Prolog

2.9K 177 12
                                    

Trzy lata wcześniej...

Harry's POV

-Czy ona... czy ona  przeżyje? - zapytałem mamy, kiedy tylko przestała rozmawiać z  pielęgniarką, która właśnie wyszła z sali operacyjnej.

-Doszło do krwotoku  wewnętrznego i poważnych urazów czaszki. Jej stan jest ciężki i nadal ją  operują. Musimy być dobrej myśli. - poczułem łzy cisnące się do moich  oczu. Pod wpływem impulsu przytuliłem się do kobiety.

-Tak bardzo się boje...

-Wiem, synku, wiem.-  zaczęła głaskać mnie po głowie, dokładnie tak samo jak robiła to kiedy  mając sześć lat przybiegałem w nocy do jej łóżka, opowiadając o  koszmarze, który właśnie mi się przyśnił. Przelotnie spojrzałem na  rodziców Chloe. Jej mama siedziała i szlochała w ramię męża, który  próbował grać silnego, chociaż zaczerwienione od łez oczy go zdradzały,  ale co w tym dziwnego... Trudno udawać niewzruszonego tym, że twoja  córka właśnie walczy o życie dokładnie za ścianą, a ty nie możesz nic  zrobić i pozostało ci tylko czekać.

Nagle na szpitalny  korytarz wbiegła jakaś postać. Nie mogłem zobaczyć kim była, ponieważ  obraz rozmazywał mi się przez łzy gromadzące się w moich oczach.

-Co z nią? - zapytał, a  ja już wiedziałem kim jest. Wyrwałem się z objęć mamy i szybko wytarłem  stróżki łez na moich policzkach. W jednej chwili wielki smutek  przemienił się w ogromną złość. James... To z Jamesem jechała Chloe.  Przez niego leży teraz na stole operacyjnym.

-Ty...-powiedziałem i złapałem go za kołnierz białej, wygniecionej i poplamionej krwią koszuli. - To twoja wina.

-Harry! - usłyszałem krzyk mamy, ale nie zareagowałem

-Jeżeli ona z tego nie wyjdzie obiecuję ci, że...

-Harry, uspokój się!-  przerwała mi mama i złapała mnie za ramie, próbując odciągnąć od  chłopaka. - Myślisz, że Chloe chciałaby, żebyś teraz się z nim kłócił?  Ona potrzebuje wsparcia... Zamiast go zastraszać idź po wodę dla Clarie.  Zobacz w jakim jest stanie... - jeszcze raz spojrzałem w stronę państwa  Dickens, a potem na Jamesa, który trzymał się za ledwo co zszywane  ramię. Musiałem za mocno ścisnąć jego koszulę, co podrażniło świeżą  ranę. Puściłem go i splunąłem obok, po czym udałem się w stronę butli z  wodą, stojącej po drugiej stronie korytarza.

Napełniłem kubek i  wróciłem pod blok operacyjny, by podać go pani Claire. Wyciągnąłem rękę,  by wręczyć go kobiecie, kiedy nagle z sali wyszedł lekarz. Rodzice  Chloe podnieśli się niemal natychmiast, zrzucając kurtki leżące na  krześle obok.

-Co z nią? Wszystko  dobrze? - pan Roger zaatakował pytaniami lekarza, a my doszliśmy do  nich, by także usłyszeć odpowiedź. Zamknąłem oczy i modliłem się w  duchu, by powiedział, że wszytko jest dobrze i Chloe wróci do pełnego  zdrowia. Kiedy lekarz nie odzywał się przez dłuższą chwilę otworzyłem  oczy, które ponownie zaczynały zachodzić łzami.

-Co z nią?! -  krzyknąłem, dając częściowy upust emocjom. Mężczyzna odchrząknął i  spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Zrobiłem krok do tyłu. -  Nie...-szepnąłem do siebie.

-Przykro mi... - zwrócił  się do państwa Dickens, a kubek, który przyniosłem wcześniej, wypadł mi  z dłoni, rozlewając swoją zawartość na podłogę. Usłyszałem głośny  szloch pani Dickens, która teraz okładała pięściami plecy męża.  Spojrzałem najpierw na mamę, która teraz siedziała na jednym ze  szpitalnych krzeseł z dłońmi przystawionymi do swoich ust, a potem na  Jamesa, który stał przy ścianie i ciągnął w furii za swoje włosy.  Poczułem łzy, które nagle zaczęły wypływać z moich oczu i mimowolnie  zsunąłem się w dół po ścianie. W głowie odbijało mi się echo  wypowiedzianych przed chwilą słów lekarza. "Przykro mi..." 

Destiny || Harry StylesWhere stories live. Discover now