✓ - i'm coming home • bxb

By vesaii

7.4K 787 302

{3 rozdziały; zakończona} "Mam marzenie. Wrócić do domu, naszego wspólnego domu, do niego, nie opuszczać go n... More

2/3
3/3
4

1/3

3.6K 212 104
By vesaii

Mam marzenie. Wrócić do domu, Naszego wspólnego domu, do Niego, nie opuszczać Go nigdy więcej.
Faktem jest jednak, że nie mieliśmy wspólnego domu. Jeszcze. Ale jak to powiadają, dom jest tam gdzie jest serce, a ten fizyczny dom był tylko kwestią kilku lat.

Nikt nie spodziewał się, że ten piękny, delikatny, porcelanowy książę zrobi rzecz tak okrutną, tak... smutną. Nikt się nie spodziewał, nikt z nas. Tym bardziej ja. Wszystkie oczy skierowane ku niemu w szoku. Moje oczy, tak niezdatne do użytku, zasłonięte przez fale łez, wpatrzone w jeden punkt, sam nie wiem jaki.

Pamiętam, że krzyczałem. Głośno. Rozpaczliwie. Nawoływałem Jego imię, oczekując odpowiedzi, w amoku. Brutalnie wyrwano mi część duszy. Strzał rewolwera odebrał mój świat, od tamtego czasu nic nie wydawało się rzeczywiste. Wszystko było takie... ulotne. Tak jak Jego życie. Może po prostu nie jestem w stanie pojąć koncepcji samobójstwa. Nie jestem w stanie zaakceptować prawdy. Zbrodnia w afekcie...
Co jest takiego atrakcyjnego w śmierci? Co jest w niej takiego pięknego, czego ja nie mogłem Mu podarować?
Skradłbym każdą z gwiazd z nieba i księżyc ułożył mu przy głowie, gdyby tylko wspomniał słowem.

Pogrzeb odbył się cztery dni temu. Było na nim około osiemdziesiąt osób. Jego śmierć poruszyła całą rodziną, całą szkołą. To nie jest wypadek, żadne niefortunne wydarzenie. Gdyby chociaż uderzyło Go auto, byłoby to o wiele bardziej realne.
Ta cudna istota zdolna do samobójstwa? Skąd miał na tyle odwagi, by wziąć rewolwer w dłoń i odebrać Sobie życie jednym zdecydowanym ruchem?

Kondolencje składało mi wiele osób. Te, które przed śmiercią nie wiedziały o Naszym związku, po śmierci wszystkiego się dowiedziały.
Tak cholernie było mi ich wszystkich szkoda. Tak potwornie nie umiałem patrzeć na ich twarze pełne szoku i smutku. Te dziewczyny ze szkoły, z którymi miał świetny kontakt, wciąż płakały. Chłopcy, którzy Go lubili, siedzieli w milczeniu, niektórzy z nich również płacząc. Rodzina, w tym też ta, która przyleciała z innych państw. Nauczyciele, przyjaciele, rodzice, obcy ludzie. Wszyscy rozpaczali. Nie jestem osobą wierzącą, ale wypowiedź księdza poruszyła też i mnie, siedzącego blisko zamkniętej trumny. Szlochałem głośno i żałośnie. Obiecałem sobie, że przynajmniej na pogrzebie będę silny dla innych. Przecież płakałem już tak wiele razy z tego samego powodu.

"Młoda dusza tak śpiesznie uciekała do Nieba."
Co z tego, że dla nich samobójstwo to natychmiastowe Piekło.
Dla mnie zawsze był i będzie Aniołem.

Kim był mój wybranek?

Mógłbym opowiadać godzinami. Był młodszy ode mnie o rok. Miał prawie 18 lat.
Byliśmy razem od ponad roku.
Pamiętam dobrze dzień, w którym Go poznałem. Szedł do pierwszej klasy liceum, a ja do drugiej. Było to rozpoczęcie roku. Miał na sobie tę śmieszną białą koszulę, której nie lubił, oraz czarne jeansy. Nie przepadał za nimi. Były dla Niego niewygodne, więc chodził w luźnych spodniach, takich jak dresy. Kochał opierniczanie się. Mógłby dniami leżeć, wtulony, spać, spędzać czas ze mną, a dla mnie byłoby to jak najbardziej akceptowalne. Lubił planować, ale lubił także spontaniczność. Gdy trzeba było coś zorganizować, był rozgarnięty, a czasem potrafił wieczorem powiedzieć, że idziemy zjeść jakiś fastfood. Był niesamowicie śmieszną i specyficzną osobą, czasem przeklinałem się za to, że z Nim byłem, ale zazwyczaj twierdziłem, że nie wymieniłbym Go na nikogo innego.

Na pogrzebie było wiele osób, które znałem osobiście. Mimo wszystko nie byłem zacofany i miałem wiele znajomości. Część z tych osób również Go znała, dosyć dobrze, mimo że był trochę aspołeczny. Niektórzy ludzie bardziej niż śmiercią zszokowani byli Naszym związkiem. Na szczęście wstrzymali się na pogrzebie od głosu. Dzisiaj spotkałem się już z jednym komentarzem... "Dobrze, że pedał się odstrzelił."
Już nie poszedłem do szkoły, uważałem, że to się powtórzy, więc nie mas sensu tam wracać. Nie, kiedy ta rana jest wciąż świeża. To przykre, że ludzie patrzą na kogoś przez pryzmat "pedała" częściej niż przez pryzmat charakteru. Nie malował się, nie zachowywał kobieco, nie nosił kolczyków, nie farbował włosów. W czym jest problem?

Do czasu był świetnym znajomym, ale skoro lubi tę samą płeć, jest skreślony... Żałosne.
Jedyne, co mnie cieszy, to to, że jednak dużo osób zmieniło o Nim zdanie w pozytywny sposób lub w ogóle nie zwróciło uwagę na to kim jest.

Na rozpoczęciu roku moim zadaniem było oprowadzenie nowych uczniów po szkole. Było nas kilku, każdy z nas dostał kilkuosobową grupę z różnych klas. W mojej grupie był On.
Trzymał się bardziej środka grupy. Nie znał nikogo, nikt z Jego starych znajomych nie poszedł do tej szkoły. Stał na tyle daleko, by nie być w tłumie, ale na tyle blisko, by słyszeć, o czym mówię. Nie zwracałem wtedy na Niego uwagi. Ot, byle nastolatek, jak każdy inny. Byłem na Jego miejscu rok temu, mnie też musiano oprowadzać. Nic nie zapowiadało się na to, że tak Go pokocham.

Gdy skończyłem ogólne oprowadzanie, miałem udać się do swojej sali. Jego klasa miała lekcję tuż obok mojej, więc wracałem razem z Nim i kilkoma innymi osobami.

Zagadałem. Przedstawiłem się, podałem Mu rękę. Odpowiedział. Był to też pierwszy raz, gdy zobaczyłem ten piękny uśmiech. Rząd białych zębów ukazał się zza bladoróżowych ust. Spojrzał na mnie swoimi ciepłymi, szaroniebieskimi oczami. Dalej nic nie zadzwoniło, wciąż był dla mnie zwykłym nastolatkiem.
Spytałem, czemu akurat ta szkoła, w jakim kierunku się kształci. Dosyć podstawowe pytania. Odpowiedział, że interesuje się psychologią, chciałby zostać psychologiem. Ciężki zawód. Tak właśnie odparłem. Wzruszył ramionami. Mówił, że da radę. W sumie wierzyłem Mu. W końcu nadszedł czas, kiedy musieliśmy rozejść się do swoich klas. Tego dnia więcej już się nie zobaczyliśmy.

Wieczorem postanowiłem wyszukać Go na Facebooku, przejrzałem Jego stare zdjęcia klasowe, zdjęcia ze znajomymi... Nie dodawał dużo. Znajomych też miał zaledwie 200, w porównaniu z moją przyjaciółką która ma 3000. Zaprosiłem Go i zostawiłem krótką wiadomość.

"Hej, nie wiem, czy mnie pamiętasz, jestem tym chłopakiem z dzisiaj, oprowadzałem cię po szkole, potem trochę rozmawialiśmy."

Odpisał po kilku minutach.

"Hej, tak, pamiętam! Pierwsza osoba z tej szkoły jaką poznałem, trudno zapomnieć."

"Nie masz tutaj przyjaciół? Żadnych znajomych z tamtej szkoły, czy coś takiego?"

"Nikt nie planował pójścia do tej szkoły, wszyscy wybrali inne. Jestem tutaj zupełnie sam."

"No więc od teraz już nie jesteś!"

W ten sposób zaczęła się nasza rozmowa. Pisaliśmy dosyć często, już przez ten wieczór rozmawialiśmy do późnej nocy. Dowiedziałem się o Jego zainteresowaniach. Lubił rysować, chociaż według Niego nie wychodziło Mu to dobrze (moje zdanie jest oczywiście inne). Nie podejrzewałem Go o bycie gejem, nie znaliśmy się na tyle dobrze, bym sam Mu o sobie powiedział. Mogłem dawać Mu gdzieniegdzie wskazówki, na które odpowiadał swoimi. Po jakimś czasie sam się domyśliłem. On chyba też.

Widywaliśmy się głównie na przerwach. Czasem rozmawiał z kimś z klasy. To dobrze, że w końcu się z kimś dogadywał.

Pierwszy raz spotkaliśmy się na wyjście na pizzę. Byłem tam ja, moja przyjaciółka, On, i jego dwóch znajomych; jakaś dziewczyna i chłopak.
W sumie bawiliśmy się dobrze. Zagraliśmy w bilarda. Wygrałem z Nim. Nie przejmował się tą porażką, ani żadną kolejną.
Przy znajomych był taki pełen życia, pełen miłości, szczęśliwy. Przeciwieństwo tego cichego skrytego nastolatka, jakim był, gdy Go poznałem. Imponowało mi to i fascynowało. Wydawał się takim optymistą.

Optymiści raczej nie popełniają samobójstwa.

Rozmawiał ze swoją znajomą gdzieś na zewnątrz. Ukradkiem wychyliłem się, by zobaczyć, gdzie są, ale usłyszałem, że rozmawiają o mnie.

"On naprawdę nieźle wygląda, mówię ci! Szkoda, że ta laska to pewnie jego dziewczyna."

Wyższa od Niego o kilka centymetrów szatynka mówiła, gasząc papierosa. Speszył się trochę, jakby się zawiódł.
Ta sama szatynka, która tak rozpaczliwie płakała na pogrzebie. Zrobiło mi się jej szkoda, zwłaszcza teraz, tak wspominając to wszystko.

Po chwili zaczęli wracać do środka. Na zewnątrz było dosyć chłodno, jak na połowę października. Kontynuowaliśmy jedzenie pizzy i ogólną rozmowę.
Po powrocie do domu napisałem do Niego.

"To nie moja dziewczyna, możesz swojej znajomej powiedzieć ;P Mogła sama spytać, skoro była ciekawa :v"

"Ah, nie no, już nieważne ^^ Naprawdę."

Nie wydawało się takie "nieważne", ale nie chciałem drążyć. Pisałem z Nim jeszcze jakiś czas i poszedłem spać, dosyć zmęczony całym dniem.
Spotkaliśmy się w szkole. Dalej był dziwnie speszony tamtą sytuacją. Nie rozumiałem o co chodzi, trapiło mnie to odrobinę.
Po szkole postanowiłem odprowadzić Go do domu, z nadzieją, że czegoś się dowiem.
Spytałem, czy ma coś na sumieniu. Trochę się zdziwił, ale zaprzeczył.
Spojrzałem dookoła, by być pewnym, że nie ma nikogo, po czym mocno go przytuliłem.

"Jeśli jest cokolwiek, co chcesz mi powiedzieć, to naprawdę możesz to zrobić."

Poczułem dziwne ciepło w sercu. On prawie roztopił się w moim objęciu. Gdy się odsunąłem, rumienił się jak głupi. Przytaknął. Śmiesznie robił pauzy w mówieniu. Aż tak go to speszyło?

Wtedy zdałem sobie sprawę, że On może jednak właśnie woli chłopców...

Na dzisiaj to tyle. Padam z wycieńczenia, dobranoc.
Chcę już do Domu.

Continue Reading

You'll Also Like

125K 3.9K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
334K 29.1K 21
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
1.6K 125 11
Każda księżniczka musi mieć pamiętnik wiec przed państwem dzienniczek Regulusa Blacka. Są to urywki zapisków Regulusa przez cały Hogwart, wszystkie j...
303K 28.5K 16
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...