Wild side | vkook

By xdaebaex

279K 30.8K 13.2K

Powroty zawsze są ciężkie. Zwłaszcza, gdy wraca się do miasteczka, w którym wszystko wydaje się być inne niż... More

Prolog
#1
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
###
#10
#11
#12
#13
!WAŻNE!
#14
#15
#16
#17
#18 [1/2]
#18 [2/2]
#19 [1/2]
#19 [2/2]
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
!WAŻNE!
#27
#28
#29
#30
#31
#32
zawieszam
#33
#34
Pytania
Odpowiedzi
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
Epilog
Ważne!!!
!NOWE INFO!

#2

6.2K 657 272
By xdaebaex

    Choć dwa kolejne dni upłyneły Taehyungowi spokojnie, chłopak miał wrażenie, że coś wisi w powietrzu, że lada chwila w końcu coś się wydarzy. Jego przeczucia zazwyczaj się sprawdzały, a on zastanawiał się, czy tym razem powinien się cieszyć, czy raczej nie. Przyzwyczajony do wiecznej rywalizacji i osób, które podczas roku szkolnego zdawały się uczestniczyć w jakimś chorym wyścigu szczurów, przyłapywał się na tym, że niekiedy dopadała go nuda, gdy snuł się szkolnymi korytarzami.

Oczywiście Dahyun i Jimin starali się go zabawiać i umilać pierwsze dni najlepiej, jak mogli, ale niewiele to dawało, bo jakaś część chłopaka szaleńczo tęskniła za tym uczuciem satysfakcji, jakie dawało oglądanie każdej najmniejszej porażki swojego wroga. I choć zdawało mu się, że w tej szkole żadnych wrogów nie będzie miał nigdy, to mylił się ogromnie, bo już dwójka uczniów patrzyła na niego niemawistnym wzrokiem, gdy tylko przechodził wystraczająco blisko nich. Jeongguk wciąż nie mógł pogodzić się z tym, jak ten dzieciak o nim mówił, a Seulgi nienawidziła go za to, że obiekt jej westchnień głównie na nim skupiał swój wzrok, zamiast na niej.

Taehyung zyskał sporą sympatię nie tylko w swojej klasie, czy roczniku, ale też wśród uczniów starszych i młodszych. Nie zmieniało to jednak faktu, że najlepiej czuł się właśnie przy Dahyun i Jiminie, którzy niespecjalnie przejmowali się jego złośliwymi uwagami, często po prostu je ignorując. Obiecywał sobie, że się zmieni, ale i tak był im wdzięczny, że chociaż w tak małym stopniu mógł przy nich być sobą sprzed wakacji.

Było już prawie środowe popołudnie, a on z Jiminem szli na swoją ostatnią lekcję, która odbywała się na obszernej sali gimnastycznej. Chociaż tego dnia niespecjalnie miał ochotę na jakikolwiek wysiłek, to starał się resztkami energii zmotywować się do ruchu.

— Przypomnij mi, dlaczego nie zajęliśmy większej szatni, tylko ściskamy się w tej mniejszej? —zwrócił się do Jimina, zatrzymując się  blisko grupy reszty chłopaków z klasy, czekających na przyjście nauczyciela.

— Zaraz po naszej lekcji drużyna szkolna ma trening i zawsze zostawiamy im do dyspozycji większą szatnię — Jimin odpowiedział mu to samo już po raz trzeci, przewracając oczami. Taehyungowi wcale się to nie podobało i uważał, że skoro tamci koniecznie tej szatni potrzebowali, to mogli poczekać aż klasa ją opuści po swojej lekcji. Był już gotowy wywołać bunt i przejąć większe pomieszczenie, ale chłopak na szczęście go powstrzymał i zmusił do posłusznego przebrania się.

— Bez sensu — bruknął pod nosem Kim i ustawił się w szeregu razem z resztą, gdy pojawił się ich nauczyciel. Przynajmniej wyglądał na miłego, co wzbudziło w Taehyungu nadzieję, że ta lekcja będzie czysto organizacyjna i nie będą musieli na niej ćwiczyć.

***

    Grupa chłopaków wychodziła z sali, kierując się w stronę szatni z niezadowolnymi jękami. Kim niemal znienawidził nowego nauczyciela, gdy ten po dziesięciu minutach przedstawiania swoich wymagań kazał im zacząć rozgrzewkę. Taehyung był wdzięczny za to, że przynajmniej nie robili nic szczególnie wymagającego i wracał do szatni nie spocony. Będąc już niemal przy drzwiach do niej, uderzył się otwartą dłonią w czoło.

— Zapomniałem zabrać bandamę z ławki na sali — uświadomił Jimina i już po chwili kierował się w drogę powrotną. Nawet jej nie zakładał, bo tym razem włosy mu nie przeszkadzały, ale zamiast od razu odnieść ją do szatni, to rzucił kawałek materiału na ławkę pod ścianą. Po paru sekundach wychodził przez duże drzwi ze swoją zgubą w dłoni, jednak głosy dobiegające z pomieszczenia obok zatrzymały go w miejscu. Po cichu podszedł do lekko uchylonych drzwi i w środku ujrzał nikogo innego, jak Jeongguka, który rozmawiał z nieznanym mu mężczyzną. Podobmo ciekawość była pierwszym krokiem do piekła, jednak Taehyung tkwił w nim już po uszy, więc nie miał nic do stracenia.

— Wiesz przecież, jakie to ważne! Miałeś znaleźć kogoś przez wakacje, niedługo zaczną się zapisy, a nie przyjmą was w niepełnym składzie — starszy szatyn opierał się o stolik biodrem z założonymi rękoma na piersi. Taehyung domyśił się, że był to trener szkolnej drużyny, o którym Jimin mu opowiadał. Nie taki stary i całkiem przystojny, jak zapewniał jego przyjaciel.

— Wiem przecież, ale to nie moja wina — Jeongguk bezradnie przeczesał włosy dłonią. — Praktycznie nie ma chętnych, a jeśli już ktoś się zgłasza, to jest zbyt słaby, żebyśmy w ogóle mogli brać go na poważnie. Te wszystkie panienki jedynie by nam przeszkadzały na boisku i pewnie skończyły z połamanymi częściami ciała.

— Więc wolisz w ogóle się nie zakwalifikować niż przez jakiś czas pograć z tymi, jak to ująłeś, panienkami? — mężczyzna uniósł brew, patrząc na Jeona wyczekująco.

— Bardziej chodzi o to, że nie chce nikomu zrobić krzywdy, a reszta drużyny popiera moje zdanie. Chcą grać tylko z osobami równymi sobie. Daj mi jeszcze parę dni, zaczął się rok szkolny i może znajdzie się jeszcze ktoś chętny. To nie może być aż takie trudne znaleźć jedną osobę do drużyny.

— Ja jestem chętny — wypalił Taehyung, nim w ogóle pomyślał w co się pakuje. Nie mógł już zrobić nic innego poza wejściem do pomieszczenia, bo chowanie się za drzwiami w tym wypadku było bez sensu.

— Słucham? — starszy mężczyzna  spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem.

— Mówiłem, że jestem chętny. Przez przypadek usłyszałem, o czym mówicie. Potrzebujecie kogoś, a ja mam doświadczenie w graniu — w tej sprawie nie kłamał, a i tak w odpowiedzi usłyszał głośne parsknięcie Jeongguka, który patrzył na niego z politowaniem. W zamian dostał pełne pogardy spojrzenie Taehyunga, w końcu chłopak nie mógł być mu dłużny.

— Niezły żart, dziaciaku. Obawiam się jednak, że akurat dla ciebie nie będzie miejsca — nie dało się nie zauważyć wojowniczej postawy, jaką przybrał brunet, jednak znikła tak szybko, jak się pojawiła przez słowa trenera.

— Jak duże doświadczenie?

— Parę miesięcy w drużynie w starej szkole. Chętnie pokaże na co mnie stać, nawet teraz. Mecz jeden na jednego — i nim Taehyung znów zdążył pomyśleć, co mówi pokazał palcem na Jeona — z nim.

— Świetny żart — roześmiał się wspomniany, naprawdę nie biorąc na poważnie słów młodszego. W przeciwieństwie do pana Song, który skinął głową.

— Dam ci piętnaście minut. Zagracie na jeden kosz — odbił się biodrem od blatu i ruszył w kierunku wyjścia, przy którym stał Taehyung. Nie obchodziły go nawet słowa protestu Jeongguka, który nie godził się na ten pomysł.

— Aż tak się boisz, że cię pokonam?— Taehyung uniósł brew, po chwili również się odwracając i wychodząc za trenerem z pomieszczenia. Oczywiście usłyszał jeszcze ostatnie słowa Jeona, zanim ten również ruszył ze swojego miejsca.

— Nawet nie będzie mi, kurwa, przykro, jak ci zrobię krzywdę.

Na korytarzu i przy wejściu do sali gimnastycznej zdążyła się już zebrać reszta drużyny, którą pan Song w końcu poinformował, co opóźni ich trening, przez co wszyscy patrzyli na Taehyunga z nieukrywanym zdziwieniem. Wszystko usłyszał również Jimin, który ubrany akurat wychodził z szatni. Chłopak zatrzymał Kima w miejscu, czekając aż reszta wejdzie do dużego pomieszczenia, a sam patrzył z niedowierzaniem na Taehyunga.

— Oszalełeś?! — syknął dosyć głośnym szeptem, patrząc mu w oczy. — Czy ty wiesz idioto, w co się wpakowałeś?

— Szerze? Nie mam zielonego pojęcia, ale za późno, żeby się wycofać — jeśli w jego oczach pojawił się cień paniki, to Jimin mógł pomyśleć, że tylko mu się to wydawało, bo już po sekundzie Taehyung znów przybrał maskę pewności siebie, która towarzyszyła mu przez ostatnie minuty. Teraz musiał wyjść z tej sytuacji z twarzą i dlatego dumnie wkroczył do sali, czując, że Jimin niemal depcze mu po piętach.

Naprawdę był pewien swoich umiejętności, w końcu do wcześniejszej drużyny nie przyjęli go za nic, jednak coś w Jeongguku sprawiało, że czuł się dziwnie mały. Wzrostem byli niemal równi, ale brunet górował nad nim pokaźnymi mięśniami, którymi Taehyung nie mógł się pochwalić. Mimo to stanął na przeciwko niego z uporem i determinacją w oczach, chociaż jego przeciwnik wyraźnie traktował to starcie, jako coś nic nie znaczącego. To sprawiało, że jeszcze bardziej zamierzał się postarać, żeby ten durny uśmieszek zszedł z jego ust, żeby chłopak pożałował, że tak szybko go zlekceważył. O tak, w tamtym momencie było to dla niego o wiele ważniejsze, niż samo dostanie się do drużyny. Chęć satysfakcji napędzał adrenalinę płynącą w jego żyłach. Sprawnie zawiązał sobie czarną bandamę na czole, a po tym nie liczyło się już nic poza głośnym gwizdkiem trenera i piłką.

A Jeon był naprawdę zaskoczony, bo choć minuty mijały szybko, a oni byli cali zlani potem, to Taehyung był od niego tylko nieznacznie słabszy. Już po pierwszych paru sekundach zrozumiał swój błąd i wiedział, że naprawdę nie powinien tak lekceważyć swojego przeciwnika, bo choć był od niego szybszy, to Taehyung nadrabiał swoją zwinnością. Czasem Jeon czuł się, jakby to nie o rok młodszy chłopak, tylko kot prześlizgiwał się przy jego boku, niemal niezauważalnie. Możliwe, że podziwiałby tę grację, z jaką poruszał się Kim, gdyby nie to, jak bardzo wściekły na niego był. Dał upust swojej nienawiści i wszystkim swoim emocjom, jakie kłębiły się w nim przez ostatnie dni, grająca agresywniej, niż na jakichkolwiek treningach.

Wystarczyło, że trener poinformował ich, że pozostały ostatnie sekundy, a oni spojrzeli na siebie równocześnie, już po chwili rozpoczynając zażartą walkę o piłkę, którą niestety wygrał Taehyung. Razem biegli w stronę kosza, ale Jeongguk był niemal pewien, że chłopakowi uda się trafić. Mimo to nie miał zamiaru się poddać i gdy byli już niemal pod koszem, próbował przeszkodzić młodszemu w rzucie, cc mu się udało. Nogi Taehyunga drżały, a kiedy Jeon po raz ostatni próbował zabrać mu piłkę wytrącił go z rytmu. Chłopak odbił się od ziemii, rzucając w stronę kosza, do którego trafił, samemu tracąc równowagę i niemal lądując na twardym parkiecie.

No właśnie, niemal. W ostatnim momencie Jeongguk zdążył go złapać, przyciągając do siebie. Kierował nim czysty instynkt, który nie mógł pozwolić, żeby z jego winy stała się chłopakowi krzywda. Dopiero po chwili naszły go myśli, że ze złamaną kończyną nie byłby w stanie grać, a niestety dzięki niemu do tego nie dojdzie.

Obaj głośno dyszeli, nie zmieniając pozycji przez jakiś czas. Jeongguk nie zdawał sobie sprawy, że unosi Kima kilka centymetrów nad ziemią, mocno oplatając ramionami jego pas i to dlatego chłopak patrzy na niego z góry. Wtedy po raz pierwszy Jeongguk spojrzał mu w oczy. Gdy byli w jednym pomieszczeniu z trenerem nie mógł dobrze mu się przyjrzeć przez słabe światło, a nigdy nie był też wystarczająco blisko niego na korytarzu, żeby dostrzec, jakie soczewki nosił chłopak. Ten zimny błękit, wpadający niemal w szarość idealnie pasował do równie jasnych włosów Taehyunga, które w tamtym momencie pozlepiane były od potu. Pewne było, że chłopak się malował, bo strużki potu odznaczały ślady na jasnym podkładzie, jakiego używał. Mimo wszystko i tak był piękny, temu Jeongguk nie mógł zaprzeczać, choć bardzo chciał. Miał w sobie coś niamal królewskiego.
Niestety to właśnie to zimne, przeniakające go na wylot spojrzenie przywróciło chłopaka na ziemię. Oczy Taehyunga, z których mógł czytać, jak z książki, jasno mówiły, że gdyby tylko byli sami, splunąłby mu na twarz.

Odstawił powoli chłopaka na parkiet, od razu się odsuwając. Miał mocno zaciśniętą szczęke i wciąż ciężko oddychał, gdy tamten bez słowa odwrócił się do niego plecami w kierunki trenera. Domyślał się, jaka była decyzja, przez co jeszcze bardziej żałował, że uratował tę nadętą księżniczkę przed upadkiem, a usłyszenie tej decyzji z ust starszego mężczyzny jeszcze bardziej pogorszyło jego nastrój.

— Nadajesz się i jestem pewien, że wszyscy się ze mną zgodzą. Witaj w drużynie — pan Song uśmiechnął się do niego przyjaźnie, a Taehyung odetchnął z ulgą. — Dzisiejszy trening możesz sobie darować, następny będzie w piątek.

— Dobrze, dziękuję — chłopak nie mógł się powstrzymać przed ponowny spojrzeniem na Jeongguka, który cały czas stał w miejscu, zaciskając mocno pięści. Gdyby jego wzrok mógł zabijać, to z pewnością wszyscy byliby już martwi, ale Kim się tym nie przejął. Dopiął swego i patrzył na porażkę tego pewnego siebie dupka, nawet nie ukrywając swojej satysfakcji. Uśmiechnął się do niego przesadnie słodko i odezwał niewinnym głosem. — Więc albo jestem wystarczająco dobry, albo ty na tyle słaby, że przegrałem jedynie dwoma punktami.

Nie czekając na jego odpowiedź ruszył w stronę wyjścia, przy którym czekał na niego Jimin, przy okazji omijając resztę swoich nowych kolegów z drużyny. Odniósł nawet wrażenie, że schodzą mu z drogi, nieznacznie odsuwając się na boki, kiedy przemierzał salę z dumnie uniesioną głową. Tylko jeden z nich, Hoseok, jeśli dobrze pamiętał, zatrzymał go, łapiąc za ramię.

— Nie chcesz sobie robić wroga z Jeongguka — powiedział, patrząc mu w oczy, a Taehyung wyszarpnął swoje ramię, niemal od razu idąc dalej.

— Dzięki za radę, ale już chyba trochę za późno — odpowiedział, będąc jeszcze w takiej odległości, że chłopak mógłgo usłyszeć i w końcu znalazł się przy Jiminie. Razem wyszli z sali, w której już po chwili rozpoczęła się zwykła rozgrzewka.

— Masz przejebane — stwierdził jego przyjaciel, gdy znaleźli się sami w małym pomieszczeniu. — On cię zabije! Zaciągnie do jakiejś ciemnej uliczki, poderżnie gardło i zakopie u siebie za domem. Będziesz tam gnił, a wszyscy będą się zastanawiali, gdzie się podziałeś, aż dojdą do wniosku, że uciekłeś. Boże, czy ty chociaż przez chwilę pomyślałeś o swojej babci, pakując się w to gówno?!

— Jimin, nie panikuj — Taehyung był nawet lekko rozbawiony nagłym wybuchem przyjaciela. Położył mu dłonie na barkach, zatrzymując tym samym w miejscu i spojrzał w oczy. — Nie wiem, czemu tak to wszystko wyolbrzymiasz, to był tylko głupi meczyk, którego nawet nie przegrał. A jeśli trochę uraziłem jego nadęte ego ostatnimi słowami, to nie moja wina. Ale mogę cię zapewnić, że jeśli zacznie się między nami prawdziwa wojna, to nie mam zamiaru jej przegrać.

Komentujcie mordki

Continue Reading

You'll Also Like

8.3K 426 23
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
85.7K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
125K 9.3K 55
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
68.8K 1.6K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?