for aye (Book3)|| Louis Tomli...

By geomeissner

29.4K 1.6K 822

ONA - kiedyś, niezbyt idealna uczennica; dzisiaj nauczycielka z ambicjami ze szczęśliwą rodziną u boku; ON... More

wstęp + ZWIASTUN
rozdział 1
rozdział 2
przepraszam
rozdział 3
rozdział 4
rozdział 5
rozdział 6
rozdział 7
rozdział 8
rozdział 9
Rozdział 10
rozdział 11
rozdział 12
rozdział 14
rozdział 15
reklama
rozdział 16
rozdział 17
rozdział 18
rozdział 19
rozdział 20
rozdział 21
rozdział 22
rozdział 23
rozdział 24
rozdział 25
rozdział 26

rozdział 13

962 55 62
By geomeissner

*Zayn*

Kiedy zobaczyłem za sobą Tomlinson'a, który nadal siedział w celi, miałem ochotę skakać pod sufit. Nie to, że był powód, aby tam siedział, ale za to co mówił w moją stronę... należy mu się mała nauczka.

Harry milczał jak grób i nie miałem pojęcia o co mu chodzi. Rozumiem, że nie tak miało się wszystko potoczyć, ale do cholery, w końcu prawda wyszła na jaw i jakoś jest mi lżej.

Chwyciłem jego dłoń w swoją, ale on jak oparzony wyrwał się z uścisku.

- Co ty odpierdalasz? - warknął, a ja aż się wzdrygnąłem. W jego oczach zobaczyłem złość i zrobiło mi się przykro. Myślałem, że może w końcu jakoś pójdziemy do przodu i ta akcja z Tommo uwolni nas z więzów, a Hazz wyjdzie z tej cholernej szafy. Jednak się myliłem. Harry jak zawsze ma inny plan na swoje życie. No właśnie SWOJE, nie nasze. Ja byłem tylko jakąś pieprzoną odskocznią od jego życiowych problemów. Miałem ochotę w tym momencie rzygać jego zapewnieniami o miłości. Schowałem dłonie w kieszenie i nie miałem zamiaru już się odzywać.

Zabolało mnie to co zrobił i niech sam teraz pomyśli jak to naprawić. Ja miałem
naprawdę dość. Jedyne o czym teraz marzyłem, to iść do domu, zamknąć go na cztery spusty i zaszyć się w studiu, by dać upust emocjom, które kłębiły się moim wnętrzu.

Kiedy dotarliśmy do krat oddzielających areszt od reszty pomieszczeń odetchnąłem, ale gdy ujrzałem Cedric'a i Jennifer wiedziałem, że mamy przejebane. Niech mnie piekło pochłonie. Chociaż nie. Może jestem w tej chwili chujem, ale chciałem zobaczyć jak Jen wrzeszczy na Harry'ego. Należało mu się. Przekroczyliśmy próg i gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykania metalowych wrót miałem dosłownie ochotę tam wrócić. Wzrok Jen nie ulokował się na Harry'm, tylko na mnie.

- Co to było do cholery?! - Jen wrzasnęła, tylko dlaczego na mnie, ja się pytam...

- To moja wina. - mruknął Styles i zwiesił głowę.

- Szczerze, nie ważne czyja! Ważne, że daliście się wyprowadzić z równowagi! Nie widzicie, że jemu właśnie o to chodzi! - usłyszałem od dziewczyny i aż się we mnie zagotowało.

- Wiesz Jen, mam was dość a w szczególności ciebie. Od pięciu lat stajemy na głowie, żebyście żyły z Kay normalnie, ale ty masz to gdzieś. Nie ważne jest, jak my się czujemy, że rezygnujemy z własnego życia. Ciągle jest tylko Kayleigh to, Kayleigh tamto, a ja mówię stop. Nie jesteś sama. Chcę zacząć żyć normalnie, mieć chłopaka i chodzić z nim na randki, a nie wiecznie się ukrywać. - wyrzuciłem z siebie to co ciążyło mi od dłuższego czasu. Nie chciałem jej
wygadywać tych rzeczy, ale miarka się przebrała. Nie mam już siły na tonięcie w tym bagnie.

- Zayn, przegiąłeś. - powiedział Hazz i przytulił ją do siebie, a ja poczułam, że to początek końca.

- Jasne, ja zawsze przeginam, a wy jesteście bez skazy. Zrozumcie do jasnej cholery, że
niszczycie nie tylko innych, niszczycie siebie. - po tych słowach nie miałem już nic do
powiedzenia, podpisałem dokumenty, które podał mi Cedric i wyszedłem z tego miejsca.

Dojechałem do domu wściekły na siebie, na nią, ale chyba najbardziej na Harry'ego. Dupek nie raczył stanąć po mojej stronie, choć nieraz mówił mi po cichu, że też go to wszystko męczy. Ja rozumiem, że Jenny była nam jak siostra, ale kurwa, są jakieś granice. Nie wystarczy mu, że zrobił ze swojego życia jedną wielką szopkę. Ślub, dzieciak i domek z ogródkiem. Wpierdolił się w coś z czego i tak nie wyjdzie obronną ręką, bo obojętnie co by nie zrobił, będzie głośno...
o nim...
o mnie...
o Jen...
o nas wszystkich.

Pismaki zaczną grzebać w naszej przeszłości, a umieją jakimś cudem w magiczny sposób
dokopywać się do najczarniejszych scenariuszy naszego życia i nie dadzą nam spokoju. Wywleką wszystko co się da, by zarobić grube pieniądze.

Kiedy tylko przekroczyłem próg swojej chaty, nogi poniosły mnie prosto do łazienki. Po drodze do niej zrzucałem z siebie brudne ubrania. Pachniały Harry'm, Tomlinson'em i więzieniem. Tego pierwszego w szczególności chciałem się pozbyć. Wlazłem pod strumień gorącej wody. O tak... Tego było mi trzeba. Oparłem dłonie o ścianę przed sobą i zwiesiłem głowę. Miałem ochotę się
rozpłakać. To wszystko tak mnie przytłaczało, przerastało. Dlaczego oni tak do jasnej cholery mnie traktowali?! Co ja im takiego zrobiłem?! Skakałem wiecznie tak jak mi zagrali. Stałem murem za Jen, broniłem Kay własną piersią. Pozwalałem Harry'emu traktować się jak odskocznie.
Teraz to jednak się już skończyło.

Pięć lat wcześniej

Mina Harry'ego i Jen mnie bawiła. Zacząłem się głupio uśmiechać. Wyglądali jakby podpisali cyrograf. Dosłownie.

- Ej, co to za miny? Trochę życia, proszę. - szczerzyłem się do tej dwójki, a oni na to podali mi kartkę papieru. Zacząłem ją czytać i mimowolnie uśmiech zszedł mi z gęby.

- Co to ma kurwa być? - zapytałem, a oni spojrzeli najpierw na siebie, a potem na mnie.

- Jesteśmy małżeństwem. - powiedzieli chórem, a mi zmiękły kolana. Odwalili numer jakiego nikt się nie spodziewał, a do tego podnieśli splecione dłonie z obrączkami na palcach.

- Przyjmiesz to do wiadomości, czy będziesz robił z tego aferę? - usłyszałem tym razem od Harry'ego. Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi.

- Dokładniej, poproszę.

- Powiem tak, Zu, kocham cię i dobrze to wiesz, ale Jen jest w ciąży i musiałem jej pomóc po tym jak rodzice ją skreślili.

Zdałem sobie sprawę, że nie ściemniali, że to co przed chwilą mi pokazali było jak najbardziej rzeczywiste. Byli małżeństwem, na co dowodem był akt ślubu i obrączki. Kurwa! Zostałem odstawiony na boczny tor, ale Hazz by mi przecież tego nie zrobił...

- Chcę prawdy! Obojętnie jaka by ona nie była, chcę prawdy, bo też chcę pomóc!

Obecnie

- Gdybym wtedy wiedział na co się piszę i jak to się skończy, nigdy bym nie wchodził w ten przeklęty układ - mruknąłem do siebie przez łzy i głośno westchnąłem. Wspomnienie, które pojawiło się w mojej głowie rozstroiło mnie do końca i było kolejnym dowodem na to, że wszystko co stworzyliśmy wokół nas, zaczyna nas niszczyć.

Potem pozostanie tylko popiół i kurz...

Wyszedłem z łazienki owinięty w szlafrok i położyłem się od razu do łóżka. Naciągnąłem na siebie kołdrę po sam czubek głowy, miałem nadzieję usnąć. Jednak sen nie nadchodził a z każdą mijającą sekundą miałem ochotę się spakować i zniknąć. Skoro Tomlinson'owi się to udawało, to ja też mogłem to zrobić.

Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi poderwałem się z miejsca i wciągnąłem na siebie spodnie od dresu i koszulkę. Dzwonek się powtórzył, więc szybko zbiegłem na dół i otworzyłem wrota mojego królestwa.

- Hazz, co tu robisz? - powiedziałem do bruneta, a on nawet nie raczył mi odpowiedzieć, tylko wszedł do środka bez zaproszenia, zamknął za sobą drzwi i pocałował mnie. Mój świat zawirował, bo dawno nie obdarował mnie takim pocałunkiem, gorącym, pełnym tęsknoty i pasji. Smakował miętową pastą do zębów i whisky, którą zapewne wypił po przyjściu do domu.

Kiedy się ode mnie oderwał i oparł głowę o moje czoło westchnął głośno.

- Kocham cię, durniu. - usłyszałem i nie mogąc się powstrzymać połączyłem nasze usta ponownie. Kochałem tego lokowanego dupka najbardziej na świecie i byłem gotowy zrobić dla niego wszystko, tylko czy on zrobiłby wszystko dla mnie? Ta myśl skutecznie mnie otrzeźwiła.

Odsunąłem się od niego i stanąłem naprzeciw patrząc mu prosto w oczy. Podjąłem decyzję i jej nie zmienię.

- Harry, chcę prawdy. - powiedziałem i czekałem na jego reakcję.

- O co ci chodzi, Zu?

- O nas. Chcę prawdy. Mam dość chowania się jak szczur w kanałach. Niech wszyscy się
dowiedzą, że jesteśmy parą i jesteśmy szczęśliwi. - uśmiechnąłem się do niego delikatnie. Jego oczy zrobiły się wielkie jak słodki, a potem zobaczyłem na jego twarzy tylko wściekłość.

- Chyba oszalałeś! Nie tak się umawialiśmy!

- Gówno mnie obchodzi na co się umawialiśmy! Chcę żyć normalnie!

- A Jen? Jak ty to sobie wyobrażasz? Będą plotkować! Nie zostawią na niej suchej nitki! Nie możemy tak narazić Kay! - wrzeszczał i machał rękoma. Zachowywał się jak istny wariat, a ja zrozumiałem, że nic z tego nie będzie. Mogę prosić, błagać, namawiać, ale on nie zmieni zdania, nie da Jen dorosnąć i odpowiadać za siebie i dziecko. Będzie krążył wokół niej, byleby nic jej nie groziło. A życie nie na tym przecież polega.

- Posłuchaj siebie! Posłuchaj o czym bredzisz i się zastanów nad sobą, ale już beze mnie Hazz! Ja się poddaję. Walczyłem, ale z nią nigdy nie wygram. - powiedziałem i zacząłem wspinaczkę po schodach - A teraz proszę, wyjdź. Zapasowy klucz zostaw na komodzie. - dodałem totalnie wyprany z emocji.

Kiedy do moich uszu dotarł dźwięk zatrzaskujących się drzwi wiedziałem, że przegrałem.

Jennifer Smith, wygrałaś. Zabrałaś mi wszystko...

------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 😉
Jen jest wkurzająca, prawda?? No ale cóż... ktoś musi być tym złym😂

P.S.
Serdeczne podziękowania dla yasma1616 za podrasowanie rozdziału 😙

Continue Reading

You'll Also Like

908K 20.9K 49
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.
138K 4.9K 39
❝ if I knew that i'd end up with you then I would've been pretended we were together. ❞ She stares at me, all the air in my lungs stuck in my throat...
140K 5.8K 102
a sister who's actions are untamed, and a brother who's feelings are untamed. With complete different personalities, yet an awesome bond, the sibling...
1.1M 36.4K 63
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...