Destiny || Harry Styles

Oleh Levandosiaaa

56.2K 851 55

Harry traci w wypadku dziewczynę, której serce trafia do Holly czekającej na przeszczep, przez co z miłego ch... Lebih Banyak

Destiny || Harry Styles
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 3

Rozdział 2

2.8K 164 13
Oleh Levandosiaaa

Holly's POV

-Gdybyś widziała jego  reakcję. Na początku myślałam, że chce mnie zepchnąć, ale nagle zaczął  mnie wciągać z powrotem i krzyczeć, że oszalałam! - zaśmiałam się,  sięgając po koleją paczkę reese's. Siedziałyśmy na łóżku Lizz, zjadając  prawdopodobnie połowę jej domowych zapasów żywieniowych. Aktualnie  opowiadałam jej o tej dziwnej sytuacji na moście.

-Poważnie myślał, że  chciałaś z niego skoczyć? - powiedziała Lizzy z ustami wypchanymi  chipsami. - Ale to w sumie romantyczne. „Gdy ona stała już na krawędzi,  on rzucił się jej na ratunek. Wpadli w swoje ramiona i..." - przerwałam  jej, rzucając w nią wolną poduszką,

-Chyba wystarczy ci tych  słodyczy na dzi... jakby, cały miesiąc... - dziewczyna odrzuciła mi  poduszkę trafiając prosto w ciastko, które trzymałam w dłoni, łamiąc je  na kilka kawałków. Strzepałam z siebie okruszki, które spadły prosto na  jej puchaty dywan.

-Heej! - krzyknęła, wypluwając przy okazji kawałki przeżutych chipsów, co spowodowało jej nagły wybuch śmiechem.

-Fuj! - zmarszczyłam nos i mimowolnie odsunęłam się od niej na drugi koniec łóżka, zarabiając od niej kolejny chichot.

-Ale poważnie. Nie sądzisz, że to było trochę romantyczne?

-Uh, nie?

-No weź, choć trochę  urocze? - ponownie pokręciłam głową. Cała Lizzy, zawsze wszędzie szuka  jakiegoś ukrytego wątku miłosnego lub podtekstów. Czasem bardzo mnie  irytuje, ale za to ją kocham. - Powiedz chociaż czy był przystojny.  Opisz go! - oparła swoje łokcie na poduszkę, kładąc brodę na dłonie i  spojrzała na mnie rozmarzonym wzrokiem.

-Eh, był wysoki, wydaje  mi się, że miał zielone oczy, ale nie jestem pewna, kręcone włosy i  tatuaże. Dużo tatuaży - mimowolnie oblizałam usta na wspomnienie jego  tatuaży. Muszę przyznać, że tatuaże u facetów zawsze robiły na mnie  pozytywne wrażenie.

-Aw, to totalnie twój  typ kochanie... - Lizz poruszyła śmiesznie brwiami, przez co  przewróciłam oczami. Swoją drogą, myślę, że robię to zdecydowanie zbyt  często. - Chociaż jest całkowitym przeciwieństwem Patricka.

-Patricka w to nie mieszaj. On mi się nawet nie podoba, jest moim przyjacielem.

-Biedny, nadal uważa, że ma u ciebie jakieś szanse.

-Daj spokój. Gdyby tak było, powiedziałby mi, przecież jesteśmy przyjaciółmi.

-Cokolwiek... Nie zmieniajmy tematu. Powiedz lepiej czy pan loczek był dobrze zbudowany! - zakrztusiłam się powietrzem.

-Kto?

-Pan loczek. -  popatrzyłam na nią nie bardzo rozumiejąc o czym mówi. - Boże,  dziewczyno, jak możesz być taka niedomyślna? - spojrzała na mnie  wyczekująco - Chłopak z mostu? Naprawdę jesteś taka głupia czy tylko  udajesz?

-To nie ja jestem głupia, tylko twoje pseudonimy... Pan loczek? Serio?

-Nie moja wina, że nie zapytałaś go o imię!

-Kiedy miałam to zrobić?  Przed, czy po tym jak urządził swoją akcję ratowniczą i w dodatku  nazwał mnie hipokrytką? - wyrzuciłam ręce w powietrze.

-No dobra, ale nie wybaczę ci tego, że naprawdę nie znalazłaś w tym chwili, żeby poprosić go chociaż o numer telefonu...

-Poważnie? Czemu  miałabym pytać o numer kolesia, który chcąc mnie ratować prawie zepchnął  mnie z mostu i stwierdził, że to moja wina?

-Ponieważ był przystojny?

-Nigdy nie powiedziałam, że był przystojny!

-Kiedy o nim mówiłaś zarumieniłaś się. Poza tym, powiedziałaś, że to Patrick ci się nie podoba. Nie wspomniałaś o loczku.

-Pf, nie rumieniłam się. Raczej poczerwieniałam ze złości na jego wspomnienie...

-Jasne. Ale musisz przyznać, że chociaż trochę ci się podo...

-Możemy skończyć temat "pana loczka", proszę? - zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy wypowiadaniu tego niedorzecznego pseudonimu.

-Dobra, ale obiecuję, że jeszcze do tego wrócimy.  Więęc... Co zakładasz na dzisiejszą imprezę?

-Co? jaką imprezą?

-Nie mów, że zapomniałaś. Mówiłam ci, że dzisiaj jest impreza u Chrisa...

-Chrisa? Winstona?

-Mhmm... - Lizzy przygryzła wargę.

-Tego, który podobał ci  się przez całą podstawówkę, ale wstydziłaś się do niego zagadać? -  zaśmiałam się. Dziewczyna skinęła głową. - Czy jest coś czego nie wiem? -  zmrużyłam oczy i zaczepnie wbiłam palec w jej brzuch, łaskocząc ją. Jej  policzki poróżowiały. Lizzy rzadko kiedy rumieniła się z powodu  jakiegoś chłopaka, więc to dało mi znać, że na pewno jest coś na rzeczy. 

-Może... - dziewczyna  zachichotała, chowając kosmyk włosów za ucho. - Kiedyś spotkaliśmy się  przypadkowo w klubie, trochę rozmawialiśmy i wtedy poprosił mnie o  numer. Następnego dnia zadzwonił i zaprosił mnie na kawę, żeby  powspominać stare czasy i tak jakoś wyszło, że byliśmy na kilku  randkach. Ale to jeszcze nic oficjalnego. Kiedyś nawet pytał o ciebie.  Ostatnio gdy się widzieliśmy zaprosił mnie na tą imprezę i powiedział,  że mogę przyprowadzić znajomych, bo jak to stwierdził "im nas więcej tym  lepiej", więc wezmę ciebie.

-Oh, dzięki, ale i tak nie sądzę, że pójdę.

-Chyba sobie żartujesz?!  Nie ma żadnego "nie idę". To twoja szansa na poznanie w końcu nowych  ludzi! - Lizzy zawsze wypominała mi to, że do mojego kontaktu z innymi  dochodzi bardzo rzadko i tylko wtedy, gdy jest to konieczne. To ona z  naszej dwójki była tą "przebojową". Nigdy nie potrzebowała zbyt wiele  czasu na zawarcie nowej przyjaźni, podczas gdy ja wolałam trzymać się  naszej grupy kilku najbliższych znajomych. Nadal tak mam. Nie lubię  chodzić na imprezy, głównie ze względu na to, że prawie nikogo na nich  nie znam, a przebywanie wśród nieznajomych budziło we mnie pewien  niepokój i czułam się niekomfortowo. - Może wreszcie przestałabyś  zachowywać się jakbyś miała fobię społeczną.

-Skąd wiesz, że jej nie mam? - dziewczyna przewróciła oczami, mocno zirytowana.

-Idziesz i koniec.  Przyjadę po ciebie o dziesiątej i jeśli nie będziesz gotowa lub nie  będziesz chciała wyjść to obiecuję, że wyważę twoje drzwi i wiesz, że  jestem w stanie to zrobić! - obie zachichotałyśmy na wspomnienie piątej  klasy podstawówki, kiedy jakieś dziewczyny ze starszej klasy naśmiewały  się ze mnie i zabrały mój telefon, zamykając się w toalecie. Lizzy,  widząc jak zaczynam płakać od razu pobiegła tam, wyważając drzwi ze  starym zamkiem nogą. To właśnie był początek naszej przyjaźni. - Lepiej  nie każ mi tego powtarzać. Wiesz, że stopa bolała mnie przez cały  tydzień?!

---

Siedziałam przed nadal  nierozpakowaną walizką, zastanawiając się, co założyć na tę nieszczęsną  imprezę. Nie chciałam za bardzo się stroić, ale też nie chciałam iść w  zwykłych dżinsach, ponieważ ludzie zapewne ocenialiby mnie.

Zdecydowałam się na  czarne spodnie z wysokim stanem i czerwony, cienki golf, odkrywający  kawałek brzucha. Zarzuciłam na to skórzaną kurtkę, ponieważ nie czułam  się dobrze odkrywając brzuch. Nie zrozum mnie źle, nie sądzę, że jestem  gruba. Po prostu nie jestem pewna swojego ciała i kiedy decyduję się na  strój który coś odsłania mam wrażenie, że każdy myśli o tym, jak źle w  tym wyglądam. Może to paranoja, ale cóż... Wspominałam coś o tym, że nie  lubię przebywać wśród ludzi? Taa... Włożyłam do uszu średniej wielkości  kolczyki-koła, a na nogi założyłam zwyczajne białe conversy, nie  przejmując się za bardzo makijażem. Podkreśliłam nieco rzęsy i  przejechałam błyszczykiem po ustach, cmokając kilka razy przed lustrem.   Włosy zostawiłam rozpuszczone z naturalnymi falami. Lubię takie proste,  dziewczęce rozwiązania.

Usłyszałam dzwonek do  drzwi, który prawdopodobnie oznaczał przybycie Lizzy. Po chwili  zobaczyłam blondynkę wchodzącą do mojego pokoju.

-Cieszę się, że wybrałaś  opcję, która nie zawierała w sobie konieczności wyważania tych drzwi. -  dziewczyna pokazała rząd swoich białych zębów i obleciała mnie  wzrokiem. - Hmm, trzy i pół.

-Co?

-Twój strój, w skali od  jeden do pięciu. Masz trzy i pół. Za mało odsłoniłaś. Powinnaś założyć  coś na obcasie, ale podoba mi się ta koszulka. Chociaż mogłaś założyć  sukienkę. - spojrzałam w lusterko i w sumie, w porównaniu do niej  wyglądałam dość... ubogo? Miała na sobie biały kombinezon, który miał  duży dekolt i krótkie nogawki ledwo sięgające za tyłek, granatowe  czółenka i granatową torebkę do kompletu. Włosy miała pokręcone, ale za  to makijaż pozostawiła raczej delikatny, mocniej podkreślone były oczy.  Wyglądała świetnie, przez co ja poczułam się trochę dziwnie. - Może  chociaż załóż spódniczkę?

-Tak jest dobrze.

-Popracujemy nad tym, przed następną imprezą, a teraz zapraszam panią do wyjścia. - popchnęła mnie w stronę drzwi.

-Wychodzę! - zawołałam  do mamy, która siedziała w salonie oglądając swój ulubiony serial. W  odpowiedzi usłyszałam zwyczajne "okej". Przed domem czekała na nas  taksówka, którąprzed chwilą przyjechała Lizzy. Wsiadłyśmy do niej, a  blondynka podała kierowcy docelowy adres.

Kiedy dojechaliśmy, sapnęłam z wrażenia, ponieważ jego dom był dwa razy większy od mojego, który był przecież całkiem spory.

-Wow. - powiedziałam,  gdy wysiadłyśmy z samochodu, a ja już mogłam słyszeć głośną muzykę,  zarabiając delikatny chichot od przyjaciółki. Lizz podała banknot  kierowcy, po czym skierowałyśmy się w stronę drzwi.  Od razu na wejściu  uderzyła we mnie głośna muzyka i zapach papierosów, alkoholu i  przeróżnych perfum. Świetnie. Tłum nastolatków pijacko tańczył w  salonie, a kilka osób obściskiwało się przy ścianie. Typowe. Od razu  poczułam się przytłoczona, a moja aspołeczna strona się odezwała. Czy  atak paniki na środku całej imprezy brzmi dobrze? Lizzy złapała mnie za  rękę, jakby wiedziała, że mam ochotę stąd uciec i pociągnęła w stronę  grupki osób stojących obok schodów z czerwonymi kubkami w rękach.

-Cześć wszystkim! -  powiedziała podekscytowana i zaczęła przytulać każdą osobę po kolei,  zostawiając mnie za sobą, dając mi chwilkę na przyjrzenie się nowym  twarzą. Po mojej lewej stronie stała bardzo ładna dziewczyna z długimi,  kręconymi, blond włosami i masą piegów na twarzy, które swoją drogą  dodawały jej uroku. Obok niej stała niższa brunetka z jasnymi pasemkami,  która, o mój boże, miała na sobie koszulkę z merchu 5SOS. Zachichotałam  cicho, ponieważ już wiedziałam, że znajdziemy wspólny temat do rozmowy.  Na schodach siedział chłopak z ciemnymi włosami w dość obcisłych,  czarnych rurkach i workowatej, kolorowej bluzie z papierosem w ręku i  drugą ręką owiniętą wokół brunetki siedzącej obok niego. Po mojej prawej  stał prawdopodobnie Chris. Wywnioskowałam to nie tylko po tym, że  wyglądał dokładnie tak, jak opisywała go Lizzy - wysoki, dobrze  zbudowany brunet i to, że właśnie całowali się przede mną, ale też przez  to, że nie zmienił się, aż tak bardzo odkąd widziałam go ostatni raz.

Kiedy moja przyjaciółka w  końcu przypomniała sobie o mnie, oderwała się od Chrisa i położyła dłoń  na moim ramieniu - To jest moja przyjaciółka, Holly. - zrobiła chwilę  przerwy, a ja poczułam się maksymalnie niekomfortowo, kiedy wzrok  wszystkich skierował się w moją stronę. Od razu poczułam jak rumieniec  wchodzi na moją twarz, ale nie dałam po sobie poznać, jak bardzo dziwnie  się czuję i uśmiechnęłam się delikatnie, nieśmiało machając w ich  stronę. - Holly, to są wszyscy.

- Oh, świetnie. -  dzięki, naprawdę dużo mi to dało. Popatrzyłam znacząco na blondynkę,  która zrozumiała i od razu zaczęła przedstawiać mi wszystkich po kolei  zaczynając od blondynki po lewej.

-Perrie,- wysunęła dłoń w  jej stronę. - Jade, Louis, Eleanor i w końcu... - odsunęła się ode  mnie, łapiąc Chrisa za rękę, szeroko się uśmiechając. - Chris. - jego  wzrok powędrował wzdłuż mojego ciała, wysyłając nieprzyjemne dreszcze  wzdłuż moich pleców. Czy to nie jest niewłaściwe?  Kiedy wzrokiem  napotkał moje oczy, uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic, rzucając zwykłe  "cześć". Czy to już paranoja, czy on właśnie do mnie mrugnął? Odgoniłam  tę myśl, bo przecież dlaczego chłopak, który ma rzecz z moją  przyjaciółką miałby do mnie mrugać?

-Zmieniłaś się, od  czasów szkolnych. - powiedział. - Jakby... urosły ci cycki? -  o.mój.boże. Co do kurwy? Usłyszałam prychnięcie z ust Louisa, który  pokiwał tylko na niego głową i Lizzy, która zaczepnie klepnęła jego  ramię, podczas gdy reszta pozostała w niezręcznej ciszy.

-Słucham? - Czułam jak  moja twarz robi się naprawdę czerwona, a ja miałam ochotę zamknąć się  gdzieś i płakać, ponieważ czułam się naprawdę ośmieszona przed  wszystkimi. Biust zawsze był moim kompleksem, ponieważ myślę, że  miseczka B w wieku dziewiętnastu lat wypada dość słabo, kiedy wszystkie  twoje znajome mają naprawdę kobiece kształty.

-Luz, to był zwykły  żart. - powiedział przewracając oczami. Czyli żartował i uważa, że moje  piersi nie zmieniły się ani trochę od podstawówki? Fajnie. Mogę  spokojnie powiedzieć, że już go nie lubię.

-Ha-ha, rzeczywiście  zabawny - wtrąciła się Perrie, objęła mnie ramieniem, stając w mojej  obronie i hej, to było miłe. Chris zignorował ją i odwrócił się w stronę  Lizz, proponując jej wspólny taniec, na co ona oczywiście się zgodziła,  ponownie zostawiając mnie samą. Cóż...

-Idziemy do łazienki  poprawić makijaż, idziesz z nami? - zapytała Jade. Pokręciłam głową,  ponieważ nie miałam ochoty na "łazienkowe pogaduchy". Jade skinęła i  razem z Perrie i Eleanor ruszyły w stronę łazienki. Więc zostałam sama z  Louisem. Super. Patrzył się na mnie, prawdopodobnie myśląc o tym, że  Chris miał rację i moje piersi,(a właściwie ich brak) są do niczego.

-Chris to chuj, nie  przejmuj się nim. - powiedział wydmuchując dym w moją stronę i muszę  przyznać, że jego głos był naprawdę przyjemny.

-Ta, cokolwiek. -  odpowiedziałam skrępowana i usiadłam na schodach obok niego. Zauważyłam  paczkę papierosów, którą trzymał w dłoni i bez zastanowienia zapytałam. -  Mogę jednego?

-Co? - popatrzył na mnie zdezorientowany. Wskazałam palcem na paczkę - Ow, jasne. Palisz?

-Właściwie nie, ale  podobno pomagają odreagować, nie? - chłopak zaśmiał się i podał mi  papierosa z zapalniczką. - Dzięki. - przyłożyłam go do ust, odpalając  go. Zaciągnęłam się, starając się nie zakrztusić, po czym wypuściłam dym  w jego stronę.

-Nieźle. - powiedział, a  ja jedynie uśmiechnęłam się do niego, powtarzając czynność, dopóki  papieros nie skończył się. W międzyczasie dziewczyny pojawiły się z  powrotem, tym razem porywając mnie do kuchni, gdzie było mniej osób.

-Więc, co pijemy? - zapytała Eleanor, stawiając przed nami kilka trunków do wyboru.

-Ja odpadam. - powiedziałam, unosząc ręce do góry.

-Niby czemu?

-Nie mam ochoty, poza tym, nie sądzę, że powinnam... - naprawdę nie chciałam im o tym opowiadać.

-Daj spokój, nic się nie stanie od jednego kieliszka. Dlaczego nie powinnaś? - czy ona nie zadaje za dużo pytań?

-Ponieważ... - w tym momencie do kuchni wszedł ktoś jeszcze, przerywając mi.

-Ponieważ po alkoholu  pewnie miewa głupie pomysły, zapewne gorsze od skakania z mostu? - mój  wzrok powędrował na osobę, która to powiedziała, mimo, że dobrze  wiedziałam kto to był. W drzwiach stał ten sam chłopak, który "uratował  mnie" dziś na moście. Przewróciłam oczami, krzyżując ręce na klatce  piersiowej.

-Skakania z mostu? - powtórzyła Perrie, spoglądając na mnie.

-Ugh, ja wcale nie... - znów mi przerwano.

-Jasne. - stanął  naprzeciwko mnie, sięgając po butelkę tequili, dając mi dobrą okazję na  przeskanowanie jego wyglądu. Miał na sobie niebieską koszulę, rozpiętą  tak, że ukazywała jego tatuaż - motyla na klatce piersiowej. Rękawy miał  podwinięte, odsłaniając kolejne tatuaże na rękach, do tego czarne,  obcisłe rurki i sztyblety. Pachniał jak mieszanka papierosów i zapewne  drogich perfum. Niechętnie przyznam, że całość prezentowała się na nim  naprawdę dobrze. - Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - powiedział, przez  co ponownie przewróciłam oczami i o mój Boże, to było takie typowe.   Uniosłam brew do góry, kiedy zobaczyłam, że przeleciał wzrokiem po moim  ciele z góry do dołu, oblizując się i okej, to wcale nie było dziwne,  prawda? Zignorowałam to i odwróciłam się z powrotem do dziewczyn, które  patrzyły na nas z wymalowanym na twarzy zaciekawieniem i pokazałam  palcem na kieliszek.

-Wiecie co? Jednak się  skuszę. - powiedziałam  pewnie. Jade uniosła brew, wyraźnie  zdezorientowana całą sytuacją, po czym popchnęła kieliszek w moją  stronę. Już wyciągałam po niego rękę, kiedy chłopak przykrył górę z  widocznym rozbawieniem w oczach.

-Myślę, że nie powinnaś.  Co jeśli znowu zachce ci się jakichś akrobacji na barierkach, a mnie  nie będzie w pobliżu? - prychnął. - Kto cię wtedy uratuje, hmm?

-Myślę, że nie powinieneś uważać, że masz wpływ na cokolwiek co robię... - powiedziałam z nagłym przypływem pewności siebie.

-Okej, więc na co mogę  mieć wpływ? - powiedział prowokacyjnie, krzyżując ręce na klatce  piersiowej, dokładnie tak jak ja i przysunął się do mnie bliżej. Czy on  próbował mnie wystraszyć? Podniosłam głowę do góry, ponieważ był wyższy  ode mnie o jakieś dwadzieścia centymetrów? Nie, nie byłam jakoś bardzo  niska, ponieważ myślę, że wzrost sto sześćdziesiąt sześć centrymetrów to  dość dużo, to on był po prostu bardzo wysoki.

-Hmm... - udałam  zastanowienie. - Na nic. - uśmiechnęłam się. - No, może poza odruchem  wymiotnym. - chłopak podniósł brwi do góry, a ja przybiłam sobie  mentalną piątkę. Usłyszałam za sobą prychnięcie, prawdopodobnie należące  do jednej z dziewczyn. Brunet pokręcił głową z uśmiechem, poprawił  swoje włosy, ponownie chwytając butelkę tequili i ruszył w stronę  wyjścia. I już? To tyle?

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

3.9K 327 17
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
131K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
Vegas || Mata Oleh W

Fiksi Penggemar

40.1K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
3.4K 146 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...