The List

By PolishIdiot

6.9K 406 383

Louis bez przerwy pakuje Liama w kłopoty. Zayn zawsze pojawia się żeby go z nich uwolnić. ... More

The List część 1
The List część 2

The List część 3

2.3K 145 124
By PolishIdiot


            Ostatni tydzień przed świętami zawsze jest gorączkowy. Nauczyciele uporczywie wciskają im do głów niezbędną (według nich) wiedzę, zanim wyjadą na dwa tygodnie, nie wspominając o ogromnych ilościach prac domowych, które większość uczniów próbuje zrobić zanim zacznie się przerwa, co pozwoli im się faktycznie odprężyć w czasie wolnym. Wszyscy pakują się, wymieniają przedwczesnymi prezentami z każdym, kto wyjeżdża w piątek. Wydaje się jakby wszyscy ciągle się gdzieś spieszyli; spokojny spacer po korytarzach czy błoniach nie wchodzi w grę.

To właściwie całkiem dobra rzecz, bo daje mu, Louisowi i Niallowi szansę na skreślenie z listy czterech pozycji ( w tym kradzież jedzenia z kuchni i przekonanie Irytka do pomocy przy robieniu psikusa) zanim Niall musi przygotować się do wyjazdu.

W tym tygodniu Liam nie spędza z Zaynem zbyt wiele czasu. Z pewnością nie tyle ile by chciał. Są zbyt zajęci, a Zayn cały wolny czas spędza w bibliotece kończąc eseje zarówno z Transmutacji jak i z Zaklęć. Ostatnio wykopał Liama z biblioteki za przeszkadzanie mu.

Zayn również utknął w zamku na święta, o czym Liam dowiaduje się we czwartek, kiedy przemyca mu do biblioteki trochę jedzenia (Zayn opieprza go za to, ale i tak zjada to co mu przyniósł) z zamiarem spędzenia z nim jak najwięcej czasu, zanim wyjedzie. Wychodzi jednak na to, że Zayn zostawał z Harrym w zamku na każde święta począwszy od trzeciego roku. W pewnym momencie chciał zapytać dlaczego, ale stwierdził, że jeśli Zayn chciałby mu powiedzieć, to by to zrobił.

Liam naprawdę, naprawdę bardzo stara się nie być w złym humorze w piątek. To po prostu trudne, zważywszy na fakt, że wszyscy pozostali są poowijani w płaszcze, szaliki i swetry, z torbami w rękach, gotowi do spędzenia dwóch tygodni w rodzinnym domu, a Liam nie jest wśród nich. Uwielbia Hogwart, naprawdę, ale spędza w zamku dużo więcej czasu niż z rodzicami, a to, że nie zobaczy ich przez jeszcze długi czas jest naprawdę do dupy. Zwłaszcza, że jeszcze nigdy w życiu nie spędzał Bożego Narodzenia bez nich.

-Będziemy tęsknić cholernie mocno, nasz mały Irlandzki skurwysynie.- Właśnie tak Louis żegna się z Niallem. Liam jedynie przytula przyjaciela, który przywiera do niego mocno.

-Nie zostawię wam prezentów.- Mówi.- Tomlinson otworzyłby je zaraz po moim wyjściu. Podrzucę je wam w Boże Narodzenie.

Louis, który właśnie wyciągał z kieszeni paczuszkę, zatrzymuje się nagle i patrzy na niego spod byka.

-Więc ty też nie dostaniesz swojego.

-Ja nie otworzę go wcześniej.- Protestuje Niall.

Liam przewraca oczami i wyjmuje prezent z rąk Louisa przekazując go Niallowi razem z podarunkiem od siebie.- Wesołych świąt Niall.

-Do zobaczenia z dwa tygodnie idioci.- Mówi Niall, próbując upchnąć dodatkowe paczki w i tak już przepełnioną torbę.

Louis zbywa go, udając obrażonego na co Niall tylko wywraca oczami i rusza do Hogsmeade za pozostałymi uczniami. Louis przygląda mu się z daleka. W ostatniej chwili zrywa się do biegu i przytula go tak mocno, że jego stopy wiszą w powietrzu. Liam uśmiecha się na ten widok.

-Zamknij się.- Mówi Louis, kiedy wraca, żeby stanąć obok niego.

-Kochasz nas.- Mówi Liam i zarzuca mu ramię na kark, prowadząc z powrotem do zamku.- Twoje serduszko nie jest tak zimne, jakbyś chciał, żeby wszyscy myśleli że jest.

-Możliwe.- Przyznaje Louis, opierając się o niego. Jego dłoń wędruje na talię Liama.- Poradzimy sobie we dwóch. Możemy płakać z tęsknoty za rodzicami i obżerać się słodyczami.

-W zasadzie nie będziemy tylko we dwóch.- Mówi wolno Liam. Louis zatrzymuje się, a jego palce wbijają się mocno w skórę Liama.

-Co masz na myśli?

-Cóż, ja...- Liam krzywi się lekko i drapie w kark.-Zayn zostaje w zamku na święta. Harry też.

-Nie zamierzasz mnie chyba wystawić na rzecz przyssania się do twarzy swojego chłopaka?- Pyta Louis z pretensją.

Liam próbuje się nie uśmiechać, ale to dość trudne, kiedy ktoś przypomina mu, że Zayn (!) jest jego chłopakiem.

-Nie, nigdy bym tego nie zrobił.- Mówi szybko.

-Dobrze.- Louis uspokaja się i ruszają dalej, jakby nic się nie stało- Po prostu rozszerzymy nasz duet do kwartetu. To nic wielkiego. Możliwe, że nawet nie będę próbował zadźgać Harry'ego, to w końcu święta.

-Cóż za poświęcenie.- Śmieje się Liam.

-Tak, wiem.- Louis dramatycznie odsuwa kosmyk włosów, który opadł mu na czoło.- Jestem ogromnym filantropem.

___________________________

Pierwszy dzień przerwy świątecznej jest niesamowity. Louis i Liam są jedynymi lokatorami, którzy nie wyjechali, a bez Markusa i Bena ich pokój wydaje się dużo większy. Łącznie z nimi w zamku zostało czworo Gryfonów; Karen, prefekt z piątego roku, która nigdy nie przejmowała się wybrykami Liama i Louisa, nawet jeśli miała wiele okazji by wpakować ich w kłopoty i Ivan, chłopak z szóstego roku, który starał się - choć mu się to nie udało- dostać do szkolnej drużyny Quidditcha.

Liam jeszcze nigdy nie widział żeby pokój wspólny ział pustką w sobotni poranek. Na sofach i fotelach powinni siedzieć uczniowie. Zmęczeni Gryfoni powinni schodzić w dół po schodach, a Louis powinien leżeć rozwalony na podłodze tuż przed kominkiem, kiedy Markus lub Carla próbują rysować mu po twarzy. Młodsi uczniowie powinni chichotać, ciesząc się z weekendu. Zamiast tego panuje tu kompletna cisza i pustka.

-Czuję się jak na cmentarzu.- Szepcze Louis.

-Ja też.- Zgadza się Liam, przez chwilę zastanawia się dlaczego szepczą, jednak nie podnosi głosu. Szept wydaje mu się bardziej na miejscu. -Idziemy na dół na śniadanie?

Louis kiwa głową i marszczy nos.

-Chcę stąd wyjść. Przeraża mnie ta cisza.

Pokój wspólny był niczym w porównaniu z Wielką Salą. Jak zwykle o tej porze roku, pod ścianami stoi dwanaście pięknie udekorowanych choinek. W Sali jest wiele różnych innych dekoracji, tak jak w pozostałych częściach zamku, jednak długie stoły są niemal kompletnie puste. Zazwyczaj każdy centymetr powierzchni blatu zakrywają misy z jedzeniem, talerze i szklanki, jednak teraz nakrycia można policzyć na palcach obu rąk.

-Chcę do domu.- Mówi cicho Louis i opuszcza głowę.

Liam marszczy czoło, przechodzi go dreszcz. To takie dziwne.

-Bierzemy jedzenie i wracamy do pokoju?- Sugeruje Liam.

Louis kiwa głową i rusza w stronę stołu Gryffindoru, dokładnie w chwili, w której Liam zostaje niespodziewanie uwięziony w uścisku.

-Cześć skarbie.- Zayn szepcze mu do ucha.- Zgadnij kto jest jedynym Krukonem w szkole i ma całe dormitorium tylko dla siebie przez następne półtora tygodnia?

Liam otwiera szerzej oczy i odwraca się do niego.

-Naprawdę?

Zayn uśmiecha się szeroko, potwierdza skinieniem głowy i zarzuca ramiona na szyję Liama.

-Poza tym skończyłem wszystkie eseje, referaty i zadania, co znaczy, że nie muszę spędzać czasu w bibliotece.

- Co ja do kurwy nędzy mówiłem o publicznym okazywaniu uczyć Malik?- Głos Harry'ego dobiega zza pleców Zayna.

Liam spogląda na niego zza ramienia swojego chłopaka, Styles uśmiecha się, co łagodzi jego wypowiedź.

-Odpieprz się.- Mówi do niego Zayn, nie przejmuje się jednak spoglądaniem w jego stronę, wzrok wciąż skupia na Liamie.- Naprawdę, całe dormitorium, tylko dla nas przez ponad tydzień.

Liam nachyla się, tak że stykają się teraz czołami.

-Obiecałem Lou, że go nie zostawię.

-Świetnie.- Zayn odsuwa się nieco.- Louis i Harry będą bawić się razem, kiedy my będziemy bawić się gdzieś indziej. Idealnie.

Liam śmieje się i kręci głową, jego dłonie zsuwają się na talię Zayna. Jest świadomy faktu, ze stoją ledwie pół metra od drzwi blokując przejście, jednak nie bardzo go to obchodzi.

-To się skończy podwójnym morderstwem.- Stwierdza Liam.

Zayn wzrusza ramionami i nachyla się z powrotem, jego usta muskają delikatnie brodę Liama.- Nie bardzo mnie to obchodzi, jeśli będę mógł spędzić z tobą trochę czasu.

-To obrzydliwe.- Mówi Louis.

Liam wzdycha i puszcza Zayna. Odwraca się, żeby zobaczyć Louisa i Harry'ego kłócących się o dzbanek z sokiem. W końcu to Harry odpuszcza i odwraca się w ich stronę.

-Poza tym mamy plany, pamiętasz Zayn?

-Zapomniałem.- Przyznaje Zayn. -Liam i Louis mogą iść z nami.

Louis zatrzymuje się w połowie nakładania tostów na talerz, który zdobi już spora ilość jedzenia.

-Czego dokładnie dotyczą wasze plany?

Dłoń Zayn wędruje w dół pleców Liama, kiedy wymienia z Harrym figlarne spojrzenia.

-Zobaczycie. Spotkamy się na czwartym piętrze przy zbrojach pod portretem Helgi Hufflepuff o siódmej trzydzieści.

Liam marszczy brwi, na czwartym piętrze nie ma nic ciekawego, nie ma pojęcia po co mieliby spotkać się właśnie tam.

-I ubierzcie się ciepło.- Dodaje Harry.

-Nie mówi mi jak mam żyć.- Odpowiada ostro Louis.

Chwilę później Harry wraz Zaynem oddalają się, żeby zjeść śniadanie przy stole Ślizgonów, razem z trójką siedzących przy nim kolegów Harry'ego. Liam razem z Louisem skończyli pakowanie jedzenia i ruszyli na górę, do swojego pokoju, gdzie rozsiedli się na łóżku Bena (Louis odmówił jedzenia we własnym, a Liamowi nie widzi się zbytnio spanie w pościeli przyozdobionej milionami okruszków).

Reszta dnia mija raczej leniwie. Poza zejściem do Wielkiej Sali na obiad i kolację, nie ruszają się z wierzy Gryffindoru. Louis rzuca zaklęcie przeciwzapalne na przypadkowe przedmioty i wrzuca je do ognia, natomiast Liam ćwiczy zaklęcie, z którym nie radził sobie najlepiej na lekcjach. Pozostali Gryfoni spędzają z nimi trochę czasu, ale głównie zajmują się swoimi sprawami.

Louis proponuje spacer po zamku, Liam godzi się na ten pomysł tylko dla zabicia nudy. Gdyby był teraz w domu nadrabiałby wszystkie odcinki seriali, które przegapił podczas pobytu w szkole lub grałby w gry video, może nawet spotkałby się z Andym. Teraz ma zbyt wiele wolnego czasu i nic by go wypełnić.

Po powrocie mają chwilę, żeby wziąć płaszcze, rękawiczki i, w przypadku Louisa, szalik.

-Jak myślisz, co będziemy robić?- Pyta Louis, kiedy Liam narzuca na siebie okrycie.

-Kto wie?- Liam wzrusza ramionami.

-Czy jeśli będzie naprawdę beznadziejnie możemy wymknąć się na boisko, wziąć szkolne miotły i wybrać się na przejażdżkę?

Liam kiwa głową, ma jednak przeczucie, że wcale nie będzie nudno. Spojrzenie, które wymienili między sobą Zayn i Harry mówiło, że "nuda" będzie ostatnim słowem, którym można by opisać to, co się będzie działo.

Dotarłszy na czwarte piętro, zauważają chłopaków opierających się w oczekiwaniu o ścianę. Obaj mają na sobie zimowe kurtki i szaliki (Harry srebrno-zielony, a Zayn czerwono-złoty, należący do Liama).

-Gotowi?- Harry odpycha się od ściany.

Louis rozgląda się wokół i unosi brwi.

-Na co?

Harry chichocze, Zayn staje przed zbroją i stuka w nią dwukrotnie różdżką.

-Cukrowe pióro.- Mówi, a zbroja porusza się nagle i odsuwa na bok, odsłaniając ukryte przejście.

Louis i Liam gapią się na nie, kiedy Harry wyciąga różdżkę.

-Lumos.- Mamrocze i rusza w stronę tunelu.- Idziecie czy nie?- Woła oglądając się przez ramię.

Louis piorunuje go spojrzeniem i spieszy za nim. Zayn oferuje Liamowi dłoń, którą ten przyjmuje i pozwala się prowadzić. Kiedy tylko wchodzą do środka, zbroja powraca na pierwotne miejsce blokując wyjście. Jedynym źródłem światła jest różdżka Harry'ego, jednak oświetla ona jedynie niewielki kawałek drogi przed nimi.

-Gdzie idziemy?- Liam szepcze w do Zayna.

Bardzo niewyraźnie widzi jego tajemniczy uśmiech.

-Będzie fajnie, obiecuję. Aportowałeś się kiedyś jako pasażer?

Liam przełyka ciężko, otwiera szerzej oczy.

-Nie. Zawaliłem egzamin praktyczny. Aportacja mnie przeraża, szczerze mówiąc, wolę samochody i miotły.

Zayn prycha i ściska jego dłoń.

-Będzie dobrze, zaufaj mi. Jestem ekspertem. Pamiętasz jak w tamtym roku mieliśmy testy? Instruktor powiedział, że jestem jednym z najlepszych uczniów jakich miał zaszczyt nauczać.

Liam wcale nie żartował. Nie znosił aportacji. Podróżowanie z jednego miejsca do drugiego tylko za pomocą woli i skupienia, jest bardzo niebezpieczne jeśli zrobi się to niepoprawnie, dlatego właśnie Liam nie dostał licencji. Co prawda dostał się w odpowiednie miejsce, ale przy aportacji spora część jego ramienia zaginęła w próżni i musiał pędzić do skrzydła szpitalnego.

Przed nimi Harry i Louis rozmawiają jak normalni, cywilizowani ludzie. Przynajmniej tak sądzi Liam, bo żaden z nich nie krzyczy, nie doszło tez jeszcze do rękoczynów. Nie słyszy o czym rozmawiają, ale sądząc po minie Louisa, nie jest do końca przyjacielska rozmowa.

Ścieżka, którą idą zaczyna schodzić delikatnie w lewo. Liam ma przeczucie, że opuścili już obrzeża szkolnych błoni, nie mówiąc o zamku.

-Już prawi jesteśmy.- Mówi do niego Zayn i ponownie zacieśnia uścisk na jego dłoni.

-Wciąż nie wiem gdzie już prawie jesteśmy.

-W zasadzie to nie jest nasz ostateczny cel.- Harry ogląda się przez ramię.- To tylko przystanek, nie możemy się przecież aportować na terenie szkoły.

Liam dowiedział się o tym na trzecim roku, kiedy czytał Historię Hogwartu. Nie skupiał się na tym zbytnio, w końcu (co Louis uwielbiał mu wypominać) zrobił to tylko dlatego, że chciał zaimponować Zaynowi, mimo to pamiętał czytanie tej części.

-Jesteśmy na miejscu.- Odzywa się nagle Harry.

Na przeciw nich pojawiły się drzwi. Liam zauważa ledwie widoczną poświatę dochodzącą ze znajdującego się za nimi pomieszczenia. Harry pośpiesznie odklucza drzwi i otwiera ja na oścież. Wchodzą do pomieszczenia, które wygląda jak czyjaś sypialnia.

-Jesteśmy nad Trzema Miotłami.- Wyjaśnia Zayn.

-Chwila.- Wtrąca Louis.- Istnieje przejście prowadzące z zamku do Hogsmeade?- Pyta z szeroko otwartymi oczami.- Dlaczego nic o tym nie wiedziałem? Mogło mi się to przydać miliony razy.

Harry posyła mu zadowolony uśmieszek.

-Nie znasz zamku w połowie tak dobrze jak ja. Poza tym istnieje więcej niż jedno przejście do Hogsmeade.

Liam jest pod dużym wrażeniem. Uczniom nie wolno wychodzić z zamku, chyba, że pozwoli na to dyrekcja.

-Zobaczymy się na miejscu.- Mówi Zayn, Harry kiwa głową, a Malik zwraca się do Liama.- Nie panikuj, będzie dobrze. Jestem w tym dobry.

-W czym?- Pyta Louis.

-W aportacji.- Harry odpowiada mu, po czym bez ostrzeżenia chwyta go za rękę i nie zważając na krzyk Louisa znika wraz z nim.

-Louis stłucze go za to do nieprzytomności.- Stwierdza Liam, ze zmarszczonym czołem wpatruje się w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stali jego przyjaciele.

-Harry da sobie radę.- Zayn zdaje się nie przejmować stanem zdrowia przyjaciela.- Gotowy?

Liam nabiera powierza, zamyka oczy i kiwa głową. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Czuje jak coś wyrywa Zayna z jego uścisku, więc przysuwa się bliżej, nagle całe powietrze opuszcza jego płuca i zaczyna napierać na niego z każdej strony. Chwilę później jest już po wszystkim, a Liam może normalnie oddychać.

Stoją w obskurnej toalecie. Lustra pokrywa warstwa brudu, a Louis przypiera Harry'ego do jednej ze ścian. Chłopak przyciska czubek różdżki do gardła Harry'ego.

-Żadnego ostrzeżenia.- Syczy.- A kurewsko nie znoszę aportacji.

Harry zdaje się nie przejmować się zbytnio wycelowaną w niego różdżką, przewraca oczami.

-Chryste, wyluzuj Lou.

Louis opuszcza różdżkę i odsuwa się na krok.

-Jak mnie nazwałeś?

Liam przewraca oczami i odwraca się do Zayna.

-Więc gdzie dokładnie jesteśmy?

Zayn uśmiecha się i wyprowadza go z łazienki. Są w niewielkim pubie, jest tam trochę brudno, dym papierosowy unosi się ciężko w powietrzu. Przez okna widać przejeżdżające obok samochody i uciekających przed mało litościwą pogodą przechodniów. Liam rozpoznaje tę ulicę, przynajmniej tak mu się wydaje.

-Jesteśmy w Londynie?- Pyta z uniesionymi brwiami.

-Yep.- Mówi Zayn.- Więc co robimy najpierw?

Pomimo, że żaden z ich czwórki nie ma pieniędzy, mają sporo opcji. Teoretycznie, prawo mówi, że nie mogą używać magii w obecności mugoli, jednak Harry wypełnił kieszenie słodyczami i zabawkami ze sklepu z dowcipami Wesleyów. Wystarczy jedna Czarująca bomba wiśniowa i Harry wprowadza ich do kina za darmo. Kolejna przy budce z fast foodem i już chwilę później popijają gorącą czekoladę spacerując po Londynie, oświetlonym świątecznymi lampkami.

Zaczyna się robić późno, z nieba sypią się płatki śniegu a Liam naprawdę dobrze się bawi. Mógłby niemal uznać to wyjście za podwójną randkę, gdyby Louis nie kopał Harry'ego po kostkach lub uderzał w ramię za każdym razem, gdy ten zanadto się do niego zbliżał. Natomiast Zayn nie odstąpił go na krok od kiedy wyszli z pubu, a Liamowi bardzo się to podoba. Podoba mu się, że Zayn wydaje się pragnąć być tak blisko niego, jak on sam tego pragnie.

-Jeszcze jedna rzecz i możemy wracać.- Oznajmia Harry i skręca w boczną uliczkę.

-To tradycja.- Mówi Zayn.

Liam marszczy brwi, kiedy Harry prowadzi ich w dół kolejnych ulic i uliczek, coraz dalej od dzielnicy handlowej. W końcu otwiera drzwi do niewielkiej, zamkniętej już kawiarni, w której nie pali się żadna żarówka. Liam krzywi się kiedy Zayn prowadzi go do środka bez żadnego wyjaśnienia.

Przechodzą przez ciemny sklep, drzwi skrzypią cicho zamykając się za nimi. Harry otwiera kolejne drzwi, wiodące na zaplecze, następnie rusza dalej aż dociera do następnych drzwi, które okazują się wejściem na klatkę schodową.

-Nie będziemy tu zbyt długo.- Obiecuje Zayn.- Harry nigdy nie potrafi wytrzymać dłużej niż kilka minut.

Liam marszczy czoło, jest trochę zmieszany, kiedy Harry puka do drzwi na szczycie schodów. Chwilę później, kiedy stają otworem, klatkę schodową zalewa ogłuszająca muzyka. Liam domyśla się, że ktoś rzucił zaklęcie wygłuszające, raczej nie ma szans, żeby ten hałas nie był słyszalny z ulicy.

-Harry!- Woła chłopak, który otworzył drzwi.- Wchodź! Zaproś przyjaciół!

Harry marszczy nos i przemyka obok niego. Louis rusza za nim, mierząc wzrokiem kolesia, który ich wpuścił, głównie dlatego, że posłał mu on dziwnie aprobujące spojrzenie.

Kiedy Liam wchodzi do środka dociera do niego, że są... w klubie, przynajmniej teoretycznie.

-Są też inne drzwi.- Zayn wyjaśnia, starając się przekrzyczeć muzykę.- My weszliśmy od tyłu. Pod drugiej stronie ulicy jest główne wejście, które dla mugoli wygląda jak opuszczona stacja paliw.

Wszyscy trzymają w dłoniach kolorowe drinki, niektóre dymią, inne strzelają iskrami. Światła oszałamiają lekko, Liam stwierdza, że muszą być zaczarowane. To jak płynnie, niemal hipnotycznie przeczesują tłum na pewno nie dzieje się przy pomocy maszyny.

Harry bez trudu przemyka przez tłum, Louis podąża tuż za nim, Zayn i Liam trzymają się z tyłu, jednak nie spuszczają wzroku z przyjaciół. Styles kieruje się w stronę baru, gdzie śliczna dziewczyna miesza drinki, śmiejąc się z żartu klienta.

-Gem!- Harry przekrzykuje muzykę i siada na barowym stołku.

Dziewczyna stojąca za barem zamiera, jej oczy przyjmują wielkość galeonów, następnie odwraca się do jednej ze współpracowniczek, szepcze jej coś do ucha i przeskakuje przez bar. Ląduje na podłodze tuż przed Harrym i zgarnia go do mocnego uścisku.

-Zapomniałam że dzisiaj przychodzisz!- Wykrzykuje.

Harry przewraca oczami i wyciąga z kieszeni niewielkie, owinięte ozdobnym papierem pudełeczko, które podaje dziewczynie. Ta stawia je na blacie i przesuwa w stronę koleżanki, która zastępuje ją przy mieszaniu drinków.

-To jego dziewczyna?- Louis pyta cicho, jego twarzy przybiera pusty wyraz.

Zayn wybucha śmiechem, jego twarz przybiera odcień głębokiej czerwieni.

-N-nie.- Wydusza z siebie, walcząc z rozbawieniem. Harry posyła mu groźne spojrzenie.

-Kto to?- Pyta dziewczyna...Gem? Chyba tak nazwał ją Harry. Spogląda na Zayna, później na Liama, jej oczy otwierają się szerzej.- Czekaj, czekaj. Niech zgadnę. Liam Payne, prawda?

Zayn czerwieni się jeszcze bardziej i tym razem to Harry wybucha śmiechem. Liam grzecznie wyciąga dłoń, którą dziewczyna przyjmuje.

-To ja. Miło mi cię poznać.- Mówi.

-Sporo o tobie słyszałam. Ten tu już od lat się w tobie kochał, nieprawdaż Zaynie?

-Zamknij się.- Błaga Zayn.- Na miłość boską, Gemma, zamknij się.

Gemma puszcza do niego oczko, jej spojrzenie ląduje na Louisie.

-Więc kim ty jesteś?

-Louis.- Mówi sucho mrużąc oczy.- A ty?

W oczach Gemmy pojawiają się iskierki, kiedy spogląda raz na Harry'ego, potem na Louisa i z powrotem.

-Jedno słowo a powiem mamie jak...- Mówi zimno Harry, jednak Gemma zbywa go machnięciem dłoni.

-Gemma, jestem siostrą Harry'ego.- Odpowiada, a Louisa z zimnej i nieco buntowniczej postawy przechodzi w szok.- O tobie też słyszałam co nieco.

-Zatańczmy.- Zayn nagle odciąga Liama, zanim ten może cokolwiek odpowiedzieć.- Nie chcesz tego oglądać, uwierz mi.

-Dlaczego, co ma się niby stać?- Liam próbuje dojrzeć ich trójkę, jednak Zayn odciągnął go zbyt daleko, by mógł cokolwiek zobaczyć.

-Nie mogę ci powiedzieć. Kodeks najlepszego przyjaciela mi zabrania. Harry by mnie zabił, tak jak zabije Gemmę, jeśli nie będzie trzymała buzi na kłódkę. Ta dwójka drze koty od urodzenia. Gemma żyje tylko po to, żeby uprzykrzać Harry'emu życie.- Zayn uśmiecha się chytrze.

Liam jest co najmniej lekko zdezorientowany, ale właśnie w tej chwili Zayn obraca się i przyciska plecy do jego klatki piersiowej kołysząc się w rytm muzyki. Cokolwiek się dzieje, może poczekać. Liamowi nie bardzo podoba się ten klub. Jest zbyt głośny i tłoczny, muzyka w ogóle nie przypada mu do gustu, ale Zayn głaszcze dłońmi jego plecy, a to jak porusza biodrami w zupełności wystarcza, żeby wszystko zaczęło mu się podobać. Liam nie może się powstrzymać przed przyciśnięciem warg do szyi Zayna, który odchyla głowę na bok i jęczy, zamykając oczy. Otacza ich morze ludzi, a jedynym czego Liam pragnie jest zdarcie ubrań z Zayna i smakowanie jego skóry.

Nagle ktoś odciąga od niego Zayna. Liam chwyta jego nadgarstek i podąża za nim przepychając się między tańczącymi ludźmi.

-Wychodzimy w tej chwili!- Krzyczy Harry.

Louis jest tuż za nim, uśmiech nie schodzi z jego rumianej twarzy .

-Rozmowa z twoją siostrą była bardzo przyjemna.- Mówi wesoło.

-Odpieprz się.- Harry nawet nie spogląda w jego stronę. Wygląda na bardziej niż trochę wkurzonego, a Liam z pewnością zapyta Louisa co się stało, kiedy wrócą do dormitorium.

Drzwi otwiera im ten sam chłopak, który jeszcze niedawno wpuścił ich do klubu. Harry w końcu puszcza Zayna i zbiega ze schodów znikając za rogiem zanim drzwi zdążyły się za nim zamknąć. Louis wygląda na bardzo zadowolonego, ale Liam zauważa dezorientację i zmieszanie kryjące się w jego oczach zaraz obok czegoś, czego nie potrafi odszyfrować.

-Gemma zrobiła z niego kretyna? -Zgaduje Zayn.

-Hm?- Louis marszczy brwi.- Oh, tak. Coś w tym stylu.- Liam posyła mu pytające spojrzenie. Louis uspokajająco dotyka jego ramienia.

-Powiem ci później. Nie martw się.

Harry czeka na nich przed wejściem z dłońmi wciśniętymi w kieszenie płaszcza. Rusza przed siebie nie czekając aż pozostali dotrzymają mu kroku. Nie wracają do pubu, do którego aportowali się na początku, zamiast tego skręca do najbliższego McDonalda i rusza wprost do łazienek. Liam nie ma pojęcia dlaczego nie deportowali się prosto z klubu.

W łazience Zayn sięga po jego dłoń i nie poświęcając najmniejszej uwagi pozostałej dwójce deportuje ich z powrotem pod Trzy Miotły. Zayn otwiera drzwi prowadzące do tunelu nie czekając na Louisa i Harry'ego.

-Nie powinniśmy...?

Zayn kręci głową.

-Mam przeczucie, że trochę im zejdzie.- Tłumaczy.

-Okej.- Liam kiwa wolno głową. Zayn zapala różdżkę i ruszają w głąb korytarza.

-Chcesz posiedzieć trochę w moim dormitorium?- Pyta Zayn.- Nie mieliśmy dziś zbyt wiele czasu tylko dla siebie, w zasadzie przez cały tydzień go nie mieliśmy.

-I czyja to wina?- Droczy się Liam.

Zayn szturcha go lekko.

-Mam lekką obsesję na punkcie nauki. Wybacz.

Liam kręci głową walcząc z potrzebą zatrzymania się i pocałowania Zayna, głównie dlatego, że naprawdę, naprawdę chce się wydostać z ciemnego tunelu.

-Nie przepraszaj. Lubię przyglądać ci się przy pracy. - Przyznaje szczerze.- Twoje skupienie jest całkiem seksowne.

-Ale zawsze mnie rozpraszasz.- Wytyka Zayn.

-Przecież nic nie robię.- Sprzecza się Liam.

-Widzisz. - Zayn opuszcza ramię, co tłumi blask wydobywający się z różdżki.- Mój problem polega na tym, że kiedykolwiek jesteś w pobliżu, jedyne czego chcę to całować cię bez chwili przerwy. Bardzo ciężko się skupić, kiedy twoje usta są tak blisko.

Liam czerwieni się, wdzięczny za mrok, dzięki któremu Zayn nie może mu się przyjrzeć. Daleko z tyłu słychać głosy, Liam domyśla się, że Louis i Harry kłócą się o coś, jednak nie zamierza na nich czekać. Liam czuje lekkie wyrzuty sumienia wiedząc, że nie byłoby tak źle, gdyby byli obok i mogli z Zaynem przerwać ich sprzeczkę.

Ale z drugiej strony, Liam chce spędzić trochę czasu sam na sam z Zaynem.

-Mając cały pokój wspólny tylko dla siebie, będziemy mogli odhaczyć kolejny punkt z listy i to dla obu drużyn.- Mówi cicho Zayn. Liam marszczy brwi, nie bardzo łapie, co chłopak ma na myśli.

-Który punkt?

-Zobaczysz.- Zayn chichocze cicho.

Liam drży na brzmienie jego głosu. Przyspieszają kroku, kiedy docierają do zbroi blokującej wyjście, Zayn wypowiada hasło, a wyjście staje przed nimi otworem. Liam ogląda się przez ramię, jednak Harry i Louis są wystarczająco daleko, by nie mógł ich zobaczyć.. Ma nadzieję, że Louis nie gniewa się na niego za to, że wybrał ucieczkę z Zaynem, ale jeśli tak jest Liam wynagrodzi mu to jutrzejszego poranka, kiedy wymknie się do kuchni i zrobi mu na śniadanie jego ulubione naleśniki z czekoladą.

-Myślę, że jest już po północy.- Szepcze Zayn, kiedy ręka w rękę przemierzają puste korytarze.

-Jestem kimś w rodzaju eksperta w wymykaniu się po godzinie policyjnej.- Liam uśmiecha się unosząc podbródek.

-Wiem.- Przyznaje Zayn.- Zazwyczaj muszę potem ratować twój tyłek.

Liam robi kwaśną minę.

-Szczerze mówiąc, nieźle sobie radzisz w roli rycerza w lśniącej zbroi.

-Dla ciebie wszystko.- Odpowiada zaczepnie Zayn. Liam wywraca oczami.

Udaje im się dotrzeć do wierzy Krukonów bez wpadki. Liam niewyraźnie pamięta swoją ostatnią wizytę, dlatego zaskoczenie na widok mówiącego orła nie jest tak duże jak poprzednio.

-Co łatwiej zrobić niż powiedzieć?

Zayn prycha i odpowiada bez chwili zastanowienia.

-Ciszę. Postaraj się trochę.

Drzwi otwierają się przed nimi, Liam posyła orłowi ostatnie spojrzenie i wchodzi do środka. Zayn puszcza jego dłoń i rusza w kierunku kanapy. Z niewielkim wysiłkiem przysuwa ją bliżej kominka, na przeciw przeciwległej ściany. Liam rusza w jego stronę i opada na poduszki, przyglądając się jak Zayn rozpala ogień.

Pokój wspólny jest pusty, panującą ciszę przerywa jedynie wiatr świszczący za oknami. Pomieszczenie ogrzewają ogień w kominku i blada poświata księżyca. Płomienie migoczą, wypełniają pokój delikatnym zapachem drewna wiśniowego, cienie tańczą na pobliskich ścianach. Liam wzdycha głęboko i zrzuca z siebie płaszcz i rękawiczki.

Zayn robi to samo, przerzuca płaszcz przez oparcie kanapy, rękawiczki rzuca niewiadomo gdzie.

-Zaraz wracam.- Mówi.

Liam kiwa głową i przygląda się jak Zayn wbiega po schodach do swojego pokoju. Jest już późno, ogień ogrzewa go delikatnie i pomaga się rozluźnić. Bez problemu mógłby tu zasnąć, jednak planuje wrócić do własnego pokoju. Chce upewnić się czy z Louisem wszystko w porządku i powiedzieć mu, że on sam czuje się świetnie.

Zayn wraca chwilę później, przyniesionym z góry kocem okrywa Liama, po czym usadawia się na kanapie obok niego i przykrywa również siebie. Obejmuje go ramieniem, a chłopak opiera się o niego walcząc z ziewnięciem.

-Nie czujesz się trochę samotny?- pyta Liam.- Jesteś tu całkiem sam.

-Nie mam nic przeciwko temu. Większość czasu i tak spędzam czytając, a teraz przynajmniej nikt mi nie przeszkadza.

Liam kręci głową nie kryjąc czułości.

-A dlaczego nie wracasz do domu?

Zayn wzdycha i prostuje się. Przeczesuje włosy dłonią, wzrok skupiając na płomieniach.

-Kiepsko dogaduje się z rodzicami. Mówiłem ci już, że chcieli żebym trafił do Slytherinu i byli bardziej niż zdenerwowani kiedy zostałem Krukonem.- Liam potwierdza skinieniem głowy, doskonale to pamięta.- Nie wiem dlaczego, ale mają fioła na punkcie rodowej dumy, czystości krwi i tak dalej. Kurwa, pewnie by się mnie wyrzekli, gdyby wiedzieli, że umawiam się z mugolakiem.

Liam zadrżał zniesmaczony i zmarszczył brwi. Pamiętał jak dawno temu, kiedy był na drugim roku, szedł z Louisem w dół szkolnego korytarza kiedy jeden ze starszych uczniów nazwał go szlamą. Louis uderzył go w twarz, czym Liam był nieco zaskoczony. Rozumie jednak, że niektóre stare czarodziejskie rody właśnie tak się zachowują. Myślą, że urodzenie się w magicznej rodzinie sprawia, że jesteś lepszy od tych, którzy wychowywali się wśród mugoli. Że krew mugoli i mugolaków jest brudna i plugawa.

-Też tak myślisz?- Pyta cicho Liam.

Zayn zaprzecza, gwałtownie kręcąc głową.

-Nie, oczywiście, że nie. Liam...- Chwyta palcami jego dłoń i ściska ją lekko.- Mówię tylko, że moi rodzice są dupkami i nie potrafię z nimi rozmawiać, dlatego łatwiej jest mi trzymać się od nich z daleka. W wakacje większość czasu spędzam u Harry'ego, a kiedy mogę, zostaję tutaj.

-Przykro mi.- Liam nie potrafi sobie wyobrazić tak złych relacji z rodzicami. Jest im wdzięczny za wszystko, co dla niego robią, może na nich polegać i nie wydaje mu się, że byłby tą samą osobą, gdyby nie byli tak blisko.

-To nic wielkiego.- Mówi Zayn nonszalancko i wzrusza ramionami.- Po ukończeniu szkoły mam zapewniony staż w Ministerstwie, razem z Harrym planowaliśmy zamieszkać razem od kiedy tylko pamiętam. Oczywiście nadal kocham rodziców, po prostu lepiej kiedy utrzymujemy odpowiedni dystans.

Liam uśmiecha się słabo, delikatnym ruchem odsuwa kosmyk, który opadł na czoło Zayna. Nie może zapanować nad chęcią zjechania w dół, poczucia różnicy między miękkością skóry a szorstkim zarostem. W jakiś sposób pokochał jego zarost; podobał mu się mrowienie, jakie odczuwał na twarzy, kiedy całowali się zbyt długo. I nie może opanować myśli o tym jak wspaniale byłoby to poczuć po wewnętrznej stronie ud, gdyby Zayn...

-Zmieńmy temat.- Zayn ucina bieg jego myśli, co w zasadzie nie jest takie złe, bo nagle jego spodnie stały się mniej wygodne.- Dobrze się dzisiaj bawiłeś?

-Tak.- Przyznaje Liam szczerze.- Nie ważne co byś wymyślił i tak bawiłbym się świetnie. Lubię spędzać z tobą czas.

-To było kurewsko kiepskie.- Informuje Zayn, jednak uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Nachyla się nieco, a dłonią, która jeszcze przed chwilą ściskała palce Liama delikatnie wytacza kółka na udzie chłopaka. - Mogę czegoś spróbować?

Oddech Zayna na jego szyi działa odurzająco, Liam nie może pozbierać myśli, jego umysł oblepia gęsta mgła. Zdobywa się jedynie na kiwnięcie głową.

-Dla listy.- Wyjaśnia Zayn po czym ściąga koc z kolan Liama. Całuje go miękko, tylko raz, po czym zsuwa się z kanapy na podłogę. Klęka, kładzie dłonie na kolanach Liama i zerka na niego niepewnie.

-Ja...Czy, um, mogę...

Liam ma problemy z oddychaniem, jest niemal pewny, że Zayn klęczy przed nim pytając, czy może mu obciągnąć. A to zbyt wiele dla mózgu Liama.

-Proszę. Znaczy, tak. Możesz... tak.

Jego bełkot musiał wystarczyć, bo niepewność w spojrzeniu Zayna znika niemal całkowicie, kiedy pochyla się, a jego dłonie wędrują w górę ud Liama, który jest już twardy tylko dzięki myśli o tym co się może stać.

Zayn rozchyla jego nogi nieco szerzej, Liam przesuwa się bliżej brzegu kanapy. Zayn przygryza dolną wargę i ryzykuje spojrzenie spod rzęs. Liam ma przeczucie, że nie zdąży nawet rozpiąć spodni zanim dojdzie. Nikt, powtarzam nikt nie powinien być aż tak pociągający.

Zayn podciąga koszulę Liama i wysuwa ją z jego spodni. Palce niesprawnie próbują rozpiąć guzik dżinsów, Liam pomógłby, gdyby mógł, ale w tej chwili wątpi, że byłby w stanie. Po chwili guzik nie jest już problemem, Zayn skupia się na rozpięciu rozporka. Liam unosi biodra, kiedy chłopak zsuwa z niego spodnie i odrzuca je gdzieś na bok.

Zayn wpatruje się w niego, jego dłonie są niemożliwie gorące na udach Liama, który porusza się nieco niepewnie, czując wzrok Zayna na swoich bokserkach.

-Nie musisz.- Mówi cicho.

Zayn spogląda na niego ostro i - o kurwa-oblizuje wargi.

-Naprawdę bardzo chcę. Ja tylko... przepraszam, w zasadzie jeszcze nigdy... tego nie robiłem.

Liam stara się nie okazywać zaskoczenia. Zayn wydawał się taki pewny wszystkiego co robił, jeśli Liam miał być szczery to przeżył lekki szok. Sam robił to wcześniej, ale tym razem jest inaczej. Wszystko było inaczej zanim pojawił się Zayn, bo sam Zayn jest inny.

Liam nachyla się lekko, przeczesuje dłonią ciemne kosmyki.

-Mogę cię poprowadzić, jeśli chcesz.

Zayn prycha i posyła mu urażone spojrzenie.

-Okej. Ale to nie tak, że nie mam pojęcia co robię.- Mówi.- Po prostu... daj mi znać jeśli...no wiesz.- Robi nieokreślony ruch dłonią.

Liam mógłby uznać to za urocze, gdyby nie to, że Zayn, no wiecie, klęczał przed nim z zamiarem obciągnięcia mu.

Zayn wciąga powietrze i przybiera zdeterminowany wyraz twarzy.

-Naprawdę nie musisz.- Mówi Liam.- Naprawdę Zayn, nie chcę żebyś czuł się niekomfortowo. Możemy po prostu poprzytulać się przed kominkiem.

Zayn kręci głową z niedowierzaniem.

-Tylko ty Liam.- Mówi.- Byłbyś grzeczny i uprzejmy kiedy próbuję ssać twojego kutasa.

Liam próbuje przepraszać- taki już jest- ale Zayn przesuwa dłonią po jego erekcji i przeprosiny nie wydają się już tak istotne. Moment później Zayn zsuwa jego bokserki i owija dłoń wokół jego penisa, porusza nią powoli przez dłuższą chwilę. Po raz kolejny Liam czuje się nieco bardziej niż odrobinę niepewnie, kiedy Zayn przygląda mu się uważnie, obserwuje unoszącą się coraz ciężej klatkę piersiową i własne ruchy na kutasie Liama.

Nagle w pokoju robi się cholernie gorąco. Drżącymi palcami Liam próbuje rozpiąć guziki koszuli, rozważa nawet rozerwanie jej na strzępy. Kiedy w końcu udaje mu się ją rozpiąć, oddycha głęboko.

Zayn patrzy na niego jakby chciał doprowadzić go do ruiny, chociaż jeśli Liam miał być szczery, już mu się to udało.

Kiedy Zayn pochyla się niepewnie, Liam nabiera głośno powietrza. Zayn liże delikatnie jego główkę na co Liam wydaje z siebie bezradny, zduszony dźwięk. Zayn podnosi się zaalarmowany, Liam ciągnie go lekko za włosy, dając tym samym znać, że jest dobrze. Bardziej niż dobrze. Jest kurewsko fantastycznie.

Zayn bierze go całego do ust, Liam siłą woli powstrzymuje się przed wypchnięciem bioder w górę. Chłopak spogląda na niego szukając aprobaty; Liam może jedynie skinąć głową, nie ufa swojemu głosowi, na pewno nie teraz, kiedy jedynym co pragnie wyrwać się z jego ust jest przeciągły jęk z wyraźnym akompaniamentem pod tytułem "kurwa, proszę Zayn, kurwa".

Kiedy Zayn schodzi niżej, a Liam czuje uderzenie o ścianę jego gardła, musi zacisnąć palce na poduszkach, paznokcie boleśnie wbijają się w materiał. To wszystko jest niemal nie do zniesienia; wygląd Zayna, którego usta obscenicznie rozciągają się wokół niego i to jak cudownie Liam czuje się we wnętrzu jego ust.

Kiedy Zayn unosi głowę Liam syczy nagle.

-Zęby. Zęby, Zayn.

Chłopak odsuwa się całkowicie, jego wargi błyszczą lekko, kiedy oblizuje delikatnie główkę zanim ponownie zsuwa się na całą długość.

Zayn staje się śmielszy, jego wahanie znika niemal całkowicie. Nie udaje mu się wziąć go całego,- Liam nie spodziewał się, że będzie inaczej- ale stara się mu to wynagrodzić przy użyciu dłoni.

Jest mu dobrze. Tak kurewsko dobrze. Nie ma pojęcia dlaczego Zayn tak się denerwował . Liam jest jednym wielkim bałaganem, nie może zebrać myśli, z trudem nabiera powietrza, a powieki same opadają mu z rozkoszy.

-Jesteś taki dobry.- Liam przesuwa dłoń przez włosy Zayna.- Tak cholernie... kurwa.

Zayn z trudem opanowuje jęk, Liam nie przegapia sposobu w jaki jego powieki trzepoczą lekko, zanim opuszcza dłoń, próbując zaspokoić samego siebie. I właśnie to wysyła Liama na krawędź. Chłopak niechętnie ciągnie Zayna za włosy, dając znak, że powinien się odsunąć. Zayn jęczy ponownie, tym razem głośniej a Liam z opóźnieniem uświadamia sobie, że Zayn lubi, kiedy Liam ciągnie go za włosy. Po tym stwierdzeniu Liam jest już kompletnie bezużyteczny.

-Powinieneś...Zayn, ja...- Przerywa mu jęk wyrwany z gardła przez gorący język przesuwający się wzdłuż całej jego długości. Wystarcza jeden, krótki dotyk i Liam dochodzi chwilę później ze ściśniętym gardłem i palcami wciąż zaciśniętymi na włosach Zayna, cichy jęk spływa z jego ust bez pozwolenia.

Zayn wyciera dłoń o bokserki Liama i kuca na podłodze z zadowoloną miną. Liam chwyta go za koszulę i przyciąga do siebie, nie przejmując się spermą zdobiącą jego brzuch i bieliznę. Zayn również nie wydaje się nią przejmować, bez zastanowienia siada okrakiem na jego kolanach, pochyla lekko głowę i całuje zapamiętale. Liam pod smakiem dymu i cytrusów wyczuwa delikatny posmak samego siebie.

Obejmuje Zayna, podnosi go pewnie, obraca się i upuszcza Zayna na kanapę. Chłopak wydusza z siebie zaskoczony okrzyk, który Liam ledwie rejestruje, sięgając do zapiętej na guziki koszuli. Pieprzone guziki.

Liam przez materiał spodni pociera erekcję Zayna.

-Mogę się odwdzięczyć?- Pyta, zerkając na niego z góry.

Zayn kiwa głową gorączkowo, jego oczy mają wielkość spodków. Po krótkiej chwili Liam zdaje sobie sprawę, że będzie dla Zayna tym pierwszym. Postanawia dać z siebie wszystko, wszystko by Zayn poczuł się tak dobrze jak czuł się on sam jeszcze chwilę wcześniej.

Liam odrzuca spodnie Zayna gdzieś za kanapę, nie obchodziło go, gdzie dokładnie wylądują. Przez cienki materiał białych bokserek widać wyraźny zarys członka Zayna, Liam potrzebuje go. Potrzebuje poczuć jego smak, poczuć jak Zayn uderza w ściankę jego gardła walcząc z wyrywającymi się z gardła jękami.

Liam zsuwa bokserki Zayna na tyle, by uwolnić całą jego długość, po czym, bez wahania oblizuje wargi i obejmuje nimi kutasa Zayna. Liam okrąża językiem jego główkę, zatrzymuje się na jakiś czas przy napęcznianej żyle. Zayn przesuwa dłoń w dół, próbuje zacisnąć palce na włosach Liama.

-Nie masz włosów.- Mówi zdesperowany.- Dlaczego nie masz dłuższych włosów, kurwa, Liam.

Liam uśmiecha się wokół niego, ale nie skupia się na tym zbytnio, nie to jest teraz jego priorytetem. Wolną dłonią przytrzymuje Zayna, co okazuje się dobrym wyjściem gdy chłopak nie kontrolując się do końca wypycha biodra niemal go dławiąc, po czym jego usta zalewają nieskładne przeprosiny.

W odpowiedzi Liam jedynie pogłębia pieszczotę. Dźwięk jaki wydaje Zayn, odchylając głowę do tyłu jest najlepszą rzeczą, jaką Lima kiedykolwiek słyszał. Drżące palce zaciskają się na jego koszuli, Liam słyszy pękające szwy, ale ma to gdzieś.

Zayn, na szczęście, ostrzega go zanim dochodzi. Liam odsuwa się i masuje jego członka, zwiększając doznana. Mięśnie brzucha-widoczne tylko dlatego, że Liam podciągnął koszulę Zayna- napinają się, powieki opadają ciężko a wargi rozchylają w ekstazie. Oglądanie go w takim stanie jest niemalże lepsze niż widok ust Malik owiniętych wokół jego kutasa, stwierdza Liam.

Niedługo później są już czyści i w większości ubrani- Liam nie zapina koszuli na życzenie Zayna, który z kolei nie ma najmniejszej ochoty lokalizować swoich spodni.

-Masz całkiem niewyparzony język, wiedziałeś?- Spostrzeżenie Zayna wywołuje rumieniec na policzkach Liama, Zayn bez zastanowienia głaszcze go po nich.- Podoba mi się to.

Liam przełyka ciężko i gryzie się w język zanim zdoła powiedzieć coś, na co nie jest jeszcze do końca gotowy.

-Pewnie powinienem dać Louisowi znać, że mnie jeszcze nie zamordowałeś.

-Lub upewnić się, że Harry nie zamordował jego.- Dodaje Zayn.

-Dokładnie.- Liam wstaje i przeciąga się ziewając. Zayn okrywa się kocem całkowicie i kuli w rogu kanapy.- Zobaczymy się jutro?

Zayn potakuje skinieniem głowy.

-Dobranoc Liam.

Zanim wychodzi, całuje Zayna w czoło. W drodze powrotnej do swojego pokoju niemal zderza się z Filchem, ale udaje mu się schować za zbroją. Louis nie śpi, na łóżku wokół niego wala się masa papierów, jakby faktycznie nad czymś pracował.

-Cześć.- Liam wita się nieśmiało pocierając kark.

-Hej.- Louis jest nieco roztargniony.- Dobrze się bawiłeś z Zaynem?

-Um, tak.- Liam przeciąga samogłoski.- Bawiłem się świetnie.

Louis mruczy nie odrywając się od pracy. Liam przebiera się w wygodniejsze ciuchy i kładzie na łóżku.

-Powiesz mi o co chodziło z Harry'm?

Najwyraźniej Louis tylko czekał aż to pytanie padnie, chłopak wzdycha dramatycznie i odpycha wszystkie papiery na bok.

-Gemma jest przekonana, że Harry buja się we mnie od kiedy miał trzynaście lat i przyglądał się nam, kiedy graliśmy w Quiditcha.

Liam unosi brwi zaskoczony.

-Poważnie?

-Oczywiście się myli.- Louis prycha, po czym uśmiecha się szeroko.- Jednak patrzenie jak Styles czerwieni się jak burak i podskakuje, jakby miał zamiar siłą zamknąć jej usta, było niesamowicie satysfakcjonujące.

Liam parska śmiechem.

-Więc jednak bawiłeś cię całkiem nieźle?

-Jasne.- Szeroki uśmiech zostaje zastąpiony jeszcze szerszym ziewnięciem.- Chyba czas do łóżka.

-Chyba tak.

Zanim gaszą światło, Louis sięga po jedną z leżących obok kartek i skanuje ją uważnie wzrokiem. Liam orientuje się, że to lista, dopiero gdy Louis otwiera usta.

-Zrób komuś loda w innym niż własny pokoju wspólnym.

Liam czerwieni się, kiedy Louis spogląda na niego z zabarwioną zaskoczeniem wesołością.

-Jest odznaczone. Czerwone i zielone.

-Dobranoc Louis.- Liam przykrywa głowę poduszką.

__________________________________

Dwa dni później Louis wchodzi do Wielkiej Sali na lunch- który Liam je z Zaynem, Louis nadal spał kiedy Liam opuszczał pokój- i odkasłuje, zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych. Harry siedzi przy stole z kolegami z domu, dwóch pozostałych Gryfonów towarzyszy Puchonom przy ich stole.

-Będziemy grać w Quiditcha.- Oznajmia głośno Louis.- Widzimy się wszyscy na boisku za pół godziny. Jeśli kogoś tam nie będzie, znajdę go i nie będę się powstrzymywał przed użyciem wszelkich znanych mi bolesnych sztuczek, w tym tych z użyciem kaktusów rosnących w szklarni.- Skończywszy, wychodzi tak szybko jak wszedł. Liam odprowadza go wzrokiem, po czym odwraca się do Zayna z uśmiechem, kiedy pozostali pogrążają się w dyskusji. Liam nie słyszy narzekania, za to pewne siebie "Skopię Tomlinsonowi tyłek, w ramach rewanżu za ostatni mecz" dochodzące ze stołu Ślizgonów.

Zayn blednie i kręci głową.

-Nie ma mowy.- Mówi.- Nie gram.

Liam wgapia się w niego.

-Czemu nie?

-Bo nie.- Odpowiada defensywnie Zayn.- Cała ta szkoła ma obsesje na punkcie Qudditcha. To tylko sport. W dodatku niedorzeczny i niebezpieczny. Nie chcę brać w tym udziału.

Liam zaczepnie zahacza stopą o kostkę Zayna.

-Proszę cię, będzie fajnie.

Liam wydyma dolną wargę i robi maślane oczy. Zayn piorunuje go wzrokiem, jednak Liam nie zmienia wyrazu twarzy, dopóki kąciki ust nie Zayna poruszają się lekko. Chłopak wzdycha ciężko.

-Pieprzyć twoje szczenięce spojrzenie.- Liam nadal wygląda jak szczeniaczek, kiedy Zayn odzywa się ponownie.- Dobra, w porządku.

Liam uśmiecha się szeroko i z zadowoleniem wgryza się w kanapkę. Po skończonym posiłku rozchodzą się, umawiając na spotkanie na boisku. Liam zakłada płaszcz i rękawice, w kieszeni trzyma klucze do składziku, mieli grać szkolnymi piłkami i na szkolnych miotłach. Będą grali bez znicza, które nadają się tylko do jednorazowego użytku, a Liam nie ma zielonego pojęcia skąd sędzia bierze je przed każdym meczem, bo na pewno nie przechowuje się ich w pudle z resztą piłek.

-Pomyślałem, że wszyscy potrzebujemy czegoś do roboty.- Wytłumaczył Louis, kiedy Liam otwierał składzik.- A co jest lepsze od Quiditcha?

Liam kiwa głową.

-To genialny pomysł.- Przyznaje poddźwigując ogromną skrzynię z piłkami. Louis nie oferuje pomocy, Liam nawet na to nie liczył.

Zanim udaje mu się wynieść skrzynię, wszyscy zbierają się na boisku. Nie zauważa ani jednej brakującej osoby. Wszyscy ubrali się adekwatnie do pogody, padał śnieg i wiał silny wiatr.

-Okej. Podzielmy się na drużyny.- Louis klasną w dłonie.- Dwóch kapitanów wybiera członków drużyn po kolei. Mianuję się pierwszym kapitanem, a...

-Ja będę drugim.- Harry wchodzi mu w słowo. Louis piorunuje go wzrokiem.

-W porządku. Moim pierwszym zawodnikiem jest oczywiście Liam.

Liam jęczy, chce być w drużynie z Zaynem, który stoi właśnie obok Harry'ego wyglądając na zakłopotanego. Pewnie trafi do drużyny Stylesa, w końcu są najlepszymi przyjaciółmi.

Ku jego zaskoczeniu dzieje się inaczej.

-Wezmę Romana.- Roman jest Ślizgonem, członkiem oficjalnej drużyny i całkiem niezłym pałkarzem, ale następnym wyborem Harry'ego będzie Zayn.

-Ja biorę Warnera.- Louis wskazuje gestem na Puchona, który również jest oficjalnym graczem.

-Benson.- Harry wskazuje kolejnego Ślizgona.

Następnie Louis wybiera dziewczynę z Gryffindoru, Harry ostatniego ze Ślizgonów. W drużynie Louisa znajdują się wszyscy Gryfoni i jeden Puchon. Przez nieparzystą liczbę osób, Zayn nadal stoi na środku.

-Jak zdecydujemy kto dostaje dodatkowego gracza?

W odpowiedzi na pytanie Louisa, Harry wybucha śmiechem.

-Możecie wziąć Zayna.

Chłopak posyła mu mordercze spojrzenie, kiedy kieruje się w stronę Liama.

-Kutas.- Mamrocze.- Nie mogę po prostu sędziować?

-Nie.- Stwierdza Louis.- Mamy przewagę i nie zamierzam z tego rezygnować

-Chyba faktycznie oszalałeś, jeśli myślisz, że Zayn daje wam przewagę.- Informuje go Harry. Liam spogląda na Louisa, który marszczy brwi.- Zayn nie siedział na miotle od trzeciej klasy. Nienawidzi latania.

Liam gapi się na Zayna bez słowa, przyglądając się jak na jego policzki wpływa rumieniec.

-Co z tego?- Mówi ostro.- To nic takiego.

-Nieprawda.- Louis patrzy na niego, jakby przyglądał się zbiegowi oddziału dla psychicznie chorych.- Jak można nie lubić latania?

-Można.- Głos Zayna jest szorstki i nieprzyjemny.- Nie gram. Pieprzyć to.

-Hej.- Liam przyciąga go do siebie chwytając jego talię.- Zagraj, proszę. Będzie zabawnie. Możesz....Możesz lecieć z tyłu mojej miotły. Jestem świetny w lataniu, przysięgam.

-To prawda.- Louis kiwa głową.- Jest najlepszy, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że pochodzi z mugolskiej rodziny i w ogóle.

Liam krzywi się do niego, po czym obraca się w stronę Zayna, który jest bardziej niż lekko zniechęcony.

-Pokażę ci jakie to świetne. Zaufaj mi.- Liam głaszcze Zayna po policzku. Zayn wzdycha ciężko.

-Nie odpuścisz, prawda?

-Sprawię, że pokochasz latać.- Mówi Liam.- Przynajmniej się postaram, jeśli mi nie wyjdzie, odstawię cię na ziemię i będziesz mógł sędziować.

Zayn przebiega dłonią przez włosy i kiwa głową w zgodzie.

-Okej, niech tak będzie. Ale resztę popołudnia spędzimy w bibliotece.

-Ty i ta twoja biblioteka.- Liam potrząsa głową po czym pochyla lekko, szepcząc tak, by nikt inny go nie słyszał.- Później możemy wciąć kąpiel w łazience prefektów.

Zayn prostuje się a kąciki jego ust unoszą się lekko.

-Uwielbiam Qudditcha.

-Właśnie to chciałem usłyszeć.- Przyznaje Louis.- Chwytajcie miotły!

Zayn jęczy niezadowolony, czeka na boisku, kiedy Liam bierze swoją miotłę (dostał ją od rodziców- podejrzewa, że Louis maczał w tym palce, ale przyjaciel odmawia odpowiedzi na jakiekolwiek pytania związane z tym tematem, więc nie ma co do tego pewności). Zayn przygryza dolną wargę.

-Po prostu usiądź za mną.- Mówi Liam. - Obejmij mnie w pasie, dopóki będziesz się mocno trzymał, wszystko będzie w porządku.

-Będzie w porządku.- Powtarza Zayn.- Będziemy tylko latać tak wysoko nad ziemią, że jeśli spadniemy, rozwalimy sobie czaszki i/lub kręgosłupy. Ale będzie w porządku, bo czego się nie robi w imię sportu.

-Jesteś strasznie sarkastyczny.- Zauważa Liam.

Zayn pokazuje mu język, ale zajmuje miejsce za nim na miotle. Nie włożył rękawiczek, Liam stwierdza, że to dobra decyzja. Dużo łatwiej będzie mu się bez nich utrzymać, dlatego Liam idzie za jego przykładem. Chce mieć jak najmocniejszy chwyt. Ramiona Zayna zaciskają się mocno- niemal boleśnie- wokół jego talii. Liam wierci się nieznacznie, próbując znaleźć najwygodniejszą pozycję i przyzwyczaić do dodatkowego obciążenia.

-Gotowy?- Pyta. Zayn przyciska twarz do jego pleców.

-Po prostu ruszaj.

Liam kręci głową, niespodziewanie nachodzi go zwątpienie.

-Jeśli naprawdę tego nie chcesz, nie będę ci zmuszał. Nic się nie stanie, jeśli...

-Jeśli w tej chwili nie oderwiesz się od ziemi, przysięgam...

Liam uśmiecha się szeroko i robi co mu polecono, ucinając tym samym resztę wypowiedzi Zayna. Na początku jest trochę niezręcznie, Liam nie ma zbyt wielkiego doświadczenia w lataniu na miotle z pasażerem- poza jednym razem podczas wakacji w domu Louisa, kiedy zaproponował przejażdżkę jego młodszej siostrze, która w odróżnieniu od Zayna była drobniutka- ale dość szybko przystosowuje się o nowej sytuacji. Musi nieco bardziej się skupić przy zakręcaniu i uważać przy pikowaniu w dół, kiedy zrobił to niewystarczająco uważnie. Na początku dodatkowe obciążenie w postaci Zayna pociągnęło ich w kierunku ziemi, przez co chłopak wydobył z siebie wiązankę przekleństw, której nie powstydziłby się sam Louis.

-Wybacz, przepraszam.- Liam pospiesznie wyrównał lot.- Nie przemyślałem tego.

Zayn zaciska powieki.

-Jesteś okropnym człowiekiem.- Wydusza z siebie.- Myślałem, że jesteś dobrą osobą, ale bardzo, bardzo się myliłem.

-Przepraszam.- Mówi Liam szczerze.- Chcesz, żebym odstawił cię na dół?

Zayn zaprzecza ruchem głowy i oddycha głęboko. Chwilę później otwiera oczy.

-Nie. Przeżyję. Jest dobrze. Tylko...nie rób tego więcej.

-Nie zrobię.- Obiecuje Liam.

Krążą nad boiskiem przez kilka minut dopóki Liam nie przyzwyczaja się całkowicie do obecności Zayna za nim, wtedy Louis rozpoczyna mecz.

Jest przyjemnie. Bez większej rywalizacji. Wszyscy starają się jedynie dobrze bawić. W którymś momencie Louis zajmuje pozycję Liama, który chce się trochę popisać i pokazać Zaynowi, że nie jest jedynie dobrym obrońcą. Jest też całkiem niezłym ścigającym, jednak nie często ma okazję zająć tę pozycję. Udaje mu się zdobyć kilka punktów, Harry chwyta kafla, kiedy ten przelatuje przez obręcz.

-Pierdol się Styles! Mój chłopak gra lepiej od ciebie z dwiema osobami na miotle!- Krzyczy Zayn.

Harry ignoruje go, a Liam uśmiecha się tak mocno, że bolą go policzki. Kieruje się w stronę Romana, który przejął kafla.

-Mogę rzucić następnym razem?- Pyta Zayn.

-Zdecydowanie tak.- Liam kiwa głową i zwraca się do Karen.- Przejmij kafla i podaj mi go.

Karen kiwa głową i z pomocą Warnera wypełnia prośbę. Liam łapie kafla i podaje go Zaynowi. Dopiero wtedy zbliżają się do Harry'ego, Liam lawiruje wśród przeciwników jak na profesjonalistę przystało.

Zayn pudłuje, ale wcale się tym nie przejmuje, zamiast tego krzyczy radośnie po czym śmieje się głośno.

-Byłem blisko. Następnym razem trafię.

Pod koniec gry nikt nie przejmuje się zajmowaniem przypisanych pozycji. Nikt nie blokuje goli, Louis ukradł pałkę zawodnikowi przeciwnej drużyny, teraz wraz z Harrym atakują się wzajemnie tłuczkami. Zayn zdobył kilka goli, jednak nikt nie liczył już punktów. W końcu zawodnicy zaczęli lądować, grupki uczniów zaczęły kierować się w stronę zamku w poszukiwaniu ciepła i prawdopodobnie czegoś do jedzenia i picia.

Zayn i Liam są ostatnią parą pomijając Louisa i Harry'ego, którzy nadal odbijają między sobą tłuczek.

-Wracamy do zamku.- Informuje Liam, po czym wyciąga klucze do składziku.- Zamknij, kiedy skończycie.

Louis kiwa głową i wyciąga dłoń po klucze. Zamiast mu je podać, Liam z uśmiechem wypuszcza je z dłoni. Louis nazywa go kutasem zanim pikuje by je złapać.

-Nie było tak źle, prawda?- Pyta, kiedy lądują na ziemi, a Zayn przeciąga się z grymasem na twarzy.

-Nie tak źle.- Przyznaje Zayn.- Głównie dlatego, że całkiem nieźle latasz. Za to ja jestem do dupy. Pamiętasz jak na pierwszym roku musieliśmy brać lekcje latania na miotle? Popłakałem się. Potem na trzecim roku kiedy wymknęliśmy się z Harrym na przejażdżkę, walnąłem w Wierzbę Bijąca. Spędziłem tydzień w skrzydle szpitalnym, a dzisiaj latałem po raz pierwszy od tego czasu.

-Wleciałeś w Wierzbę Bijącą?- Liam otwiera szerzej oczy ze zdziwienia.

Zayn potwierdza skinieniem głowy, a Liam powstrzymuje się przed parsknięciem śmiechem. Wyobraża sobie tę sytuację i wydaje mu się ona komiczna. Przez chwilę. Potem się krzywi i to wszystko przestaje być zabawne, nie podoba mu się myśl o tym, że Zaynowi dzieje się jakakolwiek krzywda.

Liam odstawia miotłę na miejsce i razem, ręka w rękę ruszają do zamku, zostawiając wciąż grających przyjaciół w tyle.

-Spotkamy się za kilka minut? Chcę zostawić płaszcz w pokoju.- Proponuje Liam, kiedy docierają do Wielkiej Sali.

Zayn unosi brew.

-Obiecano mi kąpiel w łazience prefektów.

Liam kompletnie zapomniał o tej obietnicy, ale teraz, kiedy Zayn o tym wspomina, wspólna kąpiel wydaje się genialnym pomysłem.

-Nie zamierzam złamać słowa.- Jego wnętrzności skręcają się w najlepszy możliwy sposób.

- Powiedziałeś też, że spędzimy resztę popołudnia w bibliotece.-Dodaje Zayn. Wspinają się po schodach na piąte piętro. Liam jęczy.

-No tak.

-Pokochasz każdą spędzoną tam minutę.- Mówi Zayn.- Poczytam ci, będzie naprawdę miło.

Liam zatrzymuje się i przyciąga go do pocałunku, dlatego, że może i dlatego, że to uwielbia.

-Pewnie, że tak.- Zgadza się Liam.- Ale tylko dlatego, że będę z tobą.

-Tandetne.- Wytyka mu Zayn.

Liam jedynie wzrusza ramionami.

-Uwielbiasz to.

Zayn nie zaprzecza.

Kiedy docierają do łazienki Zayn wypowiada hasło i wchodzą do środka. Liam zrzuca płaszcz z ramion i rusza w stronę wanny, zatrzymując się przy pomarańczowych bąbelkach, których lubi używać po dobrzej grze.

-Jakieś preferencje?

Zayn potakuje skinieniem głowy.

-Użyj pomarańczowych bąbelków.- Mówi.-To moje ulubione.

Liam zatrzymuje się na moment zanim przenosi wzrok na Zayna.

-Czy to dlatego zawsze pachniesz cytrusami?

-Nie miałem o tym pojęcia, ale pewnie tak.- Zayn marszczy czoło.

-Smakujesz tak samo.- Dodaje Liam.- Zjadasz te bąbelki?

Zayn spogląda na niego jak na idiotę , kiedy przeszukuje kieszenie. Z jednej z nich wydobywa, niewielki, owinięty w folię przedmiot i rzuca go Liamowi. Ten odwija papierek, dociera do niego, że trzyma w dłoni cukierka, więc wrzuca go do buzi. Oczywiście smakuje on pomarańczami i nutką cytryny.

-A dym?- Pyta odkręcając wodę.

Zayn niepewnie zmienia pozycję.

-Mogę mieć pewien zły nawyk.- Przyznaje po chwili.

-Nigdy nie widziałem cię z papierosem.- Mówi Liam, na co Zayn uśmiecha się szeroko.

-Na terenie szkoły panuje zakaz palenia, a wolałbym nie dać się złapać.

Palenie jest okropnym nawykiem, Liam nie do końca rozumie jego sens. Ale wyobraża sobie Zayna z papierosem uwięzionym między palcami, otaczającą go chmurę dymu i bądź co bądź, może to nie aż tak orkopny nawyk.

-Czyżby twoim fetyszem było palenie?- Zayn wyrywa Liama z fantazji.

-Nie.- Liam odwraca się w stronę wanny i zakręca kurki, po czym prostuje się i zaczyna rozpinać koszulę.- Prawdopodobnie łamiemy teraz co najmniej kilkanaście szkolnych zasad.

-Jesteśmy w łazience.- Zaznacza Zayn. W międzyczasie odrzucił na bok swoje buty.- Kto mógłby nas tu przyłapać?

Przez chwilę patrzą na siebie w milczeniu.

-Louis.- Mówią w tym samym czasie.

-Nie zna hasła.- Dodaje Liam.- Dlatego właśnie to miejsce jest moim małym skrawkiem nieba. Przychodzę tu zawsze po meczach, kiedy muszę się zrelaksować.- Uśmiecha się.

-Serio?- Zayn ściąga koszulę a Liam zatrzymuje się na moment podziwiając go. Tak wiele jest w nim do podziwiania. Chwilę później Zayn rozpina spodnie, Liam odwraca wzrok, zsuwając własne.

Liam pozbył się wszystkich części garderoby, jednak Zayn nadal nie zdjął bokserek. Liam jest świadomy własnego ciała, nie czuje się zawstydzony, zwłaszcza, kiedy Zayn patrzy na niego w ten sposób. Natomiast sam Zayn rumieni się lekko zawstydzony.

-Zdajesz sobie sprawę, że widziałem cię już nago?- Pyta Liam po czym zanurza się w wodzie.

-Wiem.- Zayn brzmi nieco defensywnie.- Ale za każdym razem kierowały nami emocje. Teraz to coś innego.

-Jak to?- Woda ma idealną temperaturę, nie jest zbyt ciepła, więc pozwala sobie na rozluźnienie mięśni.

-Bo wtedy mnie dotykałeś. Teraz tego nie robisz.- Wytknął Zayn.

-Mogę zacząć.- Wtrąca Liam.

Zayn przewraca oczami.

-Odwróć się, wtedy wejdę.

Liam bez namysłu spełnia prośbę. Odwraca się i zamyka oczy. Słyszy jak Zayn wchodzi do wody a chwilę później czuje ciepłe usta składające pocałunki na jego szyi.

-Powinniśmy to robić bez przerwy.- Mówi.- Lubię kiedy przykrywają cię bąbelki.

Liam odwraca się i całuje go. Zarzuca ręce na kark Zayna, jego palce zaciskają się na ciemnych kosmykach. To powolny, ciepły pocałunek, jeden z tych, które idealnie pasują do nastroju. Liam czuje jak członek Zayna przyciśnięty do jego uda twardnieje, wie, że jest w tej samej sytuacji, ale żaden z nich nie śpieszy się by jakoś temu zaradzić. Jeszcze nie.

-Chcę cię dotykać bez przerwy.- Mówi Zayn między kolejnymi pocałunkami.- Nie mogę przestać.- Jego dłonie suną w dół boków Liama, przechodzą na plecy, w końcu zsuwają się na pośladki i uda.

-W najbliższym czasie nikt ci tego nie zabroni.- Przyznaje Liam.

-Dobrze.- Zayn uśmiecha się szeroko.

To w większości niewinna kąpiel, dopóki Zayn nie przypiera Liama do brzegu wanny i nie zaczyn ocierać się o niego potrzebująco ssąc w tym samym czasie kawałek skóry w zgięciu jego szyi. W tej chwili wszelka niewinność znika.

______________________

W Wigilijny poranek Liam budzi się w melancholijnym nastroju. Louis również nie jest najlepszym humorze. Nie ma siły wykrzesać z siebie choćby tyle energii by wstać i zejść do Wielkiej Sali, czy spotkać się z Zaynem, a zazwyczaj pędzi na ich spotkania z prędkością światła. Zamiast tego ubiera się w czystą parę dresów, stary t-shirt i zwija się na kanapie z Louisem wtulonym w jego pierś. Przekonują współdomowników do przyniesienia im śniadania oraz lunchu i zostają w takiej pozycji przez długi czas.

-Mama pewnie piecze teraz ciasteczka.- Mówi Louis łagodnie.- Dziewczynki będą chciały pomagać, a połowa surowej masy zniknie w ich brzuchach, nawet jeśli mama będzie im zabraniać jedzenia surowego ciasta.

Liam przeczesuje dłonią włosy Lousia.

-Możemy zrobić ciasteczka w kuchni, jeśli chcesz. Możesz uznać to za prezent urodzinowy.

Louis siada, jego oczy otwierają się szerzej niż zazwyczaj.

-Naprawdę?

-Pewnie, że tak.- Liam kiwa głową.

Louis całuje go nieporządnie w policzek.

-Mówiłem ci ostatnio, że cię kocham?

-Nie.- Liam uśmiecha się szeroko.- Ale miło to czasem usłyszeć.

-Cóż, kocham cię.- Louis podnosi się z kanapy.- Teraz wstawaj, czas na ciasteczka. A potem możesz spotkać się z chłopakiem, mam przeczucie, że marzy ci się to od kilku godzin. Jesteście z Malikem obrzydliwie ckliwi.

Liam krzywi się do niego.

-Nie jesteśmy ckliwi.- Mówi.

-Jesteście.- Powtarza Louis.- Ale to w porządku. Pasujecie do siebie. Poza tym najwyższa pora, zakochaliście się w sobie wieki temu.

-Chyba faktycznie tak jest.- Głos Liama brzmi miękko, kiedy spuszcza wzrok na swoje dłonie.- Chyba się w nim zakochałem.

Louis opada z powrotem na kanapę, wyglądając jakby przed chwilą uderzył w niego pociąg.

-Cóż. Kurwa.- Mówi.- To raczej duża sprawa.

-Tak.

-To nie fair.- Wzdycha ciężko.- Ty się zakochałeś, a je nie potrafię zorganizować sobie randki.

Liam wypuszcza głośno powietrze.

-Mógłbyś znaleźć parę bez problemu. Jesteś zbyt wybredny. Obaj wiemy, że nie raz zapraszano cię w tym roku na randki. Po prostu za każdym razem odmawiasz.

-Czekam na kogoś właściwego.- Mówi lekko Louis.- Nie jestem wybredny. Jestem...no dobra, jestem wybredny. Nie ma nic złego w tym, że wiesz czego chcesz i nie przyjmujesz niczego co nie odpowiada twoim wymaganiom.

-A czego chcesz?- Pyta Liam.

Louis wzrusza ramionami.

-Kogoś kto jest atrakcyjny i zabawny. Miły, ale nie zbyt miły, rozumiesz? Kogoś, kto potrafiłby się odgryźć, inaczej szybko bym się znudził. Musi mieć ładne oczy i nogi. I świetne włosy. I musi interesować się tym samym co ja, na przykład Qudditchem i mną. Musi śmiać się z moich żartów nawet, kiedy nie są zabawne, bo chce żebym czuł się dobrze z tym jaki jestem. I musi robić genialne masaże. Oh, chciałbym jeszcze sześciopak, ale to nie wymóg, jedynie preferencja.

Liam unosi brew i opada na oparcie kanapy.

-Powinienem sprezentować ci kota na gwiazdkę.- Mówi.-Bo z taką listą, trochę poczekasz na tę odpowiednią osobę.

Louis wzdycha.

-Wiem. W każdym razie, obiecałeś mi ciasteczka, chcę ciasteczka. Zamierzam zrobić całą miskę ciasta, przynieść je tutaj i zjeść na kolację. Nie odbieraj mi tego.

-Nie śmiałbym.- Liam unosi dłonie w poddańczym geście.

Kiedy wracają do salonu Liam jest pokryty mąką (nie od faktycznego pieczenia, ale przez Lousa będącego dupkiem) a Louis dzierży w dłoniach całą miskę surowego ciasta i łyżkę, tak jak zapowiedział wcześniej.

-Pochorujesz się.- Informuje go Liam.

-Nie obchodzi mnie to.- Louis pakuje kolejną łyżkę ciasta do buzi.- Jeśli umrę, będzie to słodka, czekoladowo-maślana śmierć, a to wszystko czego można chcieć od życia.

Liam przewraca oczami i sięga palcem do miski, z zamiarem nabrania odrobiny ciasta. Jego uwagę odwraca dźwięk niewielkiego przedmiotu uderzającego o szybę. Marszczy czoło, a chwilę później kolejna śnieżka uderza w okno, skłaniając go do zbadania sprawy.

Zayn stoi na zewnątrz, ubrany tylko w podkoszulek z rękami skrzyżowanymi na piersi i przestępuje z nogi na nogę. Tuż obok niego stoi Harry, ubrany w ten sam sposób.

-Gruba Dama nie pozwoliła nam zapukać do drzwi.- Krzyczy Zayn.- Spędzicie z nami resztę dnia?

Liam z uśmiechem kręci głową kiedy Harry wyciąga z płaszcza butelkę wódki.

-Zaczekam na was przed wejściem.

Zayn uśmiecha się do niego po czym razem z Harry'm spieszą z powrotem do zamku. Liam zamyka okno i pociera zziębnięte ramiona. Louis opiera się o tył kanapy ściskając w dłoniach miskę z ciastem.

-Chto to był?- Pyta z pełną buzią.

-Zayn i Harry, zaraz tu będą.- Wyjaśnia Liam.- Nie masz nic przeciwko?

Louis opada na kanapę, wciąż nie siedzi porządnie, zamiast tego klęczy, ale to Louis, więc to najlepsze czego można się po nim spodziewać w tej kwestii.

-Nie, w porządku.

Tak jak obiecał, Liam czeka na Zayna przed portretem. Gruba Dama zaczyna tyradę na temat wpuszczani do środka Ślizgona i Krukona, ale Liam przypomina jej, że w swoim czasie wpuściła do ich pokoju wspólnego Harry'ego i Leanne, co momentalnie ucina dyskusję.

Zayn pojawia się sam, z książką w ręku i całuje Liama w policzek- na co Gruba Dama reaguje nie tłumionym zachwytem.

-Harry coś załatwia, pojawi się za minutę.

Liam wzrusza ramionami.

-Nie ma sprawy. Nie robiliśmy nic ciekawego. Przynajmniej ja nie. Louis opróżnia miskę pełną ciasta.

-Surowego?

Liam kiwa głową.

-To jak oglądanie Discovery Channel.

-Co?- Zayn marszczy brwi.

-To taki... nieważne.- Liam przypomina sobie, że Zayn urodził się w rodzinie czarodziejów, dlatego nie ma pojęcia o niektórych rzeczach, która dla niego są oczywiste.- To po prostu dziwne.

-Okej.- Chichocze Zayn.

Harry pojawia się kilka minut później z szachownicą w jednej dłoni, butelką wódki w drugiej i ciastkiem w buzi.

-Skrzaty zrobiły ciasteczka.- Oznajmia z pełną buzią.

-To nie skrzaty.- Poprawia go Liam.- Louis i ja je upiekliśmy.

Harry marszczy czoło wciąż przeżuwając.

-Są naprawdę dobre.

-Zaoferowałbym ci trochę surowego ciasta, ale musiałbyś siłą wyrwać je z zimnych, martwych palców Louisa. Dosłownie.- Mówi Liam, po czym odwraca się w stronę Grubej Damy.- Dziadek do orzechów.

Drzwi otwierają się gładko, a cała trójka wchodzi do środka. Louis nie leży juz na kanapie. Zamiast tego rozłożył się na podłodze z miską z ciastem na brzuchu i łyżką w dłoni.

-Popełniłem błąd.- Jęczy Louis.- Za dużo ciasta. Myślę, za chwilę zacznie ze mnie wyciekać.

-Mówiłem.- Przypomina Liam.

-Wszystkiego najlepszego Louis.- Harry porzuca torbę na podłodze, kładzie szachownicę na jednym ze stołów, po czym pochyla się nad Louisem i nabiera odrobinę ciasta na palec.

-Zagramy o resztę zawartości miski?

Louis siada i przyciąga naczynie do piersi.

-Stoi, Ślizgonie.

Liam siada na kanapie a Zayn opiera głowę na jego kolanach. Liam bawi się jego włosami, kiedy ten czyta mu na głos jedną ze starych, klasycznych powieści, którą interesuje się tylko dlatego, że dzięki niej może słuchać głosu Zayna. Louis wygrywa pierwszą partię szachów, jednak Harry wyzywa go na pojedynek "dwa z trzech" i zgarnia wygraną. Później otwierają butelkę z wódką i piwem kremowym, które Harry miesza ze sobą. Liam okazjonalnie popija swój napój małymi łykami, Zayn robi to samo, a Harry i Louis piją jakby byli poważnie odwodnieni.

Liam kompletnie zapomniał o swoim złym humorze i o tym co było jego przyczyną dopóki Zayn nie wtula twarzy w jego szyję.

-Wesołych świąt, Li.- Szepcze. Ciepły oddech zderza się ze skórą.

Liam nadal tęskni za domem i rodzicami, ale stwierdza, że ten wieczór nie jest najgorszą alternatywą.

Kiedy wszystkie butelki są opróżnione, Liam jest jedynie przyjemnie zmroczony. Nie mocno, czuje jedynie przyjemne ciepło w całym ciele. Louis jest kompletnie nawalony, a Harry nie wygląda lepiej. Lgną do siebie śpiewając jakąś czarodziejską kolendę, której Liam nie poznaje, natomiast Zayn nuci melodię po nosem.

-Nie jest taki zły.- Liam wskazuje na Harry'ego ruchem głowy. Zayn posyła mu uśmiech.

-Ty nie jesteś taki zły.- Odpowiada.

-Cieszę się, że tak myślisz.- Parska Liam.

Zayn przysuwa się bliżej niego. Roztacza delikatny zapach alkoholu, a kiedy jego usta przesuwają się nad ustami Liama, zapach staje się intensywniejszy.

-Mogę tu dziś zostać?- Szepcze.- Nie chcę być sam w dormitorium.

-Oczywiście.- Liam odpowiada bez namysłu. Jego dłoń przesuwa się leniwie wzdłuż pleców Zayna.

Zayn przechyla głowę opierając ją o ramię Liama i ziewa.

-Możemy iść już do łóżka?

Liam kiwa głową chichocząc.

-Jasne.

-Zaniesiesz mnie?

Liam kręci głową.

-Jesteś strasznie wymagający.

-Tylko zmęczony.- Mówi i podkreśla swoje słowa kolejnym ziewnięciem.- Harry, idziemy do łóżka.

Harry wzrusza ramionami.

-Okej. Dobranoc.

-Jeśli zamierzacie uprawiać seks, zamknijcie drzwi.- Prosi Louis.- Jeśli będą zamknięte, nie będę wchodził.

Liam przewraca oczami, chwyta Zayna pod udami i podnosi go. Zayn jest cięższy niż można go o to podejrzewać. Liam potyka się, niemal go upuszczając. Zayn wierci się w jego ramionach.

-Byłoby znacznie mniej romantycznie, gdybyś mnie upuścił. Mogę iść sam.

Liam opuszcza go na ziemię i w zamian obejmuje go ramieniem w talii. Kiedy docierają do łóżka, Liam oferuje Zaynowi parę dresowych spodni. Zayn przebiera się w nie, Liam gasi światło i obaj opadają na pościel.

-Dobranoc Li.- Mówi Zayn, przerzuca ramię przez jego talię. Liam opiera nogę na biodrze Zayna.

-Dobranoc.- Odpowiada.


_________________________

Liam budzi się przez Louisa, skaczącego po jego łóżku.

-Boże Narodzenie!- Krzyczy.-Wstawać, wstawać, wstawać!

-Louis.- Jęczy Liam.- Masz osiemnaście lat. Przestań zachowywać się jak pięciolatek.

-Pierdol się.- Odpowiada wesoło Louis.- I wstawaj.

-Liam.- Zayn mamrocze. Jego głowa opiera się na piersi Liama, ma zamknięte oczy, a jego czoło marszczy się w niezadowoleniu.- Każ mu przestać.

-Jesteś w moim pokoju.- Zaznacza Louis.

Palce Zayna zaciskają się na koszulce Liama.

-Zabiję ci współlokatora, skarbie.

-Okej.- Zgadza się Liam. Chwilę później coś uderza go w tył głowy, a Zayn naciąga kołdrę na głowę.

-Nie wstaję. Nie zmusisz mnie.

-Prezenty ludzie, pamiętacie o prezentach, prawda?- Pyta Louis.

Liamowi nie zależy na prezentach. Zależy mu na spaniu. I na chłopcu, który śpi obok niego. Na tuleniu owego chłopca i ponownym zaśnięciu.

-Zamknij się Louis.

Louis jedynie wzdycha ociężale.

-Jesteście beznadziejnie nudni. Wesołych świąt. Idźcie spać. Prezenty otworzymy później.

-W tym momencie cię pokochałem.- Zayn mamrocze, kiedy Liam wpełza ponownie pod kołdrę, przyciągając chłopaka jak najbliżej siebie.

-Ja nadal cię nienawidzę.- Stwierdza Louis.

Pozwala im spać przez jakąś godzinę, a kiedy następnym razem Liam otwiera oczy, jest to spowodowane zapachem jajek, tostów i pieczonych ziemniaków. Siada, przeciera oczy i zaciąga się aromatem.

-Żeby cokolwiek zjeść będziecie musieli wyjść z łóżka.- Louis trzyma w dłoni tacę z jedzeniem.- A później otworzymy prezenty.

Liam przeczołguje się na drugi koniec łóżka próbując sięgnąć po jedzenie, Louis robi krok do tyłu a Liam wzdycha ciężko i opada na materac.

-Daj mi tosta.- Nakazuje.

-To trochę niegrzeczne. Myślałem, że wychowano cię na gentelmana.

Liam przewraca się na plecy i marszczy czoło.

-Jestem zbyt zmęczony na maniery. I głodny. Później będę gentelmanem.

-Czy czuję muffinki?- Zayn pyta siadając na łóżku. Jego włosy są jednym wielkim, nieuporządkowanym bałaganem. Policzek zdobi odcisk poduszki. Pulchne usta wyrażają niezadowolenie, ubrania są pogniecione. Wygląda - zupełnie szczerze- jak najlepsze z czym Liam rozpoczął w świąteczny poranek.

-Mam całą tacę wypełnioną śniadaniowym żarciem.- Louis przygryza drwiąco kawałek bekonu. Liam skamle.- Ale żeby ją dostać musicie obaj wyjść z łóżka.

Zayn jęczy i przeczołguje się nad Liamem z wyciągniętymi rękami.

-Louis, daj mi muffinkę.

-Wyłaź z łóżka.

Zayn, pokonany, opada na Liama.

-Faktycznie jesteście dla siebie stworzeni.- Stwierdza Louis, po czym siada na własne łóżko. Z zadowoleniem przeżuwa bekon, kiedy Liam zastanawia się jak może zdobyć jedzenie bez ruszania się z łóżka.

Najwyraźniej Zayn doskonale wie, jak to zrobić. Sięga po leżącą na stoliku nocnym różdżkę.

-Accio muffinka.

Ciastko przelatuje przez pomieszczenie, Zayn łapie je w locie i gryzie opierając się wygodnie o pierś Liama. Oferuje mu część, a Liam jedynie podnosi głowę na tyle by mógł zatopić zęby w ciepłej, maślanej muffince. Kiedy mu się to udaje jego głowa opada z powrotem na materac. Chłopak jęczy z zadowoleniem.

-Jezu.- Mamrocze Louis.- To akt skrajnego lenistwa. Lekko nienormalny i imponujący.

Zayn podnosi się i jak Liam, przekręca na plecy.

-Muffinka.- Mówi radośnie.

Louis przewraca oczami i wstaje. Zdejmuje talerz z tacy, po czum kładzie ją na stoliku nocnym Liama.

-Nie powinienem tego popierać, ale proszę bardzo.- Mówi.- Pośpieszcie się, mam prezenty do otwarcia.

Śniadanie Zayna nie zawiera niczego poza muffinkami. Je cztery. Za to Liam, pochłania jajka z bekonem, tosty, ziemniaki oraz muffinkę. Kiedy kończą, przesuwają się na drugą stronę łóżka. Są tam dwie kupki prezentów, jedna oznaczona imieniem Zayna, druga Liama.

- Cholera.- Mówi Liam zerkając na górę prezentów leżących u stóp łóżka Louisa.- Kogoś rozpieszczono w tym roku.

Louis kręci głową i podnosi ogromną torbę z rzeczami, które nie są opakowane.

-To nie prezenty, tylko zaopatrzenie potrzebne do listy.

-Zaopatrzenie?

-Namiot.-Wyjaśnia Louis wyciągając listę.- "Spędź całą noc w Zakazanym Lesie". Nie zamierzam tego robić bez miejsca do spania. I kilku innych rzeczy.

-Oh.- Liam marszczy czoło.- Nie pamiętam żeby to było na liście.

-Ale na niej jest. Zrobimy to, kiedy śnieg się stopi.- Wyjaśnia Louis.

Liam kiwa głową i sięga po jeden z prezentów. Rodzice Zayna mają dużo pieniędzy. Właśnie takie wnioski wyciąga Liam. Wszystkie jego prezenty wyglądają na piekielnie drogie. Liam dostaje bardziej osobiste drobiazgi. Jego rodzice może nie obrobili banku, ale z pewnością wybrali rzeczy, których naprawdę chciał.

Louis z kolei zachowuje się jak dzieciak, rozrywając ozdobny papier i rozrzucając go po całym pokoju.

Jeszcze zanim kończą oglądać prezenty Liam jest gotowy na powrót do łóżka. Zayn wygląda jakby myślał o tym samym, kiedy sięga po pomarańczowe cukierki (których paczkę dostał od rodziców) i wkłada sobie jeden do buzi.

-Drzemka?- Sugeruje.

-Mówisz poważnie?- Louis patrzy na nich zdegustowany.

-Śmiertelnie poważnie.- Odpowiada mu Liam. Louis przewraca oczami.

-Nieważne. Będę na dole, poszukam kogoś, kto nie jest tak bezużyteczny jak wy.

-Powodzenia.- Liam kradnie Zaynowi cukierka. Zayn uderza go po dłoni, sam rozpakowuje słodycz i umieszcza go w otwartej buzi Liama.

-Tak. Zdecydowanie wychodzę.- Stwierdza Louis.

Liam uśmiecha się szeroko nie odrywając wzroku od Zayna. Kiedy drzwi się zamykają, pochyla się i całuje Zayna.

-Wesołych świąt.

-Wesołych świąt.- Odpowiada Zayn i przyciąga go do siebie.- Mógłby się przyzwyczaić do budzenia się obok ciebie i spędzania z tobą całego dnia w łóżku.

-Więc zostań.- Sugeruje Liam.

-Chyba mogę to zrobić.- Zgadza się Zayn, po czym wtula się w Liama, który nie próbuje się odsunąć.- Chce mi się spać, ale też naprawdę chcę cię pocałować.

Liam nachyla się i całuje go bez pośpiechu.

-Możesz pocałować mnie później.- Negocjuje.

-Okej.- Zayn ziewa szeroko.- Brzmi dobrze.

Resztę dnia, pomijając kolację spędzają głównie w łóżku. Wieczorem schodzą do Wielkiej Sali, Louis grozi podpaleniem łóżka, jeśli z niego nie wyjdą. Liam cieszy się, że się na to zdecydowali. Wielka Sala jest bogato ozdobiona z okazji świątecznej uczty. Cztery osobne stoły zostały zastąpione jednym, ogromnym, którego każdy centymetr zastawiono ogromnymi ilościami jedzenia. Liam siada między Zaynem a Louisem. Jest lekko oszołomiony i nie ma pojęcia od czego zacząć.

Harry kończy siadając z nimi, obok Zayna. Nauczyciela również siadają do stołu. Wszystko wydaje się przyjemne, ciepłe i intymne; kompletnie inne niż każda poprzednia uczta, jaką Liam widział w szkole.

Pod koniec tygodnia, Liam postanawia umieścić te święta wysoko na liście jego Najlepszych Świąt w Życiu. Gdyby nie Louis i Zayn, na pewno byłyby okropne. Ale w jego życiu są naprawdę wspaniali ludzie i Liam nie może prosić o więcej.

__________________________________

Niall wraca kilka dni później, Liam i Louis przyciągają go do uścisku.

-Tęskniłem.- Mówi Liam.

- Liam jest małą dyktatorską małpą, potrzebuję kogoś z jajami, do odjebywania wspaniałych rzeczy.- Oznajmia Louis.

Niall wyzywa ich od kutasów i mocno przytula.

-Dzięki za prezenty. Choć mama nie była zadowolona, kiedy zobaczyła lizaki w kształcie penisów.

Louis przyjmuje sztucznie zaszokowaną minę.

-Najwyraźniej nie potrafi docenić sztuki.

Niall kręci głową i podaje Liamowi jedną ze sowich toreb.

-Poniesiesz to?- Liam kiwa głową i ruszają w stronę zamku. Przez dwa ostatnie dni było zadziwiająco ciepło, część śniegu zdążyła się już rozpuścić tworząc obrzydliwą warstwę błota. Buty Liama przemakają całkowicie zanim udaje im się dotrzeć do szkoły.

-Więc, co robiliście, kiedy mnie nie było?

-Cóż.- Louis przechyla głowę na bok.- To długa historia zawierająca między innymi obrzydliwe i nieco sprośne momenty Zayna i Liama, oraz przedawkowanie surowego ciasta i więcej czasu spędzonego z Harry'm Stylesem bez próby zabicia go niż myślałem, że to możliwe.

-To pewnie wiąże się z faktem, że chcesz żeby cię przeleciał.

Louis zatrzymuje się, jego oczy wielkością przypominają galeony.

-Co...Ja...czemu...Niall.

Liam szczerzy się do niego.

-Wiesz, że tak jest, Lou.

-Ja...Ja...-cóż, tak, ale nie możecie mnie o to winić.- Mówi z przekonaniem.- Widzieliście go? Jest...trochę dziwny, jak wybryk natury z tymi włosami i swoimi długimi kończynami, ale jest też piekielni atrakcyjny i...nie. Nie będę z wami o tym rozmawiał. Nie ma opcji. Nigdy. Reakcje mojego ciała i wzięcie pod uwagę spełnienia jego pragnień to dwie zupełnie różne rzeczy, które w ogóle nie są ze sobą powiązane.

-Okej.- Liam Niall mówią jednocześnie, wiedząc, że jeśli będą dalej naciskać, Louis zabije ich obu albo zacznie tyradę w trakcie której będą marzyli, żeby zdecydował się jednak na pierwszą opcję.

-A co z tobą?- Louis zwraca się do Nialla.- Latasz za Cher od lat. Nie wydaje ci się, że powinieneś znaleźć bardziej realistyczny cel?

Niall jedynie wzrusza ramionami.

-Nie.- Mówi prosto.-Zwłaszcza, że Cher zgodziła się pójść ze mną do Hogsmeade.

Louis gapi się na niego. Liam klepie go po ramieniu.

-Gratulacje chłopie.

Louis jęczy głośno i oddala się od nich.

___________________________________________________

Rozpoczynają się lekcje i wszystko wraca do normy. Liam lubi przerwy świąteczne, ale porządny plan zajęć miał pewien niezaprzeczalny urok, nawet jeśli znacznie bardziej podobały mu się niekończące się dni wypełnione tym na co przyjdzie mu ochota. Dodatkowo, cała praca domowa jaka została mu do zrobienia jest idealną wymówką na spędzanie długich godzin z Zaynem w bibliotece. Liam musiał szczerze przyznać, że przez ostatnie kilka miesięcy spędził tam więcej czasu niż w ciągu sześciu lat nauki.

-Jaka jest charakterystyczna cecha różdżki z drewna jarzębowego?- Pyta, jego pióro unosi się nad pergaminem. Zayn nie podnosi głowy.

-Nie będę odrabiał za ciebie lekcji.

Liam wzdycha, chwilę później uśmiecha się zaczepnie i trąca stopą nogę Zayna.

-A jeśli coś byś z tego miał?

Zayn przełyka ciężko. Jednak opiera się zachęcie.

-Jeśli skończysz za pół godziny obciągnę ci. Tutaj, dokładnie tak gdzie siedzisz.

Liam z nieobecnym wyrazem twarzy sięga do ciemnego znamienia, tuż pod kołnierzykiem koszuli, które po dwóch dniach nadal nie zniknęło z jego skóry. Pieprzony Zayn Malik będzie przyczyną jego śmierci. Oraz powodem dla którego zaliczy wszystkie przedmioty.

-Zgoda.- Mówi Liam, po czym sięga po odpowiedni podręcznik.

Naprawdę, niaprawdę nienawidzi prac domowych, ale wszystko jest warte widoku Zayna. Zwichrzonych włosów, zarumienionych policzków i ust rozciągniętych wokół jego kutasa. Liam stara się skupić na otaczającym go świecie, upewnić, że nikt nie natknie się na nich przez przypadek (choć od kiedy zaczęli się tu uczyć Liam widział w tej części biblioteki tylko jednego ucznia), ale jest to niemal niemożliwe, kiedy Zayn przed nim klęczy.

-Dalej, Li.- Pośpiesza go Zayn, przesuwając dłonią po jego penisie.- Mam jeszcze esej do napisania. A im dłużej to zajmuje tym większa jest szansa na to, że nas przyłapią.

-Naprawdę...wiesz...jak zbudować nastrój.- Jęczy Liam.

Zayn prycha, uwalnia dłoń i wstaje. Kiedy Liam wydaje z siebie żenujący odgłos wywołany brakiem kontaktu Zayn siada na nim okrakiem (krzesło skrzypi pod ich ciężarem, Liam poświęca chwilę na zastanowienie się, czy się połamie, ale pewnie nawet nie zwróciłby na to uwagi) i rozpina własne spodnie.

-Dalej Li.- Powtarza Zayn, ale tym razem chwyta dłoń Liama, po czym przesuwa ją na jego erekcję, swoją dłoń zaciska na własnej. Liam wacha się przez moment, przygląda się jak Zayn zaspokaja się na własną rękę pojękując cicho w jego ramię i uznaje, że to prawdopodobnie drugi najgorętszy widok, jakiego był świadkiem (bo nic nie przebije tego jak wygląda Zayn, kiedy dochodzi).

W całej tej sytuacji jest coś sprośnego, są w bibliotece do kurwy nędzy, a jedynymi dźwiękami przerywającymi cisze są jęki Zayna, jego własny ciężki oddech i odgłos skóry uderzającej o skórę. Liam dochodzi pierwszy, przyciąga Zayna do pocałunku, wolną dłoń wplata w jego włosy i szarpie za nie lekko, wie że Zayn to lubi, on sam również. Zayn dochodzi chwilę później, jego stłumiony przez koszulkę Liama jęk urywa się w połowie.

Kiedy uspokajają oddechy, udaje im się wrócić do pracy.

-To był kompletnie beznadziejny pomysł. Nie wydaje mi się, żebym mógł spojrzeć w kierunku biblioteki bez natychmiastowej erekcji przez najbliższe kilka tygodni.- Stwierdza Zayn. Liam uśmiecha się szczęśliwie w odpowiedzi.

________________________________

Luty przynosi kolejny mecz Quidditcha. Liam przez poprzedzający go tydzień więcej czasu spędzał na boisku niż w zamku, ale warto było. Gryfoni dominują przez całą grę, kiedy wygrywają na tablicy widnieje wynik 375 do 90. Razem z Zaynem wymykają się sekretnym przejściem do Hogsmeade żeby uczcić sukces kolacją i jest po prostu przyjemnie. A Liam jest już kompletnie, całkowicie zakochany, ale nie może powiedzieć tego Zaynowi. Jeszcze nie. Żadna chwila nie wydaje mu się odpowiednia, nie wystarczająco wyjątkowa. Dwa słowa nie wyrażają wszystkich jego uczuć, brzmią niemal żałośnie, nie są wystarczające.

W kwietniu są już blisko ukończenia wszystkich zadań z listy. Louis liczy je od początku za każdym razem gdy jedno wykreślają, dopóki nie zostaje im ledwie kilka. Aktualnie prowadzą, ale jeszcze tydzień temu to Ślizgoni wygrywali. Na tym etapie może wygrać którakolwiek ze stron.

W maju z Zaynem nie jest najlepiej. Nie między nim a Zaynem. Tylko z Zaynem. Mają OWUTEM-y- serię niemożliwie trudnych testów, które w gruncie rzeczy decydują o tym na jaką posadę będą mogli liczyć w przyszłości, a Zayn panikuje na samą o nich myśl.

Liam niemal go nie widuje, i szczerze, nie miałby nic przeciw temu, gdyby chodziło tylko o skupienie się na nauce. Naprawdę chce dla niego jak najlepiej, a jeśli to znaczy, że będą widywać się jedynie na eliksirach, to nie ma z tym problemu. Ale kiedy faktycznie widuje Zayna, wygląda on na wykończonego i zagubionego, a Liam jest bezużyteczny, choć wie, że chłopak wariuje na myśl o testach.

Dopiero Harry uświadamia go jak bardzo jest źle.

-Prawie nie sypia.- Mówi. Są w opuszczonej klasie, gdzie Harry zaciągnął go, przerywając jego marsz w stronę błoni, gdzie miał następną lekcję- Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.- Rzadko kiedy cokolwiek je. Jedyne co robi to bez przerwy to notowanie i przewracanie kartek. To przerażające.

Liam wzdycha i przebiega dłonią przez dłuższe niż wcześniej, choć nadal dość krótkie włosy.

-Nie widziałem że nie je i nie śpi.- Mówi cicho.- To znaczy, wiem, że ciężko pracuje, ale nie zdawałem sobie sprawy... że aż do takiego stopnia.

-Rozumiem.- Harry opiera się o ławkę.- Wiesz, w zasadzie cieszę się, że jesteście razem.- Mówi. Liam marszczy czoło.

-Nie wiedziałem, ale dzięki.

Harry przewraca oczami.

-Po prostu uważam, że jesteś dla niego odpowiedni. I jesteś dobrym kolesiem. W każdym razie, myślałem, że mógłbyś to jakoś naprawić. Pomóc mu. Bóg wie, że sam próbowałem, ale Zayn po prostu mnie zbywa, jakby nie było żadnego problemu.

Laim przetrząsa swój mózg próbując znaleźć sposób na skłonienie Zayna do odpoczynku, kiedy w końcu go oświeca.

-W ten weekend.- Mówi.- Mam pomysł, ale jest trochę....podstępny i niemoralny na kilku poziomach, na początku Zayn się pewnie wkurzy, mocno, ale...

Harry przerywa mu machnięciem dłoni.

-Miałeś mnie już na "niemoralny".- Mówi z uśmiechem.- Mów co mam robić.

Liam wyjaśnia mu swój plan, który Harry aprobuje skinieniem głowy.

-Mogę to zrobić.- Mówi.- Z pewnością mogę to zrobić. Piątek, tylko kiedy dokładnie?

-Zaraz po lekcjach?- Sugeruje Liam.- Myślę, że im szybciej się rozluźni tym lepiej.

Harry ponownie kiwa głową.

-Więc spotkamy się na miejscu.

-Czekaj, ty też zostajesz?- Liam unosi brew, Harry uśmiecha się zadowolony.

-Myślisz, że przegapiłbym oglądanie Louisa Tomlinsona próbującego przeżyć weekend w dziczy? Bez szans.

Liam kręci głową, ale Harry już wychodzi, więc Liam rusza za nim. Po ostatniej lekcji znajduje Louisa i Nialla i prosi ich o pomoc. Louis zgadza się bez pytań (prawdopodobnie dlatego, że Liam pomija fakt, że Harry jest sporą częścią jego planu) a Niall godzi się pod jednym warunkiem, Cher idzie z nimi. Liam godzi się bez oporów, lubi Cher.

W piątek Liam widzi o czym mówił Harry. Zayn jest niespokojny i drażliwy, jego oczy błyszczą gorączkowo. Jedyną rzeczą jaka wpadała do jego żołądka była kawa, którą porywał z Wielkiej Sali podczas śniadania, lunchu i kolacji po czym zrywał się do biblioteki lub swojego pokoju czy gdziekolwiek indziej, żeby się uczyć.

-Hej.- Liam pociera dłonią ramię Zayna.- W porządku skarbie?

Zayn podrywa głowę do góry i kiwa nią szybko.

-W porządku. Dlaczego pytasz?

-Wyglądasz na wykończonego.- Liam głaszcze go po policzku, nie obchodzi go, że są w klasie.

Zayn kręci głową z szerokim uśmiechem. Jednak nie wygląda tak jak powinien.

-Nie jestem. Tylko trochę się stresuje egzaminami. Wszystko wróci go normy, kiedy się skończą, nie martw się o mnie.

Jakby to było możliwe.. Myśli Liam, ale kiwa głową.

Opuszcza ostatnią lekcję żeby spotkać się z Niallem i Louisem. Wymykają się na zewnątrz z namiotem Louisa pod pachą i kierują się w stronę Zakazanego Lasu.

-Wiecie, że las nazwali "zakazanym" z jakiegoś powodu, prawda?- Niall rozgląda się wokół.- Są tam różne raczej mało przyjemne stworzenia.

-Boisz się?- Louis porusza brwiami.

-Po prostu stwierdzam fakt.- Niall wzrusza ramionami.- Bardziej boję się o ciebie. Nie jestem pewien czy uda ci się przeżyć bez bieżącej wody i szafy pełnej wszystkich swoich ciuchów na wyciągnięcie ręki.

-Zachowujecie się jakbym był rozpieszczonym bahorem.- Louis przewraca oczami.

Szczerze mówiąc, Niall ma rację. W lesie jest masa niebezpiecznych rzeczy, nie wspominając już, że łamią szkolne zasady chociażby stawiając stopę na ściółce, a spędzenie tam nocy jest równoznaczne ze złamaniem przynajmniej piętnastu. Wszystko to dla większego dobra. Zayn musi odpocząć. I będą mogli wykreślić kolejne zadanie z listy.

Nie wchodzą zbyt głęboko między drzewa. Liam sugeruje, żeby zapuścić się na tyle głęboko, żeby mogli rozpalić ogień, którego nie można by wypatrzeć z zamku, a jednocześnie żeby mogli szybko wrócić na szkolne błonia, gdyby zaszła taka potrzeba. Udaje im się znaleźć niewielką polanę, na której bez problemu zmieści się namiot, a później dodatkowo ognisko.

Louis upuszcza torbę z namiotem na ziemię i zaczyna go rozkładać przy użyciu różdżki. Liam odsuwa materiał i zagląda do środka.

-Tak, wiem, to spartańskie warunki.- Louis kręci głową rozglądając się po wnętrzu.

Liam miał już okazję nocować w zaczarowanym namiocie. Był na Mistrzostwach Świata Quidditcha z Niallem i jego rodziną, spali wtedy w podobnym namiocie. Na zewnątrz jego wymiary były niewielkie ale wnętrze okazało się niemożliwie ogromne. Były tam dwie oddzielne sypialnie, kuchnia i łazienka. Natomiast namiot Louisa był prawdopodobnie bardziej luksusowy niż cały dom Liama. Jest tam w pełni umeblowany salon z wyglądającą na wygodną kanapą i białym, tkanym dywanikiem. Wchodząc dalej Liam odkrywa kuchnię rozmiarami przypominającą tę, która jest w jego rodzinnym domu oraz łazienkę z umywalką, która działa tylko jeśli wcześniej rzucisz na nią zaklęcie. Następne są sypialnie. Cztery. W największej z nich stoją piętrowe łóżka, na których leży kilka zapomnianych zabawek. Ten pokój musi należeć do sióstr Louisa. Kolejne dwie służą jako pokoje gościnne, nie są tak duże, ale mieszczą się w nich wygodne łóżka z bogato zdobionymi ramami.

Na samym końcu Liam znajduje główną sypialnię z ogromnym dwuosobowym łóżkiem i komodą.

-Jesteście niemożliwi.- Mówi Liam. Louis marszczy czoło.

-Co masz na myśli?

-To, że kiedy mugole wyjeżdżają na camping, śpią w namiotach, które są takiej samej wielkości w środku jak i na zewnątrz. Mają śpiwory, czyli koce, które można zapiąć. Nie ma łazienek, oddzielnych pokoi czy kanap.

-Dlaczego ktoś miałby to robić?- Louis gapi się na niego zmieszany.

-Kiedy zabierasz wszystkie wygody ze sobą, obcowanie z naturą kompletnie traci sens.- Stwierdza Liam.

-Nigdy nie mówiłem nic o chęci obcowania z naturą.- Przypomina mu Louis.

Niall przerywa im wskazując na stojące w pobliżu radio.

-Czy to działa?- Podnosi je i przygląda się mu uważnie.

-Pewnie tak, ale powodzenia z łapaniem sygnału w dziczy.

Niall stuka różdżką w urządzenie i chwilę później namiot wypełnia się muzyką przecinaną delikatnym szumem. Liam wzdycha z rezygnacją i wychodzi na zewnątrz. Za chwilę powinien pojawić się Harry a z nim Zayn, a Liam chce być na miejscu, żeby przyjąć na siebie pierwsze uderzenie jego gniewu.

Tak jak się spodziewał, wkrótce dociera do niego głos Zayna.

-Postaw mnie na ziemi, Harry, do kurwy nędzy. Uduszę cię, przysięgam kurwa.

Harry wyłania się spomiędzy drzew, a za nim, wiszący w powietrzu do góry nogami leci Zayn utrzymywany w tej pozycji prze różdżkę Harry'ego.

-To nie było częścią planu.- Stwierdza Laim. Zayn szamocze się bez przekonania.

-Brałeś w tym udział?- Pyta zaskoczony.

-Opuść go na dół, Harry.

Styles wzrusza ramionami i opuszcza różdżkę, a Zayn upada na ziemię. Harry parska śmiechem.

-Jesteś taki dramatyczny, Zaynee.- Mówi, kiedy Liam śpieszy by pomóc mu się podnieść. Zayn odpycha go do siebie kiedy tylko staje na nogi. Nie wygląda na zadowolonego.

-Myślicie że to zabawne?- Jego spojrzenie przeskakuje między Liamem a Harrym.- Muszę się-

-Nic nie musisz.- Harry wchodzi mu w słowo.- Rozmawiałem z nauczycielami. Wszystkie zadania na poniedziałek możesz donieść w ciągu następnego tygodnia. Martwimy się o ciebie kretynie. Musisz odpocząć.

-Nie muszę, naprawdę.- Zayn cofa się defensywnie.- Jest dobrze. Po prostu w odróżnieniu od was wszystkich, mnie zależy- na zaliczeniu tego roku.

-Nie uciekaj.- Prosi Liam. Robi krok w stronę Zayna, a ten cofa się ponownie. Jednak Liam nie zamierza pozwolić mu wygrać. - Chodźmy na spacer.- Liam chwyta jego dłoń i ściska ją lekko. Zayn piorunuje go wzrokiem przez sekundę po czym wzdycha zrezygnowany.

-Dobra.- Warczy.

Dłoń Zayna jest sztywna w jego dłoni, kiedy idą między drzewami. Liam prowadzi ich coraz dalej od zamku, a Zayn zdaje się tego nie zauważać.

-Mogę coś powiedzieć?- Pyta Liam.

-Nikt cię nie powstrzymuje.

Liam uświadamia sobie, że stres odbył się nie tylko na wyglądzie Zayna, który zazwyczaj nie zwraca się do niego z takim chłodem.

-Potrzebujesz przerwy, skarbie.- Mówi.- Spędź z nami ten weekend. Żadnej pracy domowej. Żadnych zmartwień. Żadnej nauki. Po prostu przyjemnie spędzony czas. Proszę tylko o te dwa dni.

-Nie mogę.- Odpowiada Zayn.- Nie rozumiesz? To dla mnie ważne. Nie mogę się po prostu sobie odpuścić na dwa dni.

-Zayn.- Głos Liama jest cichy, bliski szeptu.- Nic się nie stanie jeśli poświęcisz dwa dni na odzyskanie sił. Kurwa, to ci nawet pomoże. Nie możesz oczekiwać najwyższych wyników kiedy mdlejesz w połowie egzaminu. I...to okropne Zayn. Nie lubię cię takiego oglądać.

Zayn przystaje i staje przed Liamem puszczając jego dłoń. Opiera się o pierś Liama, sztywne palce zaciskają się na jego koszuli.

-Przepraszam.- Jego głos jest lekko stłumiony.- Przepraszam Li. Naprawdę. Po prostu...muszę dobrze wypaść, rozumiesz? Muszę. Jeśli zawiodę...wszystko pójdzie na marne. Całe nasze życie zależy od tych jebanych testów, to mnie przerasta.

Liam pociera uspokajająco jego plecy.

-Już dobrze.- Mówi.- Pójdzie ci świetnie.- Odsuwa się na tyle, by móc spojrzeć Zaynowi w oczy.- Poważnie. Jesteś genialny, zdajesz sobie z tego sprawę? Onieśmielająco inteligentny, zdecydowanie spoza mojej ligi w każdej kategorii.

Zayn prycha, jakby w życiu nie słyszał większej głupoty.

-Nie jestem.

-Właśnie, że jesteś.- Stwierdza Liam, Zayn wzdycha i wydostaje się z jego objęć.

-Tylko dziś i jutro, tak?- Liam kiwa głową.- Okej. Ale ani dnia więcej.- Zayn przechyla głowę na bok.- Czy to przez tą głupią listę?

-Nie.-Liam marszczy czoło.- Okej, po części tak, ale głównie dlatego, że za tobą tęsknię i to nie dlatego, że rzadko cię widuję, ale dlatego, że przez ostatnie kilka tygodni nie byłeś sobą.

-Postaram się więcej do tego nie dopuścić.- Mówi Zayn.- Tylko hm. Czasami zdarza mi się trochę wariować na myśl o egzaminach i testach. A to dosłownie najważniejsze egzaminy w naszym życiu. Naprawdę się dziwię, że tylko ja przechodzę załamanie nerwowe.

-Nie tylko ty.- Mówi Liam natychmiast.- Trzy dni temu, Louis krzyczał do miski płatków śniadaniowych a Niall któregoś dnia wyszedł z klasy w połowie lekcji. Musisz tylko mieć czas żeby odreagować i będzie dobrze.

-Odreagować.- Powtarza Zayn.

-Spuścić trochę pary.- Wyjaśnia Liam.- To dużo zdrowsze niż ciągła praca.

-Nie przywykłem do spuszczania pary.- Ostrzega Malik.

-Wiem, dlatego wymyśliłem camping.

Zayn uśmiecha się szeroko i stwierdza, że Liam oszalał, ale Liam nie przejmuje się tym zbytnio. Zayn uśmiecha się, szczerze i pięknie a on wygrał tę bitwę.

Kiedy wracają na polanę zastają tam Nialla i Cher, kłócących się o paczkę pianek. Louis i Harry są w środku, każdy siedzi po przeciwnej stronie kanapy. Cóż, Harry siedzi po jednej stronie kanapy a Louis na oparciu drugiej, wbijając palce w materiał niczym ptak. Louis nie rozumie jak działają meble.

-Zayn.- Harry podskakuje na siedzeniu, kiedy wchodzą do namiotu po czym zwraca się do Liama.- Więc go przekonałeś?

-Jego zmartwienie jest moją słabością, dobrze o tym wiesz.- Mówi Zayn.

Harry uśmiecha się i przytula do niego. Louis przygląda się im z czułoscią, dopóki nie dociera do niego co robi. W tedy przyjmuje zirytowany wyraz twarzy, którego Liam zupełnie nie kupuje.

-Więc camping.- Mówi Zayn, kiedy Harry wypuszcza go z uścisku.- Co dokładnie się w to wlicza?

Na to pytanie jest kilka odpowiedzi w tym pieczenie pianek nad ogniskiem, opowiadanie strasznych historii (Harry ciągnął swoją wydającą się nie mieć końca opowieść przez kwadrans zanim Louis przerwał mu, zaczynając własną) oraz przytulanie się pod gwiazdami (głównie w wykonaniu Liama i Zayna, ale Cher i Niall towarzyszą im przez jakiś czas) i dużo, dużo całowania w wykonaniu wszystkich obecnych, co Liam odkrywa, kiedy wyrusza do kuchni w poszukiwaniu kolejnej paczki pianek i zauważa Louisa przyciśniętego do ściany przez całującego go zapamiętale Harry'ego.

Chłopak wycofuje się najostrożniej jak potrafi, starając się nie narobić hałasu, ale włąśnie wtedy obok niego pojawia się Zayn.

-Niall prosi o piwo kremowe.- Mówi.

Harry i Louis odskakują od siebie jak oparzeni, a Zayn gapi się na nich bezwstydnie. Usta Harry'ego są czerwone, włosy Louisa potargane a jego krawat rozwiązany.

-Dławiłem się.- Mamrocze Louis.- On tylko...robił sztuczne oddychanie.

Liam zakrywa dłonią usta i odciąga Zayna do miejsca, w którym są na tyle daleko, żeby bezpiecznie wybuchnąć śmiechem. Louis pewnie by go uderzył, gdyby zrobił to przed nim.

-To coś nowego.- Mówi Zayn.- Chociaż spodziewałem się tego już kilka lat temu.

Liam wpatruje się w niego ze zmarszczonym czołem.

-Poważnie? Ja spodziewałem się morderstwa, nie całowania.

Zayn wzrusza ramionami i owija ramiona w talii Liama i chowa dłonie w jego kieszeniach.

-Harry zakochał się w Louisie wieki temu, ale udaje, że go nienawidzi.

-Dlaczego?

-Bo nasi przyjaciele są idiotami.- Wyjaśnia Zayn.- Robił sztuczne oddychanie.

-Racja.- Liam kiwa głową.

Kiedy wychodzą na zewnątrz zastają Nialla i Cher połączonych w pocałunku.

-Czy tak czują się wszyscy przy nas?- Zayn przechyla głowę na bok obserwując tę dwójkę.

-Prawdopodobnie.- Przyznaje Liam. - Może zamiast tego pójdziemy się położyć? Powinieneś się wyspać.

-Przez ostatni tydzień spałem łącznie jakieś piętnaście godzin, może mniej.

-Nigdy więcej.- Liam prowadzi Zayna do wnętrza namiotu.- Tak?

-Tak.- Zayn kiwa głową.- Wrócimy do spędzania czasu w bibliotece?

Liam prawie zatrzymuje się w drodze do najmniejszego z pokojów.

-Jesteś pewien? Ostatnim razem wykopałeś mnie za rozpraszanie cię przy pracy.

Zayn wzrusza ramionami i otwiera drzwi do sypialni.

-Czasami dobrze jest mieć coś co cię rozprasza.

W pomieszczeniu nie ma świateł, a żaden z nich nie zawraca sobie głowy zaklęciami. Zamiast tego Liam ściąga koszulę i spodnie, Zayn robi to samo, w końcu zostają w samych bokserkach. Ciągnie Zayna do łóżka, przykrywa kołdrą i wpełza na miejsce obok niego.

Zayn ziewa przeciągle i przewraca na bok, tak, że leżą twarzami do siebie. Liam śledzi opuszkiem palca rysy Zayna, zanim zbiera się na odwagę.

-Myślę, że się w tobie zakochałem.

Zayn śmieje się cicho i przysuwa bliżej.

-Myślę, że zakochałem się w tobie jakieś kilka lat temu.

-Nie, nie o to....Miałem na myśli prawdziwą miłość. Kocham w tobie wszystko, całego ciebie. Nie wiem jak mam to wyjaśnić, wszystko wydaje się takie...obezwładniające.- Mówi miękko.

-Liam.- Zayn zaczyna miękko.- Jesteś najlepszą rzeczą jaka mi się kiedykolwiek przytrafiła. Nie musisz nic wyjaśniać, dokładnie wiem co masz na myśli.

Liam całuje go, nie wydaje mu się, żeby Zayn rozumiał, ale nie chce mówić tego na głos.

Nie chcę zepsuć tej chwili. Ale Zayn całuje go tak lekko i delikatnie, Liam myśli, że może jednak, faktycznie rozumie.

-Ja też,- Wypowiedź Zayna przerywa ziewnięcie.- Też, cię,- Kolejne ziewnięcie.- Kocham. Bardzo. I spać. Kocham ciebie i kocham spać. Chcę obu, teraz.

Liam opiera głowę na piersi Zayna. Pozwala mu mieć oba, chociaż Zayn zawsze go miał, na długo przedtem.

__________________________________

Resztę weekendu spędzają na odpoczynku. W beznadziejnie wielkim namiocie Louisa jest wystarczająco prowiantu, żeby nie musieli opuszczać lasu. Liam zmusza Zayna do relaksu praktycznie przez cały dzień. Przynosi mu jedzenie, masuje ramiona i całuje kark a Zayn zaczyna wracać do siebie. Jego skóra nie wygląda tak szaro, pod oczami nie widnieją cienie.

Kiedy weekend się kończy Zayn powraca do bycia Zaynem, którego Liam tak uwielbia. A Payne jest szczęśliwy, że jego plan zadziałał.

-Dziękuję.- Mówi Zayn, kiedy wracają do zamku w niedzielę.- Naprawdę Liam. Potrzebowałem tego.

-Do usług.- Odpowiada chłopak i szturcha Zayna w ramię.- Mówię poważnie, możesz na mnie polegać i prosić o pomoc jeśli jej potrzebujesz.

-Okej.

Oczywiście, Zayn rzuca się z powrotem w wir pracy tak szybko jak to możliwe, ale tym razem z nią nie przesadza. Jeśli Liam lub Harry dowiadują się, ze spędził w bibliotece więcej niż pięć godzin za jednym razem, jeden z nich wyciąga go stamtąd jak najszybciej. Liam przyłapuje się na spędzaniu z Harrym większej ilości czasu niż kiedykolwiek pomyślałby, że to możliwe i na tym etapie Ślizgon już wcale mu tak nie przeszkadza.

Wszyscy, łącznie z Niallem i Louisem opuścili gardę i to pewnie dlatego kilka dni później w trakcie lunchu, kiedy Harry oferuje Louiosei czekoladkę, Louis ją przyjmuje. Chwilę później, jego oczy stają się szklane a Harry zaczyna rechotać.

-Zayn.- Louis brzmi, a Liam sztywnieje. Kocha Louisa, naprawdę, ale nie podoba mu się, kiedy jego najlepszy przyjaciel mówi takim głosem do jego chłopaka.

Zayn jęczy głośno i rzuca w Harry'ego tym co ma pod ręką.

-Naprawdę? Musiałeś użyć moich włosów?

Liam mruga nagle, kiedy dociera do niego co się dzieje.

-Eliksir miłosny.

-Jesteś taki ładny.- Louis wzdycha nie odrywając wzroku od Zayna.- Taki ładny. I mądry. Jesteś bardzo mądry. A twoje tatuaże są takie gorące. Kurwa.

Liam wstaje i chwyta Louisa za ramię odwracając się do Zayna.

-Pomocy?

Zayn wzrusza ramionami i wstaje, Louis bez uprzedzenia owija ramiona wokół jego szyi. Nachyla się i szepcze mu do ucha coś, czego Liam nie słyszy, a co sprawia, że policzki Zayna pokrywają się czerwienią.

-Kurwa, Louis.

-Tu i teraz. Nie obchodzi mnie, że wszyscy patrzą.

Zayn ostrożnie wyswobadza się z objęć Louisa posyłając Harry'emu zabójcze spojrzenie.

-Jesteś dupkiem, wiesz o tym?

Harry wzrusza ramionami i radośnie wgryza się w swój lunch.

Wyciągnięcie Louisa z Wielkiej Sali nie było trudne. Louis z radością pójdzie wszędzie gdzie będzie Zayn. Liam bardzo się stara nie czuć zazdrości, ale w grę wchodzi najlepszy przyjaciel pożerający wzrokiem jego chłopaka.

-Louis.- Liam warczy, kiedy Louis kładzie dłoń na tyłku Zayna.

-Mm?- Louis marszczy czoło.- Nie mogę się powstrzymać. On jest taki- Louis nie kończy zdania, zamiast tego wzdycha rozmarzony.

-Czuję się zajebiście niezręcznie.- Mówi Zayn.

-Mogę być zajebiście zręczny jeśli chcesz.- Louis unosi sugestywnie brwi.- Pozbądźmy się tylko Liama i możemy zacząć-

-Nie pozbędziemy się Liama.- Zayn popycha drzwi klasy eliksirów. Madame Lovette jest w środku, marszczy czoło kiedy wchodzą do środka.

-Eliksir miłosny.- Wyjaśnia Zayn.- Ktoś mu go podsunął kiedy nie patrzyliśmy.

-Ojej.- Madame Lovette kręci głową i szpera w szafie z zapasami.- Powinni zakazać ich produkcji. Taki eliksir to nic dobrego. Powtarzam to każdemu, ale nikt mnie nie słucha.

Liam łapie Louisa w pasie, powstrzymując go od obmacywania Zayna.

-Puść mnie Liam!- Syczy Louis.- Muszę sprawdzić czy smakuje tak dobrze jak wygląda.

-Już sprawdziłem.- Mówi Liam.- Będziesz musiał uwierzyć na słowo.

Zayn musiał usłyszeć ich rozmowę, jego policzki przybrały różowy odcień, kiedy rozmawiał z nauczycielką. Louis wiotczeje w ramionach Liama, w jego głosie słychać płaczliwy ton.

-Powiedz mi co lubi, Liam. Co go kręci. Znasz go lepiej niż ktokolwiek inny.

Tym razem Liam zabije Harrye'go, a Louis najprawdopodobniej mu w tym pomoże.

Madame Lovette przygotowuje antidotum, które Louis wypija bez dyskusji na polecenie Zayna. Liam przygląda się jak Lousi przechodzi z otumanienia w zmieszanie i przerażenie a następnie rządzę krwi.

-Zabiję go.- Oznajmia Louis.- Zayn, lepiej znajdź swojego kumpla zanim ja to zrobię, bo za jakieś dziesięć minut będę miał nowy płaszcz zrobiony z jego skóry.

-Jeśli go zabijesz, będę musiał przekazać Liamowi, co powiedziałeś mi w Wielkiej Sali.- Mówi Zayn, kiedy kierują się z powrotem na lunch.- A wtedy Liam będzie musiał zabić ciebie.

-Nie możesz mnie za to winić, Liam.- Louis zwraca się do niego natychmiast.- Nie byłem-

-Wiem.- Mówi Liam szczerze.- Nie zamierzam. Ale, tak z ciekawości, co powiedziałeś?

Louis i Zayn obaj kręcą głowami rumieniąc się wściekle.

-Masz bujną wyobraźnię, muszę przyznać.- Stwierdza Zayn.- Nie jestem pewny czy twoja fantazja jest w ogóle wykonalna. Nie sądzę, że potrafiłbym się tak wygiąć.

Liam stwierdza, że lepiej będzie jeśli się nie dowie.

___________________________

Tydzień egzaminów jest stresujący dla wszystkich. Louis jest sentymentalnym, sukowatym bałaganem, grożącym torturami każdemu, kto ma śmiałość przeszkodzić mu w nauce. Liam wariuje, tylko odrobinę, dzięki Zaynowi, któremu udaje się pozostać sobą. O dziwo, Zayn każdego kolejnego, który zbliża go do O.W.U.T.E.M-ów staje się coraz bardziej spokojny. Zayn przyjął postawę zen a Liam nie potrafi tego zrozumieć.

Niall, z drugiej strony obrał taktykę całkowitego wyjebania. Odmawia chociażby otworzenia książek czy przejrzenia notatek. Zamiast tego spędza większość czasu w Wielkiej Sali, jedząc i dokuczając tym, którzy ciężko pracowali.

-Jeśli ci odwali,- Wyjaśniał.- Pójdzie ci gorzej. Musisz po prostu uwierzyć, że będzie dobrze i tak się stanie.

Liam nie uważa tego z najmądrzejsze posunięcie, ale nie zawraca sobie głowy odrywaniem wzroku od podręcznika, żeby mu to powiedzieć.

Louis przechodzi załamanie nerwowe na dzień przed pierwszym testem. Liam Niall i Zayn muszą połączyć siły, żeby go uspokoić, ale nawet wtedy kiepsko sobie radzi. Są w Wielkiej Sali kiedy Louis wybucha płaczem. Liam, od początku ich przyjaźni widział jego łzy zaledwie trzy razy.

-Nasza przyszłość.- Wydusza z siebie. Liam stara się go uspokoić, głaszcząc delikatnie po plecach.

-Będzie dobrze Lou.- Wtrąca Niall.

-Nie.- Louis kręci głową. Wygląda na przerażonego.-Zawalę wszystko, moje całe życie nie ma sensu. Nie mam powodu do życia.

Liam stara się wymyślić coś, co mógłby powiedzieć w ramach pocieszenia, bo jeśli spojrzeć na to obiektywnie, wszyscy są w tej samej sytuacji, powinien podnieść ich jakoś na duchu. Ale zanim Liam może chociaż otworzyć usta, Harry wślizguje się na ławkę, siadając obok Louisa.

-Tomlinson.- Zaczyna, a Louis podnosi wzrok, zawstydzony osusza łzy płynące mu z oczu.- Pieprz się.

Liam gapi się na niego, dopiero chwilę później udaje mu się odezwać.

-Sam się pieprz.

-Wolałbym, żebyś zrobił to za mnie.- Mówi Styles. Louis prycha.

-Chciałbyś Ślizgonie. Nie tknąłbym cię nawet z milion galeonów.

Liam obserwuje tę wymianę zdań ze zmarszczonym czołem. Nagle Louis wrócił do wyniosłego, lepszego od wszystkich siebie. Jego oczy są zaczerwienione, policzki wciąż mokre, ale już nie szlocha.

-Oni są niemożliwi.- Mówi czule Zayn, nachyla się tak, ze tylko Liam może go usłyszeć. Liam uśmiecha się szeroko.

-Myślisz że zdają sobie sprawę z tego jak bardzo są w sobie zakochani?

Zayn kręci głową.

-Zdecydowanie nie. Są zupełnie nieświadomi, choć nie do końca rozumiem jak to możliwe, skoro to tak bezwstydnie oczywiste

-Mówisz poważnie?- Niespodziewanie Niall przerywa jego wypowiedź.- Zdajecie sobie sprawę, że kilka miesięcy temu prowadziłem z Louisem dokładnie tą samą rozmowę o was?

-I zobacz jak się to skończyło.- Zayn szczerzy się szeroko, wokół jego oczu tworzą się drobne zmarszczki.

-Jesteś nieznośny.- Harry wstaje, odpychając się od stołu.- Przysiadłem się, bo wyglądałeś jakbyś potrzebował pocieszenia, a ty się tylko na mnie drzesz. Pieprz się Louis.

-I na wzajem.- Louis żegna go z uśmiechem i przewraca oczami, siadajć przodem do reszty.- Boże, jak on mnie wkurza.

Liam kręci głową, Zayn prycha.

-Wszyscy musicie nauczyć się rozmawiać o własnych uczuciach, zaoszczędziłoby to wam masy problemów.- Oznajmia Niall.

-Nie mam pojęcia o czym mówisz.

____________________

Nadchodzi ostatni dzień egzaminów. Liam wychodzi z sali z uczuciem zagubienia. Wydaje mu się, że dał z siebie wszystko, ale nie jest tego pewny. Tak czy siak nie może już nic z tym zrobić, więc rusza korytarzem, wiedząc, że Zayn niedługo skończy pisać test z Numerologii.

Kiedy drzwi do klasy Zayna otwierają się na oścież, na zewnątrz wypływa strumień uczniów. Liam odpycha się od ściany, o którą się oparł i zaczyna wypatrywać znajomych ciemnych kosmyków i oczu we wszystkich jego ulubionych kolorach połączonych w jedno.

Nie zauważa Zayna, kiedy ten do niego podchodzi. Chłopak wskakuje mu w ramiona, oplata nogami jego talię, a ręce zarzuca na kark. Uśmiecha się szeroko, a Liam może jedynie złapać go za uda i starać się go nie upuścić.

-To koniec.- Mówi szczęśliwie.- To koniec Liam. Udało się nam.

-Mam nadzieję, że nam się uda.-Mamrocze Liam.

Zayn kręci głową i całuje go mocno. Kilkoro uczniów spogląda na nich ukradkiem, Liam ma to w dupie. Oddaje pocałunek z całą pasją na jaką go stać, próbuje nadrobić każdą straconą okazję, której ostatnio nie wykorzystali, przez naukę i zamartwianie się.

-Kocham cię.- Wydusza z siebie Zayn, kiedy w końcu się od siebie odrywają.- Kocham cię, kocham, kocham, kocham. I kurewsko nienawidzę egzaminów.

Liam uśmiecha się i stawia Zayna na nogi, tylko po to, by przyprzeć go do najbliższej ściany. Wsuwa język do jego ust, odnajdując znajomy smak cytrusów i dymu, kiedy język Zayna rusza mu naprzeciw, oddając szorstki pocałunek. Walczą o dominację dopóki Liam nie szarpie za włosy Zayna, który skamle i wypycha zachłannie biodra w tym samym czasie.

-Ahem.- Liam i Zayn odrywają się od siebie. Nauczycielka Numerologi patrzy na nich spod uniesionych brwi. Liam cofa się o krok czując jak jego policzki stają się coraz gorętsze. Zayn nerwowo poprawia koszulę.

-Przepraszamy, proszę pani.

Madame Bantlam kręci głową ze skrywanym zadowoleniem.

-Powinniście świętować na zewnątrz, nie w holu, chłopcy.

-To bardzo dobry pomysł.- Mówi Liam chwytając dłoń Zayna.- Chodźmy.

Zayn uśmiecha się nieśmiało i pozwala Liamowi pociągnąć się do wyjścia z zamku. Liam prowadzi go przez błonia, koło budki sędziego.

-Gdzie idziemy?- Pyta Zayn. Liam przystaje, rozgląda się wokół, po czym ciągnie go w lewo.-Tutaj.- Mówi zatrzymując się.

-Dlaczego tu jesteśmy?- Zayn drąży, kiedy Liam ciągnie go w dół, do pozycji siedzącej.

-Ponieważ,- Liam popycha go lekko, zmuszając do położenia się na trawie.- To jest miejsce, w którym pierwszy raz cię pocałowałem.

-Sentymentalne.- Stwierdza Zayn.- Jesteś kurewsko sentymentalny, Liamie Payne.

-Dobrze mi z tym.- Odpowiada Liam. Zayn uśmiecha się czule i głaszcze jego policzek.

-Mnie też.

___________________________

Gryfoni wygrywają zakład, kiedy Niall wymyka się z Cher do Hogsmeade na randkę we Wrzeszczącej Chacie. Louis jest szczęśliwy i niesamowicie zadowolony, natomiast Ślizgoni wyglądają żałośnie. Szczerze mówiąc, Liamowi nie zależało na wygranej. Po swojej lewej stronie ma Zayna, ciepła dłoń opiera się na jego udzie, kiedy jedzą kolację. Liam stwierdza, że wygrał już dawno temu.

Następnego dnia Liam dużo wyraźniej widzi korzyści wynikające z wygranej. Wszyscy Ślizgoni z siódmego roku wchodzą do Wielkiej Sali ubrani w czerwień i złoto. Pozostali uczniowie chichoczą i prychają na ich widok, a Gryfoni uśmiechają się z zadowoleniem.

Harry wkracza do Sali jako ostatni. Ma na sobie czerwonozłoty sweter oraz krawat, policzki zdobi farba w tych samych barwach. Mimo to, Harry nie wygląda na poruszonego. Kiedy wchodzi, ma wysoko uniesioną głowę i rozłożone ręce.

-Zadowolony?- Krzyczy do Louisa.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.

Harry kiwa głową i podchodzi do stołu Huffleupuffu- tego, który stoi najbliżej- wspina się na jego szczyt, nie zważając na krzyczących na niego profesorów.

-Louisie Tomlinsonie.- Krzyczy Harry.- Jesteś najbardziej wkurzającą, chamską, doprowadzającą mnie do wściekłości osobą jaką kiedykolwiek spotkałem.

-Dziękuję.- Louis odpowiada spokojnie, świadomy faktu, że wszyscy zebrani przyglądają się im obu uważnie.

-Umów się ze mną.- Kończy Styles, a Louis czerwieni się natychmiastowo.

-Oszalałeś?

-Na to wygląda.- Harry zeskakuje ze stołu.- Tylko ktoś poważnie popieprzony mógłby się w tobie zakochać.- Louis mruży oczy, nie spuszcza wzroku ze zbliżającego się w jego stronę chłopaka.- Co powiesz, Lou?

Wtedy całe pomieszczenie wybucha głośnymi "zgódź się!", "daj człowiekowi szansę, Louis!" i "co tu się kurwa dzieje?".

Harry uśmiecha się szeroko i posyła Louisowi wyzywające spojrzenie.

-Więc?

W Sali robi się cicho, kiedy Louis zastanawia się nad odpowiedzią.

-Niech będzie. W końcu nie bardzo mam wyjście, prawda?- Mówi w końcu.

Harry, zadowolony z odpowiedzi, rusza do stołu Slytherinu. Louis odwraca się do stołu i kontynuuje jedzenia jakby nigdy nic.

-To było piekielnie dramatyczne.- Mamrocze. Liam celuje w niego widelcem.

-Uwielbiasz dramaty.

-I tu się zgadzam, Liam.- Mówi Louis uroczyście.- I tu się zgadzam.

___________________________

Po południu następnego dnia mają wracać do domu. Każdego siódmoklasistę ogarnął depresyjny nastrój. W następnych roku już tu nie wrócą. To tyle. To koniec ich pobytu w Hogwarcie. A Louis chce odejść w wielkim stylu.

-Ostatni numer, lepszy niż wszystkie wcześniejsze.- Mówi poważnie.- Będzie idealny i szokujący. Zapamiętamy go na resztę życia.

Liam patrzy na niego niespokojnie z kanapy, na której siedzi obok Nialla.

-Co zaplanowałeś?- Pyta, Louis odpowiada uśmiechem.

Czterdzieści minut później Liam poci się jak świnia. Koszula przylepiła mu się do skóry, zaklęcie wymaga od niego dużego skupienia i energii, głównie dlatego, że jeszcze nigdy nie używał go na czymś tak ciężkim.

-Dlaczego akurat ten numer ma być najlepszy?- Powątpiewa Liam. Niall wzrusza ramionami.

-Nie mam jebanego pojęcia.

-Bo nikt wcześniej tego nie zrobił!- Mówi ostro Louis.- Po prostu się zamknijcie i skończcie przesuwać stół.

Owy stół jest ogromnym i niemożliwie ciężkim stołem Ślizgonów na codzień zajmującym miejsce w Wielkiej Sali. Szczerze mówiąc, Liam nie ma pojęcia jak im się udało nie tylko tam włamać, otworzyć drzwi wejściowe do zamku (tylko one były na tyle szerokie, by przecisnąć przez nie stół) i wynieść pieprzony stół na zewnątrz bez ściągnięcia na siebie jakiejkolwiek uwagi.

-Tu będzie dobrze.- Mówi Louis. Uśmiecha się chytrze, kiedy powoli opuszczają różdżki. Stół i tak uderza w ziemię z ogłuszającym tąpnięciem. Na szczęście mebel jest nadal w jednym kawałku. - Wszyscy zbiorą się jutro na śniadanie i kompletnie zgłupieją.

-To najgłupszy kawał świata.- Stwierdza Liam.

-Nie rozumiesz prawdziwego geniuszu.- Mówi Louis ogniście.-Właśnie dlatego masz wrócić do Wielkiej Sali i zwinąć wszystkie Ślizgońskie gobeliny.

Liam jęczy i rusza z powrotem do zamku. Udaje mu się dotrzeć na miejsce bez przeszkód, tak samo łatwo zdejmuje zielone sztandary. Są cięższe niż wyglądają, z trudem wynosi je na korytarz kiedy do jego uszy dochodzi odgłos kroków.

-Kurwa.- Szepcze. Teoretycznie ukończył już szkołę, wie, że nie przydzielą mu aresztu, ale jeśli uda mu się wylecieć ze szkoły ostatniego dnia, jest pewien że przyszli pracodawcy nie spojrzą na niego łaskawie.

Liam poprawia swój chwyt na tkaninie i rusza do najbliższych drzwi. To niewielki składzik, jest tam tylko kilka mioteł i środków czyszczących, które zauważa po zapaleniu różdżki.

Liam wzdycha i opiera się o ścianę, odgłos zbliżających się do drzwi kroków sprawia, że jego mięśnie tężeją. Liam zasysa powietrze, kiedy ktoś naciska na klamkę, przygotowując się na cokolwiek ma nadejść.

-Naprawdę Gryfonie?- W drzwiach stoi Zayn.- Znowu muszę ratować ci tyłek, jak za starych dobrych czasów.

Liam wzdycha z ulgą i wypuszcza gobeliny z rąk, żeby móc objąć go w talii i przyciągnąc do pocałunku.

/W8͸& 

Continue Reading

You'll Also Like

52.2K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
31.1K 1.2K 40
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...
3.3K 160 8
Siedemnastoletni Bartek Kubicki pewnej wakacyjnej nocy, postanawia odwiedzić z przyjaciółka miejski skatepark, poznaje tam chłopaka z którym bezprobl...