EXCLUSION. sherlock bbc

By muukozuke

74.3K 5.1K 2K

john tu żyje, ma się świetnie, nie wyparował bo pojawiła się nowa asystentka, nowa asystentka co prawda jest... More

I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
Epilog
Nowe ff o Sherlocku!

XI

2.9K 207 35
By muukozuke

„Feet don't fail me now
Take me to the finish line
Oh, my heart it breaks every step that I take
But I'm hoping at the gates
They'll tell me that you're mine"

***

— Niewiadomo kim jest człowiek, który zaszyfrował tą wiadomość. Podpisał się w liście jako Fred Known, aczkolwiek nie znamy tego człowieka; ani ty, ani ja nie kojarzę nazwiska... Jest możliwość, iż jest po prostu fałszywe. — Harvey oznajmiła, siedząc na fotelu Watsona. Nieobecnym wzrokiem spoglądała na kominek.

Holmes oparty na swoim czarnym siedzeniu, trzymał dłonie w charakterystycznej piramidce nieustannie się zastanawiając. Pokiwał głową słysząc słowa dziewczyny i zmarszczył czoło w dalszym ciągu się myśląc.

— Fakt, może być fałszywe. Jednakże temu człowiekowi by nic to nie dało — stwierdził w pewnym momencie. — Dostałem wiadomość, wysłaną z zablokowanego numeru. Potem przyszedł list pocztą, napisany w pośpiechu, obawie... Był podpisany. Gdyby zależało mu na grze z nami, nie podpisałby się. Wolałby pozostać w tajemnicy, droczyć się z nami. Co by mu dało fałszywe nazwisko, którego zupełnie nie znamy? Pisał w pośpiechu, chciał szybko skończyć to, co zaczął... Podpisał się, abyśmy nie węszyli więcej i zostawili tę sprawę w spokoju.

— I tak węszymy — prychnęła cicho.

              Dziewczyna po sekundzie wstała i skierowała się w stronę biurka, gdzie leżało Pismo Święte w grubej oprawie. Chwyciwszy księgę do dłoni, zabrała z komody również i telefon detektywa, po czym powróciła na fotel. Odblokowała szybko komórkę.

— Swoją drogą, nie napracowałeś się nad hasłem — spojrzała na mężczyznę z politowaniem.

Holmes jedynie prychnął wywracając oczami. Mephedrone zaś, otaksowała wzrokiem kolejny raz otrzymany w wiadomości szyfr. Zamknęła oczy, szukając jakichkolwiek rozwiązań. Mimo, że był już środek nocy, wcale nie odczuwała zmęczenia, a tym bardziej osłabienia w myślach.

— A może chodzi o rozdziały...? — Jej oczy zabłysły momentalnie.

Detektyw zaś bacznie obserwował ją w milczeniu.

Dziewczyna spojrzała jeszcze raz na treść wiadomości.

N.T. - M.T.

6 — 1-1;2

26 — 16-5

— Skrót N.T. od razu kojarzy mi się z Nowym Testamentem... — mamrotała pod nosem. — Tylko co może oznaczać skrót M.T? Może... Mateusz...? Och! Ewangelia według Świętego Mateusza! A cyfra 6? — Otworzyła biblię. — Może 6 oraz 26 oznaczają rozdziały, tam gdzie trzeba szukać słów, a dalsze cyfry to wersety? Musi tak być...

Mephedrone w skupieniu odnalazła dany fragment tekstu.

— Zatem poszukajmy... — wyszeptała do siebie. — Rozdział szósty, werset pierwszy, słowo pierwsze i drugie...

Strzeżcie się.

Dziewczyna zmarszczyła czoło ze zdumieniem.

— Rozdział dwudziesty szósty, werset szesnasty, słowo pierwsze...

Go.

Harvey milczała. Jeszcze raz sprawdziła obydwie strony księgi, chcąc się upewnić. Mogła się przecież pomylić. Jednak... Nie pomyliła się.

Strzeżcie się go.

— Mam chyba rozwiązanie, Sherlock — uniosła niepewnie wzrok na detektywa, który stale na nią patrzył. — "Strzeżcie się go". Oto, co było w wiadomości. Mamy na kogoś uważać, tyle, że... Na kogo?

— Na tą samą osobę. która ponoć obserwuje naszego nadawcę. Grozi mu. Jest niebezpieczna.

— I co dalej? Mamy krótką, odszyfrowaną wiadomość i list, zapowiadający, że to koniec tej sprawy.

— To jeszcze nie koniec tej sprawy... — wyszeptał Holmes tajemniczo. — Musimy zaczekać na jego dalszy ruch.

— Czyj? — Dziewczyna zdziwiła się nieco. — Ten niejaki Known wyraźnie wyjaśnił w liście, że chce aby ta sprawa ucichła.

— On tak. — Holmes przytaknął. — Dalszy ruch należy do rzekomej osoby, której mamy się strzec.

Dziewczyna w milczeniu oparła się wygodniej o zagłębienie fotela. Westchnęła w pewnym momencie, wpatrując niczym zaczarowana w ogień z kominka. Pogrążyła się w swoich własnych myślach, w swoim własnym świecie gdzie czuła się przez chociażby chwilę szczęśliwa i przede wszystkim... Wolna.

Zasnęła od razu, skulona, z brodą opartą na kolanach.

Holmes spojrzał na nią w pewnej chwili, odrywając się od komputera. Wziął koc, który leżał na brzegu fotela. Powoli i delikatnie okrył nim dziewczynę, w końcu była zima – nie mogła się przeziębić. Detektyw nie rozumiał skąd nagły przypływ empatii w jej kierunku, jednak był z niej, nie ukrywał, w pewnym stopniu dumny. Postarała się. Samodzielnie rozwiązała ten szyfr.

Mężczyzna westchnął i wyszedł z salonu kierując się do swojego pokoju.

***

Nastał ranek. Holmes od dawna już na nogach, siedział i natarczywie badał coś przed mikroskopem w kuchni. Pani Hudson kilka razy przychodziła i proponowała herbatę, zaś Harvey nadal trwała w śnie, skulona w kłębek w ciemnobrązowym fotelu. Nieczęsto w ogóle spała, wieczorami o wiele lepiej jej się myślało. Zasnęła ostatniej nocy tak niespodziewanie, pewnie z powodu wyczerpania, które zbierało się już w niej kilka dni.

Absolutną ciszę zniszczyły szybkie i mocne kroki po schodach.

Sherlock uniósł wzrok znad mikroskopu i spojrzał się na otwierające się drzwi. Do salonu wbiegł zdyszany Lestrade, który od razu zaczął szukać wzrokiem detektywa. Podszedł do niego, Holmes zaś wywrócił oczami i z powrotem powrócił do prac badawczych.

— Jeśli to sprawa poniżej szóstki, to nie mam czasu, Giles.

— Nauczysz się kiedyś mojego imienia? Jestem Greg!

— Przecież powiedziałem Greg.

— Mój Boże...

— Zamknijcie się, tutaj ludzie śpią, do cholery! — Rozległ się w pewnej chwili podirytowany głos dziewczyny.

— Och, Harvey! — Lestrade odwrócił się w jej stronę zdziwiony. — Nie zauważyłem cię, przepraszam.

— Wzrok ci chyba w takim razie siada — wychyliła się znad fotela z dalszym poddenerwowaniem w głosie.

— Co to za sprawa? — Westchnął z dezaprobatą Holmes nie mogąc dłużej ich obu słuchać.

Greg odwrócił się z powrotem w stronę detektywa. Harvey momentalnie popatrzyła na obojga mężczyzn z zainteresowaniem i wstała z fotela, rozprostowując swoje nieco obolałe kości po przespanej nocy w całkowitym skuleniu. Zatrzymała się obok inspektora i poparzyła na niego wyczekująco.

— W miejscowości Kent doszło do morderstwa — zaczął Lestrade, spoglądając to na detektywa, to na blondynkę. — Jego zgon nastał ponad dzień temu, znalazła go sąsiadka... Został zamordowany w swojej posiadłości, tyle że... Tyle że...

Greg zaniemówił momentalnie i niczym rażony gromem wpatrywał się w leżący na stole list, wraz z rozwiązaniem szyfru na osobnej kartce, nad którym detektywi siedzieli ostatni dzień.

— Known! Fred Known! — wykrztusił wreszcie. — „Strzeżcie się go"! C-co to jest, Sherlock? Skąd to masz?

— Wraz z Harvey rozwiązywaliśmy małą, prostą zagadkę szyfrową. — Odparł Holmes, nie odrywając wzroku od mikroskopu. — Dlaczego jesteś tym faktem tak zdziwiony?

Inspektor spoglądał ze zdumieniem to na Mephedrone, to na Sherlocka.

— Ofiara to mężczyzna o imieniu Fred Known. W dłoni miał kartkę z napisem „Strzeżcie się go".

***

Sherlock nie wydawał się być tym faktem zdziwiony. Sądząc nawet po jego podekscytowanym wyrazie twarzy, niecierpliwie oczekiwał podobnych zdarzeń. Greg wymienił wraz z cyberprzestępczynią wymowne spojrzenie, gdyż jedynie oni odczuwali coś innego niż detektyw.

— Robi się ciekawie — odrzekł Holmes ze spojrzeniem zafascynowanego chemika obserwującego wytrącające się kryształy z roztworu.

— Przyjedziesz tam? Potrzebujemy twojej pomocy.

— Chwileczkę. Dlaczego nie zajmuje się tym miejscowa policja, tylko wy? Skoro ofiara została znaleziona w miejscowości Kent... — Harvey spojrzała niezrozumiale na inspektora.

— Poprosili was o pomoc. — Odrzekł Lestrade. — Ponoć ta sprawa jest dla nich zbyt trudna.

— Cóż, dosyć znajome — blondynka zaśmiała się ironicznie.

— Przyjedziecie? To 40 minut. Mogę zawieść was moim samochodem.

— Nie — zaprzeczył od razu detektyw. — Przyjedziemy pociągiem.

— To sam sobie przyjedziesz pociągiem i będziesz utrudniał sobie życie. — Dziewczyna spojrzała na Holmesa. — Ja jadę z inspektorem, będzie szybciej.

Sherlock przeniósł na nią wzrok w milczeniu.

— Dobrze, pojedziemy z tobą, Graham. — Uniósł ręce w geście poddania.

— Greg — Lestrade popatrzył na niego błagalnie.

— Już obydwaj bądźcie cicho.

— Starczy wam pięć minut na przygotowanie się? — Odezwał się inspektor po chwili milczenia. — Ponoć sprawa jest naprawdę pilna i prosili o jak najszybsze zjawienie się. Chciałbym z resztą, abyście zdążyli na oględziny zwłok...

— Nie wiem, nastaw już minutnik. — Odezwała się z ironią Harvey, po czym wyszła z salonu kierując się do swojego pokoju.

Otworzyła drzwi i weszła do środka swojej sypialni. Z dębowej szafy wyjęła czerwoną, kraciastą koszulę i czarne spodnie. W szybkim tempie się przebrała, po czym związała włosy w wysokiego kucyka.

Wyjęła spod łóżka niebieską walizkę, prędko spakowała niezbędne rzeczy na kilka przyszłych dni. Skoro sprawa była pilna, niewątpliwie szybko nie powrócą na Baker Street.

Kto wie ile czasu spędzimy w Kent...

Boże. Byłam najpotężniejszym cyberprzestępcą na tej marnej ziemi, a skończyłam w dziurze na Baker Street i rozwiązuję zagadki kryminalne z socjopatą, który ma problemy z własną osobowością.

Westchnęła ciężko, po czym założyła granatowe kozaki, ciemnoszary płaszcz zimowy i wyszła z pokoju, z powrotem powracając do salonu.

— Domyślasz się kto może być tą osobą, której macie się obydwoje strzec? — Inspektor przeniósł wzrok na detektywa.

— Jedna osoba przychodzi mi na myśl. — Odrzekł Holmes, zawiązując szalik na swej szyi.

— Kto?

— Moriarty. To musi być on. To zawsze jest on.

— Nie powiem, moim zdaniem masz na jego punkcie obsesję... — zaczął Lestrade. — Przecież on nie żyje...

— Co nie oznacza, że to nie jego sprawka.

— Niby skąd to wiesz? — Wtrąciła się dziewczyna, uważnie go obserwując.

— Tak samo, jak wiem, że przybocznym Moriartiego jest Sebastian Moran, niedosiężny dla prawa snajper, który steruje obecną siatką terrorystyczną i jest zamieszany w działaności niejakich Anonymous, którzy niedawno się do nas odezwali. — Odrzekł na jednym tchu, nie spuszczając wzroku z blondynki.

Był ciekaw jej reakcji na wzmiankę o Moranie.

Przełknęła ślinę.

Ile on może wiedzieć o Sebastianie...?

Pokiwała po chwili jedynie głową, siląc się na opanowanie i udając jak największą obojętność.

— Jesteście gotowi? — Zapytał inspektor.

— Oczywiście. — Odpowiedzieli obydwoje na raz.

— Zatem do Kent!

***

Poszlaki, które opowiedział im Lestrade w trakcie jazdy nie były zbyt obszerne. Okazały się wręcz znikome, dlatego detektywi tym bardziej nie potrafili pojąć, dlaczego tamtejsza policja nie potrafiła sobie w tym morderstwem poradzić.

Detektywi zjawili się w Kent po niecałej godzinie, a droga była szybka i bezproblemowa.

Tuż przed posiadłością, Greg zatrzymał się i zaparkował. Kiedy tylko wyszli z samochodu, ujrzeli mnóstwo taśm, patologów, oraz przede wszystkim policjantów. Niegdyś to była piękna, wiktoriańska posiadłość z wielkim, obszernym ogrodem – dziś ponure miejsce zbrodni.

— Panie Holmes! — Rozległ się męski, nieznany głos.

Detektyw wraz z inspektorem i Harvey obrócili się za siebie i ujrzeli podchodzącego do nich mężczyznę. Był ubrany w zimowy, szary płaszcz, sam zaś był człowiekiem wysokim, dość przystojnym, w średnim wieku. Uśmiechnął się i kiedy podszedł bliżej, odrzekł :

— Andrew Rogers, komisarz policji w Kent. — Przedstawił się. — Panie Holmes, bardzo dziękuję za przybycie. Chcielibyśmy poprosić pana o pomoc.

— To już wiem — Odparł zimno. — Proszę mi opowiedzieć o czymś, czego nie wiem.

— Słucham?

— Pan Holmes w sposób bezceremonialny chciałby pana prosić o detale w związku z tą sprawą — odrzekła blondynka, posyłając Sherlockowi podirytowane spojrzenie. Przeniosła po sekundzie wzrok na komisarza z przyjaznym uśmiechem. Mniejsza, że był fałszywy.

— Lepiej, aby Państwo sami się przekonali, na żywo. Oględziny dalej trwają, zapraszam za mną — Rogers otaksował wzrokiem po kolei każdą z osób i pognał do przodu, w stronę posiadłości. Za nim detektywi.

Holmes wraz z dziewczyną i Gregiem szli za komisarzem, obserwując uważnie okolicę. Cała posiadłość była ogromna, z kolumnami i wieloma piętrami. Ogród mógł liczyć nawet więcej niż dwadzieścia kilometrów długości, był pełen pół i krzaków, chociaż okrytych w tamtej chwili śniegiem.

— Byłaś zdziwiona? — Sherlock w pewnym momencie odezwał się, spoglądając kątem oka na dziewczynę.

— Słucham? Kiedy niby? — Zmarszczyła czoło.

— Kiedy opowiedziałem kilka aspektów o niejakim panie Moranie.

— Nieczęsto bywam zdziwiona, ale tak, Sherlocku. Zadziwiłeś mnie.

— Wiesz, że jeśli jesteś w jakikolwiek sposób nadal z nim powiązana, możesz to przypłacić śmiercią? Mycroft wyraźnie stawił ci warunek, że masz trzymać się z dala od spraw cyberprzestępczych.

— Tak mi to powtarzasz... Czyżbyś się o mnie martwił? — Wywróciła oczami.

— Nie — uciął. — Po prostu czekam niecierpliwie, aż będę mógł cię wreszcie zastrzelić.

— I nawzajem — uśmiechnęła się do niego perfidnie i weszła do środka posiadłości.

Continue Reading

You'll Also Like

32.4K 907 120
Ta dam. Następna książka. Będzie ona o parze z serialu na sygnale. Odrazu mówię nie tak jak w serialu. Pewnego dnia pokłócili się. Piotrek wyjec...
60.2K 1.4K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
5K 359 58
W której dwie siostry - Buffy i Dawn Summers, po ostatnich wydarzeniach w Sunnydale, przeprowadzają się do Nowego Jorku, aby rozpocząć nowe życie i p...
86.6K 5.4K 101
Opowieść o początku dwóch ważnych osób, które zapoznały się przez niespłacony dług. Remus Lupin wraz z towarzyszką wyruszają na jego pierwszy rok w...