Opętana

Per Rielle_Loft

12.3K 1.4K 6.4K

[ZAKOŃCZONE] Tom 1. „Ukrywanie faktu bycia opętaną jest trudnym zadaniem, zwłaszcza gdy zdajesz sobie sp... Més

• Od autorki •
• Zwiastun •
• Prolog •
• Rozdział 1 •
• Rozdział 2 •
• Rozdział 3 •
• Rozdział 4 •
• Rozdział 5 •
• Rozdział 6 •
• Rozdział 7 •
• Rozdział 8 •
• Rozdział 9 •
• Rozdział 10 •
• Rozdział 11 •
• Rozdział 12 •
• Rozdział 13 •
• Rozdział 14 •
• Rozdział 15 •
• Rozdział 16 •
• Rozdział 17 •
• Rozdział 18 •
• Rozdział 19 •
• Rozdział 20 •
• Rozdział 21 •
• Rozdział 22 •
• Rozdział 23 •
• Rozdział 24 •
• Część 1. Diana Leick •
• Rozdział 25 •
• Rozdział 26 •
• Rozdział 27 •
• Rozdział 28 •
• Część 2. Lucy Roth •
• Rozdział 29 •
• Rozdział 31 •
• Rozdział 32 •
• Rozdział 33 •
• Rozdział 34 •
• Epilog •
• Podziękowania •
• Bonus 1. Ciekawostki •
• Bonus 2. Postacie •
• Bonus 3. Porównanie starej i nowej wersji •
• Tom 2. Ukryta •

• Rozdział 30 •

104 20 42
Per Rielle_Loft

Sięgnęła w podświadomości po Culum i za jego pomocą przywołała obraz Victimy. Uśmiechnęła się, wyczuwszy, jak bardzo osłabiona oraz nieobecna dla świata była dziewczyna. A co najlepsze, gdyby nie sprawdziła tego, w ogóle by tego nie wyczuła. Gdyby to działo się z przyczyn niezależnych od demonicy: jakichś ludzkich chorób lub czegoś podobnego, nić przeniosłaby ten wpływ na drugą stronę.

Ale gdy to Destiny doprowadziła Victimę do takiego stanu, jedynym, co robiło Culum, to służyło podczas działań.

Rozkoszowała się tym stanem przez krótką chwilę, bo na powrót musiała skupić się na uważaniu, czy nikt jej nie obserwował. To znaczy, ktoś na pewno to robił. W końcu znajdowała się na głównym placu Radientu, który co prawda jak reszta centrum świecił pustkami. Jednak wiedziała, że tutaj demony były niezwykle uważne — zwłaszcza jeśli chodzi o Vicalię, najważniejszy budynek w całym świecie demonów. Jeszcze niedawno bała się choćby pojawić się w jego okolicy, ale teraz, z tytułem Dextrae Manus, lęk zniknął.

Mimo to wciąż obawiała się, że jej postać zostanie przez kogoś zapamiętana i później wykorzystana. Dlatego nałożyła na siebie urok — tylko prosty, można go było złamać bez problemów, ale nie czuła potrzeby użycia czegoś mocniejszego — kiedy wyszła z ciemnej uliczki i zbliżyła się do szerokich, szarych stopni prowadzących do głównego wejścia Vicalii. Zbliżyła się do niego i ostrożnie, by nie rozległo się skrzypienie — bo oczywiście trzeba było dodać klimatu — otworzyła drzwi. Dopiero kiedy weszła do środka, zrzuciła z siebie urok.

Głośno odetchnęła, po czym zdjęła kaptur peleryny. W międzyczasie przeszła kilka kroków naprzód i się rozejrzała. Vicalia była skąpana w ponurym świetle dnia, które przepuszczały szerokie, wysokie okna w stylu... gotyckim, chyba tak to ludzie nazywali. Różnica tkwiła w tym, że szkło było bez koloru, a nie jak przy witrażach. Ogólnie wystrój Vicalii utrzymano w takim tonie: czerń i przeróżne odcienie szarości, biały tylko do podkreślenia łuków lub płaskorzeźb. Nad historiami, które w sobie skrywały, zastanawiała się wielokrotnie, kiedy tu przybywała przed czasem — albo punktualnie, ale chciała, by to on po nią wyszedł — i chciała się odstresować. Teraz też mogłaby to zrobić, jednak musiała się spieszyć.

Z tego, co wywnioskowała, nie znajdował się w Vicalii, ale nie oznaczało, że to potrwa wiecznie — lub na tyle długo, by nie musiała bać się jego powrotu.

Skierowała się na główne schody naprzeciwko drzwi wyjściowych. Jej obcasy cicho stukały, gdy wspinała się na piętro. Z każdym stopniem czuła coraz większy stres. Zelżał dopiero wtedy, kiedy przypomniała sobie, że nie zmierzała do gabinetu na lewo, a do jednej z mniejszych salek na prawo. Większość z nich nie miała dla Destiny żadnego znaczenia, ale ta konkretna, będąca celem, kojarzyła się tylko z jednym.

Sertenem, który przeprowadziła ponad miesiąc temu.

Miesiąc był co prawda krótkim czasem, jeśli istniało się już ponad sto lat jako demon. Jednak ten czas różnił się od wszystkiego, co dotychczas przeżyła — a to właśnie przez Culum i istniejącą po drugiej stronie Camillę. Obecność dziewczyny dotknęła Destiny w inny sposób, niż zakładała. Ograniczyła wolność nie tylko przez brak Altasu, ale też świadomość, że jeśli dziewczynie coś się stanie wcześniej, Destiny za to zapłaci.

Zaznajomiła się ze wspomnieniami świadków, sojuszników czy też ówczesnych Suprum Daemonium, które zawierały historie demonów-ofiar Culum. On zresztą też przytoczył kilka z nich — mimo że sam nigdy wcześniej nie spotkał się na żywo z Sertenem — co tylko jeszcze bardziej ją przeraziło. Wtedy jeszcze nie wiedziała o konsekwencjach niestabilnego Culum, które wzmacniało ryzyko śmierci również demona... Och, jak była sobie wdzięczna za nałożoną na nić ochronę. I jak bardzo żałowała, że nie mogła widzieć jego zdziwienia na wiadomość, którą Destiny po zrozumieniu wagi jej działania — pozostały tylko wyobrażenia.

Od pamiętnego spotkania, kiedy nakazał zaznajomić się ze skutkami niestabilnej nici, nie spotkali się ani razu. Destiny za bardzo poświęciła się dręczeniu Leick, on miał swoje obowiązki. Zresztą nie paliła się do stawienia się przed nim jak najszybciej. Zgodziła się na Serten też ze względu na to, że miała wykończyć Leick samotnie, bez niczyjej pomocy i wsparcia. Gdyby się wtrącił, czułaby się jeszcze bardziej ograniczona. Dlatego też wolała korzystać z własnych planów i zamiarów, by pozbyć się dziewczyny w swoim stylu.

I na tyle szybko, by brak wolności nie utrwalił się za bardzo w pamięci.

Wiedziała, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, właśnie dziś nastąpi koniec tego rozdziału.

W chwilach, kiedy sprawy wymykały się spod kontroli, a Camilla zdawała się przezwyciężać mrok, Destiny wątpiła, czy osiągnie cel. Nawet wspomnienia jego słów „wsparcia" nie oczyszczały jej umysłu z wątpliwości.

A co jeśli coś nie zostało przewidziane, pojawi się to, co było największym problemem w związku z Camillą... albo sama Leick dojdzie z poszukiwaniami dalej, niż powinna?

Nic z tego się nie stało. Destiny przez ostatnie tygodnie uważnie obserwowała każdą, nawet najmniejszą zmianę w Camilli. Powolne odcinanie się od ludzkiego sposobu bycia, poddawanie się błędom przeszłości, udawanie przed innymi, że wszystko było w porządku. Ach, gdyby tylko zdawała sobie sprawę, jak wpłynęło to na jej otoczenie, że kłótnia z tą całą Lucy była wynikiem kłamstw, w które brnęła coraz bardziej. I nawet nie podejrzewała, jak szkodziła innym i samej sobie.

A co do szkodzenia sobie i braku świadomości pewnych rzeczy... Destiny wyczuwała, że Camilla zdawała sobie sprawę, jak pogarszający się stan wpłynie na jej pozycję w walce — ale nie widziała, aby dziewczyna łączyła ten fakt z Culum. To natomiast zgodnie ze swoimi właściwościami odzwierciedlało stan Leick. Mimo ochrony Destiny słabło, ale nie stawało się niestabilne a... idealne do przecięcia.

No, prawie idealne. Potrzeba jeszcze tego ostatecznego kroku.

Istnienie Culum można było zakończyć bez większych problemów. Opisy, jak poprawnie to wykonać, zawarto w niemalże wszystkich pozycjach na temat Sertenu. Jeśli więc demon przygotował się wcześniej, z pewnością o tym wiedział. Przecięcie nici należało do prostych rytuałów, na pewno o wiele prostszych niż samo jej stworzenie. Polegało ono na odpowiednim skupieniu mocy (wiele demonów tworzyło z niej coś na rodzaj nożyczek, jakby byli greckimi Mojrami), by następnie użyć jej do przecięcia Culum.

Brzmiało prosto, ale sedno tkwiło w tym, czy Culum wcześniej zostało osłabione. Jeśli nie — nawet najbardziej ekstrawagancka forma mocy nie mogłaby go zniszczyć. Jeśli tak — szło bez przeszkód. Oczywiście żeby doszło do tego drugiego, trzeba było pogorszyć stan życia Victimy: doprowadzić ją do psychicznego wyniszczenia — niekiedy też i fizycznego — porzucenia wszystkich ideałów i nadziei. Mówiąc krótko — odciąć wszelkie drogi ucieczki czy ocalenia. Dlatego demony, które stworzyły Culum, wykorzystywały połączenie do diametralnego zmienienia życia Victimy. Pogorszenie wyników w szkole, pracy, czasem nawet wyrzucenie, coraz większe problemy w kontaktach międzyludzkich, wykluczenie ze społeczności, wzbudzenie nienawiści i pogardy ze strony innych... Cokolwiek, byle skutkowało.

Gdy Victima osiągnęła krytyczny punkt, przychodził ostatni etap: akceptacja albo, co lepiej określało, poddanie się. To był dobry moment do przecięcia Culum, nić idealnie odzwierciedlała słaby stan człowieka, a to nic tylko zachęcało do ostatecznego ciosu... Kiedy to się zrobiło, podobno budzono się z wrażeniem, jakby cały okres od Sertenu do obecnej chwili był tylko długim snem. Próba przywołania Culum kończyła się fiaskiem i uczuciem pustki, jakby czegoś brakowało. W tym momencie nie można już z łatwością sprawdzić, co działo się z Victimą, więc demony czasem nawet opuszczały Radient, byle tylko zaspokoić ciekawość. Na miejscu, gdzie zaatakowały Victimę, zastawały... podobno najbardziej przyziemny widok. Żadnego rozlewu krwi, zmasakrowanego ciała — tylko człowieka, który wyglądał, jakby tylko na chwilę stracił przytomność. Jednak już można było zobaczyć pierwsze oznaki śmierci: sina, zimna skóra, czasami nieobecny wzrok, nienaturalna pozycja... A koniec najlepiej potwierdzały ślady na nadgarstkach, tak jakby przez dłuższy czas coś je ściskało i dopiero teraz puściło.

Destiny wielokrotnie wyobrażała sobie moment, w którym zobaczy Camillę w takim wydaniu. Nieruchomą, bez zamiaru wypowiedzenia choćby jednego słowa czy próby przekonania Destiny o swoich racjach... Nie słyszeć jej denerwującego głosu! Ach, jak cudowne to będzie doświadczenie! Chyba jeszcze lepsze od obserwowania dziewczyny podczas snu.

Nie mówiąc już o odzyskaniu Altas... Jej ukochanego Altas, wolności, dzięki której znów będzie nietykalna. Żaden demon, który będzie chciał uniknąć problemów — albo nawet stania się Necivem, zbuntowanym demonem — nie zaczepi ją czy narazi się na jakąkolwiek styczność z nią, którą mogłaby uznać za naruszeniem wolności...

Słodka, przesłodka niezależność i samotność.

— Już niedługo... Obiecuję ci — szepnęła Destiny i przejechała po śladzie na ramieniu, który jeszcze rok temu był symbolem Altas.

Podeszła do jednych drzwi. Tak jak pozostałe były wysokie na trzy metry (co chyba zrobiono z myślą o naprawdę wysokich demonach) i dość proste: szare, z pojedynczymi zdobieniami w postaci symbolu demonów. To klamka najbardziej przyciągała uwagę. Wygrawerowana z niezwykłą precyzją, jakby nie stworzyły jej moce, a najlepsi rzeźbiarze. Jedyna różnica tkwiła w kolorze — przy każdych drzwiach inny. Ta, którą Destiny właśnie chwyciła, była bordowa, co raczej wywołał upływ czasu. Destiny bez problemu widziała jej poprzedni odcień, niczym krwi...

Prychnęła, by odwrócić uwagę od zastanawiania się, czy specjalnie wybrał to pomieszczenie, i weszła do środka. Tak jak podejrzewała, od miesiąca nic się nie zmieniło. Zwykła sala, w której stały jedynie średniej wielkości stół i dwa krzesła. Nagle coś ścisnęło ją w środku, więc chciała podejść do krzesła znajdującego się bliżej od drzwi. Jednak nogi automatycznie poprowadziły ją do drugiego mebla. W innym momencie cofnęłaby się, by nie wzmocnić negatywnych emocji — w końcu to na nim siedziała, kiedy zaczęła Serten — ale skupiła się na działaniu zmysłów. Nic nie było słychać ani nie wyczuwała nowej mocy, ale czuła, że coś było nie tak. Powoli rozejrzała się, ale w szarych ścianach, na których wymalowano czarne ornamenty w kształcie symbolu demonów, również nie zauważyła nic podejrzanego.

Czyli została tylko jedna opcja, pomyślała i przymknęła oczy. Stukała paznokciami o stół, kiedy dotarła do Culum. Chwilę później dowiedziała się, co wytrąciło ją z równowagi.

Ona już nie jest moją siostrą.

— Nathaniel... Co ty kombinujesz, Leick? — warknęła Destiny z nadal zamkniętymi oczami.

Bez wykonywania żadnego ruchu — jedynie klatka piersiowa poruszała się zgodnie z branymi kolejnymi oddechami — czekała. Przywoływała wszystko, co właśnie czuła i robiła Victima. Nie było to łatwe przez Culum osłabione wskutek słabego stanu Camilli, ale w końcu Destiny udało się i... Nie mogła uwierzyć, gdy zrozumiała, co dokładnie się działo.

Co ona kombinuje, powtórzyła w myślach. Nie potrafiła wpaść na żaden pomysł, dlaczego Camilla sięgnęła po notatnik Nathaniela. Destiny sądziła, że dziewczyna będzie już na tyle wyniszczona, że nawet nie będzie w stanie prosto stać, co dopiero prawidłowo analizować cudzą przeszłość.

Pomyliła się. Właśnie odbierała uczucia Camilli związane ze wspomnieniami Nathaniela.

Proszę, co my tu mamy...

Nie pierwszy raz Destiny podziwiała tego chłopaka. Jako jedyny przeżył z całego rodzeństwa, a więc obecna linia Leick, w tym Camilla, pochodziła właśnie od niego. Już to zasługiwało na pewien szacunek, a jeszcze fakt, że starał się spisać dzieje siostry... Choć Destiny gardziła tą rodziną jak najgorszym śmieciem, z drugiej strony nie potrafiła przejść obojętnie obok losów Nathaniela, Isabelli oraz Diany. Właściwie nie dziwiła się, że Camilla miała taki sam stosunek, ale czy naprawdę jej ludzka ciekawość musiała odzywać się nawet teraz...

Chwila moment...

Destiny podniosła powieki. Jej fioletowe oczy zabłyszczały, gdy ich właścicielka zdała sobie sprawę, do czego to wszystko zmierzało.

Już tak blisko, tak blisko!

Nie musiała sięgać po Culum. Jej wyobraźnia idealnie stworzyła obraz, który teraz musiał dziać się w tym jednym domu w Arinie. Upadająca na podłogę Camilla, która wyrzucała z siebie kolejne szlochy zmieszane z jękami. Destiny czuła rozpacz i świadomość porażki, które na dobre zawładnęły Leick.

Choć Destiny nie pozwalała sobie na żadne łzy, teraz miała ochotę podobnie jak Camilla płakać — ale ze szczęścia! Udało jej się, zrobiła to! Tym razem klęska Victimy była zbyt mocna, zbyt pewna, aby nagle coś się zmieniło przez jakieś proste wspomnienie czy kolejną głupią, naiwną nadzieję. To koniec, powtórzyła Destiny i zaśmiała się, po czym obróciła się wokół własnej osi. Zrobiła to z taką prędkością, że każdy człowiek miałby po tym zawroty głowy, ale nie prawie idealna przedstawicielka gatunku demonów.

Kręciła się aż do usłyszenia najpiękniejszych słów, jakie mogła usłyszeć w całym swoim istnieniu. Nawet w najśmielszych snach nie podejrzewała, że ich sposób ułożenia, sytuacja, w której zostaną wypowiedziane, i tonacja użyta przez Leick... będą tak wspaniałe, że żałowała braku posiadania tych cudacznych telefonów, jakie miały ludzkie nastolatki — i że nie mogły nagrywać myśli. W innym wypadku z pewnością zachowałaby sobie tę pamiątkę, by odtwarzać te słowa w nieskończoność.

Pozostało cieszyć się obecną chwilą. Destiny przymknęła oczy i jak najlepiej skupiła się na odbieraniu sygnałów z Culum. Delikatny głos Camilli w połączeniu z wyznaniem tworzył tak niezwykłe połączenie, że Destiny rozkoszowała się tym jak najwspanialszą muzyką.

Miałaś rację, Destiny... Miałaś rację. Przegrałam już na początku Sertenu, swojego życia i... ociągałam się z tym. Ja... poddaję się.

Te słowa zabrzmiały tak wyraźnie, jakby Leick stała tuż obok Destiny. Przez to demonica nieznacznie zadrżała, ale szybko się opamiętała i, wziąwszy głęboki oddech, rozciągnęła palce. Czas to zrobić, nakazała sobie. Przeleciała w głowie po notatkach dotyczących działania, które znalazła w starych księgach o Sertenie. Po tym narysowała w powietrzu znak demonów Zalśnił on blaskiem, na początku fioletowym, który później zmienił się w niebieski, a na końcu szary. Mgiełka w tym samym kolorze otoczyła Destiny. Demonica zamknęła oczy i powoli usiadła na krześle. Zanim moc przyciągnęła ją do siebie, zdążyła jeszcze przekazać Camilli odpowiedź:

Cieszę się, że w końcu to zrozumiałaś, Leick.

W podświadomości zobaczyła parter domu Camilli oraz samą dziewczynę, która właśnie podniosła się, usłyszawszy Destiny. Demonica wykorzystała to i za pomocą mocy odepchnęła Victimę na ścianę naprzeciwko głównych drzwi. Dziewczyna odbiła się od jak piłka i wylądowała na podłodze.

Oczy Camilli powoli się zamknęły. Ich właścicielkę za moment miał ogarnąć pewny rodzaj wizji. Był podobna do innego, zwany Dotiensem, który uważano za jedno z najbardziej skutecznych działań, ale również najgroźniejszych. Choć doprowadzał każdą ofiarę do śmierci, osoba, która ją zadała, musiała liczyć się z silnym osłabieniem, jeśli nie uszkodzeniem mocy.

Dlatego Destiny nie zdecydowała się na to. Jednak udało jej się znaleźć coś, co przypominało Dotiens. To działanie łączyło się z Sertenem, w innym wypadku nie było możliwości jego przeprowadzenia. W księgach występował w krótkich listach aktów, które polecano do całkowitego wyniszczenia Victimy i uzyskania pewności, że jej stan się nie poprawi. Co prawda Destiny wątpiła, by cokolwiek — lub ktokolwiek — zdołał ocalić Leick od zguby, ale pewności nigdy za wiele.

Zniezwykłą łatwością zmaterializowała się pod postacią czarnofioletowej mgły przed Camillą. Zbliżyła się w jej stronę i częścią, która byłaby odpowiednikiem ręki, przejechała po czole Leick. Trochę ciepłe, ale z każdą sekundą stawało się coraz bardziej chłodne. Przywołało to Destiny pewne wspomnienia, które szybko zrzuciła na dalszy plan.

W końcu, pewna, że nic jej nie przeszkodzi, zesłała na Camillę ostatnie wrażenia, jakich dozna przed końcem. Destiny, chwilowo pozbawiona fizycznego kształtu, w pełni oddała się mocy. Pozwalała się otoczyć w niej, niczym w dniu otrzymania tej potęgi. Czuła, jakby istniała z nią od początku świata. Razem przeszły naprawdę wiele — co w sumie było prawdą, patrząc na dość długie życie Destiny w Radiencie. Dzięki temu mogła prawidłowo skorzystać z jej możliwości, by skończyć rozpoczęty we wrześniu Serten, gdy tymczasem fizyczna forma Destiny spokojnie siedziała w jednej sali w Vicalli. Wyglądała jak umarła, ale ciche bicie serca temu przeczyło. W dodatku każdy, kto wszedłby do tego pomieszczenia, niemal natychmiast domyśliłby się, co właśnie Destiny robiła. To natomiast mogłoby jej zaszkodzić...

Mogłoby. Destiny upewniła się, nawet kilka razy, że tego dnia jedyny demon, który rezydował w Vicalli, będzie nieobecny. Kiedyś intrygowały ją chwile, w których go tutaj nie zastawała. Teraz wykorzystała jedną z nich, aby w spokoju dokończyć swoje zadanie i postawić go przed faktem dokonanym. Wtedy nie będzie mógł nie zwrócić Altas.

Jej chwilowo nieistniejące usta przybrały zadowolony uśmieszek, a ona sama poczuła ulgę. W takich momentach doceniała jego nauki, aby być pewnym swoich działań od początku do końca. To był najlepszy klucz do każdego sukcesu, który... prawie nigdy nie zawodził.

***

Przestań, zostaw mnie!

Skądś znałam głos, który wykrzyczał te trzy słowa. Normalnym odruchem byłoby rozejrzenie się, aby znaleźć jego źródło, ale... nie potrafiłam tego zrobić. Nawet nie mogłam określić, czy byłam fizyczną istotą, a może tylko zjawą, duchem — czymś bez formy, odcięta od wykonywania ruchów, które... musiałam kiedyś znać, podpowiadała dziwna siła. To dzięki niej zdołałam otworzyć oczy — a przynajmniej miałam wrażenie, że to zrobiłam — i zidentyfikować głos.

To... ja. A bardziej osoba, którą kiedyś byłam.

Nie doświadczyłam wspomnienia, które zapoczątkował mój wrzask, ani w ciele Camilli z przeszłości, ani jako obserwator. Tylko tak jakby... ono działo się w środku mnie.

Teraz czułam, jak tamta Camilla ściskała głowę z całej siły, jaką zdołała z siebie wykrzesać. Miała nadzieję, że to pozwoli uwolnić się od istoty, którą na chwilę się stała. Potem upadła na podłogę w łazience i zemdlała. Już zaczęłam sądzić, że... nie żyła, gdy jej prawa ręka zadrżała, a z ust wydostał się cichy jęk. Camilla powoli podniosła się z podłogi. Odczuwała kolejne skutki Sertenu takie jak ból głowy i chwilowo niezrozumiałe wrażenie bycia marionetką w czyichś rękach. Pamiętałam to doskonale, choć nie wierzyłam, że kiedyś tego doświadczyłam.

Przeleciałam po myślach z późniejszych godzin, którymi natychmiast pogardziłam. Znienawidziłam się za każdą chwilę przepełnioną naiwną nadzieją, jak tą po Sertenie. Wyczułam ją i ulgę, która zapanowała w sercu przeszłej Camilli, kiedy patrzyła na dłoń. Tym razem była to jej własna, trochę blada, ale w naturalnych, ludzkich barwach. Później wraz z drugą zbadała twarz. Rozpoznała znajome rysy oraz pojedyncze włosy, które przykleiły się do czoła. Odsunęła je na bok i ponownie obejrzała dłonie. Drżały. Po chwili z gardła Camilli wydobył się dziwny dźwięk, a na policzkach pojawiło się coś równie intrygującego...

Łzy. Wraz ze szlochem podkreślały emocje Camilli. Aż nie mogłam uwierzyć, że to faktycznie byłam kiedyś ja. Przecież to kompletnie inna osoba. Dlaczego mam ochotę jakąś częścią siebie, która już dawno umarła, jej współczuć i zapewnić, że jeszcze wszystko się ułoży? Przecież to wszystko było jednym wielkim...

Kłamstwo...

Ostatnie, co wyczułam, to olbrzymią ulgę oraz rozdarcie w sercu Camilli. Jak naiwne i bezpodstawne to było. Owszem, wtedy nie wiedziałam, co mnie spotkało, kim była tajemnicza istota, która pojawiła się w lustrze zamiast mnie, jakim cudem gatunek demonów był prawdziwy. Jednak to nie tłumaczyło, dlaczego postanowiłam zaprzeczać, że zostałam...

Przekleństwo...

Wspomnienie nagle się urwało, a ja... dosłownie znalazłam się w nicości. To nawet nie była czerń, tylko niekończąca się pustka, w której nie mogłam się odnaleźć... Jeszcze gorsze uczucie niż to doświadczone w koszmarach.

Zaraz... W jakich koszmarach? O czym ja w ogóle mówię? Co ja tu robię, kim ja... jestem?

Koniec.

Nagle coś szarpnęło całym moim ciałem, co uświadomiło mnie, że jeszcze istniałam w fizyczny sposób. Zachłysnęłam się, po czym uniosła mnie jakaś siła, która następnie rzuciła o coś twardego, chyba ścianę. Poczułam ból, a przynajmniej powinnam. Zmysły przestały działać, jakby nagle odeszły, zanikły.

Przestałaś być człowiekiem. — Poruszyłam ustami, by wypowiedzieć te trzy słowa, i schyliłam głowę w znaku pokory oraz poddania się prawdzie.

Choć zmysły mnie opuściły, nadal pozostało mi odczuwanie sercem i umysłem, co wykorzystałam — a może same to zrobiły, bo zaraz też miały się zbuntować? To one znalazły głęboko we mnie szarą nić, która lśniła coraz ciemniejszym blaskiem. Paradoks, kiedyś bym powiedziała. Teraz skwitowałam to dwoma słowami:

Potęga mroku.

Miałam wrażenie, jakby po moich policzkach spłynęły łzy, jak wcześniej Camilli z przeszłości. W końcu odczepiły się od twarzy, by spaść wprost w znajdującą się pode mną pustkę. Szybko minęły klatkę piersiową, w której skrywało się serce. Nie dziwiłam im się, bo sama pragnęłam uciec jak najdalej od części mnie winną za całą tę sytuację.

To w sercu w dniu Sertenu, a może nawet w moje narodziny według przekleństwa Diany, zasiano nasienie zła. Przez ostatni czas kiełkowało, a w wyniku kłamstw i nieudanych działań, które starałam się podejmować z myślą, że były najlepsze, nie wypleniłam go na czas. Teraz miałam zapłacić za to.

Poczułam, że do ściany, na którą wpadłam, zostałam... czymś przywiązana. Nie mogłam poruszyć nawet palcem, od razu ciało niemiłosiernie piekło. Później pojawiał się ból, jakby coś starało się rozciągnąć mnie od środka.

Nie tylko niemożność wydostania się mnie blokowała, ale także ślepota. Była inna od braku zmysłu wzroku. Dotyczyła tego, do czego pewność miałam największą pomimo różnych złych doświadczeń: wspomnień, przemian, jakie przeszłam bez... mroku. Zostałam od nich odciągnięta, co potwierdzało pieczenie policzków od kolejnych łez oraz... pustka. Pustka w sercu, która rosła z każdą kolejną chwilą, a wraz z nią bolesna prawda. Tym razem pozwoliłam, aby raniła mnie ze wszystkich stron, szeptała słowa jeszcze gorsze od... tych, które określałam mianem uwag wewnętrznego krytyka, oraz... zapomniałam, kto to był.

A co jeśli to cały czas byłam ja, a cały gatunek demonów z Radientem wymyśliłam sobie, by jakoś usprawiedliwić stan, w jaki popadałam?

Pnącza mną ścisnęły, co wywołało jeszcze większy ból.

Niósł on wiadomość o przegraniu, o zbliżającym się mroku, o... przekleństwie i przeznaczeniu, jakie było mi pisane.

Odciął mnie od wszystkiego, co kiedyś znałam i robiłam.

Przestałam chcieć uwolnić się z tego więzienia czy choćby spróbować odkryć sposób na uratowanie się. Byłam zagrożeniem, które trzeba było wyeliminować. Niczym nie różniłam się od ludzi, którzy za nic mieli uczucia innych i wykorzystywali je dla niegodziwych celów.

Niczym nie różniłam się od mroku. A jeśli mrok zaczynał zdobywać przewagę, trzeba było zakończyć jego rządy, zanim do końca rozsieje zło oraz chaos.

Jeśli dobrze myślę... To nie potrwa już zbyt długo. Wreszcie będę mogła przeciąć nić swojego życia. Teraz tylko tego pragnęłam, bo pozostałe marzenia stały się... nieważne. Straciłam je bezpowrotnie wraz z wypowiedzeniem prośby, aby jeden z bliskich odszedł ode mnie. W tamtym momencie potwierdziłam, że... to koniec.

Camilla Leick zapisuje ostatnie akapity swojej historii.

Przepraszam was... I poddaję się.

Obie frazy, w jakimś stopniu przeciwstawne, rozległy się po pustce. Przez jeszcze długi czas odbijały się w moich uszach. Ignorowałam je.

Mrok otoczył mnie jak kokon, by nigdy mnie już nie wypuścić. Ściskał najmocniej, jak tylko było to możliwe. Nie zważał nawet na medalion, który również przeniósł się do więzienia. Widocznie wraz ze mną miało zakończyć się także przekleństwo Diany... Chociaż tyle „dobrego" zdołam uczynić, pomyślałam i przymknęłam oczy. Ostatni raz doświadczyłam ludzkiej ciemności, czyli czegoś, co potrzebowałam od najwcześniejszych dni.

✵☆✵

Studia, studia i jeszcze raz studia. Kolejny semestr za mną (zdany na szczęście ♥), niedługo wracam na zajęcia, ale udało mi się skończyć wreszcie rozdział 30. Przez różne problemy i kryzys pisarski (oraz szykowanie czegoś nowego hihi) trochę się przeciągnęło, ale najważniejsze, że już jest.

I, jak widzicie, wróciła główna mroczna gwiazda. A dzisiaj przerosła samą siebie 🤭 Sami dobrze widzicie, co tak naprawdę wiąże się z poddaniem Camilli...

Co się dalej stanie z nią i z całą resztą... to zobaczymy za niedługo 🤫 Bo teraz poprawki będą tylko poprawkami (a nie pisaniem całych rozdziałów od nowa), więc śmiało mogę ogłosić, że do końca miesiąca wróci już cały pierwszy. Tradycyjnie czekam na wasze wrażenia 🦋

Do zobaczenia
Rielle Loft 💙

Continua llegint

You'll Also Like

22.3K 3K 13
W co wierzysz? W zbawienie? Reinkarnację? Potępienie? On wierzył tylko w swoją siłę... to znaczy, kiedy jeszcze pamiętał, kim był. Kiedy jeszcze pami...
1.7K 331 38
Lumena: kraina nocy, gdzie Księżyc i gwiazdy są najjaśniejsze. Królestwo magii, którego przed dziesięciu laty omal nie zniszczył jego największy wróg...
7.8K 431 4
Stary las i samotna wioska leżąca z dala od większych miasteczek; ogólnie rzecz ujmując - odludzie. Na to właśnie odludzie przybywa pewien białowłosy...
21.3K 2.4K 16
Miesięcznik "Nożyce tną..." to nie tylko rozległy poradnik pisarski, ale i publikacja łącząca w sobie artykuły z pogranicza psychologii, literatury i...