i pociągnął. Spadałem z ogromną prędkością, przerażony w kompletnej ciemności, kręcąc bączki, piruety i wirując wokół własnej osi. Błędnik oszalał, a ściśnięty brzuch podszedł mi niemal do gardła. Co tu dużo gadać, jeszcze nigdy tak się nie bałem, a najbardziej ze wszystkiego przerażała mnie niemoc. Wróciłem. Paraliż ustąpił, czucie rozlało się gorącą falą po ciele. Osiągnąłem, co chciałem, ale nie tego oczekiwałem. Dałem sobie spokój.

        Nie wiedziałem, że gdy zaglądasz za kurtynę, oddzielająca świat żywych, od świata umarłych, to działa w obie strony.

        Lipcowy dzień. Słonecznie, zielono, rześko. Czwarta nad ranem. Obudziło mnie potworne pragnienie, więc poszedłem po wodę. Po powrocie, a nie było mnie zaledwie chwilę, coś się nie zgadzało. Ktoś spał w moim łóżku, co było niemożliwe, ponieważ mieszkałem sam, a nie przypominałem sobie, bym kogoś zapraszał. Tym kimś byłem ja. We własnej osobie. Jako że było nas wtedy dwóch naraz, dysonans uderzył mnie jak obuchem w głowę. Powróciły skurcze żołądka. Byłem pewny, że umarłem. Większość początkowych doświadczeń to głównie ataki paniki. Dziś już wiem, że ludzki umysł nie potrafi przyjąć pewnych rzeczy i reaguje strachem. Wtedy też szybko wróciłem. Po prostu obudziłem się w łóżku, a mój mózg wziął to za senną mare. Przynajmniej tak sobie tłumaczyłem, ale lawiny już nie dało się powstrzymać.

        Systematyczność, konsekwencja, jasno obrany cel, pomnożone przez czas dają wynik w postaci sukcesu. Zgodnie ze wzorem, trochę potrwało, ale udało mi się nauczyć kontroli. Świat mojego umysłu. Pamiętam pierwszy raz, gdy skoczyłem na dach garażu, a później odbiłem się i poleciałem. Jak ptak albo samolot. Wolność, jaką daje latanie, jest nie do opisania, tak jak nie da się wyjaśnić, tych wszystkich możliwości, jakie daje świadome śnienie. Wtedy nie wiedziałem, że nikt z nas nie ma czasu do stracenia. Świat snu to była świetna zabawa i nie różnił się niczym od jawy, a przynajmniej nie dla mojego układu nerwowego. Czułem dotyk, zapachy, mogłem jeść i karmić zmysł wzroku, zwiedzać i oglądać cuda ziemskiego padołu. Zrobić te wszystkie rzeczy, których nie mogłem za dnia. Czasem, podczas podróży, pojawiały się zakłócenia, jakby ktoś na chwilę zmienił kanał w telewizorze. Otoczenie ciemniało, a świat pokrywała zielona poświata. Z pozoru nic szczególnego.

        Właśnie w takim upiornym klimacie, na ziemi umarłych, Marla wkroczyła w moje życie. To było podczas jednej z podróży. Spotkałem Ją po raz pierwszy. Olśniewająca kobieta. Smukła, wysoka, wprost nierealna. Miała piękne długie włosy koloru hebanu opadające zmysłowo na łabędzią szyję. Ubrana w długą jadeitową suknię. Była inna. Prawdziwa. Nie zachowywała się jak senne mary. Atrapy, twory umysłu, które można tworzyć i rządzić nimi do woli. Chciałem podejść, ale rozpłynęła się nagle, tylko po to, by pojawić się kilkadziesiąt metrów dalej. Bawiliśmy się w kotka i myszkę, aż znalazłem się w jakimś starym opuszczonym szpitalu. Wybite szyby, odrapana lamperia, brudne sale, korytarz, schody. Prosektorium skąpane w zielonkawej poświacie, wciąż przesycone zapachem śmierci. Uciekała. Na cmentarz niedaleko. Szmaragdowe oświetlenie już nie zniknęło. Widmowy klimat. Kobieta stała na wzgórzu, pod drzewem, wpatrując się w nagrobek. Podszedłem. Podniosła głowę.

        – Długo cię szukałam Varadzie – powiedziała.

        Tak. To wtedy się zaczęło.

Continue Reading

You'll Also Like

3.8K 296 51
50 twarzy lakarnuma
57.4K 3K 59
Tytuł po polsku: "Do diabła z byciem świętym, jestem lekarzem" Yusung to genialny lekarz znany w świecie medycznym. On, który całe życie spędził w sa...
6K 253 57
My Therian Adventure to niesamowita książka ... Wchodzac tu znajdziecie 33 rozdziały przez które trzeba było przebrnąć aby dotrzeć do nowej krainy...
21.7K 321 29
Hejka! Tu znajdziesz wszystko o shiftingu( jestem w toku pisania), story time, porady, grupowe shiftowanie się, wszyściutko co powinniście wiedzieć o...