Sketch Tower Bridge //H.S. [Z...

By AnotherBlackAlien

8.2K 689 117

- Już cię tu nie ma! - krzyknął policjant, a dziewczyna płakała coraz mocniej. Aby jeszcze bardziej nie zdene... More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27

13

251 22 10
By AnotherBlackAlien

Daleko jeszcze?

-Nie

***Minutę później***

-Daleko jeszcze?

-Nie

***Dwie minuty później***

-To daleko jeszcze czy nie?

-Dość! - krzyknął, przez co podskoczyłam na fotelu. Jednak po chwili oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. - Już nigdy więcej nie będziemy oglądać Shreka. - powiedział brunet mając na ustach szeroki uśmiech.

-Dlaczegoo? - zapytałam przeciągając.

-Bo stajesz się jak Osioł.

-Wiesz co. Wypraszam sobie. - powiedziałam i założyłam ręce na piersi, a głowę odwróciłam w stronę bocznej szyby.

-Hey, Blair. Nie fochaj się, proszę. - usłyszałam głos z delikatną chrypką, który wzbudził to dziwne uczucie w podbrzuszu. - Przepraszam, nie chciałem. Proszę, nie lubię jak jesteś zła.

-Niech ci będzie. Poznaj moje chamskie serce Styles. - powiedziałam wystawiając w jego stronę język. Chłopak zaśmiał się głośno i włączył w radiu naszą ulubioną piosenkę. Już po chwili oboje zagłębiliśmy się w słowa, a nasze głosy rozchodziły się po samochodzie.

*****

-Już jesteśmy na miejscu? - zapytałam nie dowierzając, że nasza podróż trwała tak krótko.

-A co, chciałaś znowu zapytać daleko jeszcze? - odpowiedział pytaniem nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. On mnie kiedyś zabije swoim urokiem...

-Nie. - odrzekłam uśmiechając się - Gdzie my właściwie jesteśmy?

-Odwróć się. - wykonałam polecenie chłopaka, a moim oczom ukazało się wysokie wzgórze, na którym znajdował się zamek.

-Pójdziemy tam? - zapytałam zamykając dużą dłoń Harry'ego w moje dwie małe. Chłopak jedynie przytaknął głową, a ja wskoczyłam mu w ramiona. Nie czekając aż zejdę na ziemię Styles ruszył w stronę schodów prowadzących na wzgórze. -Wyniesiesz mnie na samą górę? - spytałam mocniej oplatając ramionami jego szyję.

-Yhm. Księżniczki na to zasługują. - powiedział radośnie, a ja uśmiechnęłam się i wtuliłam głowę w jego szyję.

*****

-I jak podobało się? - zapytał kiedy wracaliśmy pogrążonymi w mroku ulicami do naszego tymczasowego domu.

-Bardzo. Tam było tak magicznie. Czułam się jak prawdziwa księżniczka. - powiedziałam mocniej otulając się kocem.

-Pamiętaj, że ty zawsze będziesz moją Księżniczką. Prześpij się, mamy kawałek do domu. - powiedział, jednak ja nie skupiałam się już na sensie zdania, gdyż mój mózg tworzył początki miłego snu z Harry'm w roli głównej.

Harry

Promienie słońca wpadające do pokoju skutecznie wybudziły mnie ze snu. Poruszyłem prawą ręką w celu przytulenia do siebie Blair jednak nie znalazłem tam dziewczyny. Zamiast ciepłego ciała napotkałem zimny materiał poduszki. Usiadłem szybko na łóżku i przetarłem oczy. Blair nie było. Spojrzałem na drzwi do łazienki. W małym okienku nie było widać zapalonego światła. Wstałem z łózka i założyłem leżące na krześle szare dresy. Zabrawszy komórkę wyszedłem z pokoju i rozpocząłem nawoływania.

-Blair gdzie jesteś? - cisza.

-Blair!- wołałem schodząc po schodach jednak na próżno. Wszedłem do kuchni, a moją uwagę przykuła mała karteczka na blacie. Złapałem papier w dłoń i szybko rozpoznałem staranne pismo dziewczyny.

Wyszłam do sklepu kupić produkty na śniadanie, bo lodówka świeci pustkami.

Księżniczka :*

Księżniczka. Zabrakło moja...

Spokojniejszy o mój skarb zagotowałem wodę w czajniku i zrobiłem sobie mocną kawę na rozbudzenie. Z kolorowym kubkiem w dłoni usiadłem przy oknie i rozkoszowałem się napojem. Nagle usłyszałem swój dzwonek telefonu. Ugh... już dawno miałem zmienić tę melodię. Wziąłem do ręki iPhone'a i spojrzałem na ekran. Numer prywatny.

-Proszę. - powiedziałem i odchrząknąłem aby pozbyć się mojej chrypki. Seksownej chrypki.

-Dzień dobry. Z tej strony doktor Carl Smith. Czy dodzwoniłem się do pana Harry'ego Styles'a? - co? Lekarz? Oby Blair nic nie było. Głupi jesteś Harry, ona za chwilę wejdzie przez drzwi i zaczniesz przygotowywać z nią śniadanie. Prawda?

-Tak to ja. A o co chodzi?

-Kilka minut temu na oddział przywieziono Blair Greenie. Mówiła cały czas o panu więc to do pana właśnie dzwonię. - zamarłem.

-Co jej się stało?

-W karetce straciła przytomność, a obecnie jej stan jest bardzo ciężki. Mógłby pan przyjechać do szpitala? - dobry Boże.

-Naturalnie, jaki szpital? Gdzie?

-St Thomas' Hospital w Londynie. - w Londynie?! Czyżby było aż tak źle, że przewieźli ją tam przez pół kraju?

-Będę jak najszybciej. - powiedziałem i nie żegnając się zakończyłem połączenie i jak poparzony przygotowywałem się do podróży, która nie będzie należała do spokojnych.

*****

-Szukam Blair Greenie. - powiedziałem zdyszany w stronę starszej recepcjonistki. Kobieta uniosła na mnie wzrok znad kolorowego pisma. - Mogła by się pani pośpieszyć. - dodałem głośniej.

-Już, już chłoptasiu. - dodała nieprzyjemnie mlaskając. - Jak na razie piętro 2 sala 134.

-Jak to jak na razie? - zapytałem nie będąc przygotowanym na kolejne złe informacje.

-Nie wiele jej brakuje, żeby zabrali ją do kostnicy. - dodała najspokojniej w świecie wracając do czytania. Jak to do kostnicy? Boże. Szybko popędziłem w stronę wind. Na złość obie były w drodze na inne piętra. Nie chcąc czekać przeskakując co dwa schodki wbiegałem po schodach. Nie wierzę, że jest aż tak źle z moim Słoneczkiem. Wbiegłem na odpowiednie piętro gdzie znajdował się tylko jeden, wielki oddział. Szybko znalazłem sale z numeracją 120. Zauważając, w którą stronę numery rosną rzuciłem się biegiem w głąb korytarza. Dzięki temu szybko natrafiłem na metalową tabliczkę z numerem 134. Podbiegłem do okna obok drzwi, a moje serce stanęło. Drobne ciało Blair blade, pokryte kolorowymi siniakami, owinięte w bandaże prawie zanikało wśród białej pościeli. Informacje przeżyłem, ale ten widok. Łzy wypłynęły z oczu.

-Pan Styles? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się w stronę głosu i ujrzałem około 45- letniego szatyna w białym kitlu.

-Tak, to ja. - powiedziałem zachrypniętym od płaczu głosem.

-Doktor Carl Smith. Mogę z panem porozmawiać? - kiwnąłem głową, gdyż nie było mnie stać na coś innego. Mężczyzna wskazał dłonią na brązowe drzwi kilka metrów dalej. Weszliśmy do gabinetu utrzymanego w brązie i beżu, przez co nie było tu już tak "szpitalnie".

-Kim jest pan dla pani Greenie? - cudownie! Nie mogę powiedzieć, że jestem przyjacielem, bo nie udzielą mi informacji.

-Jestem jej narzeczonym. - palnąłem. Ale przy dobrych wiatrach być może tak się stanie.

-Dobrze. A więc pana narzeczona została poturbowana przez samochód jadący z dużą prędkością. Na miejscu zebraliśmy od niej kilka podstawowych informacji, dzięki czemu skontaktowaliśmy się z panem. Cóż mogę powiedzieć o jej stanie. Jest ciężki. Jednak zdecydowanie lepszy jak wtedy, gdy do pana dzwoniłem. Pani Blair ma złamane żebra, skręcony lewy nadgarstek. Zaszyliśmy już wiele ran otwartych. Mało brakowało, a doszłoby do złamania kręgosłupa, więc pod tym względem pana narzeczona miała wielkie szczęście.

-Jak ona się teraz czuje? - zapytałem nie dowierzając w słowa mężczyzny. Zabiję tego gnoja, który doprowadził do tego wypadku.

-Aktualnie pani Greenie jest w śpiączce. Nie wiemy kiedy się obudzi. Może to stać się za godzinę, dwa dni, tydzień, miesiąc, a nawet rok. - powiedział, a mnie przeszły dreszcze. Rok bez mojego Skarba...

-Czy ja....mógłbym do niej wejść? - zapytałem unosząc zapłakane oczy.

-Tak. - powiedział spokojnie. - Panie Styles, wiem kim pan jest. Dlatego proszę o zachowanie dyskrecji. Nie chcę zbiorowisk pod szpitalem. Tutaj ludzie potrzebują spokoju.

-Tak, rozumiem i obiecuję, że nic takiego się nie wydarzy. Czy ja mógłbym już? - zapytałem wskazując na drzwi. Mężczyzna kiwnął głową, a ja jak wystrzelony z procy pojawiłem się pod salą 134. Wziąłem głęboki oddech i pociągnąłem za klamkę. Wszedłem do przesadnie białego pomieszczenia, pogrążonego w lekkich ciemnościach. Podszedłem do łóżka, gdzie leżała Blair, blada jak te ściany podłączona do tysiąca aparatur. Ile bym dał żeby być na jej miejscu. Oddałbym za nią życie. I znowu pojawiły się łzy. Tym razem nie były to pojedyncze krople, a cała słona rzeka. Podsunąłem do łóżka krzesełko i usiadłem, tak że moją twarz oświetlało światło jednej z lamp.

-Cześć Blair. - powiedziałem i złapałem ją za dłoń. - Coś ty nawyprawiała? Hm? Martwiłem się o ciebie. - mówiłem łkając. - Dlaczego wyszłaś, mogliśmy razem iść na te zakupy, wiesz? To wszytko przeze mnie. Cały ten wypadek. A ja obiecałem ci, że będę się o ciebie troszczył, zapewnię ci bezpieczeństwo. - mówiłem dławiąc się łzami. - Jesteś dla mnie bardzo ważna. - dotknąłem drugą dłonią kosmyków włosów opadających na ramiona. - Delikatna, piękna, inteligenta, utalentowana. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. - powiedziałem łącząc nasze palce i zacząłem śpiewać cicho piosenkę. Była skierowana do niej. Nikogo innego.

How would you feel? / Jakbyś się czuła

If I told you I loved you? / Gdybym powiedział Ci, że Cię kocham?

It's just something that I want to do / To jest coś, co chcę zrobić

I'll be taking me time / Będę zajmował swój czas

Spending my life / Spędzając moje życie

Falling deeper in love with you / Zakochując się w Tobie coraz głębiej

So tell me that you love me too / Powiedz mi, że też mnie kochasz


Przyłożyłem nasze splecione dłonie do ust i pocałowałem wierz drobnej, posiniaczonej dłoni Blair, a następnie wtuliłem się w jej dłoń, a moje łzy ją pokryły.

********

Biedna Blair. Biedny Harry.

W tym rozdziale wykorzystany został tekst piosenki Ed'a Sheeran'a ❤ ,, How would you feel?"

Continue Reading

You'll Also Like

6.7K 767 52
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
15.2K 3.1K 33
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
53.7K 5.8K 50
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
59.1K 2.4K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...