Obiecałeś - Reylo

Galing kay EsmeraldaLavoie

25.9K 2.3K 2K

Przeznaczenie nie istnieje. Wszystko to jedynie zbiór przypadków oraz zbiegów okoliczności. Dziewczyna z Jak... Higit pa

Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Co tu się odreylowało - czyli Polsat po najdłuższej reklamie życia

Rozdział XI

1.1K 129 116
Galing kay EsmeraldaLavoie


- Jeszcze raz - westchnęła Organa, która była niezbyt zadowolona tym, że ktoś wyrwał ją z błogiego stanu, jakim był sen. Ostatnio bardzo go potrzebowała. - Jak wylądowałeś w tym kontenerze?

- Ja tam nie wylądowałem! To ten DJ mnie tam wrzucił, niczym jakiegoś śmiecia! - Oburzył się Finn, który dopiero niedawno się ocknął. Rey, która miała lewą rękę w gipsie, spojrzała na czarnoskórego mężczyznę i poprawiła koc, który miała zawieszony na ramionach. Pomimo pidżamy, wciąż było jej zimno.

- Mówiłeś, że w drodze do punktu medycznego straciłeś przytomność. - Leia zmrużyła oczy i wzięła łyk kawy, którą podał jej droid. 

- Ktoś mnie ogłuszył! Dostałem po głowie jakimś ciężkim przedmiotem - tłumaczył zdenerwowany Finn, po czym wstał. - Ty jesteś jakąś cholerną wróżką! - Wskazał na Maz Kanatę, siedzącą u boku generał Ruchu Oporu. - Co tam się stało?

- A co ja, wyrocznia? - Mruknęła kobieta, posyłając mężczyźnie uśmiech. Finn warknął i rozejrzał się po pomieszczeniu. 

Rey patrzyła nieprzerwanie na kubek z herbatą, nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Musiała to wszystko przemyśleć. W końcu podniosła wzrok na kobietę o pomarańczowej skórze. Miała do niej kilka pytań, jednak chciała je zadać na osobności. 

- Czyż to nie jest piękny dzień! Jeszcze nikt nie zginął. - Drzwi do salonu otworzyły się, a w progu stanął wyprostowany Calrissian. Pewnym krokiem wszedł do środka i jakby spoważniał.

- Nikt nie zginął?! Człowieku, czy ty się w ogóle słyszysz?! - Finn podniósł głos, machając nerwowo rękami. 

- Uspokój się, synu - westchnął Lando, a z jego twarzy zniknął sławny na całą Galaktykę uśmieszek. - Znajdziemy sprawcę tego... zamachu.

- Może by tak przejrzeć monitoring? - Zaproponowała w końcu Rey. Lando zagryzł wargę i zmarszczył czoło, jakby pytanie niezbyt go ucieszyło. 

- Bardzo chciałbym to zrobić, ale... ostatnio oszczędzamy na kamerach. Przez ostatnie lata panował tu spokój, więc pomyślałem, że po co mamy się kosztować, heh - stwierdził, drapiąc się po brodzie.

Młody chłopak spojrzał na Organę i Kanatę, które nie wydawały się być przejęte słowami mężczyzny. Właśnie to go ostatecznie rozwścieczyło. 

- Jak ja ci zaraz...

Jednak w tym momencie drzwi ponownie uchyliły się, a do pomieszczenia weszła młoda kobieta o pastelowo zielonych włosach i fiołkowych oczach. Była ubrana w biały kombinezon, który był podstawowym odzieniem pracowników w centrum miasta. 

- Nimai! Jak dobrze, że przyszłaś! - Przerwał Lando, najwyraźniej uradowany przybyciem kobiety. Ta utrzymywała poważny wyraz twarzy, jednak w duchu wiedziała, że jej szef znowu się w coś wpakował. - Zajmij się gośćmi, a ja pójdę do DJ'a, żeby zadać mu kilka ważnych pytań... - Ciągnął czarnoskóry, kierując się do wyjścia. W progu minął się z Chewiem, który niepewnie wszedł do pomieszczenia. 

Drzwi w końcu zamknęły się, a wszystkie oczy skierowały się na zielonowłosą kobietę, która uśmiechnęła się do nich promiennie. 

- Ogłuszyć - stwierdziła sucho Organa, a wszyscy na nią spojrzeli. Włącznie ze zdziwioną dziewczyną. Nimai otworzyła szeroko oczy i zaniemówiła. Chewie wycelował w nią małym, kieszonkowym blasterem, który nosił przy pasie, jednak dziewczyna zgrabnie ominęła laser.

- Co to ma znaczyć?! - Oburzyła się kobieta, wyciągając z kieszeni małego pilota. Już chciała wcisnąć guzik, jednak poczuła, że wylatuje jej z dłoni. Nimai podniosła wzrok.

Rey stała z wyciągniętą ręką, trzymając komunikator, który do niej przyleciał. Zielonowłosa jednak nie chciała dać za wygraną i rzuciła się na dziewczynę z Jakku, próbując wyrwać jej swoją własność.

- Calrissian was tu przetrzymuje, ryzykując życie, a wy planujecie go tak perfidnie zdradzić! - Krzyknęła Nimai, starając się dosięgnąć komunikatora, który Rey trzymała wysoko w górze. Scena ta wyglądała dosyć komicznie dla osób trzecich. Dwie dziewczyny bijące się o jakiś przedmiot. 

- Nie - powiedziała Leia, kiedy spostrzegła, że Chewie ponownie próbuje strzelić do dziewczyny. Włochaty przyjaciel zawył z rozczarowania i opuścił lufę w dół. - Jednak możemy... porozmawiać. 

*

Ren jeszcze przez chwilę patrzył się w oddal, próbując zrozumieć odpowiedź dziewczyny. 

- Ja się dopiero witam - prychnął, cytując słowa Rey. W tym momencie rozbudził go skrzek porga, który domagał się od niego jakiegoś pożywienia. Kylo burknął pod nosem i kopnął stworzenie, które w popłochu od niego odleciało. 

Ben ostatni raz spojrzał na czerwone niebo. Zdawało mu się, że dostrzegł przelatującego myśliwca dziewczyny. Westchnął ciężko i opuścił wzrok, wpatrując się w morskie fale, bijące o skały. Po namyśle zaczął kierować się do swojego wahadłowca.

Lecąc, rozmyślał nad ostatnimi wydarzeniami. W przeciągu kilku dni stało się tak wiele. Aż nie mógł w to wszystko uwierzyć. Jedna dziewczyna obróciła Galaktykę do góry nogami. Jeden droid zmienił los miliardów istot. 

Kiedy w końcu dostrzegł planetę, obsypaną kryształami soli, otrząsnął się ze swoich przemyśleń. Wiedział, że Hux będzie na niego wściekły... chociaż to mało powiedziane. Nie chciał nawet się do niego zbliżać.

Ren wylądował w bezpiecznej odległości od bazy, ochrzaniając przez komunikator żołnierzy, którzy prosili go o kod identyfikacyjny. Najwyższy Przywódca nie potrzebuje żadnego kodu.

Kylo wyszedł ze swojego wahadłowca i pewnym krokiem skierował się do wejścia bazy, w której niedawno ukrywał się Ruch Oporu. Już z daleka widział Hux'a, który wpatrywał się w niego morderczym wzrokiem. Ren przełknął ślinę, starając się nie tracić pewności siebie. Nie mógł dać po sobie poznać żadnej emocji. 

Kątem oka widział, jak wzdłuż jego drogi ustawiają się salutujący szturmowcy, tworzący prowizoryczny korytarz. Wzrok Rena skupiał się jedynie na stojącym generale. Z każdym kolejnym krokiem Kylo czuł się coraz słabiej. Obraz przed jego oczami zaczął się rozmywać, zaś nogi pod nim uginały się. Tracił kontrolę nad własnym ciałem.

W końcu białe zbroje żołnierzy zamieniły się w białe ściany, które skądś już znał. Rozejrzał się wokół, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Wszędzie potrafił rozpoznać tą architekturę. Miasto w Chmurach. To właśnie tu spędzał czas przed pójściem do akademii. Przed oczami dostrzegł maleńkiego Bena Solo, który ganiał z ogromną, błękitną peleryną na swoich plecach. Była tak na niego za duża, że ledwo utrzymywał ją na swoich ramionach.

- Trzymaj, rycerzu. - Zabrzmiał znajomy głos w jego głowie. - Jedi też w końcu mogą wyglądać stylowo. - Lando Calrissian zdjął z Bena o wiele większą na niego część garderoby i podarował mu mniejszą wersję swojej peleryny. Na twarzy małego Solo zagościł uśmiech i z chęcią przyjął prezent od swojego wujka.

Obydwoje ubrali swoje płaszcze i wesołym krokiem zaczęli spacerować po korytarzu.

Z nurtu wspomnień wyrwał go cienki krzyk Rey. W jej głosie wyczuł desperację i strach. Jego serce momentalnie zabiło mocniej. Słyszał każde pojedyncze bicie. Otoczenie stawało się coraz bardziej wyraźniejsze. Kylo biegł przed siebie, będąc prowadzonym przez Moc. Prowadziła go do tajemniczej dziewczyny.

W końcu po długiej drodze dotarł do metalowych drzwi, które zamknęła jakaś rozmazana postać. Ren próbował je otworzyć, jednak jego dłoń przeleciała przez panel tak, jakby był duchem. Spojrzał po sobie i przeszedł niepewnie przez drzwi. 

Pomimo ciemności, Ben widział wszystko doskonale. Jakby nie funkcjonował jakp człowiek, tylko nadnaturalne widmo. Nie miał jednak pewności czy to wszystko nie jest jakąś wizją albo złudzeniem. Ponownie nabrał podejrzeń, że Snoke maczał w tym palce. Czy on aby na pewno zginął?

Ben dostrzegł, że most, na którym stoi, powoli się składa, jednak on wciąż stał w tym samym miejscu. Mężczyzna rozejrzał się po kontenerach, które rozpoczęły zgniatać śmieci, jednak nigdzie nie mógł dostrzec Rey. 

- Będzie wszystko dobrze, Finn... - usłyszał i momentalnie sam znalazł się w kontenerze. Stał tuż nad dziewczyną, która trzymała za dłoń dezertera Najwyższego Porządku. W tym momencie nie czuł wobec nich agresji. 

- Cholera - warknął, rozglądając się wokół. W jego głowie rozbrzmiał szum, sprawiając, że dźwięki z pomieszczenia nagle ucichły. Słyszał jedynie odgłosy, wydawane przez dziewczynę. Każdy jej wdech i wydech. Każdy pojedynczy jęk z bólu. Rey spojrzała w jego stronę, jednak wiedział, że go nie widzi. Tylko on ją.

- Szyb... szybciej! - Krzyknęła do droida, jednak z tego popłynęły iskry i sam wylądował w kontenerze. Ren zacisnął dłoń w pięść i w jednym momencie ponownie znalazł się na moście. Wyszedł zdenerwowany przez zamknięte drzwi i spróbował użyć Mocy, aby zatrzymać to wszystko. Pomimo wysiłku, jaki w to wszystko wkładał, wciąż słyszał odgłosy maszyn. 

Ren chciał uderzyć z całej siły w panel, jednak jego dłoń ponowie przez niego przeniknęła. Postanowił więc poszukać wsparcia od osób trzecich. Może ktoś go zobaczy?

Jak na zawołanie zza rogu wyłoniła się niska, pomarańczowa kobieta, którą znał aż za dobrze. Kanata. Kylo wbiegł jej w drogę, jednak ta go nie zauważyła i nieświadomie przez niego przeszła. Ren zacisnął dłoń w pięść i odwrócił się.

Pomóż mi, usłyszał w głowie cichy i załamany głos dziewczyny. Własnie to go złamało.

- Tutaj! - Wydarł się na całe gardło, a pomarańczowa kobieta odwróciła się. Popatrzyła mu prosto w oczy, jakby go widziała. I tak było. Mężczyzna jednak wskazał na panel i w jednym momencie stanął twarzą w twarz ze wściekłym generałem Hux'em.

- Co. To. Ma. Znaczyć. - Wydukał cicho Armitage, podkreślając każde kolejne słowo. Ben wiedział, że przez ostatnie chwile krzyczał sam do siebie przy większości armii swoich żołnierzy. Postanowił jednak zachować zimną krew... Mimo wszystko miał nadzieję, że dziewczyna wyszła z tego incydentu cało. 

- Generale - powiedział Ren donośnym głosem tak, że wszyscy szturmowcy go usłyszeli. - Powinniśmy porozmawiać... na osobności. - Bąknął, prostując się. Hux złapał głęboki wdech, starając się opanować. Widać było, że słabo mu to wychodzi.

- Oczywiście, Najwyższy Przywódco - odpowiedział generał, odwracając się na pięcie. Obydwoje skierowali się do starej bazy rebeliantów, która była przeszukiwana przez Porządek. Mogło w końcu tam trafić się coś cennego i ważnego uwagi. Jednak Kylo wiedział, gdzie ukrywa się Ruch Oporu... Może powinien poinformować o tym wszystkim Hux'a?

- Nie lepiej porozmawiać nam na Niszczycielu? - Zapytał Ren, kiedy Armitage przekroczył próg małego hangaru. Ten jednak nie zwracał uwagi na nowego przywódcę i skierował się do niewielkiego pomieszczenia. Żołnierze, którzy przeszukiwali akurat ten pokój, zasalutowali i natychmiast wyszli. 

Ren spojrzał na generała, zamykającego drzwi. Był... spokojny. Zbyt spokojny. Odwrócił się bez słowa i spojrzał na Bena. Ren nie musiał nawet zadawać zbędnych pytań. Wyczytał z jego oczu wszystkie emocje.

- Ja cię zabiję.

- Hux, ja...

- Przez twoje widzimisię opuściłeś pogrzeb Phasmy. Czy ona i tak nie zrobiła dla ciebie wiele? - Kontynuował Hux. Jego głos wydawał się być spokojny, jednak przy niektórych słowach słychać było załamanie. Ren wiedział, że to był najgorszy z jego stanów. - A ty nawet nie chciałeś przyjść na głupi pogrzeb.

- Mam ważniejsze rzeczy do roboty od jakiś pogrzebów - odwarknął Ren, krzyżując ręce na piersi. - A ty, generale, powinieneś się zwracać do mnie z szacunkiem. To ja jestem Najwyższym...

- ... kretynem - dokończył za niego Hux, wybuchając ironicznym śmiechem. Ren zmarszczył czoło, próbując zachować spokój. W tej chwili pożałował, że lata temu zdradził rudowłosemu kilka ważnych dla niego sekretów. Nie wiedział, jak mógł to cofnąć. Chociaż mógłby po prostu włamać się do jego umysłu i wszystko wymazać, jednak... nawet się z nim zżył. Ich wyścig szczurów o przychylność Snoke'a nawet go bawiła. Miał wrażenie, że generał także tak to odczuwał. Jako zabawę podczas mrocznych czasów.

- Nie pozwalaj sobie, Hux. - Ben wyciągnął przed siebie palec, grożąc generałowi. - Uspokój się...

- Nie jestem wściekły - poinformował sucho Hux, mrużąc oczy. - Jestem po prostu tobą rozczarowany. Myślałem, że za twoją nienawiścią do świata i do mnie, kryje się ten normalny człowiek, którego niegdyś poznałem.

- Ten chłopiec umarł - przerwał mu Ren, wściekając się. Chciał jak najszybciej zapomnieć o znienawidzonym przez siebie Benie Solo, ale generał nie dawał temu odejść. Przed oczami wciąż miał tę sytuację sprzed lat.

- I dobrze. - Hux zdawał się tracić nerwy. - Mogłem cię wtedy zabić...

Generał chwycił się za usta, a Ren skamieniał.

- Co..?

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

4K 330 17
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
23.1K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
18.2K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
134K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...